Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 10. Impreza u Daniela.

Rankiem obudziła mnie Paulina, całując w usta.  
-Paulina, coś się stało?- Zapytałem zaspany.  
-Nie, nic takiego. A co sobie pomyślałeś, kiedy ciebie pocałowałam?  
-Że Agata wstała, bo używacie takiej samej pomadki o smaku poziomkowym. Dobra jest, bo te inne wasze szminki, to są ble.  
-Mam jeszcze krem aloesowy, pachnie i smakuje, jak ogórek. Szymonie, może kiedy wyjdę spod prysznica, to pomożesz mi go wetrzeć w Skórę, dobrze? Ładnie proszę.  
-Zgoda. Agatko, idziesz z nami pod prysznic?- Mówiąc do niej, pogłaskałem ją po plecach.  
-Już wstajemy?- Dziwiła się moim pytaniem.  
-Nie dają spać, to wstajemy.  
-Ja nie chcę jeszcze. Jak chcecie to idźcie. Ja jeszcze sobie pośpię.  
-No dobra, jak chcesz. Paulina, w takim razie ja też nie idę, zostaję w łóżku z Agatą.  
-Agatko chodź, proszę. Później pójdziemy na zakupy!- Przekonywała Paulina Agatę, która to, co dziwne nie przepadała za zakupami. Być może ze względu na to, że chłopaki rzadko lubią ganiać po sklepach z ciuchami i niejednokrotnie miała przez to kłopot. Lecz tym razem zachowała się według mnie irracjonalnie.  
-Zgadzam się. Chodź, idziemy.- Powiedziała do mnie. Wstała i poszła, a zatrzymała się dopiero w drzwiach łazienki, gdy zobaczyła, że ja nie ruszyłem się z łóżka.  
-Szymon, nie idziesz?  
-Nie!  
-No przestań, chodź proszę ciebie, wstań.  
-I znów ulegam kobiecie, no nie. Albo dobra idę!- I poszedłem. Pod prysznicem Paulina zachowywała się, jak spragniona czegoś. Ocierała się o mnie denerwując tym Agatę.  
-Paula przestań! Bo będzie lanie!- Krzyczała w geście zabawy Agata na Paulinę.
-A może ja chcę.- Powiedziała lubieżnie Paula. Agata wyszła z pod prysznica zostawiając nas samych. Złapała ręcznik i wreszcie opuściła łazienkę. Wyglądało to na tyle dziwnie, że pomyślałem sobie, iż się obraziła, ale kiedy w końcu wróciła do nas, miała w ręku pejcz.  
-Dziołchy, nie przesadzacie troszkę?- Paulina odwróciła mnie przodem do Agaty i chowając się za mną powiedziała.  
-Właśnie! Broń mnie przed tą poczwarą. Bądź moim rycerzem.  
-Nie! On jest moim rycerzem!  
-Ale dziś może być moim!  
-Nie, bo jest mój!  
-Hej! Uspokójcie się, bo zostawię swój odcisk uzębienia na waszych pośladkach.- Powiedziałem w geście uspokojenia sytuacji, ale… .
-Tak? To masz!- I Agata zdzieliła mnie pejczem po plecach. Więc raczej nie odniosło to, pożądanego skutku.  
-Ałła! To bolało. Nie daruję wam tego.- Pogoniłem je do pokoju i złapałem Agatę obok słonia. Przewróciła go i położyła się na brzuchu mówiąc.  
-To jak, smakujesz szyneczkę?- Zapytała oblizując usta i pokazując sobie na pośladek.  
-A tak! Myślisz, że tego nie zrobię?- Uklęknąłem i odbiłem układ swojego uzębienia na jej pośladku. Krzyknęła, bo raczej na pewno ją to zabolało. Nagle poczułem, że Paulina trzasnęła mnie po plecach. Chyba nawet mocniej niż Agata.  
-Nie daruję tobie tego i też się tobie odbije, ale w dwóch miejscach.- Wszedłem do łazienki pomimo tego, że trzymała drzwi, po czym wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko.  
-Proszę nie! Nie rób tego.- Płaszczyła się Paula.  
-Kara musi być. Tak, jak powiedziałem.- Odbiłem jej swoje uzębienie na pośladku i biuście. Z biustem powiem szczerze, to przesadziłem, a później żałowałem. Obraziła się i popłakała. Cycusie miała takie fajne, pełne, że nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zatopić w nich zębów.  
-Przepraszam, to było faktycznie niepotrzebne. Nie pomyślałem. Paulinko, przepraszam ciebie. Pewnie bolało co?  
-Tak. Ale, nie o to chodzi.- Powiedziała przez łzy.  
-To o co?- Zdziwiłem się jej odpowiedzią.  
-Co ja teraz ubiorę na urodziny Daniela. Twoje zęby będzie widać na wszystkim, co jest niepełne.  
-No właśnie i dlatego idziemy na zakupy. Prawda pszczółko?  
-Tak, prawda.- Powiedziała uchachana Agata.  
