Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 15. Prawie kłamstwo.

13 styczeń czwartek

Był prawie piątek, a ja wróciłem do domu. Usiadłem porozmawiałem sobie z mamą i oznajmiłem jej, że pojadę jutro do Agaty. Zła była, że nie powiedziałem jej prędzej o lekarzu. Lecz ja nie chciałem dorzucać jej zmartwień. Na podróż do Agaty zgodziła się myśląc, że nie widziałem jej już długo, bo dłuższy czas nigdzie nie znikałem. Poszedłem do budki telefonicznej pod stacją i zadzwoniłem do Agaty, ale odebrał Andrzej.
-Przepraszam, ale kto mówi?
-To ja, Szymon. Nie poznałeś?
-Nie poznałem ciebie. Cześć. Coś się stało?
-Nic się nie stało. Dzwonię, by powiedzieć, że przyjadę tylko na jedną noc z piątku na sobotę.
-Zawołać Agatę?
-Zaraz nas rozłączy, na karcie telefonicznej były tylko dwa impulsy. Zapomniałem o tym. Długo jej nie używałem. Przekaż jej to, dobrze?
-Jasne.
-O już za 30 sekund rozłączy nas, na razie.
-Cześć.
-Do jutra.- Wróciłem do domu i pomyślałem sobie, że może dobrze byłoby pojechać do szkoły, więc tak zrobiłem.  

14 styczeń piątek

Gdy w piątek po lekcjach, zakuśtykałem do domu wiedziałem, że coś jest nie tak.
-Mama prosiła, żebyś do niej przyszedł.- Powiedziała do mnie siostra.  
-Wiesz Magda, co mama może chcieć?
-Nie wiem. Idź to zobaczysz.
-W sumie, to łba mi nie urwie.
-Nie byłabym tego taka pewna.- Powiedziała dziwnie niepewnie.
-Więc, coś wiesz?
-Nie. Ale czego się spodziewasz po swoim zachowaniu?
-Ciężko powiedzieć. Dobrze idę, bo nie mam czasu. Im prędzej to załatwię, tym szybciej się ewakuuję.
-Ale masz iść do mamy.
-Też. Cześć!- Udałem się do mamy do sklepu.
-Zanim gdzieś uciekniesz, to chcę wiedzieć, gdzie będziesz.  
-W Zielonej Górze u Agaty, wrócę jutro.
-Jak wiem, gdzie jesteś, to nie musisz wracać tak szybko. Możesz zostać u nich do niedzieli.
-Dzięki mamuś.
-Ładna jest ta Agata?
-Tak i w dodatku ma takie włosy, jak ty byś chciała.
-Rude?
-I kręcone i piegi.
-Piegów bym nie chciała.
-A mnie się bardzo podoba. Zwłaszcza, kiedy ma taką zdezorientowaną minę. Zabójczo to wygląda.
-Jedź, tylko wróć.
-Postaram się.
-Masz wrócić, a nie się starać.
-Zostaw to dla siebie, zgoda?
-Dobrze. Nie potrzebujesz pieniędzy?
-Nie. Dobra muszę lecieć. To do niedzieli?
-Dobrze. Idź już, bo się spóźnisz.
-Do widzenia.- Wyszedłem ze sklepu i pokuśtykałem prosto na stację. Byłem dziwnie zadowolony z siebie, że tak łatwo mi poszło. Może to pewnie dlatego, że wreszcie wiedziała, gdzie jestem, mimo to, że niedokładnie, ale zawsze. Sam nie wiem. Gdy dotarłem na miejsce, moje kochanie było złe na mnie, mało powiedzieć, że złe. Drzwi otworzyła mi Jagoda. Przywitałem się i wszedłem.
-Coś się stało, że Agata jest na ciebie zła?
-Nic mi o tym nie wiadomo.
-Od wczoraj chodzi wściekła jak osa.
-Pewnie chodzi o telefon.
-O jakim telefonie mówisz?
-Dzwoniłem do was wczoraj i prosiłem Andrzeja, aby przekazał Agatce, że przyjadę tylko na jedną noc.
-A więc, to o to jej chodzi?
-Pewnie nie tylko. Miałem dwa impulsy na karcie telefonicznej i powiedziałem, żeby nie wołał Agaty i to jest pewnie cały problem. Najpewniej, o to chodzi.
-Ups, idź i się tłumacz.
-I Jagoda, musimy jej wytłumaczyć to, co jest pomiędzy nami.
-A co jest między nami?
-Ja ciebie bardzo lubię i nawet polubiłem grać z tobą w te dziwne, sytuacyjne gierki, ale ty masz Andrzeja i jesteś ciocią Agaty, więc trzeba będzie odpuścić sobie te gry.  
-Ja też ciebie polubiłam, choć na początku wcale mi nie pasowałeś do Agaty. Lecz z biegiem czasu, gdy poznajemy się coraz bardziej, to uważam, że pasujesz do każdej dziewczyny i każdego rodzaju osobowości. Troszkę tak, jak gdybyś dopasowywał się do otoczenia, niby kameleon. Choć nie w tym kontekście.
-Masz ciekawe zdanie o mnie. Idę do Agaty oberwać, co moje.
-Przyjdźcie tutaj. Porozmawiamy, co?
-Przecież musimy.
-Prawda.
-Jakby coś, to mnie nie broń. Winny jestem i koniec. Ale… nie dolewaj oliwy do ognia, zgoda?
-Dobrze.
-To idę.- Gdy wyszedłem z kuchni usłyszałem za sobą:
-Powodzenia, bo się tobie przyda.- Zrobiłem krok do tyłu i spojrzałem na Jagodę, siedziała coś czytając. Chrząknąłem.  
-Ychy, ychy.- Obróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie.
-Bez takich, jeśli można prosić?
-Można, ale ty nie znasz z tej strony Agaty.
-To akurat wiem. Idę położyć głowę pod topór.
-To brzmi bardziej racjonalnie.- Poszedłem do pokoju Agaty, zapukałem i wszedłem do środka. Leżała na łóżku i czytała jakąś książkę, nawet nie podniosła wzroku, gdy usiadłem na brzegu łóżka. Musiała być autentycznie zła.
-Cześć pszczółko, coś się stało, że ciocia życzyła mi powodzenia w rozmowie z tobą? Musiałaś jej zajść za skórę.- Stwierdziłem fakt autentyczny dla mnie.  
-Tęskniłam za tobą i ty zadzwoniłeś. Ale oczywiście ze mną, to nie porozmawiałeś!- Powiedziała z wyrzutem.  
-Technika była przeciwko nam. Myślałem, że mam więcej impulsów na karcie, a były tylko dwa, więc i tak dobrze, że mnie nie rozłączyło, kiedy rozmawiałem z twoim tatą.
-Mogłeś podać numer budki telefonicznej, zadzwoniłabym.- Głupio mi się zrobiło, bo szczerze mówiąc, to z tym akurat miała rację.  
-Nie pomyślałem o tym. Ale wiesz, masz rację. Aż mi głupio.- Pokajałem się.  
-To jak, przywitasz się ze mną?- Zapytałem.  
-Połóż się tutaj, to zobaczysz.- Powitanie było dość wyczerpujące. Fizycznie, rzecz jasna. No, może nie licząc samego początku, bo nabiła mi guza książką, którą czytała, a był to kawałek ciężkiej literatury. W to, akurat możecie mi wierzyć. Gdyż moja głowa poczuła różnice. Po wszystkim udała się do łazienki, gdy wróciła, zapytałem.  
-Co robimy dziś w nocy?
-Zostań troszkę dłużej?
-Możemy się dogadać, co do 10 minut przed moim wyjazdem.
-Ale jesteś...!
-W niedzielę.- Dorzuciłem. Przylgnęła do mnie i mnie pocałowała, mówiąc.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję… .- Dawała mi całusa po każdym "dziękuję". Trwało to, mniej więcej tak, około półtorej minuty, a gdy wreszcie skończyła, miałem wrażenie, że pomadką upaćkała mi twarz. Pocałowałem ją w usta. Poziomkowa, moja ulubiona. Pokazała mi moją twarz w lusterku.
-Ładnie wyglądasz z moimi całuskami na twarzy.
-Wiesz z czym ty dobrze wyglądasz na twarzy?
-Świnia.
-Raczej prosiak. A tak serio, to mówiłem o piegach. A ty o czym pomyślałaś?
-Nieważne.
-I to podobno faceci są świniami. Choć, to akurat jest prawdą.
-Mam do ciebie jedno pytanie i chcę usłyszeć odpowiedź.
-Kocham ciebie i ożenię się z tobą, jeśli ty zgodzisz się wyjść za mnie. Poza tymi odpowiedziami, masz jeszcze jakieś pytania?
-Sprytne to było, ale mam jeszcze jedno, jak już tyle od ciebie usłyszałam.
-Słucham ciebie, jeśli znam odpowiedź, to ją otrzymasz. Tak więc, jak brzmi pytanie?
-O czym rozmawiałeś z Natalią?
-To akurat, jest dość proste pytanie, jak i odpowiedź na nie. Natalia chciała wiedzieć, dlaczego nie stać mnie na zapłacenie za kurs i skąd Piotrek wie, że nie studiuję.
-I co odpowiedziałeś jej na to pytanie?
-Na pierwsze, to tylko tyle, że nie jestem sam w domu, a moi rodzice nie są majętni i w tak krótkim czasie nie są w stanie zapłacić 1600 zł mi za kurs. A na drugi kawałek pytania, to tylko naprowadziłem ją na odpowiedź i sama na to wpadła, że nie studiuję psychologii.
-To co studiujesz?
-Boże, ja nic nie studiuję. Co za jakieś dziwne podejście do mojej osoby. Już tyle razy to mówiłem, a wy wszyscy nadal o to pytacie.
-Nie rozumiem. Nie chcesz studiować?
-Nie rozumiemy się. Może inaczej. Co Agatko studiujesz?
-Ja nie studiuję. Ale idę na... .
-Nie pytam się ciebie kochana, gdzie idziesz tylko, co studiujesz.
-Ale ja nie studiuję!
-Widzisz? Denerwujące, co?
-Tak, przy dłuższym jęczeniu, to naprawdę denerwujące.
-Widzisz więc, jak to jest, gdy ktoś próbuje tobie wmówić, że coś robisz, a ty jeszcze do tego nie dobrnęłaś.- Klepnąłem ją w tyłek i dodałem.
-Dobra ubieraj się i idziemy porozmawiać z Jagodą.
-Po co chcesz iść z nią porozmawiać?- Zdziwiła się, bo przewróciła się na łóżku w moją stronę.  
-Wyjaśnić tę sytuację. Dalej, dalej, dalej.- Klepnąłem ją jeszcze trzy razy i oznajmiłem jej.  
-Ja idę do kuchni, a ty zaraz dojdziesz do mnie.- Podniosłem się i skierowałem w stronę drzwi, ale szybko oprzytomniałem, gdyż Agata się nie ruszyła.  
-Przyjdziesz prawda? Oby szybko, bo Jagoda może mnie próbować zmusić do... .
-Zaraz będę. A nie możesz poczekać na mnie?
-Mogę.- I czekałem. Agata dość szybko ubrała się w jakieś ciuszki i poszła ze mną do kuchni, gdzie najczęściej była Jagoda.
-I co wyjaśniłeś?
-Nawet próbowałem przeprosić.
-A tak prawdę mówiąc, to o co chodzi między wami? Bo naprawdę dobrze się dogadujecie.- Zapytała Agata.
-Lubię jego gry, bo czuję się młoda, a on ma poczucie spełnienia ze mną, prawda?
-O tak, zwłaszcza ten pierwszy raz. Byłaś szorstka, jak szczotka ryżowa.- Uśmiechnąłem się.  
-No zaraz ciebie grzebnę.
-Zgadzam się. Ale najpierw powiedz mi, że nie mówię prawdy.
