Tego dnia pojechałem dopiero o 8:23 i dojechałem w południe wraz z Tomkiem. Razem udaliśmy się na komisariat i załatwiliśmy sprawę z raportem. Później pojechaliśmy sobie do klubu, skąd ja udałem się do dziewcząt, które były u Natalii.
-Cześć Natalio, gdzie są dziewczyny?
-Witaj Szymon! Ostatnio często u nas bywasz.
-Wiem. Czyż to nie wspaniale?
-Cudnie. Ale, dziewczyny są złe na ciebie. Wiesz dlaczego?
-Co one znów wymyśliły?
-One liczyły, że będziesz?
-Przecież jestem.
-Ale..., wczoraj.
-Ups, nie pomyślałem. Idę dostać po uszach. Ruszyłem w stronę schodów na piętro.
-Szymon! Są u Karoliny. Oznajmiła mi, bym nie biegał po pokojach.
-Dziękuję. I poszedłem w tamtym kierunku. Zapukałem i wszedłem, gdy usłyszałem słowo "Proszę!".
-Cześć kwiatuszki!
-Cześć. Odpowiedziały zimno.
-Ooo o. Coście takie złe? Za wczoraj, prawda? Wiesz Agatko, że nie mogłem przyjechać, bo byłem tutaj w środę i nie wiem, jak bardzo chciałbym, to zawsze jestem na przegranej pozycji.
-Podobno twoja mama jest wyrozumiała?
-Jagoda tobie tak powiedziała?
-Tak, a co?
-Tylko, że tak, jak ja przeginam, to nikt chyba nie robi większej przeginki.
-To znaczy?
-Na co pozwalali tobie rodzice, kiedy miałaś szesnaście lat? Zapytałem Agatę.
-Na nic.
-Widzisz? Spojrzały na siebie.
-Przepraszamy. Powiedziały razem.
-To ja przepraszam. Odbyłem rozmowę z mamą. Mam się uspokoić i chce zawsze wiedzieć, gdzie będę. Tylko, że zanim zniknę.
-Nie tłumaczysz się, gdzie jedziesz i kiedy wrócisz?
-No właśnie, jakoś tak prawie zawsze wychodzi, że bardzo rzadko mam na to czas.
-Masz mówić mamie, gdzie jesteś! Powiedziała, głośno i bardzo stanowczo.
-Muszę to obiecać.
-Obiecałeś? Ucieszyła się.
-Jeszcze nie.
-To na co czekasz!?
-Aż wyjdę na prostą z pewnymi sprawami.
-Dlaczego odpowiadasz mi ogólnikami?
-Przecież wiesz, że to będzie dopiero wtedy, kiedy już załatwię sprawę z tankami.
-Poważnie to robicie?
-Myślisz, że żartuję?
-Nie, ale wszyscy się boją.
-Ja też, ale trza, to trza.
-Szymuś, mam pytanie do ciebie. Powiesz mi, co takiego zamierzacie zrobić? Zainteresowała się Karolina.
-Pozamykać ich, a co myślałaś?
-Ktoś powiedział, że grasz z nimi.
-Bo tak jest. Tylko, że każdy chcąc ich dopaść, musi zrobić coś, czego nie chce.
-Coś złego.
-Robiąc coś złego, można pomóc tym dobrym i zniwelować zło do minimum. A czasem nawet zrobić coś dobrego.
-To znaczy?
-Porozmawiaj z Natalią, ale na osobności. Dobrze? To co robimy?
-Idziemy do kogoś na imprezę.
-Do kogo?
-Do chłopaka Joasi.
-Znam go?
-Nie.
-Ty go znasz?
-Nie. Ale zaprosiła nas, bo ciebie polubiła.
-To chyba jakiś żart, co?
-Nie. Ona ciebie lubi, bo zrobiłeś dla niej coś, czego nikt przed tobą nie zrobił. Zastanowiło mnie to. Spojrzałem na Karolinę i zadałem jej pytanie.
-Karolina, dlaczego mnie lubisz?
-Jesteś taki bezproblemowy i spokojny, nawet wtedy, kiedy coś się dzieje. Poza tym, to dałeś mi coś, czego nigdy nie zapomnę.
-Czyli zrobiłem dla ciebie coś, czego nikt dla ciebie jeszcze nie zrobił.
-Tak. Można tak powiedzieć.
-Ej, nie pogrywaj z nami.
-Ten sam schemat.
-Co?
-Agata, dlaczego mnie kochasz?
-Za to jaki jesteś i jaka ja jestem przy tobie. Za to, że mnie kochasz, taką jaką jestem, nie próbując mnie zmienić. Dlatego będę z tobą do końca swoich dni, bez względu na wszystko.
-Czyli ty jesteś nie pasująca do tego wzoru. Kochasz mnie, bo czujesz się przy mnie lepsza. Hm, ciekawe.
-O co znowu tobie chodzi? Co wymyśliłeś?
-To nie ja, tylko Joasia.
-Co?
-Wszystkie tutaj mnie lubicie, bo dobrze się z wami bawię. Wy dobrze się bawicie ze mną i wszystko zamyka się w jednym okręgu.
-Zastanawiasz się, czy to wszystko ma jakiś sens?
-Nie. Nagle zauważyłem jakiś wzór tego, dlaczego wszyscy się tutaj mną interesują. I doszedłem do wniosku, że to dlatego, iż robię wokół siebie dużo zamieszania.
-Dużo tych osób jest tutaj?
-Jasne. Myślałaś, że znasz wszystkie?
-Nie. Ale ... .
-Kochanie. Zrobiłaś mi taką reklamę, że jak będziesz odchodzić, to powinnaś odwalić mi jakieś świństwo.
-Nigdzie nie zamierzam się wybierać. Poza tym wszystkim, kocham ciebie..., i w ogóle.
-Ja ciebie też.
-Więc powiedz mi, co ty znowu za bzdury opowiadasz? Coś chcesz, czy tylko masz zamiar mnie rozwścieczyć?
-Jedno i trzecie.
-Co?
-Jedno, że czasem mam niedosyt ciebie, a mam dziwne wrażenie, że czekasz na coś z mojej strony. Drugie, że możesz mieć mnie dość. A trzecie, to muszę zobaczyć ciebie w furii. Muszę wiedzieć, jak wyglądasz wściekła. I chcę wiedzieć, jak sobie poradzić z twoimi humorkami.
-Zaczynasz pękać. Boisz się mnie, prawda? Powiesz mi to wreszcie, czy nie?!
-Zaczynam się przekonywać, co do tego, jaki nie jestem.
-Boisz się sam siebie?
-Nie tego, jaki jestem, a tego co mogę sobie przypomnieć. Głupie prawda?
-Nie przesadzaj, aż tyle chyba nie narozrabiałeś?
-Nic mi nigdy nie mówili, to chyba nie. Do pokoju weszła Paulina.
-Cześć. Natalia mówiła, że jesteś u dziewczyn.
-Witam. Co się tak przyglądasz?
-Coś się w tobie zmieniło. Nie wiem tylko, czy to dobrze, czy źle.
-Sam chciałbym wiedzieć. Agatko, mogę porozmawiać z Pauliną?
-No wiesz co! Myślałyśmy, że pojedziemy do klubu na chwilkę.
-Proszę.
-Dobra, niech stracę. Poszedłem z Pauliną do pokoju i powiedziałem jej troszkę o sobie. O tym jaki byłem i tym, co się dzieje wokół mnie. A ona zadała mi ze dwadzieścia pytań na które odpowiedziałem. Trwało to jakieś dwadzieścia minut. Później czas całkowicie mnie pochłonął, słuchałem jej wykładu, co i dlaczego oraz, co ona myśli o tym wszystkim. Spełzła nam godzina na debacie.
-O, szlak by to! Agata łeb mi urwie.
-Chodź pójdziemy razem. I poszliśmy.
-Szymon, nie przesadzasz przypadkiem?
-Chyba tak, a nawet na pewno. Przepraszam Agatko, Idziemy?
-Chyba na obiad.
-Impreza Joanny, to gdzie się zaczyna?
-U Darka w domu.
-Znasz go?
-Nie.
-A ty Karolinko?
-Znam go. To ktoś obok kogo biegają zawsze te same osoby. Czasem, to mam wrażenie, że lubi sobie wciągnąć troszkę i do tego jeszcze popić czymś mocniejszym. Nagle ktoś pasujący do tego opisu, nasunął mi się na myśl.
-Tak dziwnie słania się na nogach? Zapytałem.
-Tak. Znasz go?
-Tak myślę. To nie ten przypadkiem, co był u Izy?
-Tak myślisz?
-Jestem prawie pewien, ale zawsze mogę się mylić. Lepiej, żebym się mylił. Tomek będzie tam na imprezie?
-Marta jest zaproszona, ale czy będzie z Tomkiem, to ja nie wiem. Co z nimi jest Szymon, powiesz mi?
-Nie wiem, sam próbuję to rozgryźć.
-No powiedz nam. Ty na pewno wiesz. Ty zawsze wiesz, co się dzieje.
-Dlaczego chcecie to wiedzieć?
-Chcemy pomóc. Oznajmiła mi Paulina.
-Zbliżcie się do Marty.
-Kłamczuch! A może powiesz mi, że nie wiesz, co jest kością niezgody, jak już wiesz, co zrobić, aby to załatwić, co?
-Chcę, abyście się zbliżyły, żebym był pewien tego, co się dzieje.
-Wykorzystujesz nas? Nieładnie!
-Kobiałki, chcecie pomóc, czy nie? Bo jak nie, to nie pytajcie więcej mnie o to, co się dzieje.
-Nie złość się, przepraszamy.
-Czasem, to nie wiem czego ode mnie chcecie. A chwilkę później, to mam dziwne wrażenie, że chyba wy same nie wiecie dlaczego mnie o coś pytacie.
-Znów filozofujesz? Złościła się Agata.
-Znów mam rację?
-Przestań! Bo zaraz oberwiesz.
-Jeśli przestanę, to powiesz mi prawdę?
-Poczekaj Karolina. On nie zada tobie pytania związanego z tą rozmową.
-Skąd wiesz?
-Zawsze tak robi.
-To nic. Już nauczyłam się czegoś od niego. Dawaj to pytanie? Zwróciła się do mnie.
-Jak myślisz, czy Agata ma na tyle siły i zaparcia w sobie, żeby być razem ze mną na dobre i na złe?
-Ma tyle miłości do ciebie, że przezwycięży wszystko. Możesz mi wierzyć.
-Z jednej strony to dobrze. Zaś z drugiej, nie jestem pewny tego czy to wystarczy.
-Co ty mówisz? Wtrąciła się Agata.
-Nie wiem, czy wystarczy tobie sił do przeforsowania tej sytuacji.
-Teraz zaczęło ciebie to martwić?
-Późno prawda?
-Tak. Tylko, że nie rozumiem dlaczego nie wierzysz w miłość.
-Wierzę. Problem w tym, że dopiero teraz zrozumiałem potęgę miłości.
-Co to znaczy?
-Po prostu nie chcę, aby wam się coś stało.
-A co ma do tego miłość?
