3 miesiące później, Demi jest w piątym miesiącu ciąży.
- Utrzymywałam to w sekrecie, zrozum to wreszcie Joe – mówiłam. Wydął wargę.
- Wredna... – podsumował. Zachichotałam i pocałowałam go w nos.
- Jesteś taki cudowny kiedy się złościsz – stwierdziłam. Westchnął. Usiadłam na kanapie.
- Ładny apartament.
- Całkiem niezły, prawda?
- Tak. Jestem głodna...
- Kiedy ty nie jesteś głodna?
- Słucham? Noszę w sobie twoje dziecko a ty tak się do mnie odzywasz? – skrzyżowałam ramiona.
-J-ja przepraszam...
- Nieważne, może po prostu powinnam przestać jeść. W każdym razie robię się gruba – wstałam i wyszłam na zewnątrz. Usłyszałam jego westchnięcie
- Ja i moja niewyparzona gęba! – podążył za mną. – Demi... nie chciałem cię zdenerwować – powiedział. Zaczęłam płakać.
- To te głupie hormony! Nienawidzę i-ich – łkałam. Przytulił mnie.
- Przepraszam moja dziewczynko.
- Jak to jest możliwe, że mnie teraz kochasz? Nie uprawialiśmy seksu od ponad trzech miesięcy, jestem emocjonalnym wrakiem i jestem gruba – żaliłam się. Złapał mnie dłoćmi za głowę i pokręcił nią delikatnie.
- Nie Demi, jesteś w ciąży... to dlatego tak się czujesz. Jesteś piękna – pocieszał mnie. Pociągnęłam nosem.
- Naprawdę?
- Tak. Przepiękna – uśmiechnął się i pocałował mnie. Zachichotałam i otarłam łzy.
- Teraz możemy iść jeść?
- Tak mój mały misiaczku.
W czasie obiadu.
- Jestem taka pełna... – pogłaskałam się po brzuchu. Joe zachichotał. – Chodźmy... – wstałam.
- Demi? – usłyszałam głos. Rozejrzałam się w poszukiwaniu właściciela.
- Oh, Boże.
- Zmieniłaś się... – uśmiechnął się Cody. Próbowałam odwzajemnić gest, ale nie wyszło mi to zbyt przekonywująco.
- Hej Cody...
- Jesteś w ciąży?
- Umm... – poczułam się niekomfortowo.
- Umm?
- Nie, ja tylko... – westchnęłam. – Przytyłam.
- Oh, ciągle wyglądasz wspaniale – złapał mnie delikatnie za rękę. – Dem. Przykro mi, że musieliśmy się rozstać w taki sposób.
- Umm... w porządku?
- Możemy do siebie wrócić? – zapytał. Odsunęłam się od niego. Wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Nie... Obawiam się, że nie.
- Dlaczego nie?
- Cody, zraniłeś mnie... gdybym do ciebie wróciła... byłabym durna.
- Dem...
- Powiedziała nie, Cody – Joe wstał. Cody zrobił krok w tył.
- Pan Jonas. Nie zauważyłem, że pan tu siedzi – tłumaczył się. Joe uśmiechnął się sztucznie.
- Joe, powinniśmy już iść... Muszę się później spotkać z Seleną – minęłam Cody’ego. Joe złapał go za ramiona.
- Przyczep się jeszcze raz, a cię zabiję – puścił go i odszedł.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Mam nadzieję, że wkrótce dodam więcej!
3 komentarze
smoky
kiedy kolejna część ?
Velmaa
Pisz dalej, bo już się nie moge doczekać.
Kassiulek <3
Czytam , te twoje opowiadania i muszę powiedzieć że są świetne . Potrawisz zainteresować czytelnika .Oby tak dalej !
Pozdrowienia Kaśśka W