-Jestem obrażona i masz mnie przeprosić!- Powiedziała z wyrzutem Paulina. Spojrzałem na Agatę. Pokazała mi, abym ją pocałował w usta i w ugryziony cycuś. Pocałowałem ją w uszko, oczko, nosek, kącik ust, usta, szyje, dekolt, cycusia, sutka, brzuszek, niedaleko muszelki, udko, nad kolankiem, kolanko i tak niżej i jeszcze niżej po paluszkach stópkę i wracałem z drugiej strony przez pośladek z moim odbitym uzębieniem, kończąc na ustach, gdzie już byłem.  
-Boże! Przebaczam tobie. Możesz przepraszać mnie zawsze. Nawet wtedy, kiedy nie nabroisz.  
-A mnie nie przeprosisz?  
-No jak to nie. Chodź tutaj.- I całując Agatę nie omijałem niczego, a po krótkiej chwili dołączyła się Paulina. Całowaliśmy jej ciało, aż nie eksplodowało. Paulina wiedziała, jakie guziczki naciskać, więc podpatrywałem. Po wszystkim powiedziała:  
-A już miałam z któregoś z was zrezygnować, ale nie da się wybrać, więc nie będę o tym więcej myślała. Chyba, że przeszkadza któremuś z was ten układ?- Spojrzała na mnie.  
-Mnie nie.  
-A mi pasuje taki stan rzeczy. Kocham was oboje.- Poszliśmy jeszcze raz pod prysznic, lecz tym razem, to tak, jak przedtem, mydliliśmy nasze ciała i spłukiwaliśmy je sobie wzajemnie. A po wyjściu nasmarowałem dziewczyny kremem aloesowym.  
-Fajny ten krem. Skąd go macie?  
-Kupie taki tobie, jeśli chcesz.
-Chcę.  
-Więc kiedy będziemy na zakupach przypomnij mi, to kupimy i tobie, dobrze?  
-Zgoda.- Pojechaliśmy do Poznania na Półwiejską na zakupy. Byliśmy w Big starze, ja kupiłem sobie czarną koszulę, a dziewczyny spodnie. Później poszliśmy do sklepu, w którym były ciuszki dla dziewczyn. Gdy wybrały już to, co chciały poprosiły, bym poszedł z nimi do przymierzalni.  
-Szymon, chodź z nami, pomożesz nam podjąć decyzje.- Powiedziała Paula.
-Dobrze.- I poszliśmy razem. Wszedłem do holu przebieralni razem z Agatą. Weszła za drzwi i przebrała się, a gdy wyszła mi się pokazać zapytała.  
-I jak wyglądam?- Zmierzyłem ją sobie wzrokiem. Ładne nogi, sukienka luźno zwisająca z dobrze dobranym dekoltem, lecz było w niej coś nie takiego, jakiego bym sobie życzył widzieć na niej.  
-Ładnie, ale to z falbaną może być ciekawszym dodatkiem.  
-Chodź, pomożesz mi z tym wdziankiem.  
-Idę. Zawsze tyle przymierzacie?  
-Czasem więcej.- Odparła Agata.  
-Złap tutaj. Pomożesz mi zdjąć tą bluzkę.- Złapałem za spód i podniosłem do góry, a ona złapała mnie za głowę i przycisnęła do swoich piersi. Pocałowałem jedną i drugą, a później brzuszek.  
-Chcesz tego tutaj?- Zapytałem.  
-Tak, ale nie dziś.- Weszła do nas Paulina.  
-Ja też marzę o przebieralni.  
-To kup taką, będzie mniejszy problem.  
-Nie. Bo frajdy nie będzie.- Kupiły wszystkie ciuchy, jakie przymierzały z wyjątkiem tych, które były zbyt małe. A gdy wyszliśmy.  
-Obiecałaś mi krem.- Zaintonowałem rozmowę o swoim fragmencie obietnicy, złożonej mi przez Paulinę.  
-To chodźmy.- I poszliśmy do małej drogerii. Gdy pani ekspedientka je zobaczyła poszła na zaplecze i przyniosła średniej wielkości pudełko z rzeczami, których nie ma w sprzedaży. To tam kupowały szminki kremy i inne wynalazki za które zapłacić trzeba było obcą walutą. (Był to krem w pudełku, które miało 500 gram. Po dwóch latach, kiedy były już normalnie dostępne, to kupiłem taki i dałem go mamie, a po jakimś czasie, zjadł go Bartek, mój bratanek, mówiąc i pokazując mojej mamie oraz cioci puste pudełko po kremie" Dobre Baka dobre". To w formie takiej ciekawostki.) Po powrocie był późny obiad i dziewczyny poszły się stroić. Ja natomiast pozostałem z Jagodą w kuchni.  
-Jak mija tobie czas z nimi?  
-One są nieprzeciętne obie.  
-Paulina jest starsza od was, prawda?  
-Oczywiście.  
-A powiedz mi, ile ty masz lat?  
-Czy to ważne? A jeśli mogę zapytać. Ile ty Jagódko masz już wiosen, co?  
-No wiesz co? Kobiet się o takie rzeczy nie pyta.- Ostentacyjnie odwróciła się ode mnie.  
-To ja też nie odpowiem. Chyba, że to ostatnie twoje pytanie.