-Oj, grabisz sobie, grabisz i to ostro. Jesteś lepszy, niż kawa.
-O! Pobudzam ciebie?
-Chciałbyś.- I zwróciłem się do Agaty.  
-Widzisz. Ja mówię, że podnoszę ciśnienie, a kobieta myśli od razu, że ją nakręcam. I to podobno faceci są zboczeni.
-Dlaczego tak formułujesz pytania i odpowiedzi, że można je dwuznacznie zrozumieć?  
-To samoistnie. Nie myślę nad tym.  
-Ale w jakim celu?- Dopytywała się Agata.
-To czego ja nie wypowiem, ty sobie dośpiewasz.
-Zaraz ciebie kopnę w kostkę.
-Dobra, bo macie dziś jakieś dziwne zapędy do bicia mnie.
-Bo sobie grabisz.- Oznajmiła mi Jagoda.
-I jesteś niemiły.- Dorzuciła Agata.
-A do tego, nie odpowiadasz na pytania tak, jak powinieneś.- Stwierdziła Jagoda.
-Zaraz zaraz, a jak powinienem na nie odpowiadać?
-Jak należy.
-Dużo mi to wyjaśniło.
-Ty masz właśnie takie odpowiedzi. Odpowiedź w temacie, ale nic to nie wnosi nowego do sprawy.
-Takie, jak zadajecie pytania, to takie otrzymujecie odpowiedzi.  
-A jeśli teraz zapytam o coś konkretnego, to dostanę odpowiedź?
-Na pewno..., jakąś dostaniesz. No, ale jaką, to ja już nie wiem.
-Choć raz chciałabym usłyszeć normalną odpowiedź.
-Przecież zawsze są zgodne z pytaniem.
-Ale nie są wyczerpujące.
-Bo to nie szkoła.
-Więc, coś możesz jeszcze dopowiedzieć?
-A wracając do tematu....
-Szymon!
-Co?
-Uciekasz od tematu.
-Przecież zawsze można coś jeszcze dopowiedzieć. Ty także nie dajesz pełnych odpowiedzi. Na ten przykład. Co dziś robimy?
-Chcę pobyć z tobą.
-Więc siedzimy w domu, tak?
-Ej, zaraz! 21 i wyjazd z domu, bo przychodzi do mnie przyjaciółka. Dam wam kasę i pomacham na pożegnanie. A wy będąc mili i posłuszni, pójdziecie gdzieś i zajmiecie się sobą do drugiej godziny. - Oznajmiła mi Jagoda.  
-Nie, ja chcę poznać twoją przyjaciółkę.
-Proszę? Agata pomóż mi!- Zwróciła się do Agaty o pomoc.  
-Chciałeś iść do Doroty.- Stwierdziła Agata.  
-Ale teraz chcę poznać jej przyjaciółkę.
-To nie taka przyjaciółka. Zaciekawiło mnie to jeszcze mocniej.  
-O, tym bardziej.
-Agata!
-Sama go inspirujesz, a później masz pretensje do mnie.
-Irytujący jesteś.- Oznajmiła mi chłodno przechodząc obok mnie.  
-Ooo! Czyli znowu jestem lepszy, jak poranna kawa?
-Zaraz dostaniesz w papę.
-Ooo! I groźba karalna. Chyba jestem dużo lepszy niż kawa.
-Szymon!- Wściekła się Agata.  
-Poznam ją tylko i wyjdziemy, powrót o drugiej.
-A gdzie idziemy?
-Do klubu zobaczyć kto jest i wtedy będziemy myśleć, co robić dalej. Oczywiście, jeśli ty pszczółko nie masz czegoś innego do zrobienia w dzisiejszy wieczór. Wystarczająco rozwinąłem swoją wypowiedź, czy coś zapomniałem dodać?
-Tak. Na końcu zapomniałeś powiedzieć "Kochanie moje".
-Dobrze, najukochańsza moja.
-Ale zajechało pantoflem.
-Ta, zauważyłem. Nawet sama widzisz, że to jest bezsensownie nudne bez tej dozy tajemniczości i zaskoczenia.
-Niech tobie będzie.
-Czyli masz taki sam punkt widzenia, jak ja w tej sprawie.
-Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.- Nieśmiało zaimplementowała nowy wątek w rozmowie Agata.  
-Dawaj.
-Czasem, to ja mam wrażenie, że my tutaj wszyscy gramy w twoją grę. Czy się mylę?
-Jagódko, odpowiedz siostrzenicy, bo mnie, to ona nie uwierzy.
-On gra tutaj w naszą grę. To my ją rozpoczęłyśmy, a on tylko dalej w nią gra. Zauważyłam to dopiero wtedy, kiedy zagrałam w jego gry.
-Jak to?
-Nie powiem, bo nie będzie zaskoczenia. Ale on naprawdę ciebie kocha. Pamiętaj to.
-A więc to ty. Wiesz, te dwie osoby, to ty i Piotrek.
-Już cztery osoby.
-Kto jeszcze?
-Natalia, Piotrek, Jagoda, Mariola i zapomniałem o Tomku, czyli to już pięć.
-Tomek wie?
-Jasne, tylko nie wiem, dlaczego ty jeszcze nie wiesz tego. Nie skojarzyłaś po prostu faktów. A to przecież jest, jak dwa plus dwa.
-Powiesz mi o które fakty chodzi?
-Nie. Nie powiem.
-Ciocia mi powie?
-Raczej nie. Oznajmiła jej Jagoda.  
-No przestań tak zabezpieczać tą odpowiedź! Normalnie jakbyś chciał, abym się nigdy nie dowiedziała.
-Po ostatniej rozmowie byłem prawie pewien, że wiesz. To było takie oczywiste.
-O czym rozmawialiśmy?
-O życiu.
-Ej, znowu to robisz!
-Ale co?
-Szymon, powiedz jej.
-Nie.
-Ciociu powiesz mi?- Płaszczyła się Agata.
-Nie mogę powiedzieć, napisać, przekazać tego w żaden inny sposób.
