Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 16. Niesamowita kobieta, że też... .

Rankiem ok. 10:00 godziny zrobiło się zamieszanie w pokoju, które mnie obudziło. Jakieś dziwne szepty, zabór poduszek i kłótnia dziwnie przyciszonym głosem. Oczy otworzyłem dopiero wtedy, kiedy zorientowałem się, że to trzy osoby, a ze mną w pokoju była tylko Agata i Paulina. Po otworzeniu już jednego oka, oberwałem poduszkami.
-Przestańcie!!! Boli mnie głowa!- Wykrzyczałem im to, by natychmiast przestały.
-To powiedz nam to, co chcemy wiedzieć.- Stały wokół mnie czujne i zamachnięte, by jeśli to żart, natychmiast uderzyć z każdej strony.  
-Nie zamachuj się tą poduszką, bo wiem, gdzie są drzwi wyjściowe!
-Odłóżcie te poduszki dziewczyny. Wstał chyba dzisiaj lewą nogą.- Oznajmiła im zrezygnowana Jagódka.
-Nie dałyście mi jeszcze wstać. I prosiłbym o aspirynę.- Powiedziałem siadając na łóżku i łapiąc się za głowę.  
-Ooo, ale masz humorek.- Powiedziała Agata.
-Dziwisz się, głowa mi pęka.
-Kacyk?- Zripostowała Paulina.
-Chyba moralny po tym, co zrobiłem Marcie.
-Gdzie?- Zapytała Agata.  
-W pokoju z lustrami.- Wcisnąłem natychmiast odpowiedź.  
-A co jej zrobiłeś?- Padło pytanie od strony Pauliny.  
-Dziecko! Co za głupie pytanie. Pogadałem z nią. Ona mi coś obiecała, ja jej coś obiecałem i myślę, że będzie dobrze.- Spojrzała na mnie dziwnie podejrzliwie.  
-Co przeskrobałeś?- Zapytała po dłuższej chwili.  
-O tuż to.- Odparłem, by zobaczyć, co zrobią.
-Nie rozumiem.- Znów zdziwiła się Agata.
-To, co wy chciałybyście wiedzieć.- Odparłem uśmiechnięty.  
-To niesprawiedliwe. Ciociu powiedz nam!
-Obiecałam, nie mogę.
-Ja was nie podpuszczam, ale Jagodę głowa nie boli.
-Zdrajca.- Złapała poduszkę, ale gdy się zamachnęła, to zatrzymała cios.
-Tak. To dobry pomysł, aby przynieść tobie aspirynę.- Stwierdziła, ni stąd, ni zowąd, troszkę zrezygnowana z dalszej konwersacji.
-Czegoś się jednak nauczyłaś.- Stwierdziłem, nie chcąc dać jej spokoju.  
-Prawda?- Pokiwała głową z uśmiechem na ustach. Najpewniej dlatego, że zauważyłem, iż stara się mnie zrozumieć w tym moim zachowaniu.  
-Ej, o czym wy znowu mówicie?
-O życiu Agatko. O nauce, o was dziewczyny, ogólnie o wszystkim.
-Zaczynam nienawidzić, jak odpowiadasz nam na pytania.
-Przepraszam.
-Ile osób wie?- Zapytała Paulina w czasie, kiedy jagoda wyszła po tabletki od bólu głowy.  
-Sześć.
-Wczoraj było pięć.- Zbulwersowała się.
-Jutro z wami może być 10. Co za różnica.  
-To znaczy, że nam powiesz?
-Nie. To znaczy, że może się wreszcie domyślicie, bo zaczynają mnie te przepychanki z wami irytować.- Przyszła Jagoda ze szklanką jakiegoś płynu koloru trawy, wypełnioną do połowy, a ja oznajmiłem jej.  
-Mam pomysł. Jagoda, powiesz im to na mecie, przy punkcie 0 o 17:05.
-Zwariowałeś, wiesz ile to czasu jeszcze?!
-Kogo ty pytasz o coś takiego, co?
-No tak. Zachowałam się, jak prawdziwa blondynka. Trzymaj to i wypij. To nie aspiryna, ale myślę, że pomoże.
-Dzięki. Wypiłem około 150 ml płynu, który był w szklance, dziwnie drętwy i kwaskowaty w smaku. Troszkę tak, jak gdyby, to była polopiryna c.
-Za jakieś 15 minut powinno zadziałać. Poleż chwilkę.- Usiadła obok mnie, głaskała mnie po głowie. A przeczesując tak moje włosy, złapała mnie za dłoń. Wtedy spojrzałem na Jagodę inaczej. Była zatroskana, martwiła się o mnie, jak mama. Dziwnie mi z tym było, ale miło i tak bezpiecznie, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Poleżałem tak jeszcze z 10 minut, a ona wciąż była przy mnie. Agata z Pauliną usiadły przy stoliku i rozmawiały szeptem. Jagoda zapytała mnie cichutko.
-Szymon, czy ty naprawdę masz 16 lat?
-A co, obudził się w tobie instynkt macierzyński i chcesz mnie adoptować?- Puściła moją dłoń i w szoku mojego chamskiego zapytania, powiedziała.  
-Cham jesteś, wiesz?  
-Przepraszam, nie powinienem był. Ale wiesz, że zachowałaś się teraz tak, jak moja mama? Powinnaś zrobić sobie małego łysego bobasa. Będziesz świetną matką.
-Dziękuję tobie. Ale Andrzej ma inne plany.- Spoglądając na nią, miałem wrażenie, że to wszystko jest dla niej nie tak, jak by sobie życzyła. Lecz ze względu na Andrzeja, jest w stanie zrobić coś głupiego i zrezygnować ze swoich chęci.  
-Jakie? Przecież tutaj chodzi o ciebie i wasze potomstwo.
-Andrzej chce podróżować w dzikie ostępy świata.
-A ty czego sobie życzysz, wchodząc w ten związek?
-Mam jeszcze czas.
-Nie o to mi chodziło z tym pytaniem. Tak więc?
-Chciałabym.- Powiedziała wreszcie, po chwili cichego niezdecydowania.
-Boże, ty mu nawet tego nie powiedziałaś. Widzę, że nie tylko ja jestem tutaj nienormalny.- Popatrzyłem na nią i miałem wrażenie, że ona nie wie, jak powiedzieć Andrzejowi, że chce zrobić sobie z nim jedno dziecko. Przemyślałem sprawę i oznajmiłem jej.  
-Wiem! Jak ty mu tego nie powiesz, to ja to zrobię.
-Nie rób tego. Proszę ciebie o to, abyś odpuścił tym razem. Proszę.  
-Masz cały dzisiejszy dzień, aby to zrobić.
-A później?
-Będziesz się tłumaczyć.
-Przestań. Musisz mu o tym powiedzieć?
-Nie zmuszaj mnie, żebym to był ja.
-Zobaczę. Ale wstrzymaj się dzisiaj.
-Dzisiaj. Albo dobrze, dam tobie tydzień i masz to z nim załatwić. Jak nie, to ja to z nim załatwię.- Spojrzała dziwnie zdezorientowana na mnie.  
-Szymon, ja nie wiem, jak zacząć z nim tą rozmowę.- Zauważyłem niszę, dla swojego wtrącenia pięciu groszy, gdyż nie chcąc włazić z buciorami w jej życie, bez powodu i nieproszony, mogłem liczyć na to, że powie mi, iż trzeba jej w czymś pomóc.  
-Pomóc tobie?  
-Na razie nie.
-Andrzej jest logiczny, więc po prostu mu powiedz i zobacz, co odpowie. Przecież, to nie zdrada, ani potwarz w jego oczach.
-Ale wy faceci w pewnych rozmowach jesteście nieobliczalni.
-Chodzi tobie o to, że jesteśmy nieprzewidywalni. Czy tak?
-Właśnie.- Odparła zgadzając się.  
-Po prostu boisz się jego reakcji, prawda?
-Sama nie wiem, ale chyba tak.
-Pomogę tobie i podpytam go o ciebie, w tej sprawie.- Usiadłem, a ona przytuliła się do mnie. Musiało to wszystko dość dziwnie wyglądać, bo w końcu zwróciło uwagę dziewczyn, które podeszły i przytuliły się do nas. Jagoda po pewnym czasie popłakała się, pocałowała mnie w czoło i wyszła. Dziewczyny patrzyły na mnie, jak w obrazek, jak gdybym to ja był winien temu, co stało się Jagodzie.
-Coś ty jej zrobił?- Usłyszałem głos Pauliny.  
-I tu jest właśnie  ten moment, w którym zadajecie niewłaściwe pytania.
-Znów zaczynasz?- Zapytała Agata.
-Nie. Nie słyszałyście rozmowy?
-Ja kawałek.- Odparła Paulina.
-To jak, rozumiesz ten stan rzeczy? Bo, jeśli to rozumiesz, a jesteś kobietą, to powinnaś iść do niej i z nią porozmawiać.  
-A powiesz najpierw o co chodzi?
-Ta sytuacja ją przerasta na tę chwilkę, lecz jak już dojdzie do siebie, to będzie dobrze.
-Coś z nią nie tak?- Zmartwiła się Agata.  
-Nie widziałyście, jak się zachowała w stosunku do mnie?  
-Coś zrobiła nie tak?- Zapytała Paulina.
-Zachowała się, jak mama. To było dziwne, ale bardzo miłe, choć dość niepokojące.
-Porozmawiać z nią?
-Idź Paula do niej, bo jak nie, to ja pójdę. Idź i po prostu ją przytul. Ona będzie tego potrzebować. Gdzie jest Andrzej?- Zwróciłem się do Agaty.  
-Powinien już być.
-Powinien, a gdzie był?
-Na konferencji w Gdańsku.
-Mogło go coś zatrzymać?
-Ból głowy.- Rzuciła żartobliwie Agata.  
-To jakaś złośliwa sugestia, co do mojej osoby?
-Nie. Choć troszkę się to odnosi do dzisiejszej sytuacji.
-Z bólem głowy? Ale to nie kac, jak już sugerowałaś. Przecież powiedziałem wam o co chodzi, żadna z was nie zrozumiała?
-Czego niby?
-Nie dziwne, że żadna z was jeszcze nie zrozumiała jednego, jak i drugiego.
-Do czego ty pijesz?
-Do tego, co chcesz wiedzieć kochana.
-Mówiłem to już tyle razy, że znudziło mi się to wam powtarzać. A dokładnie to to, co chcecie wiedzieć, było dziś powiedziane. Powiedziała to Jagoda do mnie w formie zapytania, aby się upewnić.
-Po co chce się upewniać?
-Nie uwierzyła mi.
-Dlaczego?
-Dobrze, więc powiem to wam ostatni raz. Więc tak, posłuchaj. Co powiedziałem tobie w pokoju, gdy pierwszy raz pocałowałaś mnie i weszła Jagoda? Kiedy rozmawialiśmy o studiach? I co powiedziała Marta w czasie, gdy przyszła razem ze mną? Oraz, co odpowiedział Tomek na jej stwierdzenie? Już wiesz? Lub było usłyszeć to, o co zapytała Jagoda. To była gotowa odpowiedź na wasze pytanie. Nie patrz tak na mnie.
-To prawda?
-Tak! Ale ty nadal nie wiesz o czym się mówi.
-Skąd wiesz, że to blef?
-Nie miałabyś, tak normalnej miny.
-Dlaczego?
-Widziałaś wczoraj minę Tomka? A może pamiętasz, co powiedziała tobie Jagoda?
-Nie.
-To ja tobie przypomnę. Powiedziała, że to będzie szok tak, jak i dla niej.
-Powiedz mi to. Nie powiesz mi tego, prawda?
-Był dzień, w którym to tobie powiedziałem. Był taki dzień. Ale wy miałyście coś innego na uwadze i olaliście wszyscy mój monolog.
-Mam pytanie. Jeślibym tobie obiecała, że to niczego nie zmieni, to powiesz mi?
-Nie wiem, czy to coś może zmienić, czy też nie. Ale ja wiem jedno Agatko. I tak ciebie kocham.
