In Love With My StepFather Sezon 2 Odcinek 2

- Ale ta chwila mnie boli… potrzebowała mnie, a ja nie mogłam jej podnieść, czuję się z tym źle Joe…
- Wszystko będzie dobrze Dem – pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się.  
- Ok, co robimy w moje urodziny? Kończę 21 lat.  
- Wyjeżdżamy z miasta – uśmiechnął się.  
- Dobrze, potrzebuję przerwy, żebyśmy trochę pobyli tylko we dwójkę.  
- Mandy zgodziła się popilnować dzieci…
- Gdzie jedziemy?
- To niespodzianka, powinnaś wiedzieć tylko, że zawiera ciebie, mnie i dwa bilety na samolot – oświadczył. Uśmiechnęłam się.  
- O mój Boże – przytuliłam Joe i pocałowałam go.  

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

Po prysznicu wyszłam z łazienki ze zmarszczonymi brwiami. Przytuliłam się do Joe. Lexi znowu płakała, bo była zazdrosna o Symphony. Pogłaskał mnie po plecach i wyszeptał, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęłam się delikatnie. Każdy mógł to powiedzieć, to takie banalne słowa. Jednak w jego ustach były naprawdę pocieszające. Jednak potem rozluźniliśmy uścisk, a uśmiech powoli zniknął. Wzięłam go za rękę i pocałowałam delikatnie.  
- Pójdę zając się obiadem – powiedziałam i odwróciłam się w stronę schodów, zeszłam na dół i ruszyłam do kuchni. Złapałam telefon i napisałam do Seleny. Uwielbiałam fakt, że byłyśmy tak blisko. Myślałam, że może bliźniaki też czasem były o siebie zazdrosne. Kiedy odpisała szybko "TO NORMALNE!!!” wielkimi literami, zachichotałam. Potem zobaczyłam jej imię na wyświetlaczu. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.  
- Tak? – odezwałam się.  
- O mój Boże – odezwała się wesoło – naprawdę nie musisz się tym przejmować. To niedługo się skończy.  
- Wiem, tylko chciałabym, żeby było tak już jutro rano – zachichotałam. – Przecież wyjeżdżamy, nie chcę żeby Lexi, sprawiała ci kłopot.  
- Jak miło. Ale nawet jeśli będzie płakać, to myślę, że jestem w stanie to przeżyć – zaśmiała się.  
- Oh, mam nadzieję. Żebyś tylko nie żałowała kiedy zamknę za sobą drzwi – odpowiedziałam. – Nie czuję się najlepiej zostawiając na tobie i twojej mamie taką odpowiedzialność, ale z drugiej strony cieszę się na wyjazd.  
- W porządku – odparła. – Miałabyś coś przeciwko gdybyśmy przyszli na obiad? To znaczy ja, Nick i bliźniaki? – zapytała. Powiedziałam, że nie ma problemu i rozłączyłam się.  
Odwróciłam się przodem do kuchenki, nalałam wody do garnka, posoliłam ją, wsypałam makaron i zaczęłam powoli go mieszać. Po chwili poczułam parę silnych ramion obejmujących mnie w talii. Odłożyłam łyżkę od makaronu na ladę i odwróciłam się do niego. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Pokręciłam głową, wiedziałam co miał w planach.  
- Wiesz. . jestem trochę zmęczona – odpowiedziałam szybko. Przewrócił oczami.  
- W takim razie ja się wszystkim zajmę – wyszeptał. Zarumieniłam się i ponownie pokręciłam głową.  
- Nie Joe – odparłam próbując się nie roześmiać. Wyglądał prześmiesznie, kiedy mu odmówiłam. Zmarszczył brwi… Jęknął zrezygnowany. Odwróciłam się z powrotem do kuchenki, odcedziłam makaron i przełożyłam go do większego garnka. Polałam go sosem pomidorowym. Joe objął mnie w talii i przyciągnął bliżej, sprawiając, że oblałam sosem naszą drewnianą podłogę. – Joe! – krzyknęłam. Odwrócił mnie do siebie z szerokim uśmiechem. – Joe – powtórzyłam jęcząc… - Teraz muszę to posprzątać. Złączył swoje usta z moimi i delikatnie oparł mnie o ladę. Zachichotałam odwzajemniając pocałunek. –Nie. Sel z Nickiem i bliźniakami przyjeżdżają – powiedziałam uśmiechając się. Jęknął i oparł głowę na moim ramieniu. Delikatnie pogłaskałam go po plecach… - Powinieneś poczekać do jutra Joe. W końcu to moje urodziny - powiedziałam… - Teraz pomóż mi posprzątać bałagan, który zrobiłeś.  
- Wredna - mruknął. Podniosłam słoik z przyprawami.  
- Cholernie kochasz tą wredną – odparłam. Zachichotał i ruszył po mopa. Odłożyłam słoik na ladę, po przyprawieniu makaronu. Po chwili wrócił i wytarł podłogę. – Przypilnuj spaghetti – poleciłam mu i poszłam na górę. Symphony spała, Lexi właśnie się obudziła. Postanowiłam spędzić z nią trochę czasu. Bawiłam się z nią papierem kolorowym. Była taka urocza kiedy się śmiała. Spojrzałam na zegarek. Wiedziałam, że Sel niedługo się pojawi, więc zabrałam Lexi na dół. Joe siedział na kanapie i oglądał mecz. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je.  
- Hej – przywitała się radośnie Sel i przytuliła mnie. Zachichotałam.  
Kiedy wszyscy się przywitaliśmy wróciłam do kuchni i dokończyłam przygotowywanie obiadu. Joe i Nick, siedzieli w salonie, oglądając telewizję i doglądając Lexi i bliźniaków. Symphony, wciąż spała na górze. Sel, przyszła do kuchni za mną i mrugnęła do mnie.  
- Tooo – uśmiechała się szeroko. – Podekscytowana jutrem?
- Tak, oczywiście – odparłam. – Kochani, obiad gotowy! – zabrałam się za rozkładanie talerzy na stole, uśmiechając się do Seleny.  
Usiedliśmy i zjedliśmy obiad. Potem Selena i jej rodzina pojechali do domu. Spakowałam się, nakarmiłam Symphony, położyłam Lexi i niedługo później poszłam spać. Jutro zapowiadał się ciekawy dzień.  