-Niby nic, ale tylko patrząc na to wszystko z jakiejś odległości widać, co jest rzeczą wspólną. I chodzi właśnie o tą wspólną rzecz.
-Szymon, zostaw to. Ktoś zrobi to za ciebie. Przecież wreszcie i tak się doigrają.
-Problem w tym, że to już nie tylko oni.
-A kto jeszcze?
-Te łosie z hotelu, co wrobili Martę w tą sytuację.
-Nawarstwia się wam, co?
-No! Ale to nic. Damy sobie radę z nimi.
-Zwariowaliście? Zaraz! Mówiłeś, że nie wiesz, co się stało pomiędzy nimi.
-Mam odpowiedzieć na to pytanie? Czy odpowiedź jest oczywista.
-Szymon, dajcie sobie spokój, proszę.
-Sobie, to możemy dać spokój, ale im? To już nie.
-Kocham ciebie, ale czasem to mam dziwne wrażenie, że robisz to tylko po to, żeby mieć pretekst do spotykania się z Tomaszem i Martą.
-Zazdrość kochana. Zazdrość przemawia przez ciebie i już teraz bardzo mocno to robi.
-Ale dlaczego, to musisz być ty?
-Człowiek w życiu musi zrobić dwie rzeczy, po pierwsze się urodzić, a po drugie, tak kopnąć w kalendarz tak, żeby się kartki posypały. Reszta to kwestia przypadku i jego wyboru. No i oczywiście jest jeszcze czynnik ludzki, bo zaskoczyć człowieka mogą tylko trzy rzeczy. Miłość, wojna i sraczka, tak mówi u nas w szkole facet od Przysposobienia Obronnego.
-Dobrze ciocia mówiła.
-Co znowu Jagódka tobie powiedziała takiego ciekawego, co?
-Że o szkole mówisz czasem w dziwnym temacie i wtedy się nie denerwujesz.
-W dziwnych przypadkach. Gdzie szkoła nie ma nic do tego. Uśmiechnęła się do mnie.
-No co? Czasem tak bywa. Stwierdziłem.
-Takiego ciebie kocham. Takiego bezstresowo wyluzowanego. Usiadła mi na kolanach i mnie pocałowała.
-Kocham was, wiesz?
-Nas? A ja myślałem, że mnie.
-Co. Też robisz się zazdrosny?
-O dziewczyny, nie. Ale o chłopaków, tak.
-Kochasz mnie? Ale tak naprawdę.
-Wiem to już na pewno. I znów mnie pocałowała.
-Przestańcie, bo jest mi głupio, że nie mam chłopaka tutaj.
-A właśnie. Jak się spisał Leszek w tej naszej grze, co?
-Nie miałam okazji sprawdzić.
-Mama?
-Tak.
-Było powiedzieć jej o co chodzi.
-Nie pomogłoby.
-Gdyby wiedziała, co chcesz zrobić, to by się zgodziła.
-Nieprawda.
-Pokazać tobie?
-Nie waż się. Uśmiechnąłem się.
-Proszę.
-No dobra. Ale idziesz z nim na imprezę?
-Tak.
-To dobrze. Nie ingeruje w to. Dobra dziewczyny, to co zarzucacie na siebie?
-Zobaczysz po obiedzie.
-Dobrze, idziemy do jadalni. I poszliśmy, a na miejscu był już Piotrek razem z Pchełką.
-O! Cześć. Nie wiedziałem, że będziesz. Podobno miałeś być wczoraj.
-Byłem w środę, więc standardowo w piątek miałem rozmowę z mamą i nie było sensu jechać już o takiej godzinie.
-No!
-Co?! Przecież wam to mówiłem. Jak mógłbym przyjechać do ciebie, to bym przyjechał. A tutaj jest ciężko dojechać po dwudziestej trzeciej. Poza tym, to ja nie wiem, jak tutaj przybyć w tak późnych godzinach.
-Wiesz przecież, że gdybyś zadzwonił, to byśmy po ciebie przyjechały.
-Czym?
-Karolina ma samochód.
-Dwuosobowy. Zrobiła głupią minkę i powiedziała.
-Zapomniałam.
-Jest jeszcze w garażu kilka innych samochodów. I przestańcie, bo zaraz się pokłócicie. Przy obiedzie rozmawialiśmy o kursie i przygotowaniach do niego. A później Natalia zapytała Aniołka o nową znajomość.
-Mamusiu, nie wiem. Wydaje się być dobrze wychowany i szczery, ale chłopaki już go nastawili na tory i ciężko będzie mi wywnioskować, czy on mi pasuje.
-To może nasz nowy przyjaciel rodziny coś na to poradzi. Już chciałem coś powiedzieć w temacie tego, że muszę się zastanowić, gdy nagle.
-Szymon! Powiedziała Karolina.
-Właśnie mi coś poradził. Dodała, ale już spokojnie.
-Ale to wzbudza kontrowersje u ciebie kochanie. Powiesz mi dlaczego zareagowałaś w ten sposób?
-Ufasz mi mamusiu?
-Tak. Dlaczego pytasz?
-Powiem tobie, gdy zjemy już deser, dobrze?
-Szymon, mam nadzieję, że się nie zawiodę.
-Natalio. Tylko spokój może nas uratować.
-Wścieknę się?
-Wydaje mi się, że nie. Ponieważ to badanie na podejście do drugiego człowieka, a przy okazji pozwala sprawdzić szacunek do siebie i zrozumienie własnych prawd.
-Przecież to musi być pod presją. Powiedziała Paulina.
-Będzie. Możesz mi wierzyć, że na sto procent sytuacja będzie stresująca.
-Mam pytanie. Jak zamierzasz do tego doprowadzić.
-To nie mogę być ja. To musi być ona.
-Nie mów, że mam rację. Proszę. Powiedziała Mariolka.
-Jak to poprawi tobie humor, to tak. Nie masz racji Pchełko.
-Mariola, o czym on mówi? Zapytała Natalia, a ona spojrzała na Karolinę.
-Powiedz im. To prędzej dowiem się, że to nie to o czym myślisz.
-Powiedział, żebyś doprowadziła do sytuacji dwuznacznej i wycofała się na bezpieczną odległość.
-Poradził tobie to samo?
-Nie. Ale zrobił to ze mną.
-Szymonie, to prawda?
-Tak. To ta sytuacja, kiedy poszedłem na pociąg.
-Nie myślałeś, żeby wrócić?
-Chciałem, żebyś ochłonęła. Od początku chciałem znaleźć Piotrkowi wyrozumiałą i logiczną dziewczynę. I wtedy trafiłaś się ty. Taka z wyglądu, nielogicznie logiczna. Wiedziałem i ciężko mi było do tego przywyknąć, ale wreszcie udało mi się dostać do twojego umysłu.
-Co ty gadasz.
-Na samym początku myślałem, że jesteś postrzelona. Ale z biegiem czasu zauważyłem pewną prawidłowość w tym, co robisz i to wtedy postanowiłem przedstawić was sobie. Wiesz, że jesteś osobą, która zawsze ma w sobie coś, co jest warte zapamiętania. Ze względu na to, że twoja logika jest wyraźnie nastawiona na zrozumienie drugiej osoby. I to już wtedy wiedziałem, że będziesz ideałem kobiety dla niego i w dodatku, on będzie pasował do ciebie. I to dlatego dałem tobie gwarancję.
-Szymon!
-Powiedziałeś jej? Zdziwiła się Mariola.
-Oczywiście. Myślałaś, że to pominę?
-Ty poważnie jesteś inny i do tego postrzelony.
-Dlaczego Szymonie ty zawsze robisz takie rzeczy? Zapytała z dziwnym wyrazem twarzy Paulina.
-Podaj mi trzy powody, dla których mam tego nie robić.
-Karolina, nie mów mu tego, co chce wiedzieć, on znów zaczyna jakąś grę.
-Popsułaś zabawę.
-Dlaczego tak uważasz?
-Ty robisz to specjalnie. Nie chcesz, żebym poznał dobrze Karolinę. Normalnie czysta zazdrość.
-Nieprawda! Ja lubię Karolinkę.
-Tak? To dlaczego nie pozwalasz mi jej dobrze poznać?
-Bo nie!
-Próbuje jej pomóc. Muszę poznać jej punkt widzenia i sposób myślenia. Po prostu... muszę... to... wiedzieć.
-Przepraszam.
-Podać szarlotkę i napoje?
-Tak. Mamy mało czasu do wyjścia i musimy się jeszcze przebrać. Powiedziała Karolina.
-Piotrek idzie?
-Tak.
-Dlaczego pytasz?
-Bo nie wiem o co chodzi z tym zaproszeniem. Zaprosiła nas, bo zrobiłem dla niej coś, co zapamiętała. Dziwne, co?
-A co zrobiłeś?
-No dobra, to wyczerpaliśmy ten temat.
-Nie! Nie pozwalajcie mu kończyć tego tematu.
-Chwila. Moment. Obiecałaś.
-Niby co takiego tobie obiecałam?
-Że pozostanie to między nami, a ty, co robisz?
-Przecież zrobiłeś to samo dla Karoliny.
-Bo mnie oszukałyście.
-To nie prawda. My tylko chciałyśmy, żebyś zrobił coś ciekawego dla Karolinki.
-Było normalnie powiedzieć. Przyniesiono szarlotkę i soki.
-Szymon, przestań już czepiać się o to. Przecież to już zostało załatwione, prawda?
-Prawda. Przepraszam.
-Wiecie co? Jak was tak słucham, to mam dziwne wrażenie, że wy bez siebie, to nie możecie żyć.
-Bo tak jest.
-Nie prawda.
-Jak to nie.
-Normalnie. Jakby nie on, to zanudziłabym się na śmierć.
-Czyli wszystko sprowadza się do jednego.
-Właśnie, że nie.
-Tak.
-Kłamczuch.
-Oszustka.
-Ej!!! Uciszyła nas Natalia.
-Ale ja i tak ciebie kocham.
-Ja ciebie też. I mnie pocałowała.
-Y chy, y chy. Oni tak zawsze?
-Tak. Ble! Nawet wtedy, kiedy się kłócą, to zrzygać się można patrząc na nich od tych słodkości.
-A wracając do tematu droga córeczko, to co właściwie Szymon tobie powiedział.
-Mamo, Mariola już tobie to powiedziała.
-Ale kochanie, ja chcę wiedzieć, co oznacza dla niego dwuznaczna sytuacja.
-Chodzi o to, żeby oprzeć to o łóżko i przerwać.
-Szymonie, proszę ciebie do gabinetu mojego męża. Samego! Dodała do podnoszącej się Agaty. Poszedłem więc sam. Wiedziałem, że to nie powinno wyjść z ust żadnej z będących tam osób.
-Czyś ty na głowę upadł!? Przecież to jeszcze dziecko.
-To twoje dziecko, jest dwa lata starsze ode mnie, więc nie używaj w stosunku do kogoś takiego, jak ja tekstu, że to jeszcze podlotek, bo dla mnie, to już kobieta. Wiem, dla ciebie zawsze ona będzie małą dziewczynką, ale zrozum, to już tylko dla ciebie, bo jesteś jej rodzicem.
-Masz rację. Ale musi to być coś takiego? Mógłbyś wymyślić coś innego. Podszedłem do Natalii i pokazałem jej, jak to może być. A po wszystkim usłyszałem.