-A ja, co mogę zrobić po tym, kiedy się dowiem?
-Zdziwić się.
-Czym?
-Że to wiedziałaś.
-Na pewno, nie wiem o tym.
-Co dasz mi za to, kiedy nie udowodnię tobie, że to jednak wiedziałaś.  
-W twarz.
-Zgoda.
-Co?
-Zgadzam się.
-Nie zrozumiałeś chyba?
-Zrozumiałem. Dla mnie nieistotna jest nagroda, ale sama gra. I mogę powiedzieć, że to będzie bardzo długa gra, jeśli zamierzasz ją wygrać.
-Będziesz to ciągnąć w nieskończoność?
-Nie ja, samo się już ciągnie wystarczająco długo.
-Jak długo?
-Tego teraz też nie mogę tobie powiedzieć.
-Czyli, odkąd się znamy?
-To na pewno.
-I znowu mam wrażenie, że jest tam niedopowiedzenie. Ha ha, ale się zrymowało. Odpowiesz, mi?
-Tak. Faktycznie się zrymowało.
-Szymon!!! Znowu to robisz.
-Ale co?
-Złościsz mnie.- Powiedziała ostentacyjnie się odwracając.  
-Uśmiechnij się.- Zaintonowałem chcąc zagrać jej ciekawością.  
-Po co?- Złapała haczyk.  
-Bo wtedy jesteś taka piękna, że jestem w stanie tobie wszystko wybaczyć.
-Niby co?- Wydała mi się oburzona.  
-Właśnie tego typu pytania.
-Złościsz mnie i zaraz kopnę ciebie w kostkę.
-Podejdź do mnie.- Próbowałem wyjść z sytuacji bez kłopotów.  
-W jakim celu ?
-Kocham ciebie, to ciebie przytulę.- Podeszła, ale to ona się do mnie przytuliła. Do pokoju weszła Paulina z Jagodą i Andrzej.
-Ychy, ychy. Mam nadzieję, że przeszkadzam.
-Złudne Andrzeju, złudne.
-Jakoś to przeżyję. Musimy porozmawiać?
-To akurat wiem i ja.
-Ale na osobności.
-I tutaj mnie zaskoczyłeś. Teraz?
-Najlepiej byłoby właśnie teraz. Chodź, przejdziemy się.
-Już się ubieram i porozmawiamy.- Ubrałem się szybko myśląc nad tym, co takiego nagłego stało się, że potrzebna jest nam rozmowa. Po czym wyszliśmy do jakiegoś sklepiku.
-Mogę wiedzieć, co się stało Jagodzie, że płakała?
-Możesz!- Po chwili, gdy nic więcej nie dodałem, zatrzymał się i powiedział do mnie.
-Mam się sam domyślić? Ale wiesz, że my faceci jeśli chodzi o kobiety, to ciężko dochodzimy do trafnych wniosków.- Wtedy ja się zatrzymałem i odwróciłem w jego kierunku.
-Powiem tobie, jak ja to widziałem, ale nie powiem tobie do jakich wniosków doszedłem, zgoda?
-A mam inne wyjście? Dobra nie odpowiadaj, zgadzam się.
-Poprosiłem o aspirynę, bo bolała mnie głowa, kiedy się obudziłem. Jagoda poszła gdzieś i przyniosła mi jakiś zielony specyfik o smaku polopiryny C. Powiedziała, żebym poleżał 10-15 minut. Usiadła obok mnie, trzymała mnie za rękę i cały ten czas, głaskała mnie po głowie.
-Lubi ciebie. Nie wiem dlaczego, to ciebie tak dziwi i co to ma wspólnego z tym, że płakała.
-Więc może inaczej. Wiem, że planujesz życie z Jagodą, ale czy pytałeś ją, co ona chce?
-Chce podróżować, ja też chcę, więc?
-Powiedziała to tobie?
-Tak.- Podszedłem do niego bliżej spoglądając mu w oczy.
-Kiedy to było?- Zapytałem mrużąc oczy.
-Cztery, pięć lat temu.
-I przyjąłeś do wiadomości to, co chciała robić taki szmat czasu temu, nie mając na uwadze waszego połączenia?
-To tylko pięć lat.
-Powiedz to komuś, komu zostało 5 lat życia.
-Do czego ty pijesz, powiesz mi?
-Dobra może jeszcze inaczej. Kiedy miałem 12 lat, miałem bardzo wysoką gorączkę 4,3. Czechu biegał i darł japę, że Szymek umiera, a mama siedziała przy mnie na łóżku, trzymała mnie za rękę i głaskała po głowie. To właśnie zrobiła Jagoda, zachowała się..., jak matka.
-No właśnie. Bardzo ciebie lubi i to dlatego.
-Czy ty słuchasz, co ja do ciebie mówię! Bo mam wrażenie, że wcale nie!!
-Myślisz, że ona się w tobie zakochała?
-Tak! Bo mam szesnaście lat i ma zamiar mieć ze mną dzieci! Czy ty w ogóle słuchasz czasem, co ty za bzdury pleciesz!?
-Zaraz, masz szesnaście lat? To jakiś żart?
-Nie 24. A ty co myślałeś? Skąd wy żeście wzięli tą liczbę? Przecież powiedziałem wam na samym początku. Zresztą zapytaj o to Jagodę. Przyjmij do wiadomości, że kończy się jej czas i ona potrzebuje mieć małego łysego Gucia. Bo jak nie, to zwariuje.
-Nie wiedziałem. Zaraz! Z tego, co ja wiem, to kobiety przechodzą menopauzę po czterdziestce tak, jak faceci kryzys wieku średniego. A Jagoda ma trzydzieści cztery lata, więc może potrzebny będzie tylko psycholog, co?
-Tak, to rozwiąże twój problem z Jagodą na 100%.
-Widzisz, wystarczy pomyśleć.
-Tak. Nie będziesz miał Jagody, nie będziesz miał tego problemu.
-Co ty pieprzysz?
-Człowieku, ty nie próbujesz jej zrozumieć, tylko pozbyć się problemu. Nie widzisz tego?
-Muszę z nią porozmawiać.
