Zacznijmy od zera

Zacznijmy od zeraZacznijmy od zera
Słowo przed prologiem którego nie ma
     Do napisania opowiadania, powieści, jak można nazwać podobny tekst zmusiło mnie przekonanie, może niespełnienie w tym co czytałem, co kiedyś pisałem, co do ich przebiegu, rozwoju, zakończenia. W żaden sposób nie zamierzam negatywnie krytykować twórców, samemu pewnie nie będąc lepszym a w wielu przypadkach zapewne gorszym od nich. Twórców można według mnie podzielić na podstawowe dwie kategorie. Pierwsi to tacy którzy w swoich tekstach dążą do przelania uniesień erotycznych aby spodobały się większemu gronu, licząc na dobre komentarze krytyki. Drudzy mniej skupiając się na samym przekazie wylewają swoja pomysły aby dać upust swoim fantazjom. Jedni jak i drudzy najczęściej fantazjują, jednak pewnie mniejsza część pisarzy pisze realne zdarzenia.  
     Samemu nie wiem do której grupy się zaliczyć chyba do pierwszej, a po trochu do drugiej, bo kto nie lubi słowa pochwały, kto nie lubi słowa pochlebstwa, kto nie lubi sobie wyobrazić pewnych scen, emocji. O czym będzie, nazwijmy ten tekst opowiadaniem. Będzie czymś co powinno zainteresować kilka osób, kilka osób może nazwać mnie wariatem, kilka osób może zniesmaczyć, a kilka może z naciskiem na słowo „może” uznać go za naprawdę dobry i rozwojowy. Do rzeczy, skupię się w nim na relacji dwojga ludzi, będzie to oparte w realnym świecie. Jeśli ktoś liczy na klimat średniowiecza, smoki, demony, zaklęcia, niewytłumaczalne zjawiska, no to niestety, nie będzie tego w tym tekście.
     To nie moje pierwsze podejście na tym portalu, nie pierwsze opowiadanie, ale tym razem chcę podejść do tego profesjonalnie, rzetelnie aby odcinki pojawiały się systematycznie. Jednak czas jest na drugim planie, bardziej zależy mi na jakości. Co do samej formy pisania nie podjąłem jeszcze decyzji, wyjdzie to w trakcie. Życzę miłej lektury.