-Obiecałaś mu to?- Zdziwiła się.
-Tak.
-Wszyscy tobie to obiecali!?
-Nie. Lecz muszę doprowadzić do tego, aby to byli wszyscy.
-Kto tobie nie obiecał?
-Za łatwo by tobie poszło.
-Tomek, prawda?
-Nie powiem.
-Jedna osoba, czy więcej?
-Dwie.
-Pani Natalia, tak?
-Chciałabyś wiedzieć, prawda?
-Powiem Paulince.
-A proszę bardzo. Nic to wam nie da.
-Ciociu, proszę!
-Ale ja obiecałam.
-Właśnie.- Stwierdziłem.
-Dużo wie o tobie?- Zapytała Jagoda.
-Cztery razy tyle, co ty, ale nie potrafi tego poskładać do kupy.
-Mi zajęło to około 10 dni. Ona powinna być szybsza ode mnie.
-Za dużo różnych dziwnych tematów o mnie, których nie negowałem i ona pewnie myśli, że to prawda i nie dopuszcza innej prawdy do siebie.
-Powiecie mi wreszcie o co tyle zamieszania, czy nie!?
-Potwierdzimy tobie, jak już sama do tego dojdziesz.
-No! To jest chamstwo.
-I drobnomieszczaństwo, ale skończmy ten temat, bo za chwilkę wychodzimy. Zadzwońcie po taksówkę.
-Jest za 10.
-Wiem, za tyle są tutaj taksówki.
-Jak się spóźni, to jej nie poznam.
-Ja też jej nie znam.
-Trudno, więc może następnym razem.- Wychodząc za ogrodzenie zobaczyliśmy dziewczynę, która nie była dużo starsza ode mnie. Minęła nas w bramie i odwróciła się przed wejściem na schody prowadzące do drzwi.
-Ona nie jest....
-Myślę, że ona jest nią.- A ja chciałem powiedzieć, że nie jest dużo starsza ode mnie. Ale bym gafę mógł trzasnąć.
-Znam ją, chodzi do mnie do szkoły.
-A mówiłaś, że nie znasz.- Zajechała taksówka, ale chyba nie nasza, bo ktoś wysiadł.  
-Paulina?
-Co ty tutaj robisz?
-Cześć tak w ogóle.
-Cześć.
-Przyjechałam, bo potrzebuję z wami porozmawiać. Ja zawsze coś popsuję i teraz znów się pochrzaniło. Chodźcie, nie idźcie nigdzie, proszę?
-Pojedźmy w jakieś spokojne miejsce, co?
-Ale wy powiedzcie gdzie, bo ja nie znam tutaj wielu miejsc.
-Ja wiem gdzie.
-Tam zamykają o północy.
-Teraz zrobili do ostatniego klienta w piątki i soboty.
-To jedźmy.- Pojechaliśmy do jakiegoś baru, który był bardzo podobny do Classic-a w Pile.
-Ładnie tutaj, ale już byłem w takim miejscu, chyba w Pile.
-W wielu barach byłeś?
-Nie, ale był czas, że jeździłem po dyskotekach w kraju i byłem w różnych miejscach. Z takich, co zapadły mi w pamięć, to na pewno Kwadratowa w Gdańsku i czajnik w największej wsi w Polsce.
-Gdzie jeszcze byłeś?
-Tango w Szczecinie, takie ciekawe miejsce i ludzie. A wy gdzie jeździcie, jak chcecie być gdzieś indziej? To znaczy, gdzieś indziej niż zwykle jesteście.
-Nie chciałam nigdy, być nigdzie indziej, jak do tej pory.
-A ty Paulinko?
-Ja to jestem taka troszkę koncertowa dziewczyna.
-Spodek i takie inne miejsca?
-Tak, sala kongresowa i w Gdańsku jakaś sala.
-To właśnie kwadratowa.- Podszedł kelner.
-Dzień dobry, co podać.
-Piwo Lech.
-Ja także poproszę.
-7 Up.
-Mogę zaproponować sprite, gdyż nie ma 7 Up.
-Nie. W takim razie poproszę o piwo Lech Maltańskie i pepsi. Jest pepsi, tak?
-Tak, jest.
-To niech będzie.
-Ale wie pan, że to małe piwo?
-Tak i półlitrową szklankę.
-Szymon, po co to tobie?
-Pokażę wam, Agacie będzie pasować.
-Ale co?- Zapytała.  
-Mój gust.
-Zmieszasz to?
-To chyba logiczne. A myślałaś, że wyleje na stół?
-Nie.
-A, ty zbereźnico, myślałaś, że upaćkam ciebie, a potem... Ale byłaby słodka z ciebie dziewczynka. Nie to, żebyś nie była słodka, ale...zawsze można dosłodzić taką słodycz.
-Paulinko, o co chodzi z Pawłem?
-Agata! Po co zaczynasz ten temat?
-Bo chcę wiedzieć.
-Dobrze, ale troszkę taktu.
-W porządku Szymon, przy was zapominam o kłopotach, jesteście kochani.
-Wiesz, co źle zrobiłaś?
-Nie.
-Pamiętasz, co takiego tobie powiedziałem, zanim wyszliśmy na obiad do nich?
-Żebym zapięła guzik. Powiedziałeś… jeden wyżej. O to chodzi?
-O to, co powiedziałem chwilkę później.
-Nie wiem.
-Żebyś nie była za bardzo rozwiązła. A ty, co zrobiłaś?
-Ale, co to ma do rzeczy?
-Dostał, co chciał, a teraz ma ciebie gdzieś. Ale mam nadzieję, że się mylę. Zbyt szybko kobieto, zbyt szybko. Nawet nie zdążył ciebie poznać, nie musiał się starać, dostał ciebie, jak w prezencie, za nic, bo podoba się twojej rodzinie. To może twoja babcia…. No…, niech ona się za niego wyda.  
-Chciałabym. Wreszcie byłaby szczęśliwa.
-Chcę poznać twoją babcie. Daleko mieszka?
-Po przeciwnej stronie... .
-Dziś, to już raczej nie pojedziemy, co?
