HARSH #68

- Brooklyn -

Wycieram ręcznikiem mokrą twarz i rozwieszam go. Sięgam po pastę oraz szczoteczkę do zębów, którą najpierw mocze wodą. Wpatruję się w swoje odbicie w lustrze w łazience Harry’ego, ponieważ byłam zbyt leniwa, aby iść do tej drugiej. Jestem już ubrana w bieliznę, wybraną wczoraj koszulkę oraz ołówkową spódnicę. Resztę, czyli szpilki, marynarkę, którą zamierzam zabrać na wszelki wypadek i torebkę zabiorę, kiedy będę wychodzić.

Nie spodziewanie Harry wchodzi do pomieszczenia podwijając rękawy białej koszuli, w której wygląda naprawdę.. seksownie. Idealnie opina się na jego torsie i ramionach. Po podwinięciu rękawów sięga swoją szczoteczkę oraz pastę. Staje tuż za mną, gdy oboje szczotkujemy swoje zęby i wpatrujemy się w siebie w odbiciu lustrzanym. Oboje próbujemy zachować poważne miny, ale przegrywam i wypluwam wszystko z buzi do zlewu. Chichocze cicho nakładając ponownie produkt, ale w mniejszej ilości. Jego lewa dłoń chwyta mnie za biodro.

  - Właśnie sobie uświadomiłem, że ostatnio na swoim rozpoczęciu byłem w pierwszej klasie gimnazjum, a później już nigdy się nie pojawiłem. Zawsze gadają te same bzdury.

Odsuwam się na bok, aby mógł swobodnie wypłukać wodą usta.

  - Jednak fajnie będzie na chwilę wrócić do czasów szkolnych.

  - Wybierasz się ze mną na rozpoczęcie? Nie uprzedziłeś mnie..

Spoglądam na niego płucząc szczoteczkę. Wycieram jeszcze raz twarz.

  - A powinienem był Cię w ogóle uprzedzać? Myślałem, że to normalne zachowanie? Umówiłem się z Zayn’em, że dziś przyjdę na siłownię trochę później niż zwykle. Nie przejmuj się, Skarbie. Obiecuję, że nie narobię Ci wstydu i postaram się być grzeczny.

Całuje mnie przelotnie w policzek i wychodzi z łazienki, a ja podążam za nim. W głowie próbuję szybko wymyślić jakąś wymówkę dla której nie może tam pójść ze mną. Cokolwiek, co sprawi, że nie pójdzie. Nie chcę, żeby spotkał Ashley i Cassie, bo nie wiem, co wymyślą.

  - Naprawdę nie musisz iść tam ze mną.. Umówiłam się z Lily. Wybacz.

  - Nie ma problemu. Gdzie się z nią umówiłaś? Możemy ją zabrać ze sobą.  

Opierając się o blat kuchenny pije sok pomarańczowy i wpatruje się we mnie.

  - Właściwie to.. chciałyśmy się przejść. To nie jest daleko. Damy sobie radę.

  - Dobra. Albo powiesz mi o co chodzi albo będę deptał Ci po piętach od wyjścia z mieszkania, bo naprawdę coś mi tu nie gra. Nie wystarczy powiedzieć, że nie chcesz, abym tam z Tobą poszedł, bo chcesz iść sama bądź z koleżanką, a ja mam Ci nie robić obciachu?

  - Nie narobiłbyś mi obciachu, a wręcz przeciwnie. Jestem pewna, że przyciągnąłbyś od razu sobą wzrok wszystkich tam zebranych.. Po prostu.. Nie chce, żebyś tam był i tyle.

  - A mogę wiedzieć czy jest jakiś konkretny tego powód?

Tak, jest powód i to cholernie konkretny, bo nie umiejące się zachować dwie dziewczyny, które od pierwszej klasy uprzykrzają mi życie i nie chciałabym, abyś w jakikolwiek sposób się tym przejął. Wzdycham cicho i po prostu kiwam głową. Zresztą, co mnie one obchodzą? Zaczął się rok szkolny i jestem pewna, że to nie jest jedyna okazja do tego, że go zobaczą.. ze mną i prędzej czy później się wyda. Poza tym nawet ich jeszcze nie zobaczyłam, a już jestem zmęczona ich widokiem i myślą o nich. Zaczynam bić się z myślami. Wzruszam ramieniem.

  - Zmieniłam zdanie. Będzie mi miło, jeśli zechcesz tam ze mną się zjawić.

  - Posłuchaj.. Jeśli nie chcesz mnie tam to mnie tam nie będzie, ale chociaż pozwól się odwieźć, co? Bo podejrzewam, że długo nie przejdziesz w butach, które wybrałaś na dziś.

Uśmiecha się szeroko, a ja spoglądam na niego spod przymrużonych powiek. Postanawiam nie przejmować się tym i wyjmuję produkty, które układam na blacie kuchennym, aby zrobić sobie śniadanie. Harry zjadł już swoją porcję o wyznaczonej godzinie, więc zjem sama..

Wpół do dziewiątej, kiedy jestem już prawie gotowa idę do sypialni. Siadam na łóżku i wyjmuję z pudełka zwykłe, czarne szpilki, które wkładam na stopy. Wstaję i przyglądam się sobie podchodząc do lustra i jednocześnie poprawiając położenie spódniczki, która lekko się przekręciła. W tym czasie przychodzi Harry mówiąc, że jest już gotowy i jeśli chcemy zdążyć to musimy wychodzić. Kiwam głową nie zwracając na niego uwagi i podchodzę do łóżka, na którym leży torebka, którą odwracam, by wszystko z niej wyrzucić i zabrać tylko potrzebne i małe rzeczy, bo to mała torebka. Gdy prostuję się do pozycji pionowej czuję za swoimi plecami Harry’ego. Jego dłonie obejmują mnie w talii i przesuwają się niżej po moim ciele kończąc na pośladkach, które ściska, a ja odchylam głowę dając mu lepszy dostęp do mojej szyi, na której składa kilka pocałunków. Odwracam się w jego kierunku i zaplatam dłonie za jego szyją. Nasze usta łączą się naturalnie w delikatnym i przyjemnym pocałunku.