-Nigdy tego więcej nie rób, bo będę zmuszona uderzyć ciebie w twarz. Powtórzyłem to, co zrobiłem przed chwilą.
-Trzaśnij, bo mi się należy.
-Nie, ale jak... . Zrobiłem to jeszcze raz.
-Powtarzać to do znudzenia?
-Nie.
-Rozumiesz to wreszcie?
-Tak.
-Jeszcze chcesz mnie uderzyć?
-Powinnam za to, co zrobiłeś, ale..., pochlebia mi to. Tylko, że... ?
-Muszę wiedzieć, co można. Trzaskaj! Klepnęła mnie trzy razy w policzek.
-A to za wszystkie trzy pocałunki.
-Ja wiem, że pocałunki były delikatne, ale w twarz, to powinienem dostać mocniej. Zbliżyłem się do jej ust, a ona cofnęła głowę, więc zrobiłem kroczek do przodu i powiedziałem jej na uszko.
-Bardzo dobrze, że to rozumiesz.
-Szymon... .
-To tylko rozmowa Natalio. Może Jagoda dlatego lubi ze mną rozmawiać.
-Tak. Twierdzi, że z tobą rozmowa jest inna. Może masz rację i to właśnie dlatego.
-Tak. To co ty na ten pomysł stworzenia takiej sytuacji?
-Szalone. Ale chyba właśnie zrozumiałam.
-Widzisz, szczerość i uczciwość Natalio, tylko tyle się od niego wymaga.
-Dobrze, a jak on pociągnie to dalej, to co wtedy?
-My tam będziemy. My, albo ty.
-Jak ty to powiedziałeś ostatnim razem?
-Plan idealny i zabezpieczony.
-Tak, właśnie to. Wiesz co? Jagoda na początku była pełna złości na Agatę za twoją osobę, ale po jakimś czasie bardzo szybko zaczęła ciebie bronić. Powiesz mi dlaczego?
-Obiecaj mi, że to, co tutaj usłyszysz, zostawisz tylko dla siebie.
-Obiecuje tobie, że to, co mi tutaj powiesz, nigdy nie ujrzy światła dziennego z moich ust.
-Więc Jagoda chciała się przespać ze mną i wtedy wpadła do domu Agata, a ja, uratowałem sytuację. Tyle tobie wystarczy.
-Czyli to prawda. Zdziwiłem się.
-Co wam powiedziała?
-Z tego, co powiedziałeś wynika, że prawdę. Kupiła sobie body i powiedziała, że ubierze je dla ciebie, aby zobaczyć, co zrobisz.
-To wiedźma. A ja myślałem, że ona na poważnie chciała... . Powiedz mi jeszcze, że wiedziała, kiedy wróci Agata.
-Sama ją wysłała, do swojego sklepu. Więc tak, wiedziała ile czasu zajmuje jazda tam, wraz z powrotem.
-Odkuje się jej, normalnie nie daruję jej. Jak tak można robić, ufałem jej. Yyyyyyyyyyyyy!
-Szymon, uspokój się. Ona zrobiła to samo, co ty chcesz, aby Karolina zrobiła Leszkowi. Zaśmiałem się.
-Masz rację. Głupi jestem, co? Posługuje się tym samym wzorem, a nie potrafię zauważyć czegoś takiego.
-Już rozumiem jej zachwyt nad twoją osobą.
-Czy was wszystkie pogięło. Co za jakaś mania. Albo wiesz co? Podszedłem do Natalii i spojrzałem jej w oczy. Nie drgnęła. Zbliżałem się po malutki do jej ust, a ona tym razem tylko powiedziała do mnie.
-Szymon nie rób tego. Ominąłem jej usta i powiedziałem do niej.
-Kocham was wszystkie tutaj. Nie rozumiem tego, ale was kocham.
-Jesteś romantykiem.
-Co to ma do rzeczy?
-Wszystko. Jesteś inny i zawsze musisz kogoś kochać. Może być bez wzajemności, ale ty po prostu, musisz.
-Ciężkie jest życie romantyka.
-Wiem. Zawsze romantycy mieli ciężko. Popatrz na wieszczów polskich.
-Masz rację. Dobrze, kończmy ten temat. Potem potem, zgoda?
-Potem potem. Uśmiechnęła się do mnie.
-Coś taka zachwycona?
-Pomyślałam sobie, co to będzie, jak powiem o tym dziewczynom.
-I to podobno faceci obrabiają komuś dupę.
-A co, tak nie jest?
-Jest. Ale tylko ten kawałek, który widać. A wy dziewczyny, zmoczycie człowieka całego.
-Wpadaj częściej do nas.
-Zaproś kiedyś Dorotę, Jagodę i Weronikę, to sobie porozmawiamy.
-Co to znaczy? Chcesz mieć nas na wyłączność.
-Nie podpuszczaj mnie kochana.
-Wiesz, co? Dobrze, ale wszyscy.
-No tak. Idziemy do reszty, bo za chwilkę będzie gadanie. I Natalio, zgaś ten uśmiech.
-Dlaczego?
-Bo Agata razem z Karoliną będą wściekłe. Poszliśmy do jadalni i na wejściu dostałem pytanie.
-Powiedz, że tego nie zrobiłeś?
-Nie zrobiłem tego. A właściwie, to co to " tego" jest według ciebie?
-A co robiliście?
-Szczerze porozmawialiśmy.
-Mamo?
-Powiedział prawdę. A właściwie, to dlaczego atakujecie Szymona, przecież to ja chciałam z nim rozmawiać?
-Bo on dziwnie do wszystkiego podchodzi. Zawsze robi coś nieszablonowego i nigdy nie przejmuje się tym, co wymyślił.
-To akurat prawda.
-Szymon!
-Nie przesadzaj. Dostałem tylko trzy razy w twarz.
-Co!? Wszyscy spojrzeli na Natalię.
-Nie uderzyłam go, tylko pokazałam mu swoją empatię, dla jego pomysłu. Ale doszliśmy już do porozumienia w tej kwestii, prawda?
-Prawda. To nie moja wina, że nie podobał jej się mój pomysł. Ale rozumie już to i nawet coś się dowiedziałem w sprawie Jagody.
-Szymonie!
-Ty nie chciałaś, abym tobie obiecał. Więc... ? Pokazałem jej, że zrobię z tym, co zechcę.
-Proszę! Dobrze wiesz, że jak to zrobisz, to postawisz naszą przyjaźń na szali.
-Zgoda. Przekonałaś mnie. Zostawię to, ale jak przyjdzie czas, to jej to powiem. Nie w kłótni, żeby mieć jakiś głupi pretekst do dalszej złośliwości, albo wyprowadzenia jej z równowagi, a dlatego, żeby wiedziała, że ja wiem. ... . Natalio.
-Słucham.
-Miałaś tego nie robić.
-Ale nie mogę się powstrzymać, jak przypomnę sobie ich miny.
-Szymon masz kopa!
-Natalio prosiłem ciebie.
-No zobacz Karolina i on jeszcze nie zaprzecza.
-Mamo!
-Widzisz! I tobie też się dostanie.
-Szymon! Miałeś tego nie robić!
-Nie! Miałem nie dopuścić do tego, aby mama miała do ciebie jakieś pretensje, w związku z tym, co tobie powiedziałem, iż masz zrobić.
-I?
-I popatrz. Pokazałem dłonią w kierunku Natalii i obróciłem się w jej kierunku. A ona stała uśmiechnięta.
-Szymon!
-Zostawcie chłopaka z spokoju. On nic nie zrobił. Nic takiego.
-Więc może powiesz nam mamo, co to nic takiego?
-Karolinko ja nie mam nastu lat. I musisz mi powiedzieć, kiedy chcesz to zrobić Leszkowi.
-Dzisiaj na imprezie. Normalnie, jak pomyślę, to sama nie wiem.
-Szymon, a właściwie, to po co chcesz, aby to zrobiła?
-To na wypadek, jak miałby się okazać tępym fiutem. A ja nie chcę, by Karolina musiała być z kimś, kto jest nie warty takiego ideału, jak ona.
-Co?
-Nie chcę jej władować, na jakiegoś idiotę.
-Wiesz co? Głupi jesteś.
-Ale ja to już wiem. Powiedz mi coś, czego o sobie nie wiem.
-Masz jej pomóc, a tylko się bawisz.
-Wcale się nie bawię. Ja naprawdę mam zamiar znaleźć jej chłopaka.
-Niby, jak chcesz to zrobić, jeśli ten okaże się zwykłym imbecylem.
-M. P. i B.
-Szymon, co to znaczy?
-Metoda prób i błędów. Karolina zgodziła się na wypróbowanie waszych kandydatów i mam z nią układ w tej sprawie.
-Jaki?
-Że pomogę jej sprawdzić, czy dany delikwent nadaje się dla niej, czy nie.
-Masz jej wybrać chłopaka?
-Nie! Tylko pomóc jej zdecydować... . Znaczy się ..., wymyślić coś, żeby go przetestować.
-O co tobie chodzi?
-Karolina ma chłopaka, który powinien być sprawdzony na wstępie, a my bawimy się zbyt długo, bo już kilka dni. Szczerze powiedziawszy, to myślałem, że ona sprawdzi go, przy następnym spotkaniu.
-Jak to?
-Normalnie. Ona musi stawiać czoła wyzwaniom, więc cokolwiek się nie stanie, to zawsze jeśli się zakocha, obiecała mi ciągnąć to do bólu. Przepraszam Karolina, ale to kwestia moich zasad.
-Niema sprawy Szymon, ja to rozumiem.
-Szymon, musimy porozmawiać.
-Wal mnie w papę Natalio tutaj, a nie będziesz łazić ze mną niewiadomo gdzie.
-Nie będę ciebie biła i jazda do gabinetu, raz! Poszedłem razem z Karoliną i Agatą.
-Co macie mi do powiedzenia w tym temacie?
-Że miłość jest zaklęciem samo w sobie. Zmienia pogląd na wszystko i zawsze człowiek, który jest zakochany, robi coś, co jest nie do przyjęcia przez umysł. Ale niestety jego serce jest zakażone przez miłość, a dobrze byłoby , aby wypowiedział się jeszcze w tym temacie zdrowy rozsądek. I to właśnie jest popieprzone w tym wszystkim, bo on zazwyczaj niema nic do gadania.
-Szymon, a twój zdrowy rozsądek, to chyba rzadko się odzywa, co?
-Może drze japę, ale ja go rzadko kiedy widzę. A jeśli chodzi o słuchanie go, to już w ogóle lipa.
-Czasem, to mam wrażenie, że z tobą jest coś nie tak.
-Ty masz to gdzieś.
-Wiem.
-Zejdźcie z niego dziewczyny. On chce dobrze. Tylko, że czasem to my nie rozumiemy w jaki sposób on ma zamiar do tego dojść. To jest dla nas zagadką, a nie on sam. Najbardziej idiotyczne w nim jest to, że zawsze mu się udaje. A jest tak nieszablonowy, że zazwyczaj szokuje chyba nawet sam siebie. Chciałem, coś powiedzieć, ale... .