-Nie dajesz dokończyć zdania, po przeciwnej stronie kuli ziemskiej.
-No przestań, to 20.000 kilometrów.
-Kiedyś ciebie zabiorę.
-Przestań, przecież to kupa kasy. Zaraz mówiłaś mi, że wakacje spędzasz w Nowej Zelandii, to tam. Dobrze myślę?
-Tak. To dwadzieścia tysięcy czterysta kilometrów. Ale spokojnie, babcia zapłaci, przecież chcesz ją poznać, prawda? A moi przyjaciele są przyjaciółmi mojej babci. Zawsze mi to powtarza.- Przyszedł kelner, przyniósł zamówienie, porozstawiał i odszedł.
-Dam wam spróbować, a jak będziecie chciały, to zamówicie sobie pepsi.
-Dobra daj nam. Zmieszałem w proporcji 2:1 piwo z pepsi i....
-Proszę to twoje, a to twoje.
-Dobre, co to jest.- Zapytała Paulina.
-Cola vice czy nice. Nie wiem, jakoś tak to nazywają.
-Skąd ty masz takie pomysły?
-Nie ja. Po prostu bardzo mi smakuje.
-Zamiast soku do piwa jest pepsi, ale dobre.
-Czego my o tobie jeszcze nie wiemy, co?
-W sumie wiecie bardzo dużo, tylko nie słuchacie tego, co mówię do was i to już wszystko.
-Nieprawda.
-Jedno, co was zainteresowało, to to, że mam brata bliźniaka.
-Żartujesz sobie?
-Właśnie podobno nie.- Wtrąciła się Agata.  
-Nie wierzycie mi?- Wyjąłem zdjęcie i pokazałem.
-Ale jaja, a ja kręcę chyba z niewłaściwym facetem.
-Normalnie miłość, to z ciebie wypływa do Pawła.
-On jest taki, jak ty?
-Tylko podobny. A to już jest problem.
-Jaki?
-Może podam wam prosty przykład. Co byś Paulinko zrobiła, kiedy poznałabyś chłopaka i ktoś go zawołał, on poszedł. Za chwilkę spotykasz go, gdzieś w przejściu i próbujesz z nim porozmawiać. A on do ciebie wyjeżdża z tekstem "Odpierdol się kurwo" . Chwilkę później znów podchodzi do ciebie i jak gdyby nigdy nic, rozmawia z tobą, a przynajmniej próbuje porozmawiać. No słucham.  
-Ale bym mu zawaliła z liścia.- Oznajmiła mi Paulina.
-Czyli reakcja była normalna. Bo..., po czymś takim, nie dałabyś sobie wytłumaczyć, że rozmawiałaś z dwoma innymi chłopakami, mylę się?
-Raczej nie.
-Tak właśnie sobie pomyślałem.
-Więc, to dlatego, go jeszcze nie znamy?
-Tak.
-A ja myślałam, że żartujesz.
-Cały problem jest właśnie w tym, że nie żartuję.
-Powiedz mi coś, o czym mówiła mi Agata. Czego nie chcesz nam powiedzieć?
-Ale ja wam to powiedziałem! Pamiętasz dzień, w którym mi się oświadczyłaś? Jakie było moje wytłumaczenie, że nie?  
-Nie pamiętam tego.
-A tam, to było powiedziane, nie tylko tam. W ostatniej rozmowie z Agatką, też to powiedziałem. I jeszcze w kilku innych o których wiem. Do ciebie powiedziałem to pięć razy, a do Agaty tylko cztery razy. Ciekawe co? I dlatego mogę z całą stanowczością powiedzieć, że mnie nie słuchacie. Przepraszam na chwilkę.
-Gdzie idziesz?
-Do urzędu regulacji wodno-kanalizacyjnej, a co?
-Gdzie?
-Do ubikacji, czy wam wszystko trzeba mówić wprost?
-Zaraz, czyli to, co mówisz, to zazwyczaj jest w podtekście.
-Brawo! Piwo dla tej pani. Agata też chcesz?
-Ale z pepsi.
-Dwa piwa i pepsi. Dobra dziewuchy zaraz przyjdę.- Udałem się do wcześniej wskazanego miejsca. Gdy wróciłem przy naszym boksie siedziało już pięć osób. Marcin z Dagmarą i cholera, Mariolą. Zatrzymałem się i przemyślałem sytuację przy barze. Mariola mnie zauważyła i pomachała do mnie, wszyscy się obrócili w moim kierunku. Żeby głupio nie wyglądało, poprosiłem barmana o jedno piwo maltańskie. I poszedłem usiąść do stolika w boksie.
-Cześć, nie myśleliśmy, że tutaj kogoś dziś spotkamy.- Powiedziała Pchełka.
-Co się stało, że nie jesteście w klubie?
-Zawsze takie same twarze, ile można?
-Czasem chciałoby się coś innego, rozumiem ciebie.
-Słyszałem, że będziesz na kursie w lato.- Oznajmił mi Marcin.  
-A wiesz, że ja słyszałem tą samą plotkę.
-Myśleliśmy, że jedziesz?
-Nie stać mnie na ten wyjazd.
-Drogo, to prawda, ale warto dać te kasę za takie atrakcje, nie sądzisz?
-Ja to wiem i to mnie boli najbardziej. Właśnie Mariolka, można ciebie prosić na chwilkę na osobności?
-Dobrze. Chodźmy przed bar na chwilkę, bo muszę wyjść i się przewietrzyć. Miałam kogoś poprosić ale, że się zgłosiłeś, to będziesz ochotnikiem. Chodź.
-Za chwilkę wracamy.- Powiedziałem i wyszedłem razem z Mariolą.
-Coś chcesz?
-Ciebie.
-Przecież kochasz Agatę?
-I nic tego nie zmieni, ale mam prośbę?
-Słucham.
-Obiecaj mi coś?
-Co?
-Że nie odpowiesz Agacie i Paulinie na żadne pytanie związane ze mną. Możesz, to dla mnie zrobić?