Rozdział 1
     Wynajęta mała kawalerka. Nic szczególnego, ale pozwalało im to na spróbowanie tego wszystkiego co można było nazwać dorosłym życiem. Nie byli gówniarzami, Daniel miał 26 lat, a Justyna 25, różnica była niewielka. Poznali się na studiach, oboje w jednej grupie, studiowali logistykę. Parą stali się oficjalną dopiero na drugim roku i tak dotrwali do ich końca. Lubili to, przynajmniej on w tym się odnajdywał. Justyna była za to nastawiona na normalna prace, kierunek jak każdy inny. Błędem może było to, że nawet prace znaleźli w tej samej firmie. Każde z nich zakosztowało czegoś więcej, ale to ona stwierdziła, że nie chce. Musiała sprawdzić jak to jest żyć. To były jej słowa, niestety tym z kim chciała sprawdzić był ich szef. Nie był na wysokim stołku, ale imponował kobietom, współpracownicom, a opinia jego, że miał już dwie żony i starszy od niej o dwadzieścia lat. Wybrała, na Daniela to zbyt pozytywnie nie wpłynęło. Przez jedną decyzje, może swój błąd którego doszukiwał się gdzieś na jakimś etapie swojego postępowania całe życie przewróciło mu się do góry nogami. Justyna zostawia go dla innego, rezygnuje z pracy aby nie oglądać ich razem, wraca na tarczy mieszkać do rodziców. Samemu nie będąc wstanie utrzymać kawalerki. Jednym słowem kiepski koniec roku. Nieszczęścia chodzą parami, a tu wypadło na niego trio. Nawet rodzice już odwyknięci od jego obecności w mieszkaniu, nie okazywali tego, ale nie byli szczęśliwi, było to widać. Dobiło go to. Nie był jakąś oferma życiową, ale za dużo tego było, w dodatku naprawdę ją kochał. Nagrabił sobie u rodziców decyzją, że nie pojedzie na pogrzeb wujka do Holandii. Wtedy to się zaczęło, problemy z Justyna. Powiedziała, że się nie wybiera, został też jakby chcąc jej pilnować, nic to nie dało. Mieszkał więc teraz z rodzicami w mieszkaniu na osiedlu składającym się z trzech bloków pamiętających dawny ustrój kraju, Zresztą miasteczko całe było w takim stylu, oddalone o kilkanaście kilometrów od stolicy powiatu.
Wujek który zmarł, nie był jakoś lubiany, ale to już oddzielna historia.  
     Danuta, starsza siostra Wandy, jego mamy poznała Jana jesienią 1990 roku. Dwie siostry ze sporą różnicą wieku bo dzieliło je aż osiem lat wychowywały się w tym samym miasteczku w którym teraz mieszka. Wanda młodsza bardziej pilnowana przez rodziców, bardziej posłuchana, nie sprawiała tyle problemów co starsza. Daniel urodził się osiem lat później i zna to tylko z opowieści, babcia, dziadek, cała rodzina była w szoku. Danuta postanowiła wyjechać z nim do Holandii, pobrać się tam. Obcokrajowiec na początku lat dziewięćdziesiątych był dobrą partią, ale nie w tej rodzinie, w dodatku dwadzieścia lat starszy. Budziło to pewne kontrowersje i o błogosławieństwie rodziców mogła zapomnieć. Skutek łatwy do przewidzenia, zerwane kontakty z rodziną, o grobowym klimacie tamtych świąt już nie wspominając. Pojawiła się na jednym i na drugim pogrzebie rodziców, ale nie zabawiła długo okazując szacunek dla rodziców. Przyjazd jednak odnowił kontakt z siostrą. Daniel dopytywał, ale wytłumaczenie dostał jak podrósł jak już wiedział, że te prezenty, te słodycze, zabawki są właśnie od tej cioci. Rozmawiały ze sobą dość często przez telefon, jedni jak i drudzy byli u siebie na urlopie. Siostrom brakowało kontaktu ze sobą. Danuta skończyła 62 lata jak zmarł Jan. Smutne święta miały się powtórzyć właśnie w tym roku. Daniel po zerwanych zaręczynach, Danuta będąca już wdową. Wanda mimo wszystko nie smuciła się tym, jakby postanawiając, dać przykład tego jak jest zaradna, sumienna i szczęśliwa co owocuje, może nie nad wyraz ekscytującym, ale ułożonym życiem. Mieszkanie, mąż, praca stabilizacja wydawała się tym zaspokojona jako pięćdziesięcio czteroletnia kobieta.  
Często biegał, nawet teraz jak było zimno, siłownie i basen trochę odpuścił, finanse nie pozwalały na nie. Ojciec wyszedł do pracy wcześnie rano, mijał się z nim gdy wychodził biegać.  
- Jesteś już? Powiedziała mama słysząc jak wchodzi do mieszkania. - Mówiłam Ci, że masz dzisiaj jechać po Dankę. Ląduje za...spojrzała na zegarek wiszący w salonie – za trzy godziny, żebyś się nie spóźnił. Powiedziała stając w drzwiach, mając w rękach świeże prześcieradło.
- Pamiętam mamo, na spokojnie zdążę.
- Tam są kluczyki...wskazała palcem na wieszak w przedpokoju.
- Tak rano widziałem się z tatą, auto jest zatankowane, wiem.
- Kanapki ci zrobiłam, masz na stole...zachowywała się z typowa dla siebie troska – żebyś tylko przez to bieganie się nie przeziębił i nie rozłożył na święta.

- Założyłem termiczna pod bluzę było mi ciepło...podszedł i dał jej całusa, powodując uśmiech na matczynej twarzy. Był wyższy od niej i dając go nachylił się. Daniel poszedł do kuchni, zdjął tylko bluzę i buty wcześniej. Jeden drugi kęs kanapki, były pyszne, zawsze je lubił, nie ma to jak zrobione przez mamę pomyślał. Nie siadał stał przy stole mama pojawiła się z poszewką w przedpokoju, jakby sprawdzając czy wszystko z nią jest dobrze.
-Zastanawiam się jak to zrobić, no bo Danka będzie nocować, głupio jej może być spać w dużym pokoju, może położymy ją u Ciebie...powiedziała zerkając pytająco. Wiedział, liczył się z tym.
- Dobrze mamo, ja położę się w dużym, nie ma z tym problemu.
- To cztery dni, więc nie będzie tak źle...poddziadziała z zadowoleniem na jego zgodę.
- Serio mamuś nie masz czym się przejmować...dał jej kolejnego całusa przechodząc obok. - Pójdę się umyć i jadę po ciocię.
Miał zamknąć za sobą drzwi, ale stanął w nich jeszcze zerkając w jej stronę, zwracając uwagę, wymuszając spojrzenie. - Pyszne te kanapki...powiedział uśmiechając się. Odwzajemniła uśmiech zadowolona, spełniona, że może jeszcze zadbać o dorosłego syna i to sprawia jej i jemu przyjemność.  
Wziął szybki prysznic kucając w wannie, namydlając się i spłukując pod słuchawka trzymaną w dłoni. Zerknął na swoje odbicie w lustrze i pierwszy raz od tych kilku miesięcy odważył się w głowie wypowiedzieć słowa które go podbudowywały. „Jestem młodszy i przystojniejszy, głupia pipa niech żałuje” zaskoczyły go bo zawsze był dla niej dobry, nie krzyczał, odnosił się z szacunkiem. Pierwszy raz tak pomyślał o Justynie. Przetarł włosy ręcznikiem, niezbyt długie, ale zadbane, dobrze przystrzyżone, a spod ciemnych brwi w jego odbicie spoglądały brązowe oczy. Oparł się dłonią o zlew stojąc tak nagi mył zęby, Myśli wróciły gdy jego spojrzenie powędrowało na brzuch, umięśniony, z zarysowanymi dobrze mięśniami sześciopaku. Nachylił się biorąc do ust wody wprost z kranu. Stanął wyprostowany wytarł ręcznikiem usta, i dłoń przesunęła się po klatce, znów zerknął na swoje ciało i się uśmiechnął. Dało mu to pewności siebie, obwiązał ręcznik wokół bioder, łączenie go przytrzymał dłonią i wyszedł z łazienki.  
- Uważaj...usłyszał niemal krzyknięcie. Mama przechodziła akurat między sypialnia a kuchnia, były po przeciwnych stronach korytarza.
- Przepraszam...odpowiedział stając w miejscu niemal się z nią zderzając. Jego nagi tors, to że był niemal nagi, pachnący świeżo po prysznicu zwróciły siła rzeczy jej spojrzenie. Była kobieta i to było bezwarunkowe zachowanie spojrzała na jego klatkę, na brzuch, dostrzegła ręcznik. Nawet nie wiedziała czy coś odpowiedziała. Minęła go spuszczając wzrok, zganiła się w myślach za to spojrzenie, za to jak zareagowała, czuła, że jej oddech przyspieszył, ścisnęło ja tuz pod brzuchem. Odgoniła w sobie myśli tłumacząc to wystraszeniem, z nienacka otworzonymi drzwiami. Przeszła jednak a myśl, to było silniejsze „Przystojny jest mój syn, co tamta od niego chciała”
Wszedł do swojego pokoju, przymknął drzwi i zaczął się ubierać, po chwili jakiś antyperspirant, perfumy na podkoszulkę, usiadł na łóżku i założył skarpetki, Typowy facet lekko jakby niedbale, ale z pewnym urokiem poprawił jasne jeansy i pasek. Uśmiechnął się do siebie na to jak zareagowała jego mama, był przystojny wiedział o tym, ale nie miał teraz do tego głowy ostatnimi czasy, a może nawet wyszedł z wprawy w podrywaniu już. Przeczesał włosy na bok palcami i wyszedł zostawiając mokry ręcznik na łóżku.  