-Nic nie mów. Nasza ostatnia rozmowa zawarła wszystkie odpowiedzi, jakie chciałam dostać.
-Ok! Skoro tak uważasz, to dobrze.
-Dziewczynki, chyba powinniście iść się ubierać na imprezę i Karolinko proszę iść i wziąć sobie gaz pieprzowy.
-Mamo!
-Proszę. Szymon, powiedz jej.
-Mama ma rację Karolinko. Weź.
-Myślałam, że przyznasz mi rację.
-Nie powinienem, ale jak już chcesz mieć w czymś rację, to zagrajmy w otwarte karty. Wiesz, że Karolina przyjechała do zielonej w środę?
-Słucham!
-Karolina wiesz, że pocałowałem twoją mamę?
-Szymon!!! Wykrzyknęły obie. I rozpoczęła się wojna, co, kto, komu i tak dalej. A po jakimś czasie stanąłem na linii ognia.
-Ej! Przestańcie się kłócić, bo to wszystko, to moja wina.
-Szymon, miałeś mnie bronić, a ty wkopujesz mnie we większe bagno.
-To nie tak Karolina. Masz czyste relacje ze swoją mamą, a ja doprowadzam do sytuacji, w której one takie zostaną. Ty rozumiesz to Natalio, prawda?
-Nie mam do ciebie pretensji kochanie.
-Ja też go pocałowałam mamo, więc raczej głupio byłoby mieć pretensje do ciebie, że on to zrobił.
-Dziękuję. A ty Szymonie, powinieneś dostać w twarz, ale rozumiem już twój punkt widzenia. Czyste relacje i klarowne. Wariat jesteś.
-Dziękuję.
-To nie był komplement. Choć to była dobra rozmowa, bo dużo wyjaśniła.
-Największe głupoty robi się okłamując swoich bliskich. Nie rób tego Karolinko.
-Kim ty jesteś? Bo przecież nie możesz mieć 16 lat i dochodzić do takich wniosków. O co tutaj chodzi?
-Szymon, powiedz nam prawdę.
-Usiądźcie i posłuchajcie. Mam na imię Szymon mam 16 lat i jestem jednym z trzech synów swoich rodziców. Prócz nas, jest jeszcze Magda nasza siostra. Rodzice nie mają niewiadomo czego, ale próbują z całych sił, aby było dobrze. Jestem oportunistom i prawie zawsze staję okoniem do wszystkiego, co można by zrobić. Rzadko interesuje mnie zdanie innych i co głupsze, ja to wiem, ale zazwyczaj mam to gdzieś. I to właśnie dlatego jestem jaki jestem. Ale odkąd poznałem was, to polubiłem tutaj przyjeżdżać. I na domiar wszystkiego, mam zamiar pozostać wśród was.
-Kocham ciebie. Powiedziała Agata.
-Ja też kocham siebie, więc coś nas łączy. Miłość do mojej osoby. Agata podeszła i Zawaliła mi w brzuch, ale zapomniała, że mam pasek ze stalową sprzączką w kształcie orła niosącego w szponach wstęgę z napisem "United State of Ameryka".
-Auaa! Zapomniałam i teraz musisz mnie przeprosić. O!
-Przepraszam. Ej! Chwila! Nie przeproszę ciebie za to, że mnie uderzyłaś. Mogę ciebie przeprosić za coś innego, ale za to nie. Więc przepraszam ciebie, za to, że pocałowałem Natalię.
-Nie gniewam się.
-Trzy razy.
-Słucham?!
-Mamo!
-A ty kochanie, ile razy go pocałowałaś?
-Masz rację mamo, ta kłótnia jest głupia.
-A ty sobie nie myśl. Powiedziała Agata.
-Wal mnie w papę i będzie ok. Należy mi się.
-Nie prawda. Wiedziałam, co zrobisz.
-Dobrze mnie znasz, co?
-Nie. Tylko, że ty zawsze robisz to, co chcesz. A ja już przywykłam.
-Nie oberwę?! Ale lipa. To może ty Karolina. Podeszła i gdy już myślałem, że dostanę w twarz... , ona najzwyczajniej mnie pocałowała. Stałem zszokowany, zmieszany, ale nie wstrząśnięty. Uśmiechnęła się.
-Widzisz, wystarczy wyrównać do mamy. Natalia zaśmiała się i powiedziała.
-Ale paranoja.
-To może wyrównasz do Agaty? Zainspirowałem Złośnicę do działania.
-Głupi jesteś! A Agatka podeszła i zawaliła mi w twarz.
-No nareszcie, bo ile można się prosić.
-Chwila. Ty zrobiłeś to specjalnie?
-Powinienem oberwać już od Natalii, ale ona mnie tylko poklepała, więc bardzo dobrze, że chociaż ty kochanie potrafisz zrobić to, co potrzeba.
-Zamieniasz się w Marcina.
-Powinnyście iść się ubierać.
-Tak. Chodźmy.
-Poczekaj Karolinko, jeszcze chwilkę. Powiedziała Agata i podeszła do mnie i mnie pocałowała, po czym na otrzeźwienie zawaliła mi w twarz. Uśmiechnęła się, machnęła brwiami i... .
-A to, żebyś sobie nie pomyślał nigdy więcej, że możesz mnie bezkarnie denerwować. Odchodząc puściła do mnie oko. Spojrzałem na Natalię. Podeszła i powiedziała do mnie dając mi w twarz.
-To za wszystko, a to za resztę. I mnie cmoknęła trzymając ręce na moich barkach. Będąc twarzą w twarz uśmiechała się do mnie.
-Głupi jestem, co?
-Cały problem w tym, że nie. Lubię ciebie Szymon, ale jednego nie rozumiem. Kochasz ją, więc dlaczego robisz takie rzeczy?
-Jak to powiedziałaś? Dla zachowania płynności i ciekawości w związku, a także tej dozy tajemniczości. Patrzyła dziwnym wzrokiem na mnie.
-No dobra, po prostu dzieciak jestem i już. Nie zmieniła tej minki.
-Nie przekonałem ciebie, co?
-Dziwny jesteś, ale zabawny i może troszkę faktycznie dziecinny. Lubię ciebie. Sama nie wiem dlaczego, ale lubię.
-Hm! Lubię, ciekawe prawda?
-Szymon, odpowiesz mi na jedno pytanie?
-Tak.
-O co chodzi Karolinie?
-Wszyscy kogoś mają, a ona nie ma nikogo. To o to chodzi, po prostu dobija ją samotność.
-Wiesz jaki ten Leszek jest?
-Nie. Dlatego powinna zrobić to, o co ją poprosiłem i to jak najszybciej.
-A właśnie. Wiesz, gdzie dziewczyny idą na tą prywatkę?
-Tego Darka, to nie znam, a to jego urodziny. Tylko tyle, że robi je Joasia, która jest przyjaciółką Agaty, więc znam jego dziewczynę i powiem tobie, że to normalna osoba.
-Wiesz, jak poznałam Jagodę.
-A co to ma do rzeczy?
-Nic, ale widzę jaki jesteś speszony dzisiaj.
-Tak... ?
-Tak.
-Fajna babka z ciebie Natalio. Ale powiedz mi, dlaczego chcesz mi powiedzieć, jak poznałaś Jagódkę?
-Zobaczysz. Przedstawiła nas sobie jej siostra na imprezie sylwestrowej i jakoś tak się potoczyło, że można byłoby długo opowiadać. Zresztą pewnie zauważyłeś, że zawsze wokół niej dużo się dzieje, prawda?
-Ma niesamowity uśmiech i to coś, co posiada także Agata, to pewnie dlatego tak jest. Kiedyś z chęcią posłucham o tym, dobrze?
-Dobrze. Zeszła do nas Paulina i Mariola.
-O czym rozmawiacie?
-O was.
-Kłamie? Powiedziała Paulina do Natalii.
-Nie. Naprawdę rozmawiamy o nas, o kobietach. Zeszła reszta osób i po krótkiej chwili, zawołali taksówki i pojechaliśmy do Leszka. Od niego udaliśmy się pod wskazany adres. A po drodze... .
-Szymon, musimy porozmawiać.
-Ktoś tobie grozi?
-Nie. Dlaczego o to pytasz?
-Bo zazwyczaj, to ludzie właśnie takie rzeczy chcą ode mnie.
-Czym ty się zajmujesz?
-Ja chodzę do szkoły, powiedzmy.
-Co studiujesz?
-Ja nic nie studiuję! Co za jakaś pieprzona mania bzdurzenia o studiach!
-Szymon, on nie wie.
-A no tak, przepraszam. O co chodzi.
-Ty jesteś Szymon. Ten Szymon.
-Co oznacza słowo "ten".
-Ten, co z nimi zadarł.
-To zależy, ale najpewniej odpowiedź brzmi, tak. To ja.
-Wiesz do kogo jedziemy?
-Do jakiegoś Darka.
-To jeden z nich. Wiesz o tym?
-Domyślam się. O ile się nie mylę, to jest ten, co był u Izy razem z tym Mariuszem, który ma przebite ucho.
-Słyszałem, że ty to zrobiłeś. To prawda?
-Sam to sobie zrobił.
-Szymon, jak to sam. Zdziwiła się Agata.
-Przyłożyłem mu nóż do głowy za uchem, a on ją obrócił.
-Co oo?!
-Nic. A ten drugi przyłożył mi Makarowa do głowy. Mają ciężki humor tak, jak ja.
-Szymon, jak coś tobie zrobią, to cie dobiję, zobaczysz.
-To może dzisiaj to zrobisz i przebijesz moje serce, bijące dla ciebie. Hm?
-Nie mam nic takiego, czym można byłoby to zrobić.
-Czyli lipa.
-A no lipa. Czasem to mnie denerwujesz.
-Wiem, nawet dostałem od ciebie godzinę temu w twarz na poczet zaliczki.
-Teraz będziesz złośliwy?
-Nie. Gorzej, będę prawdomówny.
-No tak. Faktycznie gorzej.
-Leszek, co zamierzacie robić z Karoliną w wakacje?
-A co zapraszasz nas?
-Karolina jedzie na Letni Kurs Działań Specjalnych razem z nami i naszymi znajomymi, więc może...?
-Słyszałem o tym pomyśle, ale nie znałem nikogo, kto jedzie, więc... .
-A Dagmara to co? Jej chłopak to drugi twój znajomy i pewien jesteś, że nikt więcej nie jedzie od was?
-Dagmara jedzie... ? A no tak, przecież wypisała sobie urlop na te dni. Nie pomyślałem, ona się nie pochwaliła, nie wiedziałem. Kto jeszcze jedzie?
-Piotrek, Tomek, Marta chyba jedzie. Do tego ja i pchełka i kilka osób, których nie znam, a oni znają.
-Podobno grupy będą liczyć od dwunastu do szesnastu osób.
-Nie wiem. Widzę, że się interesowałeś.
-Mówiłem przecież.
-Czyli jednak znajdujecie wspólny język chłopaki. Powiedziała z uśmiechem Karolina.
-Chyba tak. Co ty tak naprawdę sądzisz o tym, że jedziemy na te urodziny?
-Żeby to były Joasi, to ok. Ale jego? To ja nie wiem, czy powinniśmy tam być.
