’
Bardzo zabawne. Dobrze, że w-f mam jeszcze tylko raz w tym tygodniu. I nie chodzi o to, że Harry jest wymagający i nie pozostawił na nas suchej nitki, ale raczej o to, że on teraz jest moim nauczycielem, więc.. nie wypada być jego dziewczyną. Rozumiecie? To jest karalne. Zabronione. Jeśli ktoś się czegoś domyśli to oboje będziemy mieli kłopoty.
Wychodzę z szatni zostawiając w niej dwie dziewczyny i wychodzę po chwili ze szkoły kierując się w stronę parkingu uważając na innych, aby nie zobaczyli, że wsiadam do samochodu.. nauczyciela. Na szczęście nikogo nie ma i bezpiecznie trafiam do auta. Kiedy siedzę już na miejscu pasażera brunet nachyla się w moim kierunku, aby mnie pocałować, ale ja odsuwam się znacząco. Harry komentuje to cichym śmiechem.
- Nie mogę Ci odpuszczać na zajęciach tylko dlatego, bo jesteś moją dziewczyną.
- Nie powiedziałam, że masz mi odpuszczać. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że wybraliście, że bierzecie pod uwagę naszą szkołę na ten Narodowy Tydzień w Ruchu? W Londynie jest cholernie wiele szkół, a Ty musiałeś wybrać akurat tą, w której ja..
Jego usta zamykają moje swoimi w pocałunku, który z czasem jest bardziej delikatny.
- Jeśli zaczniesz podnosić na mnie głos jeszcze raz to zamknę Ci usta w inny sposób.
Spojrzał na mnie poważnie, a po chwili dotknął kciukiem mojej dolnej wargi. Odsunął się ode mnie, by zapiąć pas i po chwili przekręcić kluczyk w stacyjce, co spowodowało, że samochód obudził się do życia. Wyjechał z parkingu, a ja nadal siedzę w tej samej pozycji i wpatruję się w niego nie mówiąc nic. ‘Zapnij pas’ - powiedział, a ja od razu to zrobiłam.
- To była decyzja moja i Zayn’a. Musieliśmy i chcieliśmy wejść w ten projekt, bo to nie tylko dobra reklama dla siłowni, ale też czas, który dostajemy, aby pokazać jakiejś części dzieciaków, że poza komputerem i niezdrowym jedzeniem mogą też inaczej spędzać czas, czyli na świeżym powietrzu w jakimkolwiek rodzaju ruchu.
Nie odzywam się w żaden sposób, bo wiem, że to nie koniec. Spoglądam na niego.
- W projekcie jest zapisane, że jedna siłownia wybiera jedną szkołę. Oprócz Twojej wybraliśmy również dwie, gdzie uczą się dzieciaki w wieku od ośmiu do trzynastego roku życia. Niektórych ciężko było zmotywować do jakiejkolwiek gry, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Nie rozumiem, co nauczyciele mają w głowach, bo rzucenie piłki w kierunku klasy i powiedzenie “grajcie” to nie jest prowadzenie lekcji. Poza tym wybraliśmy z Zayn’em takie szkoły, aby były blisko. W czasie, gdy jeden z nas jest w szkole drugi musi być na siłowni, aby wszystkiego pilnować. Tydzień to nie jest długo, ale na pewno jest to szansa dla niektórych z nich, że coś zrobią ze swoim sposobem życia, rozumiesz?
- Rozumiem to, że chcecie im pomóc i jest to naprawdę piękny gest z waszej strony, ale skoro mogliście wybrać jedną szkołę to czemu zdecydowaliście się na trzy? Nie wystarczyło wybrać tylko tych dwóch? Harry.. jeśli ktoś w jakiś sposób się zorientuje, że jesteśmy bliżej niż nauczyciel i uczennica możemy mieć nieprzyjemności.
- Prawdę mówiąc nie pomyślałem o tym pod tym względem. Przepraszam..
Ścisnęłam jego dłoń ułożoną na jego kolanie i pomasowałam jego ciepły policzek.
- Nic nie szkodzi. W szkole zobaczymy się tylko jeszcze raz, chyba że to Zayn tym razem będzie prowadził zajęcia, co Ty na to? Tak będzie dla nas bezpieczniej.
Harry spojrzał na mnie, gdy stanęliśmy na czerwonym świetle. Musnął moje usta.
- W porządku. Porozmawiam z Zayn’em. Myślę, że zgodzi się na zmianę.
Uśmiechnęłam się szeroko słysząc dobrą wiadomość, a Harry ruszył na zielonym świetle.]
Pamiętam, że w tamtym momencie poczułam ulgę, bo to oznaczało, że żadne z nas nie będzie miało problemu. Na następnych zajęciach naprawdę przyszedł Zayn, który równie dobrze się nami zajął jak Harry. Niestety, ale los sprawił, że zaniepokoiłam się dwa tygodnie później, kiedy Kędzierzawy wrócił do mieszkania i oznajmił mi, że dyrektor zaproponował mu pracę w zastępstwie na dwa miesiące jako nauczyciel w-f, ponieważ jak już wspominałam wcześniej nasz nauczyciel w-f jest na zwolnieniu, a wuefistka sama nie poprowadzi wszystkich zajęć z wszystkimi klasami. A najgorsze jest to, że.. Harry się zgodził.
