Obudziłem się około godziny 6:00, bo nie dawało mi spokoju to, co powiedziała mi Natalia. Leżałem przytulony do pleców Agaty, mając prawą rękę przełożoną nad nią pod jej pachą i dłoń pod jej buźką, oraz prawą nogę na jej lewej nodze. Zwariowany dzień, że też zgodziłem się na to wszystko. I nagle przypomniałem sobie, że jesteśmy w sypialni u Natalii. Rozejrzałem się i mając świadomość tego, iż ona powinna spać z nami, strasznie zawiodłem się tym, że jej tutaj nie ma. Pocałowałem Agatę, podniosłem tyłek z łóżka i założyłem na siebie koszulkę. Wszedłem do łazienki i zdziwiłem się, bo Natalia była pod prysznicem, a nie było słuchać w sypialni, że leci woda, co według mnie powinno być normalne. Chciałem wyjść, lecz usłyszałem jej głos, mówiący.
-Zostań, porozmawiajmy.
-Dzień dobry, Natalio.- Powiedziałem, myśląc, że ona wie, iż to ja wtargnąłem nieświadomie do łazienki.
-Szymon, a ja myślałam, że to Agatka.
-Ona nie zwlecze tyłka z łóżka o tej porze.
-Ludzie w twoim wieku również nie robią nic takiego. Więc dlaczego wstałeś?
-Głupie pytanie, jak i odpowiedź na nie. Nie mogę spać. Cały czas myślę o tym, co mi powiedziałaś. Nie daje mi to spokoju. Na pewno nie ma cienia szansy, że ta diagnoza, to jakaś idiotyczna pomyłka?- Natalia zakręciła wodę, a ja usiadłem przy toaletce.
-Mieliśmy o tym nie rozmawiać.
-Tylko pytam. Nie chcesz o tym ze mną porozmawiać, to mi nie odpowiadaj, nie musisz.
-Myślisz, że ja nie chciałabym, aby ta diagnoza i interpretacja wyników badań, była błędna? Chciałabym. Tylko, że w życiu nie wszystko układa się po naszej myśli. Niepotrzebnie tobie o tym powiedziałam, teraz nie da tobie to spokoju.
-To nie tak. Szkoda mi twoich dzieci, bo według mnie powinny wiedzieć o tym. Dlaczego jeszcze im tego nie powiedziałaś?
-Nie chcę, by zachowywali się inaczej w stosunku do mnie. Chcę normalności, a ty jakimś sposobem umiesz doprowadzić do tego, by oni wszyscy przyjeżdżali do domu. Szymon, na ścianie za prysznicem jest biały, duży, kąpielowy ręcznik i drugi taki mały. Mogę prosić o podanie mi obu?
-Oczywiście.- Wstałem i podałem Natalii dwa białe ręczniki, które wisiały na suszarce obok dwóch zielonych.
-Proszę.- Powiedziałem wystawiając prawą dłoń do przodu za ściankę z luksferów, która dzieliła mnie od nagiej Natalii, a w drugiej trzymając następny koniec tak, jak gdybym pomagał jej ubrać płaszcz. Wyszła i od razu przytuliła się do mnie, w taki sposób, że ręcznik sam się zatrzymał na jej piersiach.
-Dziękuję tobie za to.
-Natalio, nie musisz mnie przytulać za to, że podałem tobie ręcznik.
-Za ręcznik podziękowałam, a przytulam ciebie za to, że moje dzieci są przy mnie.- I dała mi buziaczka w policzek, po czym powiedziała.
-Dziękuję.- A później przylgnęła do mnie z taką siłą, że miałem problemy ze złapaniem powietrza. Zupełnie nie wiedziałem, jak się w takiej sytuacji zachować, więc tylko odwzajemniłem jej uścisk i też ją przytuliłem.
-Ja też chcę tobie podziękować za coś. Za ten Klub Miłośników Podróży.- Uśmiechnęła się i powiedziała.
-To Klub Podróżnika. I to ty właściwie jesteś tym podróżnikiem, bo wymyślasz miejsce, a oni wszyscy mają za zadanie pomóc tobie zrealizować to, co wymyśliłeś.
-Jesteś Aniołem Natalio.
-Anioły nie umierają.- Powiedziała.
-Z tego, co mi wiadomo, to zostają wezwane przed oblicze Pana, kiedy na to zasłużą. I wtedy dostają skrzydła.- Powiedziałem końcówkę uśmiechając się, oraz podnosząc brwi.
-Z tobą nadzwyczaj dziwnie prowadzi się rozmowy, ale czasem fajnie jest usłyszeć coś zupełnie z innej beczki. ... . I tak, dziękuję za to.- Powiedziała wreszcie widząc moje zakłopotanie. Uśmiechnąłem się do niej raz jeszcze.
-Szymon, weź prysznic.- Dodała.
-Z lekka cuchnę, co? Nie mam już czystych ubrań.
-Coś się znajdzie, a te ubrania zabiorę do prania. Zgoda?
-No dobrze. Ale muszę dzisiaj wrócić do domu.
-O której wracasz?
-Pociągiem o siedemnastej.
-Powiem, że potrzebne mi to przed południem. Może tak być?
-Jasne. Dziękuję.- Zakręciła się i wyszła z łazienki. Wziąłem prysznic, a w międzyczasie Natalia przyniosła mi jakiś dres Piotrka i nową parę majtek, skarpetki, oraz kilka podkoszulek w różnych kolorach. Brakowało czarnej i zielonej, co mnie bardzo ubodło. Biały, ubiorę biały. Pomyślałem. Był tylko jeden problem. Brak tego koloru. Czyli ona chce, bym się ubrał w coś bardziej kolorowego. Niebieskie majtki i żółta koszulka, to zielony, szary dres marki adidas. Brak możliwości zmiany na inny. Przynajmniej teraz, ale... , trzeba iść do Piotrka. Ale jest pewien problem, gdyż nie wiem, kto śpi u niego w pokoju. A swoją drogą to ciekawe, kto to może być. Dam sobie spokój. Pomyślałem i poszedłem do Agaty. Usadowiłem się na łóżku i oglądałem śpiącą Agatę. Miałem różne głupie myśli, nawet takie z jej włosami, ale jeśli zrobię jej coś z fryzurą, to mnie zatłucze. Więc tylko odkryłem ją i jeździłem po jej ciele opuszkami palców. Na początku odganiała moją dłoń, niczym natrętnego owada.
-Szymon, przestań to robić. Jesteśmy w pokoju Natalii.- Oznajmiła mi.
-Wiem.- Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Ubrałeś się?- Zapytała zdziwiona.
-Tak, bo brałem kąpiel z Natalią.- Powiedziałem myśląc, że się zdenerwuje. A ona zjechała mi dłonią po piersi na brzuch i jeszcze niżej, później złapała mnie za ptaka i stwierdziła, że... .
-Nie. Jest na swoim miejscu. Więc może, ... ? Zniżyła się i wzięła go do buzi, a po chwili, podsunęła się wyżej do mojej wysokości i powiedziała.
-Po badaniu organoleptycznym stwierdzam, że był nie używany. I co ty na to?
-No, ale nie przeprowadziłaś jeszcze szeregu innych testów, jak tych specjalnych i tych bardziej zaawansowanych technologii informacyjnych na instrumentach, jakie posiadasz.
-Niby jakich instrumentach?- Złapałem ją za piersi i pocałowałem w obie.
-Hiszpańskich na ten przykład.
-O czym ty mówisz?- Przewróciłem się na nią i odsłoniłem jej biust, po czym oblizałem ją między piersiami i usiadłem poniżej niego, a później włożyłem Pikusia pomiędzy nie, ścisnęła je, a ja wykonywałem ruch posuwisto zwrotny. Po chwili wzięła go do ust i dokończyłem to, co zapoczątkowała.
-Sto procent nie ruszany.- Powiedziała.
-Aleś narobiła.- Stwierdziłem zakładając na powrót spodnie.
-Ale co?- Zapytała zdziwiona.
-Jeśli mnie puścisz kantem to, ale będzie buba. Nigdy już nie pozbieram się w całość. Taką ty jesteś niesamowitą kobietą.
-I kto to mówi.- Powiedziała z nutką sarkazmu.
-Nieważne kto, tutaj ważne jest komu. Kocham ciebie. Ale ty, już to przecież wiesz.
-Ty naprawdę jesteś tylko ze mną?- Zapytała dziwnie się mnie przyglądając.
-A po kiego grzyba mi inna kobieta? Ty pozwalasz mi na wszystko tutaj. Nie muszę mieć innej.
-Dlaczego odpowiadasz mi pytaniem na pytanie?
-Może znajdę sens poszukania sobie innej kobiety mojego życia. Bo…, jak do tej pory, to nie umiem sobie odpowiedzieć na to konkretne pytanie. A teraz, to ja nie umiem nawet sobie z tym poradzić, tak jesteś fantastyczna. Zrobiłaś mi taką burzę w głowie, że to, aż niepojęte. A teraz to. Normalnie, jak ja mogę sobie ciebie odpuścić? No przecież, że nie mogę.- Agata zrobiła dziwną minę. Taką, jak gdyby się coś stało.
-Co?- Zapytałem. Pokazała oczami na lewo, gdzie było wejście. W wejściu stała Natalia mając na dłoniach moje ubrania, poukładane i wyprasowane.- Spojrzałem błagalnie w jej kierunku.
-Natalio, naprawdę?- Zapytałem, mając głupi wyraz twarzy w danej chwili.
-Przecież są już czyste. O co tobie chodzi?
-Wyprasowane jeansy?
-A niby, jak miały tak szybko wyschnąć?
-No tak, fakt. Przepraszam.- Natalia w dalszym ciągu stała i przyglądała się nam z dala, przez zgoła dłuższą chwilę.
-Natalio, coś się stało?- Zapytałem nie wiedząc, dlaczego utkwiła w wejściu do swojej sypialni.
-Jesteś niesamowity.- Usiadłem na łóżku.
-Długo tu stoisz?
-Wystarczająco, żeby potwierdzić swoją tezę w twoim temacie.- Powiedziała przekrzywiając głowę na lewą stronę
-A jaka, to teza?- Podniosłem się i oparłem o szafkę w taki sposób, jak robiła to Jagódka.
-Że tacy ludzie, jak ty, nie istnieją.- Patrzyła na mnie uśmiechając się.
-Wyjątek potwierdza regułę. Że też prędzej na to nie wpadłem.- A Natalia w dalszym ciągu stała w wejściu uśmiechnięta, przyglądając się nam.
-To nie dlatego założony został ten klub, prawda?- Machnęła brwiami i odpowiedziała.
-To fakt. Przecież ty dobrze o tym wiesz.
-Umiesz się jednak uśmiechnąć do złej gry. A wszyscy wokół myślą, że zrobiłaś to, ze względu na moje pomysły opowiedziane im o podróżach podczas kolacji, tego pamiętnego dnia.
-Cóż mogę powiedzieć. Niech, tak dalej myślą. Jestem tak samo nieprzewidywalna, jak ty.
-Ja nie jestem nieprzewidywalny. Ja jestem nieograniczony. Mnie, to powinno trzymać się w klatce, a ty właśnie dorabiasz kółka do niej. Powiesz mi dlaczego?
-Ponieważ obecnie mogę zrobić coś, co chcę. Bez względu na to wszystko, co myślą inni. Tutaj masz swoje ubrania. Zdejmij to, bo naprawdę dziwnie w tym wyglądasz.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Myślisz, że ja tego nie wiem? Wiem, ale ty traktujesz mnie, jak syna. Dlaczego?- Zapytałem, gdy złapała za drzwi.
-Spełniasz moje oczekiwania.- Oznajmiła mi, mrugnęła oczętami, po czym wyszła zamykając za sobą drzwi. Agata podeszła i zawaliła mi w ramię.
-Au aaa!
-Przestań to robić!
-Ale co mam przestać robić?- Zmarszczyłem czoło.
-Zaraz! Ty to robisz mimowolnie, a nie specjalnie?
-Słucham? Ale co?- Otworzyłem mocno oczy.
-Ty nawet nie wiesz, że to robisz.- Przymrużyła dwa oczęta. Wyglądała zabawnie z taką miną kobiety niezależnej, lecz nie do końca wyzwolonej.
-Ale co?- Zapytałem znów, w dalszym ciągu nie wiedząc, co jej chodzi po głowie.
-Rozmawiasz z nimi, jak równy z równym, a do tego, wcale się tym nie przejmujesz.- Oznajmiła mi. Zdziwiłem się jej spostrzeżeniami.
-A to źle?- Zapytałem.
-Głupi jesteś.- Powiedziała popychając mi głowę na bok.
-Co jest w tym takiego dziwnego, przecież one nic mi złego nie zrobiły. Może czasem tylko dostanę od którejś w twarz, ale na własne życzenie, bo muszę wiedzieć, kiedy przesadzam.
-Przytul mnie.- Powiedziała Agata, a kiedy spojrzałem na nią i się zamyśliłem, sama mnie przytuliła.
-Nie kłóćmy się o to.
-Nie jestem zły na ciebie. Ja tylko próbuję zrozumieć twój sposób spojrzenia na daną sytuację i zobaczyć wymierne efekty tego problemu z twojego poziomu.
-Dziwnie układasz słowa.
-Bo nie bardzo wiem, jak to tobie powiedzieć. Ja po prostu nie widzę problemu, a ty według mnie, robisz z igły widły, bo to żaden problem.
-Szymon, nie chodzi o problem. Chodzi o ich podejście. One wszystko tobie dadzą, bo traktują ciebie, jak członka rodziny. Zobacz. Chciano im zamknąć klub. I dlaczego go nie zamknęli? Bo zacząłeś wymyślać różne rzeczy. Przedtem, gdy ciebie nie było, to one spotykały się raz, może dwa razy na miesiąc. A teraz wystarczy, że któraś zadzwoni i powie, gdzie jest spotkanie, to one już lecą. Teraz, to zdarza się dwa razy na tydzień i w dodatku najczęściej w klubie biznesu.
-Czy to źle?
-W sumie, to nie. Ale mogłyby czasem rozmawiać o kimś innym, a nie w kółko o tobie.
-Czyżby zazdrość? Nie spodziewałem się tego po tobie.
-Masz rację, przesadzam.
-I to teraz, kiedy nie jesteśmy razem. Ale paranoja, co? Normalnie głupota głupoty.
-To nie jest problem sam w sobie, to jest po prostu strasznie zagmatwane.- Powiedziała Agata.
-Kochasz mnie, ale nie możesz tego okazywać, a ty właśnie nie wiedząc dlaczego, nagle chcesz to robić, lecz wiesz, że nie powinnaś. Nie dość tego, okłamujesz przyjaciółkę, która tobie wierzy i nie wiesz, co się dzieje w jej głowie, ani nie masz pojęcia, jak jej pomóc.
-Odezwał się ten, który wie. Zagadka dnia. Co może uszczęśliwić Izę?- Zadała pytanie z sarkazmem Agata, myśląc pewnie, że nie odpowiem.
-Szybki ślub z Robertem. Ona wtedy będzie miała stałą podporę obok siebie. A on, może zrozumie wreszcie, że to krucha istota, o którą trzeba walczyć i ją wspierać.- Zdziwiła się moją odpowiedzią.
-Na kiedy ustalili datę ślubu?- Zapytała Agata.
-Myślałem, że ty wiesz. Przecież wy zawsze rozmawiacie razem o wszystkim, co się dzieje.
-A tym wszystkim tutaj, jesteś ty.- Powiedziała, pokazując na mnie palcem.
-Teraz, to sobie robisz jaja.- Pokiwała głową, że nie.
-Muszę zejść z tapety u was, bo w końcu ktoś mnie wkopie w jakiś kanał i dopiero będzie lipa.
-Zbyt dużo u nas jest plotek na twój temat.
-Wiem. Czasem się gubię w tym całym zamieszaniu.- Agata spojrzała na mnie z dziwnie błagalnym wyrazem twarzy.
-Przestańcie się w to bawić z Tomaszem, proszę.- Powiedziała z miną szczeniaczka.
-Nie mogę. To nawet nie chodzi o nas, dałem słowo.
-Dałeś słowo i już?- Zdziwiła się.
-Nie łamie się danego słowa, bo jest się złamasem, a ja taki nie jestem.
-Zaraz. Czyli jeśli dasz mi słowo, to go dotrzymasz?
-Tak. Chyba, że zwolnisz mnie z dotrzymania danej tobie obietnicy.
-Chcesz być ze mną, prawda?
-Tak.- Odparłem, skrzętnie się jej przyglądając, gdyż czułem w tym jakiś podstęp.
-Czyli jeśli byś obiecał mi, że nie będąc ze mną, ożenisz się tylko z kobietą mającą dziecko, to dotrzymasz danej obietnicy?
-Dotrzymam. A przynajmniej tak myślę.- Odpowiedziałem po chwili.
-Obiecaj mi to.- Powiedziała natychmiast po mojej odpowiedzi.
-Zwariowałaś.
-Obiecaj.
-Nie.- Przekomarzaliśmy się.
-Obiecaj.- Powtórzyła, ale tym razem poważnie i dodała po chwili wahania.
-Obiecaj, co tobie zależy. I tak będziemy razem.- Stwierdziła.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.- Przemyślałem sprawę i szczerze mówiąc, to stanęło na tym, że ma rację. Jej argumenty w jakiś sposób dotarły do mnie. Więc, co mi tam.
-Masz moje słowo. Skoro i ty mi takie dałaś.- Agata uśmiechnęła się do mnie. Jak gdyby była strasznie zadowolona z tego, że udało się jej mnie do czegoś takiego zmusić.
-To jest chamskie i samolubne.- Dodałem po chwili.
-Wiem.- Odparła.
-Pamiętasz dzień, w którym Natalia powiedziała tobie kawałek prawdy o układach ze mną?
-Nie pamiętam. Jakiej prawdy?
-To, żeby nie zostawiać mi żadnej możliwości rozwoju i interpretacji indywidualnej dla danej sytuacji. Gdyż, może to skutkować zmianą inwencji.
-A co ty możesz z tym zrobić?- Powiedziała zadowolona ze swojego zwycięstwa nade mną.
-Ożenię się po narodzinach pierwszego dziecka. Mina jej zrzedła.
-Nie możesz.
-Tak, a co takiego tobie obiecałem?
-To proste, że ożenisz się z kobietą mającą dziecko.
-Tak więc, może to być dziewczę, mające moje dziecko.
-Czasami mnie denerwujesz.
-Chodź się wykąpać.- I poszliśmy pod prysznic. Ja to w sumie się już kąpałem, ale Agata lubiła ocierać się o mnie namydlonymi piersiami. Wtedy czułem jej podniecenie, bo przy nacisku miałem odczucie, że jej sutki są coraz twardsze i bardziej nabrzmiałe. Fajne uczucie. Mniejsza o to. Po wszystkim poszliśmy do jadalni, w której wystawiono śniadanie w formie szwedzkiego stołu. Jednakże nikogo w pomieszczeniu nie było, co jak na tą porę, było dość dziwne. Pomyślałem sobie chwilę i spojrzałem na Agatę.
-Budzimy wszystkich?- Zapytała z uśmiechem na ustach.
-Niestety nie możemy łazić razem po pokojach.
-Niby dlaczego?
-Rozeszliśmy się.
-Masz rację. Więc ja idę do Pauliny i Pawła, a ty idź do ... .
-Karoliny.
-Może być. I poszliśmy do ustalonych przez nas zadań. Wszedłem do Aniołka, leżała obok Leszka i patrzyła na mnie.
-Co ty tutaj robisz?- Zapytała wreszcie.
-Śniadanie. Na dole jest szwedzki stół.
-Już się zbieramy.- Odpowiedziała.
-Czekam na dole w jadalni.- I wyszedłem z jej pokoju, udając się do Piotrka i Mariolki. Kiedy zapukałem i wszedłem do pokoju Piotra wszyscy, którzy tam spali, byli już poubierani.
-Cześć. Śniadanie jest podane w jadalni na dole.
-Cześć. Wiemy, mama była przed chwilką tutaj.
-Mariola?- Zaczepiłem ją widząc, że ma chyba focha.
-Dupek jesteś, wiesz?- Powiedziała i szybko wyszła z pokoju. Spojrzałem na Piotrka.
-Pokłóciliście się.
-Nie, ale po tym konkursie, to ona jest jakaś dziwnie zdezorientowana, no taka nieswoja.
-A ty, co myślisz o Paulinie?
-Strasznie zrównoważona. Powiesz mi coś?
-Pytaj.
-Specjalnie chciałeś, żeby tańczyć uczyła mnie Paulina, bym zobaczył, jaka ona jest. Prawda?
-W drugą stronę. Chciałem pokazać dziewczynom, jacy wy jesteście. Pewnie dlatego Mariola jest wściekła na mnie. Ubodło ją to, co zobaczyła. Mogę z nią porozmawiać?- Zapytałem wiedząc, że skończy się to w dwojaki sposób, albo mnie pocałuje, albo dostanę w pape. Choć, spoglądając przez pryzmat jej temperamentu, to stawiam na liścia w twarz, lub jeszcze gorzej.
-Wolę sam rozwiązywać swoje problemy.
-Wiem Piotrek. Tylko, że to jest jej problem i teraz trzeba go wyprostować. Muszę wziąć udział w rozmowie Marioli i Pauliny.
-Nawrzucają sobie?
-Wiem tylko, że za to, co zrobiłem, należy mi się łomot.
-A co takiego zrobiłeś?
-Pokazałem waszej trójce, jacy jesteście różni.
-Nie rozumiem.
-Zakochała się w tobie, a ja pokazałem jej kogoś, kto według mnie bardziej pasuje do jej sposobu bycia. Teraz ona stoi na rozstaju dróg i trzeba dopilnować, aby nie zeszła z tej właściwej drogi.
-To dlatego one wszystkie, tak ciebie lubią.
-Pewnie tak, bo pokazuje im wszystko w innej percepcji, to co chcą, oraz co takiego myślą o własnym świecie uczuciowym.
-To niebezpieczna gra. Nie pogrywa się na uczuciach innych ludzi. Wiesz już przecież o tym.
-A więc słyszałeś o Tomku.
-Tak. Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego ty robisz takie rzeczy?
