HARSH #47

- Harry -  

Czuję jak lewa noga Brooklyn porusza się na mojej, która jest pomiędzy jej obiema nogami. Wtulam twarz w jej ciepłą szyję i zaciągam się przyjemnym zapachem, a ona oddycha głęboko zupełnie spokojnie i pociąga kołdrę do siebie, aby szczelniej się okryć. Za oknem pada deszcz i już wiem bez patrzenia, iż jest okropna pogoda. To nic, gdyż od dziś najbliższych kilka dni nie spędzimy w Londynie. Uśmiecham się mimowolnie na pomysł, który ukazuje mi się w myślach. Telefon Brook wydaje z siebie dźwięk, a ja wiem, która wybiła właśnie godzina. Szybko go wyłączam, by pozwolić brunetce pospać jeszcze kilka minut. Z wiadomych przyczyn nie mogłem nastawić swojego budzika. Przez chwilę po prostu leżę i nie myślę o niczym konkretnym. Najważniejsze, że mam ją przy sobie, że wiem, że nic złego jej się nie dzieje, że jest bezpieczna i tak będzie dopóki będzie przy mnie. Przytulam drobne ciało dziewczyny do swojego. Nie wiem czy znacie to wspaniałe uczucie, gdy możesz poczuć ciepło bliskiej osoby po dłuższym czasie. Jeśli nie, to po prostu macie pecha. Całkiem nieświadomie moja prawa ręka ściska coś miękkiego i kształtnego, a z ust Brook wydostaje się cichy i seksowny pomruk. Moje palce ponownie ściskają przyjemną fakturę, aby sprawdzić co to jest. Nim się orientuję moja dłoń przesuwa się w bezpieczny rejon, czyli na brzuch. Nie mogę uwierzyć, że nie założyła biustonosza. Wiem, że chce czuć się komfortowo i nie mam zamiaru jej tego odbierać, ale nawet nie ma pojęcie jak to na mnie działa. Skupiam się bardziej, gdy czuję rękę dziewczyny na swojej, którą przesuwa w górę, a po chwili obejmuje idealnie mieszczącą się wypukłość w mojej dłoni. Jestem zaskoczony, ale też rozumiem. Cieszę się, że Brooklyn przyzwyczaja, a przynajmniej próbuje przyzwyczaić się do mojego dotyku. Wszędzie. Uśmiecham się na uczucie przybliżenia i dociśnięcia się jej klatki piersiowej do mojej dłoni. Po prostu obejmuje jej kształt, do momentu, kiedy zaczynam lekko go ściskać. Tak bardzo jak chciałbym po prostu zdjąć z niej dolną część bielizny, pieścić, całować, wejść w jej ciepłe wnętrze, tak bardzo nie mogę tego zrobić, bo wiem, że to jeszcze nie ten czas i muszę być cierpliwy.. ale to nie oznacza, że nie mogę robić jej/z nią innych różnych rzeczy, które teraz przebiegają przez moje myśli. Kręcę głową, aby je odgonić, ponieważ muszę się skupić. Pomyślę nad nimi później, a może nawet porozmawiam o nich z Brooklyn. Na razie nie wiem.  
  - Skarbie, pora wstawać.  
Szepczę do jej ucha. Nie reaguje na moje prośby przez dobre pięć minut. 'Więc tak chce się bawić'. Wyciągam swoją nogę spomiędzy jej nóg i lekko przekręcam ją na plecy. Spoglądam na jej zamknięte powieki oraz spokojny wyraz twarzy. Zdaję sobie sprawę, że się ze mną drażni i jest to słodkie, jednak nie mamy dużo czasu na przygotowanie się, a musimy niedługo wyjść z mieszkania. Ponownie próbuję ją obudzić delikatnym sposobem. Całuję jej nos, policzek, szczękę.  
  - Dalej, Maleńka. Wiem, że nie śpisz, więc radziłbym Ci nie wystawiać mojej cierpliwości na próbę. Nie tak wcześnie rano. Niespodzianka nie będzie mogła czekać w nieskończoność.
Mówię jej. Przez chwilę rozważam przeniesienie jej do łazienki pod prysznic i zalania lodowatą wodą, lecz za bardzo jestem na jej punkcie wrażliwy i nie mógłbym jej tego zrobić. Zamiast tego usadawiam się pomiędzy jej nagimi udami utrzymując się na dłoniach. Liczę w myślach do pięciu i jeśli nie uniesie choćby powiek, wtedy zobaczy. Więc.. '1..2..3..4.... i 5'. Ciało Brook wygina się eksponując klatkę piersiową. Koszulka podwinęła się tak, że widzę jej kość biodrową i płaski brzuch. Opieram się tylko na lewej dłoni, natomiast prawą unoszę i układam na jej nagiej skórze. Delikatnie poruszam nią na ciele, aby odwrócić jej uwagę od mojego głównego celu. Nie umyka mi pojawienie się dreszczy na jej ciepłej skórze. Ustami obejmuję wrażliwą wypukłość na piersi, a wręcz ją atakują, a po chwili gryzę, co przynosi oczekiwany skutek. Spomiędzy ust Brook wydostaje się jęk i po chwili spogląda na mnie zaskoczona. Z tego jakim patrzy na mnie wzrokiem mogę spokojnie wyczytać, że jej się podobało. Uśmiecham się usatysfakcjonowany.  
  - Daję Ci piętnaście minut. Możesz je przespać, przeleżeć, ale wiedz, że przyjdę po Ciebie i wyciągnę taką jak będziesz ubrana i nie będzie czasu na śniadanie ani na nic więcej.
  - Oszalałeś. Jest siódma rano. Nigdzie nie idę.
Protestuje i przykrywa swoją twarz moją poduszką.
  - Dokładniej jest siódma dwadzieścia. Radziłbym wstać, bo nie dam ani minuty dłużej. I tak, idziesz razem ze mną.
  - Nie chcę, Harry. Pada deszcz i jest mi tak bardzo zimno. Proszę, zostańmy dziś w łóżku. Później możemy coś obejrzeć albo ugotować, ale nigdzie nie idźmy. Naprawdę mi zimno.  
Na dźwięk jej głosu ściska mnie serce. Cholera. Poprawiam kołdrę i okrywam nią swoje plecy. Pochylam się nad Brooklyn i przytulam do niej tak, że jesteśmy szczelnie nią przykryci. Jej ciało faktycznie straciło trochę temperatury i chcę ją rozgrzać. Przytula się do mnie niemal całym ciałem.  
  - Przejdźmy może na mały kompromis, co?
Zielone tęczówki Brooklyn obserwują mnie uważnie.  
  - Jeśli wstaniesz, oboje się sprężymy i wyjdziemy z domu w przeciągu godziny to obiecuję Ci, że będziesz mogła dalej smacznie spać chyba, że będziesz chciała się poprzytulać i Cię rozgrzejemy. Co Ty na to? Idziesz na taki kompromis?
Potakuje, a ja całuję ją w usta. Przesuwam swoją dłonią po jej lewym boku. Niedługo po małych czułościach wstaję z łóżka i jeszcze raz proszę Brooklyn, żeby wstała. Ubieram granatową zwykłą koszulkę i czarne dżinsy. Jestem już spakowany, więc nie martwię się i idę do kuchni, by przygotować śniadanie.  