- To ja jadę mamo...powiedział nachylając się, zakładając buty, wyprostował się sięgnął po jeansową kurtkę podszyta białym ociepleniem.
- Zapnij się, jest chłodno i zadzwoń jak będziesz już na miejscu.
-Dobrze, pa mamo. Odpowiedział chowając klucze od passata do kieszeni. Podeszła za nim do drzwi, zamknęła na górny zamek. Jak porządna matka, uznając nawet to za swój obowiązek weszła do pokoju, zabrała mokry ręcznik, ale mając go w dłoni spojrzała na niego zamyśliła się chwile, ale momentalnie wsunęła go do pralki.
Daniel miał około godziny jazdy do lotniska, wolał wyjechać wcześniej. Zatrzymał się jeszcze w sklepie kupił sobie papierosy, nie palił nałogowo, nie lubił tego. Była to taka jego mała przyjemność, takie bycie złym, buntowniczym od kiedy pamiętał. Taka paczka towarzyszyła mu od czasu szkolnych kiedy zaczynały się ferie. Zapalił dopiero jak podjechał na lotnisko, zerknął na komórkę, miał jeszcze chwile czasu. Oparł się o srebrne kombi i zapalił go, Poczuł się trochę jak kiedyś kiedy to wychodząc z domu zapalał sobie, buntowniczo, tak dla siebie. Zakasłał, nie palił już od dawna. Dopalił może do połowy i zadeptał biorąc od razu gumę do ust.  
Samolot wylądował z kilkuminutowym opóźnieniem. Widział jej spojrzenie, trochę takie jakby nie była pewna, ale on ja poznał. Widział ja zanim przeszła odprawę i wyszedł w jej stronę jakby dając jej pewność. Przeszła przez bramkę i z lekka niepewnością szła w jego kierunku. Jedna mniejsza, w drugiej ręce prowadzona trochę większa walizka.  
- Cześć ciociu...powiedział odzywając się i dając jej już całkowitą pewność.
- O Boże Daniel, nie poznałam Cię, to znaczy nie byłam pewna...powiedziała trochę zakłopotana. - Kiedy ja cię ostatnio widziałam, siedem osiem lat temu? ...Spojrzała lekko się odchylając do tyłu, jakby chcąc mu się przyjrzeć. - Wydoroślałeś ...dodała.
- Czy ja wiem...odpowiedział z uśmiechem, ale łasy na komplement. - Daj Ciociu pomogę...powiedział sięgając po większa walizkę.
Danuta nie zmieniła się może aż nadto od tego jak ja zapamiętał. Blondynka o krótkich włosach siejących co najwyżej do ramion, z lekko z zaczesaną do góry grzywka, szeroki uśmiech czerwonych ust i umalowane lekkim makijażem oczy. Zgrabna sześćdziesięcio dwuletnia kobieta. Musiała być niesamowita jak była młodsza, zresztą teraz nawet nie była brzydka i nie można było tak o niej powiedzieć. Ubrana w szary płaszcz do kolan, na równi kończący się ze spódnica do tego ciemne kozaki do pół łydki na małym obcasie, podkreślały zgrabność jej nóg. Nie miała ciała modelki, ukryty pod sweterkiem mały brzuszek zaokrąglał się na spódnicy. Opinał też biust, dość spory, naturalny jednak lekko już niżej wydający się być niż jak zapamiętał.  
- Poczekaj zapalę, nie będę ci smrodziła w aucie...powiedziała gdy stanęli przy aucie sięgając z małej torebki paczkę cienkich papierosów. Schował obie jej walizki do bagażnika, a gdy widział, że nadal szuka zapalniczki wyjął swoja.
- Ty palisz? Spojrzała pytająco biorąc pierwszy wdech dymu.
- Bardzo okazyjnie, ale teraz pomyślałem, że na te święta to właśnie taka okazja...wyciągnęła w jego stronę paczkę. Zawahał się czy ma wziąć, czy chce.
- Mama pewnie nie wie, spoko nie powiem...sięgnął dłonią, odpalając po chwili.
- Nie o to chodzi, ale jakoś tak...wzruszył ramionami.
- Już za duży jesteś żeby się tym przejmować. Ile teraz masz lat? ...spojrzała zaciekawiona, jakby próbując sobie przypomnieć, policzyć.
- Dwadzieścia sześć...odpowiedział zaciągając się.