-Nic z tego, nie jestem taka głupia.  
-To strzelmy. Jesteś ciocią Agaty, więc musisz być o 15 lat starsza od niej, a to daje średnio 34 prawie. To uczciwie sprawę stawiając. Ile się pomyliłem? I nie mów mi w którą stronę Jagódko.  
-To się prawie będzie zgadzać, to będzie w przyszłym roku.  
-Ładna jesteś i zadbana, jak na taką zabieganą dziewczynę, więc dlaczego nie ma obok ciebie jakiegoś przystojniaka?  
-W moim wieku, to oni się już wszyscy ożenili. A starsi panowie mnie nie interesują. A ty, ile masz lat?- Zacisnąłem usta między zębami i pokiwałem głową, że jej nie odpowiem.  
-Nie powiesz. Niech pomyśle. Agata ma 19, Paulina 24 to ty, tak prawie 21 lat, czy tak?
-Nie. Błąd o 4 lata.  
-Ha! 24, a w tym roku 25 zgadłam?  
-Dobra, skończmy ten temat.- Zeszła Agata do nas. Pewnie sprawdzić, co takiego robimy.  
-O czym rozmawiacie?  
-Kto ile ma lat i byłem bliżej. Pomyliłem się o rok, a Jagoda o 4 lata, więc byłem bliższy prawdy.- Powiedziałem marszcząc złośliwie nos w kierunku Jagódki.
-Nie pusz się tak, bo i tak jestem w lepszym stanie, niż ty.- Próbowała nadepnąć mi na odcisk.  
-Łał. Pierwszy raz łapie ciebie w czasie, kiedy rozmawiasz na inny temat, niż nasze poznanie się.  
-Z Jagodą wyczerpaliśmy już ten temat, więc muszę zrobić nową listę tematów do porozmawiania z nią.  
-Ha ha ha, ale śmieszne. Jak to jest, że z tobą można normalnie porozmawiać o wszystkim?- Zapytała Jagoda.  
-Jestem niezamieszany w wasze sprawy, więc skoro mnie to nie dotyczy, to co ja takiego mam do stracenia rozmawiając z wami otwarcie i o wszystkim. Z biegiem czasu będzie trudniej. To tyle. Tak właśnie o tym myślę.  
-Każda twoja odpowiedź jest logiczna, jak ty to robisz?  
-Przestańcie wreszcie pytać, jak ja coś robię. To mnie irytuje, mówiłem wam już.- Spojrzałem na zegar.  
-O której wychodzimy?- Zapytałem.  
-Ojej, to już ta godzina, idę się przebrać do końca.- I poszła, a ja miałem czas na porozmawianie w cztery oczy z Jagodą.  
-Złościła się jeszcze na was, za moje pytanie?  
-A wiesz, że nie. I to mnie najbardziej irytuje. To jest tak, jak gdyby ganiała całe życie za króliczkiem, a w końcu nie mogąc go złapać, nasikała mu na wejście do norki.  
-Myślę, że jest inne wyjaśnienie. Ona po prostu jest zajęta mną i Paulą, ale to wiecznie trwać nie będzie. Choć, jak na razie, to nadwyraz dobrze się bawimy. Myślę, iż olanie przez nią tego tematu jest chwilowe, lecz mogę się mylić.
-Może nie będzie wybuchu supernowej.  
-Myślisz, że aż tak?  
-Myślę, że tak.  
-Jak będzie coś buczeć, to powiedz jej, iż ja się o tym dowiem.  
-Masz z Agatą jakiś układ?  
-Tak. Obiecała nie robić wam wyrzutów.  
-Ciekawe, bo nikt nigdy nie zmusił jej do czegoś takiego.  
-Jagódko, kiedyś musi być ten pierwszy raz.  
-Masz dziwne podejście do niej, nigdy się z nią nie kłócisz, a nawet jeśli, to dla żartu. Odpowiesz mi na jedno pytanie związane z tymi kłótniami, bo to troszkę dziwne. Po co się kłócicie z sobą?  
-Dla rozładowania napięcia pomiędzy nami. Nie widzisz, że kłócimy się o pierdoły, a najczęściej lecą poważne argumenty?  
-Jesteś czarodziej. Nie kłamiesz, zawsze się logicznie tłumaczysz, jesteś dziwnie spokojny, a do tego wszystkiego umiesz rozmawiać z ludźmi.  
-Nie czaruję, bo to wszystko jest prawdą. Nie okłamuję was, ponieważ jeszcze nie mam powodu. Nie czepiacie się i nie tępicie mnie, więc mogę uczciwie z wami rozmawiać. Sama widzisz, że nie mam powodu się denerwować i dlatego nie mam powodu wam nie ufać. Więc, nie ma, jak szczera rozmowa.  
-Uwaga idziemy!- Oznajmiła nam Paulina.  