- Brooklyn -  

Po wyjściu Harry'ego z pokoju leżę jeszcze w łóżku szczelnie okryta pościelą. Jest mi tutaj wygodnie, ciepło i przyjemnie, że niemal mam ochotę się zbuntować i poczekać, aż minie czas i jeszcze raz spróbować przekonać chłopaka, abyśmy jednak dzisiaj nie wychodzili.. Szczególnie, kiedy patrzę na tę okropną pogodę za oknem. Wzdycham zrezygnowana. Poszłam na kompromis i muszę dotrzymać słowa. Okrywam się szczelnie pościelą i drepczę w kierunku garderoby Harry'ego. Pozwolę sobie pożyczyć jakąś jego bluzę. Jest mi naprawdę zimno. W swoim starym pokoju znajduję czarne leginsy i idę do łazienki. Nie wchodzę pod prysznic. Ogarniam się i wkładam ubrania na siebie. Czarny materiał idealnie przylega do moich nóg, a bluza jest trochę za luźna, ale wygląda to naprawdę dobrze. Wiążę włosy w niechlujnego koka i jestem gotowa. Odkładam pościel na jej miejsce i szukam Harry'ego, którego znajduję w kuchni. Mój wzrok dostrzega czarną walizkę stojącą obok kanapy.
  - Cześć.  
Odzywam się. Brunet spogląda na mnie.  
  - Hej. Za chwilę będzie gotowe śniadanie, a tymczasem przejrzyj tą walizkę. Są tam Twoje ubrania. Zostaw w niej to co Ci się przyda na kilka dni. Radziłbym zostawić bardziej letnie ciuchy, ale awaryjnie weź jakiś cieplejszy zestaw.
Kręcę głową totalnie zdezorientowana. Harry to dostrzega, bo uśmiecha się, a ja pragnę, żeby mi to wytłumaczył. Otwieram walizkę i znajduję w niej ubrania, które zostawiłam u Jay'a. Nie wierzę, że był u niego i je odebrał. Nawet nie wiem kiedy udało mu się to zrobić. Kiwam głową i postanawiam się nie wtrącać. Klękam na kolanach opierając pupę na stopach i przeglądam rzeczy. Stosuję się do rady Kędzierzawego i odnoszę do szafy ubrania, których nie zabieram. Wracam do kuchni z kompletną pustką w głowie. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim, o tej całej sytuacji, która się w tej chwili rozgrywa.
  - Czy Ty.. Czy chcesz, abym jednak sobie poszła?
Pytam skrępowana. Może Harry przez noc sobie to wszystko przemyślał i doszedł do wniosku, iż jednak nie chce być z taką dziewczyną jak ja, no bo kto chciałby być? Wyczuwam jego wzrok na sobie. Spoglądam na niego niepewnym wzrokiem.  
  - Słucham? O czym Ty mówisz, Brooklyn?
Pokonuje szybkim krokiem odległość, która nas dzieli. Nawet nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Harry chwyta w dłonie moją twarz i nie mam wyjścia jak na niego nie spojrzeć.  
  - Chyba nie pomyślałaś, że chcę Cię wyrzucić?  
Kiedy nie odpowiadam, on uznaje to za odpowiedź.
  - Powiedz mi. Powiedz mi jak mam Ci udowodnić, że mi na Tobie zależy i, że nie mam zamiaru Cię zostawić. Myślałem, że sobie wszystko wczoraj wyjaśniliśmy. Dlaczego tak bardzo w siebie wątpisz? Naprawdę mi na Tobie zależy.  
  - Ja.. Pomyślałam, że jednak przemyślałeś sobie wszystko i jednak.. mnie nie chcesz. Harry, ja nie jestem jak każda inna dziewczyna. Nie wyglądam i nie będę wyglądać jak Twoje byłe i nie zmienię tego, co się wydarzyło w przeszłości. Nie jestem normalną dziewczyną ze szczęśliwej rodziny.  
  - Musimy popracować nad Twoją pewnością siebie, Mała. Bardzo nisko siebie cenisz. Za nic w świecie nie chcę, abyś była którąkolwiek z moich byłych, uwierz mi. Każda z nich była nic nie warta, a Ty.. Jesteś wspaniała. Piękna. Inteligenta. Słodka. I naprawdę niczego Ci nie brakuje. Jesteś normalną dziewczyną, która przetrwała niejedno gówno w swoim życiu i bardzo Cię podziwiam za to, że wytrwałaś, bo niewielu dałoby radę.  
Przymykam powieki, kiedy całuje mnie delikatnie w czoło.
  - Wbij sobie proszę do tej pięknej głowy to, że nie mam zamiaru Cię nigdy zostawić i, że mi na Tobie cholernie zależy. Musisz zacząć wierzyć w siebie, Skarbie. A ja Ci pomogę.  
Potakuję głową, gdyż nie znajduję słów. Kilka minut później siadamy do stołu i jemy przygotowane przez Kędzierzawego śniadanie, które swoją drogą jest naprawdę pyszne. Kończy pierwszy i zaczyna sprzątać po sobie. Całuje mnie w policzek i mówi, że za chwilę przyjdzie. Gdy jestem również najedzona sprzątam ze stołu wszystko i akurat przychodzi Harry.
  - Chodź tutaj do mnie. Mam coś dla Ciebie.  
Zerkam na niego, a po chwili na dwa małe pudełka, które leżą na stole. Idę niepewnie w jego stronę. Harry usadawia mnie na swoich kolanach bokiem i podaje jedno czarne pudełeczko.  
  - Harry, ja naprawdę nic od Ciebie..
  - Cśś.. Najpierw otwórz, Maleńka.  
Wzdycham cicho, ale posłusznie otwieram pudełeczko. Kiwam głową na boki. Nie, nie i jeszcze raz nie. Spoglądam na telefon leżący w pudełeczku. On oszalał. Totalnie oszalał.  
  - Kupiłeś mi nowy telefon?
  - A podoba Ci się jakiś inny?
  - Harry, naprawdę nie podoba mi się to, że wydajesz na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze. Nie potrzebuję go.
  - Po pierwsze nie wydałem na niego ani grosza. Znajomy pracuje dla firmy Apple. Dostaje kilka telefonów do sprzedania, do oddania na aukcję czy coś innego. Przysługa za przysługę. Po drugie telefon Ci się na serio przyda. Zawsze będę mógł się z Tobą skontaktować, kiedy będziesz kończyła zajęcia i wtedy mógłbym po Ciebie przyjechać czy na wypadek, gdyby coś się stało. A po trzecie nie kłóć się ze mną. I tak nic nie wskórasz. Jest Twój, a jeżeli go sprzedaż to kupię Ci następny. Więc po prostu grzecznie podziękuj i będzie w porządku.
  - Dobrze, ale przyjmuję ten prezent tylko ze względu na to, aby się z Tobą kontaktować. I go nie sprzedam.  
Uprzedzam spoglądając w zielone tęczówki. Harry potakuje głową i podaje mi drugie pudełko, mniejsze od poprzedniego. Chcę mu powiedzieć, że nie otworzę, ale wiem, że zapewne i tak będę musiała, więc po prostu to robię i ponownie jestem w szoku. Moje serce bije w piersi o wiele szybciej.
  - Pamiętasz? Twój prezent na osiemnaste urodziny.  
Chłopak obejmuje mnie, ale nie zwracam na to dłużej uwagi. Wyciągam karteczkę, którą już kiedyś widziałam i czytałam.  