-Skoro mają być rodziną, to chciałem zobaczyć, czy wytrzymają taką presję, jaka powstaje pomiędzy ludźmi, którzy żyją obok siebie. Ty z problemami natury kobiecej nie będziesz umiał sobie poradzić, albo nie będą to dla ciebie żadne kłopoty. Nawet jeśli byś to zauważył, a nie zauważysz, bo jesteś zbyt blisko. Nie masz gwarancji, że ona będzie chciała ciebie wysłuchać, bo może być tak, jak w wielu przypadkach. Uzna to za kość niezgody między wami i zrobi z tego tajemnicę. Więc u niej, jeśli ty tego nie zauważysz, to świat, jaki poznała teraz, runie. Na pewno nie kłóciła się z tobą?
-Nie. Była dziwna po tańcu, ale nie kłóciła się ze mną. Poczekaj! Tak, to jej się buzia nie zamyka, a teraz, to nie rozmawiała ze mną o tym, co się działo.
-Czyli dochodzimy do tego samego wniosku. Prądu nie ma, radio " Powiedziałbym, że gra, ale..., " nie wiadomo dlaczego ucichło. A jak nie wiadomo, dlaczego ucichło, to znaczy?
-Że coś się psuje.- Powiedziała dziewczyna będąca u Piotrka i zapytała go, pokazując na mnie.
-Kto to jest?
-Poznajcie się. Szymon. Małgosia. Sebastian.
-Cześć. Powiedziała dając mi całusa w policzek.
-Cześć. powiedział podając mi dłoń Sebek.
-To zamieszanie wczoraj, to ty. Prawda?
-Tak. Ale ty szybko Małgorzatko wyszłaś, bo już po pierwszym pytaniu. Prawda?
-Słyszałam później od Doroty, co takiego zrobiłeś dla Marty.
-Jak to szybko rozchodzą się tutaj wieści. Zbyt szybko. Muszę przestać uczestniczyć w każdym zamieszaniu u was, ale najpierw załatwię to, zanim się coś stanie i nie będę miał możliwości rozwoju tej sytuacji na twoją korzyść... . Czyli do naprawy tego, co zrobiłem.- Powiedziałem do Piotrka po tym, jak na mnie spojrzał.
-Dlaczego ty zawsze robisz takie szalone rzeczy?
-Aby rozwiązać problem, zanim się zdarzy.
-Niby, co miałoby się zdarzyć?
-Jesteście w krzyżowej walce osobowości. Przepraszam, że do tego doprowadziłem. Ale..., czy nie lepiej, że jesteście w chwili wojny o swoje uczucia? Trzeba walczyć, o to, co się chce, a ja chcę mieć pewność, że to, co u was zapoczątkowałem, przetrwa wszystko. Spotkamy się na dole.- Powiedziałem i wyszedłem z pokoju Piotra. Udałem się do jadalni na śniadanie. Podczas śniadania dużo przemyślałem i doszedłem do wniosku, że to nie tylko niebezpieczna gra, ale także nierówna. Ponieważ, jak można próbować ocalić miłość, atakując przyjaźń i rodzinę. Naprzeciw mnie usiadła Natalia.
-Co ty wyprawiasz?- Zapytała.
-Jak skończę, nawet ty tego nie popsujesz.
-A co z Pawłem?
-Jeśli odpuści, to możesz mi wierzyć, że wkrótce będzie wiedział, co stracił.
-Załamie się.
-Nie. Tylko go to ubodnie.
-Szymon, stąpasz po kruchym lodzie.
-Stąpam po cienkim lodzie. Cienkim, ale mocnym. Kwestią jest to, czy wytrzyma ciężar nacisku, ale jeśli wytrzyma to, czemu go poddałem, to wytrzyma wszystko. Ten lód stanie się diamentem i nic go nie ruszy. Nic. Chyba, że rozpadnie się już teraz.
-Dlaczego to robisz?
-Zostaną z tobą, cokolwiek się teraz stanie, lub ktokolwiek się temu sprzeciwi. Wierzę w nich, bo teraz, to oni będą potrzebować twojej pomocy, aby móc się temu sprzeciwić i pozostać przy swoim pierwotnym wyborze.
-Oby.- Stwierdziła Natalia.
-A kto ter... .- Ktoś złapał mnie za kołnierz i pociągnął do tyłu. Krzesło upadło, a ja próbując się wyzwolić z objęć strachu zrobiłem coś głupiego, gdyż spróbowałem uderzyć napastnika, lecz ku mojemu zdziwieniu, nie był to Paweł, a Paulina.
-Idziemy, już!- Wykrzyczała do mnie, pokazując na wyjście z jadalni. Podniosłem krzesło i poszedłem za nią. Po drodze wpadłem na Mariolkę.
-Musimy porozmawiać.- Oznajmiła mi.
-Chodź, bo sprawa dotyczy was obu.
-Szymon!- Krzyknęła na mnie Paulina. Spojrzałem na nią i wróciłem wzrokiem na Mariolkę.
-Chodź, bo to i tak skończy się rozmową waszej dwójki.
-Specjalnie to zrobiłeś.- Powiedziała i zawaliła mi w ramię. Ale i tak poszła za nami do gabinetu Natalii. A na miejscu usłyszałem od Pauliny.
-Lubię ciebie Szymon, ale chcę wiedzieć jedno. Dlaczego to zrobiłeś?
-Przy problemach, jakie możecie mieć ze swoimi chłopakami, zwrócicie się jedna do drugiej. A nie znacie swoich chłopaków, ani ty jej chłopaka, ani ona twojego. Więc, jak będziecie mogły sobie pomóc?
-Nie będziemy mogły. Powiedziała Paulina.
-Ja nie miewam problemów z Piotrkiem!- Rzuciła się Mariola, po czym dodała.
-Oni są bardzo zżyci z Karoliną, więc możemy zawsze porozmawiać z ich siostrą, ona na pewno nam pomoże.
-Ona ma rację.- Powiedziała Paulina pokazując na nią. Podeszła do mnie i powiedziała do Marioli.
-A on pewnie myśli, że powinnyśmy mu podziękować?- Spojrzałem jej w oczy, zauważyłem ten błysk szyderstwa i już wiedziałem, że to podstęp. Pchnęła mnie i poczułem podstawioną nogę Marioli z tyłu za sobą, kiedy się cofałem. Upadłem na podłogę.
-Nie myśl sobie, że to koniec. Dupek z ciebie, wiesz!?- Rzuciła do mnie Paula, pokazując na mnie palcem i wychodząc z pomieszczenia razem z Mariolą, która to, pokazała mi "fack you" ginąc za framugą drzwi.
-To pewne.- Powiedziałem, ale już sam do siebie. Leżałem tak chwilkę na podłodze i myślałem o tym, co zrobiłem. Wiem, że dobrze to rozegrałem, tylko nie do końca jestem pewien, czy przypadkiem nie przedobrzyłem. Przemyślmy ponownie ten ruch. Mariola kocha Piotrka. Fakt niepodważalny. Paulina, była nagabywana przez babcię i mamę, że Paweł, to idealny chłopak dla niej. Czyli, to błędne założenie, które może się rozpaść. Choć z drugiej strony, to wolę, żeby ona sama stanęła po swojej własnej stronie miłości, jaka by ona nie była, ale wybrana przez nią. Na własnych warunkach, z własnymi słabościami rozumowania i sposobem spojrzenia na problem. I według mnie, to ona tak właśnie zrobiła. Tylko, że znów nie przewidziałem jednej sprawy. Otóż nie spostrzegłem tego, iż one mogą się zakochać w obydwu braciach.
[ Myślisz pewnie, że to jakiś żart, albo inne zarzewie bzdury, w świecie pełnym idiotów i ludzi mających wykształcenie wyższe, psychologiczne, lub inne techniczno-chemiczne, albo z umiejętnością zarządzania kryzysowego. Nic bardziej błędnego. Teraz mam 38 lat i próbując obronić swoje teorie o ludziach, zrobiłem dwa testy. Pierwszy, wepchnąłem dziewczynę Monikę, w pewien dylemat natury moralno-miłosnej z chłopakiem o imieniu Grzegorz na urodzinach Wojtka. Chłopak był dziwnie tępy, jeśli chodzi o kobiety, bo pokazując mu, że dziewczyna jest ciekawa i widząc, iż mu się podoba, to każdy rozsądny facet zrobiłby jakiś ruch. A on nic. Więc pokazałem jej, że on może być ciekawym gościem. Ale po dłuższej chwili bawiąc się ich uczuciami w rozmowie z nią usłyszałem, że " Co ja mam zrobić, mam się z nim przylizać bez zobowiązań? " Ciekawe, bo dziewczyna mającą chłopaka, zaznaczmy, że uczciwego. Ale, to moje odczucie. Nawet nie powinna pomyśleć o czymś takim. Chodziło mi o jej dylematy. Rozmawiając z nią o nim, dowiedziałem się, że jest według niej przystojny i bardzo się jej podoba, ale jak to dziewczyna, zrobi z tego problem, bo ma najwięcej do stracenia. A, że kobiety wolą zadziornych i tych, co dużo mówią, więc z ciekawości zainteresowałem się jej butami, by mu pokazać, że ją to bawi, nie mówiąc już, po jakiej dawce alkoholu. Załapał zabawę i zdjął z jej stopy buta, skarpetkę i nie chciał oddać. Normalny facet za fanta chciałby dostać całusa, a za drugiego to pocałunek, a on zachował się, jak burak pastewny. Dziewczyna się fochnęła i usiadła. Wyprosiłem u niego, żeby oddał jej buta i skarpetkę, a później wyszedł z lokalu zapalić z innymi dziewczynami. Monika wyszła za nim i usłyszała, jak przystawiał się do innej dziewczyny do której powiedział Monika. Ona odparła, że nie jest Monika, a on na to, że do każdej dziewczyny mówi Monika. Widząc to wróciła porozmawiać ze mną. Podczas rozmowy, powiedziałem jej, że on jest już w takim stanie, że obieca jej gwiazdkę z nieba. Chłopak mający dziewczynę, bo tak twierdzą jego koleżanki, odparł Monice, że już z nią nie chodzi. Może to prawda, a może i nie, ale fajna dziewczyna mającą dwadzieścia kilka lat, z włosami w artystycznym nieładzie, mała, filigranowa, robiąca drugi, albo trzeci fakultet na uniwerku, traktując mnie, jak spowiednika. ( No dobra, może doradcę. Co ja pieprzę, jak swoje sumienie. ) Zadając w kółko pytanie, co ona ma z tym zrobić i podając sama plusy oraz minusy danej sytuacji, to ciekawa sprawa. Pewnie chciała usłyszeć, że nie warto, albo bierz go tygrysico, a ja tylko w kółko powtarzałem jej słowa, co warto, a czego nie. Dziwnie wyszło. Choć bardzo ją lubię, to nie odpowiedziałem jej na to proste pytanie. Poznałem ją, któregoś dnia u Wojtka w sklepie, a później rozmawiałem z Moniką na night skating-u w Warszawie, pewnie dlatego, że jeździ w S4 Powerslade tak, jak ja. Drugi mój test był dziwny, bo nagiąłem swoją zasadę z tamtego czasu. " Nie grać na uczuciach innych ludzi. " Koleżanka prosiła mnie, bym pomógł nauczyć jej znajomą jeździć na rolkach. Dziewczyna na niczym nigdy nie jeździła. A, że fajna, wesoła, to sobie z nią pożartowałem i porozmawiałem. Ani razu nie dałem jej upaść, ani zrobić sobie krzywdy. Czasem jechałem z nią na rękach, ale to norma, bo chciałem, żeby nie upadła i się nie zraziła do rolek. Ale to nieistotne. Dziewczyna mieszkająca jakiś czas w Warszawie, wracając wsiadła nie do tego autobusu i później znów nie do tego, aż w końcu nie wiedziała, gdzie jest i nasza wspólna znajoma musiała ją poinstruować, jak wrócić do domu. Czasem jestem, jak każdy, zwykłym dupkiem. Później się śmiali, że zawróciłem dziewczynie w głowie. Ale to nie tak. Byłem przyjacielski i usłużny, co mogła dziwnie odebrać w taki wietrzny dzień. Choć powinienem na początku pokazać jej, że w ochraniaczach można się przywracać i to nie boli. Ale, jak będzie ćwiczyć, to będzie jeździć. Cholera znów wcisnąłem coś, czego nie powinno tutaj być. A zresztą, niech zostanie. ]
Paulina zrozumiała wreszcie, że to nie ten, ale siła sugestii otoczenia, dodaje nam dużo dziwnych uwarunkowań do naszego sposobu spojrzenia na wszystko. Powiedziała mi wreszcie, że zupełnie do siebie nie pasują, ale już go kocha. Dobry wybór według mnie. I jeszcze jedno. Wiedząc, że sobie zasłużyłem, bo nie dotrzymałem słowa, a ona mnie ostrzegała przed tym, to dostałem w twarz od Mariolki. Zawaliła mi pięścią w oko. Paulina dała mi się przytulić do biustu, żeby przestało mnie boleć i jak zwykle, nakryła nas Natalia.
-Paulina! Możecie przestać. To się normalnie w głowie nie mieści.
-Zobacz, co mu zrobiła Mariola.- I pokazała jej moją twarz.
-Szymon, przestań już, bo tobie coś zrobią.
-Szczerze mówiąc, to nie wiedziałem, że dostanę z pięści w oko od Marioli. Myślałem, że to będzie Paulina i oberwę z liścia. Lecz, źle myślałem. Zrobiłem głupią minę.
-Idź do kuchni i weź sobie groszek mrożony, albo jakieś inne drobne kawałki czegoś zamrożonego.
-No dobra. Tylko nie mów Agacie, co się stało, zgoda?
-O tym, że trzymasz głowę w piersiach Pauliny, czy o tej śliwce pod okiem?
-Powiedz, że biust Pauliny wpadł mi w oko. Nie skłamiesz i naświetlisz obie sprawy.
-Jesteś nienormalny. Czasem mógłbyś pomyśleć zanim coś zrobisz, zaoszczędzisz sobie bólu.
-Liczyłem, że mogę dostać w twarz. Tylko bardziej liczyłem na to, że będzie to Paulina i dostanę z plaskacza, a nie Mariolka, która zawali mi pięścią. Przeliczyłem się.- Wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie w spiżarni, w chłodni na półce znalazłem mrożony groszek. Przyłożyłem go do oka i posiedziałem tak z pięć minut. Później poszedłem z powrotem do jadalni. Usiadłem na swoim miejscu i rozejrzałem się. Pauliny i Marioli nie było w pomieszczeniu, więc nalałem sobie herbatkę i chciałem dokończyć śniadanie. Do jadalni weszła Mariola i Paulina. Odsunąłem się od stołu, bo myślałem, że znów mnie przewrócą, a Paulina podniosła moją herbatę i zapytała.
-Nie piłeś jeszcze tej herbaty?- Pokiwałem głową, że nie. Wzięła łyczek i wylała ją na moją głowę. W tym samym czasie, Mariola wzięła talerz z jajecznicą, która stała przede mną i wywaliła mi ją na spodnie. A później dodała.
-Jak będziesz jeszcze raz sprawdzał naszą miłość do chłopaków, to tak będą wyglądać twoje jaja.- I obie wyszły. Na przeciwko mnie usiadła Natalia, dziwnie się uśmiechając.
-Jak to jest Szymon, że tobie wszystko się udaje?
-Wypadek przy pracy. Czasem chciałbym móc tutaj zrobić jakąś klapę.
-Nie pozwolimy na to. Idziesz się teraz wykąpać?
-A moje śniadanie?
-Przyniosę tobie do mojego pokoju. Tylko idź do mojego, bo w innym może ciebie spotkać jakaś kara.- Podeszła do nas Agata.
-Powiesz mi, co się stało?
-Siejesz wiatr, zbierasz burzę. Czy jakoś tak, to brzmiało. Prawda Natalio?
-Prawda.- Odparła Natalia siedząc i przyglądając się Agacie, która stała i patrzyła, to na mnie, to na nią.
-Wiecie co? Z wami, to już się nie da normalnie porozmawiać.- Stwierdziła i odeszła.
-Natalio, można to wyprać jeszcze raz?
-Zostaw w pokoju przed wejściem do łazienki, a ja to zabiorę i przyniosę tobie coś normalnego. Idź już.
-To idę.- Strzepnąłem jajecznicę na talerz, odstawiłem go i poszedłem do sypialni Natalii, by się wykąpać. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Gdy myłem głowę, ktoś wszedł do łazienki i wlazł mi pod prysznic.
-Nie zmywaj jeszcze piany z głowy. Usłyszałem dziwnie zniekształcony przez pianę w uszach głos kobiecy. Przytuliła się do mnie. Zimne piersi. Agata. Pomyślałem. Ale coś mi nie pasowało. Zbyt niska i brak tej szopy na głowie. Paulina, jest lepiej zbudowana i ma większy biust. Karolina, wyższa i ma cięższe włosy. Przez myśl przemknęła mi Natalia, ale głos był wyższy i młodszy. Otworzyłem oczy i mnie zapiekły, nic nie widziałem. Spłukiwałem szybko mydliny z twarzy i oczu. Nagle dostrzegłem, kim jest osoba, która jest razem ze mną pod prysznicem. Była to, Dorota. Ta, która ubiegłej nocy zaciekawiła się tym, co robiłem dla Marty. Spojrzałem na nią. Ładna dziewczyna. Taka normalna. Bez tego ubrania i ze zmoczonymi włosami, wyglądała na strasznie ciekawą tego, co zrobię. Uśmiechnąłem się do niej.
-Jak się ciebie pytałem, to nie chciałaś. A jednak coś teraz wpłynęło na twój światopogląd, że zmieniłaś zdanie.
-Nie. To zwykła ciekawość.- Podszedłem do niej i Obróciłem ją, a później przytuliłem się do jej pleców. Jedną dłonią zjechałem na jej wzgórek, a drugą wjechałem na przeciwległą pierś. Chyba coś poczuła, bo zakomunikowała mi.
-Podnieca to ciebie?
-Jestem nastolatkiem, mnie wszystko podnieca.
-Masz dziewiętnaście lat?
-Mniej.
-Osiemnaście?
-Niżej.
-Siedemnaście?
-Jeszcze niżej.
-Ty chyba sobie robisz jaja.
-Niżej z rękoma i to właśnie w tym miejscu, poniżej tego fiuta jest woreczek z jajami.- Obróciła się do mnie przodem i przygryzła mój prawy sutek. Spiąłem się. Więc przygryzła drugi. Znów się spiąłem. Pocałowała mnie w górną wargę i w dolną wargę, a później mi ją przygryzła, spoglądając w głąb mej duszy.
-Zabieraj te ręce z mojego tyłka.- Oznajmiła mi. Zabrałem dłonie z jej ciała i oparłem je o glazurę na ścianie.
-Wiesz, co jest najlepsze w tym wszystkim?
-Co takiego?- Zapytała.
-Że najlepiej będzie spojrzeć na wszystko z pozycji niezainteresowanego.
-On jest zainteresowany.- Złapała mnie za fiuta, delikatnie go masując.
-To nie jest problem.
-A co nim jest?
-Twój krzyk.
-Ja nie krzyczę.
-To może piszczysz?
-Też nie.
-Pewna jesteś swoich słów?
-Oczywiście.- Przytuliłem ją do siebie, kładąc dłonie na kurkach od wody i zakręcając ciepłą wodę, odkręciłem drugą dłonią zimną. Narobiła krzyku i pisku. O! Dwa w jednym. Pomyślałem. Trzymałem ją tak do czasu, aż się wreszcie nie uciszyła.
-Gorący jesteś.- Podziękowała wreszcie, mocno się do mnie przytulając.
-Gorąca, to ty jesteś, a teraz marzniesz.- Zjechałem dłonią na jej podbrzusze. Spięła się. Zakręciłem wodę i stanąłem przed nią.
-Masz fajny tyłeczek.
-Każda dziewczyna na fajny.- Odparła.
-Jedna na dziesięć, nie ma fajnego tyłka.
-Nad czym myślisz?
-Ciekawe, co by było, jeśliby nas ktoś nakrył?
-Sprawdzimy?
-Może innym razem.- Do łazienki ktoś zapukał.
-Proszę!- Dorota stanęła za mną, a do łazienki weszła Natalia. Szymon, nie wiesz może, kto się przebierał w moim pokoju?
-Kiedy wszedłem, nikogo nie było. A właściwie, to dlaczego mnie pytasz?
-Ktoś porozrzucał damskie ubrania po mojej sypialni. Pójdę na dół I zapytam. Tutaj masz rzeczy, wyjdź już i się wytrzyj.
-Jeszcze tylko umyję plecy i już wychodzę, dobrze? Za momencik będę na dole.
-To czekam.- Wyszła z łazienki.
-Ciekawe, czy zabierze moje ubrania?- Zaciekawiła się Dorota.
-Ciężko powiedzieć. Jak coś, to kogo mam przysłać do ciebie?
-Nie znasz.
-Sprawdź mnie. Więc?
-Małgorzatę. To przyjaciółka Pawła ze szkoły.
-Brunetka, o jasno niebieskich oczach i pięknym uśmiechu, dość komunikatywna dziewczyna.
-Ona taka jest, bo się bardzo podoba chłopakom.
-Ty, także jesteś ładna i nad wyraz komunikatywna.
-Kłamiesz.
-Wcale nie. Pomyśl sobie. Jaka dziewczyna, by się zabawiała, z dopiero co poznanym chłopakiem pod prysznicem?
-Dziwka, której zapłacono?
-A zapłacono tobie?
-Nie.
-Myślę raczej, że ktoś bezprecedensowy.
-Ciekawość i zasłyszane bajki o tobie, to duży precedens.
-Twoja uroda i ciekawość, też nie daje odpustu. Coś w tobie jest takiego, że jesteś dla mnie ciekawą osobą.- Nie wiedziała co powiedzieć, więc próbowała mnie zawstydzić.
-Mały.- Powiedziała spoglądając na moje przyrodzenie.
-Małe.- Dodałem gładząc jej pierś.
-Czyli pasujemy do siebie.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Nie pasujesz do wzoru, a u mnie wzór jest głównym celem projektu. Przepraszam.
-Ciekawy i zarazem dziwny chłopak z ciebie.
-Bo tobie odmawiam?
-Nie. Bo nie robisz niczego głupiego.
-Czyli, jak spotkałabyś swojego chłopaka z inną dziewczyną pod prysznicem, to nie miałabyś z tym problemu?
-Nie wiem. Jeśli byłaby zdrowa i podobałaby mi się, ... to i tak bym go zatłukła.- Uśmiechnąłem się.
-A ona?- Zapytałem.
-Co ona?
-Co z nią?