Ostatecznie udaje nam się od siebie oderwać, a raczej to Harry’go dłonie ode mnie i po zabraniu wszystkiego wychodzimy z mieszkania wchodząc po chwili do windy, którą zjeżdżamy do podziemnego parkingu. Harry’go samochód błyszczy jakby dosłownie chwilę temu wyszedł z salonu, a on mówi, że myjnia i woskowanie może zdziałać naprawdę wiele.

Razem z Harry’m rozmawiamy swobodnie na temat dzisiejszego dnia. Dowiaduję się, że w pracy musi być na jedenastą i z powrotem będzie około dziewiętnastej, a ja zastanawiam się, co przez ten czas ze sobą zrobię. Ostatecznie postanawiam nie przejmować się tym teraz.

Gdy jesteśmy coraz bliżej szkoły mój brzuch zaczyna się buntować. Zaciska się jak supeł i nie chce odpuścić. Wiem, że moje zdenerwowanie wynika z tego, że wracam do szkoły oraz z tego, że nie wiem, co może się wydarzyć. Nie mam nad tym kontroli i przeraża mnie to. Cholernie mocno. Zaczynam naprawdę żałować, że zjadłam dzisiaj cokolwiek na śniadanie.

Zaczerpuję drżący oddech ściskając w dłoni torebkę i wysiadam z auta zatrzaskując trochę za mocno drzwi. Chwilę później Harry znajduje się obok mnie. Nim stawiam krok w kierunku dużej ilości osób zatrzymuje mnie chwytając za ramię i przesuwa okulary przeciwsłoneczne, by spojrzeć w moje oczy. Mimo zdenerwowania uśmiecham się lekko dostrzegając jego związane włosy w małego koka. Wygląda uroczo i ładnie, ale ten komentarz zostawię dla siebie, bo wiem, że Harry’mu nie spodobałyby się te słowa. Jest dojrzałym mężczyzną w białej koszulki, czarnych spodniach i pasujących butach, a widoczne tatuaże i jego postawne ciało nad którym zapewne długo pracował tylko potwierdzają to, co jest.. oczywiste.

  - Denerwujesz się. Widzę to, a nawet czuję. Zastanawiam się tylko czy tak bardzo przeraża Cię powrót do szkoły czy fakt, że jednak pozwoliłaś mi tutaj z Tobą być? Mogę zawrócić..

  - Po prostu.. czuję, że to wszystko naprawdę się zaczyna, że to już za chwilę i następnego dnia nie będę spała do popołudnia ani przebywała z Tobą do późnego wieczora.. Kartkówki, sprawdziany, projekty i inne niespodziewane sytuacje już czekają. Stresuję się.. trochę.

  - Popatrz na to z tej dobrej perspektywy. To ostatni rok nauki, wycieczek, czasu wolnego. Jesteś mądrą dziewczyną i na pewno sobie poradzisz. Nie ma czym się stresować, naprawdę. Wyobraź sobie ten czas w przyjemnych sytuacjach i chwilach. Oczywiście nie biorąc tylko pod uwagę szkoły, bo.. mógłbym zaprezentować Ci osobiście jedną z nich, ale to wieczorem..

Czerwienieję, gdy jego język oblizał i przegryzł dolną wargę. Przełknęłam niepewnie ślinę i uśmiechnęłam się nieśmiało. Jego lewa dłoń objęła mnie w talii i przyciągnęła do siebie stanowczo, a druga przesunęła się od talii w dół. Ścisnęłam mocniej jego nadgarstek w odpowiedniej chwili powstrzymując go przed dotknięciem mnie w intymnym miejscu, mimo że dookoła nas nie ma nikogo. Wolę nie ryzykować i poczekać do wieczora, bo zdaję sobie sprawę, że jest warto. Zawiedziony pomruk bruneta wynagrodziłam mu buziakiem w polik.

Harry ściągnął swoje okulary i założył mi je mówiąc, że dzięki nim mogę poczuć się pewniej. Są całe czarne, więc będą pasować zarówno mnie jak i jemu i do tej stylizacji. Kiedy idziemy pomiędzy grupkami ludzi czuję się naprawdę pewniej za ciemnymi okularami i dzięki dłoni Harry’ego, która jest spleciona z moją. Słyszę jak rozmowy cichną i zaczynają szeptać między sobą imię i nazwisko Harry’ego. Mimo zakończonej kariery oni, a dokładniej one nadal go pamiętają, a ja wcale nie jestem tym zdziwiona. Rozglądam się za Lily, ale nigdzie jej nie ma. Zamiast niej dostrzegam niedaleko stojącą grupkę ludzi, a w niej Ashley i Cassie. Spoglądają w moim kierunku, ale nic nie mówią. To dziwne. Zbyt dziwne jak na nie. Czy to możliwe, że widząc ze mną Harry’ego postanowiły dać mi spokój? ‘Masz na sobie spódniczkę i obcasy, a do tego okulary przeciwsłoneczne!’ - po uświadomieniu sobie czegoś tak oczywistego wiem, że one zwyczajnie mnie nie poznają. To.. stresujące, ale przyjemne uczucie. W zeszłym roku na rozpoczęcie roku już czułabym na sobie wiadro lodowatej wody i klejący się materiał koszulki do skóry. Wzdrygam się lekko i odwracam od nich wzrok. Postanawiam wyciągnąć telefon z torebki i sprawdzić czy Lily nie próbowała się ze mną skontaktować..

