Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 7. Najgłupszy dzień w moim życiu.

Miałem wolne i z nudów zawitałem do Zielonej, .... Ale teraz poleciałem. Wyczekiwałem na ten dzień już osiemnaście dni i nie mogłem się doczekać spotkania z Agatą. W piątek miałem mało lekcji i pojechałem zaraz po powrocie ze szkoły. Gdy dojechałem, Agata dziwnie się na mnie patrzyła.  
-Co robiłeś tutaj tydzień temu?  
-Czekałem na ciebie, ale nie żebym się nudził. Znalazłem sobie zajęcie w dość ciekawej formie.  
-Słyszałam.  
-Co takiego tobie powiedzieli, co?  
-Że masz nową dziewczynę.  
-Koleżankę tak. Ale nic więcej.  
-Moja znajoma była innego zdania. Powiedziała, że cały czas z nią tańczyłeś.  
-To siostra Piotrka, Karolina. A tańcowałem z nią, bo tego wymagały zasady gry, w którą graliśmy i nie miało to nic wspólnego z wyborem z kim tańczysz o jaki mnie oskarżasz. Po prostu, tak się układało.  
-W co graliście?  
-W ruletkę, ale ze względu na to, że było dużo osób, to był do tego wszystkiego, jeszcze przerywnik w formie tańca. Na początku graliśmy w 16 osób, ale potem było już ich 30. Więc, to było tam potrzebne. A tak prawdę powiedziawszy, to przyszedłem tam z kimś innym.  
-Z kim?  
-Z poznaną dwa tygodnie temu Mariolą, więc nie wiem, kto tobie takich bzdur nagadał.  
-Jeśli to bzdura, to dlaczego się tak skrupulatnie tłumaczysz, co?  
-Może dlatego, że ciebie kocham i nie będę ciebie oszukiwał, bo ty mnie nie oszukałaś z tamtą sprawą, prawda?  
-Jak mi nie ufasz, to mi powiedz.  
-Odwrotnie. Sprawdzam czy ty, mi ufasz.  
-Pewnie.  
-To po co ta dzika zazdrość?  
-To nie zazdrość, tylko... . No dobra i co z tego!- Wykrzyczała mi w twarz.  
-Zależy tobie na mnie, ot co i tyle. Ale mam dziś pewien pomysł. Pójdziemy do kogoś, chodźmy.- Ubraliśmy się i poszliśmy do Marcina. Drzwi otworzyła mi znów, jego mama, Dorota.  
-Dzień dobry Dorotko. Ja wiem, że jest już późno, ale czy moglibyśmy zajrzeć do Marcina?  
-Szymon, przychodź kiedy chcesz, zawsze jesteś tu mile widziany. Marcinek jest z Dagmarą i Mariolą w salonie, idźcie tam i zapytajcie, kiedy zamierzają zjeść kolację, bo mąż się niecierpliwi. O i może wy, także dołączycie do nas na kolacji?  
-Dobrze, ale czy mogę zadzwonić?- Zapytała Agata.  
-Tak, telefon jest tam.- I zwróciła się do mnie.  
-Szymon, wiesz gdzie salon?  
-Wiem.  
-Dobrze, to traficie, a ja idę do jadalni i powiedz Szymciu Marcinowi, że kolacja jest za 10 minut.  
-Dobrze przekażę.  
-Szymon idź, ja znam ten dom.  
-Dobrze. To spotkamy się w jadalni, dobrze?  
-Zgoda.- Udałem się do salonu, gdzie Dagmara i Marta próbowały przekonać Marcina do wyjścia, gdzieś w tą niedzielę.  
-Cześć ludziska, jak macie zamiar spędzić czas teraz?  
-O, cześć Szymon, skąd żeś się tutaj wziął?  
-Przyszedłem na kolację, a przy okazji wpadłem do was na górę, bo Dorotka powiedziała mi, że jest Mariolka.  
-To żart?- Zapytał Marcin.  
