Droga do domu dziadków Lily wydaje mi się być wiecznością, mimo że na drodze nie ma wiele samochodów. Prawie w ogóle i nie dziwię się, bo za dwadzieścia minut będzie czwarta w nocy. Jestem wykończona fizycznie, ale o wiele bardziej psychicznie. Nie wiem o czym mam myśleć. Z jednej strony chcę po prostu, żeby ten dzień się skończył, żebym mogła pójść spać i zapomnieć o wszystkim i o wszystkich, a później obudzić się i niczego nie móc pamiętać tylko zacząć z nową, pustą kartką. Z drugiej strony wiem, że nie mogę tak po prostu o wszystkim zapomnieć, bo to niemożliwe. Temat mojego dzieciństwa i okresu dojrzewania to bagno, którego nikomu nie życzę. Takie napady, w których myślałam o śmierci były często od trzynastego do prawie szesnastego roku życia. Nawet rozmowy z psychologiem nic mi nie dawały, bo zwyczajnie nie chciałam z nikim o niczym rozmawiać. Właściwie to bardzo mało rozmawiałam z kimkolwiek. Odkąd poznałam Harry’ego moje życie naprawdę się zmieniło. Ja się zmieniłam i szkoda czasu na wymienianie konkretów, bo to zajęłoby cholernie dużo czasu, a ja jedynie mogę być wdzięczna najważniejszej osobie w moim życiu, za to, co dla mnie zrobił i nadal robi oraz osobom, które czuwają nade mną z góry.
Chwytam Harry’ego dłoń i ściskam. Nasze tęczówki wtapiają się w siebie przez chwilę, ale ja odwracam wzrok, bo zdaję sobie sprawę, że Harry umie bardzo dobrze czytać, a szczególnie ze mnie. Jego silniejszy uścisk daje mi znak, że jest ze mną i nie pozwoli mi się załamać.
Gdy dojeżdżamy na miejsce budzę Lily, która wysiada po chwili z auta. Uśmiecham się na widok przytulonej Alex do Niall’a, którzy są pogrążeni we śnie. Nasza trójka stoi niedaleko uruchomionego samochodu. Uśmiecham się lekko na uścisk Lily, który ofiaruje Harry’mu i śpiąca dziękuje mu za odwiezienie i ogółem za wszystko, a po chwili zwraca się do mnie, że klucz jest w doniczce i żegna się ze mną małym uściskiem oraz krótkim dobranoc, po czym znika szybko w domu. Nie jestem pewna, co powinnam teraz zrobić. Powiedzieć ‘dziękuję i do jutra’ czy poczekać, aż on zacznie mówić? Zdejmuję jego kurtkę i oddaję mu ją. Chcę, żeby jemu było ciepło, bo przecież to on ma do pokonania godzinną drogę, więc nie chcę, aby zmarzł. Przyjmuje ją nieprzekonany i wkłada po chwili, a ja uśmiecham się skrępowana.
- Nie chcę Cię zostawiać w takim stanie, gdy wiem, że jesteś w rozsypce.
Z jednej strony cieszę się, że tak dobrze mnie zna, ale z drugiej to jest niewygodne.
- Jest okej, serio. Dam dobie radę. W końcu jestem już dużą dziewczynką.
- Chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz brać wszystkiego na siebie. Jesteśmy w tym razem, słyszysz? Po prostu chcę móc Cię przytulić, bo wiem, że gdy odjadę Ty leżąc w łóżku zaczniesz od nowa o wszystkim myśleć, a wtedy się rozkleisz, a ja pragnę być tym, który Cię pocieszy i ochroni przed niesprawiedliwością tego popierdolonego świata.
Oddycham głęboko w jego klatkę piersiową i powstrzymuję się przed ponownym rozklejeniem się, bo zdaję sobie sprawę, że on naprawdę cholernie dobrze mnie zna.
- Mogę spać w pieprzonym samochodzie, byleby tylko być blisko Ciebie.
Oplatam ramionami jego kark i wpatruję się w jego zielone tęczówki.
- To nie będzie konieczne. Naprawdę sobie poradzę. W końcu jestem dziewczyną Harry’ego Styles’a. Zobaczymy się po południu, w porządku? Jedź już, proszę.
- Dobrze, ale musisz mi obiecać, że zadzwonisz do mnie, jeśli tylko będzie coś nie tak.
Pokiwałam głową w geście zgody i stanęłam na palcach, aby mocniej się wtulić w jego szyję i poczuć jego zapach, dzięki któremu jestem bardziej spokojna. Jego usta muskają mój policzek i dotykają ust, które łączą się w delikatnym pocałunku, który odwzajemniam.
- W tym momencie właśnie przegrałeś nasz zakład.
- Nie obchodzi mnie to. Jeśli tak bardzo zależy Ci, abym rzucił palenie to mogę Ci jedynie obiecać, że postaram się ograniczyć, ale tylko tyle jak na razie.
Szepcze w moje usta, a ja kiwam głową, ponieważ mogę to zaakceptować. Harry’ego postawa pozwala mi pocałować go w czoło, a w myślach powiedzieć, aby jechał i dojechał bezpiecznie do mieszkania. Gdy mam odejść nasze dłonie niespodziewanie łączą się, a właściwie jego ukrywają moje. Wiem, że przeciąganie naszego pożegnania nie jest dobre, dlatego ostatni raz całuję go w policzek i odchodzę. Stojąc na werandzie patrzę jak kieruje się w stronę samochodu, do którego wsiada. Macham, gdy wyjeżdża z posesji, a gdy znika mi z pola widzenia szukam klucza w doniczce, którego znajduję dość szybko i wchodzę do domu zamykając za sobą drzwi. Wchodzę po schodach jak najciszej wcześniej zdejmując obcasy, aby nie narobić hałasu. Wchodzę do pokoju Lily i szybko biorę piżamę i idę do łazienki, gdzie się przebieram i zmywam makijaż, aby rano nie wyglądać jak najgorzej. Po wszystkim kładę się obok niej. Przez chwilę myślę, że serio nie zasnę i mój mózg będzie na pełnych obrotach, ale wyobrażenie sobie Harry’ego, jego głosu i słów, że sobie poradzimy pozwala mi zasnąć.