-I to jest pewnie prawdziwy powód tego, że urodziny robi ona, bo inaczej większość osób, by je olała.
-Szokujesz mnie Szymon. Nie poszedłbyś na imprezę do kogoś nieznajomego?
-Widzisz, do nieznajomego, to bym poszedł. Ale do jakiejś gadziny, to nie. Tutaj jest impas, bo robi to osoba będąca przyjaciółką, więc powinno się wesprzeć ten projekt.
-Wiem, przepraszam. Zrozumiałam i podzielam twoje zdanie.
-Agata, czasem mam wrażenie, że tak jak ja, płyniesz pod prąd.
-Co ty znowu bzdurzysz?
-Ja po prostu myślę, że ... tak jak ja robisz coś, co wszystkim się nie podoba, ale na przekór przeciwnościom losu i tak to zrobisz.
-A ja myślałam, że ty robisz to wszystko tylko po to, aby mnie zdenerwować?
-To nie tak. Po prostu jestem jaki jestem, robię co chcę i zawsze mi się udaje, to co chcę osiągnąć dzięki wam. Nigdy nie wiem, czy to dobrze, czy nie. Ale, co mi tam. Robię to i już.
-Ty mój wariacie. Czasem, to mógłbyś się uspokoić i dać sobie spokój z tym wszystkim.
-Wiesz, że mogę? Tylko nie wiem, czy powinienem.
-Powinieneś. Powiedziała Karolina.
-O czym one mówią?
-O mnie. Może kiedyś się dowiesz.
-Co odwalił?
-Jeszcze nic, przymierza się do zrobienia czegoś głupiego.
-Dojechaliśmy. Wysiadka. Na wejściu przywitała nas Joanna.
-Cześć Joasiu!
-Witajcie! dziękuję, że przyjechaliście.
-A miało nas nie być? Zapytała Agata.
-Nie, ale żadna z was nie potwierdziła.
-Przepraszamy. Nie mówiłaś, że trzeba potwierdzić.
-O Boże. Przepraszam, was zaprosiłam pierwsze, a dopiero później stwierdziłam, że dobrze wiedzieć kto będzie z naszych przyjaciół.
-Darek ma dwadzieścia osób zaproszonych ze swoich znajomych. I Szymon, nie będziesz jedyny o tym imieniu.
-Dużo dziewczyn będzie o imieniu Magda.
-Dwie, ale już je znasz.
-To nie będzie głupkowatej zabawy?
-Nie. Nie będziemy się nabijać z ciebie.
-To, co takiego dziewczyny robicie dla Dariusza na urodziny? Teatrzyk? Podjechały dwa nowe mercedesy i wysiadł z nich jeden z tych, co brał udział w akcji skrzywdzenia Marty i jeszcze trzech imbecyli. Wyszedł Darek i przywitał ich. Co jest pomyślałem. Powieszę go, jak okaże się, że miał z tym coś wspólnego.
-O! Szymon, skąd się dowiedziałeś?
-Agata jest przyjaciółką Joasi.
-Miałem ciebie zaprosić, ale nie wiedziałem, jak. Dobrze, że jesteś. To jacyś nowi, mam zbadać, co robią. Roman mi kazał.
-Sukinsyny kręcą filmy porno ze śpiącymi dziewczętami.
-Skąd wiesz?
-Jak was sprawdzałem, to natknąłem się na wasze akta na policji. Poprosiłem Władzia o zawinięcia waszych akt, a przez pomyłkę dostałem ich. Pozbyłem się ich, ale najpierw przeczytałem. Pozabijałbym ich dla zabawy za to, co sukinsyny robią.
-Już wiem, co chcę na urodziny.
-Pojebało ciebie! Nie tutaj.
-Roman stwierdził, że jak będą robić nam koło pióra, to piach.
-Pieprzysz? Nie będziemy ich zabijać, mam lepszy pomysł.
-Dobrze, to zrobimy po twojemu. Co nam będzie potrzebne?
-Samochody mają, to tylko jeszcze lina, ze sto metrów i jakaś rzeka z wiaduktem kolejowym lub mostem. Tylko, że dość szybko płynąca.
-A właśnie, gdzie ten drugi od ciebie?
-Nie wiem. Podeszła do nas Joasia razem z Agatą, a Karolina i Leszek poszli popatrzeć kto jest.
-Znacie się?
-To ja jestem Szymon, którego on chciał zaprosić.
-Ale skąd się znacie?
-Poznaliśmy się stosunkowo niedawno, bo ciebie, to znam już dość długo. Choć ciebie Darek nie widziałem u Joasi na urodzinach.
-My jesteśmy razem od dwóch miesięcy, a poznaliśmy się już po urodzinach Joasi. Zaraz, czy to nie ty dostałeś w twarz od Pawła?
-Tak to ja. Nie skojarzyłeś faktu, że ta cała sprawa z wami, to też ja?
-Zaraz, to ty jesteś ten Szymon, który rozwalił odkurzaczom ten towar.
-Tak. Wszyscy chcieli ciebie zatłuc. To ten gość, który był razem z tobą i uratował tobie skórę?
-Tomek. Ma tą robotę do końca życia. Podobno ma tutaj być. Zaprosiłaś Martę Joasiu?
-Tak. Będzie z chłopakiem.
-Darek, a Iza?
-Też jest zaproszona, ale czy przyjdzie, to ja nie wiem. Spojrzałem na Agatę.
-Dobra. Zapytam ją.
-Powiedz, że jesteśmy i to wystarczy. Poszła, a ja rozpocząłem grę z Joasią.
-Ciebie poznałem jako pierwszą, miałaś kogoś w tym czasie?
-Byłam wolną osobą.
-Czyli poderwałaś mnie będąc jeszcze czysta. Dobrze wiedzieć. Rozbierałem się dla ciebie na urodzinach kochana, fachowo co?
-Szymon! Wróciła Agata.
-Joasiu daj mu w twarz, to się uspokoi, bo inaczej, to będzie wiecznie ciebie prześladował. Stwierdziła Agata podchodząc do nas.
-Cześć Darek! Wszystkiego najlepszego, zdrowia i co tam sobie życzysz.
-Dziękuję. Więc rozumiem, że mogę zabrać tobie chłopaka po imprezie, bo chcę, żeby mi coś pokazał.
-Nie!!! Znowu gdzieś jedziesz?
-No nie zepsujesz mu chyba życzenia urodzinowego. Trza to trza. Nic tobie z tym innego nie wymyślę. No dobrze, tylko masz wrócić.
-Kochanie mówisz i masz, jeśli chodzi tylko o takie rzeczy, to nie ma problemu.
-Dobrze.
-Czyli panny nie będą złe na nas?
-Nie. Nie będą.
-To powiedzcie mi, co dla niego robicie?
-Nic nie robimy! Jaki ty jesteś czasem upierdliwy.
-Nie będzie żadnego teatralnego wystąpienia. No przestańcie. Dobił do nas Robert.
-Cześć! Myślę, że możesz dać mi dobrą radę w sprawie, wiesz kogo? Ma muchy w nosie. Wczoraj powiedziała mi, że jestem nudny.
-Podrocz się z nią.
-Jak to.
-Normalnie. Powiedz mi szczerze. Wtedy, gdy dostawałeś po łapach, to przez jakiś czas było dobrze, prawda?
-Tak.
-I jak myślisz, dlaczego się wścieka?
-Nie wiem.
-Bo czegoś jej brakuje, łosiu jeden.
-Czego?
-Zabierz ją do klubu.
-Byliśmy tam wczoraj.
-Do pokoju luster. Tylko powiedz najpierw Marcie, bo są zapisy.
-Cześć Iza. Przywitała się Agata.
-Cześć blondyna. Próbowałem ją zdenerwować.
-Agata, czego on znów chce?
-Nie wiem, ale dzisiaj dostaje w twarz od każdej. Tylko Karolina mu jeszcze nie przylutowała. Mimo tego, że mu się należało.
-Za co?
-Za miłość do Natalii. Nie pytaj dalej.
-O! Tomasz. Cześć.
-Witajcie.
-Szymon, cześć.
-Cześć Marta. Tomek zabieram tobie ukochaną. Odeszliśmy kawałek od grupy.
-Mam prośbę do ciebie. Pomóż Marta Robertowi, dobrze?
-Jeśli chcesz, to pomogę.
-Porozmawiaj z nią szczerze i zobaczysz, że się ułoży. Wróciłem do Agaty. A nadziałem się na Izę.
-Szymon, o co tutaj chodzi?
-Nie wiem. Myślałem, że ty wiesz.
-Coś robicie dla niego?
-Pytaj dziewczyn, bo ja nie wiem.
-Dobrze to zapytam. I jeszcze jedno. Zmień mi chłopaka, proszę.
-Jak nie wyciągnie wniosków z naszej rozmowy, to zmienimy. Dobrze?
-Zgoda.
-Wiedźma jesteś. Pokazała mi język i się obróciła. Podszedłem jeszcze raz do Marty i Roberta.
-Pilnuj się i postaraj się, bo ona ciebie spuści.
-Skąd wiesz?
-Rozmawiałem z nią. Marta i jak?
-Nie ma sprawy, przecież oświadczyn tam jeszcze nie było. Spojrzałem na Roberta.
-Nie rób tego tam.
-Szymon, no co ty robisz?
-Chodźcie oboje powiem wam coś. Odeszliśmy jeszcze kawałek dalej od wszystkich.
-Za kilka chwil znaczy się za jakiś, myślę miesiąc będziesz mógł zrobić to w niebie.
-Nie wybieram się w zaświaty.
-Będzie impreza z balonami i można taki wynająć na lot na wysokości do kilometra nad ziemię do nieba i wtedy się oświadczysz. Trzeba tylko porozmawiać z Karoliną, bo ona zna francuski i dogada się z tym facetem. Nie patrz tak na mnie. Nikt oprócz ciebie się nie oświadczył w jego balonie. Miałem taki sam pomysł dla siebie i wykorzystam go może kiedyś. Ale dając go tobie wiem, że dobrze robię. Co ty Marta na to?
-Przepraszam zaniemówiłam. Ja chciałabym takie oświadczyny, dlaczego nam takich nie dasz?
-Twoje, też będą piękne.
-Ty coś wiesz?
-Nie!
-Powiedz mi, proszę, proszę, powiedz mi.
-Na te chwilkę, nic takiego się nie szykuje. Jesteś dla niego opryskliwa i on to pamięta. Nie rób tego, to może się zdecyduje na ten krok. I wtedy do mnie przyjdzie. Powiem tobie tylko, "to już". Okey?
-Zgoda.
-Marta, jeszcze jedna sprawa dzisiaj. Oni tutaj są i mam do ciebie pytanie, a w sumie dwa. Chcesz tutaj być? I czy jesteś pewna tego który to, żeby mi go pokazać?
-Tak, jestem tego pewna. Ale pożałują?
-Masz moje słowo.
-Pokażę ci który to.
-Znajdź Karolinę, jest z nowym chłopakiem Leszkiem. Powiedz jej o co chodzi, a ja zajmę się Izą.
-Leć.
-Poszedł.
