Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 8. Dzień chłopaka.

30 września piątek 1993r.

To zaczęło się jakieś dwa miesiące po zapoznaniu Agaty, a było to tak. Tego rzeczonego dnia, gdy przyjechałem do Agaty, to oznajmiono mi, że idziemy na imprezę z okazji dnia chłopaka na której to, dziewczyny wymyśliły grę. Niektóre grały z chłopakiem, a inne same, ale było wiadomo, kto jest singlem. Głupie pytania zaczęły zadawać Marysia i Maja. "Co podoba się tobie w seksie z twoim partnerem lub partnerką?" I wszyscy odpowiadali. Tak przynajmniej twierdziła Karolina, Iza i później Dagmara, która potwierdziła mi bieg wydarzeń. Aż trafiło na Agatę. Podobno ona opowiedziała wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Jak to było na słoniu i huśtawce, oraz coś, co zrobiło tyle zamieszania dwa razy w moim życiu. Pierwszy raz tutaj, a drugi u Andżeliki, u której byłem z Justyną. Pamiętam, że Natalia przyszła o to zapytać. "Ile razy najwięcej szczytowała?" Pewnie miałem tę samą głupią minę, co za pierwszym razem, gdy usłyszałem to pytanie. Ale jeszcze za pierwszym razem myślałem, że to normalne i 10, 15 razy to norma..., myliłem się. Stałem na tarasie patrząc, jak Agata i Maja żegnają gości. Podeszła do mnie Karolina i zapytała o to, co usłyszała. Stałem, jak wryty.  
-Nie żebym coś sugerowała, ale chciałabym wiedzieć, czy to prawda.- Powiedziała.  
-A kto wam o tym powiedział?  
-No teraz, to zaczynasz mnie martwić.- Odparła niepocieszona.  
-Kwiatuszku, to prawda, chyba. Bo, skąd ja mam to wiedzieć?  
-A ty?- Zapytała.  
-Co ja?- Odbiłem pytanie pytaniem.  
-No przestań. Bo teraz to tniesz głupa.  
-Chyba nie myślisz, że chłopak też tak może?  
-No nie.  
-Właśnie.  
-A co bierzesz, żeby tak zrobić?  
-Myślisz, że ćpam?  
-Nie no, ale… .  
-Głęboki wdech.- I wtedy zobaczyłem, jak ktoś się chowa za wejściem. Podszedłem, a tutaj kilka dziewczyn, wśród których była Dagmara. Miały głupie miny i próbowały wyglądać, jak gdyby znalazły się tam zupełnie przypadkiem. Tym przypadkiem była moja odpowiedź, a przynajmniej tak myślę. Postanowiłem porozmawiać z Agatą i zrobiłem to w czasie, gdy odprowadzałem ją do domu.  
-Agata, o co chodziło z tą grą?  
-To proste, przegrywasz musisz odpowiedzieć na 3 pytania. Dlaczego pytasz?  
-Karolina pytała, jak to robię, że ty masz 10 orgazmów. Nawet sugerowała, że coś biorę, bo to nienormalne. A może powiedziałaś tak dla żartu, lub próbując bronić moją męskość?  
-Nie. To prawda. Jesteś tak zajęty mną, że zupełnie nie zwracasz uwagi na to, iż ja dochodzę.  
-Przepraszam. Ale ja chcę, żeby było tobie dobrze.  
-I jest. A tobie?  
-Z tobą cudnie.  
-To co się przejmujesz, pogadają i za miesiąc zapomną.- Odparła, jak gdyby to było, takie proste i oczywiste.  
-Pewnie masz racje. Ale może nie opowiadaj więcej o niczym, co jakkolwiek dotyczyłoby nas oboje. Dobrze? Proszę.  
-Postaram się nie mówić za dużo.  
-Dziękuję.- Pożegnałem się i udałem w drogę powrotną.  

Następnego dnia przyjechałem znowu, jak nigdy dotąd Agata czekała na mnie na stacji. Nie kryłem swojego zdziwienia.  
-Cześć kwiatuszku. Coś się stało?  
-Nic, tylko... .  
-Coś nie tak? Powiedz, proszę ciebie.  
-Będziesz zły.- Powiedziała skruszona.  
-Nie, coś się wymyśli. A o co właściwie chodzi? Może to zwykłe głupstwo.  
-Rozniosło się.  
-Ale co, dowiem się wreszcie?  
-Dużo więcej osób wie, jak mi z tobą dobrze.  
-Twój ojciec?- Zapytałem zdziwiony.  
-Nie wiem.  
-To kto?- Ciągnąłem dalej, by się dowiedzieć, będąc już zestresowany.  
-Wszystkie ciotki i cała reszta.- Odparła.  
-A niech to. W takim razie zaraz dowie się twój tata.  
-To bardzo źle.  
-Przecież łba mi nie urwie, chyba. Co nie?  
-Nie byłabym tego taka pewna.  
-Nie przesadzaj, pójdę do niego i z nim porozmawiam. Może nawet od razu będzie lepiej. Chodźmy i pamiętaj od czego to się zaczęło.- Dojechaliśmy do domu Agaty. Wchodzimy, a tu jej tatko. Zwątpiłem, a on nic, cześć! I takie tam. Więc zachowaliśmy zimną krew, troszkę mnie przycisnęło, więc przeprosiłem i udałem się do ubikacji. Idąc wpadłem na pannę, co to ją pani nazywałem.  
-Dzień dobry pani!  
-Ooo! Witam Szymonie.- Kopara mi opadła z wrażenia. Nie poprawiła mnie i nie zagroziła, że jeszcze raz i...! O mało się nie zeszczałem w gacie, zaczynając wreszcie rozumieć powagę sytuacji. Jest źle. pomyślałem. Trzeba iść porozmawiać z jej ojcem, zanim ta wiadomość do niego dotrze. Zszedłem na dół po załatwieniu potrzeby i podszedłem do jej ojca.  
-Mogę prosić pana na słowo?  
-Tak, jasne. Coś się stało?  
-I tak i nie. Przespałem się z pana córką.  
-Ciekawe i co ona na to?  
-Ona jak ona, ale cała reszta.  
-Chodzisz i chwalisz się tym, robisz z mojej córki szm....  
-Nie! To nie ja i nie o to chodzi.  
-Więc kto?- Wchodzi ciocia.  
-Chłopcy obiad.- Weszła Agata.  
-Tato, to moja wina. Później opowiem.- Obiad minął nam w ciszy, a po obiedzie poszliśmy do gabinetu. Agata opowiedziała, jak to było i co jest nie tak, według nas w tym zawirowaniu.  
-Przecież wystarczy zaprzeczyć.- Stwierdził.  
-I to cały problem, bo się już rozniosło. I mam wrażenie, że wiedzą tutaj wszyscy, oprócz pana.  
-Przepraszam ciebie, byłem pewien, że to twoja wina.  
-Poniekąd moja.- Stwierdziłem coś, co było nader oczywiste dla mnie.  
-Przestań, ostrzegałeś mnie, cała wina jest moja. Ciociu!- Zawołała Agata otwierając drzwi.  
-Coś się stało?!  
-Jesteśmy w ciąży!  
-Co!?- Przybiegła do gabinetu. Weszła mając dziwnie przymrużone oczy i spoglądając na mnie chciała coś powiedzieć, ale agata zatrzymała ją, mówiąc.  
-Żartujemy.  
-No ja myślę. To, o co chodzi, dowiem się?  
-Pewnie już słyszałaś, to o nim.  
-Właśnie chłopaku, jak ty to robisz?  
-To był pierwszy raz, więc nie wiem, o co wam chodzi.  
-Zaraz, więc to nie żart?- Zapytała Agatę.  
-Nie. A właściwie, to po co miałabym wszystkich okłamać.  
-Moment, chwila Agatko. Powiedz proszę dokładnie, o co chodzi.  
-Chodzi o to, że on umie dać kobiecie rozkosz.  
-Jak każdy.- Odparł Andrzej. Agata spojrzała na Ciocię, by jej pomogła.  
-Ile moja siostra miała orgazmów, kochając się z tobą?- Zadała pytanie Andrzejowi Jagoda.  
-Jeden, czasem dwa, a raz trzy.  
-A co powiesz na 10;15;17 co?  
-Agata, to prawda?- Dziwnie patrzył na nią Andrzej.  
-Tak.- Padła odpowiedź.  
-Jak ty to robisz?- Zwrócił się bezpośrednio do mnie jej tato.  
-Boże i pan też, to jakaś paranoja. Tyle zamieszania o głęboki wdech?  
-Jak to?- Zdziwił się.  
-Kiedy idzie bierze się taki oddech, że ma się wrażenie, jak gdyby powietrze przechodziło nad płucami i wtedy odchodzi.  