-Nad tym nie myślałam.
-Błędem, jest brak zakończenia.
-Coś bym dla niej wymyśliła, skoro tak bardzo chce się puszczać. No to wiesz… .
-Zdrowo i bajkowo, ale nie kręć z nią pornoli.
-Głupi jesteś.
-Wiem. Ale skoro ja jestem głupi, to powiedz mi coś. Jaka ty według samej siebie jesteś?
-Przed chwilą słyszałam, że jestem ładna.
-Chyba ten ktoś nie kłamał, bo mnie też się bardzo podobasz.
-Ale przespać się ze mną nie chcesz.
-Ano nie chcę. Ponieważ ciebie za bardzo szanuję.
-A może ja nie chcę, żebyś mnie szanował.
-Mówisz i masz.- Złapałem ją pod ramię i wyprowadziłem z łazienki do sypialni Natalii. Po czym wszedłem z powrotem i zamknąłem za sobą drzwi na zamek.
-Cholera! Dlaczego ja zawsze się wpakuję w jakiś kanał!- Zatrzymałem się po kilku krokach i zrobiłem dwa głębokie wdechy. Uspokoiło mnie to. Stwierdziłem, że źle postąpiłem i wróciłem do drzwi. Otworzyłem je i spoglądając na podłogę, nie podnosząc wzroku, powiedziałem.
-Wejdź. Nie będziesz przecież paradować nago po tej rezydencji.
-Szymon, ubierz się. Ty też. Usłyszałem głos Natalii, która siedziała na fotelu naprzeciw wejścia do łazienki. Zamknąłem więc drzwi i wytarłem się, a później ubrałem. Kiedy wyszedłem z łazienki, Natalia siedziała bokiem na fotelu z nogami na nim.
-Szymon, kiedy pytałam, czyje to ubrania są porozrzucane po moim pokoju, to co odparłeś.
-Że kiedy wszedłem, to nikogo nie było. I nie kłamałem. Myłem głowę kiedy weszła, nie słyszałem tego. Zorientowałem się, gdy mnie dotknęła. Na początku nawet przeszło mi przez myśl, że to ty. Ale po chwili wiedziałem, iż ty byś się tak nie zachowała.
-Dlaczego tak uważasz?
-Tajemnica dodaje animuszu nieznanej osobie.
-Czyli twierdzisz, że kiedy nie wiesz, kto to może być, to jesteś zaskoczony?
-A ty byś nie była?
-Nawet mąż nie wchodzi mi pod prysznic.
-Widzisz?- Powiedziałem do Doroty.
-Więc uważasz mnie za dziwkę?
-To nie tak. Pokazuje tobie wyjście z sytuacji i normalne załatwienie sprawy, bo tobie nie zapłaciłem. Więc siłą rzeczy, nie mogę uważać ciebie za dziwkę.- Natalia zrobiła duże oczy.
-Przyszłaś sama do niego?
-Poszłam za nim, bo myślałam, że się tylko przebierze w inne ciuchy, a on poszedł się kąpać. Znudziło mi się czekać, więc weszłam zobaczyć. Przepraszam Pani Natalio, to się więcej nie powtórzy.
-I widzisz z czym ja się muszę zmagać?- Zapytałem Natalię.
-Zostawmy to. Wokół ciebie dzieje się tyle samo, co wokół Jagódki. Pasowalibyście do siebie, gdybyście mieli tyle samo lat.
-Ale pomożesz mi z tą szopką?
-Tak, pomogę tobie. Ale najpierw, proszę ciebie o zjedzenie śniadania.- Usiadłem i zjadłem, a później podziękowałem.
-Chodźcie na dół.- Powiedziała Natalia, kiedy już skończyłem konsumować jajecznicę. I poszliśmy. Po drodze zadałem Natalii pytanie o Andrzeja.
-Szymon, ale oni całe życie poświęcili na wychowanie Agaty.
-Wiem. Tylko, ty źle mnie zrozumiałaś. Pytałem, czy oni nie mogli prędzej stworzyć pary.
-Kilka razy sugerowałam Jagódce takie rozwiązanie, ale zawsze słyszałam od niej, że nie, bo on jest starszy, albo był mężem jej siostry, co na to Agata i takie bzdury.
-Rozmawiałaś o tym z Agatą?
-Kilka razy próbowałam, ale to nie było takie proste.
-Żywe srebro.
-Właśnie. Fajnie się z tobą rozmawia i tak szczerze mówiąc, to z Agatą porozmawiałam dopiero wtedy, kiedy już była zakochana w tobie. Chciałam wiedzieć, co takiego Jagoda ma przeciwko tobie. I wiesz co? Ja zadałam jej tylko pytanie, a ona mówiła i mówiła. Buzia jej się nie zamykała. Cała nasza rozmowa zamykała się w twoim obrębie. Co ja mówię. Jaka rozmowa. To był monolog.
-A teraz jest zła, że wszyscy gadają o mnie. Stwierdziła, że już nikt nie pyta, co u niej tylko, co u mnie. Zbyt dużo dzieje się wokół mnie, a za mało u niej. Pewnie dlatego jest taka złośliwa.
-Pewnie tak.- Weszliśmy do jadalni i rozejrzałem się. Dorota stanęła i rozmawiała z Małgosią, a ja szybko namierzyłem Paulinę i Mariolkę.
-Szymon, idź wyjaśnić sytuację.- Skinęła głową w ich kierunku Natalia.
-Dobrze.- I Poszedłem.
-Mariola, muszę ciebie przeprosić.
-Dupek jesteś, wiesz?- Powiedziała Mariolka.
-To już ustaliliśmy. A teraz mam prośbę. Chodźcie gdzieś w ustronne miejsce, to wyjaśnimy sytuację.
-Do gabinetu Natalii?- Zapytała Paulina.
-Chodźmy.- I pomaszerowaliśmy.
-Chciałem was przeprosić i powiedzieć, że w dniu wczorajszym przesadziłem.
-A ten w dalszym ciągu myśli, że wystarczy tylko przeprosić.- Powiedziała Mariolka. Stanąłem horyzontalnie do niej.
-Wal, jeśli w czymś to tobie pomaga.- Spojrzała na Paulinę.
-Obiecałaś Natalii, że już tego nie zrobisz.
-Właśnie wiem, ale mam taką chęć skuć mu tego ryja, że to, aż niepojęte.
-Wal, ja nic nie powiem.- Stwierdziłem.
-Mariola, obiecałaś.
-Ale zobacz, jak on prosi.
-Mariola.- Stopowała ją Paulina.
-Ty nie jesteś całkiem normalny.- Powiedziała do mnie i wyszła. Paulina stała przez chwilkę, a po chwili przyglądając się mojej osobie, zapytała.
-Po co ty to robisz? Musisz mieć jakiś ukryty cel.
-Skoro tyle wiesz, to tobie powiem. Muszę stracić w waszych oczach. Nie może tak być, że we wszystkim mi ufacie.
-Chcesz, żebyśmy złapały jakiś dystans do ciebie, zgadza się?
-Z grubsza, to tak właśnie ma być.
-Trzeba będzie powiadomić Agatę. Chodź do salonu.- Kiedy doszliśmy do salonu, Podeszła do nas Karolina i zapytała.
-Szymon, co się dzieje?
-Szymon ma następny dziwny temat do wdrożenia. Idę poszukać Agatę i spotykamy się za dziesięć minut w Bibliotece. Zgoda?- Karolina dziwnie patrzyła, gdy Paulina oddalała się od nas w poszukiwaniu straconego szczęścia.
-Możesz iść z nami.- Powiedziałem do niej.
-A skąd wiesz, że chcę tam być?
-Jeśli kogoś coś nie interesuje, to nie skupia się nad tym, co się dzieje w danym temacie.
-Poczekamy tam na nie?- Pokazała na drzwi.
-Możemy.- I poszliśmy do biblioteki.
-I jak jest Karolinko pomiędzy tobą, a Leszkiem?
-Dobrze, ale on jest zupełnie inny niż ty. A ja, chciałabym mieć kogoś takiego, lub chociaż troszkę podobnego do ciebie. Mam pytanie.
-Pytaj.
-Mogę ciebie przytulić?- Zdziwiłem się jej pytaniem.
-To znaczy, że nie widzisz się obok niego?
-On jest strasznie racjonalny, a ja nie umiem z nim niczego robić. Nie wiem, czy to wy go tak wystraszyliście, czy on tak sam z siebie.
-Przesadziliśmy. Ale nikt nie mógł tego przewidzieć, że on tak zareaguje. Pogadać z nim?
-On cały czas jest na szkoleniach i innych imprezach organizowanych przez grupę szukającą dobrych managerów.
-Czyli robi coś dla waszego bezpieczeństwa finansowego.- Patrzyła na mnie tak, jak gdybym nie chciał jej przytulić, a ja wciąż próbowałem się od tego wymigać, ale widząc jej minę zniesmaczenia i zdezorientowania, w końcu uległem jej żądaniu.
-Chodź do mnie.- Przytuliłem ją i co gorsze, zrobiłem coś, czego nie powinienem robić.
-Wiesz, że Agata dodała ciebie do listy osób z którymi ona nie będzie mieć problemów, jeśli mnie pocałują.- Spojrzała mi w oczy i pierwszy raz od pewnego czasu dzisiaj widziałem u niej uśmiech na twarzy.
-No nie żartuj?- Powiedziała zbliżając się do mnie i przytykając swe usta do moich. Zamarliśmy tak w pocałunku na bliżej nieokreślony czas.
-Karolina!- Usłyszałem głos Natalii. Oderwaliśmy się od siebie.
-Szymon, uważaj sobie, bo dzisiaj przekraczasz już wszelkie granice.- Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem, że Natalia jest zła na mnie. Co nie jest dziwne, gdyż ile razy można wpadać na mnie w tak głupich sytuacjach.
-Mamo, to ja pocałowałam Szymona, więc to moja wina.
-A co z Leszkiem?- Zapytała Paulina.
-Kocham go. Tylko, że on zrobił się strasznie sztywny i taki prostolinijny. Zero tajemnicy, zaskoczenia i żadnych zabaw. Ja się z nim mamo nudzę. Powiedziałam mu, że seks po ślubie i on nawet nie zaprotestował. Przecież to jakiś idiotyzm. Każdy chłopak chce się kochać. Przecież to logiczne.
-To może się prześpisz z Szymonem.- Pokazała na mnie dłonią Natalia.
-Będzie kłótnia.- Stwierdziłem siadając przy sekretarzyku. Karolina spojrzała na Agatę. Agata podeszła do niej i mając uśmiech na twarzy, pocałowała Karolinę.
-Twoja córka jest kochaną osobą.- Powiedziała do Natalii Agata, będąc już przytulona do jej pleców po pocałunku. A Karolina przesadziła, mówiąc.
-Spałam już z nim.- Natalia spojrzała na Agatę.
-Wiem, bo spałam razem z nimi. Powiedziała Agata. Natalia przeniosła wzrok na Paulinę.
-Nie będę kłamać.
-Czyli ktoś tutaj kłamie?- Zdziwiła się Natalia.
-To wszystko prawda. Ja też byłam w tedy z nimi.- Natalia zwróciła się do ostatniej tutaj Marioli, która jeszcze nie miała okazji, by się wypowiedzieć w tym ciężkim temacie.
-Powiedz, że ty chociaż nie spałaś z nimi.
-Nie. Nie spałam i jestem z tego powodu bardzo, ale to bardzo zawiedziona, że mnie się w fajnych zabawach pomija. A na konkurs zaręczania się, mogłeś mnie zaprosić.- Powiedziała Mariolka końcówkę bezpośrednio do mnie i dostałem muke w ramię.
-Co za jakaś pieprzona paranoja do bicia mnie.
-Poprawić?- Zapytała bezzwłocznie Mariola.
-Nie trzeba.- I tak boli.
-Szymon, możesz mi pokrótce streścić, o co chodzi?
-Każda chce mieć kogoś, kto będzie miał swoją własną wizję świata. Zmieniłem ich wyobrażenie o tym, jaki powinien być chłopak i teraz ciężko będzie to cofnąć. Przepraszam.
-Jagoda przy twoim zamieszaniu, to robi burzę w szklance wody.
-Zła jesteś na mnie, co?- Zapytałem Natalię.
-Szczerze mówiąc, to nie. Jestem raczej zdegustowana, bo dzisiaj nic innego nie robię, jak tylko wpadam na ciebie w dwuznacznych sytuacjach. Najpierw Agata, co mi się bardzo podobało, później Paulina, Dorota, teraz Karolina, a jeszcze nie ma południa.
-Widzisz? A podobało się tobie coś, co ja zrobiłem. Reszta, to one.
-Paulina?
-Mam chłodny biust i... no wiesz.
-Rozumiem.
-To w twojej sypialni, to on.- Powiedziała Agata.
-Dorota przyznała się, że wlazła tobie pod prysznic sama, Karolina sama ciebie pocałowała, spaliśmy razem w łóżku i byliśmy w łazience pod prysznicem.- Powiedziała koniec do Agaty, którą poniosło i zawaliła mi w pape, a później wyszła.
-Tak myślałem, że robisz to po to, by się nią wyręczyć.
-I jak widać, to w dobrą stronę zadziałało.
-Masz rację, lubię ją przepraszać. Idę.- I Poszedłem poszukać Agatę. Łaziłem długo po rezydencji Natalii, byłem nawet w oranżerii, ale Agaty nie było. W końcu natknąłem się na Karolinę, która zeszła z piętra i powiedziała mi, że Agata siedzi u niej w pokoju i rozmawia z Leszkiem.
-Wyprosili ciebie?- Zapytałem zdziwiony tym, że opuściła swojego chłopaka, zostawiając go w szponach Agaty.
-Szczerze mówiąc, to nie.
-To dlaczego wyszłaś?
-Bo się sobie żalą. Nawet nie zwracają uwagi na to, że ja tam jestem.- Zatrzymałem się.
-Poważnie?- Zapytałem spoglądając na nią.
-Tak.- Odparła. Złapałem ją za dłoń.
-Chodź, powytykamy sobie razem. Oni nam, my im. Będzie fajnie.- Zatrzymała się po dwóch krokach i zrobiła niewyraźną minę.
-Proszę. Sama twierdzisz, że nigdy niczego z nim nie robisz, to się chociaż z nim kłóć. Chodź.- I pobiegliśmy do sypialni Karoliny. Gdy wszedłem do środka, ucichli. Agata siedziała na fotelu przy stoliku na przeciwko Leszka. Usiadłem na łóżku z Karoliną i zaczęliśmy narzekać na swoje kochane drugie połówki, a oni przez chwilkę tylko słuchali nic nie mówiąc na nasz temat.
-Wiesz, że Agata zawsze jest wściekła na mnie o coś, o co w normalnym związku dziewczyna nie pomyślałaby nawet, żeby być zła. I za coś tak zupełnie normalnego, dostaję w twarz.
-To jest nic. Ty to chociaż czasami dostaniesz w twarz, a on nie ma żadnej inwencji twórczej. I co ja mam zrobić?- Żaliła się Karolina na Leszka.
-Musisz wierzyć, że w końcu zrozumie. Faceci są tępi i strasznie gruboskórni. Nie ma ideałów. Powiedz mu, że jest dupkiem i żeby przemyślał pewne swoje decyzje, albo się pożegnacie.
-A ty z Agatą?
-Tu jest pewien dygres. Bo popatrz na to z tej strony.- Usiadła obok mnie i spojrzała na Agatę z mojego punktu widzenia. Szeptałem jej do ucha, jak ma na nią spojrzeć, a ona patrzyła w ten sposób i na koniec powiedziała.
-Prawdziwa miłość.- Spojrzała na mnie i dodała.
-Ty naprawdę ją kochasz.
-Jestem przywiązany do niej, jak pies do budy..., łańcuchem.
-Aż tak?
-Aż tak.
-A Leszek jest oschły i strasznie gburowaty.
-Karolina nie pozwala się dotykać, bo ktoś może zobaczyć.- Zaintonował wymianę zdań Leszek.
-On nie umie się otworzyć.- Rzuciła do niego Karolina.
-Ona udaje niedotykalską.- Powiedział, by odbić piłeczkę.
-A on nie całuje mnie na przywitanie!
-Bo nie chcesz się przytulić!
-Chcę, ale ty nigdy tego nie robisz!!
-Bo nie lubię o to prosić!!- Wychyliłem się z łóżka.
-To po prostu to zrób.- Powiedziałem. Podszedł do niej i ją podniósł, a potem pocałował raz, drugi, ..., piąty, itd. Podałem Agacie dłoń i wyszliśmy z pokoju Karoliny. Za drzwiami Agata pchnęła mnie na ścianę, a później z dziwaczną miną na twarzy powiedziała.
-Jak pies do budy? Ty fiucie jeden. I złapała mnie za ptaka.
-Urwę go, jeśli jeszcze raz zrobisz mi taki obciach.
-A nie wpadłaś na to, że Natalia chciała się tobą wyręczyć i zrobić mi na złość.
-W celu?
-Za Karolinkę.
-A ja przypadkiem, nie uderzyłam ciebie za to, że byłeś z Natalią pod prysznicem?
-Z Natalią byłem tylko w łazience. Pod prysznicem była ona. Ja podałem jej tylko ręczniki, bo o to prosiła. Za pierwszym razem byłem sam pod prysznicem, a za drugim razem Natalia przyniosła mi ubrania i kiedy ona była pod prysznicem, to ja byłem w łazience, a gdy ja znajdowałem się pod prysznicem, ona była w łazience. Nie użyła słowa razem, co by znaczyło, że rzeczywiście jest tak, jak ty myślisz. Po prostu się tobą wyręczyła. A pod prysznicem..., to znalazła się ze mną..., no wiesz.
-To ta bajka z Dorotą?- Zapytała Agata.
-Tak.
-Podoba się tobie?
-Nie pasuje do wzoru.- Odpowiedziałem. Co wcale nie musiało znaczyć, że nie podoba mi się i nie było takiej możliwości, bo była. Ale ona sama trzasnęła drzwiami, mówiąc coś, czego nie powinna powiedzieć do mnie.
-Szkoda.- Potwierdziła.
-Ciekawa z niej osoba.
-Dlaczego tak mówisz?
-Powiedziałem jej, że zbyt bardzo ją szanuję, a ona na to, że nie chce, żebym ją szanował, więc wyrzuciłem gołą Dorotę z łazienki. To dlatego Natalia wiedziała, że ona tam była.
-Czasem jesteś dupkiem, jak każdy facet.
-To ty zmieniłaś kryteria wyszukiwania nowego obiektu, a ten wzór zawęził grupę do znalezienia.
-Czyli już zmieniłeś wzór? Dla ciebie wszystko, to matematyka? Całe życie możesz określić jednym równaniem?
-Wzorem. Dla mnie logiczne. Dla ciebie może być nielogiczne i nieracjonalne. To ty zmieniłaś wynik w tym wzorze, bo dorzuciłaś jedną wartość w nawias. Ja tylko jestem jego strażnikiem.
-Czasem mam wrażenie, że tobie na niczym nie zależy.
-Dwie przeciwległe, a zarazem zbieżne możliwości rozwoju sytuacji, stwarzają dziurę niezainteresowania. Bo brak możliwości rozwoju, to brak zależności. Nie warto robić nic, jeśli niczego to nie zmienia. Wpadł na nas Piotrek z Mariolą.
-Mama woła wszystkich do salonu. Gdzie Karolina?
-W pokoju. I Piotr od razu wlazł, otwierając drzwi.
-Przepraszam. Zamknął je. Przez chwilkę stał oparty i wpatrzony w drzwi.
-Wiesz co? Mogłeś mi powiedzieć.- Oznajmił mi.
-Całowali się kiedy wychodziliśmy.
-To całują się w dalszym ciągu. Tylko, że teraz pogubili ubrania.- Agata z Mariolą zaśmiały się.
-Ha, ha, ha, bardzo zabawne.- Piotrek zapukał do sypialni Karoliny i powiedział nie otwierając tym razem drzwi.
-Karolina, mama woła nas wszystkich do salonu.
-Już idziemy, tylko znajdziemy swoje ubrania. Daj nam pięć minut.
-Tylko szybko.- Zrobił dwa kroki do tyłu i odwrócił się przodem do nas.
-Co zrobiłeś?- Zwrócił się do mnie. Podrapałem się za uchem.
-Nic.
-Byli strasznie mechaniczni w tej swojej miłości. Więc jakim cudem nagle lądują w łóżku w środku dnia?
-Szaleństwo, co? Chodźcie do salonu.- Po drodze Mariolka męczyła mnie o to, bym powiedział jej, co zrobiłem.
-Nic. Czego się czepiasz?- Przyparła mnie do ściany.
-Jesteś mi coś winien.- Powiedziała zaciskając zęby. Wszyscy przeszli już obok nas, więc zadałem jej najbardziej oczywiste pytanie, jakie w takiej sytuacji nasuwa się na myśl.
-Wiesz kiedy seks jest najlepszy?- Zapytałem.
-No kiedy?
-Kiedy nie patrzy się na siebie, tylko na drugą osobę.
-Nie ma takiego stanu. Zawsze człowiek patrzy na siebie.
-Tak? A kiedy jesteś czemuś winna i masz poczucie winy, to starasz się zadośćuczynić. Może się mylę?- Zapytałem spoglądając jej w oczy. Starała się nie patrzeć w moje, więc to ja postawiłem ją pod ścianą. Zniżyłem się i przyparłem ją do muru. Podniosła wzrok.
-Czujesz się osaczona, przyciśnięta do muru, bez wyjścia, a twój ukochany zostawił ciebie na pastwę losu. Czy to nie powód do kłótni z nim?
-Nie.- Odparła kłamiąc, bo puls wyczuwalnie skoczył do góry i próbowała nie patrzeć mi w oczy.
-Czyli nie czujesz się osaczona?- Spojrzała na mnie i co dziwne, uspokoiła się.
-Nie.- Powiedziała Mariolka w taki sposób, jak gdyby o stworzenie takiej sytuacji jej chodziło.
-Ciekawe.- Pchnąłem jej nosek swoim, a później musnąłem jej usta swoimi. Nie zareagowała. Pocałowałem ją w górną wargę. Znów brak reakcji. W dolną wargę. Nic. Więc zatopiłem swe usta i pocałowałem ją tak naprawdę. Ktoś stuknął mnie w ramię. Wystraszyłem się, że to Natalia, ale ku mojemu zdziwieniu, była to na szczęście, Karolina.