-Nie wiem w co grasz, ale dobrze, obiecam to tobie. Obiecuję.
-Co robisz w wakacje?
-Kiedy?
-15 lipca.
-Nic.
-Pojedziesz ze mną na kurs?
-Przecież nie jedziesz.
-Nie mam z kim jechać. Agata jedzie do Francji, gdzie będzie się smażyć na lazurowym wybrzeżu, Paulina będzie w Nowej Zelandii, a ja mam się bawić na kursie. To jak, chcesz? Jako przyjaciele, żeby nie było niedomówień.
-Nie mam takich pieniędzy.
-Nie o to pytam, chcesz?
-chciałabym.
-Masz prawie że załatwione. A ty, co chciałaś?
-Jak załatwisz, to już to dostałam.
-Idziemy do środka.- I rzuciła się na mnie, mówiąc.  
-Dziękuję.
-Jeszcze nie ma za co.- Odparłem.  
-Mimo wszystko dziękuję.- Po wejściu do baru Agata chciała koniecznie się dowiedzieć o czym rozmawialiśmy. I rzecz jasna, nie pytała mnie o to.
-Mariolka rozmazałaś się, chodź poprawimy.- To był naprawdę mistrzowski wybiegł ze strony Agaty. Pomoże jej, a później zapyta o mnie, ale ma jeszcze jeden problem. Żadna z nich nie wie o co zapytać, a to główny problem w ich rozumowaniu. Poszły, więc zagadnąłem Marcina o to, aby zapłacił za Mariolę. Skrzywił się, ale jak powiedziałem, że pojadę, to jakoś to przełknął. Choć z oporem.
-Nie mówię, że masz to być ty, tylko załatw to ze swoją mamą. Powiedz, że im więcej znajomych, tym lepsza zabawa. Poza tym, jesteś jej coś winien za ten czas, kiedy tolerowała twoją osobę, nie uważasz?
-I tu masz rację, dobrze.
-Mariolka też pojedzie?- Zapytała Dagmara.
-Najpewniej tak!- Dziewczyny dość długo były w ubikacji, ale po wyjściu powiem szczerze, że moja koleżanka na kurs nabrała nowego znaczenia. Nawet Marcin był zaszokowany jej widokiem. Naprawdę inna dziewczyna.
-I jak?
-Powiedziałbym, że o niebo lepiej, ale to jeszcze trzeba by dodać, że to jeszcze o niebo wyżej i jeszcze raz lepiej.
-Profesjonalnie zrobiony makijaż.- Stwierdziła Dagmara. Ja też się troszkę rozmazałam, pomożecie mi dziewczyny?- Spojrzały na mnie.
-Idźcie, przecież lubicie to robić.- Poszły, a Mariola została razem ze mną i gapiącym się na nią Marcinkiem.  
-Przestań się tak na mnie gapić!- Powiedziała wreszcie wzburzona do Marcina.
-Niech się gapi, w końcu zapłaci tobie za kurs, prawda?- Rzuciłem końcówkę do niego.  
-Tak. Jak mama nie będzie chciała, to ja ze swoich w płacę tą kwotę.
-Postaraj się o te papiery, aby Mariola mogła iść do lekarza na badania i wysłała je na czas do biura, zgoda?
-Dobrze, mam nawet jeszcze jedną ich kopię w domu dla ciebie.
-Więc się nie zmarnuje, dzięki.
-Dziękuję.- Pocałowała mnie w usta, nie spodziewałem się, więc musiałem mieć naprawdę głupią minę.
-Nie rób tego więcej. A podziękowania, to kieruj do Marcina. Jego też pocałowała.
-Wiesz, że pytały się o ciebie?- Powiedziała wreszcie.  
-A ty naprawdę myślałaś, że jesteś rozmazana?
-Sprytne.
-Ale poważnie, jesteś piękna z takim rodzajem makijażu. Pozostań przy takim stylu, bardziej tobie pasuje.
-Nie kłamie.- Potwierdził Marcin.
-Przecież widzę, że się gapisz. Jak przyjdzie Dagmara, to oberwiesz od niej i tyle będziesz miał.
-Warto będzie. Dlaczego wcześniej nigdy nie widziałem ciebie takiej?
-Nigdy się tak nie malowałam.
-Nie lżej twojej skórze na twarzy?
-Złudzenie optyczne, tu jest krem podkład i tusz oraz standardowy fluid z kolorem. Choć kolory są bardziej żywe. Poważnie lepiej?
-Dużo lepiej, ale mówiłem tobie, że jesteś za bardzo i za ciemno pomalowana, już na początku. Lecz ten efekt, który uzyskała Agata z Pauliną jest niesamowity.
-Dziękuję za uznanie naszego pomysłu.- Powiedziała Paulina wracając już całą trójką z poprawek.  
-Tak, wybieg był niezły.
-Zdążyłeś?
-Obiecała, ale wy i tak nawet nie wiecie o co zapytać, więc krążycie na oślep i dlatego jestem pewien, że mnie nie słuchacie. A ona też nie wie, co wam powiedzieć, bo nie wie tego, o co chcecie zapytać. I kółko się zamyka.
-Agata, my faktycznie nie wiemy, o co zapytać.
-Dlatego nie wiemy o co pytać i.... Szymon, jedziemy do klubu.
-Nie. Jak tam pójdę, to będą chcieli czegoś nowego. A mnie, nie chce się dziś myśleć.
-Przestań, coś wymyślisz. Zawsze coś im dajesz na wejście nowego. Jedziemy?
-Pod warunkiem, że jadą wszyscy. Rozejrzałem się po wszystkich i nie znalazłem osoby, która miałaby coś przeciwko temu, by udać się do klubu.  
-No, co jest ludzie! Nie ma nikogo komu to nie pasuje?!
-To rozumiem, że jedziemy?- Powiedziała Paulina.
-Dobra niech wam będzie, jedziemy. Zawołajcie taksówki.
-Dlaczego jesteś zły?
-Nie jestem zły, tylko czasem nie wiem, jak z tego wybrnąć.
-Z czego?