-Ale, nie walić jej gotowymi rozwiązaniami w twarz, tylko postarać się ją zrozumieć. Inaczej ją stracisz. Teraz to nareszcie do ciebie dotarło? Wreszcie rozumiesz?
-Tak. Całe swoje życie oddała mojej córce, ale ona już dorosła i to powoduje tą sytuację.
-Nie pomyślałem o tym, ale jeśli chodzi o tą sprawę, to w tym swoim osądzie złożoności tej sytuacji, możesz mieć bardzo dużo racji.  
-A to, co powiedziałeś, to też prawda?
-Jak będziesz rozmawiał z Jagodą, to zapytaj ją o to. Powinna tobie odpowiedzieć na takie pytanie.
-Szymon, pytam ciebie.
-A ja tobie nie odpowiem, ale będę uczciwy wobec ciebie.- Wyciągnąłem legitymacje kolejową i pokazałem ją Andrzejowi.
-Jagoda wie, od jak dawna?- Dziwił się.
-Był taki czas na początku, że wam wszystkim to powiedziałem, ale nikt nie zwrócił uwagi. Tylko Jagódka to zapamięta, ale minęło trochę czasu zanim w to uwierzyła.
-W następnym tygodniu urodziny, ale będzie impreza. Gdzie robisz?
-Andrzej jest prawie początek ferii, mamy styczeń.
- 2-5 piąty lutego, tak?
-Nie. Drugi maja.
-Czyli Agata jest od ciebie starsza o dwa i pół roku.
-Tak. A Jagoda prawie mogłaby być moją mamą.
-Agata wie?- Zapytał dla pewności.  
-Nie, ale ma tyle informacji o mnie, że powinna już dawno do tego dojść.
-Powiesz jej?
-Przecież to było już powiedziane. A poza tym ma multum informacji o mnie. Więc raczej nie.
-Szymon, jakby coś, to możesz liczyć na to, że stanę w twojej obronie. A oni tutaj wszyscy myślą, że masz 24 lata. Zabawne.
-Wiesz może skąd wziął się ten przesąd?
-Tak. Jak dawali tobie kartę do klubu, to ktoś rzucił taką cyfrą. Musieli coś wpisać w dokumenty.
-To dlatego wszyscy myślą, że studiuję. Ten wiek na to wskazuje.
-Pewnie tak. Dobra pójdę i kupię parę rzeczy i idziemy do dziewczyn, chłopczyku.
-No, no, no! Bo jakbym tobie nie pokazał, to byś nie wiedział.
-Dobra, dobra, nie irytuj się chłopczyku.- Wszedł do sklepiku, wyszedł po około 5 minutach z dwoma reklamówkami sprawunków, napojów i pieczywa, podał mi jedną z nich i pomaszerowaliśmy do domu. Po drodze pytał się mnie, co zrobić z Jagodą, aby nie wyszedł na dupka. Odpowiedź była dość tendencyjna. Wysłuchać, co ona ma do powiedzenia i nie bawić się w psychiatrę ani psychologa. Gdy weszliśmy do domu przyszła Paulina i zabrała mnie do pokoju gościnnego.
-Czy ja dobrze myślę, że rozmawiałeś z Andrzejem na temat Jagody?
-Tak, a co?
-Dużo wie?
-Tyle ile powinien, aby nie narobić więcej szkód. A tobie, jak poszło z Jagodą?
-Ustabilizowałam jej stan i muszę powiedzieć, że to nie będzie takie proste. Ale, jak to zauważyłeś?
-Kiedy miałem 12 lat miałem wysoką gorączkę, mama nie mogła jej zbić i w tedy zachowała się tak, jak Jagoda dzisiejszego dnia.
-To syndrom....( Nie pamiętam, jak to nazwała, ale bardzo profesjonalnie.)
-Jesteś psychologiem?
-Jeszcze tylko praca doktorancka, naukowa i będę. I mam pytanie do ciebie w związku z tą pracą.
-Dobrze, niech stracę.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
-Ale, za co?
-Że się zgodziłeś być moim obiektem badań.
-Dobrze, że się zgodziłem być twoim obiektem badań, bo co ty biedaczko byś zrobiła. Musiałabyś szukać dalej.
-Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
-A teraz ja, policzę na ciebie.
-Dobrze, słucham.
-Cokolwiek się nie dowiesz o mnie podczas zbierania informacji na mój temat, zatrzymasz to dla siebie.
-Zgadzam się.
-A teraz mi powiedz, co ustaliłaś z Jagodą?
-Ona boi się porozmawiać z Andrzejem. Poradziłam jej, aby powiedziała mu o swoich oczekiwaniach, co do tego związku.
-Jak posłuchają rady młodszych od siebie, to powinno im się udać.
-Tak, ja jestem młodsza od Jagody o 10 lat. A ty od Andrzeja, ile?
-Nie wiem ile lat ma Andrzej.
-40 albo 41.
-To ty jesteś moją różnicą wieku. Dobra idziemy na dół, bo zaraz będą nas szukać.
-Idź do kuchni, Jagoda zrobiła tobie kanapki.
-Dobrze. Dziękuję za informację i postaraj się porozmawiać z nimi i utrzymać ich w związku, zgoda?
-Postaram się.- Poszedłem do kuchni, gdzie czekały na mnie kanapki i coś niespodziewanego. Wszedłem do kuchni i miałem wyjść, po tym, kiedy zobaczyłem coś nie na miejscu, a w sumie raczej niespodziewanego. Obróciłem się na pięcie, ale zostałem zauważony.
-Szymon poczekaj!
-Nie chciałem przeszkadzać.
-Chcieliśmy podziękować.
-To ja dziękuję, że obeszło się bez rozlewu krwi.
-Nie rozumiem?
-Andrzej wie.- Spojrzała na Andrzeja i chciała coś usłyszeć, ale to Andrzej odezwał się pierwszy.
-Powiem tobie później. Ale to ty wiedziałaś prędzej i powinnaś mi to powiedzieć.
-Wie?
-Zna datę.- Do kuchni weszła Agata.
-Co ja słyszę, ustaliliście już datę?
-Tak, ale jest wstępna i nikt o niej nie usłyszy.