-Piotrek będzie wściekły.- Stwierdziła.
-A Natalia zawiedziona.- Odparłem. I zwróciłem się do Marioli.
-Widzisz? Już masz za co go przepraszać, więc musisz mu to wynagrodzić.- Mariolka zawaliła mi w twarz, a odchodząc powiedziała.
-Trzy zero.
-Cały problem w tym, że dla mnie.- Machnąłem do niej brwiami, naburmuszyła się i zniknęła za drzwiami. Ale ma pociągnięcie pomyślałem po tym, jak mnie zapiekło.
-Co ty Szymon robisz?- Zapytała zdezorientowana Karolina tym, co właśnie zobaczyła.
-Macie przestać mi ufać. A z drugiej strony, to ona musi mieć go za co przeprosić.
-To akurat rozumiem, ale pytanie. Czy ona wie, co musi zrobić?
-Zobaczymy, a jeśli nie będzie chciała to dopilnujemy.
-Skłócisz nas, a i tak w ten sposób do tego nie doprowadzisz.
-To, jak mogę do tego doprowadzić?
-Plotka?- Odparła Karolina.
-O tym nie pomyślałem, ale dzięki za pomysł.
-Idziemy?- Zapytała Karolcia.
-Tak, chodźmy.- W salonie Natalia podziękowała wszystkim za przybycie i chciała zliczyć ile osób pozostaje na obiedzie, a później podeszła do mnie i dodała.
-Ty Szymon idziesz ze mną.- Spojrzała na Karolinę i dodała.
-Dołącz do nas kochanie. Poszliśmy do kuchni, gdzie Natalia poinformowała ile osób pozostaje na obiedzie, a później udaliśmy się do biura.
-Siadajcie.- Karolina bała się tej rozmowy, bo ściskała moją dłoń. Ja również nie miałem pojęcia, o co chodzi.
-Coś się stało? Zapytałem spoglądając na Natalię, gdy już doszliśmy do gabinetu.
-Szymon, przesadzasz. Nie możesz odpuścić raz kiedyś i nie robić takiego zamieszania?
-Nie wiem.- Odparłem.
-Leszek się wreszcie otworzył i mnie pocałował. Prawie się kochaliśmy, gdy nagle Piotrek nam przeszkodził.- Powiedziała Karolina. Natalia zwróciła uwagę na nasze dłonie, gdyż Aniołek ściskał moją dłoń nie wiedząc do czego może doprowadzić ta rozmowa. Z punktu widzenia Natalii, musiało to wyglądać dość dziwnie, jak gdyby Karolina chciała nagle jej powiedzieć, że zrywa z Leszkiem i pozostaje w związku ze mną.
-Z Szymonem?- Padło pytanie ze strony Natalii, które zdezorientowało nasz sposób rozumowania. Spojrzeliśmy na siebie, zabraliśmy swe dłonie i odsunęliśmy się troszkę od siebie.
-Mamo, o co tobie chodzi?
-Kochacie się?- Zapytała Natalia Karolinę.
-To Anioł, więc nie mogę jej tego zrobić.- Oznajmiłem Natalii.
-Kocham Szymona, ale on jest przywiązany do Agaty, jak pies łańcuchem do budy.- Natalia bardzo zdziwiła się odpowiedzią, jakiej udzieliła jej córka.
-Skąd masz kochanie takie skojarzenia?
-Ja jej to powiedziałem.
-Ciekawe. One wszystkie ciebie kochają?
-Wiem. Nawet Mariolka, mimo tego, że zawaliła mi w twarz.
-Przy Paulinie?
-Mamo, to było z pięć minut temu. I zrobiła to przy mnie i Leszku, a odchodząc powiedziała trzy zero. Natalia spojrzała na mnie.
-Cały problem w tym, że dla mnie.
-Ona chyba ma inne zdanie w tym temacie. Czasem odnoszę wrażenie, że jesteś tak samo upośledzony, jak Marcin.
-Coś w tym jest.
-Ciebie to bawi, prawda?- Zapytała Natalia.
-Szczerze powiedziawszy, to tak.
-Czasem nie rozumiem twojego sposobu myślenia, lecz wiem, że ty obmyślasz pewne ruchy, dużo bardziej do przodu niż my myślimy.
-Kocham ciebie Natalio, za to spojrzenie na mój świat z pewnej odległości. Do gabinetu zapukały wchodząc dziewczyny, Paulina, Agata i Mariola.
-Możemy?- Zapytała Paulina.
-Tak, wejdźcie. Powiedziała Natalia i dodała do mnie.
-Powiesz, co wymyśliłeś?
-Nie mogę. Ale mogę tobie obiecać, że nie chodzi o was.
-Najpierw spełniasz oczekiwania, później wpędzasz w zachwyt, za momencik jesteś nieobecny, a chwilkę później nie potrafisz się opamiętać, by nie robić głupot.
-Umiem. Tylko, że nie bardzo rozumiem, dlaczego miałbym to zrobić i przestać. Przecież nie robię nikomu krzywdy, a poza tym, to tylko niektóre atrakcje dla dziewcząt są z lekka ich anomalią życiową.
-Poczekaj. Czyli twierdzisz, że masz pozwolenie dziewcząt do stwarzania im dziwnych sytuacji?
-Chyba tak. I rozejrzałem się po dziewczynach. Żadna z nich, nie była przeciwko mym słowom.
-Chyba sobie żartujecie.- Powiedziała Natalia do dziewcząt.
-Żadna?- Ani jedna nie odezwała się słysząc znów jej pytanie. Lecz po chwili, Mariola chyba z ciekawości i z niedowierzaniem w moje słowa, zapytała Natalię.
-Kiedy seks jest najlepszy?- Natalia spojrzała na mnie i odpowiedziała.
-Kiedy robi się to dla kogoś innego, a nie dla siebie, ponieważ to, co dajemy, zawsze do nas wraca ze zdwojoną siłą. Co ty Szymon wyprawiasz?- Zwróciła się wreszcie do mnie Natalia.
-Pokazuję im, jak powinno być i jak działa ich system uczuć do kochanych osób.
-A co zrobiłeś, że Karolina doszła z Leszkiem do porozumienia i pogodzili się rozumiejąc popełnione przez siebie błędy?
-Powiedzieli sobie, co takiego ich boli i problem sam się rozwiązał.
-Ale jak?
-To pomysł Agaty, więc niech ona powie.
-Ty chyba jesteś niepoważny. To nie mój pomysł.- Karolina spojrzała na mnie i zwróciła się do Agaty.
-Powiedziałam Szymonowi, że nam wytykacie błędy, a on powiedział, że idziemy się zabawić i nawrzucamy sobie razem.
-Wszyscy wyjdźcie.- Powiedziała Natalia. Paulina, Karolina i Mariola wyszły, a ja zostałem z Agatą.
-Nie słyszałeś?- Zwróciła się do mnie Natalia.
-Słyszałem. Ala ostatnio zawsze, gdy wychodzę ze wszystkimi, to mnie zatrzymujesz mówiąc, że ty zostajesz. Więc chciałem pominąć ten krok.- Natalia spojrzała na Agatę.
-Jak on nie wychodzi, to ja też zostaję.
-Wyjdźcie oboje.- Powiedziała Natalia.
-Wszystko dobrze?- Zapytałem.
-Tak. Muszę tylko, to sobie poukładać w całość.
-Chodź Agatko. Powiedziałem podając jej dłoń.
-Nie. Ja zostanę porozmawiać z Natalią. Mogę?- Zwróciła się do Natalii.
-Oczywiście.- Więc wyszedłem sam. Na zewnątrz czekała na mnie Karolina i jak tylko zamknąłem drzwi za sobą, to się do mnie przytuliła.
-Dziękuję tobie, bo już nie wiedziałam, co zrobić.
-Mówiłem tobie, że jak coś, to masz powiedzieć. Przecież to logiczne, że się nie dogadujecie. My też często mamy taki problem. To tylko kwestia znalezienia czegoś, co was łączy. I zobacz, że czasem wystarczy tylko głupia kłótnia, by wszystko stało się jasne.
-Nie wiedziałeś przecież, że nie rozmawiamy ze sobą?
-To nie jest kwestia rozmów, to kwestia powiedzenia sobie, co jest według ciebie źle w waszych oczach z tym związkiem. A wy się tylko informujecie o swoich poczynaniach. On kiedy ty przyjeżdżasz jest na szkoleniach. A ty, kiedy on jest, jesteś w szkole lub na pokazach. Powiem to tak, tylko źle mnie nie zrozum. Jeśli chcecie być ze sobą, to będziecie musieli bardzo dużo wycierpieć, albo z wielu rzeczy zrezygnować. Innej rady nie ma. Porozmawiaj z nim szczerze i podejmijcie dobrą decyzję.
-A jaka jest dobra decyzja?
-Taka, w której nie będziecie się ranić. Dałem jej buziaka i poszliśmy do pokoju Karoliny, gdzie czekał na nią chłopak.
-Leszek, porozmawiaj z Karoliną.
-Coś się stało?
-Macie mało czasu dla siebie, a to źle. Musicie dojść do jakiejś ugody. Porozmawiajcie sobie szczerze. Powiedziałem i wyszedłem z sypialni Karoliny. Na piętro weszła Natalia i zatrzymała się widząc mnie w korytarzu. Przez chwilkę wahała się, aż w końcu podeszła do mnie.
-Co ty znów kombinujesz?
-Nic. Staram się pomóc Karolinie.
-Tylko, że... .
-Nie rozumiesz. Nie ma żadnego ale. Kocham ją, jak siostrę i chcę, żeby była szczęśliwa. Lubię patrzeć na jej szczęście. To dlatego nie potrafię wam niczego odmówić.
-Ale dlaczego?- Położyłem swe dłonie na jej policzkach i odpowiedziałem.
-Bo was kocham, rozumiem i jestem całym sercem razem z wami.- Dałem jej całusa i odszedłem. Stała tam tak patrząc, jak oddalam się z miejsca zdarzenia. Poszedłem do ogrodu zimowego, zaczynając rozumieć ich zachwyt nad tym miejscem. To niesamowite, jaki spokój emanuje od tej zieleni i kwitnących kwiatów. Zwłaszcza jesienią i zimą, a o takiej porze roku, mimo tego, że to była wiosna, widziałem w tym miejscu coś nadzwyczajnego. Każdy przychodził tutaj znaleźć troszkę spokoju, może to miejsce było zrobione właśnie po to. Czasem nie rozumiem ludzi, ale widząc to, pomyślałem sobie, że pewnie Natalia zrobiła tą oranżerię właśnie po to, żeby mieć gdzie iść pomyśleć.
-Szymon, mogę wejść?- Usłyszałem głos Natalii.
-Jasne. Coś się stało?- Zapytałem.
-Jesteś ostatnio jakiś dziwny.
-Raczej nawiedzony.
-Nie mów tak.
-A jak mam mówić?
-Że lubisz ludzi i wierzysz w ich dobroć.
-Wierzę w ciebie i ufam w twoją dobroć.- Dziwnie na mnie spojrzała. Szybko przeanalizowałem to, co powiedziałem.
-Wiem. Zabrzmiało, jak gdybym miał matkę boską przed sobą.
-Dlaczego ja ciebie tak lubię?- Zapytała Natalia.
-Bo zawsze podnoszę rękawicę.
-No tak, to moje słowa. Nie masz chęci spróbować czegoś innego?
-Mam chęć. Tylko mam chroniczny brak czasu. A w sumie, to o czym ty myślisz?
-Chcę dać tobie, coś do zrobienia. Tylko, że będziesz musiał wykonać to według własnych upodobań. Zapłacę za wszystko, lecz chcę być pewna tego, że to będzie bajeczne.
-Chcesz, żebym nadzorował naprawę basenu?
-Skąd wiedziałeś?
-Zaciekawiło ciebie to, co wymyśliłem.
-To prawda.
-Tylko, że wiesz, iż ja nie mogę tutaj być codziennie i sprawdzać postępu prac.
-Ale w weekend możesz wpaść i powiedzieć komuś, co jest według ciebie jeszcze do zrobienia.
-Was teraz nie będzie, prawda?
-Tak.
-W takim razie komu mam tą wiadomość zostawić?
-Możesz to powiedzieć nawet Karolinie lub Piotrkowi, oni będą wiedzieć, co i jak.
-Dobrze.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. W sumie, to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, więc dlaczego miałbym się nie zgodzić na to?
-I za to ciebie lubię. A właśnie! Rozmawiałam z Karoliną i ona twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem, by osiągnąć, to co chcesz, będzie plotka. Zawsze z tobą wychodzę, więc może ja.
-Ale co ty?
-To, że sypiasz ze mną.
-Powariowaliście wszyscy?- Pokiwała głową, że nie.
-Ty nie żartujesz.
-Nie. Stała tak i przyglądała się mojej zastanawiającej się pozie.
-To nie przejdzie.
-Uda się. Dużo osób widzi, że często wychodzimy razem, gdy coś zrobisz.
-Ale plotka musi wyjść od kogoś innego.
-Od kogo?
-Tego nie wiem. Przypadek wypadek. Mam pomysł. Zróbmy kilka szopek. Ktoś podłapie temat.
-Nie będziemy całować się publicznie.
-Pewnie, że nie. Ale..., możemy czasem odsunąć się od siebie w dwuznacznych sytuacjach. Zabrać swoje dłonie i niby się wystarczyć, gdy ktoś spojrzy. Rozumiesz, taka gra pozorów. Samo poleci.
-Dziwny jesteś, ale w pewnych zachowaniach ludzkich masz rację. To jak?
-Zabawmy się czyimś spojrzeniem na świat. Uśmiechnęła się i zapytała mnie.
-Dzisiaj?
-Dzisiaj.- Odparłem.
-W takim razie idziemy.- Po drodze trafiliśmy na kilka osób i podawaliśmy sobie dłonie, a gdy spoglądali, to zabieraliśmy je od siebie, niby będąc spłoszeni ich spojrzeniem. Gdy weszliśmy do salonu, Natalia zrobiła coś, o czym powiedziała, że nie będziemy tego robić. Przytuliła mnie i pocałowała w policzek, a kiedy odchodziła, spojrzałem na nią i powiedziałem do gościa stojącego obok mnie.
-Ale kobieta.- Spojrzał na mnie, na nią i odparł.
-Pani Natalia, to babka z klasą, nie spojrzy na innego.
-Ciekawy pogląd.- Powiedziałem do niego i podszedłem do Karoliny.
-Szymon, nie przesadzasz?
-Podobno rozmawiałyście ze sobą w tym temacie.
-Tak. Tylko, że to miałam być ja.
-Zaraz. Ty?- Zrobiła duże oczy i pokiwała głową na potwierdzenie mojego pytania.
-Twoja mama bardziej się do tego nadaje.
-Dlaczego tak uważasz?
-Z tobą to wyjdzie na to, że po prostu zmieniłem dziewczynę. A jeśli chodzi o nią, to każdy będzie miał inny, taki bardziej skrzywiony sposób spojrzenia na całą tą sprawę.
-O czym ty teraz mówisz?
-O plotce na mój temat.
-Nie o tym rozmawiałam z mamą.
-To o czym?
-I tutaj jest pewien problem, bo chyba nie o tym samym, o czym ona ze mną.- I nagle wpadłem na to o czym.
-Karolinko, jesteś muzą. A muzy się nie niszczy, nie zmienia, tylko pielęgnuje i dba o nią.
-Agata się zgodziła.
-Słucham?
-Powiedziała, że mogę.
-Że…, co tobie powiedziała?
-Pozwoliła mi się trochę z tobą pobawić. Mam udawać, że jestem tutaj twoją nową dziewczyną.
-Wy nie rozumiecie koncepcji tego przedsięwzięcia. To nie jest normalne, że chcesz pchać się pod topór.
-Nie rozumiem.
-Widzę. Jak myślisz, dlaczego chcę żebyście się odsunęły na jakiś czas ode mnie?
-Boisz się o nasze bezpieczeństwo.
-Bingo! A ty próbujesz zrobić na odwrót. Moja odpowiedź, brzmi "nie".
-Ale moją mamę, to podrywasz.
-To tylko plotka, że coś nas łączy więcej. A teraz krzyknij na mnie i mi przywal w twarz.
-W celu?
-W celu mojego powrotu do zdrowia. I nakrzycz na mamę.
-Nie rozumiem.
-Wal, nie pytaj.
-Dupek jesteś, wiesz!?- I mi zawaliła w twarz. Poszła w kierunku Natalii i wykrzyczała jej.
-A ty się do mnie nie odzywaj!- Później wybiegła z salonu. Natalia spojrzała na mnie, a po chwili podeszła i zapytała.
-Co jej powiedziałeś?
-Nic, sama się domyśliła. Złapała mnie za dłoń i powiedziała do mnie.
-Idziemy porozmawiać.- Wyprowadziła mnie na hol główny i zapytała.
-Powiesz mi, co się stało?
-Karolina mówi, że to miała być ona.
-Ja myślałam o sobie.
-To zupełnie tak, jak ona.
-No może nie zupełnie. Każda mówiła o sobie.
-Ale paranoja na moim punkcie.
-Bardzo zabawne.
-Patrząc z innej perspektywy, to ciekawy pomysł. Ty, ona i pośrodku ja. Głupie, co?- A gdy się nie odezwała do mnie, przez jakąś chwilkę, to dodałem wątek do wyobrażenia sobie danej sytuacji w innej rzeczywistości, by zobaczyć, co też odpowie.
-Można by nakręcić o tym film, na pewno będzie się wszystkim dookoła podobać.- Spojrzałem na nią.
-Nie. Na pewno tego nie będę finansować. Nie namówisz mnie.
-Żartuję. Wcale nie chcę tego kręcić. Ale wiesz co? Z chęcią zobaczyłbym na ekranie ciebie i Jagodę, plus Karolinę i Agatę w jednym filmie.
-Takich filmów nie będę kręcić.
-Nie! Nie! Nie! Nie o tym mówię. Raczej coś familijnego. Dwie rodziny, dwupokoleniowe spojrzenie na świat. Mogłoby być ciekawe z takim jednym punktem wspólnym, jak ja.- Spojrzała na mnie, chwilkę się zastanowiła i powiedziała.
-Ty to widzisz, prawda?
-A myślałaś, że się nie domyślę? Przecież to widać z daleka.- Spoglądała na mnie zaniepokojona tym, co właśnie o sobie usłyszała. Przytuliłem ją i powiedziałem.
-Ja też was kocham. Ale za te inne spojrzenia na mnie. Jesteście niesamowite.- Przytuliła mnie mocno i pocałowała w usta.- Ktoś powiedział... .
-O! Przepraszam.- I obrócił się na pięcie i odszedł. Natalia spojrzała wystraszona na mnie.
-Czyli już sprawę plotki mamy rozwiązaną.- Stwierdziłem fakt oczywisty dla mnie, który mógłby być nieracjonalny dla Natalii, ale nie mogła tego zanegować.
-Powinnam iść razem z tobą do gabinetu na tą rozmowę, a nie omawiać sprawy cielesno duchowe w holu. Przepraszam.
-Plan się powiódł. Chociaż nie zupełnie tak, jakbyś sobie tego życzyła.
-Z tego się nie wytłumaczę.
-Czyżby? Ze złego kąta spojrzał, ty tylko dawałaś mi całusa w policzek na przeprosiny. Innego wytłumaczenia nie ma.- Natalia spojrzała na mnie zdziwiona moim wywodem.
-Nie patrz tak na mnie. Najważniejsze, to umieć się wytłumaczyć.
-Ale, jak do tego doszedłeś?
-Moja Pani od matematyki zawsze powtarzała, że nie ma większej połówki, ani mniejszej, zawsze są równe. Któregoś dnia zapytałem, czy jeśli biorąc dwa jabłka, różnej wielkości i krojąc je idealnie na pół, to dostajemy cztery połówki? Odpowiedź była szybka. I brzmiała ona "Ależ oczywiście." Więc zapytałem, czy jeśli weźmiemy jedną połówkę z mniejszego jabłka i drugą z większego, to otrzymamy, większą i mniejszą połowę? Bo to w dalszym ciągu są połówki. Prawda? Wiesz co usłyszałem?
-Nie mam pojęcia.- Powiedziała zaciekawiona tym tematem Natalia.
-Że…, "To nie jest lekcja filozofii, tylko matematyka. Siadaj jeden.".
-Dużo miałeś takich dziwnych przypadków w szkole?
-Troszkę.
-Opowiedz jeszcze jakiś.
-Na matematyce u Pani Bednarz, to było jeszcze w podstawówce. Ktoś, gdy kichnęła już z pięćdziesiąty raz na lekcji w klasie rzucił jej tekstem sto lat. A, że Pani była raczej nielubiana, ze względu na rygor, jaki trzymała w klasie, to ktoś inny dorzucił w kamieniołomach. I zrobiła się wielka chryja, kto to i jak takie coś można powiedzieć. Więc Andrzej siedzący obok mnie wytłumaczył sprawę bardzo szybko, mówiąc. Proszę pani, ktoś pani życzy pracy lżejszej, niż sen. Ona taka zdziwiona, " jak to? ". Więc, już mamy taką technikę, że teraz w kamieniołomach, to jest komputeryzacja, mechanizacja, siedzi się i tylko przycisk naciska, a kasa leci. "O dziękuję Andrzejku. " Więc, jak widzisz, nie istotne, co zrobisz, a jak się z tego wytłumaczysz.
-Lubisz ze mną rozmawiać, prawda?
-Lubię z wami wszystkimi rozmawiać. Tutaj jest dla mnie inny świat, a wy mnie lubicie, ponieważ dobrze się ze mną bawicie.
-Idziemy?
-Chodźmy.- I poszliśmy do jadalni, gdyż już był czas na obiad. Wszyscy byli już na miejscach, nawet Jagoda z Andrzejem. I nagle zorientowałem się, że nie ma miejsca, w którym mógłbym się czuć bezpiecznie przy stole nie wzbudzając żadnych podejrzeń o jakąkolwiek zażyłość z sąsiadami. Wolne było obok Karoliny, na przeciw Natalii i przy Leokadii. Korciło mnie usiąść przy tej modliszce, lecz Natalia natychmiast zareagowałaby na coś takiego, więc mając na względzie dobro wspólne, wymyśliłem plan podejścia do niej. Poszedłem tam usiąść, lecz kiedy złapałem za krzesło usłyszałem od Leokadii.
-Zajęte!