-Tylko tyle?  
-Tak. A to nie wystarczy? Nie dochodzisz i bawicie się dalej, to proste.  
-Odwiozę ciebie na pociąg.  
-Dobrze, ale mam jeszcze godzinę.  
-Idźcie, muszę pomyśleć.- Poszliśmy do pokoju Agaty. Usiadła na słoniu i rzecze.  
-To jak, wdech, wydech, akcja, reakcja?  
-Nie! Teraz pogadamy. O co chodzi z tymi orgazmami, waszymi oczywiście?  
-To tak, jakbyś miał nagły przypływ czucia, taką falą, której nie można zatrzymać. Każda końcówka nerwowa napina mięśnie i każdy następny przypływ, jest większy i głębszy. Na szczycie rozchodzi się ciepło i ten dreszcz emocji, to jest niesamowite. I z tobą, to jest fajne, bo trwa i trwa, a mam wrażenie, że bez końca, aż niemal rozrywa ciało. A u was?  
-Hm. Taka wersja lekko okrojona twojej wypowiedzi.  
-A co ty masz z powstrzymywania się?  
-Twoją satysfakcje. Miłość, to dawanie, a nie branie. Nie wpadłaś na to?  
-Zaraz. Czyli twierdzisz, że ciebie nie kocham?  
-Co? Nie. Źle mnie zrozumiałaś! Ty mi dajesz całą siebie, a ja tobie ten dreszczyk emocji.  
-Teraz już wiem o czym ciocia mówiła.  
-To znaczy?  
-Powiedziała: "Kiedyś dziecko zrozumiesz. Nie ważna wielkość i czas trwania, lecz technika wykonania." I chyba właśnie rozumiem.- Położyła się na mnie, dając mi całusa. Ktoś zapukał i wszedł do pokoju.  
-Jej! Tato. Czasem mógłbyś poczekać.  
-Chłopaku! Masz mało czasu do pociągu. Chyba, że zostajesz. Zadzwonisz do rodziców i problemów nie będzie, chyba?  
-Jedziemy. Pa kwiatuszku.  
-Kiedy będziesz?  
-Za tydzień. No to, potem potem.  
-Wymyśl coś, żeby zostać na weekend.  
-Postaram się. Cześć!- Pożegnałem się szybko i wyszliśmy. Kiedy wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy pan Andrzej zadał pytanie.  
-Możesz mi powiedzieć, jak ty to robisz i czy ja też mogę tak zrobić?  
-Nie wiem, bo i skąd. Ale powiem panu o co chodzi, tylko musi pan obiecać, że zatrzyma pan to, tylko dla siebie. Niech pan stanie tym samochodem na poboczu. Więc tak. Ma pan gdzie to przetrenować?  
-Obiecuję i mam. A właściwie, to dlaczego pytasz?  
-Bo to za pierwszym razem raczej nie wyjdzie. Niech pan nabierze powietrza, ale tyle ile się da. I przyciśnie je przeponą, ale nie za długo.  
-Ale mnie zatkało.  
-Może wyjdzie za pierwszym razem. Dobra na stacje, bo się spóźnię.  
-Dojechaliśmy wreszcie mało czasu zostało.  
-Tak. Ale za późno, minuta!. A niech to.  
-Zostajesz? Następny za 4, 5 godziny.  
-Dobrze, ale śpię z Agatą.- Podniosłem stawkę z ciekawości, czy to przełknie.  
-Zgoda, ale bez bzykania.- Wyrównał mi sufit.  
-Jasne, ale dotykać się możemy.  
-Pewnie.- Wróciliśmy do domu, rozmawiając o pierdołach. Pod domem usłyszałem:  
-Pamiętasz o czym rozmawialiśmy?  
-Tak.  
-Dobrze. I jeszcze jedno, jestem Andrzej.- Podał mi dłoń.  
-Szymon.- Uścisnąłem ją.  
-Idź, ja muszę coś zrobić.- Wchodzę, idę na piętro, otwieram drzwi do Agaty pokoju, podchodzę do łóżka i szok, bo jest tam panna, co to ją pani nazywałem. Obracam się i w drzwiach od łazienki stoi Agata. Kopara opadła mi razem z cyckami.  
-Ja wiem, że jestem nienormalny, ale to! To. To, to, co to jest?  
-Pojechałeś przecież.- Broniła się Agata.  
-Pociąg uciekł, więc wróciliśmy.  