-Nie. Chodźmy do jadalni.- Poszliśmy do jadalni i Dorota była zdziwiona, że Marcin tak szybko przyszedł.  
-Jak to zrobiłeś?- Zapytała.  
-Powiedziałem, że przyszedłem na kolację i idziemy do jadalni. Ruszyli się od razu.  
-Oszukałeś mnie.- Stwierdził Marcin.  
-Przecież przyszedłem na kolację, czy nie?- Odpowiedziałem, gdy usiadłem już przy zastawionym stole.  
-Ale myślałem, że byłeś zaproszony.  
-Byłem, ale po przyjściu z Agatą.  
-Kochanie chodź, poznasz parę osób. To Dagmara dziewczyna Marcina i Mariola, z którą bawiłem się tutaj przez dwa poprzednie weekendy. A to Agata.  
-A więc to ty.- Powiedziała Agata do Marioli.  
-Tak. To ja próbowałam go tobie odbić, ale on był twardy i nieczuły, jak kij od szczotki.  
-Jak się poznaliście?- Zwróciła się do mnie Agata.  
-Wysiadałem z autobusu, kiedy jechałem od ciebie i usłyszałem za plecami, że jestem niewychowaną świnią, ponieważ kobiety puszcza się przodem. Pokłóciłem się z nią, a potem zaprosiłem ją na ciasto. I to tyle.  
-Kłamie. Powiedział, że poda mnie do sądu.  
-Przecież powiedziałem, że pokłóciłem się z tobą, ale później miałaś taką zdezorientowaną minę i zrobiło mi się głupio. Więc, żeby naprawić szkody zaprosiłem ciebie na ciastko.  
-Prawie kłamie, to był zwykły podryw.  
-Słuchaj pchełko... .  
-Cóż za zażyłość, z twojej strony.- Przyczepiła się do mnie Agata.  
-Lubię ją.- Pani Dorota stała i przyglądała się całej sytuacji.  
-Dlaczego chciałeś podać ją do sądu?- Zapytała wreszcie.  
-Może dlatego Dorotko, że obraziła moją mamę twierdząc, iż źle mnie wychowała. A ona robiła zawsze wszystko dla dzieci.  
-Nigdy nie słyszałam, aby ktoś tak mówił o swojej mamie.  
-Kiedyś i on tak powie o swojej.  
-Oby Szymonie, oby. Zwłaszcza za te wszystkie nerwy z mojej strony.  
-Jak ty to robisz, że wszyscy ciebie lubią, prawie natychmiast?- Zaciekawiła się Agata  
-Nie wiem, nie zastanawiałem się, różnie bywa. Kto nie polubił mnie natychmiast?  
-Ja.- Powiedziała Mariolka.  
-Ja też.- Dorzucił Marcin.  
-Mnie można dodać do tego grona.- Zszokowała mnie Agata.  
-Ciebie?  
-Tak. Bo ja się zakochałam w tobie.  
-A co takiego tobie nie pasowało we mnie?  
-Nie powiem.  
-Czyli to samo. A ciebie nie zapytam, bo nie chcę wiedzieć.- Próbowała coś powiedzieć Mariola, więc dodałem.  
-I znam odpowiedź.  
-Czyli jaką?  
-Taką samą, jak wasza.  
-Skąd wiesz?- Zapytała Agata.  
-Mariola, ty odpowiesz, czy ja mam jej to powiedzieć?  
-Może lepiej ja. Próbowałam go pocałować, a on odprowadził mnie do domu, pożegnał się i od godziny 22:30 do 5:00 rano siedział na stacji czekając na pociąg.  
-Szymonie, mogłeś przyjść tutaj.- Stwierdziła Dorota.  
-Zaraz, 1:43 miałeś pociąg, czy to też kłamstwo?- Zdenerwowała się Agata.  
-Zawiesili kursowanie pociągu w tamten weekend i poprzedni, dziś już jeździ.  
-A ty Dagmara, jak ich poznałaś?- Spojrzała na panią Dorotę.  