-Zobacz, jak powstają super laski.- Stwierdziła Jagoda. Poszedłem więc pod wejście, gdzie zbiegały się zejścia schodów z góry i faktycznie nie mogłem się nadziwić. Stałem tam z rozdziawioną miną. Dobrze, że się nie śliniłem na ten widok. A było na co popatrzeć. Były ładne, ale w tym, co miały na sobie, były piękne. Brunetka, ruda i brakowało tylko ładnie ubranej Jagody, która jest blondynką i w standardzie ładnie się ubiera. Chciałbym mieć takie zdjęcie ich wszystkich, pomyślałem sobie. Podjechała taksówka.  
-O której wrócisz?- Zapytała Jagoda Agatę.  
-O 4:00. Chyba, że coś się urodzi, to zadzwonię. Dobrze? Idziemy.- I wyszliśmy. Wsiedliśmy do taksówki i odjechaliśmy. Szczerze powiedziawszy, to długo nie jechaliśmy, Może ze dwadzieścia minut.  
-No to jesteśmy.- Oznajmiła mi Agata.  
-To nie jest w domu?  
-No coś ty, osiemnastka w domu? Przecież ktoś, musiałby to posprzątać.  
-Zawsze się ktoś znajdzie. Ale z drugiej strony, to jest zimno. Ani na ogród, ani przed dom, bo można odmrożenia dostać, nie powiem czego. Zaraz..., 18 i nic nie mamy na prezent?!  
-Spokojnie, prezent już dostał.  
-A co mu dałyście?  
-Nie powiemy.  
-Ej no, co wy. Głupio mi, bo nic nie wiem.  
-No dobra. Sprzęt audio w zestawie z głośnikami.  
-I o tym mówię. Przy pewnych decyzjach mnie pomijacie.  
-Ależ kochany, ty jesteś tutaj z nami, jako osoba towarzysząca.  
-Więc możecie mi powiedzieć, której z was towarzyszem jestem dzisiejszego dnia?  
-Naszym.  
-Jak to dobrze wiedzieć! Idę do baru. Coś pszczółki chcecie?  
-Tak, dwa malibu z lodem i mlekiem sojowym.  
-Się prawie, że robi.- Poszedłem do baru, a kiedy odbierałem zamówienie, ktoś na mnie wpadł.  
-Bardzo ciebie przepraszam, to było niechcący. O?! Jesteś tutaj nowy? Jestem Anna.  
-Szymon.  
-Ten Szymon?  
-Nie wiem, co oznacza "TEN" i jak interpretować tego typu oznaczenie mojego imienia.
-Jesteś chłopakiem Agaty?  
-Tak. Ciężko byłoby zaprzeczyć. A ty Aniu, kim jesteś i co tutaj robisz?  
-Wolna łania na kuszeniu drapieżników.  
-Tak. Myślisz, że to ty łowisz, a złapała ciebie przynęta. Nigdy na to nie wpadłem. Ale gratuluję pomysłu.- Podałem jej dłoń, uścisnęła ją. Barman podał zamówienie.
-Dziękuję. Muszę iść.- Oznajmiłem jej.  
-Ale wrócisz jeszcze?  
-Do dziewczyn. A nie, że opuszczam Imprezę. Miło było poznać i uważaj może troszkę, jak się poruszasz przy blacie baru, bo możesz kogoś oblać.  
-Przecież przeprosiłam.  
-Dobrze, że nie miałem zamówienia w dłoni i się nie oblałem.  
-Jest szansa, że się zobaczymy?  
-Zawsze jakaś jest. Cześć!- I poszedłem. Idąc rozglądałem się troszkę, lecz nikogo ciekawego nie zauważyłem, aż nie doszedłem do wejścia. Paula rozmawiała z jakimś angolem, który wyglądał, jak lord z tą swoją bandamką na szyi. -Co lord chciał?- Zapytałem, gdy sobie poszedł. Podałem jej kieliszek z malibu.  
-Znasz go?- Zapytała.  
-Nie. Tak tylko pytam.  
-A ja myślałam, że go znasz. Szkoda.  
-Coś chcesz od niego?  
-Tak, ale on, jest tak dziwnie sztywny.  
-Widocznie tacy są Anglicy. Pomyśl. Jesteś w obcym kraju, nie mówisz w ich języku, masz wrażenie, że się z ciebie śmieją. To przykre. A on zobacz, trzyma fason.  
-Masz rację. I, że ja na to nie wpadłam, aż dziwne.- Zaczęła dziwnie mi się przyglądać.  
-Paulinko, a gdzie jest Agata?- Wybiłem ją z tego patrzenia na mnie.  
-Była tutaj jeszcze chwilkę temu. Pewnie poszła z tymi dziewczynami, które witała, będąc ostatnio widziana przeze mnie.  
-Idę jej poszukać. Trzymaj jej malibu.- I poszedłem. Po drodze zaczepiali mnie różni ludzie, piłem z nimi za zdrowie nieznanego mi jeszcze wtedy Daniela. Gdy po którymś, nie wiem którym razie, nagle go poznałem.  
-Zapraszałem ciebie? Chyba nie, bo ciebie nie kojarzę, więc raczej się nie znamy.  
-Nie znamy się. Jestem osobą towarzyszącą Agacie i Paulinie. Mam na imię... .
-Więc, to ty jesteś Szymon. Już wiem. Słyszałem, że jesteś u mnie na imprezie.  