-Dobrze, to posłuchaj. Pokaż ich Tomaszowi i zrób to dyskretnie, jak można prosić. Uważaj na nich i powiedz Tomkowi, który jest głównym winnym według ciebie, że to oni, ale ma nic nie robić.
-Szymon, co ty chcesz im zrobić?
-Nie chciałaś wiedzieć, więc nie pytaj.
-Nie rozumiem. Nie pozabijacie ich, co?
-Nie. Nie pozabijamy. Dostaną od nas tylko wyczerpującą lekcję pływania. Będzie dobrze, zobaczysz. A właściwie to mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Pojedziesz z dziewczętami do domu. Ja dojadę z Tomkiem. Zgoda?
-Tak.
-Dobrze będzie. Dobra, bo musimy iść. Wiem, jak to, co się teraz dzieje wykorzystać do naszego dzieła. Poszliśmy do reszty i razem z nimi do domu. Impreza na początku była, jak każda tego typu impra, nudna i denna, ale później się rozkręciła. A nasi klienci na naukę pływania znaleźli sobie dwie nowe ofiary.
-Szymon, daj mi im pourywać jaja.
-Nie. Dzisiaj będą mieli darmową naukę pływania.
-Co!?
-Zobaczysz.
-Dobra, bo ciekawość nie pozwala mi nic zrobić.
-Szymon, możemy porozmawiać? Zapytał Aniołek.
-Poczekaj. Gdzie Agata?
-Z dziewczętami. Poszliśmy z Karoliną do dziewczyn.
-Dziewczyny, mam pomysł, co można zrobić Dariuszowi na urodziny, żeby nie było nudno.
-Co masz na myśli.
-Nic lubieżnego, choć właściwie, to mamy kogoś, kto może to wyreżyserować i zagrać główną rolę w tym przedstawieniu.
-Kogo?
-Ciebie Iza. Tak, właśnie ciebie. A do tego potrzebujemy jeszcze diablicę o płomiennej fryzurze. I chłopaka, którym będzie dzisiejszy solenizant.
-Zatłukę ciebie. Ty to robisz, żeby się zemścić na nas za teatrzyk dla Karoliny.
-Nie. Przekonywałaś mnie do zrobienia czegoś dla Joanny. I ja to zrobiłem. Więc teraz twoja kolej na pokazanie mi, że umiesz zrobić coś, o co ja ciebie proszę.
-Dobrze, co to ma być.
-Ona zagra anioła, bo umie zatańczyć do muzyki jezioro łabędzie, a ty będziesz tańczyć do rockowego kawałka i to będzie bitwa o duszę chłopaka. Taki teatrzyk na parkiecie.
-Podoba mi się. Powiedziała Iza.
-Im dłużej ciebie słucham, tym bardziej mnie rozpalasz. Powiedziała Agata. Podeszła i mnie pocałowała, a później trzasnęła mnie w twarz.
-To za to, że jestem pewna tego, że to jest zemsta, za wrobienie ciebie w ten teatrzyk dla Karoliny. Dlatego jesteśmy tam tylko we dwie.
-Kochanie, a kto powiedział, że jesteście tam tylko wy? Na koniec wejdzie Joasia i uratuje swojego chłopaka, przed siłami nadprzyrodzonymi w blasku jakiegoś romantycznego kawałka. Co ty na to Joasiu?
-Na wszystkie imprezy coś masz?
-Nie wiem. Tu akurat Agata miała rację, bo to jest zemsta. Tylko, kto wam powiedział, że zemsta to coś haniebnego. Może być to coś pięknego, tak jak w tym przypadku. Rozumiesz aluzje, prawda Marta?
-Rozumiem. Ale kim ty Szymon jesteś?
-Nikim i was wszystkie kocham. I z tego powodu, jestem taki nakręcony, że aż mi się to zaczyna podobać. Bo tutaj wszystko mi się udaje.
-Jak zamierzasz połączyć ten kawałek muzyki z drugim, a później przejść do romantyki?
-To akurat jest dość proste, chociaż nie będzie profesjonalne. Ten deck który odtwarza muzykę jest dwukieszeniowy, więc przełączając z jednej kieszeni odtwarzacza na drugi. To marantz więc ma możliwość wyciszenia i podgłośnienia drugiej strony.
-Skąd to wiesz?
-Mam podobnego Kenwooda KX-5X. Byłem już się mu przyjrzeć. No co? Ciekawi mnie to.
-Oj Szymon, Szymon. I wymyśliłeś dzisiaj tylko to? Nie wierzę tobie.
-Cholera, obiecałem ciebie nie okłamywać. Dobra, chodźcie razem z Karoliną, bo to będzie sprawa do was obu. Odeszliśmy kawałek od reszty i powiedziałem im, co Robert chce zrobić.
-Chce się oświadczyć! Wyskoczyła na głos Agata. Cała grupa będąca kilka metrów dalej obróciła się w naszym kierunku. A z drugiej strony obrócił się Darek i ze złością podszedł do nas. Puknął mnie w ramię i pokazał palcem, że mam za nim iść. Poszedłem z nim, aż pod stół DJ-a.
-Skąd wiedziałeś. Przecież to nie jest takie oczywiste. Kto się wygadał? Kopara opadła mi do ziemi.
-Ty też masz zamiar się oświadczyć?
-Niech mi tu żaden z was nie robi szopki, to moje urodziny.
-No i się zesrało.
-Co?
-Posłuchaj. Wybierz jakiś romantyczny kawałek i dostarcz mi kasetę z nim.
-Tomek już ma. Oniemiałem.
-A co ma Tomek do tego?
-No przecież puszcza muzykę.
-Nie będziesz zły, jak tobie powiem, że masz to zrobić po tym, jak już dziewczyny skończą tańczyć z tobą.
-A kto będzie ze mną tańczyć?
-Iza, Agata i na koniec zatańczysz z Joasią. I mam nadzieję, że to, co masz do powiedzenia, jest warte oprawy mojej głowy. Podał mi dłoń.
-Układ stoi.
-Dzięki. Idź się pokręć, a ja skopie tyłek Agacie. Poszedł, a ja wróciłem do dziewczyn.
-Agata, ostatni raz tobie coś powiedziałem.
-Ale dlaczego? No dobra, przepraszam!
-Wybaczam tobie. Przytuliłem ją i powiedziałem.
-Kurwa mać, czy to zawsze muszę być ja! Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Przepraszam! Będzie dziewczyny dzisiaj troszkę więcej szopki niż wam się wydaje.
-Co!?
-Karolina, załatwisz to z balonem Robertowi?
-Tak, ale o co tutaj chodzi?
-Będą oświadczyny dzisiaj. Joasi ma zamiar oświadczyć się Darek.
-Kiedy?
-Powiedziałem, że po waszym tańcu z nim, jak skończy ze swoją wybranką, to wtedy. Wybrał już muzykę. Zawołaj Agatko Izę. Poszła.
-Karolina, nie mów im o Robercie.
-Jak ty to robisz?
-Przestań, to nie ja. Zawsze władujecie mnie w jakiś kanał. Zaczęła się śmiać, a po chwili dodała do mojej wypowiedzi swoje spostrzeżenie.
-Pasuje tobie robienie zamieszania.
-Samo się robi. Darek myślał, że wiem i sprzedam jego tajemnicę, a ja to tylko wplotłem w bieg wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Przyszły obie, Agata wraz z Izą.
-Będą zaręczyny tutaj.
-Kiedy?
-Dziś, po waszym tańcu. Więc mam do was prośbę. Agatko zróbcie to tak, jak byście się biły o niego. I jeszcze jedno, Masz wolną rękę jeśli chodzi o bitwę.
-Dajesz mi wolność na czas bitwy?
-Tak. Możesz nawet go przelecieć.
-Nie przesadzajmy.
-Iza, daj powód Robertowi do zazdrości.
-Że też sama na to nie wpadłam.
-Troszkę pikanterii i będzie ideał. Sama zobaczysz. Rozpocznij z nim grę i mu nie odpuszczaj, ani go nie wpuszczaj w kanał. Dojdziesz do skarbu w tej grze, zobaczysz.
-Ja nie chcę skarbu, tylko żeby się wreszcie zdeklarował, a nie zdeklasował.
-O tym samym mówimy. Tylko, że ja mówię o kamykach, a ty o słowie wcielonym w czyn.
-Gwarantujesz? Spojrzałem na Agatę popijając 7up z mirindą
-Przeleć ją. Zachłysnąłem się napojem, a one się roześmiały.
-A co chcesz ode mnie, jak przegram?
-Głupie pytanie.
-Zgoda. A jak wygram, to ty się mu oświadczysz przy wszystkich.
-Popieprzyło ciebie do reszty?
-Wiem. W ten sposób dasz mu odpowiedź na jego zaręczyny.
-Układ stoi.
-Jesteś niemożliwy Szymon. Stwierdziła Karolina.
-Same zaczynacie ze mną i jeszcze macie pretensje.
-Bo ciebie lubimy. Poza tym, to ty zawsze masz jakieś pomysły. Ale z tymi zaręczynami, to zaczynasz przesadzać.
-Dziewczyny, idźcie po Joannę. Proszę. Poszły.
-Zrobisz Karolinko to dzisiaj?
-Taki mam plan.
-Wściekła?
-Nie. Raczej zniesmaczona.
-Jak nie przyjmie tego spokojnie, to na wszelki wypadek znajdź kogoś z nas, ale myślę, że nie trzeba będzie.
-A ja i tak sie boję.
-Klepnij mnie, jak będziesz z nim szła, to pójdę za wami, jeśli chcesz oczywiście. Dobrze?
-Tak zrobię. Myślisz, że powinnam się bać?
-Nigdy nic nie wiadomo. Choć czasem, to ja nie rozumiem was dziewczyny. Taka piękna dziewczyna, jak ty, zawsze trafiała na imbecyli? Przecież to nielogiczne. Choć z drugiej strony patrząc, to może dlatego, że czasem faceci to tchórze. I na odwagę potrafił zdobyć się tylko ktoś postrzelony, albo jakiś fircyk mający widownię. To częściowo tłumaczy ten stan rzeczy. Co tak patrzysz?
-Nigdy Agacie nie wierzyłam, że lubisz czasem sobie pofilozofować. Podobno zawsze lubisz sam sobie tłumaczyć pewne zależności ludzkich zachowań. Ciekawe.
-Głupie, prawda?
-Nie. Nawet ciekawie tobie wychodzi taka ocena. Prosta, ale zabawna, jak na tez twój. Dziwnie zadziorny sposób myślenia. Przyszły dziewczyny razem z Joanną. Poszeptały pomiędzy sobą i Joasia z dziwnym zadowoleniem stanęła przedemną.
-Joasiu, jak skończycie tańczyć, to nie opuszczaj parkietu.
-Dlaczego?
-Coś mu damy.
-Będzie prezent? co takiego mu dasz?
-Czas. ... Nie patrz tak na mnie, zobaczysz.
-No powiedz. Proszę.
-Nie mogę. Popsułbym całą niespodziankę.
-Będzie niespodzianka?
-Oj tak, będzie niespodzianka. Nie tylko dla mnie.
-Co!
-Nic. Przyjdzie czas, to się zobaczy.