-Możesz powiedzieć, ja już wiem.  
-Przyszli do restauracji w jakiej pracuję, Marcinek mnie obraził, a oni we dwójkę próbowali mnie udobruchać. Marcinek dał mi kwiaty, ale dopiero Szymon mnie zainteresował.  
-Zainteresował Marcinem, tak? Próbowała sprostować jej wypowiedź Dorota.  
-Również. Mimo tego wszystkiego, rozśmieszył mnie i gdy go zapytałam czy jest zainteresowany mną odparł, że ma dziewczynę i ją kocha. A ja głupia myślałam, że to Mariola, ale ona szybko wyprowadziła mnie z tego błędu. Choć ubolewała nad tym, że to nie jest jej facet. A ty Agatko, jak go poznałaś?  
-Może jeszcze zapytacie Dorotę, jak mnie poznała? Takie wspominki źle się kończą, ja ostrzegam.  
-Nic szczególnego. Otworzyłam drzwi Marioli i stwierdziłam, iż ona poznała Dagmarę z Marcinem, a usłyszałam "Że nie, to będący tutaj razem ze mną Szymon." i to było właśnie w ten sposób. A teraz chcę usłyszeć wersję Agaty, tak więc?- Wszyscy spojrzeli na Agatę.  
-Byłam w Okrąglaku z przyjaciółkami, gdy nagle ktoś zaszedł mi drogę, nie mogliśmy się wyminąć i wtedy się odezwał. Przeprosił i powiedział, że w Polsce mamy ruch prawostronny i jeśli miniemy się z prawej strony, to nie połamiemy podstawowych zasad o ruchu drogowym. Rozbawił mnie, więc się uśmiechnęłam, a on mówił dalej. Zaprosił mnie do kina, teatru. A ja go na kolację do nas do domu i przyszedł.  
-Ciekawy sposób poznawania ludzi. A ty Marcin, jak go poznałeś?
-Ale epitafium poznawania mnie, może i pan opowie, jak mnie poznał.  
-Byłem wtedy na kolacji u Andrzeja.  
-Zaraz, to pan zapytał o której mam być w domu?  
-Zgadza się i odpowiedź mnie powaliła.  
-Chwila, a gdzie ja byłam w czasie, kiedy ty byłeś na kolacji?  
-W domu. To ten dzień, kiedy się źle czułaś i kazałaś mi iść samemu do Andrzeja.  
-Pamiętam ten dzień. Dobrze, że poszedłeś, bo miałam naprawdę zły humor.  
-A ty Marcin, jak go poznałeś?  
-Zjawiłem się u Marioli i on tam był.  
-Tylko tyle?  
-Zaprosił nas do restauracji i wtedy poznał Dagmarę.  
-Wszyscy mieli tyle do opowiedzenia, a ty tylko tyle?- Bulwersował się jego ojciec.
-Ale mówi prawdę. Wszedł, usiadł, wywalił kopyta na stół i powiedział, że jeśli dostałby jeszcze piwo, to poczułby się, jak u siebie w domu.  
-W domu, by tak nie zrobił. Możesz mi wierzyć.- Powiedział ojciec Marcina.  
-Wiem i to mnie bardzo ciekawiło odkąd tutaj przyszedłem. Po co powiedziałeś coś takiego?- Zapytałem go.  
-Dla zabawy, jak większość rzeczy.  
-Obrażasz ludzi dla zabawy?  
-Czasem.  
-Ciekawe, kiedy za to oberwiesz?  
-Nawet dość często.- Stwierdził.  
-Bawi to ciebie?- Zapytałem.  
-Czasem.- Odparł.  
-Mariola, a ty jak poznałaś Marcina?- Zapytała Dagmara.  
-Byłam wtedy na obozie i on miał karę, a my z koleżanką miałyśmy tego dopilnować. Obiecał nam, że jak mu pomożemy, to da nam po dwa dni rozporządzać sobą i się zgodziłyśmy.  
