HARSH #72

Wesołych Świąt ;*  



Kolejny zwykły listopadowy dzień w Londynie. Pogoda jest nienajlepsza, ale na szczęście jeszcze nie pada. Mam nadzieję, że szykująca się w ciemnych chmurach ulewa nie spadnie w czasie, kiedy będę wracać do domu. Wizja mnie jako zmokłej kury nie wygląda w mojej wyobraźni dobrze. Pozostaje mi być dobrej myśli. Odwracam wzrok od okna i zewnętrznych za nim widoków, aby spojrzeć na Cassie i Lily. Razem siedzimy przy jednym stole w szkolnej stołówce podczas długiej przerwy. Próbuje w jakiś sposób uspokoić obie dziewczyny przed próbną maturą z polskiego, którą będziemy pisać dokładnie za osiem minut mówiąc, że na pewno sobie poradzą i nie powinny się tak stresować. Osobiście sama się denerwuje, ale przecież nie mogę pozwolić, aby stres nade mną zawładną, prawda? To tylko próba i uważam, że warto się sprawdzić. Można się dowiedzieć z czym nie najlepiej sobie radzimy. Moja uwaga skupiona na Lily i Cassie maleje, gdy wyczuwam wibrację w telefonie, na którym skupiam się tuż po wyjęciu go z kieszeni spodni.



Harry: Mówiłem Ci, że nie musisz się tak spieszyć. Gdybyś została zdążyłabyś jeszcze zrobić mi loda na dzień dobry ;)



Spoglądam dużymi oczami na wyświetlacz ekranu i czytam po raz trzeci tę samą wiadomość, a dokładniej jej drugą część. On jest niemożliwy.



Ja: Harry!



Harry: Krzyczysz na mnie przez wiadomość, Skarbie? Słabo Ci idzie, bo naprawdę Cię nie słyszę, ale nie martw się. Wieczorem sprawię, że będziesz naprawdę głośno krzyczała ;)



Ja: To wyzwanie? ;) Próbujesz mnie podniecić?



Harry: Jeśli chcesz możesz tak to potraktować. A jesteś już mokra? ;)



Ja: Jesteś głupi. Wydaje mi się czy nie powinieneś być teraz w pracy przypadkiem? Na miejscu Zayn'a nawet bym Cię nie zatrudniła ;)



Wystukuję słowa i z uśmiechem na ustach wysyłam wiadomość do bruneta.



Harry: Tak, jestem w pracy. Czekam na nowego klienta i postanowiłem urozmaicić sobie czas ;) Najwyraźniej nie jestem aż tak głupi, skoro udało mi się dobrać do Twoich majtek.



Po przeczytaniu ostatniej wiadomości nie wiem czemu, ale robi mi się.. przykro. Traktowałam naszą wymianę zdań jako swobodną i żartobliwą, ale on jak zwykle musiał to zepsuć jednym zdaniem. Przez minutę próbuję skleić jakieś sensowne zdanie, ale ostatecznie odpuszczam, blokuję telefon i chowam go z powrotem do kieszeni spodni. Spoglądam w kierunku dziewczyn i orientuje się, że bacznie mnie obserwują.

     - Wszystko w porządku? Nagle posmutniałaś.

Odzywa się Cassie, a ja kiwam głową i wymuszam szeroki uśmiech, którym ich zbawiam. Dziewczyny wracają do rozmowy, a ja dziobię widelcem w swojej sałatce greckiej do momentu, kiedy nie czuję wibrowania telefonu ponownie. Przeczucie mi mówi, że to Harry, a ja w tym momencie bardzo żałuję, że nie wyłączyłam bądź nie wyciszyłam telefonu. Mimo to wyjmuję go ponownie z kieszeni.



Harry: Przepraszam, poniosło mnie. Pisząc o wieczorze i krzyczeniu miałem na myśli wesołe miasteczko. Karuzele, zbijanie piłek, samochody i inne pierdoły. Jeśli oczywiście będziesz chciała. Dziewczyny chyba lubią takie miejsca.



Kolejna wiadomość sprawia, że czuję się w jakiś sposób lepiej. Zdaję sobie sprawę, że Harry tak naprawdę o mnie nie myśli i naprawdę go poniosło. Poza tym muszę sama przyznać, że błędnie odczytałam jego wiadomość, bo myślałam o czymś zupełnie innym, a on nie starał się od razu mi tego wyjaśnić, dlatego czuję, że wina leży po środku. W każdym razie nie mogę się doczekać aż wybierzemy się do wesołego miasteczka!



Ja: Jest w porządku i chętnie wybiorę się do wesołego miasteczka. Mam za chwilę lekcje, nie mogę pisać. Do zobaczenia później ;)



Uśmiecham się delikatnie do ekranu, kiedy pisze wiadomość. Wyciszam telefon i chowam go do torby. Patrzę w kierunku dziewczyn, aby oznajmić im, że zostały cztery minuty do dzwonka i powinnyśmy iść już pod klasę, aby zdążyć i nie spóźnić się przed próbną maturą. Cassie i Lily wpatrują się we mnie uśmiechnięte, a ja spoglądam na nie dezorientującym spojrzeniem, ponieważ nie wiem o co im chodzi.

      - Jeśli można wiedzieć to kto i co Ci takiego napisał, że uśmiech miałaś jeszcze większy niż na wieść, że z kartkówki z matematyki dostałaś piątkę?

Cassie pyta delikatnym i spokojnym, za spokojnym głosem, a Lily chichocze cicho.

     - To Harry, prawda?

     - Kto? Kim jest Harry?

Patrzę na Lily, która się wygadała niepotrzebnie. Blondynka wzrusza niewinnie ramionami, a Cassie spogląda to na mnie to na Lily jakby szukała słowa wyjaśnienia.

     - Harry to Twój znajomy, przyjaciel czy chłopak? Brooklyn!

Krzyczy, kiedy podnoszę się i idę przed siebie w kierunku podwójnych drzwi stołówki zbywając ją. Cassie nie poddaje się i dogania mnie.

     - Nie wierzę, że nie powiedziałaś mi o tym, że masz chłopaka.

     - Cassie..To naprawdę nie jest czas ani miejsce na taką rozmowę.

      - W porządku, ale obiecaj mi, że na następnej przerwie pogadamy.

Nie zaprzeczam ani nie potwierdzam, a jedynie obdarowuje ją spojrzeniem i wchodzę do klasy kierując się od razu do swojej ławki. Nie za bardzo uśmiecha mi się opowiadanie Cassie o Harry'm. W ostatnim czasie, czyli właściwie od samego początku roku szkolnego przez te trzy miesiące naprawdę się dogadujemy. Rozmawiamy, spędzamy razem przerwy, siadamy przy tym samym stoliku na stołówce szkolnej i ogółem jest dobrze. Mimo to uważam, że opowiadanie jej o Harry'm nie będzie dobrym pomysłem. Pamiętam, jak zachwycała się nim na lekcjach wychowania fizycznego, które brunet prowadził do końca października. Mówiła, że jest bardzo przystojny i chciałaby pójść z nim na kawę bądź do kina. Ja w tamtych momentach nie mogłam zareagować, bo był moim nauczycielem, a z drugiej strony wiedziałam, że po moich zajęciach i Harry'ego pracy spotkamy się w mieszkaniu i on będzie cały dla mnie. Wiem, że z biegiem czasu to wszystko się wyda - nasza znajomość i związek. Dokładnie pamiętam jak po emocjonującym weekendzie, w którym Harry miał walkę po przyjściu do szkoły inni uczniowie na mnie podejrzanie patrzyli. Całe wydarzenie było dostępne w internecie, telewizji, a przez kilka następnych dni wiele czasopism pisało o wygranej Harry'ego, ale i również o tajemniczej dziewczynie, którą z nim widziano. Rzecz jasna chodziło o mnie. Zdjęcia są niewinne. Ukazują mnie i Harry'ego obejmujących się czy idących obok siebie, a moją twarz widać tylko z profilu, dlatego wiele osób podchodziło i pytało się czy przypadkiem nie ja jestem na tym zdjęciu i kilku innych. Oczywiście zaprzeczałam. Nie chciałam, żeby nagle ludzie zaczęli na mnie patrzeć i inaczej traktować, lepiej traktować tylko dlatego, że moim chłopakiem jest Harry Styles. To byłoby żałosne. Wiem, że sława Harry'ego jest znacznie mniejsza, odkąd ich zespół się rozpad, ale przez walkę rozgłos o jego osobie wzrósł i zapewne przez jeszcze trochę się utrzyma. W każdym razie nawet, jeśli wyda się to, że Harry i ja się spotykamy to przecież zawsze mogę powiedzieć, że poznaliśmy się przed zajęciami w szkole, a wiadomość, że jesteśmy parą nie musi dochodzić do osób trzecich. To nie będzie takie poważne kłamstwo, prawda? Nikt nie musi wiedzieć, że poznaliśmy się o wiele wcześniej i znać okoliczności naszego spotkania. Cóż.. wychodzi na to, że sytuacja moja i Harry'ego wychodzi na prostą, a nasza znajomość nie musi już być ukrywana tak jak przez ostatni czas, w którym brunet był moim nauczycielem. Cieszę się, że wszystko wraca do normy.

Z długich rozmyślań wyrwało mnie przyjście i przywitanie nauczycielki od polskiego i zarazem wychowawczyni do klasy, która uśmiechnęła się do nas serdecznie i podeszła do biurka, aby zostawić jakieś dokumenty na biurku. Uchyliła okno, a następnie oparła się o biurko i spojrzała na nas.

     - Dziś jak wiadomo miała odbyć się pisemna matura, ale niestety z powodów rodzinnych i tego, że w sekretariacie zepsuło się ksero nie napiszecie jej dziś...

Pani Jordan nie dokończyła zdania, gdyż cała klasa wydała z siebie okrzyk radości. Dało się usłyszeć również kilka westchnięć ulgi. Właściwie mi z jednej strony też ulżyło, a z drugiej po prostu chciałabym mieć to już za sobą. Wczorajszy wieczór spędziłam nad książkami, aby trochę sobie powtórzyć najważniejsze informacje. Oczywiście to nie był stracony czas. W końcu to nie jest schemat kartkówki czy sprawdzianu, który brzmi tak samo: zapamiętaj, napisz, zapomnij, a matura, na którą muszę być przygotowana. Spoglądam na nauczycielkę, która rozgląda się po klasie z uśmiechem, który mówi, że jest haczyk, a ja już nawet domyślam się o co chodzi – zmiana terminu. Po chwili zapanowała cisza w klasie, gdy pani Jordan udało się zapanować nad resztą i powiedziała spokojnym i miłym głosem:

     - Napiszecie ją w poniedziałek.

Uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku biurka. Gdyby tak porównać hałas, który był wywołany szczęściem do tego, który teraz jest wielkim jękiem protestów to bez dwóch zdań to drugie wygrywa. Powszechnie wiadomo, że nastolatki w weekendy się nie uczą tylko spotykają ze znajomymi, chodzą do galerii na zakupy czy restauracji, a wieczorami chodzą na huczne i długie imprezy. Ja w sobotę pracuję do południa, a później nie mam planów. Z drugiej strony wiem, że na pewno z Harry'm coś wymyślimy i nie będziemy się nudzić. Po prostu niedzielny wieczór tak jak czwartkowy zarezerwuję sobie i spędzę miło z książkami i zeszytami, a z uwagi na to, że powtarzałam wczoraj to w niedzielę nie zejdzie mi na tym zbyt długo.

     - Hej, uspokójcie się. Jesteście dorośli, a zachowujecie się jak dzieci, które jęczą, gdy niedostaną lizaka. Matura to nie kartkówka tylko wasza przyszłość. Zostało pięć miesięcy do egzaminów, więc może warto ten czas wykorzystać nie na imprezowanie, a na naukę? Jak już wspomniałam jesteście dorośli i to wy podejmujecie decyzje, a próbne egzaminy i tak będą się odbywać.

Głos Pani Jordan był spokojny i opanowany, ale również poważny. W klasie zrobiło się strasznie cicho jakby makiem ktoś zasiał, a ja spojrzałam na Lily, z którą wymieniłyśmy delikatne uśmiechy.

      - Skoro jesteśmy dorośli i mamy podejmować decyzję to tak naprawdę nie musimy pisać egzaminów próbnych, nieprawdaż?

Drake klasowy żartowniś i podrywacz w jednym zwrócił się do naszej nauczycielki z cwaniackim głosem i uśmiechem. Reszta klasy w tym momencie wpatruje się w kobietę, która rozgląda się po sali. Pani Jordan upuszcza białą teczkę na biurko i zaplata dłonie na piersi.

      - No dobra, skoro tak stawiacie sprawę. Ja będę was informować o próbnych egzaminach, na których nie musicie być ani ich pisać. To będzie wasz wybór, ale tak czy inaczej muszę wpisać wam odpowiednią ocenę do waszych procentów, więc jeśli ktoś sobie odpuści egzamin to ma zero procent, a to oznacza, że za jeden taki egzamin dostajecie trzy jedynki na czerwono do dziennika. Przewiduję jeszcze trzy takie egzaminy i nie zapomnijcie też oczywiście o ustnych, bo ta część będzie opierała się na dokładnie takiej samej zasadzie. W sumie może pięć egzaminów łącznie, czyli piętnaście jedynek, a to będzie oznaczać, że po prostu nie zdacie. Więc tak jak powiedział Drake, jesteście dorośli i macie wybór.

Przedstawiona sytuacja przez kobietę spowodowała, że praktycznie każdemu opadła szczęka i zapewne już kilka osób poczuło do niej niechęć. Ja byłam po jej stronie, bo tak naprawdę idiota tylko by chciał sobie tak zepsuć sytuację. Pani Jordan odetchnęła głębiej i stanęła na środku klasy bliżej pierwszych ławek.

     - Posłuchajcie.. Nie jesteście idiotami za przeproszeniem. Wiem, że mam mądrych uczniów, którzy z jednego działu są mocniejsi, a drudzy słabsi i na odwrót. Każdy z was jest wstanie zdać część pisemną i ustną. Powtarzam każdy. Od was i waszej pracy przez następne pięć miesięcy będzie zależeć na ile procent napiszecie. Jeśli chce ktoś minimum w porządku, ale jeśli ktoś chce iść na studia to wypadałoby się postarać. Pamiętajcie, że nie chcę dla was źle. Egzaminy są robione po to, abyście się sprawdzali z czego wam nie idzie. Wiadomo, że wielu z was nadal nie opanowała streszczenia danego artykułu, a gwarantuje, że takie zadanie będzie. Poza tym jest szansa, że traficie na podobne pytania i wtedy będziecie potrafili bardziej sobie z nimi poradzić.

Nie wiem jak innym, ale mnie zrobiło się jakoś tak.. cieplej na sercu. Przekonałam się na przestrzeni dwóch lat, że Pani Jordan jest naprawdę wspaniałym nauczycielem. Potrafi na nas nakrzyczeć, przywołać do porządku, ale i również pośmiać się razem z nami. Jestem przekonana, że chce dla nas jak najlepiej. Poprzednia nauczycielka, która uczyła przez pierwszy rok w czwartym miesiącu doznała ciężkiego wypadku i prawdę mówiąc.. praktycznie cała szkoła odetchnęła z ulgą, bo podobno była bardzo ostra i wymagała zbyt wiele. Ja przez ten czas nie za bardzo ją poznałam, bo w tamtym czasie byłam zamknięta w sobie, mało się odzywałam, ale za to dużo czytałam i uczyłam się, a to zaowocowało w moich wynikach. Dzięki temu i na moje szczęście mnie się nie uczepiła.

     - Pomyślałam, że dzisiejsze dwie lekcje przeznaczymy na sprawy klasowe. Mamy do omówienia kilka spraw. Jedną z najważniejszych jest wasza studniówka. Wiem, że zastanawialiśmy się nad motywem i kilkoma innymi elementami w poprzedniej klasie, ale teraz powinniśmy poważniej podjeść do tematu, bo zostało naprawdę mało czasu. Poza tym chcę wam przedstawić plan na nasze następne lekcje. Chciałabym również porozmawiać z niektórymi o ocenach i nieobecnościach, ale to już na końcu. Dobrze, a więc studniówka. Jakieś pomysły?

Każdy rozejrzał się po sobie. Po chwili zrobiła się burza mózgów i co jakiś czas padały różnego rodzaju motywy przyjęcia typu: Hollywood - gwiazdy, limuzyna, paparazzi , Kraina Lodu czy też kilka konkretnych państw jak Japonia czy Las Vegas – jako motyw kasyna. Osobiście uważam, że każdy pomysł ma coś w sobie. Jeśli wybierzemy wspólnie motyw to wtedy łatwiej będzie dopasować wystrój sali, jedzenie, muzykę, sukienki dziewczyn, ponieważ faceci jak zwykle założą garnitury. To jest tak bardzo niesprawiedliwe, że dziewczyny na każdą okazję muszą kupować inną kreacje, chodzić do kosmetyczki, fryzjera i robić paznokcie. Zawsze coś innego w zależności od okoliczności, a mężczyźni? Wystarczy, że pójdą do fryzjera, włożą garnitur i gotowe.

     - Spokój, uciszcie się. Krzykiem nic nie zdziałamy, a chciałabym abyśmy byli zorientowani czego chcecie, gdyż nie mamy dużo czasu. Skoro zdania są podzielone, co do motywu to zróbmy głosowanie tajne lub jawne. Mamy trzy opcje, więc jestem pewna, że na pewno którąś wybierzecie.

Każdy z nas dostał prostokątną, małą kartkę na której miał zamieścić swój wybór. Lily spojrzała na mnie pytająco, a ja odpowiedziałam jej dokładnie takim samym gestem. Naprawdę nie wiem co mam wybrać, bo Hollywood, Kraina Lodu bądź motyw jakiegoś państwa podoba mi się tak samo. Napisałam na osobnej kartce na szybko w innej kolejności motywy i po prostu dzięki krótkiej wyliczance padło na.. Hollywood. Złożoną karteczkę włożyłam do małego, białego pojemnika tak jak reszta klasy. Pani Jordan wyznaczyła dwie osoby z początkowych ławek, aby posegregowały nasze głosy. Za chwilę wszystko będzie jasne.

     - Z głosowania wynika, że sześć osób chciałoby motyw Krainy Lodu, siedem osób zagłosowało na motyw konkretnego państwa, a więc wygrywa motyw Hollywood z wynikiem 12 głosów.

Większość klasy ucieszyła się z takiego wyniku, a w tym ja, Lily i Cassie. Przez resztę pierwszej godziny wychowawczej i dziesięć minut drugiej omawialiśmy wystrój oraz jedzenie. Niespodziewanie ktoś podrzucił temat osoby towarzyszącej.

     - To jest wasza impreza i to od was zależy czy zdecydujecie się przyjść jako klasa czy zabierzecie ze sobą swoje sympatie. Z poprzednich roczników pamiętam, że uczniowie decydowali, aby przychodzić z kimś, aby było więcej ludzi, bo im więcej tym weselej. Tę kwestię pozostawiam wam. W poniedziałek zrobimy wstępną listę chętnych z osobą towarzyszącą.

Pani Jordan zakończyła temat studniówki i w paru zdaniach opowiedziała o planach na nasze kolejne lekcje. Pomysł bardzo mi się spodobał, ponieważ będziemy omawiać wszystko po kolei tak jak były po kolei epoki zaczynając od antyku przez średniowiecze, renesans aż do 20-lecia międzywojennego. W trakcie każdej epoki będziemy powtarzać najważniejsze informacje oraz przypominać lektury. Pani Jordan naprawdę sobie wszystko przemyślała.

Do końca lekcji zostało dwadzieścia minut. Nasza wychowawczyni usiadła przy biurku i zapowiedziała, że teraz będzie do siebie zapraszała osoby, które mają nieusprawiedliwione nieobecności lub kłopoty z ocenami. Ja byłam pewna, że nie znajdę się koło biurka, ponieważ oceny mam niezłe, a od początku roku szkolnego jeszcze ani razu nie opuściłam dnia, więc zwyczajnie Pani Jordan nie ma się do mnie o co przyczepić. Jeśli chodzi o Lily blondynka musiała podejść do biurka i wyjaśnić sytuację z jednym przedmiotem – matematyką. Lily nienawidzi liczyć, mierzyć i rysować różnych figur tak samo jak większość uczniów, ale jestem pewna, że gdyby przyłożyła się i nieignorowana zaproszeń na dodatkowe lekcje to byłoby znacznie lepiej i spokojnie mogłaby mieć trójkę na semestr i na koniec roku.

Reszta zajęć minęła i ogółem ze szkoły wyszłam uśmiechnięta, a na tą emocje miałam cztery, a może aż cztery powody: pierwszy – tydzień szkoły zakończyłam bez żadnej jedynki i dwójki ; drugi – jest piątek po szkole, co oznacza weekend i dwa dni beztroskiego czasu ; trzy –za niedługo spotkam się z Harry'm i spędzimy miło razem popołudnie oraz wieczór ; czwarty i ostatni powód mojego zadowolenia jest taki, że Cassie na moje szczęście wyszedł z głowy pomysł dowiedzenia się czegokolwiek o Harry'm. Myślę, że przyjdzie czas, w którym zdecyduje się jej coś wyjawić, ale na razie chciałabym, aby pozostało to tak jak jest w tym momencie, bo jak wcześniej wspominałam nie ufam Cassie na tyle, aby móc się z nią podzielić jakimiś informacjami na temat bruneta. Jak to mawiają wszystko w swoim czasie.

Po dojściu do bramy budynku szkoły żegnam się z dziewczynami i udaję się w przeciwną stronę. Pogoda, która była rano odeszła gdzieś daleko tak samo jak wizja mnie jako zmokłej kury, ponieważ wyszło piękne słońce. Rozpięłam kurtkę i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Z myślą o obiedzie weszłam do supermarketu i kupiłam różne składniki na domową pizzę, dwie butelki wody, owoce i warzywa, ciemne pieczywo oraz kilka innych drobiazgów. W mieszkaniu byłam około szesnastej. Bez zdejmowania butów oraz kurtki zaniosłam zakupy na kuchenny blat. Wyjęłam z kieszeni kurtki telefon, aby móc zadzwonić do Harry'ego. W oczekiwaniu na odbiór połączenie zaczęłam chować produkty do szafek oraz lodówki. Harry nie odebrał i włączyła się automatyczna sekretarka. Zapewne jest zajęty jak to bywa w pracy, dlatego nie będę mu przeszkadzać. Po prostu, gdy zobaczy, że dzwoniłam to zapewne oddzwoni. Włączyłam dźwięk w telefonie, aby słyszeć nadchodzące połączenie bądź wiadomość.

Harry nie odezwał się przez najbliższą godzinę, czyli do teraz. W tym czasie ja zdążyłam ogarnąć mieszkanie i umyć naczynia po przygotowaniach dwóch różnych pizz. Teraz przeglądam dzisiejsze notatki z lekcji i swój kalendarz, aby zorientować się czy coś poważnego jak na przykład kartkówka czeka mnie w nowym tygodniu. W tle z głośników telewizora leci Came Here for Love, które zostaje momentalnie przełamane dźwiękiem mojego telefonu. Uśmiech od razu pojawia się na mojej twarzy, a gdy idę w kierunku blatu kuchennego powiększa się jeszcze bardziej na widok zdjęcia osoby, która w tej chwili dzwoni. Bez zawahania odbieram połączenie.

     - Cześć. Wszystko w porządku? Dzwoniłaś.

     - Hej. Jest dobrze, a dzwoniłam, bo chciałam zapytać o której będziesz w domu, żeby wstawić jedzenie do piekarnika i ogółem spytać jak mija Ci dzień.

W tle słyszę odgłos pracujących maszyn, które powodują, że z czasem Twoje ciało się zmienia na lepsze.

     - Będę o osiemnastej i wezmę szybki prysznic, a jedzenie zostaw w lodówce. Zjemy na mieście. Poza tym mój dzień jest średni. Za dużo pierdolenia, że się nie da i ma się już dość, gdy dopiero robią piątką pompkę czy podnoszą dwa razy sztangę z niewielkim obciążeniem. Marzę, aby już być w domu i uwolnić się od nich.

W międzyczasie rozmowy z Harry'm wyłączam piekarnik, który niedawno włączyłam, aby się nagrzał. Całe szczęście, że jedzenie już się nie piecze. Jego głos się zmienia, gdy zaczyna udawać narzekanie swoich klientów, co komentuje chichotem, bo robi to w naprawdę śmieszny sposób.

      - Jest już po siedemnastej, więc niewiele zostało. Dasz radę. Nie mogę doczekać się wieczoru.

Mówię cichszym głosem rysując palcem wskazującym prawej ręki różne, dziwne kształty na czarnym blacie kuchennym. Oczywiście wizja spędzenia wieczoru w wesołym miasteczku jest naprawdę fajna, bo ostatnio byłam tam jak byłam mała i jestem ciekawa czy wata jest nadal taka dobra jak wtedy, ale oprócz tego mam nadzieję, że wieczór nie skończy się na tym i będziemy go kontynuować w mieszkaniu w formie całowania, przytulania i dotyku.

     - Masz na myśli coś konkretnego? Bo zdaję sobie sprawę, że wieczór w wesołym miasteczku może być bardzo przyjemny, ale nie tak bardzo jak mój język czy palce doprowadzające Cię do orgazmu. Mam rację, Skarbie?

Podkurczyłam palce u stóp, gdy przeszedł mnie przyjemny dreszcz na samo wyobrażenie języka Harry'ego na mnie i ogółem intymnego momentu. Czyjś śmiech spowodował, że moje serce przyśpieszyło, a oczy zrobiły się większe na samą myśl, że ktoś usłyszał słowa Harry'ego.

     - Ona sto razy bardziej wolałabym jeździć tą samą kolejką, która bardziej by ją podnieciła niż Ty, Styles. Pozdrów ją ode mnie.

Rozchyliłam usta na słowa nieznajomego mężczyzny, który ponownie się zaśmiał, a Harry dołączył do niego i skwitował jego słowa krótkim i znaczącym spierdalaj. Z jednej strony poczułam się niepewnie na wieść, że ktoś słyszał wcześniejsze słowa Harry'ego, a z drugiej postanowiłam wyluzować i potraktować to w ten sam sposób, bo w końcu jesteśmy oboje dorośli. Poza tym ten facet pewnie nawet mnie nie zna, więc prawdopodobieństwo, że kiedyś go spotkam i będę skrępowana pamiętając, co mówił jest mała, a nawet bliska zeru.

     - Pewnie słyszałaś, ale nie chcę wyjść na niekulturalnego dupka, więc powtórzę. Masz pozdrowienia od Jay'a.

Co? Nie. To niemożliwe. Jay? Jeśli byłam skrępowana faktem, że ktoś obcy słyszał Harry'ego to w tym momencie jestem jeszcze bardziej skrępowana i zażenowana, że słyszał to Jay, czyli mój dobry znajomy, a prawdopodobieństwo, że go spotkam jest bliska stu pieprzonych procent. Nie wierzę, no po prostu w to nie wierzę. W ogóle jakim cudem Jay znalazł się na siłowni? W sensie zapewne zwyczajnie tam poszedł, ale akurat musiał do tej, w której pracuje Harry? Nie żebym nie uważała siłowni Harry'ego i Zayn'a za najlepszej, ale cholera jasna. Uspokój się, idiotko. Miałaś wyluzować, a jak zwykle dramatyzujesz.

     - Jesteś tam jeszcze, Brook? Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Jay jest Twoim kolegą czy też przyjacielem, który na jego szczęście woli penisy, więc chyba nie jest źle? Poza tym to było w formie żartobliwej. Hej, słyszysz mnie? Kochanie to naprawdę nic..

     - Wiem, że to nic złego. Jest dobrze. Po prostu jestem zaskoczona, że Jay tam w ogóle jest.. koło Ciebie, że słyszał to, co mówiłeś i..

     - Właśnie skończyliśmy trening i poszedł sobie. Naprawdę nie masz się czym przejmować. Jesteśmy dorośli, Brooklyn. To, o czym rozmawiamy, piszemy i robimy jest naszą sprawą. Guzik innych to powinno interesować.

Pokiwałam głową zgadzając się ze słowami Harry'ego, z którym pożegnałam się po chwili, gdyż brunetowi do końca pracy zostało półgodziny, a on musiał wykonać jeszcze małą, papierkową robotę. Odłożyłam telefon na blacie i szybkim krokiem udałam się do pokoju, aby wybrać ubrania, w które się ubiorę na dziś wieczór. Nim wybrałam cokolwiek spojrzałam na pogodę za oknem, która mimo godziny i tego, że jest listopad jest całkiem niezła. Wprawdzie słońce już zachodzi, ale nie ma wiatru i co najważniejsze nie padało, nie pada i nie zanosi się, żeby w ogóle miało padać. To mi wystarczy. Po kilku dość znaczących minutach miałam przygotowany zestaw, który w tej chwili leży na łóżku, a ja biję się z myślami czy założyć jeansy z wysokim stanem do bordowego sweterka w formie crop topu czy czarną, ładną spódniczkę. Ostatecznie do szafy schowałam spodnie, bo w końcu dżinsy noszę prawie codziennie, więc przyda mi się taka odmiana, prawda? Z ubraniami poszłam do łazienki. Zostało mi nieco ponad dwadzieścia minut, a muszę się umyć, wysuszyć włosy, lekko pomalować i może zrobić coś z włosami. Cholera. Nie wybrałam jeszcze butów. Muszę się streszczać, a brunet mógłby się spóźnić chociaż pięć minut, ewentualnie dziesięć.

Spojrzałam na zegarek, który właśnie wybił minutę po osiemnastej, a wraz z nią Harry wszedł do mieszkania krzycząc głośno wróciłem. Uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc jego głos i na myśl, że już wrócił do mieszkania i lada moment się zobaczymy. Czas wakacji przyzwyczaił mnie, że widzimy się niemal cały czas, a odkąd ja poszłam do szkoły, a Harry pracuje to ten czas zmalał, a biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że poświęcałam czas na naukę, a on na treningi to ten czas dla nas jest jeszcze krótszy. Prostuję następne pasmo włosów, a zostało mi ich jeszcze sześć. Usłyszałam otwierające się drzwi sypialni, ale mimo to nie odwróciłam się, bo zdawała sobie sprawę, że pierwszą rzeczą jaką przykuje jego wzrok będę ja i czarna spódniczka. Zwyczajnie chciałam sprawdzić jego reakcję, bo właściwie spódniczkę o takiej długości mam na sobie pierwszy raz.

     - Cześć.

Brunet pocałował mnie w prawy policzek stojąc tuż za mną, a ja nie zaprzestałam swojej czynności nawet wtedy, gdy poczułam, że odsunął się lekko ode mnie, a jego wzrok zaczął skanować moje ciało, a raczej to, w co jestem właśnie ubrana. Harry dotknął materiału spódniczki, którą po chwili wygładził, a dłoń skierował niżej. Opuszkami palców przesunął po moim prawym udzie ukrytym przez czarny materiał rajstop. Nagle oderwał dłoń i oplótł przedramię wokół mojej talii, po czym ponownie cmoknął mnie w prawy policzek, który stał się zapewne czerwony.

     - Podoba mi się.

Uśmiechnęłam się słysząc jego zachrypnięty i cichszy głos, bo to oznaczało, że faktycznie zestaw, który dobrałam na dzisiejszy wieczór, a właściwie spódniczka spodobała mu się i to na tyle, że mój widok go podniecił. Kędzierzawy odsunął się ode mnie. Spojrzałam w jego stronę. Idzie w kierunku zapewne łazienki i ściąga jednocześnie niebieski materiał koszulki, a ja przez te kilka dłuższych sekund mogę podziwiać jego umięśnione plecy, które jako jedne z niewielu miejsc nie jest pokryte czarnym tuszem. Niespodziewanie odwrócił się w moim kierunku i tym samym przyłapał mnie na podglądaniu go, za co nie może się na mnie gniewać. Jest przystojny i nie da się od niego oderwać wzroku. Harry uśmiechnął się w ten swój czarujący sposób, a ja już wiedziałam, że czegoś ode mnie będzie chciał.

     - Zrobiłabyś mi kawę na wynos, proszę?

Zaśmiałam się szczerze słysząc jego ton i na widok jego słodkiej miny, która miała za zadanie mnie przekonać do wykonania jego prośby. Cóż, podziałało.

     - Jasne, tylko dokończę prostować włosy.

     - Jesteś aniołem. Będę gotowy za piętnaście minut.

Odwzajemniłam uśmiech przesłany przez bruneta, który zniknął w łazience. Ja po pięciu minutach skończyłam prostować ostatnie pasma włosów, rozczesałam je i wyłączyłam prostownicę. Stanęłam przed szafą z lustrem, poprawiłam jeszcze raz włosy oraz naciągnęłam rajstopy, które delikatnie się zsunęły. Użyłam ulubionych perfum i udałam się w kierunku kuchni, aby przygotować kawę dla bruneta.

Harry przyszedł do kuchni po dwudziestu minutach odświeżony. Jego perfumy wyczułam z dość znaczącej odległości, a z uwagi na to, że bardzo mi się podobają to nie zaprotestowałam za dużym użyciem ich. Siedząc na krześle spojrzałam na bruneta, który w tej chwili zapina zegarek na prawym nadgarstku. Mój wzrok dokładnie skanuje jego ciało od czubka głowy po stopy. Ma na sobie granatową koszulkę na krótki rękaw z dekoltem w serek, standardowo czarne spodnie i swoje ulubione sportowe buty. Włosy związał w koczek na czubku głowy. Mimowolnie przegryzłam dolną wargę na widok przede mną i uśmiechnęłam się szeroko.. Brunet spojrzał w moim kierunku nakrywając mnie na ponownym przyglądaniu mu się. Wstałam z krzesła i ruszyłam w jego stronę powolnym krokiem, aby dać mu czas, na to aby mógł w spokoju przyjrzeć się mi. Harry'ego wzrok przesunął się wzdłuż mojej sylwetki, a szeroki uśmiech, który pojawił się na jego ustach sprawił, że poczułam się pewniejsza siebie i piękna.

Kiedy znalazłam się tuż przy nim jego dłonie chwyciły mnie w talii i przysunęły mnie w delikatny sposób jeszcze bliżej jego ciała. Dzięki temu, że Harry nie stoi prosto, a jest oparty o blat kuchenny i lekko pochylony w moim kierunku to nasze twarze są na miej więcej tej samej wysokości. Zielone tęczówki wpatrują się w moje. Oboje odwzajemniamy nasze uśmiechy. Mimowolnie mój wzrok ląduje na jego ustach, które wykrzywiają się w jeszcze większym uśmiechu, co pozwala mi sądzić, że pomyślał o tym samym, co ja. Harry'ego usta układają się w dziubek, a kiedy spoglądam w jego oczy to dostrzegam, że powieki ma mocno ściśnięte. Wybucham śmiechem na ten śmieszny widok, który mimo to jest również uroczy, a Harry dołącza do mnie.

     - To chcesz się całować czy nie?

Pyta próbując powiedzieć to poważnym głosem.

     - Jasne, ale nie rób takich ust.

     - „Takich"? To znaczy jakich?

     - Jakbyś wciągał makaron czy coś.

Harry wybucha śmiechem, a ja czuję się skrępowana.

     - Jakoś nie protestowałaś, kiedy w ten sposób ssałem Twoje sutki. Myślałem, że Ci się podobało tym bardziej, że błagałaś mnie o więcej, a Twoje jęki były głośne.

W dosłownie trzy sekundy moje policzki czerwienieją, a mi robi się gorąco. Harry uśmiecha się cwaniacko, a ja stoję z lekko rozchylonymi ustami nie wiedząc, co powiedzieć, bo właściwie ma racje. Jak zawsze. Postanawiam odwrócić jego uwagę i po prostu przysuwam się bliżej niego delikatnie opierając się o jego tors, po czym łączę nasze usta w pocałunku. Dłonie Harry'ego przesuwają się po moich plecach w powolnym tempie, natomiast moje obejmują jego policzki. Harry pomiędzy pocałunkami mówi:

     - Powinniśmy już iść.

     - Mhm..Za chwilę.

Zazwyczaj to ja próbuję odsunąć od siebie Harry'ego, kiedy gdzieś mamy iść lub musimy zająć się czymś ważnym. Dziś jest inaczej, a wszystko dlatego, ponieważ od ostatniego razu, kiedy okazywaliśmy sobie czułość minęło trochę czasu. To było coś w rodzaju niedługich pocałunków na dzień dobry, dobranoc oraz krótkiego przytulania. O sytuacjach intymnych nawet nie było mowy. Działo się tak, gdyż oboje byliśmy zajęci. Harry poświęcał więcej czasu pracy i wracał później, a ja skupiałam się na nauce oraz na spotkaniach z dziewczynami. Kiedy już byliśmy razem po prostu żadne z nas nie inicjowało zbliżenia. Spędzaliśmy godzinę wspólnie na oglądaniu telewizji czy rozmowie, w której zazwyczaj opowiadaliśmy sobie, co się u nas danego dnia działo i w sumie to tyle. Myślę, że duży również na to wpływ miało kilka cichych dni pomiędzy mną, a Harry'm, z powodu kłótni. Teraz z perspektywy czasu myślę, że mogło się odbyć bez niej i wtedy nasze stosunki by się tak nie oziębiły i nie oddaliły. Ostatnimi czasy polepszyło się między nami.

     - Brooklyn..

Zignorowałam wołanie Harry'ego i zaangażowałam się bardziej w pocałunek po tym jak oplotłam ręce wokół jego szyi przytulając się do niego bardziej. Potrzebuję go. Naprawdę go potrzebuję. Nie zniosę już dłużej tego dystansu. Próbowałam już trzy razy zachęcić go do następnego kroku. Za każdym razem mi odmówił. Pierwsze dwa razy rozumiałam go, bo chciał się upewnić, że naprawdę tego chcę, że jestem gotowa i nie będę żałować. Jednak, kiedy odrzucił mnie za trzecim razem poczułam, że nie chodzi tylko o mnie, ale również o niego. Wiem.. czuję to, że boi się zrobić ten krok, ponieważ przeraża go myśl, że może mnie skrzywdzić, ale ja wiem, że tego nie zrobi. Kocham go i ufam mu, a jeśli to mu nie wystarcza to nie wiem, co mogłabym jeszcze zrobić, aby go przekonać.

Niespodziewanie Harry odsuwa mnie od siebie.

     - Hej, to było naprawdę bardzo przyjemne, ale nie możesz tak po prostu zatkać mi ust swoimi i udawać, że mnie nie słyszysz, kiedy do Ciebie mówię.

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się przepraszająco.

     - Coś nie tak? Wszystko w porządku?

     - Po prostu.. nie chciałam przestać z obawy, że kiedy ponownie się pokłócimy to oddalimy się od siebie tak bardzo jak ostatnim razem. Przepraszam..

Harry westchnął cicho odwróciwszy wzrok, a jego dłonie zacisnęły się na krawędzi czarnego blatu kuchennego. Zrobiło mi się przykro, że już mnie nie dotyka.

     - Sama jesteś sobie winna, Brooklyn. Trzeba było nie odwiedzać John'a za moimi plecami i nie załatwiać moich spraw za mnie. Nie prosiłem Cię o to, nieprawdaż? Miałaś szczęście, że w ogóle wyszłaś stamtąd cała, bo znając John'a pewnie zrobiłby coś głupiego. Ostatnie o czym myślałem to na Ciebie spojrzeć czy pogadać, a co dopiero Cię całować, więc nie obwiniaj mnie, że się od siebie oddaliliśmy, bo to nie była moja wina.

     - Wiem, Harry, Przepraszam Cię jeszcze raz za to. Po prostu pomyślałam, że skoro sprawa z pobiciem tych dwóch mężczyzn na koncercie i po się rozwiązała to może dałoby radę przekonać John'a rozmową, żeby wycofał oskarżenie.

     - Chyba sobie żartujesz. Przekonać John'a rozmową do wycofania oskarżenia? Musiałby być nachalny i naćpany, żeby się zgodzić, a nawet jakby się zgodził, obiecał Ci na mały paluszek to i tak nie zrobiłby tego.

Kpina, obojętność i złość to emocje, które przed chwilą wyszły z Harry'ego. Wiem, że źle postąpiłam i z pewnością to jest moja wina, bo gdybym się nie wtrąciła to Harry by się nie wkurzył, a my byśmy się od siebie nie oddalili. W tamtej chwili nie myślałam o konsekwencjach. Gdy dowiedziałam się, że jedno oskarżenie wniesione przez mężczyznę, którego Harry pobił w czasie koncertu zostało wycofane, a z drugim mężczyzną zwyczajnie się dogadał pomyślałam, że może z John'em też dałoby się to jakoś załatwić, dlatego postanowiłam z nim porozmawiać, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że Harry za żaden skarby świata do niego nie pójdzie. Poza tym fakt, że Harry pomagał mi wielokrotnie sprawił, że poczułam, że powinnam chociażby spróbować pogadać z John'em. Od tego czasu minęły dwa tygodnie i uważam, że Harry już wystarczająco zaznaczył swoje stanowisko w tej sprawie, a dziś mógł już sobie darować. Wybaczył mi i sam powiedział, abyśmy do tego nie wracali. Po co drążyć temat i psuć humor nam obojgu? Jest mi przykro.

Harry jakby wyczuł, że chcę się oddalić złapał mnie za rękę i sprawił, że stanęłam bliżej niego. Niespodziewanie uniósł mnie, obrócił i posadził na czarnym blacie kuchennym. Chwycił moje uda i rozsunął je lekko, aby móc stanąć pomiędzy nimi. Jego dłoń chwyciła mnie za podbródek i uniósł go lekko tak, że nasze tęczówki spotkały się.

     - Wiem, że chciałaś dobrze i doceniam to, ale na przyszłość nie załatwiaj moich spraw za mnie, zrozumiano?

Pokiwałam głową zgadzając się z nim, a Harry uśmiechnął się lekko.

     - Jesteś dla mnie najważniejsza i nie zniósłbym, gdyby ktokolwiek Cię skrzywdził.

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Harry'ego dłonie objęły mnie tym samym przytulając do jego ciała, natomiast moje objęły jego policzki, a nasze czoła oparły się o siebie.

     - Kocham Cię.

Szepnął. W odpowiedzi złożyłam na jego ustach delikatny i czuły pocałunek.

     - Jeśli nadal chcesz to możemy wybrać się do wesołego miasteczka i spędzić miło wieczór. Oboje powinniśmy trochę odreagować kilka ostatnich sytuacji.

     - Pewnie, tylko muszę jeszcze iść siku.

Harry spojrzał na mnie i nagle wybuchnął głośnym śmiechem.

     - I bądź tu romantyczny dla dziewczyny.

Pocałowałam go w policzek i po zejściu z blatu ruszyłam do toalety w szybkim tempie, co oczywiście Kędzierzawy skomentował ponownie głośnym śmiechem, a ja odpowiedziałam mu wytkniętym językiem i schowałam się w łazience.

Po załatwieniu sprawy fizjologicznej, umyłam ręce, popsikałam się jeszcze raz odrobiną ulubionych perfum i wyszłam z łazienki od razu przechodząc do pokoju po małą torebkę z długim paskiem, w której mam paczkę gum, telefon i pieniądze. Ruszyłam w kierunku salonu, gdzie Harry czekał już ubrany w kurtkę i popijał swoją kawę zrobioną przeze mnie. Ubrałam jasne, brązowe botki na płaskim obcasie oraz skórzaną czarną kurtkę. Przełożyłam torebkę przez prawe ramię i ułożyłam torebkę przodem na lewym boku ciała. Pomachałam Harry'mu kluczykami od mieszkania, a on momentalnie wstał z kanapy, zgasił światło w przedpokoju i oboje wyszliśmy na korytarz. Zamknęłam drzwi i pobiegłam do windy, w której brunet już na mnie czekał, aby zjechać na podziemny parking.

Drogę do wesołego miasteczka spędziliśmy w miłej atmosferze przy muzyce z radia, aromacie kawy unoszącym się z kubka termicznego i prawą dłonią Harry'ego na moim lewym udzie. Przez kilka minut musieliśmy szukać miejsca do parkowania, co potwierdziło moje przypuszczenia, że w piątkowy wieczór będzie tłum ludzi. Udało nam się znaleźć miejsce parkingowe w oddali kilku minut do bram wesołego miasteczka, czyli czeka nas krótki spacer, co mi nie przeszkadza, ponieważ na zewnątrz mimo godziny i miesiąca pogoda jest przyjemna. Nie jest zimno, nie wieje wiatr ani nie pada deszcz. Czego chcieć więcej?

Nasze dłonie splotły się po wyjściu z samochodu. Krzyki ludzi, działające karuzele, odgłos smażonego mięsa i muzyka od razu powitały nas na wejściu. Rozejrzałam się, aby zastanowić się gdzie powinniśmy pójść najpierw. Może na beczkę śmiechu? A może na diabelski młyn? Czy do pałacu strachu? Boże.. jest tyle możliwości!

     - Przejdźmy się i sprawdźmy jakie są atrakcje i coś wybierzmy, dobrze?

Chętnie przystałam na propozycję bruneta i oboje ruszyliśmy przed siebie.



Wraz z Harrym poszliśmy na wiele karuzel. Jedne były straszne, wysokie, a jazda nimi dłużyła mi się niemiłosiernie. Moje krzyki na pewno były słyszalne dla ludzi z dołu, a dłoń Harry'ego ściskająca moją, która miała dodać mi odwagi wcale nie pomagała. Kiedy siadałam na siedzeniu każdej ze strasznych karuzel zastanawiałam się, co sprawiło, że zdecydowałam się na tę cholerną karuzele przyjść. Całe szczęście, że przed przyjazdem tutaj nic nie zjadłam, bo jestem pewna, że od razu zwróciłabym to. Jeśli chodzi o Kędzierzawego to on bawił się znakomicie. Zamiast krzyczeć jak ja zwyczajnie się śmiał albo uśmiechał. Ani odrobiny strachu, rozumiecie to? Nie mam pojęcia jak udawało mu się trzymać telefon w dłoni i robić zdjęcia czy też nagrywać kilkosekundowe filmiki na Snapchata. Przysięgam, że jeśli na którymś wyglądam jak idiotka to pożałuje.

Wybiegam szybko z ciemnego pomieszczenia krzycząc i prawie zdzierając gardło na zewnątrz pałacu strachu, który wydaje przeraźliwy śmiech, jakby śmiał się właśnie ze mnie, że wybiegłam jak przestraszona, mała dziewczynka, a ja ciężko dyszę próbując unormować oddech i szybko bijące serce w klatce piersiowej. Cholerne mumie, kukły, przeraźliwe krzyki i dziwne odgłosy to nie dla mnie. Moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi albo padnę na zawał, naprawdę. Kto to do cholery wymyślił?

     - Brooklyn!

Słyszę krzyk Harry'ego, który po chwili wychodzi z pałacu strachu. Prostuję się i staje niedaleko niego, a brunet zaczyna uśmiechać się szeroko. Patrzę na niego mrużąc powieki. To on mnie namówił na tą atrakcję. Sama początkowo chciałam iść. To prawda, ale kiedy zobaczyłam jak to wszystko wygląda i sztuczny dym wydostający się z okropnej jamy ustnej jakiejś strasznej postaci to od razu podziękowałam, ale Harry przekonał mnie, a ja zgodziłam się, bo obiecał mi paczkę kwaśnych żelek o smaku jabłka. Jak mogłam się więc nie zgodzić, no jak?

     - Nie śmiej się ze mnie! Tam było strasznie. Nie ma mowy, że wejdę tam kiedykolwiek nawet jakbyś mi zapłacił. Nie ma opcji. Nie wierzę, że z każdej atrakcji wychodzisz taki zadowolony i uśmiechnięty. Ani trochę się nie boisz? W ogóle nic?

     - Nie mam lęku wysokości ani też nie boję się szybkości, więc karuzele nie są mi obce, a ten pałac strachu? Daj spokój. Wiadomo, że w środku są aktorzy, którzy chcą Cię przestraszyć, a Twoim zadaniem jest opanować lęk. Trochę Ci nie wyszło, wiesz?

Patrzę na niego niedowierzająco. Nabija się ze mnie.

     - Jesteś dupkiem.

     - Ałć, nie rań tak.

Zmarszczył brwi i teatralnie przyłożył sobie dłoń do serca jakby naprawdę coś go zabolało. Po chwili brunet uśmiechnął się i podszedł bliżej mnie, po czym objął mnie ramionami i przytulił do swojego ciała. Pierwsza myśl była taka, aby się wyrwać i nie pokazać mu już, że boję się czegokolwiek i żeby nie poczuł jak moje ciało drży po pałacu strachu, jednak w drugiej pomyślałam sobie, że naprawdę się przeraziłam, a jego ramiona teraz są dla mnie ukojeniem, bo czuję, że jestem już bezpieczna i żadna mumia, kukła czy inne cholerstwo mnie nie zaatakuje.

     - Byłaś bardzo dzielna. Jestem z Ciebie dumny.

Harry pocałował mnie w czubek głowy, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

     - Nie chcę iść już na żadną straszną karuzelę.

     - Dobrze. Możemy pójść na coś spokojnego.

Razem z Harry'm postanowiliśmy pójść po jakiś napój do niedaleko stojącej budki z mrożonymi oraz gorącymi napojami, a następnie udać się na karuzele, w której będziemy mogli się rozluźnić, usiąść na spokojnie i podziwiać krajobraz Londynu, bo z tego, co mówił Harry karuzela unosi się 40 metrów nad ziemią, a to dosyć sporo. Kiedy stoimy w kolejce po napoje Harry rozmawia przez telefon, a ja spoglądam na okoliczne widoki. Grupki młodzieży, pary, dorośli przechadzają się w jedną i drugą stronę śmiejąc się bądź rozmawiając. Spoglądam wysoko słysząc pomieszane krzyki ludzi na karuzeli zwanej „młotem". Ciekawe czy, gdy byli na moim miejscu to moje krzyki słyszeli tak samo czy może jeszcze głośniej, jeśli w ogóle to możliwe, że mogłam krzyczeć głośniej od nich. Wracam spojrzeniem na kolejkę, która nieznacznie się zmniejszyła, a Harry nadal kontynuuje rozmowę chyba z Niall'em. Nagle zamieram. Głos, który słyszę w niedalekiej odległości jest zbyt znajomy. Rozglądam się nieufnie i powoli, a moim oczom ukazuje się Cassie z jakimiś dwoma nieznanymi mi dziewczynami i z pewnością żadna z nich to nie Ashley. Odwracam się w kierunku Harry'ego, chwytam go za ramię i ciągnę w przeciwnym kierunku od Cassie i jej towarzyszek.

     - Brooklyn? Hej, o co chodzi? W porządku?

     - Nie chcę już pić. Chodźmy na tą karuzelę.

Idę szybkim krokiem w kierunku atrakcji i jeszcze szybciej płacę za obydwa bilety. Mężczyzna otwiera dla nas niskie drzwiczki, a my wchodzimy do małej gondoli. Kiedy ruszamy w górę uspakajam się i siadam na siedzeniu. Jakim cudem akurat dziś jest tutaj Cassie, kiedy jestem ja? Nie mówiłam ani jej ani Lily, że dziś tutaj będę, więc wychodzi to na niezły przypadek. Całe szczęście, że udało mi się ukryć nas, bo tak to skończyłoby się na milionach pytań od Cassie na temat Harry'ego i tego, kim dla siebie jesteśmy i wieloma innymi. Właśnie, Harry. Rozglądam się po niewielkiej przestrzeni. Harry siedzi niedaleko mnie i wpatruje się we mnie, a ja zastanawiam się jak bardzo głupio musiałam wyglądać tak cicho siedząc z głową pełną myśli.

     - Kogo zobaczyłaś tam na dole, Brook?

     - Nikogo takiego. Która jest godzina?

     - