In Love With My StepFather Odcinek 5

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. W życiu bym się tego nie spodziewała. Chodziłam do szkoły, uczestniczyłam w treningach i spędzałam popołudnia razem z Joe lub nad książkami.  
  
- Wstawaj... - potrząsnęła mną Selena i zdałam sobie sprawę, że zasnęłam na zajęciach.  
- Co? - jęknęłam podnosząc głowę.  
- Wstawaj...  
- Sel, jestem strasznie zmęczona... . nie wkurzaj mnie - ponownie położyłam głowę na ławce.  
- Ale pan Jonas nas uczy.  
- Zapomniałaś Sel? To mój ojczym, zawsze może pouczyć mnie w domu.  
- Oh racja...  
- Czasami się zastanawiam... dokąd podróżuje twój mózg - ziewnęłam. Zachichotała w odpowiedzi. Po chwili zadzwonił dzwonek.  
- Dobrze moi drodzy, do zobaczenia jutro i Demi, proszę zostań na chwilę - Joe zakończył lekcję. Selena znów zachichotała.  
- Ktoś tu ma kłopoty. Widzimy się na treningu - opuściła klasę z innymi uczniami.  
- Co jest Joe? - podeszłam do jego biurka. Uśmiechnął się, podszedł do drzwi i zamknął je.  
- Nie powinnaś spać na lekcjach.  
- Spałam ponieważ, po pierwsze spędziliśmy razem całą noc, po drugie... wiem, że dasz mi odpowiedzi i po trzecie... jestem po prostu naprawdę zmęczona - wyjaśniłam. Zachichotał i wrócił do biurka. Spojrzałam na niego.  
- Co?
- Po prostu chcę buziaka... - powiedział cicho. Objęłam go ramionami i przyciągnęłam do siebie a on delikatnie mnie pocałował. Po chwili odsunęłam się od niego.  
- Widzimy się w domu - wyszłam z klasy.  

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie, ale jakoś udało mi się je znieść. Z dobrym humorem pojawiłam się na treningu.  

Kiedy po raz pierwszy przećwiczyłyśmy układ poczułam, że robi mi się niedobrze.  
- O mój Bo... - pobiegłam szybko do łazienki i zaczęłam wymiotować. Zaraz za mną pobiegła Selena.  
- Demi - weszła do pomieszczenia. Wstałam i zamknęłam oczy. - Dem, dobrze się czujesz? - zapytała. Sięgnęłam po papierowy ręcznik i otarłam twarz.  
- Tak, w porządku...  
- Jesteś pewna? Wyglądasz blado, powinnaś iść do domu.  
- Sel, wszystko w porządku... może to jakaś infekcja - wyrzuciłam ręcznik do kosza. - Wszystko jest dobrze - powtórzyłam i uśmiechnęłam się. Spojrzała na mnie i pokręciła głową.  
- Niech ci będzie... ale mam cię na oku.  

Reszta treningu przebiegła zgodnie z planem, bez żadnych niespodzianek.  

Wróciłam do domu i rzuciłam torbę na kanapę.  
- Joe? Jesteś tu? - odpowiedziała mi cisza. Weszłam do kuchni i zauważyłam karteczkę na lodówce. Oderwałam ją i zaczęłam czytać.  
"Demi, mam spotkanie, powinienem być w domu przed 11.  
Do zobaczenia"
Odłożyłam kartkę na stolik i usiadłam na taborecie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Cody'ego.  
- Hej, co robisz?
- Umm... Zaraz do ciebie oddzwonię.  
- Dobrze? - rozłączyłam się zmieszana.  

Jednak nie oddzwonił. Przejrzałam zeszyty i odrobiłam lekcje. Potem postanowiłam pójść spać. Nadal byłam dziwnie zmęczona.  
- Dem... - usłyszałam głos, który wyrwał mnie ze snu. Jęknęłam cicho i poruszyłam się. - Demi...  
- Co?
- Wróciłem - powiadomił mnie Joe. Nic nie odpowiedziałam. - Coś nie tak?
- Nie...  
- Owszem?
- Nie... Po prostu okropnie się czuję - mruknęłam. Usiadł na łóżku. - Chyba zostanę jutro w domu...  
- Chcesz, żebym został z Tobą?
- Nie, masz pracę, a poza tym mama wraca... Jutro wraca do domu.  
- Cóż. Mogę z tobą spać? - zapytał. Zachichotałam.  
- Jasne - posunęłam się trochę.  

Rano poszliśmy razem do kuchni i postanowiłam zaparzyć nam kawę. Chciał zrobić mi jajka na śniadanie, ale nie czułam się głodna, więc musiał zjeść je sam. Po chwili położyłam przed nim kubek.  
- Miłego dnia w szkole... do zobaczenia.  
- Będzie mi cię brakowało na lekcjach - pocałował mnie w rękę. Zachichotałam.  
- Jutro znowu na nich będę, jeśli poczuję się lepiej... - usiadłam obok Joe i pocałowałam go. Niestety po chwili musiałam się odsunąć, ponieważ do domu wkroczyła mama.  
- Wróciłam - oznajmiła. Szybko wstałam.  
- H-hej mamo... - mruknęłam. Weszła do kuchni i uśmiechnęła się.  
- Czemu nie jesteś jeszcze ubrana Demi?
- Nie idę dzisiaj do szkoły... - wbiłam wzrok w podłogę. - Pomagałam tylko Joe ze śniadaniem.  
- Widzę, że dogadujecie się lepiej niż dwa tygodnie temu.  
- Myślę, że można to tak nazwać - odpowiedział Joseph.  
- Cóż - podeszła do niego i pocałowała. Przewróciłam oczami.  
- Do zobaczenia - weszłam na górę po schodach.  

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-

Podoba się? ;)

aniol1997

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 888 słów i 4560 znaków.

1 komentarz

 
  • Zakochana98

    Wszystko za szybko się toczy, więc pewnie dlatego nie masz zbyt wielu komentarzy...

    27 gru 2013