[ - Żartujesz sobie ze mnie w tej chwili? Nie przyjąłeś tej propozycji, prawda?
- On był zdesperowany, Brooklyn. Błagał mnie, żebym się zgodził, bo inaczej by go odwołali ze stanowiska dyrektora. Szukał zastępstwa przez cały czas, ale bezskutecznie, bo nikt się do niego nie zgłosił. Co miałem niby zrobić? Powiedzieć ‘nie i spierdalaj’?
- Zmiękło Ci serce i postanowiłeś uratować mu tyłek, tak? Ciekawe kto będzie ratował nasze, gdy ktokolwiek się zorientuje kim dla siebie jesteśmy. Możesz być z siebie dumny.]
Wiem, że zareagowałam dość nie przyjemnie, ale jak mogłam zareagować na myśl, że możemy mieć kłopoty i Harry dowie się o Ashley i Cassie? Do tej pory nie zdobyłam się na odwagę, aby mu o nich opowiedzieć, bo kiedy już naprawdę chciałam to dochodziłam do wniosku, że to nie ma sensu i ten ostatni rok szkolny dam sobie radę. Koniec końców dogadaliśmy się. W szkole i na mieście jesteśmy zupełnie obcy, a w domu zachowujemy się normalnie jak para. Czasami boli mnie fakt, że nie mogę po prostu iść z nim za rękę, pocałować go, objąć. Cokolwiek. W ogóle w ostatnim czasie zaczęliśmy mniej wychodzić na zewnątrz do ludzi, bo oboje chcemy ograniczyć ryzyko, że ktoś ze szkoły zobaczy nas razem. Przykro mi z tego powodu, ale wierzę, że jak już minie październik to wszystko wróci normalnie i zwyczajnie wyjdziemy na kolacje, do kina. Gdziekolwiek, ale razem jako para.
Mogłoby się wydawać, że nic więcej nie mam wam do opowiedzenia odnośnie tego, co działo się we wrześniu, więc zaskoczę was pewnie, ale mam, co opowiadać dalej.
W połowie września, kiedy siedzieliśmy na kanapie razem z Harry’m oglądając jakiś serial brunet opowiedział mi o swoich planach dotyczących pokoju gościnnego. Głównym pomysłem była siłownia, ale też coś tylko dla naszej dwójki, co pozostało tajemnicą. Remont jest na ukończeniu, a ja do teraz nie wiem, co znajduje się w drugiej części pokoju. Wierzę jednak, że to “wkrótce” nadejdzie i Harry wyjawi mi sekret skrywany od już dłuższego czasu.
Pamiętacie list, który dostałam od przyjaciela mojego taty, który chciał się ze mną skontaktować? W ubiegłym miesiącu udało nam się spotkać już trzy razy. Decydując się i idąc na pierwsze spotkanie byłam trochę przestraszona, bo nie wiedziałam, co usłyszę i czego się dowiem, a pogoda w ten dzień ani trochę mi nie pomogła. Niestety. Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko mieszkania Harry’ego w razie jakichkolwiek komplikacji.
Victor okazał się być niewysokim i szczupłym mężczyzną twardo stąpającym po ziemi z miłym uśmiechem na twarzy. Kiedy tylko weszłam do restauracji od razu mnie rozpoznał. Początkowo nie dużo mówiłam, ponieważ krępowałam się i nie znałam go, a nie mam w zwyczaju zaznajamiać się z obcymi. Mimo to udało mi się prowadzić swobodną rozmowę.
[ - Wielokrotnie próbowałem po śmierci Twojego ojca skontaktować się z Twoją mamą, aby w jakikolwiek sposób móc wam pomóc, ale obie zapadłyście się jak kamień w wodę.
- W takim razie w jaki sposób udało się panu mnie znaleźć?
- Poprzez szkołę, a później sympatyczną kobietę pracującą w Domu Dziecka, panią Grove. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, ponieważ potrzebowałem kontaktu z Tobą.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się w geście, że nie mam mu tego za złe.
- Niestety, ale za półgodziny mam spotkanie z klientem, dlatego pozwolisz, że powiem o co chodzi. Mieszkanie, w którym żyłaś jako dziecko należało do Twojego ojca, które zapisał je Tobie. Z punktu prawnego nazywa się to spadek, który możesz przyjąć bądź odrzucić ze skutkiem nieodwracalnym. Trzeba będzie podpisać odpowiednie papiery niezależenie od Twojej decyzji, ale zanim się zdecydujesz musisz wiedzieć, że mieszkanie jest zadłużone na kilkadziesiąt tysięcy, ponieważ rachunki nie były płacone. Czy gdybyś miała taką kwotę to chciałabyś spłacić zadłużenie i w nim ponownie zamieszkać?
Na samą myśl, że miałabym tam zamieszkać mnie sparaliżowało. Pokiwałam głową.
- Nie dysponuję takimi pieniędzmi, a nawet gdyby to nigdy w taki sposób bym ich nie wykorzystała. Nie chcę tego mieszkania. Nie chciałabym go nawet, jeśli nie byłoby zadłużone. Po prostu.. Nie potrafiłabym tam normalnie mieszkać i funkcjonować po tym wszystkim, co się wydarzyło. Tak, więc niech stanie się z nim.. cokolwiek.