* * *
Panująca w domu cisza tak cholernie mi przeszkadza, bo, mimo że jest cicho czuję, że moja głowa eksploduje i chcę, żeby było jeszcze ciszej. Wręcz modlę się o to. Wyciągam telefon spod poduszki, aby dowiedzieć się, że jest wpół do trzynastej. Lily mruczy coś niewyraźnie tuż za mną, a ja przewracam się na plecy układając wygodniej. Blondynka wstaje z łóżka i idzie prawdopodobnie do łazienki, a po chwili spuszczona woda daje mi potwierdzenie, że tam właśnie jest. Chwilę później wychodzi z pokoju, a ja rozciągam się i powtarzam sobie, aby nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, bo to się skończy naprawdę źle. Niedługo po tym przychodzi Lily z dwoma kubkami gorącej herbaty, butelką wody i tabletkami, które od razu chwytam z nadzieją szybkiej pomocy. Przez niedługi czas siedzimy w ciszy.
- Nie słyszałam jak wchodziłaś do domu i myślałam, że może wróciłaś z Harry’m, niestety. Fajnie jednak, że jest inaczej, bo możemy porozmawiać i w ogóle. Babcia szykuje kanapki.
Pokiwałam głową i upiłam łyk gorącej cieczy. Oparłam się o wezgłowie.
- Doszłam do wniosku, że naprawdę mało czasu sobie poświęciłyśmy z tych całych wakacji i nie mogę tak po prostu pojechać. To byłoby nie w porządku.
Kiedy spoglądam w jej kierunku widzę, że bije się z myślami. O nie.
- Jak się czujesz po wczorajszym/dzisiejszym wieczorze? To znaczy impreza była naprawdę super i myślę, że Ty też masz takie zdanie. Właściwie mi chodzi o to, co stało się w restauracji. Przepraszam, że nic nie powiedziałam, ale nawet nie miałam i nadal nie mam pojęcia kim jest Step, więc nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć. W każdym bądź razie dobrze, że ją uderzyłaś. Niech sobie suka nie wyobraża, że ona i jej przyjaciółka jest nie wiadomo kim. Szkoda, że nie widziałaś jej miny jak Liam jej powiedział, aby zadzwoniła sobie po taksówkę jak chce wracać, bo on nie ma zamiaru i żeby nas nie obrażała.
- Nie mam do Ciebie o nic pretensji, naprawdę. Jak mogłabyś się wtrącić nie wiedząc nawet o co chodzi. W każdym razie.. Step to dziewczyna, która jest zainteresowana Harry’m..
- To zdążyłam zauważyć. Ona zainteresowana? Chyba bardziej niż to słowo.
- Nie znam jej dokładnie. Wiem tylko tyle, że kiedyś była inna. Podobno taka jak ja, ale, gdy poznała Harry’ego zmieniła się, bo on jej nie zauważał. Gdy pojawiłam się ja od razu się nie polubiłyśmy i cóż.. Zawsze chodzi jej o Harry’ego. Jakimś cudem dowiedziała się, że mieszkałam w domu Dziecka i o mojej matce, która mnie zostawiła, a to wszystko przekazała Megan.. Właściwie to nawet nie wiem ile i skąd mogą o mnie wiedzieć.. Wybacz Lily, ale ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, a zapomnieć o tym kawałku wieczoru i w ogóle..
- W porządku. Nie mam zamiaru na Ciebie naciskać. Po prostu pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i niezależnie od wszystkiego będę po Twojej stronie.
Uśmiechnęłam się z nad parującego kubka. Lily to moja jedyna i najlepsza przyjaciółka. Wiem, że mogę jej powiedzieć o wszystkim, ale wizja rozdrapywania kolejny raz ran nie podoba mi się i nie chcę jej urzeczywistniać, a przynajmniej nie dzisiejszego dnia. Babcia Lily, która jest naprawdę kochaną kobietą przynosi nam talerz kanapek, za które od razu się zabieramy jednocześnie oglądając program w telewizji. Nagle poziom głośności zostaje ściszony, dlatego spoglądam na przyjaciółkę, która również na mnie patrzy.
- Słyszałam, a właściwie to Juana napisała mi, że Kelly jest w kiepskim stanie. Podobno ktoś dał jej ostatniej nocy kosza. Szkoda, bo ona naprawdę ma dużo do zaoferowania, więc mam nadzieję, że dziewczyna, która ją odrzuciła pożałuje swojej decyzji.
Spoglądam na nią dużymi oczami, ale Lily na szczęście patrzy w ekran telefonu.
- Oh.. Więc dała jej kosza? W jakim sensie ją odrzuciła?
- Pocałowała się z nią, a później widziała ją z chłopakiem.
- Okej.. A jeśli Ci powiem, że wiem która to była dziewczyna?
- Znajdę ją i powyrywam jej nogi z tyłka, bo nie rozumiem jak można pocałować kogoś i dać nadzieję na coś, a później tak zwyczajnie pokazać się z chłopakiem.
Pokiwałam głową, a dla zabicia czasu jeszcze raz upiłam łyk herbaty.
- Kelly pocałowała mnie zupełnie przypadkiem, a ja bez zastanowienia odwzajemniłam to.. Później próbowałam jej unikać, bo nie wiedziałam jak mam jej powiedzieć, że mam chłopaka i wcale nie gustuję w dziewczynach, więc.. Możesz mi powyrywać nogi z tyłka.
- Co? To Ty całowałaś się z Kelly? Niewierze. Juana pisze, że Kelly jeszcze nigdy tak się nie czuła przy żadnej dziewczynie i nie była taka rozklejona. Nawet ja jej nigdy nie widziałam płaczącej po jakiejkolwiek dziewczynie. Cholera, Brooklyn! To naprawdę byłaś Ty? Ty i Kelly?
- Naprawdę miałam nadzieję, że dzisiejszego dnia nie będzie nic pamiętać. Możesz ją ode mnie przeprosić, proszę? Wiesz, że nigdy bez wypicia alkoholu bym tego nie zrobiła.
Lily zgadza się bez żadnego ale i mówi, że Kelly na pewno przejdzie, gdy tylko wyjaśni jej całą sytuację. Dziękuję jej i po wypiciu herbaty i zjedzeniu dwóch kanapek wstaję, aby zabrać dżinsy i koszulkę oraz czystą bieliznę, a następnie idę do łazienki, aby się odświeżyć i doprowadzić do jakiegoś ładu. Dwadzieścia pięć minut później odświeżona wychodzę z pomieszczenia i czuję się w jakiś sposób lepiej, ale podejrzewam, że to kwestia upchnięcia złych wspomnień gdzieś daleko w głowie. Z głową w dole, aby rozczesać włosy po spryskaniu ich odżywką przychodzi mi do głowy pewien temat.