Jesteśmy już w środku. Zajęliśmy wam miejsca. Do zobaczenia ;)

Czytając wiadomość wchodzimy do sali gimnastycznej. Z tej wiadomości jasno wynika, że Lily nie przyszła sama, a ja nim zdążam się zastanowić z kim jest dostrzegam Louis’a, który macha nam, a koło niego znajduje się uśmiechnięta blondynka. Teraz sobie przypominam, że przedwczoraj mówiła mi, że dziś ma się z nim spotkać. Wyglądają razem uroczo. Razem z Harry’m idziemy w ich kierunku. Brunet wydaje się zaskoczony widząc przyjaciela i chyba nawet lekko się spiął, ale równie szybko się rozluźnił, więc nie rozwinęłam tego tematu.

Witamy się z nimi i zajmujemy miejsca w oczekiwaniu na uroczystość. Od brzegu siedzi Louis później Lily, ja i Harry koło którego resztę miejsc zajmuje kilka chłopaków z młodszego rocznika, więc oddycham z ulgą, że to nie Ashley bądź jej przyjaciółka. Nie byłoby dobrze.

W końcu drzwi się zamykają, a nauczyciel fizyki prosi wszystkich o ciszę, a wtedy widzimy pana dyrektora wychodzącego na środek. Wita wszystkich i oczywiście jak co roku cieszy się z naszego powrotu. Właściwie to też się cieszę, ale byłoby lepiej bez dwóch osób. Wtedy czułabym się lepiej i pewniej. Wszystkie rozmowy nagle cichną, a ja wyciszam telefon.

Spoglądam w kierunku Harry’ego, który próbuje zachować pozory normalności i jakby cała uroczystość go interesowała. To naprawdę miłe z jego strony i jestem mu naprawdę wdzięczna. Wiem, że robi to w jakimś sensie również dla mnie, mimo że nienawidzi siedzieć za długo w jednym miejscu. Układam dłoń na jego udzie, aby dać mu znak, że widzę, że się niecierpliwi przez jego poruszającą się nogę. Patrzy na mnie i wymusza uśmiech.

  - Myślę, że już naprawdę niedużo zostało. Wytrzymasz jeszcze trochę?

  - Daję im pięć minut i ani chwili więcej. Inaczej wyjdę stąd i wcale nie będę zawiedziony, że nie dotrwam do końca tych bredni, bo właśnie dlatego olewałem rozpoczęcia.

  - Obawiam się, że pięć minut.. będzie za mało. Jeśli chcesz to możesz wyjść na zewnątrz. Spotkamy się przy tej dużej kolumnie jak tylko wszystko się skończy. Dobrze?

  - W porządku, ale spotkajmy się przy samochodzie. I oby to gówno szybko się skończyło.

Całuje mnie lekko w usta i wychodzi z rzędu powodując, że inni obserwują go, ale ja wiem, że jemu to nie przeszkadza. Cała uroczystość nie zostaje przerwana, ale zatrzaśnięte drzwi z pewnością zostaną zapamiętane przez nauczycieli i resztę uczniów tutaj obecnych.

       *  *  *

Czterdzieści minut później razem z Lily wychodzimy wolne ze szkoły. Okazuje się, że Louis przywiózł Lily, ale teraz musi coś załatwić i zobaczą się później, więc postanawiam zabrać blondynkę na ten czas ze sobą, bo w sumie Kędzierzawego nie będzie, ponieważ idzie do pracy, więc przynajmniej nie będę sama przez ten czas, który zapewne spędzimy miło.

Samochód Harry’ego jest na swoim miejscu, a co do właściciela to nie mogę powiedzieć o nim tego samego. Umówiliśmy się tutaj. Wiem, że minęła prawie godzina, ale nie moja wina, że musieliśmy iść jeszcze do klasy i spędzić tam dodatkowe piętnaście minut. Właściwie to ważnych minut, bo mam na jutro plan lekcji jak i na cały tydzień, więc musiałam tam być.

Stoimy z Lily rozmawiając na temat, co będziemy robić do momentu, gdy przyjaciółka patrzy się dużymi oczami na coś za moimi plecami. Ciekawa odwracam się za siebie i już po chwili dostrzegam Harry’ego. Mój uśmiech tak jak szybko się pojawił jeszcze szybciej zniknął, gdy zobaczyłam z kim rozmawia. Dlaczego nie mogłyby to być inne dziewczyny tylko akurat one?

Obserwuję jak cała trójka, a po chwili piątka, gdyż doszedł Trevor ze swoją dziewczyną, których kojarzę śmieją się rozbawieni czymś. W głowie już sobie wyobrażam jak Ashley z Cassie opowiadają mu o ofierze losu, czyli o mnie. Wtedy to już mnie na pewno zostawi.

  - Śmieją się. Na pewno już mu opowiedziały o mnie. Co mam zrobić, Lily?

  - Po pierwsze nie masz pewności, że cokolwiek o Tobie wspomniały. Te idiotki widząc przystojnego faceta będą chichotać ze wszystkiego, co oni powiedzą nawet jeśli to nie będzie śmieszne. Po drugie nic nie rób. Po prostu poczekajmy tu na niego i tyle. W końcu on w pewnym stopniu jest nadal jeszcze troszkę popularny, więc.. zapewne go rozpoznały i jak to fanki chcą pogadać ze swoim idolem. To normalne. Nie w przypadku Cassie i Ashley, bo one potrafią tylko.. właściwie to nic nie potrafią. Będzie dobrze, ale.. Na Twoim miejscu powiedziałabym Harry’mu o wszystkim, co z nimi związane. On będzie wiedział, co z nich za idiotki, a Ty nie będziesz musiała się za każdym razem martwić, że gdy do niego podejdą to coś o Tobie mu powiedzą. Poza tym skąd ma dowiedzieć się prawdy jak nie od Ciebie?