-Dlaczego? Nie bądźcie tacy, powiedzcie.  
-Dobrze. Drugiego maja.
-Albo osiemnastego lipca.- Dorzucił Andrzej.  
-Drugi maj? Słyszałam już tą datę.
-Tak, to urodziny Marty.- Odparłem.  
-Ej, zaraz! Te dni, to nie sobota tylko poniedziałek.
-Skąd wiesz, że nie?  
-Bo macie kalendarz za sobą.
-Zaraz, moment, chwila. Chciałaś cichy ślub, a jak się dogadaliśmy, to nagle tobie nie pasuje. Więc, po co ja się tyle namęczyłam, żebyś mi mogła powiedzieć, iż możemy wziąć go w normalnym terminie?
-Tak. Cieszycie się, prawda?
-Dziękuję tobie Agatko.- Powiedziała Jagoda i przytuliła Agatę, a Andrzej podszedł do mnie i powiedział.
-Ty, ona zna tą datę?
-Była tam. Nawet ty tam byłeś, ale nie pamiętacie tego, co było powiedziane. Poza tym, to Marta naprawdę urodziła się w ten sam dzień w roku, w który urodziłem się ja. I dzisiaj powiedziałem Paulinie, że ty jesteś starszy ode mnie o tyle lat, ile ma ona. Ona ma 24 lata.
-Ja w tym roku mam 41, a ty 17, 24 jak nic.
-I nie załapała.
-Żartujesz sobie, co?
-Nie.
-To muszą być naprawdę zapatrzone w ciebie.
-Paulina chce zrobić doktorat, czy też magisterkę na mojej osobie.
-Chce napisać pracę doktorancką na twoim przykładzie?  
-Tak.
-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Ona już wie?
-Raczej nie i nie załapała.
-Jeszcze, ale będzie musiała poznać prawdę.
-To już jej problem. Albo chce mieć ciekawy obiekt, albo poszukać sobie nowego.
-Zabezpieczyłeś się?
-Tak. Ale Agata chce grać ze mną o to, żeby dać mi w pysk i obiecałem jej, że to będzie długa gra, jeśli chce wygrać.
-Troszkę rozbieżne te dwie deklaracje.
-Wiem.- Powiedziałem do Andrzeja. Podeszła do nas Agata i powiedziała z dziwnym niezdecydowaniem.
-Szymon, będę miała nowe zajęcie, cieszysz się?
-Już na samą myśl.
-Paulina, jedziesz z nami?- I dopiero wtedy spostrzegłem, że ona jest z nami w kuchni. Stała tam tak, jak gdyby ją ktoś strzelił czymś i dobrze trafił.
-Ups, chyba załapała.- Powiedział Andrzej.
-No. Ale ma minę.- Dziewczyny próbowały dotrzeć do niej, ale ona stała, jak zaczarowana.
-Poczekaj Agatko, trzeba ją położyć, ja z nią pójdę.- Stwierdziłem.
-Paulina, Paulina! Wszystko dobrze?
-Co? Tak, tylko jestem taka skołowana.
-Chodź, położysz się na chwileczkę.
-Ale....
-Tak. Wiem, że jak masz coś do zrobienia, zawsze zdążysz zrobić to później. Chodź, pomalutku. Spokojnie i powoli, krok za kroczkiem.  
-Ale… .- Odeszliśmy kawałeczek od kuchni.
-Tak. Obiecałaś mi, że cokolwiek się dowiesz w trakcie zbierania materiałów do pracy, to zachowasz tą informację dla siebie.
-Kto to jeszcze wie?
-Jesteś ósma.
-Ale kto?
-Tutaj, Jagoda i Andrzej. Poza nimi, to jeszcze Tomek, Marta, Mariola, Natalia i Piotrek. Ty jesteś ósmą osobą, bo tobie dałem to na tacy.
-Nie wierzę tobie.- Powiedziała z przymrużeniem oczu, a ja chwilkę później pokazałem jej ten sam dowód, który widział Andrzej.
-Już tobie lepiej?
-O Boże! To nieprawda i ja tego nie wiedziałam?
-Masz ciekawy obiekt do opisania i zdiagnozowania pani psycholog.
-Przestań się nabijać.
-Za jednym posunięciem zburzyłem cały twój świat, co?
-Zatrząsłeś nim w posadach, ale on się odbuduje i będzie nad tobą pracować.
-I jak już tobie powiedziałem, teoria fizyki na to nie pozwoli. A ty po prostu nie zrozumiałaś. Teraz już rozumiesz?
-I tak bym teraz za ciebie wyszła. Przedtem, ani teraz, a nawet w przyszłości nic tego nie zmieni.
-Mimo tego wszystkiego, co teraz wiesz? A to nie wszystko.
-Tym bardziej. Jako twoja żona mogłabym chodzić do ciebie na wywiadówki.
-Tak. Wy obie wyjdziecie za mnie, a Jagoda mnie adoptuje. I to dopiero będzie paranoja.
-Tak tobie powiedziała?
-Nie. Takie odniosłem wrażenie. Miłe to było, ale zaniepokoiło mnie.
-I dobrze, bo zaraz mógłby być większy problem.
-Dobrze. Już oswoiłaś się z tą myślą?
-Tak.
-I wszystko jest w jak najlepszym nieporządku, tak?
-Tak. To znaczy się nie!
-Za dużo myślisz Paulinko.
-Bo dziwnie zadajesz pytania.
-Dla kogoś, kto za dużo analizuje, to to, co słyszy, jest skomplikowane. Dla innych, to nie ma żadnego znaczenia. Idziemy do kuchni, Jagoda i Andrzej dostali od Agaty pozwolenie, na normalną ceremonię zaślubin.
-Teraz, to kłamiesz. Jaja sobie robisz, prawda?
-Ja ciebie miałbym okłamywać? Nigdy! No może raz. A później byś się obraziła i co ja bym miał robić?
-Przestań i tak mnie nie zniechęcisz.
-Dobrze, to idziemy.- Udaliśmy się do kuchni.
-I jak Paulina, wszystko dobrze?- Zapytał Andrzej.