-Wiem najdroższa, lecz czy mogę sobie przycupnąć obok ciebie, bo miejsc jest niewiele do zajęcia, a ty, z tego co widzę nie masz pary.
-Zajęte.- Powiedziała do mnie ponownie.
-Wiem kotku, ale ja mam takie wrażenie, jakby ono czekało specjalnie na mnie. I bardzo tobie dziękuję za to, że jestem w dobrych rękach.- Wziąłem Luśkę za dłoń i podniosłem do góry, zbliżyłem się do jej ucha i powiedziałem.
-Dziękuję.- A późnej najzwyczajniej dałem jej buziaka i chciałem pocałować ją w ucho, a tylko wziąłem jej kolczyk do ust i oberwałem od niej w brzuch. Zakrztusiłem się połykając ten błyszczący przedmiot.
-Ej! Ściągnąłeś mi kolczyk.
-Uderzyłaś mnie i go połknąłem.- Zrobiła wielkie oczy, zasłaniając jednocześnie dłonią swoje usta ze zdziwienia.
-Wypluj.
-Połknąłem go. Nie słyszałaś. Nie żartowałem.
-Oddaj.- Powiedziała spokojnie.
-Siedem metrów przewodu pokarmowego i wyjdzie.- Pomyślała i odparła.
-Jesteś obrzydliwy.
-Odkupię tobie.
-Chcę ten. Ma wartość sentymentalną, nie chcę innego. Dostałam je od chłopaka.- Odsunąłem jej włosy na bok z drugiej strony i spojrzałem szczegółowo na omawiany przez nas przedmiot. Cholera, diamentowy kolczyk.
-Nie wygląda mi na coś, co mógł wybrać tobie Paweł. To gust Karoliny, bo Natalia woli wiszące.- Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Bardzo uważnie je obejrzałeś.
-Nie schodźmy z tematu. Daj ten drugi. Zdjęła i mi go dała.
-Tylko oddaj.
-Za chwilkę dostaniesz. Podszedłem do Pawła i zapytałem go o rzeczony przedmiot.
-Wiesz co to?
-Kolczyk.
-A coś więcej?
-Kolczyk, jak kolczyk, co się czepiasz.- Spojrzałem na Karolinę. Cholera, to ona go dała Pawłowi, żeby dał dziewczynie. Żadne szkiełko. Diament, jak nic. Idę zapytam. Podszedłem do Karoliny i pokazałem jej kolczyk mówiąc.
-Karolinko, powiedz mi, że to nie diament.- Podniosła i przyjrzała się.
-Masz rację, to nie diament.
-Całe szczęście.- Ucieszyłem się.
-To brylant. Mina mi zrzedła.
-Idę się wyrzygać.- I pobiegłem do łazienki Natalii. Gdy wypróżniałem swoje wnętrzności do jakiejś miski, ktoś zapukał do łazienki.
-Szymon, wszystko dobrze?
-Tak Natalio. Muszę tylko coś z siebie wyrzucić.- Po chwili znalazłem we własnych wymiocinach kolczyk, a chwilkę później dostrzegłem baranka.
-Mam.- Powiedziałem.
-Mogę wejść?
-Tak, ale osobiście odradzam.- Dokończyłem, kiedy Natalia stała już w łazience.
-Co ty wyprawiasz?- Zapytała.
-Wydobywam z siebie przedmiot zwany kolczyk z brylantem. Zobacz.- Pokazałem jej go.
-Szymon, to jest obrzydliwe.
-Wolę grzebać w wymiocinach, niż w gównie.- Natalia spojrzała z uśmiechem na mnie i oznajmiła mi.
-Ty to faktycznie masz dużo takich dziwacznych przygód, prawda?
-Teraz, to się mnie czepiasz.
-Obmyj to. Trzeba go zdezynfekować zanim oddasz. Czyj on jest?
-Luśki.
-Mam nadzieję, że nie urwałeś jej go z ucha.
-Zdjąłem go jej ustami, a ona zawaliła mi w brzuch, więc go połknąłem.- Natalia roześmiała się.
-No co? Jakby mnie nie uderzyła, to miałbym go w ustach.
-Ty to nie potrafisz żyć bez zamieszania i chyba masz dużo takich dziwnych przypadków.
-Ale jakie tam one dziwne. Normalne u mnie.
-Dlaczego ty się niczym nie przejmujesz?
-Bo nie widzę sensu, by się przejmować.
-Nie udawaj, czasem jesteś przerażony.
-Zdarza się. Wyjątek potwierdza regułę.
-Tak? A jaka to reguła?
-Że każdy ma serce, tylko nie każdy go używa.
-Wszyscy ciebie lubią.
-Luśka mnie nie cierpi.
-Luśka twierdzi, że ją prześladujesz, ale ciebie lubi.
-Czyli, to ona mnie prześladuje?
-Ona ciebie inspiruje, a ty ją pobudzasz, to dlatego macie z sobą takie zwarcia.
-Twierdzisz, że nie umiemy razem wytrzymać z sobą nie robiąc sobie krzywdy i nie pakując się w żadne gierki, oraz inne bezmyślne zaczepki?
-Tak.
-Teraz jej ruch. Poczekaj obmyję ten kolczyk i trzeba go zdezynfekować, a później pójdziemy jej je oddać.- Kiedy sprzątałem w łazience, Natalia zdezynfekowała kolczyki spirytusem, a później wodą utlenioną i jakimś preparatem do bizuterii.
-Szymon, przyniosę tobie szczoteczkę i pastę do zębów.
-Mam w plecaku. Przepraszam, że musiałaś to oglądać.
-Nie musiałam, ostrzegałeś mnie. Podjęłam taką decyzję, a nie inną. Nie musisz przepraszać. Chodźmy, oddasz kolczyk i będzie po sprawie.
-I znów będzie, że za mną poszłaś.
-To mój dom, więc muszę wiedzieć co się tutaj dzieje. A, że ty robisz dużo zamieszania, to zawsze wychodzę razem z tobą.
-Poczekaj umyję zęby i pójdziemy.- Wyczyściłem zęby, a Natalia dała mi płyn do płukania ust.
-Użyj jeszcze tego.- Powiedziała. Odkręciłem i powąchałem.
-Nie ma o innym smaku, tylko wszędzie mięta?
-Jest. Tylko, że ten drugi wcale nie jest lepszy.
-A jaki on jest?
-W smaku, jak galaretka owocowa z pieprzem.
-Użyję tego.- I wypłukałem usta miętowym płynem. Gdy zakończyłem proces płukania ust udaliśmy się oddać kolczyki Luśce. Jadła zupę, kiedy pojawiliśmy się w Jadalni.
-Leokadio, mogę ciebie prosić?- Odwróciła się do nas i zapytała.
-Mam nadzieję, że masz moje kolczyki.
-Tak, proszę.- Wzięła je z mojej dłoni i założyła. Natalia przyglądała się jej z dziwnym wyrazem twarzy do takiego stopnia, że Luśka zapytała.
-On nie żartował?
-Połknął twój kolczyk.- Powiedziała Natalia i zapytała z ciekawości.
-A możesz mi powiedzieć, jak do tego doszło?
-Mówił mi coś na ucho, a chwilkę później, miałam wrażenie, że mnie całuje, więc go uderzyłam w brzuch.
-A on go połknął. Ciekawe.- Powiedziała Natalia.
-Chwilunia. W takim razie, jak on wydobył mój kolczyk z siebie?
-Więc on,... zrobił to tradycyjnie.- Luśka zdębiała.
-Ale jak?
-Porozmawiamy po obiedzie.- Gdy usiadłem, Natalia złapała mnie za ubranie na karku i pociągnęła do góry.
-Ty będziesz jadł obok mnie.- I zaprowadziła mnie na wolne miejsce, które było na przeciwko niej. Zjadłem zupę, później drugie danie, a na koniec lekki deser. Przez cały czas trwania obiadu nie odzywała się do mnie. Ciekawe dlaczego. Może usłyszała już dość na mój temat i musi to sobie poukładać. Sam nie wiem. Kiedy wreszcie skończyliśmy jeść, Natalia zabrała mnie i Luśkę do gabinetu.
-Więc jednak. Powiesz mi, w jaki sposób wydobyłeś mój kolczyk z siebie?
-Wywołałem torsje.
-O czym on mówi?- Zapytała Luśka Natalię pokazując na mnie dłonią.
-O wymiotach.- Padła odpowiedź.
-I dałeś mi obrzygane kolczyki!?
-Wyrzygany był jeden. Ale i tak go umyłem i zdezynfekowaliśmy go trzykrotnie.- Patrzyła na mnie i miałem dziwne wrażenie, że mi nie wierzy.
-Oba zdezynfekowaliśmy.
-Spokojnie.- Powiedziała Natalia.
-Umył go i razem poddaliśmy to wodzie utlenionej, spirytusowi, oraz ... .- I nazwała ten środek do biżuterii. Nagle Luśka dziwnie się na mnie spojrzała, odsunęła włosy i zapytała.
-Świecą się?
-No przecież to logiczne. To brylant.- Spojrzała na Natalię i powiedziała.
-Ładniejsze, prawda?
-U mnie biżuteria jest bardziej świecąca, więc na pewno ładniej się błyszczy.- Uśmiechnęła się i powiedziała do mnie.
-A ty tego nie widzisz?
-Chłopaki rzadko kiedy zwracają uwagę na kolczyki. Zawsze patrzy się na aparycję. Włosy, twarz, nogi, biust, tyłek, postawę. Właściwie, to ogólnie na wygląd. Później dopiero można powiedzieć coś więcej na temat tego, jakie jesteście.
-A jaka ja jestem?
-Złośliwa, jak ja. Zaborcza, pomysłowa, zabawna. Umiesz pogrywać z ludźmi i nie wstydzisz się tego.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Specjalnie omijasz wygląd, żeby nie powiedzieć mi, że jestem ładna.
-Niespecjalnie.- Powiedziałem, jakby od niechcenia.
-Słucham? Jestem niespecjalnie ładna?
-Nie. Ale jeśli chodzi o tą sprawę, to mogę tobie powiedzieć, że podoba mi się twoja żywiołowość i taka zmysłowość do robienia głupot.- Uśmiechnąłem się do niej. Patrzyła na mnie tak, jak chciałaby usłyszeć coś jeszcze ode mnie. Rzuciła wzrokiem na Natalię.
-On tego nie powie.- Powiedziała Natalia.
-Czyli mu się podobam i jestem ładna.
-Nie.- Odparłem.
-Świnia.- Powiedziała Luśka, po czym wyszła. Natalia spojrzała na mnie i oznajmiła mi.
-Specjalnie jej tego nie powiedziałeś, co?
-Muszę jeszcze mieć ją za co przeprosić.
-A nie lepiej było ją komplementować tutaj?
-Nie. Jej chodziło tylko o to, żeby usłyszeć, że jest ładna.
-Czasem jesteś nieznośny.
-Czasem trzeba. Choć prawdę powiedziawszy, to ona nie jest ładna.
-Słucham?
-Ona jest piękna. Paweł ma dobry gust, jeśli chodzi o dziewczęta.
-To na pewno.- Patrzyłem na nią, a ona dodała.
-Ale ty jesteś złośliwy.
-Tak, jak ona. Ale ja, to już jej przecież powiedziałem.
-Jestem taki, jak moje otoczenie w stosunku do mnie. Kochacie mnie, ja też was kocham. Walczycie ze mną, ja też z wami walczę.
-A co, jeśli ciebie ktoś inspiruje?
-Powiedz mi, że ciebie nie inspiruję?
-Byłoby to kłamstwem, ponieważ mnie inspirujesz. Gdyby nie ty, to wielu rzeczy bym tutaj nigdy nie ruszyła.
-Naruszam twoją przestrzeń życiową.
-Zmieniasz ją na lepszą.- Podszedłem do Natalii i położyłem dłoń na jej policzku.
-Przy tobie czuję, że mogę latać.- Powiedziałem spoglądając jej w oczy i dodałem.
-Jesteś aniołem stróżem. Za to ciebie kocham.- Zamykała oczy by mnie pocałować w policzek, a ja się odsunąłem zabierając dłoń z jej policzka.
-Na dzisiaj wystarczy już skuch. Chodź przytulę ciebie.- I się przytuliliśmy do siebie. Na koniec Natalia oparła swoje czoło o moje i zapytała.
-Co ty z nami robisz?
-Dojrzewam.
-Wiesz, że nie o to pytałam?
-Wiem. Nudziłyście się, ja też się nudziłem, a teraz zajmujemy sobie wzajemnie nasze myśli. Ja wasze, wy moje. Chodź poszukamy Jagódkę.- Podała mi dłoń i poszliśmy wpadając na pierwszym zakręcie na chłopaka do którego powiedziałem, ale babka. Puściliśmy swe dłonie.
-Coś często was widać.
-Bo zawsze coś odwalam, a Natalia lubi wiedzieć, co się dzieje w jej domu.- Odparłem.
-To widać.- Stwierdził i poszedł.
-Ale skucha.- Powiedziała Natalia.
-To będzie on.- Oznajmiłem jej.
-To już nie podlega negocjacji.- Stwierdziła. I na przekur wszystkiemu pomaszerowaliśmy dalej. W sumie, to wszyscy się rozeszli, co kawałek spotykaliśmy kogoś i pytaliśmy ludzi o Jagodę. Nikt nie wiedział, gdzie ona jest. Jagódkę znaleźliśmy w salonie, gdzie razem z Andrzejem próbowała uniknąć tłoku, siedzieli i rozmawiali o mojej sytuacji. Ucichli, gdy nas zobaczyli.
-Każdy ma swoje zdanie.- Oznajmiłem im i dodałem.
-Są ludzie, którzy tracą swoje zarobki i tacy, którzy uważają, że oni robią też dobre rzeczy, ale jeden dobry uczynek nie zastępuje zła, jakiego oni się dopuszczają. Ja potrafię zrozumieć, że tak, jak z Martą postąpili Niemcy, to się nie robi. Ale usunięcie ich na stałe? Teraz wiem Jagódko, dlaczego zadałaś mi takie pytanie. Nie winię ciebie za to. Ja też bardzo chciałem ich śmierci.
-Szymon, nie możesz tak się bawić ludzkim życiem.- Powiedziała Natalia.
-Dałem słowo Marcinowi, że więcej tego nie zrobię i będę chronił ludzi nie zamieszanych w sprawy, które będę prowadził.- Natalia spojrzała na Jagodę.
-Coś mnie ominęło?- Zapytała.
-Porozmawiamy w późniejszym terminie.- Powiedziała spokojnie Jagoda.
-Nie możesz tak robić i zatrzymywać wszystkiego dla siebie.- Oznajmiła Natalia.
-Marta zabroniła mówić o tym komukolwiek. Broniła się Jagoda. Natalia spojrzała na mnie. Pokiwałem głową, że tak.
-Więc ty wiesz. A ty Andrzejku?
-Nie mam pojęcia o czym się mówi.
-Jagoda, powiedz Natalii. Tylko niech się nikt inny o tym nie dowie.
-I o tym, co tobie powiedziałam też.- Powiedziała do mnie Natalia.
-Wiem.- A ja zamknąłem kółko mówiąc do Natalii.
-I o tym, co ja tobie powiedziałem też ma się nikt nie dowiedzieć.
-Zaraz, a ja mam jej powiedzieć? Niedoczekanie wasze. Ty dotrzymasz obietnicę, a ja muszę złamać dane słowo?
-O tym nie pomyślałem.- Oznajmiłem Jagódce i powiedziałem do nich.
-W takim razie nikt nikomu nic nie powie i wszystko będzie, w jak najlepszym nieporządku.
-Albo wszyscy powiedzą wszystkim, co im leży na wątrobie.- Powiedziała Jagoda.
-Ja się nie zgadzam. Stanąłem okoniem do tej propozycji.
-Ja też jestem przeciwna takiemu rozwiązaniu.
-Zaraz, chwila. Jagoda nie wie?- Natalia pokiwała głową, że nie.
- Więc...? Dobra, nie chcę wiedzieć.- Odparłem i pomyślałem sobie, że to nie jest tak, jak powinno być. Natalia powiedziała mi o chorobie, a przyjaciółki nie wiedzą o tym. To nie jest normalne. Choć z drugiej strony, to ona jest wystraszona, że wszyscy nagle zaczną traktować ją, jak jajko i nie będzie mogła normalnie z nikim porozmawiać. Sam nie lubię, gdy się mnie oszukuje dla zasady. " Kiedy mój dziadek był w szpitalu i jego stan się pogorszył, zabrano mnie do dziadka. Powiedziano nam, że dziadek będzie miał operację. Lecz kiedy rozmawiałem z dziadkiem i wszyscy wyszli porozmawiać z lekarzem, to dziadek powiedział mi. Szymon, ja umieram, nie będzie żadnej operacji, dlatego wszyscy, którzy przyjeżdżają do mnie, przywożą dzieci. Inaczej by tego nie robili. Miał rację. Zawsze był racjonalny. Cholera, po co ja tutaj wciskam takie rzeczy. A zresztą. "
-Zapytam Martę.- Stwierdziła Natalia. Jagoda spojrzała na mnie.
-Czasem się ciebie boję. Powiedz mi, co Natalia ma za sekret?
-Zapytaj jej męża.
-Szymon! Bo powiem, co ty masz za sekret.
-I więcej mnie nie zobaczysz.
-Cham jesteś, że nie chcesz mi powiedzieć.- Oznajmiła mi Jagoda, a Natalia dodała.
-I świnka, bo nam grozisz.
-Prosiak się mówi. Prosiak. Ponieważ świnia, to żeńska nazwa, więc z nazwy wynika, że najgorsze są kobiety.- Powiedziałem do nich.
-Ciekawe, wiesz? Bo ja uważam, że świnia z ciebie.- Opanowała za swoim stwierdzeniem Natalia.
-Nie dasz się przekonać?
-Nie.
-Czyli jestem świnia?
-Tak.
-W takim razie do zobaczenia.- I próbowałem wyjść z salonu.
-Dokąd się wybierasz?
-Tam, gdzie uważają mnie za jelenia i myślą, że to ja jestem zarzewiem buntu w ich związku.
-Ty chyba nie potrafisz egzystować pośród ludzi w warunkach bezproblemowych. Zawsze musisz mieć coś do zrobienia i naprawiać ich status pośród innych osób w grupie.
-Prawdą jest to, że masz rację Natalio.
-Te związki stworzone przez ciebie, będą trwać dalej, prawda?
-Taki jest zarys projektu.
-Czyli tą prowokacją wobec nich chcesz wzmocnić ich związek?
-Chcę wyeliminować przyczynę wygaśnięcia miłości w ich związkach.
-A jaka to przyczyna?
-Ktoś bardziej pasujący do nich na pierwszy rzut oka.
-Chwileczkę, usiądź z nami. Więc twierdzisz, że Piotrek jest bardziej dopasowany do Pauliny, a Paweł do Marioli?
-Temperamentem i sposobem bycia, to tak. Ale, jeśli chodzi o to, jak uzupełnia w życiu Paweł Mariolę, to odpowiedź nie jest już taka prosta.
-Czyli masz szersze spojrzenie na nasz świat.
-Jestem jaki jestem i nie zamierzam się tym przejmować. To ty Natalio mnie takim stworzyłaś. To dzięki tobie patrzę z pozycji nie zainteresowanej na ludzi i otaczające ich problemy. Lecz lubię pomagać, a nie umiem pomóc sobie sam, to z tego powodu nie patrzę na siebie. I to dlatego Jagódko potrzebuję kogoś, żeby był namiastką mojego sumienia.- Powiedziałem końcówkę centralnie do Jagódki.
-Nie opuszczę ciebie i nie ma takiej możliwości, abym się na ciebie obraziła.
-Nie skupiaj się na innych. Zrobisz to dla mnie?- Jagoda spojrzała na Natalię i Andrzeja.
-To głupie. Dlaczego mam nie skupiać się na innych?
-Bo to nie ich wina.
-Nie rozumiem.
-Zrozumiesz w swoim czasie.
-Co ty znów kombinujesz?
-Nic, o czym byś nie wiedziała Jagódko.
-Czyli nie porzuciłeś planu odegrania się na mnie.
-Nie. Ale masz moje słowo, że nie zrobię niczego, czego ty nie zrobiłaś mi.
-Czyli będzie zabawa?
-Będzie wesoło.
-Nie zrobisz mi krzywdy, ty taki jak ja nie jesteś.
-Poczekamy, zobaczymy.- Odparłem.
-Idę poszukać Agatę.- I poszedłem. Agata była z Luśką i Żanetą w pokoju Natalii. Siedziały i piły herbatę z sokiem z czarnej porzeczki zagryzając to ciastem.
-Siadaj i napij się z nami.- Powiedziała Żaneta.
-Gdzie masz Maksa?
-Nie będziesz niczego dla mnie robił dzisiaj.
-To znaczy?- Zdziwiłem się jej niechęcią do moich rozwiązań.
-Rozmawiałam z Pauliną.
-I co takiego się dowiedziałaś?
-Że jesteś dupkiem.
-Czyli awansuje. Najpierw byłem łosiem, później jeleniem, a teraz jestem dupkiem. Jeszcze muszę być fiutem i później już będzie tylko lepiej.
-Co ty jeszcze kombinujesz?- Zapytała mrużąc oczy Agata.
-Wielki finał.
-Porozmawiasz z dziewczętami?
-Chyba będę musiał.
-Do kogo idziesz?- Zapytała Agata.
-Przyszedłem do ciebie.
-W celu?
-Chcę, żebyś dorzuciła do tego wszystkiego Pchełkę.
-Nie!
-To muszę się tobie do czegoś przyznać.- Wstała wściekła, złapała mnie za koszulę i wyrzuciła mnie z pokoju, mówiąc.
-Możesz sobie robić co chcesz, bo ja i tak mam zamiar znaleźć sobie kogoś innego.
-Czyli mogę?- Zapytałem stojąc za drzwiami.
-Tak.- Powiedziała szeptem i trzasnęła drzwiami. Poszedłem do pokoju Piotrka.
-Wynoś się.- Powiedziała Mariola widząc mnie w drzwiach.
-Przyszedłem przeprosić Piotrka. Zdębiała.
-Piotrek, przyszedłem ciebie przeprosić, bo Mariolka dziwnie się pewnie ostatnio zachowuje w stosunku do różnych osób, a zwłaszcza do ciebie, ponieważ ... .
-Powiedziała mi.
-A cha.- Zdziwiłem się jej prawdomównością.
-Nie będę umiał sobie z tym poradzić, co? O tym mówiłeś, prawda?