'Wkroczyła Pani w wiek dorosłości, Panno Riggs.  
Niech przynosi Ci wiele szczęścia.
Wszystkiego Najlepszego, Skarbie'
           ~ H.  

Dotykam delikatnie cienkiej biżuterii. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś ją zobaczę. Dokładnie pamiętam co wtedy myślałam o Harry'm, który podarował mi ten prezent. Myślałam, że przez niego chce tylko dobrać się do mojego ciała, a to był naprawdę prezent urodzinowy, nic więcej. Bez żadnego podtekstu.  
  - Znalazłem go w Twojej torbie. W tej, którą zostawiliśmy, kiedy odchodziliśmy. Przywiozłem Cię wtedy do siebie. Twoją torbę też zabrałem. Miałem te rzeczy już następnego dnia. Nie wiem czemu Ci o nich nie opowiedziałem. Z początku chyba chciałem zaproponować Ci, pokazać jak możesz wyglądać w innych ubraniach, a później o niej zapomniałem. Przypomniało mi się, kiedy sprzątałem w samochodzie. Leżała w bagażniku. Jeśli będziesz chciała, możesz ją oczywiście zatrzymać. Nie widzę problemu. To Twoja własność. Zrobisz co chcesz.  
  - Naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować.  
Harry uśmiechnął się i wskazał na swój prawy policzek, na co cicho zachichotałam. Odłożyłam pudełko, złapałam jego twarz w dłonie i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił gest. A moja pozycja zaczyna mi przeszkadzać. Odsuwam się od bruneta, wstaję i siadam ponownie na jego kolanach tyle, że okrakiem i łączę nasze usta w czułym pocałunku. Jestem szczęśliwa.
  - Masz na sobie moją ulubioną bluzę.
Zauważa, na co nieśmiało potakuję głową.  
  - Fakt, iż jest trochę za duża, ale i tak będziemy musieli się nią jakoś dzielić. Jest wygodna, bardzo ciepła i pachnie Tobą.  
Czerwienieję na policzkach. Nie wierzę, że powiedziałam dwa ostatnie słowa. Harry uśmiecha się szeroko w odpowiedzi. W tym momencie mam ochotę zakryć swoje policzki w kolorze pomidora. Brunet chwyta moje dłonie, które splata ze swoimi i nie mogę się ukryć. Opieram czoło o jego ramię.  
  - Uwielbiam to, jak się rumienisz, więc tego nie ukrywaj. A w moich ubraniach wyglądasz naprawdę dobrze. Szczególnie, kiedy masz na sobie tylko koszulkę i dolną część bielizny.  
Mój oddech przyśpiesza, a przez ciało przechodzi przyjemny dreszcz na jego cichy szept wpełzający do mojego ucha. Jego dłoń wkrada się pod materiał bluzy i kieruje się w górę. Serce bije mi o wiele mocniej i szybciej w klatce piersiowej.  
  - Wiesz, że nie przeszkadzałoby mi, gdybyś go czasami nie zakładała. Tak jak dzisiejszego ranka. Zaczynasz być o wiele śmielsza, Skarbie i podoba mi się to. W porządku?
Jego dłoń obejmuje moją pierś ukrytą w miseczce czarnego biustonosza. Rumienie się ponownie na przypomnienie dotyku Harry'ego. Jak jego dłoń objęła ją i ścisnęła. Nie spodziewałam się tego co zrobi następnie, aby tylko mnie obudzić, a prawdą jest, że udawałam, iż śpię. Byłam już naprawdę rozbudzona i trudno było mi udawać coraz bardziej. W szczególności, kiedy Harry zaatakował moją pierś ustami i zębami. Tak przyznaję. Podobało mi się to, ale wiem, że on wie iż tak było i jest.  
  - Nie jestem romantykiem, nawet się na tym nie znam, ale przerwę tę chwilę, ponieważ musimy już iść. Dochodzi ósma. Zniosę nasze torby na dół, a Ty sprawdź czy wszystkie okna są pozamykane i czy przypadkiem coś nie zostało wyłączone z kontaktu, dobrze? Jeśli tylko będziesz chciała dokończymy naszą wymianę zdań, chyba, że pójdziemy spać..  
Wiem, że się ze mną tylko droczy. Uśmiecha się i cmoka mnie w nos, po czym zsadza ze swoich kolan. Tak jak mówił przed chwilą. Zakłada buty i skórzaną kurtkę na siebie, zabiera torby i wychodzi z mieszkania, aby je znieść na dół. Nawet się nie dowiedziałam dokąd się wybieramy. Będę musiała się zapytać, ale rzecz jasna nie w tej chwili. Sprawdzam okna oraz każdy kontakt w pomieszczeniach. Poprawiam łóżko Harry'ego i idę do przedpokoju, by założyć czarne trampki. Pięć minut później przychodzi Harry. Zabieram telefon ze stołu i czekam na niego przy drzwiach, gdyż jeszcze poszedł do pokoju.  
  - Gotowa na niespodziankę?
  - Nawet nie mam pojęcia na co się piszę.  
  - Wystarczy, że obdarzysz mnie zaufaniem.  
  - Cóż, miejmy nadzieję, że go nie stracisz.  