-Jak nie chcesz powiedzieć, to nie. I tak się dowiem.
-Ale dopiero o czasie.
-Z orientujesz się już w pierwszej chwili o czym mówię.
-Agata, ty to wiesz, prawda?
-Nie mogę powiedzieć, ale on ma rację Joasiu, pewne rzeczy muszą zostać niedopowiedziane. Uwierz mi, tak jest lepiej.
-I tak za chwilkę się dowiem.
-To prawda, więc nie wychodź przed szereg.
-Szymon, powiedzmy jej. Powiedziała Agata stając obok mnie.
-Nie możesz! To nie nasza gra. Niepotrzebnie wam powiedziałem.
-Zwariować z wami można. Powiedziała Karolina.
-Koniec tematu dziewczyny. Teraz idźcie i uzgodnijcie wszystko z Tomkiem.
-Po co? Zdziwiła się Agata
-Ten, co obsługuje imprezę, to Tomek. Znaczy się, tak ma na imię.
-Znasz go?
-Nie.
-Chodź z nami. Zaprosiła mnie do grona uzgodnień Joanna.
-Idźcie, a ja za chwilkę dojdę do was. Poszły, została tylko Karolina.
-Przecież ty o wszystkim wiesz.
-I dlatego mogę robić z tym, co chcę.
-Tak, informacja to potężny oręż.
-Zrozumiałaś. To dobrze, bo o to właśnie chodzi z nim. Teraz łatwiej tobie to poskładać w całość, prawda?
-Szymon, ty wszystko robisz w jakimś celu.
-Widzisz, łatwo mnie rozgryźć. Nie rozpoczyna się gry, jak nie masz żadnych informacji. Najpierw trzeba oszacować swoje możliwości w stosunku do innych graczy.
-Pogrywasz z Agatą.
-Nie. Ja ją kocham. Życie bym za nią oddał, a nawet więcej.
-Jesteście naprawdę idealni dla siebie.
-Idź i poszukaj swojego chłopaka. Poszła, a ja udałem się do chłopaka, który zarządzał sprzętem audio na imprezie.
-I jak dziewczyny? O sorry. Szymon.
-Tomek. Podał mi dłoń.
-Szymon, Tomasz zrobi mix i nagra go na kasetę. Mówi, że potrwa to jakieś 25 minut. A później będzie potrzebne nam na przećwiczenie tego ze 30 minut, więc tak za godzinkę będzie zabawa.
-Dobrze. To ja idę ustawić resztę spraw. I poszedłem do Tomka i razem z nim do Dariusza.
-Dużo świrowałeś dzisiaj?
-A co ty jesteś taki ciekawy, co?
-Nie wiem, czy iść założyć kamizelkę i wziąć broń, czy mogę zdjąć te koszule i gajer.
-Będziesz żył, spokojnie.
-Wplotłeś mnie w coś?
-Tak. W sprawę z nimi i jeszcze jedno. Darek jedzie z nami.
-Powaliło ciebie?
-I tak Roman powiedział, żeby ich pozabijać, jak będą w chodzić nam w paradę.
-Nie będziemy ich zabijać.
-Pewnie, że nie. Nauczymy ich pływać.
-Co on wymyślił? Zwrócił się Tomek do Darka.
-Nie wiem! Sam jestem ciekawy, co to jest.
-Ja już się boję.
-A tak na poważnie, to kim on jest?
-Cały czas myślisz, że to żarty. On ma nasrane w głowie, zresztą sam zobaczysz.
-Może wezmę jednego ze swoich, co?
-Weź dwóch osiłków z bronią dla pewności i unieruchomcie im jeden samochód.
-Darek za godzinkę masz zaręczyny.
-Słucham!? Uniósł się Tomek.
-Zwariowaliście? Rzucił w naszym kierunku.
-Na mnie nie patrz, ja zawsze byłem nienormalny.
-On chciał powiedzieć, że ratuje im tym posunięciem życie. I ciekawi mnie o co chodzi z tym pływaniem.
-Sam nie wiem, ale już się boję i mam tobie do powiedzenia jedno, prokurator już siedzi mi na dupie, więc uważaj z łaski swojej.
-Dobra, dobra. Załatwić tobie sprawę z prokuratorem?
-Będę wdzięczny.
-Niby, jak chcesz to zrobić? Zapytał Dariusz.
-Albo się zgodzi, albo zaraz się zmieni go na innego. Prosta sprawa.
-Jaja sobie robi? Spojrzał na Tomka, który pokręcił głową, że nie.
-Żartujesz?
-Zesrałeś się ze strachu, bo coś mi tutaj śmierdzi. Nie, to nie to. Tomek, śmierdzi mi tutaj tchórzem.
-Szymon, to jego urodziny.
-Sram na to, że to jego urodziny. Kurwa mać jaki cykor. Gdzie ja się do chuja pcham, co? Do przedszkola? To jakaś paranoja. Nie, kpina! Jak zobaczyłem wasze akta, to pomyślałem, że to miejsce dla mnie. A wy co... .
-Szymon, Agata.
-Co ...? Gdzie? Obejrzałem się i nikogo ze znajomych nie widziałem. Rozejrzałem się dookoła.
-Już tobie lepiej? Skwitował Tomasz.
-No zaraz tobie zajebię. Wkurwił mnie.
-Ej! Spokojnie, wyżyjesz się na nich.
-Dobra. Posłuchaj Darek, na koniec tańczysz z Joasią i jak skończcie, to wtedy się jej oświadcz.
-Potrzebuję troszkę czasu po tańcu, żeby zebrać myśli.
-Masz minutę. Wystarczy?
-A jak odejdzie?
-Nie odejdzie, możesz mi wierzyć. Będzie tam stać, jak posąg czekając na niewiadomo co.
-Skąd wiesz?
-Nieważne. Nie każ jej czekać za długo.
-Kim ty jesteś Szymon?
-Co za różnica pomiędzy tym, kim jestem, a tym, kogo reprezentuję.
-A kogo reprezentujesz?
-Wymiar sprawiedliwości, ... ale mojej sprawiedliwości. Dariuszowi opadła szczęka.
-Zobaczysz dzisiaj jego sprawiedliwość. Oznajmił mu Tomasz.
-To dobrze. Dziwak z niego.
-Mało powiedzieć.
-Obadamy. Darek poszedł ustawić sobie ludzi, a my zostaliśmy sami.
-Co ty kurwa w pizdu twoja jebana mać odpierdalasz, chuju jeden pierdolony na ropę?Chcesz, żeby nam łby pourywali?
-Chciałem zobaczyć jego reakcje. No co? Muszę teraz go wyrwać z tego wszystkiego.
-Po co?
-Bo ma zamiar ożenić się z moją przyjaciółką.
-Nawet się nie oświadczył.
-Za chwilkę to zrobi.
-Pierdolisz?
-Chciałbym. Możesz mi wierzyć, że naprawdę chciałbym.
-Jak zamierzasz to zrobić?
-Instytucja świadka koronnego.
-W Polsce ten program nie działa.
-Niemcy, albo Francja.
-Masz nasrane we łbie. Oznajmił mi Tomasz.
-Wiem. Fajnie co?
-Z tym prokuratorem, to przesadziłeś.
-Jebać to. Wiesz co?
-Co ty znów masz za poroniony pomysł. Co zamierzasz im wariacie zrobić?
-Nauczyć pływać.
-Ale możesz mi powiedzieć, co to znaczy?
-Przy rwącym kawałku rzeki przywiązuje się gościa do wiaduktu za nogę i wrzuca się go do rzeki.
-Jebnięty jesteś.
-Przecież wiem.
-To nie było pytanie.
-No to co. Wiesz, że i ty mógłbyś się zdeklarować Marcie.
-Co?
-Oświadczyć jej.
-Co mam jej oświadczyć?
-Nic! Nie było rozmowy.
-Powiesz czy nie?
-Chcę, żeby się sukinsyn utopił, ale może najpierw niech się namęczy.
-Mściwy jesteś.
-Srać na to.
-Powiesz mi kiedy tobie podpadnę.
-Tomek, ty nigdy. Masz na to moje słowo.
-Szymon. Ty wiesz, że one wszystkie tutaj ciebie kochają?
-Tomek, to nie jest żaden problem. Problemem jest to, że ja kocham je wszystkie.
-Martę też? Pokiwałem głową na tak.
-Jak ty możesz egzystować w takich warunkach?
-Podobno romantycy tak mają.
-Współczuję.
-Dzięki.
-To może powiesz mi coś bliżej w temacie tego, co chcesz zrobić?
-Tomcio. Lepiej, żebyś mógł powiedzieć, że nie wiedziałeś.
-Komu mam taki kit wepchnąć?
-Mecenasowi i komendantowi. Nagle spoważniał.
-Nie zrobisz tego.
-Się zobaczy, co będę musiał zrobić.
-Wracam, do dziewczyn. Powiedział zrezygnowany.
-Będę się kręcił, gdzieś tutaj.
-Co ty powiesz?
-Wkurwiam ciebie, co?
-Jak już tak bardzo chcesz wiedzieć, to tak. Ale tylko wtedy, kiedy nie wiem, co chcesz zrobić. Idę. I poszedł, a ja udałem się do DJ-a Tomka.
-I co o tym myślisz? A DJ się rozmażył.
-Chciałbym, żeby mi dziewczyny zrobiły taki teatrzyk. Ale zobaczył moją minę i... .
-Spokojnie, nikomu nie powiem.
-Przestań i tak wszyscy wiedzą. Puścisz jeszcze jeden kawałek, kiedy wreszcie powie mu "tak"?
-Jasne. Jaki? Masz go?
-Glenn Medeiros. "Nothing's gonna change my love for you."
-Mam go, nie musisz szukać.
-A on, co wybrał?
-The Power of Love. Jennifer Rush.
-Co to jest?
-Nie słyszałeś? Żartujesz sobie, prawda?
-Może po prostu nie kojarzę i muszę usłyszeć.
-Leci w każdej radiowej liście przebojów.
-Chyba wiem.
-I dobrze. A ty, w co dzisiaj grasz?
-W jestem inny mamo tato, czy dostanę kopa za to.
-Idą dziewczyny. Spojrzałem i faktycznie wracały.
-O jesteście. To jak? Zaczynacie tą szopkę?
-Poproście o zrobienie miejsca na parkiecie, a później pójdziesz Szymon do kręgu razem z Joanną, zgoda?
-Pilnować ją.
-Tak, tak, pilnować ją. Obróciły się i poszeptały troszkę pomiędzy sobą, a później potwierdziły mi, że mam ją pilnować, żeby za szybko nie weszła na parkiet, co było bardzo dziwne i niepokojące z mojej strony. Tomek poprosił o zrobienie wolnego miejsca dla dziewcząt, które mają dać coś na urodziny Darkowi i na parkiecie zrobiło się pusto.
-Gdzie nasz solenizant? Stwierdził po chwili jego nieobecności DJ.
-Jest! Ktoś krzyknął.
-To zapraszamy ciebie Darku na parkiet, bo czekają na ciebie cztery piękne kobiety. Proszę, proszę, chodź do nas, zapraszamy! Przeszedł obok mnie i powiedział do mnie.