-Tak. Już doszłam do siebie i wszystko powinno być ok. Tylko muszę się z tym oswoić.
-Z czym?
-Że mam obiekt badań. A w sumie dwa obiekty.
-Jakie?
-Jagodę i Szymona.
-A ja dlaczego?
-Ze względu na dzisiaj.
-Zaraz, a ty dlaczego nie protestujesz?- Rzuciła w moim kierunku.  
-Ja miałem wybór i się zgodziłem.
-Nie zapytałeś mnie.- Zbulwersowała się Agata.
-Wiesz. Teraz będziesz miała nowe zajęcie, to ja też muszę zająć się czymś i najlepiej pomóc komuś. Nie uważasz, że tak najlepiej spożytkować nadmiar tego czasu i pomóc Paulinie dotrzeć do celu?
-Ty tak za bardzo jej nie docieraj przy tym celu. Zgoda?
-Zanim ona dotrze do tego celu, to sama się dotrze i to tak poważnie, prawda Jagoda?
-To zależy, czym nas jeszcze uraczysz.  
-Andrzej, co chcesz na obiad?
-Zupę kaszubską i potrawkę z kurczaka w sosie musztardowym.
-Kaszubską, nie. Ta zupa to pomyłka, może barszczyk?
-Moja mama mi ją robiła. Co tobie nie pasuje w tej zupie?
-To zwykła zupa warzywna, w dodatku z kapustą, w celu zagęszczenia dodaje się śmietany i mąki, a smaku dodaje jej cebula i kminek oraz dorodne surowe pomidory zalane tym wywarem, plus kapucha gotowana z cebulą i kminkiem i tak powstaje ta zupa.
-Skąd ty to wiesz, ja nie znam tego przepisu.
-Mój dziadek był kucharzem w wojsku i nauczył mnie bardzo dużo. Na ten przykład, podobno umiem zrobić bardzo dobrą fasolkę po bretońsku, flaki, bigos i pewnie dziadek tylko tak mówił, ale jajecznicę robię niezrównaną.
-Wyjdź za mnie. Proszę, zgódź się.
-Paulina!!! Te twoje oświadczanie się, przestaje mnie bawić.- Zdenerwowała się Agata.
-Dobrze. Więc zrobimy tak. Wy dziewczyny, pójdziecie się dogadać. Ja powiedzmy sobie szczerze, pomogę zrobić Jagodzie obiad. Może tak być, prawda?
-Dobrze.- Powiedziała Paulina.
-Agatko?
-Może tak być. Ale, dlaczego z Jagodą, a nie ze mną?
-No tak, bo ktoś musi się jeszcze czegoś nauczyć. I to coś, to nazywa się chyba "Zaufanie"? - Wtrąciłem w odpowiedź.  
-Wiesz, że ciebie kocham?- Powiedziała podchodząc do mnie i wtulając się we mnie.  
-Wiem i dlatego mi zaufasz.- Odparłem podnosząc jej buźkę i spoglądając jej w twarz.  
-No dobrze. Chodź Paulina.- Podała Pauli dłoń i wychodząc puściła do mnie buziaczka.  
-Szymon, co będzie potrzebne nam na zupę?- Zapytała Jagoda.  
-Tą zupę gotuje się w dwóch garnkach, a reszta jest raczej standardowa, jakieś kostki, marchewka, pietruszka, seler, por, kapusta, cebula, śmietana i oczywiście pomidory i mąka, a także kminek. Masz może sitko do herbaty?  
-Jest.  
-To o moździerz nie będę pytał.  
-Dlaczego?  
-Nie lubię kminku. W ten sposób smak pozostaje w kapuście, a dzięki sitku można go wyjąć. Inaczej trzeba byłoby go rozetrzeć do czego potrzebny byłby moździerz.  
-A ta potrawka?
-Piersi kurze, białe wino lub koniak do tego musztarda gruboziarnista i śmietana najlepiej 18% oraz ryż. Masz, czy coś brakuje?
-Wszystko jest.
-To zabieramy się do pracy.
-Co najpierw robimy?
-Wszystko na raz.
-Jak to?
-Wstaw ryż ja obiorę i umyję warzywa i kostki. Wstawimy to wszystko, niech się pogotuje. W tym czasie zrobimy smak zupie i ugotujemy kapustę z cebulką i kminkiem. Później pokroimy kurczaka podsmażymy z białym winem dodamy musztardę i zagęścimy to śmietaną, jeśli będzie za gęste dolejemy wywaru z zupy, podamy z ryżem. A do wazy, sparzysz pomidory i obierzemy je pokroimy i zalejemy to zupą.
-A co z kapustą?
-Nie powiedziałem? Przepraszam, dodamy do wywaru i to będzie zupa.- Przygotowanie całości we dwójkę zajęło nam 45 minut. Bardzo dobrze pracowało mi się z Jagodą w kuchni i troszkę za dużo jej o sobie powiedziałem, ale zatrzymała to dla siebie. A przynajmniej tak myślałem w owym czasie. Obiad wszystkim smakował, nawet sceptyczna Agata stwierdziła, że to było coś niezwykłego, jak na jej standardową dietę. Andrzej był powściągliwy w słowach i powiedział tylko, że bardzo dobre i to było mu potrzebne. Jagoda poprosiła, abyśmy poszli gdzieś na spacer, a ona posprząta, gdyż Andrzej po delegacji jest zmęczony i niech sobie spokojnie odpocznie. Wieczorem zawinęliśmy się z dziewczętami do Marcina.
-Cześć Szymon, co się stało, że nie pojechaliście do klubu?
-Cześć. Tak naprawdę, to chciałem was zobaczyć, a dokładniej dowiedzieć się, co tam u ciebie słychać.  
-Spotkalibyśmy się, bo ja będę w klubie.
-Jest Mariola u ciebie?
-Tak. Człowieku, ona z Dagmarą, to teraz najlepsze przyjaciółki.
-Ojej, to muszę iść im pogratulować.- Wyskoczyła z uśmiechem Paulina.
-Być może, ale to nie takie przyjaciółki.- Stwierdziłem jej, by nie szerzyła tego swoistego świata w jej wykonaniu.
-Zobaczymy.
-Chodźcie do salonu, rodziców nie ma.
-Cześć dziewczyny! Poznajcie Paulinę, bo wczoraj chyba nie miałyście okazji, co?
-Jakoś tak się złożyło, że nikt nas sobie nie przedstawił.
-Dobra, to co dzisiaj robimy?
-Imprezka.
-Ej! Już chcesz podpaść?
-Dlaczego?
-Widziałaś te meble i dywany?
-Ładne, ale co to ma do rzeczy?
-Te meble to 19 wiek, a dywany są z kaszmiru.
-I... ?- Zadał pytanie Marcin.
-I lepiej żebyś nigdy nie dowiedział się, ile musiałbyś oddać rodzicom za zniszczenia, po jakiejkolwiek imprezie.
-Zrobilibyśmy tylko w jednym pokoju.
-Wierzysz w to?
-Tak. Sam osobiście tego dopilnuję.
-Czyli idziemy do klubu.- Stwierdziłem, obracając się na pięcie i ruszając w stronę wyjścia.  
-Możesz iść, ja robię imprezę.
-Wiesz po co pójdę do klubu?- Zatrzymałem się w drzwiach  
-To już twoja sprawa.
-Chciałbyś. Jak zostajecie, to poproszę Martę, aby skontaktowała się z twoim ojcem, rozumiesz?
-Już ciebie nie lubię.
-Masz takie prawo.
-Dobra, dziewczyny idziemy do klubu.
-Nie! Miała być impreza.
-Wiem i będzie, ale nie zimą.- Pojechaliśmy do klubu, gdzie zajęte były wszystkie ciekawe miejsca, ale pokój z lustrami nie. Marta troszkę jęczała, ale w końcu udało się ją przekonać do udostępnienia nam ów pomieszczenia.
-Szymon, co tutaj będziemy robić?
-Nie mam pojęcia.
-Może to, co ostatnio.
-Paulina, a co ostatnio tutaj robiliście?
-Może niech Marta tobie odpowie.
-Graliśmy w karty.
-Macie jeszcze karty.
-Tak. Te talie są zawsze wymieniane na nowe.
-Wiem, zagramy w oszusta. Ten, który zostanie złapany na oszustwie zakłada na siebie wszystkie ubrania, jakie są w depozycie. Przegrany zdejmuje coś z siebie, a wygrany wypija lampkę wina. Ktoś ma coś do dodania.
-Przegrany na końcu zrobi striptiz.- Dorzuciła Agata.  
-Marta niech przyniosą karty do gry. Mogę prosić?
-Idę i powiem wszystkim, że jesteś, to może ktoś jeszcze do ciebie dołączy.
-Nie! Jak powiesz, że to ja, to wszyscy się zbiegną.
-Ale ktoś musi się dowiedzieć, że tutaj jesteś.
-Tomek, Piotrek, Karolina, Mecenas i jak on ma? Agata ten, który tańczył z tobą, jak mnie nie było.
-Nie. On nie.
-To kogo jeszcze można zaprosić do gry.
-Obadam sytuację.- Powiedziała Marta i wyszła.
-Właśnie, bo zapomniałem zapytać. Ktoś ma coś przeciwko?
-Ja.
-Marcin, co tobie dziś nie pasuje?
-Ja nie mogę przegrać.
-Spokojnie, masz szanse, jak jeden do sześciu, chyba, że ktoś się jeszcze zjawi.- Przyszła Marta po krótkiej chwili.
-Nie ma nikogo z tych osób.
-Trudno, szkoda. To gramy sami.
-Proszę oto dwie talie kart.
-Dziękuję. Dobra, to kto już w to grał?
-Ja. Powiedziała Mariola.
-Podaj reszcie zasady gry.
-Ogólnie gra jest prosta i bardzo staromodna. Z kart schodzi się od jak najmniejszej do asów, gra się bez jokerów i rozpoczyna się dziewiątką kier, lub jeśli gra więcej osób od dwójki. Grę rozpoczyna ten kto dostał w rozdaniu daną kartę. Oszukuje się różnie pomysłów jest masę, ale trzeba udowodnić, że ma się rację i się nie pomylić. Oczywiście kto pierwszy pozbędzie się kart wygrywa.- Na początku gra nam nie szła. Co dziwne, grała z nami Marta. Zaczęło się robić ciekawie, gdy w depozycie, było już dużo ubrań, a na oszustwie został złapany Marcin. Ale była zabawa, jak wszyscy wymyślali, co gdzie ma założyć. A pod koniec dziewczyny uwzięły się na chłopaków. A, że było nas dwóch, to naprawdę zrobiło się paskudnie. Byłem blisko przegranej razem z Mariolą i Martą, ale po dłuższej batalii przegrała Mariola. Strasznie się broniła, aby wykonać zadanie i dziewczyny, znaczy się, Dagmara, Paulina i Marta oraz Agata, pomogły jej.
-Następnym razem dopilnujemy, abyś to ty, przegrał.
-Dlaczego patrzycie na mnie? Gra jest uczciwa o tyle, na ile pozwalają tobie oszustwa i inne sztuczki.
-Czyli oszukiwałeś?- Zapytała Dagmara.  
-Kwintesencja tej gry.
-A ja głupia myślałam, że ty jako jedyny grasz tutaj uczciwie.
-Gra pozorów.
-Pokażę wam o co chodzi. Stańcie tutaj w jednej linii i patrzcie na tamten punkt.- Zrobili o co prosiłem. Podszedłem od tyłu do Pauliny i klepnąłem ją w ramię, a kiedy się obróciła, to dałem jej buziaka. Po czym wszedłem im w punkt patrzenia.
-Nic tutaj się nie dzieje.- Powiedział Marcin.
-Tutaj nie, ale tam tak.
-To dlaczego kazałeś nam patrzeć tutaj?
-Właśnie dlatego?
-Odwrócił waszą uwagę.- Powiedziała Paulina.
-Co zrobił?
-Dał mi buziaczka.
-I po to tyle zamieszania?
-Nie. Chodziło o to, aby wam pokazać, że nie zawsze, to co jest na pierwszym planie, jest najważniejsze.