Wychodzimy z mieszkania. Harry przekręca dwa razy klucz w zamku i idziemy do windy, którą jedziemy na pierwsze piętro. Przechodzimy przez jasne lobby, z którego wychodzimy. Jest pochmurno, ale deszcz przestał padać, a przynajmniej na ten moment. Kędzierzawy kieruje nas do dużego autobusu, który nie wygląda na zwyczajny autobus i wcale się nie mylę, gdy już po chwili dostrzegam miejsce kierowcy. Dalej stoi kanapa, stół, nawet jest tu telewizor. Kiedy się wychylam dostrzegam również mały aneks kuchenny z lodówką. Boże, ten autobus jest prawie jak dom. Harry ściąga skórzaną kurtkę z siebie.
  - Brooklyn poznaj Aarona, naszego kierowcę.  
Patrzę na średniego wzrostu blondyna z idealnie przyciętymi włosami i brązowymi oczami. Ma na sobie ciemne dżinsy oraz zwykłą koszulkę. Uśmiecha się, kiedy tylko do nas podchodzi. Wygląda na miłego i mam nadzieję, że tak jest naprawdę.
  - Cześć. Miło mi Cię w końcu poznać.  
Podajemy sobie dłonie, a Harry obejmuje mnie w talii.
  - Aaron, przysięgam, że jeżeli zrobisz mojej dziewczynie choćby jeden ze swoich durnych żartów to skopię Ci dupę.  
  - To Twoja dziewczyna? W takim razie w porządku i dzięki za uprzedzenie, bo jako pierwszak dostałabyś rozgrzeszenie w wykonaniu Aarona. Styles Cię uratował.  
Uśmiecha się szeroko i robi głupią minę na co chichocze.  
  - Gdzie reszta i za ile ruszamy?
  - Właściwie to za chwilę wyjeżdżamy. Wszyscy już są, ale każdy poszedł spać. Też najchętniej bym poszedł ale cóż. A i kazali Ci przekazać, że zostawili wam wolną sypialnię. Kuchnia jest wypełniona. Wcześniej zrobiłem zakupy. Gdybyście chcieli się zatrzymać to powiedzcie, dajcie znać wcześniej.  
Harry pokiwał głową, a ja zaczerwieniłam się, gdy powiedział, że zostawili nam wolną sypialnię. Czyli, że reszta gdzie śpi? I kto jest tą resztą? Kędzierzawy bez słowa łapie mnie za dłoń i prowadzi wgłąb autokaru. Mijamy coś miej więcej jak salon z małą kuchnią. Idziemy przez korytarz. Chłopak pokazuje mi łazienkę. Dalej mijamy dwupiętrowe łóżka po dwóch stronach. Mam ochotę pisnąć, kiedy czuję niemocny uchwyt na swojej łydce. Patrzę w dół i odwzajemniam uśmieszek Zayn'a, który wysunął się za zasłony. Wraca z powrotem, a ja orientuję się, że są tutaj chłopaki, czyli Zayn, Louis.. Niall i Liam. Eva i Meg na pewno również są, bo wątpię, żeby któryś z nich nosił buty na takim obcasie. Nim się orientuję wchodzimy do niedużego pomieszczenia, które jest w większości zajęte przez łóżko dwuosobowe. Jest tu również niewielkie okno, mała komoda i oczywiście telewizor. Patrzę na Kędzierzawego, który ściąga buty i skarpetki. Kładę telefon na komodzie, aby przypadkiem go nie upuścić. Chłopak siada na skraju łóżka. Przypominając coś sobie nie umiem się powstrzymać od nie zadania pytania:
  - Kim my w ogóle dla siebie jesteśmy?
_________________
OD AUTORKI: Nie mam nastroju, więc wyczuwam coś złego, co się wydarzy w HARSH. Tak sobie myślę, ale dokładniej nie wiem. Napisałam, że mam pomysł pod poprzednim rozdziałem i tak jest. W tej notce małe wprowadzenie, a w następnym będę rozwijać sytuację, więc.. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na bloga (link w profilu). Miłego wieczoru. Do następnego rozdziału.
Ps. Będę wdzięczna za skomentowanie rozdziału.

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3557 słów i 19848 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

5 komentarzy

 
  • ANITA

    Kocham <3

    14 cze 2015

  • Madierka

    Lubię dramatyzmy więc czekam na to "coś złego" :D ... Rozdział idealny <3

    10 cze 2015

  • dilerrka

    Nareszcie!! :) Czekam z niecierpliwością :)

    9 cze 2015

  • mysza

    Czekałam odkąd tylko dodałaś spojler na asku :) Dobre pytanie mu zadała, ciekawe co on odpowie :) Błagam Cię, niech się już teraz nic nie psuje między nimi bo zasługują na szczęście i pasują do siebie pod każdym względem <3 Pora, żeby im się ułożyło :) Mam nadzieję, że Harry po tym pytaniu może wyzna jej swoje uczucia :) Czekam już na kolejną <3 Tobie życzę poprawy humoru <3

    9 cze 2015

  • Stefcia123

    Co masz na myśli "wyczuwam coś złego" ??? Będą mieli wypadek tym autobusem czy Brooklyn zajdzie w ciążę ? :)

    9 cze 2015

  • Niebieskooka

    @Stefcia123 Przekonacie się, a ja razem z wami, bo dopiero zaczynam pisać następny rozdział ;)

    9 cze 2015