Spoglądam na Lily po zakończeniu jej wypowiedzi i wracam spojrzeniem do grupki osób, w której znajduje się Harry. Widząc rękę Ashley na ramieniu Harry’ego, która masuje jego biceps odwracam się tyłem, aby nie widzieć więcej. To zbyt wiele. No bo jak można znieść widok rozmawiających dwóch osób gdzie jednej nienawidzisz, a drugą kochasz? W dodatku ta której nienawidzisz obmacuje Ci chłopaka? A może to normalne tylko ja wariuje?

Lily uśmiecha się pocieszająco, ale i tak słyszę jak pod nosem mówi, że Harry jest dupkiem i kompletnym idiotą patrząc na nich tuż nad moim ramieniem. Nie odpowiadam ani nie reaguję w żaden sposób na jej komentarz, a dopiero wtedy, gdy mówi, że grupka się rozeszła i Harry idzie w naszym kierunku. Przechodzi mnie zimny dreszcz, ale postanawiam zachować zimną krew. “Nic się nie stało. Ashley wcale nie rozmawiała i nie dotykała Harry’ego. Nic się..”

Czując na ramieniu czyjąś dłoń odwracam się, aby zobaczyć uśmiechniętego Harry’ego, który przeprasza za spóźnienie. Składa na moich ustach delikatny pocałunek.

  - W porządku. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko zabrania Lily do Twojego mieszkania. Louis musi coś załatwić, a Ty i tak idziesz do pracy, więc.. co za różnica.

Wsiadam do auta powodując, że to, co chciał mi powiedzieć zostaje nie wypowiedziane. Po chwili Harry siada na swoim miejscu i zapina pas, a ja modlę się, aby nie zaczynał tego tematu teraz, bo muszę to przemyśleć jak i również słowa Lily, bo może.. gdybym mu powiedziała to.. byłoby lepiej? Nie jestem pewna. Nie chcę, żeby się przejmował i uznał mnie za ofiarę losu, która nie umie nic samodzielnie zrobić.. Właściwie to gdyby nie Harry to nie miałabym nic. Zawdzięczam mu tak naprawdę wszystko. Jestem do niczego.

Moje palce nerwowo wybijają rytm na odkrytym kolanie i cholernie mocno powstrzymuję się przed płaczem. Uświadamianie sobie takich rzeczy tak jak wspominania błędów i różnych sytuacji z przeszłości boli, a ja zdaję sobie sprawę, że jestem zbyt słaba, żeby sobie poradzić.

Jego dłoń przykrywa moją powodując, że moje palce nie wybijają już nerwowego rytmu i prawdę mówiąc to mi nie pomaga. Czuję się przez to jeszcze gorzej, ale zdaję sobie sprawę, że chce dodać mi otuchy i przekazać, że jest ze mną. Nie puszcza mojej dłoni.

  - Jak było na uroczystości? Mam nadzieję, że nie ominęło mnie coś spektakularnego, co? Spotkałem waszego dyrektora i chwilę z nim rozmawiałem. Podobno wasz nauczyciel wychowania fizycznego nie wraca przez najbliższy miesiąc i szuka dobrego zastępstwa.

Nagle pomiędzy mną, a Harry’m pojawia się Lily, która zapewne usłyszała Harry’ego.

  - William nie będzie już nas uczył? To niemożliwe. To najlepszy nauczyciel w szkole i w dodatku jeden z niewielu przystojnych i zadbanych mężczyzn. Dlaczego go nie będzie?

  - Niestety, ale powodu mi nie zdradził. Zastępstwo będzie na pewno lepsze.  

  - Akurat. Zastępstwa mieliśmy już z dwoma pozostałymi nauczycielami i szczerze mówiąc to była masakra. Wyobrażasz sobie na każdych zajęciach mieć gimnastykę albo grać tylko w koszykówkę? Żadnych rozmaitości. Wprawdzie za sportem nie przepadam, ale fajnie byłoby porobić coś innego niż fikołki albo stanie na rękach. William dbał o nas i na każdych zajęciach było coś innego, a w dodatku było na co popatrzeć. Brook, pamiętasz jak na lekcje przyszedł w tych niebieskich spodenkach i jaki w nich miał tyłeczek? Nie mogę tego zapomnieć..

Wspomnienie Williama trochę poprawia mi humor i odpowiadam Lily, że pamiętam ten widok. Harry’ego dłoń zaciska się na mojej mocniej, ale prawdę mówiąc nie przejmuję się tym. No bo niby czym? Mężczyzną starszym ode mnie o kilka, a nawet kilkanaście lat? Fakt jest przystojny, ale to tylko świadczy o tym, że umie o siebie zadbać i ubrać, co do swojego wieku, a poza tym ma żonę i dziecko. Wiem, że Harry o tym nie wie, ale powiem jak zapyta.

Lily wspomina coś o zamówieniu pizzy, a Harry odpowiada, że może zamówić naszej dwójce i w taki sposób rozpoczyna się temat między moja przyjaciółką, a chłopakiem, którzy jeszcze nie dawno za sobą nie przepadali. Lily wypytuje dlaczego nie może jeść czegoś tak dobrego jak pizza, a później chce wiedzieć coś więcej o jego pracy i w taki sposób również dowiaduje się o niedługo odbywającej się walce, za co dostaję w ramię. Odbieram to jak gest, że blondynka jest zawiedziona, że jej o tym nie wspomniałam. Wzruszam jedynie ramieniem.

Gdy docieramy do mieszkania jest około jedenastej. Harry idzie przygotować się do pracy, a Lily zajmuje miejsce w salonie i zamawia pizzę, a ja postanawiam się przebrać w ciuchy, które mam w sypialni mojej i bruneta. Będąc w pokoju zauważam, że go nie ma dlatego nie tracąc czasu pójścia do łazienki w oczywistym celu postanawiam przebrać się w pokoju.

