Zacznijmy od początku

To co tutaj przeczytacie będzie moim pierwszym opowiadaniem i mam nadzieję że nie ostatnim.




Cóż może zacznę od siebie mam na imię Paweł w dniu dziczejmy mam +/- 20 lat, ale kiedy ta historia się zaczęła miałem niespełna 17 lat. Właśnie wtedy pewna lekarka doszła do wniosku, iż trzeba wysłać mnie do sanatorium z powodu moich częstych bólów kręgosłupa. Moja 1 myśl: "WOW wreszcie prawie miesząc bez kontroli rodziców, bez wrednych znajomych, bez wakacyjnej nudy!!”. Czas oczekiwania na tzw. termin dłużył się niemiłosiernie, wreszcie pewnego stary babsztyl zwanych przez niektórych listonoszem przyniósł wyczekiwany przezemnie list. Okazało się, że termin przyjęcia mam za około miesiąc. No i wtedy się zaczęło pomimo mojego hura-optymizmu zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy przecież ja będę tam nowy będę tam sam, ta myśl drążyła mnie od środka przez prawie do dnia wyjazdu.
Na moje szczęście owe sanatorium znajdowało się około 50 kilometrów od miejsca mojego zamieszkania to podróż miała trwać krótko. Całą noc poprzedzającą mój wyjazd w mojej głowie toczyła się walka myśli:, co jeśli będę sam, nie znajdę nikogo, kim mógłbym zamienić kilka słów. Drugą myślą trochę bardziej pozytywną była myśl: jestem singlem tam mogą być fajne dziewczyny, i właśnie z tą myślą usnąłem.
Rano mocno niewyspany próbowałem się mentalalnie i fizycznie ogarnąć, spróbować wyjść z domu z myślą: jadę tam się bawić nie martwić, jadę tam w końcu odpocząć od mojego otoczenia i właśnie tam być sobą w 100%. Wreszcie nadeszła chwila wyjazdu, nigdy wcześniej nie byłem niczym tak podekscytowany. Cóż jazda odbywała się rozmowie a może raczej instrukcji, czego nie wolno mi tam robić wydawaną przez moją matkę. Kiedy zobaczyłem znak z miejscowością, w której znajduje się to sanatorium znalazłem się umysłowo w 7 niebie nawet teksty mojej matki stały się mniej denerwujące, nigdy wcześniej nie czekałem na nic jak na widok budynku, do którego zmierzaliśmy? Cóż jak go w końcu obaczyłem byłem trochę zawiedziony widokiem i wtedy zdałem sobie, czemu owe sanatorium ma w nazwie wpisane "dziecięce”. Zobaczyłem bandę ganiających za czymś dwunastolatków, mimo że lubię mniejsze dzieci ten widok mnie zawiódł liczyłem na jakieś dziewczyny może nie na modeli w bikini, ale na jakieś w moim wieku na pewno. Po jakiś 10 minutach poświeconych na wyciągniecie moim walizek zobaczyłem coś, co mnie zaskoczyło, była to drobna szczupła osóbka. Była to dziewczyna, która, na której widok jakoś dziwnie się poczułem, nie wyróżniała się z tłumu niczym szczególnym ani figurą, ani piękną twarzą, ale coś w niej było, co mnie ciekawiło. Z tej myśli wyrwała mnie moja matka, która powiedziała żebym się nie guzdrał tylko w końcu wziął z sobą walizki i szedł do izby przyjęć. I właśnie wtedy narodziła się myśl, co jeśli te 3 tygodnie mogę spędzić na poznawaniu tej dziewczyny? I właśnie z tą myślą udaliśmy się do głównego holu, który pełnił funcie poczekalni i wtedy zauważyłem jedną rzecz byłem na dany czas jedynym facetem reszta osób były to dziewczyny w różnym wieku głowie ze swoimi matkami, nie powiem było to trochę dziwnie i trochę dziwnie tą sytuacją się czułem. Może nie to, co się bałem, co trochę się.. Nie wiem. Wiem tyle, że musiałem ten feministyczny hol opuścić i wyszedłem na krótki specer.I wtedy zdałem sobie sprawę o mój stara znajoma wrócił była to NIEŚMIAŁOŚĆ. Była ona przy mnie całe dzieciństwo i to ona rządziła mną, chociaż dłuższy czas ją ukrywałem za maską otwartego chłopaka właśnie ta sytuacja w tym holu uświadomiła mi jedno jestem nieśmiały, mimo iż nie potrafię się do tego otwarcie przyznać. Wtedy postanowiłem sobie nigdy więcej od teraz muszę być otwarty spróbować zwalczyć w sobie to odczucie strachu.
Wtedy zrozumiałem jedno jak teraz to, kiedy, tu mogę być, kim chce, nikt mnie tu nie zna, nikt mnie tu nie będzie oceniał za przeszłość, bo nikt jej nie będzie znał. Po telefonie od matki, że muszę wracać po lekarz czeka aż żeby mnie przyjąć. Po przekraczaniu progu zobaczyłem już tylko 1 osobę tą małą uroczą blondynkę, i wtedy zrozumiałem, że właśnie próby poznania jej mogą być moją terapią. Ten ciąg myśli przerwał głos matki żebym się pospieszył, bo lekarz nie będzie wiecznie czekał na " królewicza” aż się łaskawie zjawi. Po zrobieniu kilku kroków w kierunku pokoju lekarza usłyszałem cichy chichot i po odwróceniu głowy zobaczyłem śmiejąca się twarz tej dziewczyny i wtedy postanowiłem, że to na 100% ona będzie moim "terapeutą” i nikt inny.

Mam nadzieję że się podobało, czekam na komentarze i oceny

mamutszary

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 913 słów i 4901 znaków.

4 komentarze

 
  • cudne^^

    pisz dalej <3

    14 maj 2015

  • Paulinka :***

    Pisz dalej bardzo fajne :)

    4 kwi 2015

  • Jestem

    pisz dalej :D

    3 kwi 2015

  • Jaga

    Historia brzmi obiecująco, jednak zabrakło mi przede wszystkim dialogów. Jeżeli fabuła rozwinie się, to bez zapisu rozmów opowiadanie straci na wartości. Ale życzę powodzenia i mam nadzieję, że kolejna część będzie o niebo lepsza, pozdrawiam :)

    2 kwi 2015