-Co robiłaś z nim przez te dwa dni?- Zaciekawiło mnie to.    
-Jeszcze swoich nie wykorzystałam.- Odparła spoglądając na Marcina.  
-Marny twój los Marcinku, ja bym się starał oddać te dwa dni, jak ona jeszcze była zainteresowana tobą. A teraz, to nie wiadomo, co dla ciebie przyszykuje.  
-Odkupie od ciebie te dwa dni. Ile chcesz za każdy?- Zapytał Marcin.  
-Po dziesięć milionów złotych.- Powiedziała Mariola  
-Ja dam tobie po dwadzieścia za każdy, jak mu dobrze dołożysz przez te dwa dni.- Podwoił kwotę ojciec Marcina.  
-Ups! Aleś zaszedł ojcu za skórę. Marcin, ale ci kopara opadła.  
-Zapomniałem o tych dwóch dniach.  
-A mówiłem, że wspominanie źle się skończy. Choć dużo się dziś dowiedziałem.  
-A wy, co robicie jutro?  
-Idziemy z Szymonem na imprezę do Joanny.  
-Myślałem, że będziecie w klubie?  
-Obiecałam Joasi, że pozna Szymona, więc musimy tam iść. Poza tym, to po dwóch tygodniach w górach, mam ochotę zobaczyć się z przyjaciółkami.  
-Dobrze się dowiedzieć, jaki jest plan na weekend.  
-Musisz?  
-Cały problem w tym, że tak.  
-Może pomóc, jak jest jakiś problem?  
-To akurat nie da się rozwiązać tutaj w żaden sposób.  
-Zawsze musisz jechać, to niesprawiedliwe.  
-Jakbym wiedział o zabawie dwa tygodnie temu, to nie byłoby żadnego problemu, bo przygotowałbym mamę, że mnie nie będzie. Ale jeśli dowiaduję się na miejscu, to już po ptakach.  
-Powinieneś mieć u mnie kilka rzeczy. Na przykład szczoteczkę, piżamę i coś do przebrania.  
-Może kiedyś, jak twój tata inaczej na to spojrzy.  
-Wtedy, to będę miała 50-tkę na karku.  
-Uuu, aż tak sobie grabisz?  
-Nie, no wiesz, co mam na myśli.  
-Wiem. Jedyna córeczka tatusia, zawsze nią będzie.  
-Szymon masz ciekawe podejście do wielu spraw.- Oznajmiła Dorota.  
-Tak. Czasem sam się sobie dziwię.  
-O, to już taka godzina, musimy już iść. Dziękujemy za kolację, ale już późno, cioci powiedziałam, że będę przed 23:00 w domu.  
-Ja również dziękuję państwu i żegnam wszystkich, do zobaczenia.  
-Do widzenia.- Wyszliśmy z domu Marcina i udaliśmy się w kierunku domu Agaty.  
-Kiedy zdążyłeś ich poznać?  
-Jak ciebie nie było, a chciałem sprawdzić, co z Marcinem i Dagmarą.  
-To ty ich starałeś się połączyć?  
-Tak. Ale ona była bardzo oporna, więc poszedłem po pomoc do Marioli.  
-Jak on obraził Dagmarę?  
-Na pewno chcesz wiedzieć?  
-Gdybym nie chciała, to bym nie pytała.- Zatrzymała się przede mną.  
-Jak podeszła w restauracji do stolika i zapytała, czym może służyć, to dostała w odpowiedzi "Wskakuj mała na stół i zrób striptiz."  
-Żartujesz sobie, czy mówisz poważnie?  
-Poważnie.  
-Nie znałam go z tej strony.  
-Może to nawet lepiej.  
-Raczej na pewno. Wejdziesz?  
-Wejdę na godzinkę. Powiedz mi coś, długo go znasz?  
-Odkąd pamiętam, jak byliśmy mali.  
-Czyli opór czasu.  
-W sumie, tak. Ale może zmienimy temat, na coś innego.  