- Za dwa dni do szkoły, a ja nadal nie mam nic do szkoły. Byłaś już na zakupach?
- W tamtym tygodniu już zrobiłam, bo wiedziałam, że każdy będzie robił zakupy na ostatnią chwilę, co spowoduje cholernie długie kolejki w sklepach, a ja ich nie znoszę.
Kiwam głową potrząsając nią w dziwny sposób w geście zrozumienia Lily i przyznaniu jej racji, bo mogłam już to dawno zrobić i szkoda, że teraz nie możemy iść razem. Lily odzywa się po chwili, że mój telefon wibrował i wychodzi do łazienki, aby zapewne również doprowadzić się do ładu. Po ogarnięciu, czyli spakowaniu wszystkich swoich rzeczy wyjmuję telefon spod poduszki, aby zobaczyć kopertę oznaczającą wiadomość od.. Harry’ego.
Będzie w porządku, jeśli przyjadę o 17? Daj znać, Skarbie.. Myślę, że będzie okej. Do zobaczenia, Harry.
Jest prawie piętnasta, co oznacza, że ja i Lily mamy jeszcze dwie godziny dla siebie i myślę, że ona jak i ja chcemy ten czas naprawdę dobrze wykorzystać spędzając go razem.
* * *
Razem z Lily dochodzimy do wniosku, że długi spacer dobrze nam zrobi. Zabieramy po drodze śmierci, aby wyrzucić je do kosza, a następnie idę ramię w ramię z przyjaciółką, chociaż lekko niepewnie, ponieważ nie znam tych okolic i myślę, że każdy czułby się tak jak ja teraz będąc na prawie w ogóle nie znanym terenie. Spacerujemy wzdłuż dróżki. Muszę przyznać, że jest ciepło, więc wiatr jest jak najbardziej mile widziany. Razem z Lily rozmawiamy, a raczej słucham jej opowieści odnośnie, co u niej się działo w ostatnim czasie, a dokładniej od momentu, gdy opuściłam Dom Dziecka do wczorajszego/dzisiejszego wieczoru. Prawdę mówiąc to nie zauważyłam, żeby ona i Louis mieli się ku sobie.
- To naprawdę fajny i przystojny chłopak. Może nie spędziliśmy dużo czasu razem, ale wystarczająco, aby rozpocząć znajomość i mam nadzieję, że pójdzie to w dobrą stronę.
- Cóż.. Nie znam Louis’a dobrze, aby powiedzieć coś na jego temat, ale wydaje się być w porządku, więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam dużo szczęścia.
- Aby nie zapeszać nie podziękuję. Umówiliśmy się na jutrzejsze popołudnie.
- Może kiedyś nasza czwórka, czyli Ty i Louis wraz ze mną i Harry’m gdzieś wyskoczymy?
- Pewnie. I jeśli możesz jeszcze raz podziękuj Harry’mu za.. uratowanie mnie.
Marszczę brwi, ponieważ o tym nic mi nie wspomniała, a gdy widzi moją zaskoczoną i zdezorientowaną minę szybko wyjaśnia mi sytuację. Po opowieści nie mogę być zła, a dumna z Harry’ego i podziękować mu również w swoim imieniu, że nie pozwolił, aby Lily stała się krzywda, mimo że na początku nie wydawało się, aby mieliby być dobrymi znajomymi, a jedynie znajomymi. Lily zauważa, że nasza droga naprawdę się wydłużyła i za piętnaście minut będzie siedemnasta, dlatego wracamy. W drodze powrotnej poruszamy temat szkolny wraz z Cassie i Ashley na jego czele. Obie nie wiemy czego się spodziewać, ale jedno jest pewne: mamy siebie i na pewno sobie poradzimy. W końcu to ostatnia klasa i chcę spędzić ten ostatni rok naprawdę w dobrej atmosferze, a przy okazji zastanowić się, co dalej będę robić w życiu. Jeśli zdecyduję się pójść na studia muszę wybrać kierunek i dogadać się z Emily w sprawie godzin pracy, bo i tak jestem już jej wdzięczna, że postanowiła dać mi drugą szanse, a z drugiej strony, jeśli zdecyduję zakończyć swoją edukację na jakiś czas to muszę przyłożyć się do pracy i postarać się naprawdę dobrze zarobić. Obie wersje mi się podobają.
Gdy jesteśmy już niedaleko domku Lily i jej dziadków dostrzegam czarny samochód, a dokładniej samochód Harry’ego, o który jest oparty. Gdy nas dostrzega na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech, jakby chciał wyczuć mój humor. Wita się z Lily, a ja mówię, że za chwilę wrócę i razem wchodzimy do domku. Po zabraniu torby i zostawieniu jej w przedpokoju idę do kuchni, aby podziękować za wszystko babci i dziadkowi Lily, którzy stwierdzają, że jak tylko będę mogła to, żebym wpadała i oby jak najczęściej. Żegnam się z Lily przy drzwiach frontowych. To pożegnanie nie jest jednym z tych smutnych, gdyż obie zdajemy sobie sprawę, że zobaczymy się już we wtorek. Drzwi się za mną zamykają, a ja idę w kierunku Kędzierzawego. Zostawiam torbę na tylnych siedzeniach i w tym samym czasie siadamy na swoich miejscach: on na miejscu kierowcy, a ja pasażera.
- Naprawdę czuję się nieswojo odczuwając Twój wzrok wypalający się w mojej skórze.
- Przepraszam. Nie chciałem sprawić, abyś poczuła się skrępowana. Po prostu próbuję w jakikolwiek sposób wybadać, co może dziać się teraz w Twojej pięknej głowie.
- Ze mną jest naprawdę dobrze. Mówiłam Ci, że czasami każdy ma taki moment, w którym się załamie, jego pewność siebie zostaje wystawiona i poszarpana.. W każdym bądź razie nie chcę iść do żadnego psychologa, bo to tylko strata czasu i pieniędzy. Nigdy ich nie lubiłam.
- Nie chcesz mi powiedzieć, że ktoś Cię zmuszał do rozmawiania z nimi?