- Jezu pamiętam jak kupowałam ci zabawki, jak przysyłałam na święta czy na jakieś urodziny...zaśmiała się, jakby trochę taka zaskoczona nim.
- Czyli się zmieniłem, ty za to ciociu cały czas taka jak cię pamiętam.
- Nie żartuj sobie, słodzisz, ale lata mi lecą i widzę po sobie, że się postarzałam...powiedziała zadowolona z jego komplementu.
Wsiedli do auta, skasowany bilet przy wyjeździe i pojechali w kierunku jak to powiedziała podczas rozmowy wypidówka. Rozmawiali sobie podczas drogi, trochę inaczej z nią się rozmawiało niż z mama, wiadomo, była bardziej przebojowa, inna. Danuta po wyjeździe z kraju razem z Janem prowadzili sklep, później był i drugi, oba z polskimi produktami w Alkmaar. Wzruszyła się trochę wspominając o nim o tym że pandemia i powikłania spowodowały że odszedł. Wydawała się jednak być silna, wróciła do poprzedniego humoru opowiadając o tym jak jej jest na miejscu, że cały czas pracuje w sklepie. Że przynosi jej to swego rodzaju zabicie czasu, radość. Mieszka teraz sama w domu na przedmieściach, pokazała mu nawet chwile zdjęcia gdy stanął na światłach.  
Daniel opowiedział jej tez o sobie, o tym co miał ostatnio jaki pech go spotkał lekko mówiąc. O dziwo powiedziała tak samo jak on kilka godzin temu „głupia pipa, że cię zostawiła”. Zaparkowali już na stałym miejscu które zajmował samochód rodziców. Wanda machnęła zadowolona z okna kuchni widząc ich podjeżdżających. Obie się wzruszyły, obie uroniły łzę gdy witały się w przedpokoju. Poczekał z walizkami zanim zrobiły mu miejsce w drzwiach. Danuta powiedziała, od razu, że go nie poznała, że się zmienił dodając, że na lepsze. Wanda mimo że Danuta już była nie raz w tym ich mieszkaniu, ale oprowadziła ją, tak dla pewności, pokazując mu jego pokój.
- Tu będziesz sobie spać, Daniel pójdzie do dużego...położyła rękę na jego ramieniu.
- Nie, słuchajcie, ja mogę tam iść...powiedziała lekko speszona.
Grzecznościowe uwagi wymiana zdań w końcu i tak stanęło na tym, że Daniel śpi w salonie, a Danuta w jego pokoju. Mieszkanie nie było duże, można nazwać je wystarczającym. Kuchnia z mniejszym oknem, dość ciasna, ale Wanda miała ja opanowana, wszystko na swoim miejscu, dbała o porządek lubiła ją. Okno z firanka przewieszona w połowie wychodziło na parking i oddalone domy. Po przeciwnej stronie korytarza na którym była zabudowana szafa po jednej stronie drzwi wejściowych a po drugiej wieszak i wiszące lustro, było wejście do sypialni która zajmowała z Andrzejem. Szafa, jakaś półka i łóżko, naprawdę nic nadzwyczajnego, samo to łóżko nie było tez czymś nadzwyczajnym role małżeńskiego łóżka pełniła rozłożona kanapa.  
Salon na przeciwko pokoju Daniela, w nim rozkładana narożna kanapa, większa ława która służyła do rodzinnego biesiadowania i pamiętająca zeszła dekadę meblościanka z telewizorem. Balkon biegł pod oknami po całej długości pokoju. Mieszkanie było skromne, ale zadbane, Wanda tego pilnowała, starała się o to jak mogła. Uważała to za swój obowiązek, za wizytówkę tego jaką jest gospodynią. Może i by chciała jakiś remont, mieć coś innego, nowszego, ale to nie było konieczne.  
Sama pracowała jako nauczycielka, a Andrzej pracował jak kierowca autobusu. Pieniądze które zarabiali nie były duże ale wystarczające. Andrzeja poznała już po wyjeździe Danki i to był jej pierwszy mężczyzna, ślub którego oczekiwali od niej rodzice, wzorcowe małżeństwo, Praca w miejscowej szkole i życie wydawało się ustawione do emerytury. Lubiła czytać i nieraz przekręcając kartki łapała się na tym, że oczy biegną po linijkach tekstu, ale myśli o czymś innym. Coraz częściej chciała się odnaleźć w roli bohaterki, czy w świecie który sobie wyobrażała, albo dając sobie szansę na zobrazowanie innego życia które miała. Nie mówiła o tym nikomu, nie zwierzała się z takich chwil zastanowienia, zadumy. Uchodziła za taką cichszą, stonowaną kobietę.  