-A tata gdzie?- Zapytała z ciekawości. Pewnie myśląc, że pogoni mnie do pokoju gościnnego, szacując ile mamy jeszcze czasu dla siebie.  
-Andrzej jest w samochodzie.- Odparłem, a ona się rozzłościła.  
-Andrzej! Pozwolił mówić do siebie, Andrzej!?  
-Tak.- Odpowiedziałem spokojnie, na jej pytanie.  
-Widzę, że wiesz już, co tutaj się dzieje.  
-Jak pani ma na imię?  
-Paula, ma na imię Paula i mówi, że jej nie lubisz.  
-Mam pomysł i pytanie. Jesteście razem?  
-Szymon, ale… .  
-Prawdę słonko, prawdę. Chcę usłyszeć prawdę.  
-Tak, jesteśmy razem. Ale, nie zdradzam ciebie.  
-Z kobietą? Pewnie, że nie. Więc ja, też ciebie nie zdradzę, robiąc tak.- Włożyłem rękę Paulinie pod głowę i uniosłem ją lekko pocałowałem w czoło, oczko, kącik ust, za uchem, szyje i wreszcie niżej, biust, sutek, pempuś i na tym skończyłem. Podnosząc głowę zobaczyłem, że ona nie śpi.  
-To jak to dzisiaj zrobimy?- Zapytała Paulina.  
-Normalnie przytulimy się i pójdziemy spać.  
-Ej, no! Rozochociłeś mnie. Co z tym zrobimy Agatko?- Powiedziała zaczepnie Paulina do Agaty.  
-Nie kuś Paulina, bo to głupia sytuacja dla mnie.  
-Dziołchy, powiem wam, że obiecałem Andrzejowi, iż nie będziemy się dziś kochać, tylko dlatego, pozwolił mi tutaj z tobą spać.- Powiedziałem siedząc na łóżku Agaty.  
-Z nami.- Sprostowała mój sposób spojrzenia na świat, Paulina.  
-Ciebie nie było w planie.- Rzuciłem w jej kierunku.  
-To może by tak, ... .  
-Paulina, prosiłam ciebie.- Strofowała Agata swoją przyjaciółkę.  
-Paula, ile ty masz lat?  
-Tyle ile ty, 24.  
-Agata, ty masz 19, tak?  
-Tak.  
-To dobrze. (Ja miałem 16 lat. Nie powiedziałem im ile ja mam lat, choć powiedziałem to Agacie na kolacji w trakcie jakiejś tam rozmowy. Co ciekawe od 16-24 roku życia, miałem tam 24 lata. Prawdę dowiedzieli się nieliczni i w dodatku dużo później.)  
-Co się Szymon dzieje? Zły jesteś?  
-Nie. Nic się nie dzieje, poprostu kocham ciebie.  
-A mnie też kochasz?  
-Tak. Jak starszą siostrę, która jest młodsza.  
-Czyli nie wyglądam na 24 lata? A co do seksu. To, jak to dziś zrobimy?  
-Paulina! Miałaś przestać!- Zdenerwowała się Agata.  
-Mam pomysł. Wy możecie się kochać. Taki miałyście zamiar. Tak?  
-No tak.- Odparła zaciekawiona moim wtrąceniem w ich świat Paulina.  
-Czy przeszkadza tu komuś moja obecność?  
-Nie.- Usłyszałem od tej samej osoby, a nie o to mi chodziło, więc… .
-Agata?  
-Troszkę krępuje, ale poza tym nie ma sprawy.  
-To zrobimy tak. Ja wam powiem, jak macie stanąć, a wy będziecie się pieścić. Wasza sprawa jak. Ok?  
-Dobrze, jak też dasz coś z siebie.  
-Zgoda.  
-Idziesz z nami pod prysznic?  
-Paulina, prosiłam!  
-Chyba mogę. Miałem z wami nie uprawiać seksu, ale dotykać się możemy.  
-Dobrze, to chodź z nami.- Powiedziała spokojnie Agata. Wzięliśmy prysznic, mydliliśmy się i wtedy zaobserwowałem pewne zależności. Gdy dotykam je po karku i na ramionach rozluźniają się. Po plecach i pod piersiami spinają się. Też mają taki odruch, jeśli jadę po wewnętrznej stronie uda, po zewnętrznej wszystko z nich spływa. Ciekawe, może by tak z nimi poeksperymentować? Po kąpieli poprosiłem Agatę, aby stanęła w rozkroku z ramionami na boki i zamknęła oczy. Polecenie wykonała bez żadnego słowa sprzeciwu.  