-Idź do Tomka i powiedz, żeby dał tobie pierścionek. Miej go na dole w okręgu, żebym nie musiał pchać się na górę. Poszedłem więc do Tomka, który dał mi pudełeczko. Po powrocie do Joanny kiwnąłem mu głową , że mam. Cały spektakl rozpoczął się kawałkiem muzyki z jeziora łabędziego. Iza wtoczyła się, jak balerina na parkiet w baletkach, a Darek nie wiedział, jak z nią postępować. Co było zrozumiałe, nie ogląda baletu, to nie wie. Później wlazł utwór Shakespears Sister - Stay With Me. Na początku dość spokojny, a później dynamiczny, gdzie dziewczyny pokazały pazury. Ludziom kopary poopadały i na końcu weszła Joasia, odciągnęła Darka od tych spragnionych i lubieżnych kobiet i dokończyła z nim taniec. A one mszcząc się na mnie, wciągnęły mnie na parkiet i kłóciły się o mnie w tańcu, a na koniec, obie popchnęły mnie na parkiet, aż dojechałem na tyłku do ściany. Wiedźmy! Ale mnie tyłek później bolał. Darek wystraszył się, że pierścionek mam w kieszeni z tyłu, ale zatrzymałem go pokazując mu na kieszeń w koszuli. Kiedy opadł bitewny kurz, Darek podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu, a ja podałem mu pudełeczko zawierające pierścionek zaręczynowy. Nie powiem, co powiedział, bo nie lubię cytować takich przemówień, ale przemówienie zawierało to, co poradziłem Andrzejowi. Joasia powiedziała "Tak!" Bez zastanowienia i chwili wytchnienia. Po wszystkim zatańczyli utwór "Nothing's gonna change my love for you." Robiłem różne dziwne rzeczy, ale to były pierwsze oświadczyny jakie tam widziałem. Powiedzmy, że mój udział w nich był żaden. Bo ja zrobiłem mu tylko show na urodziny. Nic poza tym, jeśli chodzi o te sprawy. Głupio mi było w związku z tym, że chce opuścić swoją narzeczoną, żeby pojechać z nami dać im nauczkę. Wiedziałem, że ze względu na Joasię nie powinienem go zabierać. Ale on się uparł. Pominę, jak doprowadziłem do sytuacji, w której w czwórkę znaleźliśmy się w samochodach z nimi, bo to jest, powiedzmy sobie nieistotne dla sprawy. Dojechaliśmy na trzy samochody na wiadukt kolejowy, który był ok 6 metrów nad rzeką wartko płynącą. Przywiązaliśmy głównego winnego za nogę do balustrady i rozpocząłem z nim kłótnię zostawiając Tomkowi dokumenty w ręku.
-Zostaw ten sznurek idioto, bo on może tobie uratować życie.
-Wal się. Co ja pies jestem? Może w Polsce hoduje się dzieciaki na postronku, ale nie u mnie w Niemczech. Podszedłem i go popchnąłem, upadł. Po czym wstał i próbował mnie uderzyć. Zrobiłem unik i złapałem go pod ramię, a za drugim razem wcisnąłem go w barierkę.
-Zabiję ciebie i to będzie najlepsza rzecz, jaką zrobiłem w tym tygodniu.
-Nie. Najlepsze będzie, jak to przeżyjesz. I wyskoczyłem razem z nim przez barierkę.
-O ja pierdolę!
-Schajsse! Usłyszałem przelatując nad balustradą. Wpadłem z nim do wody, zawalił mi w gębę, a ja kopnąłem go w brzuch odpływając, kiedy to już zatrzymał się uwiązany na linie za nogę. Próbował płynąć pod prąd, ale w tym miejscu, to niewiele miał szans. A z prądem, to musiał się nieźle ochlać wody przez te dwadzieścia minut. Fiut jeden. Wyszedłem na brzeg jakieś 60 metrów dalej i pobiegłem do chłopaków.
-Popierdolony jesteś? Przecież oni tobie tego nie darują.
-Sram na to. Złapałem kawałek większego kamienia i postawiłem go na balustradzie.
-Dawaj tych dwóch tutaj i przywiążcie ich tak, jak tamtego. Wykonali polecenie. Ten będący Turkiem coś tam dziamgał do mnie, ale nie wiedząc, co mówi do mnie wyrzuciłem go razem z sobą do wody. Uderzył mnie, a ja wyszedłem na brzeg kawałek bliżej niż ostatnim razem.
-Ha! Jestem lepszy niż przed chwilą!
-Czy ty jesteś normalny? Zapytał Darek.
-No pewnie..., że nie! Przecież nie wygląda jakbym nie był. Prawda? Znalazłem większy kamień i postawiłem go na balustradzie obok poprzedniego.
-Zadam tobie pytanie, jak stwierdzę, że kłamiesz, to zabije tobie kolegów.
-Wass?!
-Kurwa mać. Kiełbasa i kwas! Że też trafił się fajfus nie mówiący po Polsku. Kto zna ten świński język?
-Ja. Odpowiedział Marek.
-O cześć! Jak tam ucho, dobrze słyszysz? Rozumiesz, żeby nie było, że zabiłem ich, bo nie dosłyszałeś. Bo wtedy, to będę naprawdę wkurwiony. Obróciłem się w stronę pływających.
-Chłopaki kolega ma wam coś do powiedzenia. Tłumacz im to, co powiem. Jak mnie nie okłamie, to was puszczę. Ale jak stwierdzę, że okłamujecie mnie, to będzie chybił trafił. Który bądź. Marek przetłumaczył im to, co powiedziałem, a oni coś tam odpowiedzieli.
-Co mówią?
-Że już nie wytrzymują.
-To niech się utopią. Dobra, zapytaj tego szkopa, co tutaj robią?
-Rozglądają się, za nowym terenem i czasem się zabawiają. Oparłem się o balustradę i zepchnąłem mniejszy kamień, który trafił głównego winnego w nogę za którą był przywiązany.
-Powiedz mu, że chcę znać fakty, a nie gdybanie. Jechał pociąg więc zeszliśmy z torów. Gdy przejechał, jeden z nich opadł z sił. Więc kiedy weszliśmy z powrotem do miejsca, gdzie ich wrzucałem, złapałem tego, który odpowiadał i wskoczyłem z nim do wody i rozplątałem tego, co to opadł z sił. Dobiłem z nim do brzegu i reanimowałem go, złapał oddech. Zataszczyłem go na wiadukt z pomocą któregoś tanka. Tego nigdy nie poznałem. Nieistotne. Wstał skołowany i spojrzał na mnie.
-Puść ich. Odpowiem na każde pytanie. Tomek pokiwał głową, a Darek stał z wielkimi gałami wpatrzonymi we mnie.
-Co ty na to? Zapytałem Tomasza.
-Też się zgadzam.
-A ty? Pokiwał głową na znak zgody.
-Ty, z dziurką w uchu. Co ty na to?
-Wyciągamy. I ruszył ich odciąć.
-Zaraz kurwa mać! To moja zabawa. Złapałem kamień i chciałem go rzucić do wody, ale usłyszałem za sobą.
-Proszę. Proszę! Odłożyłem kamień.
-Mów dalej.
-Nie będziemy się mścić i odjedziemy, bez urazy. Nie zobaczysz nas nigdy więcej.
-Szkoda. Bo wiesz? Podoba mi się zabawa z wami chłopaki. Pływać już umiecie, to zostaje mi tylko nauczyć was latać. I będę mieć eskadrę myśliwców. Takie Messerschmitt-y.
-Ale ty jesteś pojebany. Stwierdził Niemiec.
-Przecież wiem.
-A właśnie, uderzyłeś mnie. Podszedłem i powiedziałem do niego.
-A to w prezencie. I zawaliłem mu z bani po czym, gdy upadł kopnąłem go w krocze. Trafiłem, nie trzeba było poprawiać. Podszedł Darek do mnie.
-Wyciągamy ich?
-Dobra dajcie ich na brzeg. Wyciągnęli ich na brzeg i posadzili na torach. Siedzieli tak i patrzyli na mnie. Trzymałem napój w ręku.
-Co tak patrzysz, chcesz się napić?
-Tak. Muszę zmienić smak w ustach.
-Trzymaj.Rzuciłem do niego. Wstał i podszedł do krzaków. Wsadził palce w usta i się wyrzygał, po czym popił napojem z HORTEX-u. Odrzucił go do mnie.
-Dzięki.
-Powiedz im, żeby zrobili to samo. Trzymaj.Powiedział im i tak też uczynili. Spojrzałem na mercedesy. Fajne szkoda ich.
-Masz zapalniczkę?
-Jasne, trzymaj. Mam drugą.
-To dobrze, będziesz miał choć jedną.Podszedłem do Mercedesa i postawiłem mu zapaloną zapalniczkę pod kołem. Wszyscy stali i patrzyli, co robię. Zajęło się koło ogniem i Jeszcze maska, aż w końcu dach i ... . Patrzyłem na nich i pomyślałem sobie, że ich było chyba czterech.
-Ty Tomek, gdzie czwarty? Popatrzył na mnie i na samochód.
-W bagażniku. W samochodzie, który się pali.
-Pobiegliśmy razem z Ginterem do Mercedesa, otworzył bagażnik i pomogłem mu wyjąć związanego i zakneblowanego jednego z nich. A następny wsiadł do pierwszego i podjechał pod wiadukt, gdzie stał samochód Darka. Mercedes wybuchł.
-Kurwa, ale fajnie. Jak kosztowałyby z połowę mniej, to bym je kupował tankował i codziennie wywalał jednego w powietrze. Dobra spierdalamy. Wy macie Mietka, a my BMW. Cholera, ja spaliłem Mieczysława, a mieliśmy tutaj BMW. To lepiej wali w powietrze.
-Ty, ale to moje!
-Jebać czyje to jest. Najważniejsza w życiu jest zabawa podnosząca adrenalinę, a nie tam kurwa jakieś obciachowe BMW. Dobra wypierdalamy, bo noc jeszcze młoda, a ja nikogo nie zabiłem.
-Kaktus uspokój się. Powiem Agacie.
-Przestań. Ty to bawić się nie umiesz.
-Spierdalamy, bo zaraz będzie tutaj policja. Wsiedliśmy i pojechaliśmy sobie do Natalii, ale najpierw wdepnęliśmy do Darka, który dał mi dżinsy i koszule. W porządku chłopak, tylko troszkę zagubiony. Trzeba mu pomóc, tylko jak? Muszę porozmawiać z Mecenasem, pomyślałem. Po drodze obu tanków wysadziliśmy pod domami. Nie wiem czy ich, ale... nieważne. Dobiliśmy do Natalii. Dziewczyny odpowiadały, jak wyobrażają sobie zaręczyny i inne tego typu zabawy. Ja zasnąłem. Podobno dawały Tomkowi dużo do zrozumienia w temacie tego, co ma zrobić. A Darek, tak jak ja, odpłynął w zaświaty.To był dla nas męczący dzień i noc, bo dziewczyny zobaczyliśmy dopiero o czwartej rano. Jak to ująć? Już wiem. Dzień pojebany, jak co dzień. To chyba najlepiej odzwierciedla te kilka dni.
Dodaj komentarz