Danka była od niej wyższa, może przez to wydawała się szczuplejsza, ale miała mniej odstający tyłek. To jakby dawało jej poczucie tego, że mimo mniejszych piersi, ma coś od niej lepszego.  
     Andrzej po powrocie z pracy poczynił swój codzienny rytuał, wyszedł wyrzucić śmieci, przy okazji wiedząc, że nigdzie nie będzie musiał jechać wypił ukradkiem piwo. Oczywiście Wanda pozwalała mu na takie małe sekrety, wolała tak niż żeby stał pod sklepem i się zataczał lub przepijał wypłatę. Każdy miał jakieś zajęcie, Wanda z Danutą, która już odświeżona i przebrana po podróży pomagała w kuchni. Daniel robił ostatnie porządki, Andrzej zajął się karpiem którego kupił wracając z pracy. Tego wieczoru mając już sporo przygotowane do wigilijnej jutrzejszej kolacji usiedli w salonie, Andrzej na swoim fotelu, miał go i siadywał na nim od zawsze wpasowując się w swoich dresach w popularny wzorzec. Spory już brzuch, lekka łysina, Daniel zupełnie go z wyglądu nie przypominał, jakby odziedziczając więcej genów po rodzinie Wandy. Siedzieli i rozmawiali. Każdy po kolei w międzyczasie szedł korzystać z łazienki. Najpierw Wanda, późnej Dawid, czuć było zdecydowanie miłą rodzinna atmosferę. Danuta wyróżniała się, Wanda założyła jakieś leginsy, i górę od piżamy, zawstydzając się gdy wróciła danka z ręcznikiem na głowie, w szlafroku i niewidoczną spod niego zapewne jakaś cienka koszulka nocna. Butelka wina, dla kobiet, Andrzej z puszka piwa w ręku, Daniel postawił sobie na ławie małą szklankę jagermaistera ze spritem, znalazł sobie miejsce na pufie. Rozmowy były o wszystkim, o polityce, o tym co się dzieje w pracy u Andrzeja, Wandy, oczywiście znów był przewałkowany cały temat rozstania Daniela z Justyną. Wydawać by się mogło, że alkohol pozwolił się każdemu szczerze wypowiedzieć na ten temat.
- Fajna była, znajdziesz sobie inna, nie masz się co martwić...pocieszał Andrzej.
- Jesteś młody i zdolny, nie jedna jeszcze przed tobą...machnęła jakby trochę się chwaląc przed Danką tym, że jest dość atrakcyjny. Nie wypadała jakoś inaczej matce podsumować syna.
Ciotka spojrzała się na niego i zerkając na niego, nie odwracając wzroku nawet gdy na nią spojrzał. Ta chwila patrzenia sobie w oczy, on dość pewny siebie, ona pozwalająca sobie na dyskretny uśmiech unoszący jej kąciki ust lekko do góry.
- Nie wiedziała co traci...popatrzała tak chwile robiąc sobie chwilę na oddech. - Nie jedna się za Tobą ogląda, tego jestem pewna.
Jej wzrok momentalnie skierował się w lampkę wina której nóżkę opierała o udo. Zastanowiła się czy nie powiedziała tego w nad wyraz otwarty sposób, czy taki flirt, nie był zbyt ostentacyjny. Upiła łyk i spojrzała w tym momencie na Daniela zatrzymując znowu wzrok i znowu krzyżując ich spojrzenia. „Opanuj się kobieto” zganiła sama siebie w myślach. Widziała jednak jak jeden kącik ust mu się uniósł nadając takiego chłopięcego uroku, sam próbował ukryć ten uśmiech, ale delikatnych rumieńców już mu się nie udało.  
- Musisz przyjechać do mnie jak są tulipany na poderach...powiedziała nagle zmieniając temat Danuta.
…………………………………………………………………………………………………………
Na pewno będzie kolejna część. Proszę o szczere komentarze jeśli ktoś przeczyta, zrównajcie z błotem lub pochwalcie.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Slavek1975