-Z braku chęci.
-Nie rozumiem?
-Wiem, przepraszam.
-Nie musisz mnie przepraszać, ja sama czasem mam wszystkiego dość.
-Czasem trzeba zrobić coś, czego się nie chce, ale ja nie mam zamiaru dziś robić nic głupkowatego.
-To nie rób.
-Z wami mogę być kim chcę, a to tylko wasza zasługa.
-Czego tak naprawdę nie wiemy o tobie?
-Tylko tego, że kocham was obie i mam dziwne obiekcje do samego siebie, w związku z tym.
-Przepraszam, państwo zamawiali taksówki?
-Tak.
-To właśnie podjechały.
-Szybko. Zapłacisz?- Zapytałem Marcina.  
-Oczywiście, ale pojedziesz?
-Jak trza, to trza.
-Szymon, czego nam tak naprawdę nie mówisz?
-Niczego. To, co wiecie, to jest wszystko. A to, co chcecie wiedzieć, to wiecie, tylko o tym nie macie pojęcia.- Zrobiłem dziwną minę, bo zdałem sobie sprawę z tego, że jakoś tak zakręciłem. Więc powiedziałem to na głos.  
-Dziwnie to brzmi, prawda?
-Prawda.
-Nie wiem dlaczego, ale dla was dałbym się zabić. No dobra, idziemy Agatko, chodź Paulinko, jedziemy.- Weszliśmy do taksówki i pojechaliśmy w kierunku klubu. Po drodze próbowały jeszcze wyciągnąć ze mnie to, czego chcą się dowiedzieć. Gdy nagle dotarło do mnie coś, co powinno być dla mnie oczywiste. One, chcą spotkać Tomka. Dlatego wyskoczyła z propozycją, żeby pojechać do klubu. Tam spotykaliśmy się najczęściej. Tomek jest dość opanowany i mają marne szanse, aby dowiedzieć się od niego cokolwiek w moim temacie. Lecz, marne szanse, to nie znaczy żadne. Trzeba coś z tym zrobić. Gdy dojechaliśmy do celu, jak zawsze spotkaliśmy Martę na wejściu do klubu.
-Cześć! Tomek chce z tobą porozmawiać. Powiem mu, że jesteś.
-No! Czy ty zamurujesz nam wszystkie możliwości, aby się dowiedzieć?
-Ale, to nie ja chciałem z nim porozmawiać. Tylko on ze mną. I aby dać wam taką możliwość, to ja porozmawiam z nim po tym, jak wy już zakończycie tą kombinację alpejską w stosunku do mojej osoby. Zgoda? Czy mam zrobić coś innego i uciąć wasze dziwne zapędy?
-Ufasz Tomkowi?
-Przecież to logiczne. Uratował mój tyłek przed skopaniem.
-Nic się nie dowiemy od niego. Ale zgoda, my pierwsze.
-O Szymon, cześć dziewczyny, muszę o czymś z tobą porozmawiać, teraz!
-Coś się stało?
-Tak.
-Wiesz co? Muszę ciebie o coś prosić. Porozmawiaj najpierw z dziewczynami, co?
-Ale szybko.- Podszedł do Marty i powiedział jej coś na ucho. Spojrzał w moją stronę i zabrał dziewczyny do baru. Marta podeszła do mnie i zapytała:
-Pójdziesz ze mną?
-Rzekł bym, że to trój-znaczne pytanie.
-To ja wybieram to trzecie znaczenie.
-Do łóżka?
-Jak na faceta, to ty myślisz w drugą stronę. Ja myślałam, że to jest pierwsze o czym pomyślałeś.
-Sorry, ale nie. To było ostatnie.
-Ale masz głupią minę.
-Nie spodziewałem się po tobie takiego rozumowania.
-No tak. Tomek prosił, abym zabrała ciebie do pokoju z lustrami, albo do gabinetu.
-Tanki są?
-Nie widziałam żadnego.
-Już myślałem. Uf. Co się stało, że chce ze mną pogadać?
-Nie chciał mi powiedzieć.
-Coraz bardziej mnie to ciekawi. Dobra, to dokąd mnie zabierasz?
-Do gabinetu.
-A ja myślałem, że do gabinetu luster i będę mógł obejrzeć ciebie z każdej strony.
-Przecież już mnie widziałeś.
-No tak, to prawda.
-To prawda, że jedziesz z nami na kurs?
-Tak. A ty też jedziesz?
-Z Tomkiem, jadą jeszcze Piotrek, Karolina, Marcin i Dagmara.
-Mariolka też najpewniej pojedzie.
-I to będzie wyjazd. Dużo znajomych, to będzie fajnie.
-Mam ten sam punkt widzenia na tą sprawę, co ty.
-Agata nie jedzie?
-Nie. Paulina też nie jedzie i dlatego zaprosiłem Mariolę, jako przeciwwagę.
-Prawda. Wszyscy jadą z dziewczynami.
-Piotrek nie będzie miał dziewczyny, a Mariolka, to fajna osoba do zabaw. I nie ukrywam, że może coś z tego będzie.
-Mam dziwne wrażenie, że ty wszystkich już ze sobą ożeniłeś. Jak bardzo się mylę?
-Jeszcze nie wszystkich.
-Tomek i ja, Marcin i Dagmara, podobno Pawła i Paulinę, a teraz Piotrek z Mariolą.
-Zapomniałaś o Andrzeju z Jagodą, a Paweł z Pauliną to nie wyjdzie. On jest buc, a ona do niego nie pasuje. Mimo to, że piszczą za sobą, nic z tego nie będzie.
-Maczałeś palce nawet w sprawie ojca Agaty?
-Tak i to w obie strony, jak można powiedzieć, że tam są tylko dwie strony. Bo w tym przypadku, to było ich więcej, jak dwie.
-Nie chcę wiedzieć.
-To po co pytasz?
-Właśnie sama się zastanawiam.
-A, jak tam z wami?
-Poprawiłeś po ostatnim twoim pomysłowym numerze.
-Tomek wie, że to ja maczałem w tym palce?