-Wal. Należy mi się.- Podszedł do mnie i stwierdził.
-Mariola przyznała mi się, że Paweł bardziej do niej pasuje, ale kocha mnie i nie odejdzie po to, by być z nim. A ja powiedziałem jej, że całowałem się z Pauliną i ona mi to wybaczyła.- Spojrzałem na Pchełkę. Pokazała, żebym tego nie robił.
-Porozmawiaj z Karoliną i tym jej chłopakiem Leszkiem, zgoda?- Zapytałem Mariolę.
-Dobrze. Podeszła, przytuliła mnie i powiedziała.
-Dziękuję. Sumienie, to parszywa rzecz.
-Czyli rozumiesz, że seks jest najlepszy na świecie, kiedy nie robi się tego dla siebie?
-Dzisiaj sprawdzę. Ale nie powiem tobie, co ja na to.
-Jestem fiutem. Już to wiem.
-Może nie zupełnie. Bo gdyby nie ty, byłoby tutaj nudno.
-Też tak myślisz?- Zapytałem Piotrka.
-Tak.- Odparł.
-Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
-Oczywiście.
-A wiesz, że przyjaciele nie mają żadnych tajemnic.
-Tak.
-Szymon!
-Wiem, jestem fiutem.- Podszedłem do drzwi i powiedziałem do Mariolki.
-Przepraszam. Pomogę tobie to zrozumieć.- I zwróciłem się do Piotrka.
-Nic nie dzieje się bez przyczyny.
-Skutki przyczynowo zwrotne?- Zapytał Piotrek.
-Tak. Pocałowałem Mariolę, kiedy przycisnęła mnie do ściany. Odwzajemniła.- I zamknąłem drzwi.
-Wytłumaczę tobie. To nie tak. Pamiętasz... .- Tyle usłyszałem odchodząc. Teraz seks będzie dużo lepszy, jeśli się dogadają. A już myślałem, że zniszczyła mój plan pokazania jej tego i przeżycia na własnej skórze. Pomyślałem, mając na uwadze pierwsze zdanie, jakie Piotrek powiedział do mnie po moim wejściu do pokoju.
-Ale ja jestem popierdolony.- Powiedziałem sam do siebie, a usłyszała to Paulina, więc weszła na piętro.
-Jesteś ciekawym przypadkiem. Pionierzy we wszystkim zawsze uważani są za kogoś innego. Ala żeby sami uważali się za gorszych, to nigdy nie słyszałam.
-Pocałowałaś Piotrka.
-A ty Mariolę.
-Skąd wiesz?
-Karolina przed chwilką mi powiedziała.
-Właśnie się kłócą.
-Piotrek z Mariolką?
-Tak. On jej powiedział i myślał, że ona odpuściła mu bez przyczyny. A okazuje się, że niezupełnie.
-Pomóc im?
-Nie wchodź tam, bo będzie większy bajzel. A…, jak ty do tego podeszłaś?
-Ze zrozumieniem. Faktycznie przed północą chciałam tobie zawalić w twarz. Ale kiedy zobaczyłam, co się dzieje, przeanalizowałam swoje uczucia, spostrzeżenia i wiesz do jakiego wniosku doszłam?
-Że jestem fiutem.
-To też. Ale nie o tym myślę. Zauważyłam pewną prawidłowość w twoim postępowaniu.
-Robię coś, by poszerzyć wasze spojrzenie.
-O tym nie pomyślałam. Może powiem do końca. Pozwól mi.
-Dobrze, mów.
-Chcesz, żebyśmy się lepiej rozumieli i aby żadne inne sprawy nie zakłóciły naszych związków.
-Brawo! Medal dla tej pani.- Uśmiechnęła się.
-Wiem, fiut jestem. Zrobisz coś teraz dla mnie?
-Bardzo głupie?
-Tak. Bardzo głupie.
-W takim razie skłonna jestem przystać na twoją propozycję.
-Możesz oberwać, bo nie umiem określić tego, co ona zrobi.
-Trudno.
-Wejdź, pocałuj ją i powiedz Mariolce, że musi odebrać pocałunek Agacie, bo ona też pocałowała Piotrka, kiedy dał jej kwiaty.
-Pogrzało ciebie i to równo.
-Wiem.
-A w sumie, to masz rację. Jak oczyścić teren, to cały.- I poszła. Udałem się do salonu, gdzie siedziała Natalia z Jagódką bez Andrzeja, który odwoził kogoś do domu. Nie wiem kogo. Zresztą, to bez znaczenia. Po chwili wpadła do salonu Mariola wściekła, że aż tylko.
-Gdzie Agata?- Zapytała.
-W pokoju Natalii.- Odparłem. Wyszła udając się w tamtym kierunku. Za moment przybiegła Paulina.
-Zajmę się tym, spokojnie.- I poleciała. Obie, Jagoda z Natalią spojrzały na mnie.
-Coś znów nabroił?- Zapytała Natalia.
-Prostuję całe to zamieszanie.
-A w jaki sposób masz zamiar do tego doprowadzić?
-Muszą dowiedzieć się wszystkiego o sobie.
-Agata z Mariolką?- Zapytała Natalia.
-Piotrek z Pchełką.
-No tak. A..., czego o sobie nie wiedzą? Że tak zapytam.
-To chyba już ostatnia sprawa. Natalia zerwała się na równe nogi i pobiegła na górę do pokoju.
-Będą się bić?- Zapytała Jagoda.
-Nie. Raczej, całować.
-Dlaczego?
-Dla rachunku równego.
-Nie rozumiem.
-Piotrek całował się z Pauliną, ... .
-Ale co do tego ma Agata.
-Nie dajesz mi dokończyć.
-To mów.
-Ja z Mariolą, Paulina oddała Pchełce i powiedziała, że ona musi odebrać pocałunek, który Agata dała Piotrkowi za kwiaty.
-Za jakie kwiaty?
-Kiedyś byłem tutaj w szynie. Pamiętasz?
-No tak. Agata była wtedy wściekła na ciebie.
-Za kwiaty, które dostała od Piotrka. By zagrać mi na nerwach pocałowała go i powiedziała, że to jest prawdziwy mężczyzna, bo daje kwiaty kobiecie. Chodzi o tą chwilę.
-Zaraz. Czyli to wszystko, to wciąż twoja gra?
-Tak. Miało nie być nudno.
-No i nie jest. Zaraz musisz jechać.
-Wiem. Muszę iść pożegnać się z Agatą.
-To idź, bo zaraz jedziemy.- I poszedłem do sypialni Natalii. Żaneta z Natalią i Pauliną stały i przyglądały się temu, co się wyprawia. Jedna całowała drugą, po czym druga pierwszą i tak do znudzenia.
-Przestaniecie wreszcie?- Zapytała Natalia.
-Pocałowała Piotrka, muszę jej to oddać. Powiedziała Mariolka.
-Podziękowałam mu za kwiaty. Więc, co teraz, mam mu oddać te kwiaty?- Oponowała Agata próbując pocałować Mariolę.
-Uspokójcie się.- Powiedziała Natalia i zwróciła się do mnie.
-To ty, prawda?
-Może trochę. Byłem zły na Agatę za ten tekst. A poza tym, Mariola chciała być nie pomijana w tych zabawach.
-Zaraz. Czyli to nie jest prawda?
-To suche fakty.- Odparłem.
-Masz w mordę.
-To wal.- Natalia złapała Mariolę za bluzkę
-A ty dokąd? Nikt dzisiaj nie będzie już go bił. Zrozumiałyście!?
-Tak.- Odparła Mariola ze złością wypisaną na twarzy.
-Mariola?- Uspokajała sytuację Natalia.
-Dostaniesz za tydzień. Oznajmiła mi i wyszła.
-Tylko nie zapomnij zadośćuczynić!- Krzyknąłem za nią.
-Wal się!
-Nie mam z kim!
-I bardzo dobrze!!!
-Szymon, mógłbyś przestać.- Próbowała zapanować nad sytuacją Natalia.
-Wiem, przesadziłem.- Przepraszam.
-Nudno tutaj jest, kiedy ciebie nie ma. Obiecaj mi jedno. Za tydzień nie będzie tutaj żadnych problemów z dziewczynami.- Spojrzałem na nią.
-Muszę?
-Bo ciebie nie wpuszczą. Zabronię im.
-Masz moje słowo.- Odparłem zrezygnowany.
-A teraz do salonu, raz. Agata, ty zostań.- I wszyscy wychodzili. Wszyscy, oprócz mnie.
-Wynocha. Ty też.- Próbowała wyrzucić mnie ze swojej sypialni Natalia.
-Jak ona zostaje, to ja też nie idę.
-Niech zostanie. I tak zaraz jedzie do domu.- Wszyscy wyszli. Zostaliśmy we trójkę.
-Pożegnajcie się.- Powiedziała Natalia.
-Wiedziałaś?
-Tak. Nikt nie musi wiedzieć, że to blef.
-Dzięki Natalio.
-Macie dziesięć minut. Zamknijcie drzwi, kiedy wyjdę.- Natalia wyszła. Zamknąłem drzwi i zapytałem.
-Jesteś wściekła?
-Prawdę powiedziawszy, to nie. Bardzo fajnie zamieszałeś. Mariola się otworzyła i przełamała, a reszta dziewczyn zrozumiała, że można tobie zaufać.- Podeszła do mnie i zapytała.
-Przytulisz mnie?
-O niczym innym nie myślę od rana. Chodź.- Przytuliła mnie i pocałowała. Szczerze mówiąc to 10 minut, które dała nam Natalia nie wystarczyłoby na nic, ale na to by zrobić z takiego czasu użytek, to to, co dostaliśmy wystarczyłoby tylko na nakręcenie zegarka. I tak też zrobiłem. Podkręciłem jej wyobrażenie tej chwili do poziomu wrzenia, a na koniec powiedziałem spokojnie do niej.
-Musimy iść.
-Wiem.- Odparła.
-Ty zawsze dajesz do myślenia. Po co to robisz?
-Bo ciebie kocham.
-Nie takie było pytanie.
-Ale taka jest odpowiedź. Bo ciebie kocham. Ten krótki tekst zawiera wszystko, co może, co powinien i to, co chciałaś wiedzieć. Po prostu chcę, byś poczuła, to co ja, kiedy muszę odjechać i zostawić ciebie.
-Zostań.
-Dobrze wiesz, że nie mogę. To jest inny świat dla mnie. Jak baśń o pięknej księżniczce i jej poddanych. Są tutaj dobre wróżki, zbiry, czarnoksiężnik, uciemiężeni ludzie, rycerze i ktoś, kto może zdjąć zły czar z krainy, w której się znalazł.
-Masz niesamowitą łatwość owijania wszystkiego w bawełnę.
-A ty nie wiedząc dlaczego, chcesz spojrzeć na wszystko z mojego punktu widzenia. Dlaczego?
-Bo ciebie kocham. Ten krótki tekst zawiera wszystko, co powinieneś wiedzieć.
-Bardzo zabawne.
-Szybko się uczę.- Powiedziała zadowolona z siebie.
-Zauważyłem.- Podałem dłoń Agacie i pomogłem jej się podnieść. Przytuliła mnie do biustu i oplotła mnie nogami.
-Nie puszczę ciebie.
-A ja ciebie, ale teraz musisz zejść ze mnie.
-Dlaczego?
-Bo się zaraz przewrócimy. Zeszła i odwróciła się, obeszła mnie tak, aby znaleźć się z tyłu, zatrzymała się za mną i odwróciła mnie do siebie przodem, po czym pchnęła na łóżko. Usiadła na moim brzuchu.
-Chcieć to móc. Więc teraz chcę i nic mnie nie powstrzyma. Myślę, że kotłasiliśmy się jeszcze z godzinkę. Nikt nam nie przerwał, nikt nie zapukał, nikt nie przeszkadzał. Nigdy nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego. Na koniec leżeliśmy i rozmawialiśmy. Nigdy nie zapisałem w pamiętniku o czym, ale pamiętam to uczucie spełnienia z powodu tego prawdziwego zadowolenia. Tylko kilka razy czułem coś takiego. Potrafiła mnie zaskakiwać w życiu, a rzadko coś mnie w nim kiedykolwiek zaskoczyło. Szczerze mówiąc, to później wcale jej nie słuchałem, lecz przyglądałem się jej urodzie. Patrzyłem na nią i widziałem, że jest piękna, wręcz niesamowicie piękna, a ona mówiła i mówiła. Na koniec widząc, że mnie nie interesuje to, co mówi, tylko wpatrzona jestem w jej wygląd, położyła się na mnie i pocałowała mnie w usta.
-Chodźmy do salonu.- Ubraliśmy się i poszliśmy.
-Co wy tam robiliście tak długo?- Zapytała Jagoda.
-Rozmawialiśmy.
-Ale tylko na początku. Później ja mówiłam, a on słuchał.- Powiedziała Agata.
-O czym mówiła?- Zapytała Natalia.
-Nie wiem. Patrzyłem na nią, jak promienieje. W sumie, to nawet nie rejestrowałem tego, co mówi.- Agata spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Obiecałeś mi coś.
-Co takiego?
-Że zostaniesz.
-Kłamczucha.
-No weź.
-Nie da rady, od pięciu dni nie ma mnie w domu.
-Od ilu?
-Od środy, a jest niedziela. Pięć dni.- Spojrzała na mnie.
-Od kiedy?
-Od środy.
-Zwariowałeś?- Zapytała Jagoda.
-Zawsze taki byłem. W sumie, to w dalszym ciągu jestem.
-Dlaczego odnoszę wrażenie, że ty się nigdy nie zmienisz?
-Tego nie wiem. Zmienię się, gdy zacznę poważnie traktować swoje miejsce zamieszkania. Ale na tą chwilę, to się raczej nie zapowiada. Chyba, że tutaj.
-Mówisz i załatwiamy.- Powiedziała Natalia.
-Nie Natalio, to nie może być takie proste. Spowszednieje i będzie nudno.
-Nie rozumiem twojego sposobu rozumowania. Lubisz przecież tutaj przebywać. Więc dlaczego nie chcesz się do nas wprowadzić?
-Do nas.- Powiedziała Jagoda. Agata spojrzała zdziwiona na ciocię.
-On nie żartował? Wy naprawdę chciałyście, żeby Szymon chodził tutaj do szkoły?
-Nawet dałyśmy mu wybór, gdzie chce zamieszkać, ale wybrał mecenasa, a z nim nie rozmawiałyśmy.
-Nie zgodzi się.- Powiedziałem.
-Wszyscy o tym wiedzą, dlatego nikt go o to nie pytał.- Powiedziała Jagoda.
-Jego żona jest pod wrażeniem twojego występu.- Powiedziała Natalia.
-To mi się udało, prawda?
-Tak. Dobrze wstrzeliłeś się z tym pokazem dla niej.- Oznajmiła mi Agata.
-Szkoda tylko, że tak późno wystąpiłeś z Karoliną. Dużo ludzi już wyszło.
-Bardzo dużo takich utworów powstaje w głowie pod naporem chwili. To nie jest tak, że człowiek wymyśli sobie, że idę coś powiedzieć. Potrzebny jest nastrój i pojednanie pomiędzy tym, o czym się mówi, a tym, dla kogo. Trzeba wejść na pewien tok rozumowania i umieć wypełnić go słowami. Ja tego nie potrafię. Zawsze zejdę z takiego toku myślenia o tym i się gubię.
-Co ty mówisz, przecież dobrze tobie szło. Zdziwiła się Natalia.
-Od dwóch tygodni próbuję wejść w ten tok rozumowania. A zobacz, że nie jestem lepszy od ciebie. Ty żyjesz w tym świecie i jesteś kimś, kto ma czas, umiesz zrozumieć swoje problemy i spojrzeć na wszystko ze strony kogoś niezainteresowanego. Ja też chciałbym tak umieć.
-Umiesz.
-Nie zawsze. Zwłaszcza wtedy, kiedy mi na kimś zależy. Lubię was, bo macie problemy, które dla mnie nie są problemem, więc mogę wam pomóc. Wiem Natalio, że nie zawsze to wszystko, co robię u was jest bezproblemowe. Ale więcej szkód nie zrobię, niż już jest.
-Masz niesamowicie zawadiackie podejście do wszystkiego tutaj, ale nie wiedząc dlaczego, to lubię te twoje idiotyczne zabawy.
-Chociaż ty jedna, bo co niektóre osoby mają do mnie podejście, jak do jeża w kagańcu. Może nie ugryzie, ale zawsze jest w stanie ukłuć. Agata spojrzała na Jagodę i zapytała.
-Oni tak zawsze?
-Tego nie wiem. Lecz po wyjściu ze szpitala, Natalia przez jakiś czas była niedostępna. Taka odosobniona, to złe słowo, wycofana z życia. Szymon odpowiesz mi na jedno pytanie?
-Pytaj.
-Co takiego powiedziałeś Natalii podczas jazdy na stację samochodem w Poznaniu?- Zapytała Jagoda.
-Chciała wiedzieć, kim jestem i dlaczego jestem taki dziwny. Była miła, więc dużo mówiłem o sobie. Dlaczego mnie o to pytasz?
-Bo po rozmowie z tobą, to ona była jakaś dziwna, taka zamyślona oraz nieobecna.
-Wychodząc z wozu zatrzymałem się, nachyliłem do samochodu i wtedy powiedziałem coś, co czułem. To o to chodzi, prawda Natalio?
-Tak.
-A więc to doszło do serca.
-Moje życie było strasznie zagmatwane. To w tym czasie dowiedziałam się ..., ty wiesz czego. A ty powiedziałeś do mnie coś takiego, co zmieniło cały sens w moim życiu. Tak, jak ostatnio podczas rozmowy ze mną oznajmiłeś mi, że jestem Aniołem, a one zostają wezwane przed oblicze Pana Boga, gdy na to zasłużą. Masz niesamowite stwierdzenia Szymon, takie realne, że nie pozwalają przejść obok nich obojętnie.
-To dlatego lubisz rozmawiać ze mną.
-To prawda. Kiedy powiedziałeś do mnie, że anioły dostają skrzydła, gdy na to zasłużą, to coś we mnie pękło. To tak, jak gdybyś otworzył mnie na nowe możliwości. To dzięki tobie patrzę na ludzi i widzę, że jeszcze mogę zrobić coś dla siebie pomagając innym. Wiem, jak to wygląda, ale ja zawsze chciałam zobaczyć ten dworek w jego całej okazałości. Na początku oranżeria była takim miejscem, gdzie chodziłam pomyśleć, a ty zrobiłaś z tego miejsce zabaw i rozmów.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj. To miłe, że widzisz w tym wszystkim coś więcej. Ten teatrzyk na urodziny Karoliny, był niesamowity. Nawet mój mąż, kiedy opowiadaliśmy mu o tym powiedział "Szkoda, że mnie tutaj nie było." A on jest strasznym radykałem. Szymon, pozwól mi się odwieźć.
-Ale tylko do Poznania.
-A z Poznania, to o której masz pociąg?
-22:00 z groszem. O 20:00 najpóźniej trzeba wyjechać.
-Zostaniesz na kolacji?
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?- Podszedłem do Natalii i powiedziałem jej.
-Zmienisz sobie pościel na nową.- Zmarszczyła czoło i spojrzała na Agatę. A Agatka, jak mała dziewczynka, wiedząc, że jest winna, zakołysała się i spojrzała w sufit.
-Liczyłam się z tym.- Odparła Natalia.
-Masz fajne łóżko.- Powiedziałem.
-I wygodny materac.- Dodała Agata.
-Testowaliście go już rano.
-Wiedziałaś o tym, prawda?
-Byłam ciekawa, kiedy przestaniecie. I Szymon, dziękuję za to wszystko, co zrobiłeś w piątek na scenie.
-Nie ma za co Natalio. Szczerze mówiąc, to nadzwyczaj dobrze się bawiłem, więc nie musisz dziękować.
-Jak ty potrafisz znieść tyle zamieszania wokół własnej osoby?
-Dzięki wam. Zawsze zrobicie coś, co zajmuje mi cały umysł i nie mam się kiedy tym przejmować. Dopiero, gdy wracam do domu, to myślę sobie, co ja wyprawiam. I wtedy, to jestem w szoku. Dlatego muszę mieć chwilkę spokoju przed dojazdem do domu.- Natalia uśmiechnęła się.
-A ja myślałam, że to po tobie spływa.
-Więc myślałaś, że mam to gdzieś. Nie mam tego gdzieś. Kocham was wszystkie, jak tutaj stoicie. Nawet Agata widzi, to, co właśnie powiedziałem i często się ze mną kłóci o to. Ja rozumiem jej niechęć do mnie w takich chwilach, ale ja inaczej nie potrafię. Kiedy widzę, że komuś zależy, to pomogę mu za wszelką cenę. Lecz jeśli ktoś nie chce, kłamie lub robi to dla własnej korzyści, to ja nie umiem z nim egzystować pośród innych osób w mojej przestrzeni życiowej.
-Poczekaj. Więc twierdzisz, że robisz to wszystko, bo my tego oczekujemy?- Zapytała Mariola.
-To zbyt dużo powiedziane. To moja odpowiedź na twoje oczekiwania. Popatrz Mariolu na to z tej strony. Chciałaś wiedzieć, kiedy seks jest najlepszy. Sama odpowiedź nic tobie nie dała, a teraz musisz sama tego doświadczyć na własnej skórze. Mylę się?
-Fiut jesteś. Piotrek jest zły na mnie.
-No właśnie. Wiesz już, co musisz zrobić?
-Wiem.- Powiedziała Mariolka i ruszyła do mnie. Dziewczyny zagrodziły jej dojście na taką odległość, żeby nie mogła mnie uderzyć, a Natalia powiedziała.
-Mariola, on ma rację. Podziękujesz mu za tydzień. Idź przeprosić Piotrka, jeśli to twoja wina.
-To nie jest moja wina! On to zrobił w taki sposób, żeby tak wyglądało.
-Zrób coś dla niego, nie patrząc na siebie. Wtedy zrozumiesz. A podziękujesz mi za tydzień.- Stała wpatrzona we mnie ze wściekłością. Musiałem to zrobić i ją zdenerwować do końca.
-Mariolu, to ty postąpiłaś niegodnie całując mnie w usta.
-To ty mnie pocałowałeś!
-Ale odwzajemniłaś, co uwłacza twojemu oddaniu dla niego, w tym przedziale zamieszania oczywiście. Przyznaj mu się do tego, on też nie jest bez winy. Wybaczcie sobie i będzie dobrze, zobaczysz.