-Na co?  
-Na ciebie.  
-Jeszcze się tobie nie znudziłem, jako temat?  
-Nie i chyba mi się nie znudzisz.  
-Dlaczego?  
-Bo to temat rzeka. Przynajmniej tak mi się wydaje.  
-I dobrze się tobie wydaje. Tylko czy ty, naprawdę chcesz wszystko o mnie wiedzieć?  
-Może tylko te ważne rzeczy.  
-Może ważne jest wszystko?  
-To wtedy wszystko.- Weszliśmy do domu Agaty. Zaprowadziła mnie do swojego pokoju i:  
-Poczekaj pójdę powiedzieć, że jestem.  
Zjawiła się po 3 minutach.  
-To mamy godzinkę.  
-Tak, a co?  
-Nic, to może... .  
-Znowu chcesz męczyć biednego słonia?  
-To moja słonica i zrobi, co jej powiem. Zobacz. Siad! Widzisz? Siedzi.  
-Ale sama się nie położy?  
-No nie, bo jej nóżki zdrętwiały.-
Dalszy ciąg sobie pominę. Po powrocie do domu mama powiedziała, że jak chcę gdzieś jechać, to mam powiedzieć gdzie, bo jak się coś stanie, to nawet nie będzie wiedzieć, gdzie mnie szukać. I tu miała rację. W tamtym czasie dużo się słyszało o porwaniach i zaginięciach, ale ja jakoś się tym nie przejmowałem. I pojechałem znów nie mówiąc, gdzie będę.  
  
  
Najgłupszy dzień w moim życiu. A przynajmniej tak do tej pory, to widziałem. Impreza u Joanny.
Przed wejściem na teren Agata często witała gości. Jak twierdziła, wiedziała kto się zjawiał po niej.  
-Szymon, to jest Magda, dziewczyna Jacka.  
-Witam, jestem tu nowy tak, jak i ty.  
-Domyśliłam się.  
-Szymon, możesz mi przynieść coś do picia.  
-Tak.- Idąc do baru wpadłem na kogoś.  
-Co jest?- Zwróciła się do mnie mała, śmiesznie ubrana dziewczynka z jaskrawymi pomarańczowymi podkolanówkami będąc w tenisówkach i krótkiej spódniczce w kolorze jasno świecącej zieleni.  
-Przepraszam, nie zauważyłem ciebie.  
-O, a my się nie znamy, mam na imię Magda.  
-Szymon, jestem tutaj nowy, tak więc witam.- Dotarłem do baru.  
-Mojito bez alkoholu i sprite.  
-Nie widziałam ciebie nigdy u nich na imprezie.  
-Szymon.- Odparłem, a ona pokazała palcem na plakietkę, na której widniało imię "Magda". Pojawił się Tomasz.  
-Chodź przedstawię tobie kogoś.- Doszliśmy do dwóch stojących razem dziewcząt. Obie blondynki, wysokie, zgrabne, ubrane w czarne mini, z tą różnicą, że jedna miała na nogach czarne, wysokie, skórzane buty, a druga szpilki.  
-To... .  
-Magda.- Wtrąciłem.  
-Nie! Joasia, gospodyni dzisiejszego wieczoru.  
-Ja mam na imię Magda.- Odparła dziewczyna stojąca z Joanną.  
-Witam was, jestem Szymon.  
-Skąd wiesz, że mam na imię Magda?- Zapytała dziewczyna towarzysząca Joannie.  
-Przypadek i masz ładne imię. Moja siostra ma na imię Magda.  
-Dlatego uważasz, że każda dziewczyna ma na imię Magda?  
-Nie, nie dlatego. To fiksacja dzisiejszego dnia.  
-Joasiu, dużo ludzi zaprosiłaś tego roku.- Stwierdziła pani w średnim wieku, ale..., jak na ten wiek, to powiem szczerze, że niczego sobie.  
-Ale zbieg okoliczności. Mamo, to jest Szymon, chłopak Agaty.- Przedstawiła mnie swojej mamie Joasia.  