-Wie tylko o oglądaniu się.
-Zły za to?
-Raczej nie.
-To, co on może chcieć?
-Ja nie wiem. Chciałabym tobie pomóc, ale nie mam pojęcia, co on od ciebie chce.
-Mimo wszystko dziękuję za szczere chęci.- Przyszły dziewczyny z Tomkiem.
-Ale paranoja, skąd wiedziałeś, że nam nie powie?
-Nie wiedziałem, bo mam świadomość tego, że ty nie wiesz o co zapytać Paulinko.
-A mogę wiedzieć, co one chciały takiego o tobie wiedzieć?
-Później tobie powiem, a czy im to powiesz, czy też nie, to twoja sprawa. Może tak być dziewczyny?
-Dobrze wiesz, że on nam tego nie powie.
-Nie wiem. Pozostawiam to jego ocenie i nie ingeruję w to, co zrobi. Jego sprawa, żebyście nie mówiły, iż zamykam wam każdą drogę. Ale, jak rozmawiałem z tobą ostatnio o studiach, to naprawdę myślałem, że wiesz. Dobra Tomek, jak chcesz, to chodź gdzieś porozmawiać, bo nie doszedłem do tego, co możesz chcieć.
-Widziałem twoje papiery.
-Odrzucili?
-Nie, przeszły.
-To, o co chodzi?- Zobaczyłem jego zdziwienie i ten głupkowaty niesmak. Szybko skojarzyłem fakty.
-Ja pierdziele. No nie gadaj, że ty też?
Boże! To nie możliwe! To się nie dzieje naprawdę. Marta chodź ze mną na chwilkę, możesz?
-Tak. Mogę?- Zgodziła się, a później zapytała Tomka.
-Tak, idź.
-Dokąd?
-Do pokoju z lustrami.
-Zawsze dopina swego?- Zapytała Marta Agatę, a odpowiedź.  
-Tak nam się wydaje.- Dała jej Paulina.  
-Gdybym zawsze dopinał swego, to bym się nie władował w taki kanał. Chodźmy.- Udała się ze mną do pokoju luster, zależało mi na tym, bo pokój jest dźwiękoszczelny.
-Marta ile dałabyś mi lat, co?
-Nie wiem 25, 24.
-Podziel to przez trzy, a później pomnóż przez dwa. A teraz obiecaj mi, że zostawisz to dla siebie.
-Ale, zaraz! One nie wiedzą?
-A ty wiedziałaś?
-Nigdy nad tym nie myślałam. A, co zrobisz, jak im powiem?
-Widzisz te drzwi, to ty w tej chwili widzisz mnie ostatni raz i jako ostatnia osoba tutaj. Nie zrobisz mi tego, prawda?- Spoglądałem na nią bez wyrazu.  
-Niech ciebie szlak trafi, dlaczego ja?!- Rzuciła w moim kierunku.  
-Kogoś musiałem postawić pod ścianą, reszta się nie nadawała.
-Dzięki, ale żebym nie widziała, jak pijesz tu alkohol.-  Zaśmiałem się.
-Obiecaj mi?- Powiedziałem.  
-Ty też obiecaj mi?- Zripostowała.  
-Obiecuję, że będąc niepełnoletni, nie wypiję tutaj więcej alkoholu. No chyba, że mi pozwolisz. Teraz ty.
-Nie mogę, to nieetyczne.- Ruszyłem do tylnych drzwi.  
-Stój, gdzie idziesz?!
-Znikam. Żegnam Marta.
-Nie wyjdziesz.- Złapałem za klamkę.
-Stój, obiecuję tobie.
-Wymuszone się nie liczy.
-Przepraszam, daj mi się uspokoić i zebrać myśli. Dojdziemy jakoś do porozumienia.
-Tutaj nie ma negocjacji, rozumiesz?!
-Nie, ale wiem, czego się boisz.
-Ja mówiłem im na początku ile mam lat, lecz nikt nie słuchał. A teraz każdy wali oczy. Nawet Tomek, a byłem pewien, że wie. Mówił na mnie mały na początku.
-Dobrze, zrozumiałam, już spokojnie.
-Zależy tobie na niej.
-Głupie pytanie. Nie wiem, po co je zadałaś, jak odpowiedź jest oczywista.
-Za ile będziesz pełnoletni?
-Za 16 miesięcy.
-Jesteś z maja? Ja też!
-Z końca?
-Nie, z drugiego.
-Też masz trzy dni świąt.
-Tak. Jesteś trzecią osobą, którą poznałem, urodzoną tego samego dnia, co ja.
-Więc ty drugiego masz 17 lat, a ja 22 lata równo 5 lat różnicy. Może zrobimy sobie razem tutaj urodziny?
-I tak nie płacę, możemy zrobić sobie urodziny jednego dnia na moją kartę, a niech się wszyscy wściekną. Dobra chodźmy, bo zaczną gadać.- Udaliśmy się na salę główną, gdzie Tomek siedział razem z dziewczynami.
-Tomek wiesz, że on urodził się tego dnia, co ja?
-To raczej nie ten sam dzień.
-Drugiego maja, to ten sam dzień. Ten sam, słyszysz?
-Słyszę.
-Zrobimy imprezę i będą tam naprawdę niezłe gry i zabawy, coś wymyślę.
-Szymon, ja wiem.
-Nie jesteś wyjątkowy, wie więcej osób, ona też, zapytaj ją. Powie tobie, o co gram.
-Dobra dziewczyny, uciekamy.
-Zawołamy wam taksówkę.
-Dzięki.- Pojechaliśmy do Agaty i powiedzmy, że poszliśmy spać. Ten sen był dla mnie wyczerpujący i myślę, że nie tylko dla mnie. Dziwne było to, że nawet noga z dziurami nie dawała mi za bardzo znać o sobie. Może, to przez te leki, które dała mi Monia, a może proces tworzenia się stanów zapalnych minął. Sam nie wiem.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 6647 słów i 36277 znaków, zaktualizował 21 paź 2019.

Dodaj komentarz