- Grace chciała dla mnie jak najlepiej i myślała, że mi pomogą w sposób, który pozwoli mi się otworzyć na ludzi, normalnie funkcjonować, ale ja nie chciałam i dlatego to nie wyszło. Poza tym nie mogłabym tak po prostu usiąść i zacząć opowiadać obcej osobie o.. wszystkim.
- Dobrze, rozumiem to. Zrobimy jak będziesz chciała.
Całuje wierzch mojej lewej dłoni, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Ale pod warunkiem, że obiecasz mi rozmawiać ze mną. Jeśli przyjdzie czas, gdy będziesz czuła się źle, niepewnie, Twoja pewność siebie zostanie poszarpana przez wspomnienia czy kogoś Ty przyjdziesz do mnie i porozmawiasz ze mną o tym. Możesz mi to obiecać, Skarbie?
- Nie mogę zwalać wszystkich swoich problemów na Ciebie, Harry. To byłoby nie w porządku. Nie umiałabym tak, rozumiesz? Przychodzić i mówić Ci jaki świat jest, o wszystkim złym, co może się wydarzyć. Nie jestem dzieckiem, które się skarży rodzicom z każdej rzeczy.
- A więc o to chodzi, tak? Nie chcesz ze mną rozmawiać, bo Ty myślisz, że ja myślę, że przez to tracisz w moich oczach i mogę Cię przez Twoje narzekanie zostawić?
Kiedy nie odpowiadam, bo doskonale mnie rozgryzł dostrzegam rosnący uśmiech na jego twarzy, przez co ja jestem jeszcze bardziej skrępowana i odwracam wzrok.
- Chcę znać każdą Twoją myśl. Od zawsze tak było. Gdybym nie chciał Ciebie słuchać i rozmawiać to nas by nie było. Nic nie poradzę, że uwielbiam słuchać Twojego narzekania, bo wtedy śmiesznie marszczysz nos i robisz dziwne miny, które kocham, ale jeszcze bardziej kocham, gdy na Twojej pięknej twarzy pojawia się uśmiech przeradzający się w śmiech.
Jego duża, ciepła dłoń gilgocze mnie po brzuchu i lewym boku przez co z moich ust wydobywa się głośny śmiech, a jego kąciki ust rosną jeszcze wyżej. Udaje mi się powstrzymać jego rękę i splatam ją ze swoją, aby nie mógł już mnie dłużej gilgotać, a przynajmniej nie teraz, kiedy prowadzi, ponieważ jest to dość niebezpieczne.
- Pomyślałem, że dzisiejszy wieczór powinniśmy wykorzystać, bo to ostatni taki wieczór, w którym możemy posiedzieć dłużej przed Twoim powrotem do szkoły, a moim do pracy, chociaż ja wracam już jutro. To nie fair, Maleńka. Wracając do tematu. Chciałbym gdzieś Cię zabrać. Chciałabyś coś zwiedzić, zjeść razem kolację i ogólnie spędzić ze mną wieczór?
- Oczywiście, że tak. Tylko musisz mi powiedzieć jak mam się ubrać.
- We wszystkim wyglądasz pięknie, więc nie ma różnicy. Wieczór jest naprawdę ciepły, więc mogę zasugerować.. może nawet poprosić żebyś założyła niezobowiązującą sukienkę.
- W porządku. Chyba już nawet wiem którą. Myślisz, że zdążymy zrobić zakupy? Jesteśmy niecałe trzy dni w Londynie, więc jedzenie z lodówki nadaje się jedynie do wyrzucenia i chciałabym też kupić parę zeszytów i przyborów szkolnych, żeby mieć już to z głowy.
- Pewnie. Nie ma problemu, Maleństwo. Dziś rano rozmawiałem z Evą. Prosiła, abyś się z nią skontaktowała. Zapewne będziecie robić te wszystkie dziewczyńskie rzeczy i w ogóle..
Pocałował wierzch mojej dłoni, a po chwili wzdrygnął się na ostatnie słowa wywołując tym u mnie śmiech. W głowie zakodowałam sobie, aby zadzwonić do Evy pod numer, który ostatnio mi zostawiła na kartce. Żadne z nas nie odzywa się ciesząc się sobą. Wsłuchuję się w tekst piosenki lecącej z radia, kiedy jedziemy asfaltową drogą. Jest naprawdę dobrze.
* * *
Dziesięć minut po dziewiętnastej znajdujemy się w mieszkaniu Harry’ego. Zostawiam wszystkie rzeczy na kanapie w salonie, ponieważ nie mam siły już się nimi zajmować i na boso idę do łazienki, aby umyć dłonie i ochłodzić ciepłe policzki, ponieważ na zewnątrz jest naprawdę ciepło mimo wieczornej godziny. Harry porywa mnie od razu po wyjściu z pomieszczenia. Piszczę zaskoczona i śmieję się jednocześnie, kiedy niesie mnie do sypialni i oboje upadamy na białą pościel niedbale ułożoną na łóżku, ale w tej chwili o to nie dbam.
- Nawet nie masz pojęcia jak ciężko było mi zasnąć bez Ciebie obok. Zasypiałem na chwilę, aby obudzić się po kilku minutach. To był koszmar. Instynktownie szukałem Cię ręką, aby móc Cię przytulić, ale Ciebie nie było. Mam nadzieję, że Tobie spało się lepiej.
Odgarnia mi kosmyki włosów za prawe ucho. Moje serce ściska się na jego bezradny głos.
- Prawdę mówiąc zasnęłam od razu po położeniu się do łóżka. Przykro mi, że Twój sen był niespokojny i przepraszam, że nie było mnie z Tobą, by móc Cię przytulić, abyś lepiej spał.
- Mogłabyś mi teraz to wynagrodzić i móc mnie przytulić. Poza tym nasze popołudnie zostało trochę popsute. Pamiętasz? Możemy je przenieść na inny dzień.
Pokiwałam głową w geście zgody i oplotłam dłonie wokół jego szyi, aby go przytulić, a nogę przełożyłam przez jego biodro. Uśmiechnęłam się, kiedy odwzajemnił uścisk i wsunął swoje duże, ciepłe dłonie pod cienki, szary materiał mojej koszulki. Prawda jest taka, że nie musimy umawiać się na przytulanie, bo zawsze znajdziemy czas, aby się poprzytulać.