-Od kogo?- Obrócił głowę w prawo i rzekł.  
-Pokazałbym palcem, ale tak się nie robi.- Odwróciłem się w tamtym kierunku. Kogo on tu widział, że pokazałby tu palcem? I wtedy, rzuciła mi się na oczy, tylko jedna osoba, ANKA!  
-O! Gdzie moje maniery, mówię o dobrym wychowaniu, a nie przedstawiłem się. Jestem Daniel, dzisiejszy solenizant.  
-Co tutaj tobie powiedzieć: Najlepszego i jak wiesz, co chcesz, to niech się tobie spełni.  
-Dla ciebie lepiej, żeby nie. Gdyż jestem zainteresowany Agatą.  
-Uczciwa konkurencja, hm! Jestem pod wrażeniem. Coś takiego rzadko się zdarza. No ale cóż,… .- Podałem mu rękę, kończąc zdanie słowem.
-Powodzenia.- Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wiem to, bo wywalił oczy na wierzch.  
-Dziwny jesteś. Każdy byłby wściekły słysząc coś takiego.  
-A co, testujesz moje nerwy patrząc, kiedy dam tobie w zęby?  
-Może.  
-Złudne. Miała Agata już adoratora i to on dostał od niej w twarz. Więc powiem tobie tak. Szanuje to, iż powiedziałeś, ale w zęby, to nie dziś, raczej innym razem. A w sumie pewnie dopiero wtedy, kiedy uznam, że zagrałeś nieuczciwie.
-A mówią, że jesteś nieobliczalny?
-To na ile to obliczasz?
-Ale co?
-To co mówią.
-Bezcenne.- Zdziwiłem się, więc zapytałem.  
-Dla kogo?  
-Dla tej żeńskiej połowy ludzkości.  
-A! O tym mówisz. Napijesz się ze mną? Za swoje zdrowie oczywiście.
-Jasne! Tylko przywitam dwie osoby jeszcze i za chwilkę będę wolny. Nie odchodź nigdzie.  
-Będę przy barze.  
-Dobrze, za chwilkę jestem.- Udałem się do baru, gdzie nie było tłoczno. Po ok 5 minutach przybył się ze mną napić. I tak od słowa do słowa, od szklanki przez literatki do innych kieliszków, urwał się mnie film. Świadomość odzyskałem leżąc przywiązany na łóżku w pokoju, gdzie cztery dziewczyny próbowały mnie rozebrać.  
-Zwariowałyście! Co wy robicie?  
-No nie bądź taki niedostępny.  
-Przestańcie natychmiast, oszalałyście!?  
-Nie bądź taki. Pokaż nam, jak to jest.  
-Zejdźcie ze mnie, bo zadzwonię na policje.  
-Tak? I co im powiesz?- Zapytała pewna swego jedna z nich.  
-Że zgwałciły mnie jakieś wariatki!- I w tym momencie otworzyły się drzwi, w których stanęła Agata. Rozejrzała się i wyszła. Ale mnie to z irytowało. Nawet mi nie pomogła. O co tu do cholery chodzi? A może ona bierze w tym udział. Nie, to niemożliwe. Naciągnijmy troszkę tą sytuację, może uda się jakoś z tego wybrnąć.  
-Czy ja mogę wiedzieć o co tutaj chodzi, zanim Agata wróci do nas z policją?  
-My nie chciałyśmy nic złego zrobić. My tylko też byśmy chciały zobaczyć, jak to jest.  
-Złazić ze mnie, muszę ją zatrzymać.- Rozwiązały mnie, zeszły z łóżka, a później stanęły pod ścianą. Dopiero wtedy zauważyłem, że jedną z nich jest Anka. Dziewczyna, którą poznałem przy barze, ale to nieistotne.  
-Gdzie jest Agata?- Ubrałem się i wybiegłem. Nie znalazłem jej nigdzie na dole. Usiadłem przy wejściu zdruzgotany. Nagle weszła Paulina i na początek, gdy wstałem i chciałem ją zapytać o Agatę, dostałem z liścia w twarz.  
-Jak to prawda, to dostaniesz drugi raz.  
-Zgoda, ale z drugiej ręki. Machnęła się, ale przed moim policzkiem zatrzymała cios.  
-Dlaczego się nie bronisz?  
-Bo mi się należy, tylko jeszcze nie za bardzo jestem uświadomiony, co przeskrobałem takiego, za co mógłbym oberwać. Z tej strony dostałem za twoją niewiedzę i łatwowierność.- Powiedziałem spokojnie, by ją to ubodło.
-Zaraz. Nie zabawiałeś się z nimi?  
-Nie, no oczywiście, że tak. Bawiłem się w gwałt na własnej osobie!  
-Co?!  
-A czego w tej odpowiedzi nie rozumiesz kwiatuszku?  
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że one próbowały ciebie zgwałcić?  
-Ależ skąd. Te wiedźmy chciały się na mnie przelecieć, jak na miotle!- Wykrzyczałem jej to w twarz.  
-Który pokój?- Powiedziała dziwnie spokojnym głosem, ale widać, że była nadwyraz wściekła, bo zaciskała zęby ze złości.  