-Udało się tobie, nikt nas nie widział.
-Skąd wiesz, że nie. Nigdy nie można być pewnym tego faktu.
-Dlaczego?
-Czytałaś książkę "Sztuka Wojny" Sun Tzu.
-Nie. Tylko słyszałam o niej.
-Zaraz, co to ma do rzeczy?- Zapytała Agata.  
-To, co jest w tej książce, ma dużo zastosowań np. w negocjacjach, w biznesie i ogólnie w życiu. Zresztą, co ja wam będę mówić i tłumaczyć. Przeczytajcie, to porozmawiamy.
-To dlatego robisz te różne rzeczy?
-W życiu trzeba wszystkiego spróbować. A wy tutaj jesteście, jak dla mnie nieziemscy.
-Łał! I mówi to normalnie ufoludek z planety Mars.- Powiedziała Mariola.
-To jest znane ludzkości od 2500 lat, więc nie wiem, co w tym takiego dziwnego.
-Już dobrze. Jest po pierwszej, trzeba zawołać wam taksówkę?- Zapytała Marta.  
-Dwie, jeśli można prosić.- Rzucił Marcin.  
-Szymon, jak długo będziesz jeszcze dzisiaj z nami?
-Po śniadaniu muszę jechać.
-Dlaczego tak szybko?
-Mama będzie się martwić. A poza tym, to miałem być dzisiaj już w domu, ale mama powiedziała, że mogę zostać do niedzieli.- Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do Agaty. Wszyscy byli zmęczeni, więc zasnęliśmy. Rankiem chciałem pojechać do domu, ale jakoś tak wyszło, że pojechałem dopiero po południu. Ze względu na to, że chciałem odkuć się im za wczoraj. Poszedłem pod prysznic i mokry władowałem im się do łóżka. Ale były wściekłe, jak osy i jeszcze tego ranka natrzaskały mi poduszkami.
-To za wczoraj, żebyś sobie nie myślał, że coś ciebie ominęło.
-Nawet mi przez głowę nie przeszło tak myśleć kochanie. Nie machaj się tą poduszką, bo z tego będzie jeszcze jeden uszkodzony pluszak i najpewniej, to będzie ta żyrafa.
-Nie warz się ruszać Długiego.
-Łał! Wszystkie plusze u ciebie mają imiona?
-Tak, co w tym dziwnego?
-Troszkę duża jesteś na takie zoo w pokoju.
-Twierdzisz, że jestem dziecinna?
-Nie. Uważam, że masz sentyment do tych rzeczy lub osób od których je dostałaś. Dlaczego wy kobiety zawsze uważacie, że się was obraża?
-Może dlatego, że to prawda.
-A może tylko nauczyłyście się wszystko tak przyjmować do siebie i od razu uważacie, że to afront.
-A wy faceci, od razu tak nie myślicie?
-Pszczółko, nie ma czegoś takiego, jak my faceci. Jak na razie brak jakichkolwiek powiązań z moją osobą. Prawda Paulinko?
-Tak. Z tego, co mi wiadomo, to prawda.
-Widzisz?
-Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że ty wiesz coś, czego ja nie wiem.
-Masz rację, już wiem.
-Powiesz mi?- Paulina spojrzała na mnie.
-Zastanowię się, może tak być?
-Chyba musi.
-Ej no! Na końcu, jak zawsze dowiaduje się osoba najbardziej zainteresowana.
-Chyba najbardziej zainteresowaną osobą, to była Paulina.
-Powiedz mi, co łączy ciebie z tym faktem?
-Całe moje życie.
-I to jest dobra odpowiedź.- Powiedziała Paulina.
-Naprowadziłem ciebie chyba dobrze, co?
-Nie wiem o czym mówicie.
-Paulina, może ty ją możesz naprowadzić na dobry tor.
-To czasowy problem z tą sprawą.
-Jakaś ty się teraz wylewna zrobiła.
-Nie dogryzaj Paulinie, bo ty to wiesz, tylko nie potrafisz do tego dojść. Zresztą tak, jak i Paulina.
-A ona skąd wie?
-Trzasnąłem jej tym w twarz, a ona dopiero po 15 minutach załapała.
-Po 10.
-Więcej, ale niech będzie 12,5.
-Co jej powiedziałeś?
-Że, ona jest moją różnicą wieku. Nic tobie to nie dało, prawda?
-Zupełnie nic.
-Ale, to powinno tobie wyjaśnić o jaką wiadomość grasz. Dobra panny, ja muszę się zbierać i jechać, bo i tak dojadę po obiedzie do domu.
-Co ty gadasz, będziesz gdzieś o drugiej.
-W niedzielę obiad u mnie, jak jest o 13:00, to jest już późno. Pa pszczółki, do następnego razu.
-Poczekaj mam pytanie do ciebie. Jesteś gejem?
-Boże i to ja nie powinienem się obrażać. Paulina odpowiedz jej na to pytanie, ja uciekam. Na razie.- Pożegnałem się z nimi i pojechałem do domu. W domu mama próbowała się czegoś więcej dowiedzieć ode mnie, ale jej nie wyszło. Choć nie dużo brakowało. Nie wiem dlaczego, ale tego dnia nie mogłem spać. Cały czas myślałem o Jagodzie. Niesamowita kobieta. Nawet, jak dla mnie. Taka uczuciowa i spokojna, zrównoważona. A do tego wszystkiego poukładana, pomocna i logiczna. Cholera jasna, zakochałem się w niej. No tak, miłość nie jest logiczna. Zwłaszcza, dla takiego romantyka i wariata, jak ja. Bo przecież nie można kochać tyłu dziewczyn na raz. Można? No tak, tylko się nie powinno. A to już znaczy, że dobrze Andrzej powiedział. Za dużo rozumiesz, a to w życiu nigdy nie daje się pogodzić ze zdrowym rozsądkiem. Tak, kij ci w oko i kotwica w plecy, żeby nie było tobie lekko. I jak tutaj nie złamać obietnicy i własnych zasad? Niestety, bo ja tego nie wiem.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 6848 słów i 37468 znaków, zaktualizował 28 cze 2020.

Dodaj komentarz