    Fajne. Pisz dalej proszę.

    tydz. temu

  • Użytkownik TakiJeden

    W Holandii, jak też w innych krajach, są poldery.

    tydz. temu

  • Użytkownik Elfmad 1

    Za bardzo zawiłe czytałem prostsze.opowiadanie to nie książka.

    tydz. temu

  • Użytkownik Namolnik

    Zapalił dopiero jak podjechał na lotnisko, zerknął na komórkę, miał jeszcze chwile czasu. Oparł się o srebrne kombi i zapalił go, Poczuł się trochę jak kiedyś kiedy to wychodząc z domu zapalał sobie, buntowniczo, tak dla siebie.
    Dobrze wiedzieć, że kiedyś lubił podpalać samochody, jak te kombi, tak buntowniczo. Dla siebie.

    Wsiedli do auta, skasowany bilet przy wyjeździe i pojechali w kierunku jak to powiedziała podczas rozmowy wypidówka.
    Że co?

    Takich kwiatków jest znacznie więcej. Nim coś opublikujesz, przeczytaj, co napisałeś. I naucz się zapisywać dialogi.

    tydz. temu

  • Użytkownik pisarzowy

    @Namolnik tak masz rację, skróty myślowe nie są najlepszym rozwiązaniem, źle to wyszło. Dzięki za zwrócę ie uwagi, będę starał się tego nie robić więcej.

    tydz. temu

  • Użytkownik St.szk

    Coś troszkę innego, ale super. Poczekam niecierpliwie na cd. Tak trzymaj. :ciuch:

    tydz. temu

  • Użytkownik pisarzowy

    @St.szk dziękuję za komentarz. Mam nadzieje, że dalej będzie tylko lepiej.

    tydz. temu

  • Użytkownik PrzyszłaPisarkaSwojegoPisarza

    Cześć, pisz więcej i proszę pisz długie opowiadania, pełne szczegółów, czekam na kolejną część niecierpliwie jak to kobieta która się wciągnęła w historię.

    tydz. temu

  • Użytkownik pisarzowy

    @PrzyszłaPisarkaSwojegoPisarza dziękuję, mam nadzieję że ci się spodoba następna część, będzie w tym tygodniu.

    tydz. temu

  • Użytkownik Kigu

    No coz,wprowadzenie,choc przydlugie,musi byc.Bo nie wiedzielibysmy kto z kim i gdzie(mieszka).
    Jak juz autor sugeruje,bedzie tabu cioci lub mamy z synem.Moze byc i tak,choc jest duza ilosc takich opowiadan.Ciocia jest to wdzieczna osoba do opowiadan.Wszystko zalezy od tego,czy autor zaskoczy swoja fantazja i projektem opowiadania,i czy bedzie wiele odcinkow,no i-co najtrudniejsze-jakie bedzie zakonczenie calosci.
    Zycze powodzenia.

    tydz. temu

  • Użytkownik pisarzowy

    @Kigu dziękuję za komentarz, mam nadzieję pozytywnie cie zaskoczyć.

    tydz. temu

  • Użytkownik Kigu

    @pisarzowy Malo co juz mnie zaskoczy,ale kto wie?
    Praktycznie w erotyce wszystkie mozliwe pary juz wystapily,i nie tylko pary bo i cale rodziny..
    Zwracam bardzo uwage na realizm w opowiadaniach,czy np.takie sytuacje moga sie zdarzyc czy to tylko fantazja autora.
    Niezbyt mi sie podoba mieszanie komedii z miloscia i erotyka,jak to czyni pewna autorka,ale coz...Jest demokracja(podobno).

    tydz. temu

  • Użytkownik pisarzowy

    @Kigu no właśnie też zależy mi na realizmie, popełniam błędy, przyznaje się. Liczę jednak, że będzie ich coraz mniej a tekty będą coraz lepsze. To przez ten realizm, próbę osiągnięcia równowagi między fikcja a możliwym scenariuszem tak długi jest wstęp.

    tydz. temu