*-*-*-*-*
Obudziłam się następnego dnia z uśmiechem na ustach. Joe siedział na łóżku.  
- Wszystkiego najlepszego moja ty miłości – powiedział. Usiadłam i ziewnęłam. Rozpuściłam włosy z kucyka, który zrobiłam sobie na noc. Opadły na moje ramiona.  
Joe wstał z łóżka i skierował się do łazienki i zabrał się za mycie zębów. Wzięłam do ręki swój telefon, z szafki przy łóżku i spojrzałam na wyświetlacz.  
- Selena napisała, że już wstali i możemy podrzucić im Symphony i Lexi – oznajmiłam i weszłam do łazienki. Joe skończył myć zęby, umył twarz i przejechał ręką po włosach. Wyglądał tak seksownie, przy najprostszych czynnościach. Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek. Mrugnął do mnie. Jakiś kwadrans później, po ubraniu Lexi i spakowaniu wszystkich rzeczy, jej i Symphony wyszliśmy z domu. Kiedy weszliśmy do domu Sel, Adrianna rzuciła się w moją stronę i przytuliła się do mnie. Była taka urocza. Uśmiechnęłam się i zachichotałam. Joe przyglądał się mi, również z szerokim uśmiechem. Sam trzymał na rękach Symphony, a Lexi, przytulała się do jego nogi. Nie wyglądała jednak na smutną, co bardzo mnie cieszyło. Po tym, jak wszyscy złożyli mi życzenia urodzinowe Joe podał Symhony Mandy, a Lexi pomachała mi, wtulając się w Selenę. Naprawdę lubiła spędzać z nią czas. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Zanim wsiedliśmy do samochodu Joe objął mnie mocno, a ja pocałowałam go. Uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Tak właśnie zaczynają się najlepsze urodziny, jakie można sobie wymarzyć.

aniol1997

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1306 słów i 7050 znaków.

7 komentarzy

 
  • <3

    Baaaaaaardzo proszę o następną część !
    Opowiadanie jest FENOMENALNE <3

    16 kwi 2014

  • nat

    Świetne. Pisz dalej szybko

    9 kwi 2014

  • ;3

    :ooo

    25 lut 2014

  • sweetkicia

    I jak będzie kolejna część???

    8 sie 2013

  • smile

    Kiedy kolejna część? :)

    2 cze 2013

  • Aga

    Proszę o kontynuacje bardzio ciekawe opowiadanie;-)

    19 maj 2013

  • emily

    Fajne ;)

    17 maj 2013