Przez krótki czas zdążyłam zauważyć, że ja i Harry mamy takie same dzwonki na przyjście wiadomości oraz przychodzącego połączenia, więc teraz, kiedy słyszymy dźwięk, który oznajmia, że któreś z nas ma nieprzeczytaną wiadomość nie wiemy do kogo jest ona skierowana. Prawda jest też taka, że ani mi ani jemu nie spieszy się jej odczytać.
Nasze ciała są jeszcze bliżej. Brakuje mi tchu na jego mocniejszy uścisk, jednak nie mam zamiaru narzekać, bo dzięki temu czuję, że jest przy mnie, a przez jego silne, pokryte czarnym tuszem ramiona, które mnie szczelnie oplatają czuję się naprawdę bezpieczna.
* * *
Oboje z Harry’m budzimy się kilka minut po dwudziestej tego samego dnia i dochodzę do wniosku, że troszkę nam się przysnęło, a na zewnątrz nadal jest jasno. Składam delikatny pocałunek na jego wargach czując jak jego ręka wślizguje się pod szary materiał koszulki i oplata mnie w talii, by przyciągnąć do siebie i nie pozwolić mi odejść. Uśmiecham się przez pocałunek i mruczę w proteście, aby przekazać mu, by mnie puścił. Zamiast tego jego ręka jeszcze mocniej się zacieśnia i dopiero, gdy wydaje się usatysfakcjonowany przywitaniem po niedługiej drzemce wysuwa rękę i poprawia mi koszulkę. Uśmiecham się i wychodzę z pokoju, aby wejść do dawnego pokoju, w którym kiedyś spałam. Siadam po turecku przy torbie do której nie miałam jak i czasu, aby zajrzeć. Jest to właściwie walizka, którą zabrałam po opuszczeniu Domu Dziecka. Nie chcę dzisiaj jej przeglądać, a znaleźć coś, co jest mi bardzo potrzebne. Po kilku dłuższych chwilach szukania w moich dłoniach znajduje się bordowa sukienka, którą przekazała mi Lily. Pamiętam jaka byłam wtedy zdziwiona, że chce mi ją oddać, bo ja nigdy nie nosiłam sukienek, ale od poznania Harry’ego naprawdę wiele się zmieniło. Na przykład: noszę sukienki. Nie zawsze, nie często, ale wtedy, kiedy mam na to ochotę. Na moje szczęście nie jest nigdzie pognieciona, więc zabieram ją i bieliznę, aby skorzystać z łazienki i przygotować się do wyjścia z Harry’m. Gdy jestem już ubrana, włosy mam ułożone szczotkuję zęby i w tym czasie przypomina mi się jak Harry mówił, że mogę korzystać z jego, ale jak to on zaznaczył naszej łazienki, ponieważ tą stworzył specjalnie dla gości. Prawdę mówiąc nie robi mi różnicy gdzie się przygotuję, a wiem, że jednym z tych śmiesznych, ale miłych powodów jest ten, że po prostu chciałby mnie oglądać nago bądź w chwilach gdybym się ubierała. Kiwam głową uśmiechnięta i dokańczam szczotkowanie. Używam jeszcze perfum i wychodzę z łazienki. Idę do kuchni, a stąd mam idealny widok na salon oraz przedpokój i w żadnym z wymienionych pomieszczeń nie ma Harry’ego, dlatego mam jeszcze chwilę. Po rozejrzeniu się po wnętrzu dochodzę do wniosku, że trzeba będzie posprzątać, bo przez czas jaki nas nie było na meblach zebrał się kurz, zmywarka i zlew są wypełnione naczyniami, a w lodówce trzeba zrobić porządek z jedzeniem tak jak już wspominałam Harry’mu. Postanawiam nie przejmować się tym do jutra, kiedy będę sama w mieszkaniu i będę mogła to ogarnąć podczas, gdy on będzie w pracy, czyli na siłowni.
Kilka minut później Harry przychodzi ubrany w bordowo-czarną koszulę w kratę, pod którą ma czarny, zwykły t-shit, a poza tym tego samego koloru spodnie oraz buty. Zapina zegarek na lewym nadgarstku i składa na moim policzku pocałunek, po czym wymija mnie, by wyjąć małą butelkę wody z lodówki. Upija kilka dużych łyków, a ja sprawdzam czym mam wszystko.
- Zgaduję, że nie powiesz mi dokąd mnie zabierzesz, prawda?
- Jeśli chcesz mogę Ci powiedzieć albo dać jakąś podpowiedź.
Opiera się o blat kuchenny. Mrużę na niego oczy. On mnie podpuszcza!
- Czy to jest jakiś zakład, o którym nie wiem, że gdy wybiorę propozycję numer jeden to zaczniesz się śmiać albo mówić, że nigdy nie wybrałabym drugiej propozycji?
Uśmiecha się, zakręca zakrętkę na butelce i ją odstawia. Idzie powoli w moim kierunku.
- Zawsze musisz doszukiwać się drugiego dna sprawy, prawda? Obiecuję, że nie zrobię nic niezależnie od tego czy wybierzesz opcję pierwszą czy drugą.
Zastanawiam się, a kiedy mam odpowiedzieć on unosi palec, aby się wtrącić.
- Poczekaj! Niech zgadnę. Wybierasz opcję z podpowiedzią, mam rację?
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zdołał mnie uwięzić pomiędzy swoim ciałem, a blatem kuchennym, a przez oparte o niego dłonie nie mogę uciec. Gdy przez dłuższą chwilę jesteśmy cicho on bierze moje milczenie za odpowiedź i już widzę jak próbuje się nie śmiać.
- Od początku chciałam wybrać drugą opcję! Obiecałeś się nie śmiać!
Przypominam mu i uderzam go w ramię, a on wybucha śmiechem. Zaplatam dłonie na piersi zła. Wiem, że należę do osób ciekawskich, ale kurczę! Serio chciałam podpowiedź!
- Przepraszam, Maleńka. Po prostu to było tak oczywiste, że będziesz chciała od razu wiedzieć gdzie Cię zabiorę, że zacząłem zastanawiać się czy nie będziesz chciała mnie zmylić i wybrać drugiej opcji. Twoja ciekawość czasami doprowadza mnie do szału, a czasami do śmiechu. Przepraszam. Nie miałem w planach się śmiać i na pewno nie z Ciebie.
Uspokaja się, a ja nic nie mogę poradzić na to, że wybaczam mu, gdy jego usta składają delikatne pocałunki na mojej szyi. Dłonie same wsuwają się w jego miękkie loki.
- To wyjątkowe miejsce i na pewno chciałaś i chciałabyś je zobaczyć, więc dziś spełnimy to marzenie. Chciałabyś najpierw coś zjeść? W lodówce naprawdę nie jest ciekawie.
Oboje dochodzimy do wniosku, że najpierw pojedziemy zjeść kolację, gdyż oboje jesteśmy głodni, a później Harry zabierze mnie w miejsce, które podobno chciałabym zobaczyć. Cóż.. przekonamy się. Po wszystkim wybierzemy się do dużego supermarketu, w którym można kupić dosłownie wszystko, co naprawdę ułatwia nam sprawę, bo zrobimy zakupy spożywcze, szkolne i nie tylko bez wchodzenia do poszczególnych sklepów. To będzie mega wygodne.
Po ustaleniu planu na wieczór wychodzimy z mieszkania i jedziemy windą do podziemnego parkingu, gdzie znajduje się samochód Harry’ego. Osobiście zaproponowałam mu spacer, ale stwierdził, że miejsce niespodzianki jest czterdzieści minut stąd, restauracja niedaleko, ale supermarket o wiele dalej i to będzie wygodne przy dużych zakupach, które zamierzamy zrobić. Dodał, że na pewno znajdziemy czas na spacer. Uśmiecham się na tą odpowiedź i wsiadam do auta. Gdy włączamy się przepuszczeni przez innego kierowcę do ruchu drogowego przypominam sobie, że Harry chce dać mi poprowadzić swój samochód, a ja czuję, że to będzie w najbliższym czasie. Naprawdę chciałabym spróbować, bo to kolejne nowe doświadczenie, którego chciałabym doświadczyć, ale boję się. Cholernie się boję, że zrobię coś nie tak, że coś popsuję. Z miejsca pasażera obserwuję go dyskretnie - tak myślę przynajmniej- jak swobodnie prowadzi samochód, zmienia biegi, włącza kierunkowskaz, zatrzymuje auto przed sygnalizacją świetlną w idealnej odległości od innego auta. Robi wszystko tak lekko i bez wahania, że wydaje się to być nie takie trudne, jednak wiadomo, że jeśli coś wydaje się łatwe to w rzeczywistości jest zupełnie inaczej - trudniej. Postanawiam odpuścić ten temat, aby się nie stresować, bo ten wieczór ma być przyjemny. Rozluźniam się w czarnym, skórzanym fotelu i wsłuchuję się w piosenkę Beyonce lecącej w radiu.
* * *
Zgodnie z obietnicą Kędzierzawy chce zabrać mnie na spacer, gdy jesteśmy już prawie na miejscu, jednak jest jedno naprawdę małe ale.. on chce mi zasłonić opaską oczy.
- Chciałbym, żeby to była niespodzianka do samego końca. Pozwól mi, proszę.
Niepewnie kiwam głową i zapewniam siebie samą w myślach, że jestem z Harry’m i nic mi się nie stanie. Ufam mu. Brunet wychodzi z samochodu, aby otworzyć drzwi z mojej strony i pomóc mi wysiąść. Oparta o zamknięte drzwi od strony pasażera oddycham nierówno, gdy czarną opaską, która pachnie nim i jego perfumami zawiązuje mi oczy tak, że naprawdę nic nie widzę.. tylko ciemność. To naprawdę dziwne uczucie nie móc nie widzieć. W myślach przypomina mi się lekcja wychowawcza, gdzie prowadziliśmy luźne rozmowy, a raczej prowadzili, ponieważ ja tylko się przysłuchiwałam. Wychowawczyni zapytała nas, który chcielibyśmy - oczywiście czysto teoretycznie - stracić zmysł: słuch, smak, węch, wzrok czy dotyk. Od razu wyeliminowałam wzrok i słuch, bo bez tego nie mogłabym żyć. Ostatecznie stwierdziłam, że mogłabym stracić węch, bo smak mógłby to nadrobić i w przypadku nieprzyjemnych zapachów zwyczajnie bym ich nie czuła. Harry’ego dłoń oplotła mnie w talii, a druga splotła dłoń z moją. Kroki, które stawiam są niepewne. Pozostałymi zmysłami - najbardziej słuchem - próbuję zgadnąć albo znaleźć jakiś punkt zaczepienia gdzie możemy się znajdować. Brunet szepcze uspakajające słowa do mojego ucha, a ja w jakiś sposób rozluźniam się, ale niecałkowicie, ponieważ nadal nic nie widzę, a idziemy już cztery minuty.
- Mam nadzieję, że niespodzianka będzie udana. Witaj na Lodon Eye, Kochanie.
Nim słowa do mnie docierają opaska zostaje rozwiązana i zdjęta, a moim oczom ukazuje się najpiękniejszy widok jaki widziałam w życiu. Właśnie teraz stoimy przed LONDON EYE!
Odwracam się w kierunku Harry’ego, by móc go przytulić z całych sił, ponieważ jestem mu tak cholernie wdzięczna. To kolejna rzecz, którą dla mnie zrobił, a mój dług wdzięczności wydłuża się z każdą jego niespodzianką i tym, co dla mnie robił i nadal robi.
- Przysięgam, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie i mam najcudowniejszego chłopaka na ziemi i to się nigdy nie zmieni. Tak cholernie mocno Ci dziękuję, Harry.
Patrzę na niego mimo łez kręcących się w kącikach moich oczu, które próbuję powstrzymać przed wypłynięciem. Oczywiście są to łzy szczęścia, które zostają szybko starte przez kciuki Kędzierzawego. Podskakuję i oplatam nogi wokół jego bioder, a on trzyma mnie szczelnie, dzięki czemu mogę mu pokazać jak cholernie mocno jestem szczęśliwa dzięki niemu i tej niespodziance. Moje usta łączą się z jego wargami w czułym pocałunku. Gwizdanie ludzi i klaskanie powoduje, że spinam się, ale nie odrywam od bruneta, bo to on jest najważniejszy.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Chciałabyś może się przejechać? Obrót trwa półgodziny, a Ty nie masz klaustrofobii, prawda? Przepraszam, jeśli nie zauważyłem tego.
- Pewnie, że chcę się przejechać. Nie mam klaustrofobii i nie musisz mnie przepraszać.
Staję na własnych stopach, ale wspinam się, aby ucałować jego policzek. Po zapłaceniu biletu starszy mężczyzna wpuszcza nas do kapsuły, w której jest kilka osób, a ja przekonuję Harry’go, że to nieważne, gdy chce się wrócić i poprosić o pustą kapsułę tylko dla naszej dwójki. Znajdujemy dla siebie kącik. Harry staje tuż za moimi plecami trzymając mnie za biodra, a ja trzymam dłonie na białej barierce i obserwuję jak wspinamy się w górę, z której widać wiele niesamowitych widoków i budowli, a gdy z każdą minutą na zewnątrz się ściemnia to jest jeszcze piękniej. A ja zdaję sobie sprawę, że jestem naprawdę szczęśliwa.
* * *
Po cudownej niespodziance zgodnie z wcześniejszymi planami jedziemy do supermarketu, a właściwie to wchodzimy do niego, gdy za pół godziny wybije dwudziesta trzecia. Z uwagi na późną godzinę i fakt, że jutro nie muszę wstać, ale Harry tak mówię mu, że możemy zakupy zrobić jutro po pracy, ponieważ wiem, że musimy co najmniej pół godziny przeznaczyć na dojazd, więc zanim zrobimy zakupy i dojedziemy na miejsce to obawiam się, że Harry się nie wyśpi. Uspokaja mnie, że musi być w pracy na dziewiątą, ale nie do końca. Widząc mnie spieszącą się chwyta mnie za ramię i mówi, że naprawdę nie muszę się spieszyć, ponieważ i tak nie jest zmęczony. Patrzę na niego niepewna chcąc wybadać czy na pewno jest okej i nie jest zmęczony. Gdy posyła mi cudowny uśmiech ukazujący jego białe zęby postanawiam odpuścić i zwalniam tempo przechodząc po kolei między alejkami, by żadnej nie pominąć.
- Sobotnie spotkanie na siłowni z Zayn’em poszło dobrze? Wspomniałeś, że będziecie uzgadniać treningi i odżywianie, więc chciałabym Ci w jakiś sposób pomóc i mogę przygotowywać Ci posiłki, jeśli tylko będę wiedziała, co możesz jeść i w jakich ilościach. Może nawet sama to zastosuję. W końcu człowiek zmienia się całe życie, prawda?
- Chcesz mi przygotowywać pięć pudełeczek dziennie i wysyłać mnie z nimi do pracy?
Obejmuje mnie ramieniem. Oboje śmiejemy się na jego zabawny ton głosu.
- Pewnie. Przecież to żaden problem, jeśli tylko się zdecydujesz to daj znać.
- W takim razie zostawię Ci listę posiłków na ten cały tydzień. Potrawy są proste, chociaż z każdą dałabyś sobie radę. Naprawdę będę Ci wdzięczny, bo nienawidzę bawić się w pieprzone pudełka, ale cóż.. Nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz schudnąć?
Zanim zdążyłam mu wytłumaczyć mój cel on przerwał mi wtrącając się.
- Jesteś piękna, Brooklyn i żadna dieta nie jest Ci potrzebna. Gdybyś zastosowała moją dietę mogłoby to się skończyć źle, bo to dieta dla sportowca, a nie dla takiej kruszynki jak Ty.
- Oh, w porządku. Właściwie to.. chciałam jedynie zmienić sposób odżywania. Nie mogę do końca życia jeść tylko niezdrowe, a rzadko zdrowe rzeczy. Od czasu do czasu mogłabym pozwolić sobie na coś słodkiego czy smażonego. To chyba dobrze, prawda?
- Pewnie. Jeśli chcesz możemy nad tym popracować. Podobno jesteś tym, co jesz..
- Więc.. jeśli zjem kebaba to jestem kebabem? Albo jak zjem frytki to jestem frytką?
Zmarszczyłam brwi z braku zrozumienia ludzi i spojrzałam na Kędzierzawego szukając wyjaśnienia twierdzenia innych osób, jednak zamiast tego oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Po zapełnieniu wózka wszystkimi potrzebnymi rzeczami idziemy do wolnej kasy. Nie umyka mojej uwadze, gdy pakuję rzeczy do foliowych toreb jak kasjerka uśmiecha się zbyt szeroko i zbyt mocno wypycha swoje odkryte piersi w kierunku Harry’ego, aby je zobaczył. Przewracam oczami na jej starania zwrócenia jego uwagi, które on kompletnie ignoruje razem ze mną, gdy nawet mnie nie słucha o podzieleniu rachunku. Jest tak cholernie uparty, że czasami - jak w tej chwili - mam ochotę go udusić. Czuję się jak dziecko, którego nikt nie słucha i w sumie nikt nigdy mnie nie słuchał, a w szczególności moja mama, gdy wołałam ją głośno, aby przyszła i zabrała mnie od każdego pana, którego mi przedstawiała. Nigdy nie przyszła. Nigdy mi w niczym nie pomogła, a ja jej nigdy w życiu tego nie wybaczę. Oddycham głęboko, ale cicho nadal pakując produkty do torebki chcąc się uspokoić i usunąć z głowy widok mojej matki i wspomnienia. Wyczuwam na sobie spojrzenie i okazuje się, że Harry przygląda mi się uważnie, a po chwili ściska moją rękę przeczuwając, że coś jest nie tak i chcąc dodać mi otuchy. Uśmiecham się najlepiej jak umiem, aby nie przejmował się, bo chcę, żeby ten wieczór pozostał w takiej cudownej atmosferze zanim.. kasjerka nie próbowała zwabić Harry’ego, chociaż muszę przyznać, że wyglądało to śmiesznie. Kędzierzawy pozwala mi zabrać dwie najlżejsze torby, a sam zabiera pozostałe i idziemy na parking do auta, który na szczęście został zaparkowany blisko wejścia/wyjścia.
Po zapakowaniu zakupów do bagażnika dochodzę do wniosku, że Harry miał rację. Na zewnątrz jest już ciemno i ani mnie ani jemu nie uśmiechałoby się nieść tego wszystkiego czterdzieści minut do jego mieszkania, więc naprawdę ciesze się, że jesteśmy autem.
Na drodze nie ma wiele samochodów, co pozwala nam jechać szybciej dzięki czemu szybciej jesteśmy w mieszkaniu. Za pięć minut będzie północ. Harry poszedł pod prysznic, a ja postanawiam zająć się lodówką, ponieważ nie zostawię produktów wymagających niskiej temperatury do jutra. Na szczęście to zajęcie długo mi nie zajmuje i po kilkunastu dłuższych chwilach mogę iść pod prysznic, który jest naprawdę szybki. Po wyjściu z łazienki gaszę wszędzie światło i upewniam się, że drzwi frontowe na noc zostały zamknięte, a po tym udaję się do sypialni i układam się na łóżku. Harry dołącza do mnie dwie minuty później.
- To był dobry dzień, a wieczór był najlepszy. Dziękuję.
- Cieszę się, że mogłem sprawić na Twojej twarzy uśmiech.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem Ci wdzięczna.
Leży rozłożony na plecach z lewym przedramieniem ułożonym na jego czole. Po moich słowach wskazuje swoje usta mając zamknięte oczy. Uśmiecham się i bez zastanowienia całuję jego wargi, a on odwzajemnia pocałunek, który przeradza się w coś głębszego, a jego dłonie na mojej talii przyciągają mnie, przez co przesuwam się i siadam na jego biodrach.
- Kocham Cię.
- Kocham Cię.
Gdy chcę ułożyć się obok niego skutecznie powstrzymuje mnie przed tym zaciskając dłoń wokół mojej talii. Mruczy cicho, abym nigdzie nie odchodziła, bo jemu jest naprawdę wygodnie. Zniżam się lekko i przytulam lewy policzek do jego ciepłej klatki piersiowej i cieszę się jego dłonią pod moją koszulką, która przesuwa się pieszcząc moją skórę. Zbyt zmęczona wydarzeniami sprzed dwóch dni zasypiam spokojnie przytulona do Harry’ego.
__________________________________________
Kto by przypuszczał, że rozdział będzie dzisiaj? JA!
Jestem tak cholernie dumna z tego rozdziału.
Naprawdę.. To dopiero drugi rozdział, który nie publikuję na blogspocie i jestem już przekonana, że podjęłam bardzo dobrą decyzję, bo pisanie rozdziału #66 na Tumblr było tylko przyjemnością. Nie martwiłam się polem tekstowym, że muszę za chwilę zapisać i poprawiać tak, aby dobrze wyglądało, a jedynie popełnione błędy, jeśli takowe się pojawiały. Czuję, że dzięki temu HARSH się rozwinie, a rozdziały będą szybciej. Postaram się na razie publikować 3 rozdziały na miesiąc i myślę, że to dobra opcja niż 1 na miesiąc, prawda?
Jeśli jesteś ze mną, czytasz HARSH - proszę skomentuj, zaobserwuj mnie, daj serduszko/łapkę w górę. Naprawdę chcę poznać Twoje zdanie, które albo mnie zmotywuje do dalszego działania albo pozwoli poprawić coś, co wychodzi mi troszkę gorzej.
Link do Tumblr u mnie na profilu - będzie mi miło, jeśli polecicie stronę, a może nawet sami zaobserwujecie i będziecie często zaglądać. Do następnego. Miłego i udanego weekendu
E-mail: harsh.fanfiction@o2.pl
11 komentarze
an
czekam na więcej
13 cze 2016
uy
Cudo ????
6 cze 2016
pola26
Fajne ciekawe uwielbiam :-*
5 cze 2016
an
kocham
5 cze 2016
Loffe
Świetne opowiadanie jak zawsze 3
5 cze 2016
ala1123
Jak zawsze super
5 cze 2016
Ewcia:D
Wow! Szybko dodajesz nowy rozdział! Ale nie mówię, że to źle - wręcz przeciwnie! super część, wszystko jak zwykle pięknie opisałaś czekam na kolejną część
Super. Masz prawdziwy talent do pisania. Sama chciałabym tak dobrze pisać. Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybko bo już nie mogę się doczekać ciągu dalszego
4 cze 2016
MałaMi
Poprostu masz dar do pisania jak za każdym razem jestem pełna podziwu twojego talentu . a po za tym uwielbiam to opowiadanie
Jak zawsze nic dodać nic ująć Cieszy Mnie fakt, że będzie ich więcej w sensie częściej Opowiadanie mimo wielu części nie jest monotonne co Mnie niezmiernie cieszy Już nie mogę się doczekać kolejnej części : D Czy doczekam się ich ślubu w odległym czasie ? hmm
@Malutka Nie.. Dzięki temu dla mnie tworzenie również jest ciekawsze, ponieważ sama nie wiem dokładnie, co może się wydarzyć, bo np. tego rozdziału nie planowałam i nie spodziewałam się, że tak wyjdzie, więc na zakończenie również czekam z wami
11 komentarze
an
czekam na więcej
uy
Cudo ????
pola26
Fajne ciekawe uwielbiam :-*
an
kocham
Loffe
Świetne opowiadanie jak zawsze 3
ala1123
Jak zawsze super
Ewcia:D
Wow! Szybko dodajesz nowy rozdział! Ale nie mówię, że to źle - wręcz przeciwnie! super część, wszystko jak zwykle pięknie opisałaś czekam na kolejną część
Ginger
Super. Masz prawdziwy talent do pisania. Sama chciałabym tak dobrze pisać. Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybko bo już nie mogę się doczekać ciągu dalszego
MałaMi
Poprostu masz dar do pisania jak za każdym razem jestem pełna podziwu twojego talentu . a po za tym uwielbiam to opowiadanie
❤czarnadama❤
Uwielbiam to opowiadanie
Malutka
Jak zawsze nic dodać nic ująć Cieszy Mnie fakt, że będzie ich więcej w sensie częściej Opowiadanie mimo wielu części nie jest monotonne co Mnie niezmiernie cieszy Już nie mogę się doczekać kolejnej części : D Czy doczekam się ich ślubu w odległym czasie ? hmm
Niebieskooka
@Malutka Ślub? Nie zastanawiałam się nad tym
Malutka
@Niebieskooka ooo a już myślałam, że masz całe opowiadanie do końca przemyślane w sensie wątki
Niebieskooka
@Malutka Nie.. Dzięki temu dla mnie tworzenie również jest ciekawsze, ponieważ sama nie wiem dokładnie, co może się wydarzyć, bo np. tego rozdziału nie planowałam i nie spodziewałam się, że tak wyjdzie, więc na zakończenie również czekam z wami
Malutka
@Niebieskooka No to mnie zaskoczyłaś tym, oczywiście pozytywnie