-Na piętrze idąc w lewo trzeci pokój za zakrętem w prawo, po lewej stronie.  
-Kto to był?  
-Anka z koleżankami.  
-Ja im nogi z dupy po... .
-Czekaj!- Przerwałem jej wypowiedź i dodałem swój wątek.  
-Mam pomysł, jak się zemścić. Powiedz Ance, że nie podam ich na policje, jak przelecą dziś Daniela.  
-Przecież nawet go nie znasz.  
-Poznałem go, jak szukałem was po całym budynku. Gdzie byłyście?  
-Porozmawiać z Jolą w twojej sprawie.  
-Jakiej mojej sprawie?  
-Żeby zdementowała te plotkę.  
-I co, to miało zadziałać, tak? Prawie mnie zgwałciły! Zaraz, gdzie jest moje kochanie?  
-Idź do niej i powiedz, co się stało. Tylko nie daj jej wyjść, bo będzie zadyma. Ja się tym zajmę. Zrobię tak, jak powiedziałeś.  
-Ale, gdzie jest?  
-W ogrodzie jest domek i tam jest z Iriną. To Ukrainka, więc spokojnie, bo to dziewczyna po przejściach.  
-Bardzo zła?  
-Raczej zawiedziona.  
-Paula daj mi w papę z drugiej strony, bo to głupio wygląda.  
-Nie! Ale, jak tam wejdziesz, to nadstaw policzek z drugiej strony, nie będziesz musiał się prosić.  
-Dobra, to jak tam trafić?  
-W prawo jest bramka za budynkiem i później prosto na ogród, tam zobaczysz. Nie sposób nie trafić.- Poszedłem na ogród i miała rację, trzeba byłoby być ślepy, żeby nie znaleźć. Zapukałem i wszedłem.  
-Nie chcę ciebie znać! Myślałam, że chcesz mi zrobić niespodziankę, a tu coś takiego. Zabawiałeś się z tymi dziwkami i to czterema! Jak Rafał powiedział, że chcesz, abym przyszła do ciebie do pokoju nr 12, to się nawet ucieszyłam! A tam coś takiego.  
-Zaraz! Rafał tobie powiedział, że jestem w pokoju nr 12?!  
-A co miał mi nie mówić, że tam jesteś?!  
-Nawet ja nie wiedziałem, gdzie jestem. Piłem z Danielem i urwał się mnie film. Ocknąłem się w czasie, kiedy zdejmowały mi spodnie. Więc je strofowałem, a później nastraszyłem policją i ty weszłaś.  
-Tak tylko mówisz, żebym się nie gniewała na ciebie!  
-Poczekaj. Daniel chce być z tobą, a Rafał, to twój były. Obydwoje wiedzieli, że tu będziemy! Zabije obu gnojków. Cholera! Danielowi obiecałem, że dzisiaj nie będzie mordobicia.- Chwilkę pomyślałem, po czym dodałem.  
-Mam pomysł. Może Paulina jeszcze nie załatwiła Dankowi zabawy. Ja mu dam zabawę. Zostańcie tutaj.  
-Ej, napaleńcu! O co chodzi?  
-O przepraszam! Ty musisz być Irmina.  
-Szymon, to Irina.  
-Ups! Mój błąd! Jestem... .  
-Szymon, zorientowałam się. Więc twierdzisz, że oni ustawili całą sytuację tak, aby was skłócić?  
-Teraz, jestem tego pewien.  
-Agata, to nie jest jego wina. A ja jestem pewna, że te gnojki mi zrobili to samo. Załatwię to za ciebie!  
-Ale ja mam pomysł?  
-Zostaw to mi, nie pożałujesz. Idę po zabawki! Zatrzymaj go tutaj Agatko! Te gnojki ustawili to tak samo, jak u mnie. Odkuje się i za was!- Wyszła.  
-Jaki miałeś pomysł?  
-Chciałem doprowadzić do sytuacji, w której jeden usiądzie na f... drugiemu i zrobić im zdjęcie.  
-Poczekaj.- Wstała i ruszyła do drzwi.  
-Ej, gdzie biegniesz!? Miałaś mnie pilnować!  
-Zaraz będę z powrotem, poczekaj!- Wróciła po około 5 minutach uśmiechnięta.  
-Co zrobiłaś?  
-Zobaczysz. Ale tego sprzętu nie będziemy już używać.  
-Jakiego sprzętu?  
-Nieistotne. Chodź do mnie, bo muszę ciebie przeprosić.- Wtedy pierwszy raz się kochaliśmy, a nie uprawialiśmy seks. Ciekawe przeżycie, więc można powiedzieć, że to był pierwszy raz.  

Niedziela.  
Rankiem, gdy się obudziłem, Paula z Agatą siedziały i oglądały zdjęcia chichotając cichutko. Paulina zobaczyła, że nie śpię, więc zapytała.  
-Jak na to wpadłeś?- Po chwili podeszła i pocałowała mnie w usta.  
-Chcieli mnie wyruchać, to niech się pierdolą. Ale, jak do tego doprowadziłyście?  
-Musiałam jednemu z nich wziąć do buzi.  
-Ble, mogłaś mi tego oszczędzić. Tfu! Tego nie chciałem wiedzieć.  
-Żartowałam. Seks, piguły i alkohol. Przyćpali, popili alkoholem i obiecałyśmy im seks, tylko nie powiedziałyśmy, że się będą pieprzyć razem.- Rzuciła mi zdjęcia. Powiem, że ciekawe były te pozycje.  
-Jak ich do tego zmusiłyście.  
-Powiedziałam już przecież. Naćpali się i popili alkoholem, a resztę, to prawie sami zrobili. Naprawdę!- Nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo im poszło.  
-Ktoś jeszcze ma te zdjęcia?  
-Nie.  
-Gdzie negatywy?  
-Tutaj.- Zabrałem.  
-Gdzie są?  
-Nie mam więcej.  
-Te cymbały, w którym są pokoju.
-Aaa, oni! Pokój numer 12.  
-Nie mówcie o tym nikomu.  
-Dlaczego?  
-Bo chciałem się zemścić, a nie zachowywać się, jak świnia. To nie w moim stylu. My wiemy i oni, wystarczy. Załatwcie to.  
-Zadzwonię do Iriny.  
-Dziękuję! Idę załatwić to raz na zawsze z nimi.- Poszedłem do pokoju nr 12 i zastałem tam Daniela z Rafałem w jednym łóżku. Spali jeszcze. Postanowiłem ich obudzić. Rozejrzałem się po pokoju i dostrzegłem sporych rozmiarów wazon wypełniony wodą, w którym było kilka róż i nieznany mi kwiat. Odłożyłem je na bok i oblałem połową zawartości, dwie śpiące księżniczki.  
-Powaliło ciebie!?- Rzucił się Daniel.  
-Nienormalny jesteś!?- Stwierdził Rafał.
-Ja już to wiem. Powiedzcie mi coś, czego o sobie nie wiem. A ja was uświadomię, co wy robicie w jednym łóżku?  
-Zabawny jesteś. Co można robić w łóżku?- Rzuciłem im dwa pierwsze zdjęcia, jakie miałem w ręku. Odsunęli się od siebie.  
-To jakiś żart, tak?!  
-To żaden fotomontaż. To naprawdę wy obaj, podczas wspaniałych uniesień, frędzle!  
-Masz w mordę!- Wyskoczył Daniel z łóżka na równe nogi. Wyszedłem i stanąłem po prawej stronie za drzwiami. Wyskoczył za mną na korytarz, bez gaci i zatrzymał się. Stuknąłem go w ramię, a gdy się odwrócił dałem mu w mordę. Obalił się na podłogę. Wszedłem więc do pokoju i zamknąłem drzwi od środka. Rafał siedział i patrzył na zdjęcia trzymając oba w ręku.  
-Kto zrobił te zdjęcia? I gdzie są negatywy?  
-Nie wiem. Kiedy wstałem z Agatą dziś rano w tym domku w ogrodzie, to one były w pokoju.- Nie kłamałem. Nie licząc tego o negatywach i może nie mówiłem całej prawdy, ale nie kłamałem. Pominąłem to, że była tam Paulina i to, że wiem kto zrobił te zdjęcia oraz, że ja to wymyśliłem. No i to, że byli chętni na nowe doświadczenia. Poza tym, to 100% prawdy.  
-Dobrze, że to ja jestem w nim, a nie on we mnie.-  Stwierdził spokojnie Rafał. Rzuciłem mu resztę zdjęć, jakie miałem w dłoni. Daniel pukał po cichutku do drzwi.  
-Chłopaki otwórzcie mi drzwi, proszę.- Otworzyłem mu drzwi. Gdy wlazł, znów dostał w gębę i znalazł się na podłodze.  
-Miało, dziś nie być mordobicia.- Oburzył się.  
-To było wczoraj. A poza tym, to należy się wam obu, za próbę skłócenia mnie z Agatą. A, że tylko ty masz chęć oberwać, więc!? No chyba, że się mylę?- Spojrzałem na Rafała. Podniósł kołdrę do góry i opuścił, spojrzał na mnie i pokiwał głową, że nie.  
-Widzisz? Jak chcesz, to poprawimy.  
-Nie skorzystam, ale tobie tego nie zapomnę.- Podał mi rękę, aby pomóc mu się podnieść. Pomogłem, choć nie wiem dlaczego. Może to było na znak rozejmu tego dnia, a ja nie załapałem, pewnie tak.  
-Wszyscy wiedzą?- Zapytał Rafał.  
-Nie. Wydaje mi się, że to tylko dla zainteresowanych. Komuś musieliście nadepnąć na odcisk w ten sam sposób lub podobny, co mi.- Spojrzeli na siebie, dość porozumiewawczo.  
-Nie, to był pierwszy raz i w dodatku przypadek. Dziewczyny same chciały się z tobą przespać, a my im to tylko umożliwiliśmy.  
-Lepiej dla was, żeby to była prawda i żebym się nie dowiedział o drugim takim przypadku, jaki mi próbowaliście wyciąć, bo nie zachowam się wobec was uczciwie tak, jak tym razem. Rozumiemy się!?- Rzuciłem się do Daniela.  