Powstrzymałam się od wypuszczenia z oczu łez. Wbiłam sobie paznokcie w dłonie i staram się zapewnić samą siebie, że wszystko mam pod kontrolą i wszystko jest dobrze.
Victor pokiwał głową jakby mnie rozumiał, ale on nic nie rozumie i nigdy nie zrozumie. Czy w ogóle ktokolwiek będąc na moim miejscu chciałby zamieszkać w mieszkaniu, w którym mimo wielu dobrych chwil i w większości nieprzyjemnych chciałby tam tak po prostu zamieszkać? Szczerze w to wątpię. Nie wytrzymałabym tam dnia w spokoju. Upiłam łyk soku pomarańczowego, by odwrócić swoje myśli i skupić się na czymś innym.
- Dobrze. Jeśli to jest Twoja ostateczna decyzja to..
- Tak. To ostateczna i bez szans na zmianę decyzja.
- W takim razie będziemy musieli umówić się na konkretny dzień do notariusza, który sporządzał testament z Twoim tatą i tam dopełnić wszelkich formalności. Pozwolisz, że się tym zajmę i umówię nas na spotkanie, chyba że chcesz załatwić to wszystko sama?
- Byłabym wdzięczna, gdybym mogła skorzystać z pana pomocy, ponieważ jeśli chodzi o prawo to mam małe o nim pojęcie i brak jakiegokolwiek doświadczenia.
- Oczywiście. To żaden problem. I proszę zwracaj się do mnie po imieniu. Z Twoim tatą znałem się od piaskownicy, więc można powiedzieć, że jesteśmy przyszywaną rodziną. Wiesz.. Bardzo mi go przypominasz. Nie tylko z samego wyglądu, ale i również charakteru.
Spojrzałam na Victora z małym błyskiem w oku. Moja matka po śmierci ojca nigdy nie poruszyła jego tematu. Tak było jej wygodnie. Moje uczucie były nieważne. Nie obchodziło ją to, że jej mała córka chce pójść na cmentarz, posiedzieć obok niego, położyć na grobie kwiatki własnoręcznie zebrane po drodze czy w domu na kanapie obejrzeć zdjęcia, aby go nie zapomnieć. Prawdę mówiąc nie pamiętam już go, bo jedyną pamiątkę jaką mam to naszyjnik. Żadnych zdjęć czy nikłych wspomnień jego wyglądu.
- Masz dokładnie ten sam kolor oczu, co on z piwną plamką w tym samym miejscu i pieprzyk nad górną wargą, a w dodatku piękny uśmiech, który zdecydowanie również was łączy. To naprawdę niesamowite jak bardzo jesteś do niego podobna.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego słowa. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Victor odwzajemnił mój gest, po czym patrzy na zegarek na nadgarstku. Spojrzał na mnie.
- Została jeszcze jedna sprawa. Robert dwa miesiące przed śmiercią wypłacił z banku i zebrał wszystkie swoje oszczędności. Chciał w coś zainwestować. Sam nie mam pojęcia dokładnie w co. Jak się domyślasz wszystko stanęło na niezrealizowanych planach, a pieniądze u mnie. Przechowałem je do dziś, a skoro Ty jesteś jego jedyną córką, która była jego oczkiem w głowie to nie pozostaje mi nic innego jak przekazać je Tobie w na pewno bezpieczniejsze ręce od Twojej mamy. Należą tylko do Twojej dyspozycji.
W międzyczasie, gdy Victor mówił szukał czegoś w swojej brązowej teczce, a kiedy skończył położył na stół trochę zniszczoną kopertę wypełnioną dość za bardzo.. czymś. Po jego całej wypowiedzi już wiem, że są to pieniądze. Zignorowałam wibrację telefonu, a po chwili odrzuciłam połączenie od Harry’ego. Poprawiłam się w czarnym krześle.
- Ja.. Nie powinnam przyjąć tych pieniędzy. Nie mogę. Przykro mi.
- Należą do Twojego ojca, Brooklyn. Właściwie to należały. Ja nie mogę ich przyjąć to oczywiste. Jeśli ich nie weźmiesz będę musiał przekazać je Twojej mamie, a myślę, że oboje byśmy tego nie chcieli. To sporo pieniędzy, które mogłaby wykorzystać w niekorzystny sposób, a Tobie na pewno się przydadzą na naukę, wakacje. Cokolwiek.
Upił łyk kawy ze swojej filiżanki, a ja się zmieszałam. Te pieniądze mogłyby mi naprawdę bardzo pomóc. W końcu mogłabym normalnie dokładać się do rachunków, robić zakupy.. i inne rzeczy jak pojechanie na jakąkolwiek wycieczkę szkolną. Ogółem dałyby mi ulgę w życiu. Skupiłam się jednak na słowach Victora, kiedy powiedział, że nie chciałby dać je mojej matce, a to oznacza, że ona żyje. Chodzi gdzieś po świecie, oddycha tym samym powietrzem, co ja.. Nie, żeby mnie to interesowało, bo nie interesuje ani trochę.
- Więc.. masz z nią kontakt? Z moją matką? Żyje sobie gdzieś na świecie, prawda?
- Nie mamy stałego kontaktu. Rozmawialiśmy dwa miesiące temu. Mieszka w Londynie.
Zaznaczył ostatnie słowa, a ja jedynie pokiwałam głową. Nie obchodzi mnie to. Od dziewiątego roku życia nie mam matki, więc mogłaby nie żyć. Nie istnieje dla mnie.
- Posłuchaj.. Nie będę pytał jak to się stało, że mieszkałaś w Domu Dziecka, ale wiedz, że gdybym tylko się o tym dowiedział to od razu zabrałabym Cię stamtąd, rozumiesz? Przykro mi, że tak się nie stało. Bądź pewna, że Twój ojciec nigdy by to tego nie dopuścił.
- W porządku. Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać. Ten etap mam za sobą.
- Rozumiem. Nie warto rozdrapywać ran. Będę musiał Cię przeprosić, ale muszę się zbierać. Mam spotkanie za chwilę, a nie chcę się spóźnić. Będziemy w kontakcie, tak?. Zadzwonię bądź wyślę wiadomość w sprawie następnego spotkania u notariusza.
Wstał ze swojego miejsca, a ja zaraz za nim. Uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
- Jeśli będziesz miała jakikolwiek problem to możesz do mnie zawsze zadzwonić.
- Dziękuję za wszystko. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. Mogę mieć pytanie?
Skinął głową bez sprzeciwu i poprawił płaszcz na swoim ramieniu. Zebrałam się w sobie.
- Nie za bardzo wiem jak zacząć i zdaję sobie sprawę, że to może być głupie.. bardzo głupie pytanie, ale jako małe dziecko po prostu nie pamiętam gdzie... Byłam tam tylko raz, a chciałabym tam pójść.. Na grób mojego taty. Wiesz gdzie on się znajduje?
- To nie było głupie pytanie, Brook. Podeślę adres i instrukcję jak tam dojść, dobrze?
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Niedługo po tym Victor wyszedł, a ja usiadłam jeszcze na chwilę, aby przeanalizować wszystkie przekazane informacje.
Gdy uznałam, że nadeszła pora się zbierać założyłam kurtkę, którą zdjęłam z oparcia krzesła i chwyciłam torebkę. Nim odeszłam od stolika dostrzegłam zostawioną przez mężczyznę kopertę, którą po chwili schowałam do torebki. Skoro moja matka jest tak bardzo nieodpowiedzialna zdaniem Victora, że mogłaby źle wydać te pieniądze to faktycznie będzie lepiej, jeśli będą u mnie. Zostawiam pieniądze za sok i wychodzę.]
Nawet nie wyobrażacie sobie jaką miałam minę, kiedy okazało się, że w kopercie jest dokładnie czterysta tysięcy. To był kompletny szok i niezrozumienie. Dlaczego mieszkanie zostało zadłużone skoro tata miał tyle pieniędzy? Odpowiedź jest dość prosta. Mama nie miała dostępu do jego konta, a rachunki nie były płacone od czterech miesięcy po jego śmierci aż do dziś. Nie chciała pracować, więc ratowała się jak mogła, czyli mną.
Wzdrygnęłam się na nieprzyjemne wspomnienia, a pieniądze schowałam w bezpiecznym miejscu, czyli następnego dnia w banku na założonym swoim rachunku bankowym.
Myślicie, że to już koniec historii wrześniowych? Cóż, zmartwię was, ale jest jeszcze co opowiadać, a ponieważ następna dotyczy szkoły to pozwolę sobie wrócić do tego tematu.
W szkole od początku roku szkolnego było dziwnie. Mogę nawet stwierdzić, że za bardzo dziwnie. Wydawało mi się jakby Cassie i Ashley naprawdę się ode mnie odczepiły. Nie było codziennego dręczenia ani przepychanek czy wyzywania. Od czasu do czasu Ashley rzuciła jakiś niemiły komentarz w moim kierunku i na tym się kończyło. Niemożliwe? Macie rację. Niemożliwe, żeby zrezygnowały z takiej okazji, czyli ostatniego roku dręczenia mnie. To byłoby zbyt proste. Muszę jednak przyznać, że z tej dwójki Cassie jest zdecydowanie lepsza. Zawsze, gdy Ashley zaczynała ona ją karciła i twierdziła, że to stało się już nudne i, aby dała mi spokój. Byłam jej wdzięczna, że jest po mojej stronie, ale nie traciłam czujności. Cassie naprawdę traktowała mnie jak normalną dziewczyną, z którą można zjeść na szkolnej stołówce czy porozmawiać. Przekonywałam się o tym każdego następnego dnia.
Żałuję tylko, że gdy mnie naprawdę ostrzegła przed Ashley ja jej nie posłuchałam.
[Po załatwieniu sprawy fizjologicznej wychodzę z małego pomieszczenia z toaletą i przechodzę do jednej z trzech umywalek, aby umyć dłonie. Cassie rozczesuje swoje długie włosy niedaleko mnie. Nim wychodzę z łazienki chwyta mnie za nadgarstek.
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale nie przychodź dziś na stołówkę.
- Dlaczego miałabym nie przychodzić? O co chodzi, Cassie?
Odwróciła wzrok w stronę swojej torby, z której po chwili wyjęła tusz do rzęs.
- Ashley kompletnie odbiło. Ja naprawdę nie miałam nic z tym wspólnego. Gdybym wiedziała zareagowałabym jakoś.. ale jest za późno. Mówię to dla Twojego dobra, Brook.
Spogląda na mnie smutnym spojrzeniem i zapina po chwili kosmetyczkę. Wychodzę z łazienki wcześniej się z nią żegnając. Idę przez korytarz wypełniony uczniami, którzy w tej chwili nie istnieją. Jestem zbyt zamyślona. W oczach i głosie Cassie nie dostrzegłam żadnego podstępu. Jej naprawdę jest przykro, więc to oznacza, że mam nie iść na stołówkę? Powinnam się jej posłuchać i zrezygnować z dzisiejszego lunchu? Zresztą. Dlaczego miałaby ostrzec mnie przed Ashley? To, że od początku roku szkolnego się poprawiło i mnie w pewien sposób broni nie oznacza, że zmieniła się do tego stopnia, aby ostrzegać mnie przed swoją przyjaciółką, prawda? To głupie. Nie mam pojęcia, co zrobić.
Nim się zorientowałam stanęłam niedaleko podwójnych drzwi stołówki. Poprawiłam ramię torebki. Po chwili dołączyła do mnie lekko zdyszana, ale uśmiechnięta Lily.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zatrzymała mnie matematyczka. Jak zwykle usłyszałam to samo, czyli “Lily, przychodź na dodatkowe zajęcia. One naprawdę mogą Ci pomóc w przygotowaniach..” bla bla bla i podobne. Myślałam, że zajęłaś nam miejsce.
- Byłam jeszcze w łazience i.. przyszłam dosłownie kilka sekund przed Tobą.
- Okej, w takim razie dlaczego zamiast wejść nadal tu stoimy? Przerwa kończy się za dokładnie dziesięć minut, a dziś na lunch jest omlet z warzywami i kurczakiem!
Uśmiechnęła się szeroko ze złożonymi dłońmi na przeciwko ust, jakby błagała mnie, abyśmy już tam weszły. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową. Razem z Lily wykonałyśmy kilka kroków w stronę stołówki, ale zanim weszłyśmy usłyszałam jak ktoś głośno krzyczy moje imię. Odwróciłam się w tamtym kierunku, aby dostrzec Cassie z dalszej odległości, która biegnie w naszym kierunku. Lily mruknęła w moją stronę, żebyśmy wchodziły, a Cassie najwyżej nas dogoni. Dodała również, że nie widzi sensu w tym, że Cassie zaczęła się przy nas kręcić, a ja musiałam się z nią zgodzić, chociaż.. Z jednej strony po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że może Cassie po dwóch latach dręczenia mnie stwierdziła, że to stało się naprawdę nudne i słabe jak sama twierdziła w sytuacjach bronienia mnie przed Ashley, ale z drugiej.. Czy to wszystko jest tak oczywiste na jakie wygląda? Może to tylko taka gra. Sama już nie jestem pewna.
Wchodzę za Lily na stołówkę. Przez jej gwałtowne zatrzymanie wpadam na nią, ale obie utrzymujemy równowagę. Staję obok przyjaciółki i.. nie mogę uwierzyć w to, co widzę.
Gdzie nie spojrzę widzę je. Są wszędzie. Porozwieszane na ścianach, na stołach, nawet na podłodze. Moje zdjęcie. W niewiadomych okolicznościach zdjęcie wpada mi do rąk i mogę się przyjrzeć dokładnie fotografii, na której prawdziwa jest tylko moja twarz, a reszta to kompletny fotomontaż. Nigdy nie należałam do grupy nastolatków z nadwagą i bardzo widocznym cellulitem, a wręcz przeciwnie. Byłam prawie na granicy anoreksji.
W jednej chwili zgniatam zdjęcie ze złości, które wyrzucam jakby parzyło moją dłoń przed siebie, a raczej na “stylowe” buty jak się okazuje chichoczącej głośno Ashley.
- Popatrzcie kto do nas dołączył! Mogę oddać swój obiad, jeśli nie wystarczy Ci Twój.
Z delikatnym łzami w oczach rozglądam się po całym pomieszczeniu. Większość rechocze wraz z Ashley na czele, a inni zwyczajnie siedzą nie wtrącając się.
- To jest dla was takie zabawne? Bo ja nie widzę w tym nic zabawnego. A Ty? Kim trzeba być, aby robić takie świństwa? Na jak bardzo niskim jesteś poziomie, że poprzez gnębienie innych chcesz zyskać popularność czy cokolwiek innego o co Ci chodzi? Jesteś tak żałosna, że Ci współczuję. Chociaż jednak nie. Takim jak Ty się nie współczuje.
Widać wyraźne zaskoczenie przez moje słowa na jej twarzy, które szybko ukrywa.
- O, proszę! Brzydula, łamaga i oferma w jednym właśnie coś powiedziała bez zająknięcia. Ty nie współczujesz mi? Nie musisz, Kochanie. Za to ja współczuję Twoim rodzicom takiej córki. Ups, wybacz! Ty przecież nie masz rodziców. Jesteś sierotą.
Na stołówce zrobiło się tylko o ton ciszej, ale nadal jest głośno. Uśmiech na twarzy Ashley rośnie coraz bardziej, gdy dostrzega moją zaciśniętą dłoń w pięść ze zdenerwowania.
- Odezwała się ta, co ma najlepszy kontakt ze swoimi rodzicami. Może pochwalisz się tutaj wszystkim i powiesz nam kiedy konkretniej byłaś na tych “cudownych wakacjach” z rodzicami? Uprzedzę zanim was okłamie, że to nie było ani w tym roku ani poprzednim, bo jej rodzice mają ją tak kompletnie w dupie jak ja nie jestem jej przyjaciółką.
Ramię Cassie w momencie jej zaczynającej się wypowiedzi obejmuje mnie znacząco wraz z ramieniem Lily jakby starała się mnie wesprzeć i tym gestem mówi, że za cholerę nie mogę dać żadnej satysfakcji Ashley, muszę walczyć i pokazać gdzie jest jej miejsce.
W pomieszczeniu robi się cicho, a wszyscy robią głośny wdech po słowach Cassie.
- Może i Brooklyn jest sierotą, ale poradziła sobie i radzi sobie świetnie. Mimo swojej byłej sytuacji i moich oraz Ashley akcji, w których ją wyzywałyśmy i robiłyśmy różne świństwa ona nie poddała się i dała radę. A Wy idioci zamiast popierać tą skończoną idiotkę moglibyście się zastanowić, co byłoby, gdyby to waszych rodziców wam zabrakło, bo podejrzewam, że od razu byście zmiękli i większość nie poradziłaby sobie jak ona.
- Znalazła się obrończyni sierot. Ciekawe od kiedy się nią stałaś, bo chyba nie wtedy, gdy swojej sierocie w pierwszej klasie zabrałaś i pocięłaś koszulkę, kiedy podmieniłaś butelki i zamiast wypić wodę z cytryną bidulka wypiła przeterminowany i rozpuszczony kwasek cytrynowy, a może w momencie, kiedy dla lepszej oceny podmieniłaś wasze prace z historii? Pochwal się. Każdy się przekona, że idealna z Ciebie obrończyni sierot.
Odwracam się w stronę Cassie i patrzę na nią zaskoczona. Wygląda na skruszoną.
- Podmieniłaś mi wodę z cytryną na przeterminowany kwasek cytrynowy?
- To było w pierwszej klasie. Poza tym to było mega słabe jak wszystko, cokolwiek zrobiłam Ci ja bądź dokładając swoje trzy grosze pomagając Ashley. Wtedy wszystko wydawało się zabawne i śmieszne, ale dziś wiem, że nie zrobiłabym tego drugi raz.
- Daj spokój, Cassie. Ja ani nikt będący za mną nie wierzy w ani jedno Twoje słowo.
Spoglądam na ludzi podnoszących się z miejsc, którzy ledwo mieszczą się za nami. Ashley została sama, bo podejrzewam, że kilka małych grupek siedzących pod oknem nie interesuje, co się dzieje i nawet nie mają zamiaru w jakikolwiek sposób się wtrącać.
- Wygląda na to, że jednak znalazłoby się kilka może nawet kilkanaście osób, które by mi uwierzyło. Nie musisz się odwracać. Za Tobą nikogo nie ma. Zostałaś sama, Ashley.
Teraz, kiedy stoi sama jej pozycja została znacznie osłabiona na jej własne życzenie.
- To koniec, Ashley. Koniec z wyzwiskami i dokuczaniem komukolwiek. Może kiedyś rozumiesz, że Twoje postępowanie było złe, ale dziś myślę, że powinnaś już pójść gdzieś gdzie nikt Cię nie zobaczy, bo podejrzewam, że Twój widok każdemu się już znudził.
Ściskam dłoń Lily wdzięczna za jej słowa, bo nie spodziewałam się, że coś powie.
- I jeszcze jedno. Mam nadzieję, że weekendu nie przesiedziałaś w toalecie po zjedzeniu tej przepysznej kanapki z przeterminowaną kiełbasą i spleśniałym serem.
Ashley przykłada sobie dłoń do ust w odruchu wymiotnym, a osoby zgromadzone za nami wybuchają takim śmiechem, że przez chwilę myślę, że moje bębenki zostaną uszkodzone. Dziewczyna wybiega ze stołówki, a Lily wyciąga rękę, aby przybić piątkę ze mną i Cassie. Niedługo po tym reszta się rozchodzi cały czas komentując dzisiejszą sytuację. Uśmiecham się słysząc pozytywne słowa w kierunku naszej trójki.
- Może to nie ten moment, ale przepraszam za wszystko, co zrobiłam lub byłam współwinna tego, co robiłyśmy Tobie z Ashley. Możesz być pewna, że z mojej strony nigdy to się nie powtórzy i gdybyś tylko miała z nią jakikolwiek problem to możesz śmiało przyjść do mnie, a znowu przekona się, że jest sama jak palec, bo ja nie zamierzam się z nią kolegować. Jestem Ci winna podziękowania i dużą kawę, bo dzięki Tobie wyrzuciłam z siebie to, co trzymało mnie od dłuższego czasu i uwolniłam się od niej. Dziękuję.
- Nie wracajmy do tego, co było. Przeprosiny przyjęte, a kawę rzadko kiedy piję. Naprawdę nie jesteś mi nic winna. Dzięki Tobie i Lily w końcu ten koszmar się skończył.
Cała nasza trójka odpuszcza sobie lunch, na który i tak już nie mamy czasu, ponieważ jest kilka minut po dzwonku, a my zmierzamy w kierunku sali lekcyjnej. Teraz religia.
- Mam nadzieję, że dwójka z testu z historii Cię zadowoliła. Nie uczyłam się do niego.
- Karma to suka. Ona wraca. Moja trójka Ciebie chyba bardziej zadowoliła. W prawdzie otworzyłam tylko wtedy podręcznik, a tak to wszystko było strzałem jak widać dobrym.
Wraz z Lily i Cassie śmiejemy się z tej sytuacji do chwili, gdy stajemy przed drzwiami sali. Wchodzimy przepraszając katechetkę za spóźnienie, ponieważ “matematyczka nas zatrzymała” - to słowa Cassie. Bez robienia problemu prosi nas o zajęcie miejsc.
W czasie lekcji rozglądam się po sali. Nigdzie nie widzę Ashley. W pewien sposób jest mi jej szko.. Nie. Nie może mi być jej szkoda, bo jej nie było szkoda mnie przez dwa lata. Cassie ma rację. Karma wraca prędzej czy później ze zdwojoną siłą. Zaznaczam krzyżyk w jednym z dziewięciu kwadratów gry “kółko i krzyżyk’ i szturcham Lily. Jej kolej.]
Myślę, że zbędny jest mój komentarz tej sytuacji. Cassie udowodniła, że w żaden sposób stawanie po mojej stronie przeciwko Ashley w różnych sytuacjach nie było podstępem. Dzięki tej sytuacji zyskałam dobrą koleżankę, z którą dogaduję się świetnie. Poza tym poczułam, że zostałam zaakceptowana przez uczniów. Nasze kontakty są lepsze.
Jeśli chodzi o Ashley to nie jestem pewna, co z nią, ponieważ cała sytuacja wydarzyła się w środę. Tego dnia z ostatniej lekcji uciekła i do końca tygodnia się nie pokazała, a dziś jest piątek: wieczór. Prawdę mówiąc nie zamierzam “sprawdzać”, co u niej. Wolę trzymać się od niej z daleka. Z ludźmi, którzy mnie akceptują i z którymi się dobrze dogaduję.
Ułożyłam się wygodniej na kanapie, owinęłam kocem i objęłam ciepły kubek, w którym znajduje się herbata z miodem. Cytryna nie byłaby odpowiednim dodatkiem do napoju po tym wszystkim, co wiem. Odstawiłam szkło na specjalną podstawkę i chwytam książkę wraz z zeszytem do matematyki, aby rozwiązać trzy ostatnie przykłady pracy domowej.
W połowie drugiego przykładu usłyszałam otwierające się drzwi frontowe, a po kilkunastu sekundach zobaczyłam Harry’ego. Uśmiechnęłam się na jego widok. Podszedł w moim kierunku i ucałował moje usta na przywitanie. Zaprotestowałam cicho, gdy poczułam jego zimny nos, a dokładniej lodowaty nos, którym przejechał po moim ciepłym policzku. Pisnęłam rozbawiona, a on cmoknął moje czoło i usiadł na brzegu kanapy obok mnie.
- Jest dopiero początek października, a na zewnątrz jest tak kurewsko zimno.
- Przed chwilą dałeś mi poczuć jak bardzo. Poza tym nic dziwnego, że jest Ci zimno, gdy zamiast założyć kurtkę Ty zakładasz bluzę myśląc, że ona ogrzeje Cię bardziej niż kurtka.
- Cóż.. Może zakładam bluzę, bo mam pewność kto z pewnością mnie dobrze ogrzeje.
Nasze oczy nie odrywają się od siebie jakby były wtopione w siebie. Duże dłonie Harry’ego wsuwają się pod koc i przesuwają się po moich udach przez co drżę delikatnie, ale gdy jego dłonie dotykają mojej ciepłej skóry bezpośrednio wtedy piszczę głośno i natychmiastowo pozbywam się lodowatego dotyku. Brunet śmieje się rozbawiony całą sytuacją.
- Może zrobię coś nam do jedzenia, położymy się do łóżka i obejrzymy coś, hmm?
- Plan naprawdę dobry biorąc pod uwagę warunki pogodowe za oknem, panie Styles. Muszę jednak zgłosić protest, ponieważ praca domowa z matematyki oraz wypracowanie z polskiego samo się nie napisze. Chciałabym to zrobić dziś zważając na weekendowe plany.
Brunet pokiwał głową i zabrał z moich kolan zeszyt. Wydaje mi się albo zmienił się nastrój. Odłożyłam książkę, długopis oraz zeszyt, który zabrałam chłopakowi na szklany stolik.
- Wiem, że jutrzejszy dzień jest dla Ciebie i dla mnie również bardzo ważny, ale biorąc pod uwagę bieżące okoliczności i to w jakim położeniu obecnie się znajdujemy to..
- Nie. Nie powiesz mi, że nie będziesz tam ze mną. Musisz tam być, Brooklyn.
Zmieniłam pozycje siedzenia i wdrapałam się na jego kolana przykrywając naszą dwójkę kocem. Zrobiłam to nie tylko dlatego, ponieważ chcę się do niego przytulić i poczuć bliskość jego ciała, ale również dlatego, bo wyczułam w jego głosie, że zaczyna się denerwować.
- Nie powiem tego na razie, ale weź pod uwagę naszą sytuację. Nie możemy pokazywać się razem przez najbliższy miesiąc ani okazywać więcej niż kontakt nauczyciela z uczennicą.
- Nie jesteś moją uczennicą tylko dziewczyną, której będę cholernie potrzebował i nie tylko jutro, ale przez najbliższy miesiąc i dalej również. Gówno mnie obchodzą zasady z dupy ustalone. To nie dyrektor robi przysługę mi tylko ja jemu, więc nie ma nic do gadania.
Wraz z wypowiedzianym jego ostatnim słowem poczułam, że i ja nie mam nic do gadania. Harry ujął mój policzek i pomasował go kciukiem. Spojrzałam w jego zielone tęczówki.
- W żaden sposób nie odbije się to na Twojej osobie. Obiecuję Ci to.
Jego usta delikatnie musnęły moje jakby chciał mnie udobruchać i wyczuć mój humor, a ja bez problemu odwzajemniłam jego pocałunek. Tym razem jego dłonie pod moją koszulką nie przeszkadzają mi, ponieważ są ciepłe i ogółem odpowiada mi to gdzie się znajdują.
Po tych kilku wolnych i czułych minutach oboje doszliśmy do wniosku, że jesteśmy zbyt leniwi i zmęczeni, aby robić cokolwiek do jedzenia, więc odstawiamy to na później. Obejmuję ramionami bruneta za kark i nogi wokół niego, kiedy w szczelnym uścisku przenosi naszą dwójkę do sypialni. Drżę na uczucie zimnego łóżka i pościeli. W każdym bądź razie nasze ciała sprawiły, że szybko zrobiło się cieplej. Pomasowałam jego policzek.
- Rozmawiałeś ostatnio z Gemmą? Wszystko dobrze u mamy?
- Tak. Jest okej. Lekarz wyznaczył termin operacji na za tydzień.
Pokiwałam głową w zrozumieniu i wdzięczna za to, że na zadane takie pytanie odpowiedział mi bez zbędnego kłócenia się czy innych niepotrzebnych, negatywnych emocji. Oboje w tym samym momencie ziewnęliśmy, co spowodowało, że uśmiechnęłam się. Wtuliłam się w ciało Harry’ego i przemknęłam powieki nie chcąc walczyć dłużej z pogrążającym mnie snem.
______________________________
Nie wierzę, że do końca roku zostały dokładnie dwa miesiące przez które będę miała ostatnie -naście lat. Czas po osiemnastce naprawdę bardzo szybko leci - zapamiętajcie Wiem, że planowałam do końca tego roku zakończyć pisanie HARSH, ale cóż wszyło inaczej. Ogółem HARSH spadł na niższy plan i tak jakoś.. odpuściłam sobie trochę. Nie będę wam obiecywać, że rozdziały będą częściej - jak zamierzałam. Po prostu będę się starać w najbliższym czasie zakończyć to opowiadanie Coś się kończy, a coś się zaczyna, prawda? Zostało jeszcze trochę czasu, więc nie będę się zagłębiać w ten temat. Tymczasem dziękuje za przeczytanie i mam nadzieję już zostawiony komentarz. Zdradzę, że w następnym rozdziale pojawi się wyczekiwana walka Harry'ego. Miłego wieczoru
13 komentarze
Ewcia:D
Witaj autorko! Jak Ci idzie pisanie nowej części? Tak się stęskniłam za tym opowiadaniem, jednym z lepszych, które tu czytam mam nadzieję, że pamiętasz o nas i szukasz choć trochę czasu, by napisać ciąg dalszy tak czy inaczej, ja tutaj czekam, nawet, gdybyś miała dodać kolejną część za pół roku! Weny życzę!
Mnxd
Miało być w święta i co .......nic...
ala1123
Kiedy następna?
Tinaaaaa
@ala1123 mialo byc w swieta
Gerfi
Dzisiaj bedzie kolejna czesc?
mr
żenada. Tyle czasu czekać na kolejną część
Niebieskooka
@mr Jest wyjaśnienie w nowej notce, więc zajrzyj tam
Natalie
@Niebieskooka gdzie?
Mnxd
@Natalie usunela ta notke.......
Natalie
@Mnxd Ehh :(
TaOla
Kiedy bd nastepna czesc bo czekam z niecierpliwoscia ????
Natalie
@TaOla Podbijam
Natalie
Błagam o następną część! To jest najlepsze opowiadanie naprawdę kocham je czytać przeczytałam już trzy razy choć to nie jest juz to samo :( oprócz tego napisalaś coś jeszcze?
Malineczka2208
Znakomite
ansik
Cudo, czekam na c-d.
Natusik
Świetne.
ala1123
Cudowny warto było poczekać już nie mogę doczekać się następnego :P ale lepiej mi się czytało tak jak pisałaś wczesniej
Beno1
TaOla
Majstersztyk