-Co ja mam robić?- Zapytała jej przyjaciółka.  
-Paulinko, co uważasz za ciekawe, aczkolwiek delikatnie. Podszedłem do Agaty od przodu, pocałowałem ją w czoło, oczko, kąciki ust, bródkę. Położyłem palec na jej ustach, przejechałem nim w jedną stronę i drugą stronę. Przeniosłem ręce na ramiona, przesunąłem nimi po wierzchu i spodzie. Złożyła ręce i dziwnie poddała się tym zabiegom. Przycisnąłem ją do siebie wsuwając ręce pod jej pachy i zawijając przeniosłem je na kark rozczesując włosy w miejscu, gdzie lądował mój gorący oddech. Paula siedziała cały ten czas z boku obserwując, co się dzieje. Gdy nagle wstała i przerwała ciszę.  
-Ja też tak chcę!  
-Rób mi tak jeszcze. To niesamowite.- Domagała się pieszczot Agata.  
-Jak ty to robisz?  
-Nie wiem, wymyśliłem pod prysznicem.- Później zajęliśmy się Paulinką we dwójkę, gdy tak jeździliśmy po niej opuszkami palców, ona doszła. Wiła się, napinała i doszła. Po wszystkim siedząc na podłodze w pozycji kwiatu lotosu, oświadczyła mi się, mówiąc.  
-Zostań moim mężem.- Agata poczerwieniała ze złości.  
-No wiesz, do mojego chłopaka z takim tekstem!  
-I obiecuję tobie, że będziesz mógł kochać się z Agatą, kiedy chcesz. Nie będę zazdrosna.- Zastopowałem Agatę widząc chęć mordu w jej oczach, mówiąc.  
-Dziewczyny, zostawcie to dla siebie. Zgoda? I Paulinko, jest taka przepaść między nami, że szkoda gadać.  
-A jak ja to wyrównam?  
-Nie da się tego wyrównać, ani pieniędzmi, ani chęciami. Teoria fizyki na to nie pozwoli.  
-Nie rozumiem.  
-Zostawmy to i chodźmy spać.- Rankiem w kuchni spotkałem Andrzeja, który dopiero co wszedł do domu.  
-Ty Szymon, to działa.  
-Przecież wiem. I jak było twojej pani?
-7 razy.  
-Pamiętasz, co obiecałeś?  
-Tak, mam nie opowiadać o tym nikomu. A, co tam u Agaty?  
-Wszystko jest, w jak najlepszym nieporządku.  
-To dobrze. Poznałeś już Paulinę, prawda?  
-Tak. Więc wiedziałeś?  
-Kiedyś wszedłem, gdy się całowały. A kiedy dowiedziałem się, że ma chłopaka, to się ucieszyłem.  
-Jak to, ucieszyłeś się?  
-Normalnie. I w dodatku trafiła na ciebie. Chłopaki teraz to buce, a ty przyszedłeś i pogadałeś, jak normalny człowiek. To się tobie chwali.  
-Odwieziesz mnie na stację.  
-Teraz?  
-Tak, z rana.  
-Daj mi godzinkę.  
-Zgoda!  
-Idź do Agatki, bo będzie zawiedziona, że pojechałeś bez pożegnania.  
-Dobrze Idę.- Wszedłem na piętro, gdy to nagle otworzyły się drzwi, w których nigdy nie byłem.  
-Wejdź, proszę. Chcę porozmawiać z tobą.- Powiedziała ciocia Agaty.  
-Dobrze, ale o czym?- Zapytałem wchodząc do jej sypialni. Duża, dobrze oświetlona przez wstające słońce, a do tego nadzwyczaj uporządkowana, jak na sypialnie. Poważna osoba, a przynajmniej tak pomyślałem w danej chwili.  
-O tobie. Skąd ty jesteś? I prosiłabym bez tej waszej ściemy.- Dorzuciła gryps, chyba po to, by wyszło jakoś tak luźniej i swojsko.  
-Jak Jezus, z Krzyża. To tutaj, gdzie Drawa wpada do Noteci 100 km za Poznaniem, 130 przed Szczecinem, 60 km za Piłą, 60 przed Gorzowem Wlkp... .  
-Myślisz, że to zabawne! Wiem, gdzie jest Krzyż.  
-Może przełożymy tą rozmowę na inny termin i obiecuję, że przyjdę.  