-Mariola, chodź porozmawiamy.- Usłyszałem głos Piotrka. Wszyscy się rozstąpili, w wejściu stał Piotr. Mariola była zdziwiona, ja zresztą też, jak i wszyscy, którzy byli tutaj.
-Piotrek przepraszam ciebie za to. Samo tak wyszło. To moja wina, on ma rację. ... . Słyszeliśmy gdy odchodzili w stronę pokoju Piotrka.
-Szymon, co ona chciała wiedzieć?- Zapytała Natalia.
-Kiedy seks jest najlepszy.
-A kiedy jest najlepszy?
-Kiedy robi się to dla drugiej osoby. No co?- Zapytałem Natalię widząc jej zdziwioną minę.
-Więc, cały weekend próbujesz ich skłócić?
-Dwie, może trzy ostatnie godziny. Spojrzałem w stronę pokoju Piotrka, gdzie oboje poszli.
-Spokojnie, dogadają się. Mariolka zawsze stoi twardo na ziemi, ale ty właśnie zepchnąłeś ją w przepaść i teraz musi się ratować za wszelką cenę. Musi odpuścić. Żeby mój mąż był taki łatwy do ułożenia, to oddałabym nas oboje w twoje gierki.
-Jedziecie na Festiwal. Macie z sobą dużo czasu. Zobaczysz ile się zmieni podczas tego Festiwalu Operowego. Bawcie się z chłopakami dziewczęta.- Powiedziałem to w sumie do Natalii, ale dodałem w stronę Jagody.
-Słyszała?
-Nawet przyjęła do wiadomości.
-To niech sobie zapisze, żeby nie zapomniała.
-Już notuję.- Powiedziała Jagoda, uśmiechając się do mnie.
-Wróciłem.- Oznajmił nam Andrzej wchodząc do nas. Popatrzył na wszystkich i zapytał.
-Coś mnie znów ominęło?
-Nic ważnego. Szymon znów świruje.- Powiedziała do niego Agata. Spojrzał na mnie bardzo wymownie.
-Nie wy. Teraz Piotrek i Mariola.
-Jedziesz tak po kolei? Powiedz mi kiedy będzie znów nasza kolej.
-Wy już byliście, a resztę wiesz.
-No tak. To, co teraz robimy?
-Jest siedemnasta. Szybka kolacja i jadę odwieźć Szymona do Poznania.- Oznajmiła Natalia.
-Dziesięć minut przygotowywania do kolacji.- Powiedziała Karolina.
-Idźcie.- I wszyscy wyszliśmy.
-Agata, my mamy u Natalii wszystkie swoje rzeczy.
-Ja mam ich dużo u Karoliny.
-Ok. To ja zostanę z nimi.- I wróciłem do pokoju Natalii. Gdy wszedłem, rozmowa jaką prowadzili nagle ucichła.
-Twoje rzeczy.- Powiedziała Natalia.
-Właśnie.- Pokazałem na nią palcem.
-Za chwileczkę przyniosę.
-Nie musisz się spieszyć, bo ja i tak ubiorę je dopiero po kolacji w razie, jakby ktoś jeszcze chciał mnie obrzucić jedzeniem.
-Myślę, że to już koniec tej zabawy.- Powiedziała Natalia, a Jagoda dodała.
-Też tak myślę. Wszyscy raczej już zrozumieli naszą inwencję, że już wystarczy na dziś.
-Ja nie będę ryzykować i przebiorę się przed samym wyjazdem.
-Jak chcesz. Mógłbyś zostawić nas samych na chwileczkę?
-Jasne. Mówisz i masz, jeśli chodzi tylko o takie rzeczy. Natalia znów spojrzała na mnie zdziwiona.
-Na tą chwilę tylko to.- Odparła.
-W takim razie idę do Piotrka.- I ruszyłem do drzwi.
-Szymon.
-Spokojnie. Nie idę tam, by się z nimi kłócić.
-Więc w jakim celu tam idziesz?
-Dopilnować, by się pogodzili.- Zamknąłem drzwi za sobą i udałem się do pokoju Piotrka. Zapukałem i usłyszałem głos Piotra.
-Nie wchodzić!
-To ja, Szymon.
-Idź sobie!- Powiedziała Mariolka.
-Uwaga wchodzę.- Nacisnąłem klamkę i pomalutku wszedłem do jego sypialni. Pokój wyglądał, jak po burzy, porozwalane książki, rozbity wazon, kwiatek z doniczką na podłodze, przewrócone krzesła i oni na łóżku w pościeli zasłaniając się kołdrą po szyję przed moim wzrokiem. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego brzegu nie patrząc na nich.
-Miałeś nie wchodzić.- Stwierdziła Mariola.
-Miałaś zrozumieć odpowiedź na swoje pytanie.
-Już rozumiem.
-Piotrek, mam nadzieję, że to nie wpłynie na naszą przyjaźń.
-Jak stąd zaraz nie wyjdziesz, to wpłynie negatywnie.- Odwróciłem się w ich kierunku.
-Masz wyjść.- Powiedziała do mnie jeszcze raz Mariola.
-Wszystko sobie wyjaśniliście?- Spojrzeli na siebie i oboje powiedzieli.
-Tak.
-Idź już.- Znów powiedziała do mnie Mariola, mając dziwny uśmiech na twarzy.
-Głupio tobie?- Zapytałem.
-Jestem nago, więc jak myślisz?
-To, że jesteś nago, to co najwyżej czujesz się niezręcznie. A ja pytałem ciebie, czy jest tobie głupio, ze względu na twoje pytanie do mnie.
-Raczej na wzgląd i rodzaj twojej odpowiedzi.
-Skoro nie zrozumiałaś, kiedy tobie o tym powiedziałem, musiałaś sama się przekonać na własnej skórze. I Piotrek, przyjdźcie na kolację, bo twoja mama przyjdzie po was.
-Skąd wiesz?
-Powiedziałem jej, że idę do was, więc na pewno przyjdzie zobaczyć, co u was, skoro ja tutaj byłem, a ona o tym wie. Nie przeszkadzam. Spotkamy się na dole.- Wstałem i już miałem wyjść, gdy nagle usłyszałem.
-Ja nie jestem głodna.
-To nieważne i tak wam przeszkodzi.
-On ma rację, mama nie odpuści skoro wie, że on tutaj był.- Powiedział Piotrek.
-Ale później skończymy to, co zaczęliśmy.
-Pewnie. To za trzy minuty na dole.- Zamknąłem drzwi za sobą. Ciekawe, że wszyscy, którzy mieli coś wspólnego ze sobą, zawsze chcą, żebym im tutaj coś tłumaczył. Może faktycznie wszystko ze względu na tą zawadiacką część mojego sposobu bycia. Po prostu się nie nudzą. Zszedłem do jadalni.
-Gdzie byłeś?- Zapytała Karolina.
-U Piotrka.
-Wściekły?
-Troszkę zdemolował pokój, ale kwiatek przeżył.
-Mama będzie zła za kwiatka. Te doniczki to pamiątka z pobytu w chinach. Było ich sześć, a została tylko ta u Piotra w pokoju.
-Nie wiedziałem.
-Przyjdą?
-Tak.
-To dobrze. Idę uprzedzić mamę.- I Karolina poszła do Piotrka. Usiadłem i przyszła do mnie Agata.
-Nie przebrałeś się.
-To na w razie gdyby komuś jeszcze przyszło do głowy mnie czymś oblać, albo obrzucić.
-Myślisz, że Mariola?
-Jeszcze nie widziałem Pawła.
-Paweł wyjechał rano i go nie ma.
-Gdzie Paulina?
-Jest w jego pokoju. Powiedziała, że nie jest głodna.
-Kłamie, to melancholijne zachowanie. Sama tam siedzi?
-Tego nie wiem.
-Idę zobaczyć. Pobiegłem do niej, zapukałem i wszedłem nie czekając na to by mnie zaprosiła do środka. Leżała na łóżku i patrzyła w sufit.
-Idziemy.- Oznajmiłem jej.
-Nie jestem głodna.
-Nie pytam, czy jesteś głodna. Chodź ze mną do jadalni, dotrzymasz mi towarzystwa.
-Masz dużo ludzi wokół siebie. Idź sobie.
-Ooo o, ale narobiłem. Chodź proszę, dasz mi w twarz i humor się tobie poprawi.
-Nie chcę ciebie bić. Dobrze mówiłeś, że Paweł to nie jest chłopak dla mnie. Dlaczego nie posłuchałam ciebie. Wszyscy wokół są szczęśliwi, a ja siedzę sama.- Położyłem się obok niej i powiedziałem.
-Kocham ciebie. I nie jesteś sama. Wszyscy ciebie kochamy. A teraz nawet śmiem twierdzić, że dołączyła do tego grona Mariola. Widzisz? Masz jedną osobę więcej, która ciebie kocha. Chodź, nie daj się prosić.- Położyła się na mnie i mnie pocałowała.
-Dziękuję tobie, za otworzenie mi oczu na tą sprawę.
-Zerwiesz z nim?
-Pomyślę nad tym. Idź na kolację.
-Sam mam iść?
-Tak.
-Dobrze. W takim razie zabieram towarzystwo ze sobą.- Podniosłem ją na rękach i zaniosłem do jadalni. Natalia dziwnie się na mnie patrzyła.
-Siedź. Za moment przyjdę. Podszedłem do Natalii.
-Co ty znów kombinujesz?
-Efekt uboczny. Porozmawiaj z nią.
-O czym?
-O związkach na odległość. Mówi, że każdy kogoś ma, a ona zawsze jest sama.
-Musiało do tego dojść.
-Ale teraz? Najgorszy koszmar się spełnia. Byłem pewien, że skoro Paweł przyjechał na ostatnią chwilę, to zostanie.
-Załatwiają jakąś umowę, więc musiał jechać.
-Dlaczego nikt mi nie powiedział?
-Nie pytałeś.
-Jagoda miała jakieś doświadczenia ze związkiem na odległość?
-Tak.
-To powiem jeszcze jej i Agacie.- Poszedłem i przekazałem swoje spostrzeżenia wybranym przez nas osobom. Usiadłem i rozpocząłem rozmowę z Pauliną na temat takich związków.
-Ja rozumiem, że to nie jest łatwe. Ale, żeby od razu myśleć o zerwaniu? Daj spokój. Zapytaj kogoś kto ma związek na odległość. Natalię na ten przykład.- Paulina spojrzała na Natalię i zapytała.
-Jak Natalio nauczyłaś się prowadzić związek na odległość?
-To proste. Kiedy jesteście blisko, to żar szybko mija, a na odległość trwa to znacznie dłużej. Zobacz, jesteśmy już 22 lata po ślubie, a miłość jest wciąż wielka. Były lepsze i gorsze dni, ale kto ich nie ma. Dlaczego pytasz?
-Ciekawość. A ty Agata?
-Złośliwe, prawda? Patrzysz, jak wszyscy są razem, a ty nie masz nikogo obok siebie. To boli. Lecz przypomnij sobie te dobre chwile. To najlepsze, co mogę tobie poradzić.
-Ktoś jeszcze prowadził związek na odległość?
-Ja miałam taki epizod. Był podróżnikiem i często wyjeżdżał. Zawsze kiedy wracał, seks był jak na przeprosiny. Zawsze opowiadał mi historię o podróży, którą właśnie odbył. Lubiłam słuchać jego głosu. Aż któregoś dnia wyjechał i nie wrócił.
-Przepraszam, nie powinnam pytać.
-Teraz patrzę na to inaczej. Szymon potrafi dużo wyprostować, ale i też dużo zagmatwać, z tego co widzę.
-Kiedy w piątek zaczynał się wieczór z poezją widziałam, jak wszyscy mają kogoś obok siebie i to było straszne. Sobota minęła szybko i dzisiaj znów jest dzień w którym mogłabym się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że tak jest dobrze.
-Paulina, myślisz pewnie, że tobie jest ciężko, ale spójrz na mnie i na Leszka. Też nie mamy lekko. Kiedy ja jestem w tygodniu w szkole i na pokazach, a on w weekend na szkoleniach i imprezach, to myślisz, że mi jest łatwo? Nie jest. Nawet Szymon mówi, że z wielu rzeczy będziemy musieli zrezygnować, by być razem. Więc ja ciebie kochana rozumiem.- Powiedziała Karolina. Paulina spojrzała na mnie.
-Widzisz? Nie jesteś osamotniona z takimi problemami. Każdy związek jest piękny spoglądając na niego z pewnej odległości, ale z bliska, to on już taki piękny nie jest.
-Ale ty z Agatą, to nie macie takich problemów. Przychodzi weekend i ty się pojawiasz. A u mnie i innych jest wypadkowa dnia, albo się widzimy, albo nie.
-Tak. Tylko, że ja nie jestem jeszcze w takim wieku, bym musiał robić pewne rzeczy. Więc mówienie, że coś jest u nas lepszego, zakrawa o paranoję spoglądania na swój własny świat. Ty nie masz gorszej sytuacji, tylko inną. To właśnie próbuję tobie pokazać.
-Nigdy nie spojrzałam na to z tej strony. Ale wiesz. Pewne rzeczy są wspólne dla wszystkich tych związków.
-Niby jakie?
-Że każdy ma swoje problemy.- Powiedziała Natalia.
-I dochodzimy do wniosku, że nie ma w tym przypadku większego problemu, niż patrzenie na inne związki. Każdy ma swoje plusy i minusy. A tego nie skopiujesz i nie zmienisz.- Paulina uśmiechnęła się wreszcie.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Standard życia codziennego.
-A mogę pojechać odwieźć ciebie z Natalią do Poznania?- Spojrzałem na Natalię. Skrzywiła się.
-Poznałabyś jedną opinię więcej w tym temacie.- Powiedziałem do Natalii.
-Lecz jeszcze jedna osoba musiałaby o tym wiedzieć. Choć z drugiej strony przydałby mi się ktoś taki, kto ma racjonalne argumenty za i przeciw. Gdyż te twoje, są nie do podważenia, ale trzeba w nie wierzyć.
-Nie wierzysz w aniołki?
-Wierzę w Boga.
-Ale aniołowie, to armia Boga do zwalczania zła dobrem.
-Z tobą, to czasem nie da się rozmawiać, kiedy się do czegoś przypniesz.
-To jak? Wracać nie będzie tobie nudno. Usłyszysz inną opinię. Opinię psychologa.
-Może warto.- Powiedziała Paulina, myśląc pewnie, że to coś łatwego. Nie wyprowadzałem jej z błędu.
-Pewna jesteś?- Zapytała ją Natalia.
-Oczywiście, że tak. Dobrze czasem mieć się komu wygadać.
-Zawsze mogę porozmawiać z Szymonem. On umie słuchać, choć czasem nie powinien odpowiadać na niezadane pytanie.
-Chciałaś znać przecież zdanie kogoś, kto ma inny punkt spojrzenia na wszystko.
-Masz rację. Tylko, że nie chciałam o tym więcej rozmawiać. Przecież prosiłam. A ty wciąż próbujesz mnie zmusić do rozmowy. Z kimś innym. Chwileczkę. Ty to robisz specjalnie. Chcesz, żeby jak najwięcej osób wiedziało. Porozmawiamy tylko z Pauliną.
-No tak. Oznajmiłem jej swoją zgodę.
-W takim razie musisz mi coś jeszcze powiedzieć.
-Ale w samochodzie.- Powiedziałem.
-Może być i w samochodzie.
-Szymon, a ja mogę pojechać z wami?- Zapytała Agata.
-To już nie moja decyzja.- Odparłem.
-Przekonasz Natalię. Wierzę w ciebie.
-Agatko, odpuść sobie. Bardzo ciebie o to proszę.
-A Paulina, to może jechać. Dlaczego ja nie mogę?
-Ja nie chciałem tego wiedzieć. Tak jakoś wyszło. Dlaczego wszyscy uważają, że to coś ciekawego. Raczej cholernie upierdliwego. Dobrze się zastanów Paulinka, bo ja naprawdę nie chciałem o tym wiedzieć.
-Przecież zawsze można o tym porozmawiać.- Powiedziała Paulina.
-Właśnie nie. I to jest druga sprawa. Musisz obiecać, że zostawisz to tylko dla siebie.
-Teraz mnie wystraszyłeś. Sprawa dotyczy ciebie?- Zapytała Paulina.
-Tak.
-Nie kłam Szymon.- Powiedziała Natalia.
-Dobrze. Sprawa dotyczy wszystkich.
-Więc wszyscy powinni o tym wiedzieć.- Stwierdziła Paulina.
-Też tak myślałem na początku. Później jednak, bardzo szybko zmieniłem zdanie. Zresztą sama zobaczysz. Widziałem, że Paulina zaczęła się zastanawiać, czy na pewno chce o tym wiedzieć. Całą kolację nie odzywała się do nikogo. Siedziała, niby jadła, a tak prawdę powiedziawszy, to tylko mieszała w talerzach będących na stole, czasem coś skubiąc. Ja debatowałem z Mariolką na temat tego, co im zrobiłem. Pech, że nie wiem, co się dzieje z Pawłem, ale najpewniej spłynęło to po nim. Może to wina jego zaangażowania w rozmowy jakie prowadzą, a może jego podejścia do sprawy. Zresztą, nie ma go, to nie będę gdybał. Po kolacji poszedłem się przebrać i przyszła do mnie Agata.
-Powiesz mi, o co chodzi z tą tajemnicą?
-W swoim czasie.
-Dlaczego dopiero wtedy?
-Zobowiązałem się do tego, by trzymać to w tajemnicy.- Podeszła i pchnęła mnie na łóżko przy którym stałem, a później usiadła na mnie.
-Powiedz mi.- Do pokoju zapukała Natalia.
-Wejdź.- I weszła. Spojrzała na nas i zapytała.
-Wy tak zawsze?
-Nie. Tylko wtedy, kiedy ty masz przyjść.
-Bardzo zabawne.
-Coś potrzeba?- Zapytałem.
-Niech Paulina obieca tobie, to samo, co ty mi.
-Za chwileczkę do niej pójdę, tylko Agata da mi się ubrać.
-Nudny się robisz.- Stwierdziła Agatka.
-Poważna sprawa, to i poważne podejście.
-Wcale nie takie poważne. To ty przecież wyjechałeś do mnie z aniołkami.- Stwierdziła Natalia.
-Ale w dobrej wierze.
-Tego nie można tobie odmówić. Tylko, że piekło jest wybrukowane dobrymi uczynkami.
-Tak. Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle.
-Naciągnęłam prawdę. To był tylko taki żarcik.- Powiedziała Natalia widząc moją minę.
-Dobrze, że umiesz z tego żartować.
-Przy tobie człowiek się zamienia.
-Dobrze jeśli w tą stronę, a nie w drugą.
-To prawda. Spotkamy się w garażu, przyjdź z Pauliną za piętnaście minut.- I wyszła. Agata zeszła ze mnie, a ja dokańczałem się ubierać.
-Czasem nie umiem sobie tego wyobrazić.- Powiedziała Agata pokazując na drzwi.
-Czego?- Zapytałem.
-Was oboje. Paulina, Marta, Monika, Karolina, to rozumiem, ale was, to nie rozumiem.
-A co tutaj nie rozumieć. Natalia kocha mnie wykorzystywać do swoich celów, ale ja nie umiem tak z nią postępować. Ona nie robi mi krzywdy i umie zahaczać o moją przestrzeń życiową. W sumie, to ona mnie inspiruje do robienia różnych form doskonalenia moich umiejętności i wyciąga ze mnie wiedzę z różnych dziedzin. Stanąłem w miejscu i przestałem się ubierać, a prawdę mówiąc, to musiałem tylko zapiąć koszulę.
-Wiesz, że nawet miło jest być tak wykorzystywanym?
-Ale ty jesteś dziwnym człowiekiem.- Stwierdziła Agata.
-Po kiego grzyba ja robię takie rzeczy? Przecież to logiczne. Bo was kocham.- Odpowiedziałem sam sobie, spojrzałem na Agatę, później podszedłem do niej i ją pocałowałem.
-I tak ciebie wariacie kocham.- Powiedziała i zapytała.
-Będziesz za tydzień?
-Tak. Tylko, że nie będzie żadnych szopek. Natalia zabroniła.
-Nie wytrzymasz.
-Zakład?
-O co?- Zapytała.
-Jeśli wygrasz, to przez tydzień w wakacje jestem na twoje usługi.
-A jeśli ty wygrasz, to pokocham się z tobą i jedną wybraną przez ciebie dziewczyną.
-Zgoda.- Podałem dłoń.
-Ja też się zgadzam. Oznajmiła mi swoją przychylność do tego projektu i przyłożyła swoją dłoń na znak, że się zgadza.- Przecieliśmy razem zakład i przypieczętowaliśmy to pocałunkiem.
-Idź już do Pauliny, bo Natalia krótko się przebiera.
-To znaczy?
-Dziesięć minut.
-Już lecę.- I chciałem wyjść, ale usłyszałem.
-Daj buziaka na pożegnanie.- Cofnąłem się.
-Kocham ciebie.
-Wiem, ja też siebie kocham.
-To Dobrze, bo to znaczy, że nie masz kompleksów. I Skoro razem kochamy te samą osobę, to znaczy, że coś nas łączy. Miłość do tej samej osoby.
-Idź wariacje, bo Natalia nie lubi spóźnień.
-To do następnego razu.- Pocałowałem ją jeszcze raz i powiedziałem.
-Pa.- I poszedłem do Pauliny.
-Szymon, możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-Daj słowo honoru, że cokolwiek nie usłyszysz, zostawisz to dla siebie i nigdy o to nie zapytasz Natalii, nigdy nie będziemy rozmawiać w tym temacie i nikt się nie dowie. Obiecaj mi to.
-Ty poważnie mówiłeś, że jak mógłbyś wybrać drugi raz, to nie chciałbyś się dowiedzieć?
-Tak.
-Więc dlaczego mnie w to wciągasz?
-Żebyś wiedziała pod jaką presją ja tutaj jestem.
-Szymon, ja już skończyłam pisać pracę na twój temat, a ty wciąż mnie atakujesz nowinkami ze swojego świata.
-Wiem, ale jesteś psychologiem, więc może ty przemówisz jej do rozsądku.
-To Natalia, ocknij się. Kobieta, która twardo stoi na ziemi.
-No to popsujemy twoje zdanie. Obiecaj mi.- Popatrzyła niepewnie na mnie, ale... .