-Witam panią.- Podałem dłoń, a ona podała swoją... i wtedy usłyszałem.  
-Moja mama, ma na imię Magda.  
-Ładne imię.- Odparłem. Przekrzywiając głowę w geście zdziwienia, który ona odebrała, jako ukłon.  
-Dziękuję.- Uśmiechnęła się kłaniając.  
-Proszę.  
-Zrobię coś dla ciebie. Przyjdź proszę jeszcze do mnie, jak będziesz miał chwilkę.- Poprosiła Joasia.  
-Dobrze, przyjdę.- Wróciłem po napoje i udałem się do Agaty. Przyjechało jeszcze kilka osób. Większość ludzi znałem z innych imprez, ale jednej nie i ta, także okazała się być Magdą.  
-Agatko, Joasia poprosiła mnie, abym przyszedł, jak znajdę wolną chwilkę. To jak, mogę?  
-Idź, ja porozmawiam z przyjaciółmi, sama się zastanawiałam, jak się ciebie pozbyć na godzinkę.  
-Aaa, temat tabu dla mężczyzn. Poznałaś kogoś w górach?  
-Nie zgadłeś. Zdałam sobie z czegoś sprawę i dlatego chcę porozmawiać z nimi na osobności.  
-Zgoda. To ja będę z Joasią.  
-Znajdę ciebie.- Znalazłem Joasię krzątającą się wśród stołów.  
-Dobrze trafiłeś, Szymon to jest...?  
-Magda.- Wtrąciłem.  
-Jak to możliwe, że trafiłeś?  
-Teraz będziecie się nabijać? O przepraszam, jestem Szymon, Magdaleno.  
-Powiedziały mi. I też jest mi miło ciebie poznać.  
-Czyli byłaś wtajemniczona, takem czuł. Za dziwne to było. Dużo tu dziewczyn o tym imieniu?- Zapytałem z ciekawości.  
-Chodź, przedstawię ciebie tym, które znam.  
-Szymon przyjdź, jak skończycie. Przedstawiła mi jeszcze cztery Magdy. To było już 10 dziewcząt o tym imieniu. Wróciłem do Joasi.  
-Ile dziewczyn już znasz?  
-Z twojej imprezy 10.  
-Potrafisz pokazać które?  
-Pewnie tak.  
-Wejdź na stół i..., pokaż mi które.  
-A już myślałem, że mam zrobić striptiz.  
-A mógłbyś to zrobić, dla mnie?- Zainteresowała się Joasia.  
-Mógłbym, gdybyś była moją dziewczyną i nie byłoby tutaj twojej mamy.  
-Wstydzisz się starszych pań?- Zaśmiała się.  
-Nie lubię robić sobie obciachu, przy pierwszym poznaniu.  
-Aha rozumiem. Znaczy się, mógłbyś?- Nie dawała za wygraną, próbując uzyskać odpowiedź.  
-Tak, ale nie jesteś moją dziewczyną.  
-Pokaż mi te, które znasz, a ja przedstawię tobie resztę dziewczyn o imieniu Magda. Ustaliłam, że jest ich tutaj 17.  
-To jeszcze nie wpadłem na 7.  
-Dobra, chodź.- W szybkim tempie poznałem jeszcze sześć, bo siódma, gdzieś zniknęła. Nie ustaliły gdzie. Reszta imprezy przebiegała normalnie, no jeśli można tak powiedzieć o imprezie, ale nic więcej się nie wydarzyło, jeśli chodzi o mnie. Tego dnia poznałem 17 dziewcząt i 16 z nich miało na imię Magda, a tylko jedna miała na imię Joanna i to ona ustawiła, że tak wyszło. Striptizu na imprezie nie było, był za to po imprezie. Agata mnie namówiła. Miały nikomu nie mówić i dotrzymały słowa.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 3239 słów i 17550 znaków, zaktualizował 13 sie 2019.

Dodaj komentarz