-Jasno to przedstawiłeś. A co z tym zrobić, żeby się nikt nie dowiedział?  
-Zająłem się tym, ale nie wiem, gdzie jest negatyw i to jest problem. Więc, jakby coś, to sami jesteście sobie winni. Ja, co mogłem, to dla was zrobiłem. Choć nie wiem, czy było warto.  
-A co ja mam powiedzieć dziewczynie, jak obiecałem, że się dzisiaj prześpimy?- Zapytał Daniel.  
-Że nie jesteś już dziewicą i zmieniłeś orientację.- Roześmiał się Rafał.  
-Jakby mnie szukała, to nie mów jej, gdzie jestem.  
-Zgoda. Tyle mogę tobie obiecać.  
-Dzięki.  
-Dobra na razie.- I wyszedłem z pokoju. Ledwo zamknąłem drzwi nadziałem się na dziewczynę, która najwyraźniej za kimś biegała. Zobaczyła, że wychodzę z pokoju i podeszła do mnie.  
-Przepraszam, że zapytam, ale…, kto jest w tym pokoju?  
-Rafał z jakąś..., .- Na usta cisnęło mi się stwierdzenie "męską dziwką", ale przerwała mi.  
-O przepraszam, nie jego szukam.- Powiedziała pobieżnie. Ale heca. Nawet nie musiałem kłamać. Nieźle wyszło.  
-Jak już tak chodzisz po pokojach, to może ty wiesz, gdzie jest Irina?- Zapytałem.  
-Z dziewczynami piętro wyżej. Chyba to jest pokój 26, ale poczekaj upewnię się.- Podeszła do ostatniego pokoju na korytarzu.  
-Tak, teraz jestem pewna nr 26.  
-Dziękuję!- I udałem się pod wskazany przez nią numer pokoju. Nacisnąłem klamkę, otwarte. Wszedłem więc, a dopiero później zapukałem.  
-Cześć dziewczyny, jak noc!?  
-Dobrze. A dlaczego pytasz?  
-Tak z grzeczności.  
-To się puka, zanim się wejdzie!- Wykrzyczała mi jedna z nich.  
-Sprawdzałem czy zamknięte. Ale, że nie, to... .  
-Jasne! Co za wytłumaczenie, było otwarte!  
-Ale, ja tutaj nie w tej sprawie. Więc można ciebie Irina na chwilkę?  
-O co chodzi?  
-One wszystkie tam były?- Zapytałem półszeptem, pokazując na te kilka dziewcząt.  
-Tak. A co?  
-Niech się nikt więcej o tym nie dowie, zgoda?  
-One, zapomniałam. Powiem im.  
-Załatw to, dobrze?  
-Ale, dlaczego to robisz? Możesz mi powiedzieć?  
-Mieliśmy się zemścić, a nie zachowywać się, jak świnie. Nie różnilibyśmy się od nich, a przecież nie o to chodziło. Zemściliśmy się. My wiemy i oni, o to chodziło i wystarczy, zgoda?  
-Masz rację, dopilnuję tego.  
-Zostać?  
-Nie. Ja to z nimi załatwię.  
-Na razie dziewczyny!  
-cześć!  
-Na razie!- Udałem się do domku w ogrodzie, gdzie była Agata z Pauliną. Kiedy tam wszedłem, miałem dziwne wrażenie, że domek opustoszał. Więc zawołałem.
-Halo! Jest tutaj ktoś!?
-Jestem z Pauliną.
-Co robicie same dziewczynki?!  
-Rysujemy jabłonkę!- Odparła Paulina.  
-Gdzie jesteście?!  
-W sypialni!- Kiedy wszedłem do pokoju.
-Wam, to się naprawdę na głowę rzuca, żeby malować się szminką.  
-Smakowe, więc jak? Chcesz spróbować jabłka z drzewa w raju? Będzie ciebie kusić, a zielony jest nowym smakiem.  
-Długo to robiłyście?  
-Dla ciebie, więc co za różnica? Warto było.  
-Żadna. Ale ładne malunki, więc pytam z ciekawości. Dużo czasu zajmuje zrobienie jednego? A tutaj są, aż dwa.  
-Próbujesz czy nie!?  
-Tylko się z wami droczę. Ale się napracowałyście, a ile zużyłyście pomadek?  
-Osiem, ta jest dziewiąta.  
-Jak każde dzieło sztuki, drogie.- Dalej pominę, pozostawię to wyobraźni. I jak widać, nie można było się z nimi nudzić. Mimo, że były różne, miały to coś w sobie. Były wyjątkowe. Zresztą, jak każda z was będąc zakochana. "Miłość uskrzydla", ciekawy tekst, a najgorsze jest to, że prawdziwy. Wiem, bo ja nie jestem ideałem wbrew temu, co czytając myślicie. To takie sprostowanie, jeśli chodzi o wasz sposób spojrzenia na sprawę, a przynajmniej ja tak myślę.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 5869 słów i 31150 znaków, zaktualizował 13 sie 2019.

Dodaj komentarz