-Obiecuję tobie. I już, zadowolony?
-Nie. Ale dziękuję tobie, że chcesz się poświęcić. Chodźmy.- I poszliśmy do garażu. Po drodze dołączyła do nas Natalia.
-Obiecała?- Zapytała niepewnie.
-Tak.
-Powiedziałeś jej?
-Nie.
-Myślałam, że już jej powiesz i będzie mogła poukładać to sobie przez ten czas w głowie.
-Nie pomyślałem o tym, ale masz rację.
-Dowiem się wreszcie o co chodzi?- Denerwowała się Paulina.
-Po to tutaj jesteś.- Stwierdziłem.
-Szymon, powiedz jej wreszcie. Oznajmiła mi Natalia dodając.
-I wsiadać do samochodu. Oboje na tył. Raz.
-Jak to powiedziałaś?
-Wie co chce.
-Tak, to prawda.- I zajęliśmy miejsca na tylnej kanapie.
-A co takiego miałeś mi powiedzieć?- Spojrzałem jej w oczy i się sztucznie uśmiechnąłem.
-Natalia umiera.
-Nie mów tak.- Patrzyła na mnie i chyba zrozumiała, że nie żartuję, bo w oczach pojawiły mi się łzy.
-Ty nie żartujesz.
-Chciałbym.- Do samochodu wsiadła Natalia.
-Zapinać pasy.
-A ty?- Zapytała Paulina.
-Ja już nie muszę. Wiem ile zostało mi czasu.
-Czyli Szymon nie kłamie.
-Szymon jest dziwny, ale rzadko oszukuje.
-Zdarzyło się tobie, że ciebie oszukał?
-Tak. Byłam zła o to, w jaki sposób doprowadził do tego, byśmy zapłaciły za operację Alicji.
-Powiesz mi, co właściwie tobie jest?
-Umieram. Mam pewien rodzaj nowotworu złośliwego.
-Kto o tym wie?
-My i mój mąż. Nie powiedziałaś dzieciom?- Natalia pokiwała głową, że nie.
-A Przyjaciółki?
-Też nie wiedzą o tym.
-Natalio, ja osobiście uważam, że powinnaś im powiedzieć. Będziesz miała w nich oparcie.
-I każdy będzie mnie traktował, jak trędowatą.
-Co ty mówisz? Ludzie podziwiają ciebie, a połowa z nich zamieniłaby się z tobą na miejsca.
-Nie licząc tej choroby, to pewnie masz rację. Nie patrz tak na mnie Paulina. Nie chcę, żeby dzieciaki przyjeżdżały do mnie, bo jestem chora.
-Karolina wpada tutaj, bo jest Szymon, to dlatego mu powiedziałaś. A inni nie mają o tym pojęcia?
-Kiedy on jest tutaj. To wszyscy lgniecie do niego, jak ćmy do światła.
-Bo z nim nie jest nudno.
-Chcę nadmienić, że w przyszły weekend będzie nudno.
-Nie z tobą.- Powiedziała niedowierzając Paulina.
-Nie zrobisz tego.- Dodała.
-Paulina, ma nie być żadnych dziwnych scesji w domu.
-Przecież można się bawić tak, żeby nie było żadnych dziwnych sytuacji.
-W sumie, to można by. Założyłem się z Agatą, że będzie spokój.
-Dlaczego?
-Powiedziała, że nie wytrzymam.
-Przecież Agata ma rację.- Powiedziała Paulina.
-Zakład.
-O co?
-O to co z Agatą.
-Zgoda.
-Natalio słyszałaś?
-Tak. Tylko wiesz Paulina, że on chce coś na tym ugrać?
-Wiem. To Szymon więc, co to by nie było, to i tak będzie warto to zrobić. Choćby tylko dla samej siebie.
-Szymon, a po co tak naprawdę chcesz się z nimi założyć?
-Zabawa.
-Ty już masz plan?- Zdziwiła się Paulina.
-Proste, ale troszkę późno na niego wpadłem. Będzie Paweł?
-Nie. Ale będzie w tygodniu.- Powiedziała Paulina.
-Cholera. Omija mnie, jak może.
-Szymon, może to tak wygląda, ale takie negocjacje trwają dwa do trzech miesięcy.
-Słucham!?- Zdziwiła się Paulina.
-To nie wiedziałaś?
-Paweł powiedział mi, że zakończą je w trzy tygodnie.
-Wiesz, być może. Ja nie potrafię powiedzieć tobie, na jakim etapie są te rozmowy, ale z doświadczenia wiem, że tyle czasu one zajmują.
-Teraz rozumiem kwestię pełnych odpowiedzi.
-Jak to pełnych?- Zapytała Natalia, próbując dowiedzieć się, w jaki sposób rozumuję.
-Więc tak. Nie wiesz w jakim momencie rozmów Paweł do nich dołączył, ale rozumiesz wagę takich przedsięwzięć i wiesz ile czasu one trwają. Więc wiesz kto, co i z jakiego powodu. I to nie mając pełnych informacji o tym.
-Ciekawe spostrzeżenie. Co to za firmy, to wiem. Kim są ich przeciwnicy też, więc?
-Rozumiesz, wiesz i popierasz to, o co walczą.
-Więc, to chyba dobrze.
-Tak, a nawet więcej. Ale zboczyliśmy z tematu. A widzę ten uśmieszek, czyli ty ciągniesz tą rozmowę specjalnie.
-Upierdliwy się Szymon robisz, wiesz?
-Wiem.
-Paulina wytłumacz mu, że musi podjąć decyzje zgodnie z obietnicą.
-A co tobie obiecał?
-Że nie będzie rozmawiał z nikim o tym.
-Natalio, pozwoliłaś mu, a nawet kazałaś, żeby mi powiedział.
-Ale miał być cicho.
-Nic nie zrobiłem według siebie samego. Nie złamałem obietnicy.
-Szymon jest upierdliwy. Ale słowa nie złamie.
-To może teraz porozmawiamy o twoim zachowaniu tajemnicy. Ja osobiście powiem tobie, że uważam, iż twoje dzieci powinny o tym wiedzieć.
-Szymon ma rację.- Powiedziała Paulina.
-Zaczną spędzać ze mną dużo czasu i żadne z nich nie będzie miało normalnego życia przez moją chorobę.
-I tutaj masz rację.
-Szymon!
-No co? Przecież to dobry argument. Nawet lepszy od tego stwierdzenia, że "Zaczną traktować mnie, jak jajko.".
-Ale jedno wynika z drugiego.
-Nie. To kwestia osobowości. Każdy jest inny. Ty zrozumiałaś moją inwencję, byłaś zła, ale szybko potrafiłaś przeanalizować swoje stanowisko, a oni nie. To dlatego zdecydowałem się na wtajemniczenie ciebie w ten plan.- Natalia zjechała na pobocze, odwróciła się i powiedziała.
-Czyli nie zaprzeczasz, że zrobiłeś to z premedytacją.
-Z logiką. Zauważyłem, że musisz mieć z kim o tym porozmawiać, a Paulina szybko koryguje błędne myślenie i umie przyznać się do porażki.
-Paweł, to nie porażka.
-Nie Kwestia Pawła, a twojego zaparcia w tej sprawie. Chodzi o to, że dałem tobie do zrozumienia, że bardziej pasujesz do Piotrka, a Paweł do Marioli i ty bardzo szybko skorygowałaś błędne założenia tak, jak Piotrek, a Mariola i Paweł jeszcze się tym nie przejmują. Ona bardziej przejęła się tym, że coś zrobiłem z Karoliną i Leszkiem, niż z wami. Ja wiem, że każdy ma swoje sprawy i sposoby radzenia sobie z nimi, ale to właśnie jest najlepszy dowód tego, że to prawda. Przepraszam, ale takie jest moje stanowisko.
-Zrozumiałam to bardzo szybko, bo już po godzinie. To dlatego pocałowałam Piotrka.
-Słucham?!- Natalia znów się zdziwiła.
-Znaczy, próbując znaleźć więź z tancerzem, musisz poświęcić trochę czasu na to, by móc stworzyć jedność z dwóch osób, a najprostszym sposobem na to jest brak zahamowań. Musi czasem ciebie gdzieś złapać, przytulić się do ciebie, bo w kwestiach upadków, to brak zahamowań może tobie bardzo pomóc.
-Paulina, on ma dziewczynę.
-A ja chłopaka. A prawdę powiedziawszy, to on mnie pocałował, ja tylko odwzajemniłam jego pocałunek. Po wszystkim powiedziałam mu, że źle zrobiliśmy, ale było to miłe i nie musi się obawiać o to, że coś, co tutaj się stanie będzie komuś przekazane. Spojrzałem na nią i już wiedziałem, że to, co właśnie powiedziała nie oznaczało tylko pocałunku, to skryta miłość. Dlatego Paulina nie chciała iść na kolację. Spojrzałem na nią, a ona już wiedziała, iż ja wiem.
-W sercu zamęt, w głowie zamieszanie, a w życiu nic nie wybrane.- Paulina się rozpłakała i powiedziała.
-Widać prawda?
-Tak. Cholera, że też nie ma Pawła. Gdyby był, to miałabyś oparcie w nim i sprawa byłaby jasna, a tak zatrważasz się we własnych myślach.
-Nie rozumiem twojego punktu spojrzenia na tą sprawę. Jak to zatrważa się we własnych myślach?- Zapytała Natalia.
-Czuje lęk przed tym, co odkryła i boi się tego. Wie, że będzie musiała stawić czoło temu uczuciu, by móc dalej pozostać z Pawłem.
-Dlaczego ty zawsze masz rację?!- Zdenerwowała się Paulina podnosząc na mnie głos.
-Ostrzegałem ciebie przed tym posunięciem. Nie posłuchałaś, a nawet stwierdziłaś, że jesteś tego pewna.
-To teraz mnie przytul, bo to twoja wina.
-Jedziemy, ja nie patrzę. Cokolwiek się tutaj stanie, pozostanie tutaj. Agata i tak wie, że się kochacie.
-Szymon ma kilka osób za które, jeśli go pocałują, to Agata nie będzie zła. Ty też tam jesteś.- Powiedziała Paulina do Natalii.
-To dlaczego dała tobie w twarz?
-Dla zasady. Mamy układ, że będzie to wyglądać na dobrze rozgrywane zerwanie.
-A z Izabelą, to o co chodzi?
-Iza jest kobietą o pewnym problemie. To córka Romana, którego chcemy zamknąć razem z resztą. To szef Tanków.
-A niech to.
-Właśnie. Więc widzisz, że nie ma prostego rozwiązania.
-Widzę. A co z Martą, bo nie zapytałam?
-Jest dobrze. Ustabilizowało się już. Myślę, że wyjdą na prostą.
-A ty Paulina, co zamierzasz?- Zapytała Natalia.
-Pozostać przy swoim pierwotnym wyborze. Tylko, jak to zrobić, kiedy brak oparcia. Specjalnie to zrobiłeś, to dlatego mam taki mętlik w głowie. Przyznaj się!- Powiedziała popychając mnie ze złością.
-Sama chciałaś, żebym coś dla was zrobił, więc zrobiłem. Dałem się wam poznać i teraz czekam na wynik. Piotrek szybko wyszedł z opresji, a Mariola próbowała nie spojrzeć na problem realnie. Zataiła prawdę, nie przyznała się, więc dorobiłem im jedną sytuację więcej, by mogli dojść do porozumienia w najprostszy sposób świata.
-Przez łóżko?- Zapytała Paulina.
-To dlatego chciałem, żebyś oddała pocałunek, który skradłaś Piotrkowi jej i zapętliła sprawę o Agatę. Więcej zamieszania, więcej możliwości.
-Ty to Szymon jednak jesteś Aparat.- Powiedziała Natalia.
-A co ty zamierzasz?- Zapytałem Natalii.
-Czasem mam chęć doprowadzić do wrzenia w tej rodzinie, ale wiem, że wszyscy nagle zaczną zaniedbywać swoje obowiązki i zmienią zakres odpowiedzialności w swoim życiu na moją korzyść, więc nie mogę do tego doprowadzić.
-Tak jak ja, lubisz patrzeć na ich szczęście i rozterki, ale w ich naturalnym środowisku.
-Szymon, to nie zwierzęta.
-Ja to wiem. Chodziło mi o to, że na niewymuszonym polu. Jeśli im powiesz, to zaczną omijać pewne elementy rozmowy z tobą, żeby ciebie nie martwić.
-Zaczną mnie okłamywać?
-Nie koniecznie. Mogą nie mówić wszystkiego do końca.
-To też kłamstwo.
-Jeśli zadałaś pełne pytanie, a dostałaś zdawkową odpowiedź, to tak. Lecz jeśli pytanie było ogólne, to nie.
-Jasne. Pytasz, co tam w szkole i dostajesz odpowiedź, że dobrze, a jest inaczej.
-Bo w szkole jest dobrze, ale w pytaniu nie było powiedziane dla kogo.
-Więc, ty rozumujesz w taki oto sposób. A ja się zastanawiam, dlaczego robisz rzeczy, które masz zabronione.
-Wypełniam tylko to, co było powiedziane.
-Jeśli zabronię tobie iść do kuchni po jedzenie, bo masz nie jeść, lecz tego nie powiem, to wyślesz kogoś innego po nie?
-Proste.- Odparłem, a Natalia dodała.
-Paulina, przecież powiedziałam tobie, że w rozmowie z Szymonem nie wolno zostawiać żadnych możliwości interpretacji i obejścia sytuacji w tym przedziale. Nie patrz tak Paulinko na mnie. Pamiętasz dzień, w którym Szymon był u nas z szyną na nodze.
-Miał nie spać u nas, a przekonał wszystkie byśmy przyszły do niego i że to będzie zgodne z tym, co mamy zrobić.
-Ty Szymon masz jakieś pomysły na nasz wyjazd, prawda?
-Mam, tylko nie wiem, jak to będzie wyglądać czasowo Natalio.- Uśmiechnęła się, widziałem w lusterku wstecznym.
-Natalio, a co chcesz zrobić z tą tajemnicą?
-Nie chcę by wiedzieli.
-Ale mogę tobie pomóc i zgromadzić ich przy tobie w inny sposób?
-A niby, jak to zrobisz?
-Nie mówiąc im, nie będzie to łatwe zadanie.- Stwierdziła Paulina.
-Niby tak. Lecz nie chcę tego robić za twoimi plecami.
-Czy się zgodzę czy nie, to ty i tak będziesz kombinował w te stronę.
-Wymyślę coś innego, ale ... . Tak, co tutaj będę kłamał.
-A jeśli się zgodzę, to chcę wiedzieć, co ty zamierzasz w tej sprawie zrobić.
-Ukierunkować Karolinę na pomoc i wsparcie przez ciebie.
-Czyli?
-No weź.
-Powiedz mi, co chcesz zrobić.
-Napomknąć jej, że wszystkie moje pomysły związane z Leszkiem, były twoje.
-Będzie zła.
-Przez pięć minut. Później będzie dobrze.
-Obiecujesz?
-Tak.
-W takim razie zgoda.
-Ale wiesz, że Karolina będzie ciebie zamęczać pytaniami.
-Z tym nie ma problemu.
-Mówisz i masz. Jeśli chodzi tylko o takie rzeczy.- Dodałem, widząc jej zaciekawienie tą sytuacją.
-A już myślałam. Psujesz zabawę. Poważnie.
-Znów Natalio masz brudne myśli?
-Nic, co ludzkie, nie jest nam obce. I to, co nieludzkie w tych czasach, też nie jest nam obce.
-Częściej mamy nie ludzkie zachowania, niegodne nawet zwierząt, niż coś, co można nawet porównać do czegoś ludzkiego.
-To prawda.- Powiedziała Natalia.
-Szymon, za tydzień przyjedź do nas, będziemy wszystkie u Karoliny.- Powiedziała Paulina.
-Wiem kotku. Natalia już mi to powiedziała.- Stwierdziłem.
-Dojeżdżamy na stację kolejową.
-Paulinko, przekonaj Natalię do zmiany swojego stanowiska względem chociażby Karoliny. Natalio, ona tobie ufa, nie powinna być pomijana w kwestiach twojego życia. Zrobisz jej straszną krzywdę. Kiedy się dowie, że wiedzieliśmy o tym z Pauliną, nie zaufa już nikomu. I Natalio, porozmawiaj z Pauliną o problemach życia w związku na odległość, a potem pokaż jej wymierne efekty takich postępowań w sprawach miłosnych. Trzymajcie się blisko siebie dziewczęta. Pomożecie sobie wzajemnie. I bardzo tobie dziękuję Paulinko za szybkie zrozumienie stanu faktycznego swojego uczucia względem Pawła. Szkoda, że go tutaj nie ma, bo brakowało tobie oparcia osoby kochanej. Ale nie zadręczaj się, bo on pewnie też zrozumiał i nie jest mu teraz łatwo, bez twojego wsparcia.- Skłamałem, by nie czóła się osamotniona w takim mętliku, który niechcący zrobiłem jej w głowie.
-Co za psychologiczna gadka, Szymonie. Ale wiesz, że po tej rozmowie poczułam się bardziej dowartościowana.- Powiedziała Paulina.
-Jeśli chodzi o Karolinę, to przygotuj ją Szymonie na taką wiadomość, bo kiedy wrócę, to jej to powiem. Myślę, że masz rację. Ona jest zapatrzona we mnie i takie okłamywanie jej, źle wpłynie na jej rozwój emocjonalny, co może być początkiem czegoś, czego nawet nie umiem sobie wyobrazić.- Oznajmiła mi Natalia.
-I po co ja tutaj byłam tobie potrzebna?- Zapytała Paulina.
-Ty masz problem, ona ma problem, więc wygodniej wam będzie jeśli zobaczycie, że bez względu na to, kto jaki jest i jaki ma problem, to on czasem też potrzebuje się wygadać. A najlepiej, jeśli między takimi osobami jest brak zależności rodzinnych, bo jeśli człowiek z kimś obcuje, to w różnych przypadkach reaguje błędnie. Psychologia podejścia do drugiego człowieka, prawda Paulinko? Nauczyłem się tego od ciebie i pani wariatolog.
-Mam kopie jej pracy. Ona uważa, że masz wyimaginowany świat wokół siebie i przy większych zawirowaniach bardzo szybko stracisz kontrolę nad swoim życiem i wpadniesz w szpony śmierci. Ja natomiast uważam, że każdy, kto ma takie pomysły, musi mieć nierealny świat w głowie do postawienia teorii i przetestowania jej najpierw w myślach, zanim wrzuci to do realizacji. Dołączyłam jej pracę do swojej i teraz czekam na odpowiedź prowadzącego mnie profesora.
-Myślę, że twoja praca będzie świecić przykładem w tym roku.- Powiedziała Natalia.
-Czytałaś już?- Zdziwiłem się.
-Wszystkie to czytamy.- Oznajmiła nam Natalia.
-Miałaś zobaczyć ją tylko ty.- Powiedziała Paulina.
-I tak rozmawiałyby o tym, więc niech każda z nich sama wyciągnie wnioski.- Broniłem Natalię.
-Ja uważam, że twoja praca wyczerpuje temat pod każdym względem. Jest świetna. Nie masz się o co martwić, poważnie. To będzie najlepsza praca z Psychologii w tym semestrze w kraju. Takie jest moje zdanie. Zresztą, nie tylko moje.
-Dojechaliśmy. Ile masz czasu?- Zapytała Natalia.
-Dwadzieścia kilka minut. Pójdę kupić sobie sok i sprawdzę na którym peronie będzie pociąg, a później udam się do pociągu. Powinienem zdążyć. Wysiądźmy z samochodu, pożegnamy się na zewnątrz.- Wysiadłem i przytuliłem Paulinę, dałem jej buziaka w usta i powiedziałem.
-Nie myśl tyle. Myślenie szkodzi zdrowiu psychicznemu. Im więcej myślisz, tym bardziej gmatwasz proste rozwiązania.
-Wiem.- Odparła przytulając się do mnie z dużą siłą.
-To zabawne, bo on ma rację.- Potwierdziła moje spostrzeżenie Paulinie Natalia.
-Nie spuszczaj celu z oczu, a będzie dobrze.- Pocałowałam ją w czoło i poszedłem pożegnać się z Natalią.
-A ty dobrze robisz, że dałaś przekonać się do powiedzenia o tym Karolinie.
-Patrzyłam tylko na siebie. Twój argument wybił mnie z kręgu myślenia o mnie. To dobrze, że wreszcie pomyślałam o konsekwencjach dla kogoś mi bliskiego. Człowiek potrafi spojrzeć krytycznie na wszystko, prócz siebie. Dlaczego ty jesteś inny?
-Bo nie interesuje mnie zdanie innych. Czasem muszę się tylko z nim liczyć, ale to zupełnie coś innego.- Przytuliłem ją i dodałem.
-Spójrz czasem na zależności i powiązania rodzinne, a odpowiedzi na nurtujące ciebie pytania nasuną się same.
-Obyś miał rację.- Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem.
-Będzie dobrze, zobaczysz.
-Wieczny optymista.
-Nie przesadzajmy. Rzekł jeden niby ogrodnik. Ale to dobrze, że wreszcie myślisz racjonalnie.
-Kim ty Szymon jesteś?- Dałem jej buziaka w policzek i powiedziałem odchodząc.
-Sobą.- Uśmiechnąłem się i dodałem na koniec.
-Cześć dziewczęta.- Powiedziałem do nich.
-Cześć.- Odpowiedziała Paulina, a Natalia pomachała mi paluszkami na pożegnanie. Na peron doszedłem w czasie, kiedy wjeżdżał pociąg. Wsiadłem i całą drogę myślałem o tym, że jednak lubiłem je wszystkie denerwować. Dawało mi to dziwną satysfakcję. Może dlatego, że umiałem to przekuć w coś dobrego. Rzecz jasna z mojego punktu widzenia. One bardzo lubiły takie zamieszanie, jakie robiłem wokół siebie. Może to dziwnie zabrzmi, ale kiedy się to działo, bardzo często zastanawiałem się, co ja tak naprawdę sobie myślę. Traktuje je, jak pionki w grze, a one się temu z rozkoszą poddają. Choć patrząc na to z drugiej strony, to one same mnie o to proszą. Hmm, głupie to jest, ale z jakiegoś dziwnego powodu nie umiem oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko rozwiązuje im jakiś problem. Być może tylko zabijam im czas, który nie wiedzą, jak spożytkować, by się nie nudzić, a może po prostu ruszam ich serca.
Dodaj komentarz