-Zgoda, ale bez osób trzecich.  
-Znaczy się Agaty?- Zdziwiłem się.  
-Dokładnie. Dobrze rozumujesz. W takim razie, to do zobaczenia wkrótce.  
-Do widzenia.- Wyszedłem z pokoju i dziwnym trafem miałem wrażenie, że jej ciocia mnie nie trawi. Szkoda, bo to ładna kobieta. Udałem się dwa pokoje dalej.  
-Cześć! Paulinko, Agata jeszcze śpi?  
-Tak. Odpowiesz mi na jedno pytanie?
-Jasne.
-Dlaczego Agata. Przecież w okrąglaku były w piątkę?  
-Jako jedyna się uśmiechnęła, przedstawiła i odezwała. A poza tym, ma miedziane włosy, które pasują jej do całej reszty ciała i te niesamowite piegi. Zakochałem się w niej, kiedy pierwszy raz je mijałem, więc obiegłem sklep dookoła i wszedłem im w drogę nie dając przejść, ale w czasie, gdy je widziałem, to ona była tylko z dwójką dziewcząt. A ty pewnie myślałaś, że to przypadek?  
-Nie. Ale chociaż zrządzenie losu.  
-W to mogę uwierzyć i na to przystać.  
-Dzień dobry, o czym rozmawiacie?- Powiedziała Agata, otwierając oczy.  
-O tym, jak ciebie poznałem.  
-Nudni jesteście.  
-Paulinka tak nie uważa. Prawda?  
-Po tym, jak rzuciłeś nowe światło na tą sprawę, to już nie.  
-Powiedziałbym, że to ty rzuciłaś nowym spojrzeniem na tą sprawę.  
-A właśnie. To jak, zastanawiałeś się?  
-Nad czym?  
-Paulina!!! Rozmawiałyśmy w nocy o tym.  
-Wziąłem i odebrałem to, jako żart.  
-Ej no! Bo się obrażę?  
-Ej, ale tak poważnie? To jak się tobie podobał eksperyment?  
-Zabójczy, jak ty to robisz?  
-Wymyśliłem pod prysznicem, a poza tym, to ona też to robiła. Niech tobie powie.  
-Jakbyś się przyłączyła, to byś wiedziała, a nie rozsiadłaś się, jak do obejrzenia erotycznego filmu.  
-To nie fair. Nie wiedziałam, co robić.  
-Teraz, to mnie szokujesz. Agatko, czy kiedy jesteście same, to trzeba jej mówić, co robić?  
-No coś ty, ona gra pierwsze skrzypce.  
-Tak. Instrument, to ona ma ładnie wygolony.  
-Wydepilowany.  
-Że co!?  
-Nie koszone, a powyrywane.  
-Auć!  
-Szymon jedziesz, bo jak nie, to autobusik.  
-Dobra kochanie, pa. Cześć Paulina.  
-Cześć. Kiedy wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy, Andrzej zapytał.  
-Dotrzymałeś słowa?  
-Możesz przecież zapytać dziewczyny?  
-Ufam tobie, to pytam ciebie.  
-Tylko dotyk, nic innego.  
-Nie pchałeś rąk tam, gdzie nie potrzeba?-  
Podniosłem rączki i pomachałem paluszkami.  
-Palce mam całe, to raczej nie.  
-Teraz, to mnie denerwujesz!  
-Czym?  
-Tą swoją świętością. Kiedy teraz będziesz?  
-Za tydzień, ale na cały weekend.  
-Dobrze.- Po drodze rozmawialiśmy o dziewczynach i ich sposobie bycia, oraz wymuszania na chłopakach różnych reakcji i decyzji. Dużo mnie to nauczyło tego dnia, jeśli chodzi o kobiety. Dużo, to nie znaczy wszystko. Co bardzo szybko, będę miał okazję się przekonać. Ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem.  
-To na razie.- Oznajmił mi Andrzej, gdy dojechaliśmy na stację.  
-Cześć.- Drogę do domu, zazwyczaj zajmował mi pamiętnik. Ale to dlatego, że z pewnego względu, zapisywałem sobie, co się dzieje i dlaczego. Świat był inny dla mnie, ze względu na coś, co się stało, kiedy miałem jedenaście lat. Ale o tym kiedy indziej, bo niewiele osób o tym wie.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 3668 słów i 19662 znaków, zaktualizował 13 sie 2019.

Dodaj komentarz