  - Jesteś dzisiaj strasznie cicha, smutna i jakby przestraszona. Co się dzieje?

Zapinam guzik czarnych szortów i sięgam po biały t-shirt z dekoltem w serek. Harry idzie w moim kierunku i siada na skraju łóżka. Przyciąga mnie za biodra, a ja poprawiam koszulkę.  

  - Właściwie to.. nic konkretnego. Po prostu mam nadzieję, że nie wrócisz późno..

  - Postaram się, ale dziś mam trochę papierkowej roboty, którą odkładałem jakiś czas i jeśli dzisiaj jej nie zrobię to Zayn urwie mi głowę, więc.. Nie martw się. Dzisiejszy wieczór nie rezerwuję z kartkami. Możemy zamówić jakieś chińskie jedzenie i coś obejrzeć. Chciałabyś?

  - Pewnie, ale z tego, co pamiętam to dziś na kolację nie masz zaplanowanej chińszczyzny.

  - Naprawdę? W takim razie mamy to już ustalone. Dziś na kolację zjemy chińszczyznę.

Odsuwam się kilka kroków, gdy wstaje z łóżka. Patrzę na niego zaskoczonym wzrokiem.

  - To naprawdę nie problem dla mnie, aby zrobić dla Ciebie to, co masz zaplanowane. Lily za dwie godziny spotyka się z Louis’em, więc będę sama i będę się nudzić, więc przygotuję coś. Nawiązując do tego, co powiedziała niedawno Lily.. Nie przejmuj się William’em. On..

  -.. ma ładny tyłek w niebieskich spodenkach. Zapamiętałem tą kwestię, Brooklyn.

Uśmiechnęłam się szeroko słysząc jego ton i znaczenie wypowiedzianych słów.

  - Mam rozumieć, że jesteś zazdrosny o mężczyznę w niebieskich szortach, który jest starszy od nas o kilkanaście lat? W dodatku ma dziecko i jest kilka lat po ślubie.

Uśmiecham się z wyraźną satysfakcją wymalowaną na twarzy, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w pewnym stopniu te informacje go zaskoczyły i taką emocję próbuje ukryć. Przyciąga mnie do siebie i łączy nasze usta, a ja nie mogę przestać się uśmiechać.

  - Mimo że go nie poznałem to uważam, że William jest w porządku.

Puszcza mi oczko, zabiera torbę i wychodzi z pokoju, a ja wybucham śmiechem.

       *  *  *

Zamykam drzwi frontowe za Lily, na którą czeka Louis w lobby. Zbliża się czternasta, a więc blondynka troszkę się zasiedziała, ale nie mam jej tego za złe, ponieważ miło spędziłam z nią czas. Pozytywnie nastawiła mnie na jutrzejszy dzień i wbiła do głowy, że Ashley i Cassie nie są dla mnie żadnym zagrożeniem i są to dziewczyny szukające ciągłej uwagi innych, a ja zdaję sobie sprawę, że to prawda. Zaczynam wierzyć, że ten rok szkolny będzie naprawdę różnił się od wszystkich pozostałych, bo ten będzie z pewnością lepszy i.. wyjątkowy.

Postanawiam przygotować się na jutrzejszy dzień, czyli spakować wszystko, co potrzebne, ubrania na jutro i najważniejsze: zaplanuję miej więcej mój dzień, aby nic mnie nie zaskoczyło. Poza tym muszę spakować wszystkie rzeczy do pudeł z pokoju gościnnego, który do niedawna był moim pokojem, ponieważ Harry stwierdził, że i tak śpimy razem, więc bez sensu, żeby pokój stał w takim stanie, jeśli ma ciekawy pomysł na wykorzystanie tej przestrzeni. Jeśli chodzi o mnie to nie mam nic przeciwko temu, bo wierzę, że będzie to coś naprawdę fajnego, a poza tym to.. jego mieszkanie, więc mi pozostaje się dostosować i tyle.

W trakcie ogarniania pokoju natrafiam na czarne pudełko ukryte na samym dnie szafy, w której zostały powieszone na wieszakach moje ciuchy. Jest strasznie poniszczone, a w dodatku nie należy do lekkich. Wiem, że nie powinnam.. ale kiedy przez przypadek potykam się o książkę na podłodze i wieko pudełka niedokładnie zamknięte upada na ziemie, a moim oczom ukazują się przeróżne fotografie.. nie potrafię nie zajrzeć. Siadam po turecku i stawiam przed sobą pudełko. Na wierzchu jest kilkanaście śmiesznych zdjęć małego Harry’ego, który buduje babki z piasku, bawi się małym samochodzikiem albo buja się na huśtawce i wiele innych. Znajduję również opaskę taką jaką zakłada się noworodkowi od razu po jego narodzinach, na której zamieszcza się imię i nazwisko, datę i godzinę urodzenia oraz wagę.

Harry Styles urodzony 1 lutego 1994r. o godz. 6:16 | Waga: 3, 400 kg

To urocze. Ciekawe dlaczego to pudełko ukrył tak głęboko i czemu nie chciał pochwalić się swoimi słodkimi zdjęciami. Odkładam małą pamiątkę na bok i przeglądam dalsze fotografie, które z każdą kolejną przedstawiają coraz bardziej starszego chłopaka. Przyglądam się następnemu zdjęciu i dochodzę do wniosku, że to musi być jego mama, a na kolejnym tata i jeszcze na następnym cała rodzina, czyli mama, tata, jego mała siostra i on. Odwracam fotografię, aby dowiedzieć się, że moje przypuszczenia są słuszne, ponieważ zdjęcie jest podpisane. Harry wtedy miał czternaście lat, a Gemma dziewięć. Wracam do zdjęcia i od razu nasuwa mi się na myśl, że wyglądają razem naprawdę.. szczęśliwie. Jak rodzina. Na samym dnie pudełka znajduję kopertę, która jest trochę wypchana, dwie zniszczone bransoletki oraz kilka fotografii zapewne pasujących do pozostałych rzeczy. Przez dłuższy czas próbuję rozszyfrować kto na nich jest, ale z marnym skutkiem, a na odwrocie nic nie pisze. To nie może być Gemma.. Harry wygląda tutaj na osiemnastolatka, a między nimi jest pięć lat różnicy. Poza tym dziewczyna ze zdjęcia, którą obejmuje wygląda jakby była w jego wieku. Na kilku kolejnych widnieje również ona razem z nim w różnych sytuacjach. Każde z nich sprawdzam dokładnie czy nie ma nic na nich napisane. I ku mojemu zaskoczeniu znajduję na ostatniej. Napisane drobnym druczkiem. Jenny x. Cholera. To o niej Harry opowiadał mi dzisiejszej nocy. Była naprawdę piękną dziewczyną. Bransoletki zapewne są jej, a przynajmniej tak wynika ze zdjęcia, więc zapewne musiała mu je podarować. Odkładam zdjęcie i wpatruję się w białą, a raczej już bardziej szarą kopertę. Nie powinnam tam zaglądać. To nie moja sprawa, co do niego pisała, co on jej odpisywał. Może kiedyś przyjdzie czas, że on sam zdecyduje się mi o tym powiedzieć. Chowam wszystko do pudełka miej więcej tak jak było i zanoszę do przedpokoju. Harry sam zdecyduje, co z tym zrobi. Mogłabym schować to do szafy, ale z tego, co wiem to meble mają zostać wyniesione, a skoro robię porządki..

Około godziny osiemnastej przenoszę ostatnie dwa pudełka do stosu pozostałych ułożonych w przedpokoju. Pokój jest wysprzątany poza meblami, którymi nie zajmuję się z oczywistych powodów. Patrząc na zegarek orientuję się, że Harry będzie w domu za godzinę, więc biorę się za przygotowanie jedzenia dla naszej dwójki po tym jak umyłam dokładnie dłonie.

W między czasie, gdy jedzenie jest w piekarniku idę do łazienki, aby wziąć prysznic, gdyż nie wyglądam za dobrze po całym dniu, a w szczególności po paru godzinach sprzątania.

Po prysznicu czuję się o wiele lepiej. W mieszkaniu jest ciepło, dlatego zakładam jedną z wygodnych i zwykłych koszulek Harry’ego, a do tego krótkie materiałowe spodenki. Sięgam wizytówkę oraz telefon, ponieważ uważam, że to już czas skontaktować się z przyjacielem taty, który mnie o to poprosił. Po pięciu sygnałach włącza się automatyczna sekretarka, więc szybko się rozłączam i wpatrując się w widok za oknem zastanawiam się, co teraz zrobić. Zadzwonić jeszcze raz, napisać wiadomość czy nagrać się? Co będzie bardziej odpowiednie. Postanawiam napisać wiadomość. W końcu podał mi swój prywatny numer telefonu, więc.. W wiadomości zamieszczam kim jestem i fakt, że znalazłam kopertę oraz w czym mogę mu pomóc. Po komunikacie, że wiadomość została wysłana odkładam telefon, a chwytam pilot, aby nie czuć się w mieszkaniu zbyt samotnie i przełączam na kanał muzyczny i idę do kuchni, żeby dokończyć przygotowanie kolacji, ponieważ zbliża się dziewiętnasta, a nie mam pojęcia, o której dokładnie będzie Harry. Przyznaję, że jest to trochę niewygodne, bo chciałabym, żeby zjadł ciepły i świeży posiłek, ale cóż.. Kilka minut po dziewiętnastej nakrywam do stołu. Gdy wyjmuję posiłek z piekarnika słyszę przekręcanie klucza. Uśmiecham się szeroko.

       *  *  *

Po kolacji i krótkim odpoczynku idę do łazienki w sprawach fizjologicznych. Po wszystkim myję, wycieram dłonie w ręcznik i wychodzę z łazienki gasząc za sobą światło. Zamykam drzwi i odwracam się, aby przystanąć i przyjrzeć się Harry’mu, który stoi przed stosem pudełek, które przegląda wzrokowo, a dodatkowo je jabłko. Podchodzę bliżej, gdy palcem przejeżdża po wierzchu tego czarnego pudełka. Niemal czuję, że coś będzie nie tak.

  - Nie kojarzę tego pudełka. Jest Twoje czy gdzieś je znalazłaś?

  - Było w szafie i nie jest moje. Może sprawdź, co w nim jest..

Idę do kuchni, aby zająć się wstawieniem wody na herbatę, ale staram się być w takim miejscu, aby widzieć Harry’ego, który przekłada owoc do lewej dłoni, a prawą otwiera wieko pudełka. Może nie powinnam była mu proponować, aby zobaczył co jest w środku? Co jeśli teraz się zdenerwuje? Postanawiam sprawdzić jego reakcję w prosty sposób. Podejdę i spytam się czy chce coś do picia. Tak, to jest plan! Idę w jego kierunku. Harry’ego zastaję z konkretną fotografią w dłoni, czyli jego rodziny. Wpatruje się w nią zupełnie bez ruchu i emocji, a po chwili tak po prostu drze ją na kilkanaście drobnych kawałków i wyrzuca. Wraca, aby zniszczyć kolejne rodzinne zdjęcia, a ja nie potrafiąc na to patrzeć chwytam go za dłoń. Puszcza kolejną fotografię, a ja staję w małej przestrzeni między jego ciałem, a pudełkami.

  - Niszcząc zdjęcia, nie zniszczysz złych wspomnień, Harry.

Masuję kciukami jego policzki i utrzymuję kontakt wzrokowy, ponieważ chcę, żeby się uspokoił, a w szczególności jego szybki oddech. Przymyka powieki na kilka sekund, w których czuję jak jego spięte ciało rozluźnia się w pewnym stopniu. Zaskakuje mnie, gdy całuje mnie w czoło i szepcze ledwie słyszalne ‘przepraszam’, po których odchodzi i znika w sypialni. Powiedzieć, że jestem zaskoczona to mało powiedziane, gdyż nie spodziewałam się takiej reakcji. Byłam przekonana, że zacznie krzyczeć, mówić mi przykre słowa, a następnie wyjdzie z mieszkania trzaskając drzwiami.. a zamiast tego przeprosił mnie choć nie miał za co i poszedł do pokoju. Stoję zaskoczona i próbuję analizować sytuację, która miała miejsce chwilę temu, jednak czajnik dość głośno prosi się o wyłączenie, więc idę do kuchni.

       *  *  *

Około godziny dwudziestej pierwszej zamykam drzwi frontowe i ustawiam okno na uchylne. Chwytam telefon, aby nastawić budzik na dwadzieścia minut przed siódmą, ponieważ muszę sprawdzić ile zajmie mi wyszykowanie się, zjedzenie i droga do szkoły. Tak będzie mi łatwiej, bo jeśli to sprawdzę to jutro będę mogła wstać tak samo albo później, co jest fajną opcją. Oczywiście istnieje możliwość, że będę musiała wstawać jeszcze wcześniej, ale to mało prawdopodobne. Wchodzę do sypialni, w której znajduję bruneta, który znajduje się już w łóżku i przełącza kanały z jednego na drugi jakby szukał czegoś wartego obejrzenia, lecz przekonuję się, że jednak niczego nie szuka, ponieważ już po raz drugi przełącza od początku. Odkładam telefon na szafkę nocną i kładę się obok niego. Chwytam pilot, którym wyłączam telewizor. W mieszkaniu robi się cicho. Przytulam się pod kołdrą do jego ciała.

  - Odkąd wróciłeś jesteś smutny. Jeśli coś jest nie tak to możesz mi powiedzieć, wiesz?

Po kilku minutach kompletnej ciszy podnoszę się na łokciu, aby sprawdzić czy przypadkiem nie zasnął, a ja bezsensu czekam na odpowiedź czy jakikolwiek znak. Brunet wpatruje się pustym wzrokiem w sufit bądź widok za oknem. Muszę zrobić coś dzięki czemu zareaguje.

  - Nie rób mi tego, Harry. Nie zostawiaj mnie w tej ciszy. Jeśli chcesz możesz krzyczeć. Nie będę zła, naprawdę. Po prostu odezwij się albo zrób coś, co powie mi, że mnie słyszysz..

Spogląda na mnie wzrokiem wypranym z emocji, co niemal powoduje, że zacznę się za chwilę bać. Niespodziewanie przekręca się i przytula twarz do mojej klatki piersiowej okrytej jedynie jego materiałem koszulki, a jego ciało napiera na moje. Mimo to nie będę narzekać.

  - Nie zamykaj się przede mną, Harry. Jestem tu dla Ciebie. Powiedz mi.

Palcami przeczesuję jego miękkie loki, a drugą dłonią masuję jego plecy.

  - Dziś zadzwoniła do mnie Gemma. Była przerażona. Chciała, żebym przyjechał.. Nie potrafiłem wysiąść z pieprzonego samochodu i pójść tam, wesprzeć ją i spojrzeć jej w oczy.

Naprawdę mało z tego rozumiem, ale wierzę, że powie mi więcej. Na swój sposób.

  - Moja matka jest w szpitalu w ciężkim stanie, a ja nie potrafię tam.. być. Próbowałem.

Rozchylam lekko usta z zaskoczenia. Jak to jego mama jest w szpitalu?

  - Boję się, Brooklyn. Tak bardzo jej nienawidzę, ale.. chciałbym wesprzeć Gemmę.  

Nie płaczę. Żadne z nas nie płacze, ale oboje jesteśmy blisko momentu, w którym nasze łzy wypłyną same. Zdaję sobie sprawę, że Harry bardzo mocno się powstrzymuje przez jego drżące ciało. Muszę się pozbierać, a raczej nas oboje. Inaczej oboje się załamiemy.

  - Wiem, że to trudne, Harry. Musisz jednak wiedzieć, że masz szansę.. naprawić wszystko. Nieważne, że to Twoja mama nawaliła. Ty na pewno też nie byłeś bez winy. Nikt nie jest. Chodzi o to, żebyś schował dumę do kieszeni i poszedł wesprzeć nie tylko Gemmę, ale i ją w tym trudnym momencie. Ja do dziś żałuję, że nikt nie zaprowadził mnie do mojego ojca, żebym chociaż miała szansę nawrzeszczeć na niego, żeby walczył, żeby mnie nie zostawiał.. mnie i mamy. Wyszło inaczej, ale Ty.. możesz jeszcze coś zrobić. Minęło tak dużo czasu odkąd nie widziałeś się z rodziną, prawda? Chyba czas, aby to zmienić. Nie uważasz?

Leżymy w takiej samej pozycji jeszcze przez kilka minut, a później Harry wstaje, aby wciągnąć na nogi czarne spodnie oraz tego samego koloru koszulkę. Po chwili sięga telefon i obserwuję go jak stoi zniecierpliwiony, gdy ktoś po drugiej stronie nie odbiera. Dzwoni ponownie i mówi tylko jedno słowo ‘przyjadę’. Uśmiecham się lekko. Jestem z niego dumna.

  - Chciałbyś, żebym ubrała się i pojechała tam z Tobą?

  - Nie. Powinnaś się wyspać. Jutro idziesz do szkoły.

  - Prawdę mówiąc jestem trochę zestresowana powrotem, więc nie zasnę, a gdy będę jeszcze myślała o Tobie to tym bardziej. Obiecuję, że pięć minut mi wystarczy, dobrze?

Wydaje się być rozdarty, ale kiedy podchodzę w jego kierunku i składam na jego ustach krótki pocałunek to nie mamy już o czym rozmawiać, więc idę do łazienki, aby się ubrać.

Dokładnie pięć minut później wychodzę ubrana w zwykłe czarne spodnie oraz granatową, cienką koszulkę z długim rękawem. Nie zabieram nic ze sobą poza tym, że zakładam jeszcze zwykłe czarne trampki, a po tym wraz z Harry’m wychodzimy z mieszkania. Przyznaję, że cholernie mocno się staram, żeby za nim nadążyć, a raczej za jego cholernie długimi nogami, kiedy idziemy w kierunku samochodu. Oddycham z ulgą, gdy oboje już w nim siedzimy.

Kierujemy się w stronę znaną tylko Harry’mu, ponieważ nie wiem do którego dokładnie jedziemy szpitala. Na drodze panuje średniej wielkości ruch, co pozwala nam dotrzeć do celu w miej więcej czterdziestu minutach. Odpinam pas bezpieczeństwa, kiedy stoimy na miejscu parkingowym przed szpitalem. Gdy zamierzam wysiąść zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak. Odwracam się w kierunku Harry’ego, który tempo wpatruje się w budynek szpitalny.

  - Nie wycofasz się, prawda? Jeśli to zrobisz to będzie to głupota.

‘Spokojnie, Brooklyn. On musi to przemyśleć’ - mówię sobie w myślach. Spoglądam na niego i nie myśląc długo siadam na jego kolanach wciskając się w małą przestrzeń. Chwytam jego twarz w dłonie, ponieważ chcę, żeby to, co powiem do niego dotarło. Bez żadnych zakłóceń.

  - Przepraszam.. Nie powinnam była tak mówić. Wiedz, że uszanuję Twoją decyzję, jeśli zdecydujesz się zawrócić, ale mam szczerą, cichą nadzieję, że jednak tego nie zrobisz. Jesteś silny, Harry. Wystarczy, żebyś tam poszedł i przytulił Gemmę, żebyś zapytał czy czegoś potrzebuje. Jeśli chcesz pójdę z Tobą. Im szybciej to zrobisz tym lepiej się poczujesz.

Jego dłoń przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej, a drugą odgarnia mój kosmyk włosów za ucho. Nasze czoła opierają się o siebie nawzajem. Uśmiecham się lekko.

  - Kocham Cię.

Szepczę cicho, a on w odpowiedzi składa na moich ustach czuły pocałunek. Niedługo po tym wychodzimy z samochodu. Nasze dłonie plączą się ze sobą i ściskają z podobną siłą. Idziemy w kierunku rejestracji. Wiem, a nawet czuję, że dla Harry’ego to wszystko jest trudne, ale ja naprawdę w niego wierzę i postaram się być dla niego wsparciem.

  - Szukam Anne Styles. Przywieziono ją dzisiaj popołudniu. Jestem jej synem.

  - Oczywiście. Pani Styles znajduje się na oddziale nowotworowym. Pokój 415.

Ręka Harry’ego ściska moją, ale jest to do przeżycia. Oboje kierujemy się w stronę windy, która zawiezie nas na czwarte piętro. Mimo poważnej postawy Harry’ego, która wskazuje, że nic go nie obchodzi i niczego się nie boi to czuję, że w głębi siebie jest przerażony całą sytuacją i zapewne spotkaniem z mamą, jeśli zechce ją zobaczyć. Będzie dobrze.

___________________________

Mile widziana łapka w górę oraz komentarz.

Szczerze przepraszam za długo oczekiwany rozdział.

Za błędy przepraszam. Spieszyłam się, aby dodać notkę.

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6674 słów i 37335 znaków, zaktualizowała 15 sie 2016.

10 komentarze

 
  • Niebieskooka

    Rozdział jest w trakcie realizacji ;)

    24 wrz 2016

  • ala1123

    @Niebieskooka  Super :) Już nie mogę się doczekać :D

    24 wrz 2016

  • Ewcia:D

    Heej! ;) Jak Ci idzie pisanie? Tęsknie za ich dalszymi losami :c codziennie patrzę, czy jest coś nowego :) powodzenia w pisaniu! ;)

    23 wrz 2016

  • ala1123

    Wróciła ci wena i wracasz do nas ? ;)

    22 wrz 2016

  • Barbie

    Kiedy dodasz kolejną część?

    13 wrz 2016

  • Beinka

    A mozesz podac link? Bylabym bardzo wdzieczna

    29 sie 2016

  • Ginger

    Świetna. Kiedy kolejna część?

    28 sie 2016

  • Beinka

    Cudowne opowiadanie. Slyszalam ze pisalas na wattpadzie, czemu zrezygnowalas? ????

    24 sie 2016

  • Niebieskooka

    @Beinka Zrezygnowałam pisania na Wattpadzie? Pierwsze słyszę. Rozdziały są tam regularnie dodawane jak tutaj, więc nie wiem o co chodzi.

    24 sie 2016

  • niezgodna

    <3 nie trzeba nic mówić,  super

    17 sie 2016

  • Ewcia:D

    Część jak zwykle cudowna... :) widać, że Harry na prawdę kocha Brook ;) na szczęście było na co czekać i mam nadzieję, że następnej części doczekamy się szybciej ;)

    15 sie 2016

  • Natusik

    Świetne. <3 Mam nadzieje, że kolejny będzie szybciej. :D

    15 sie 2016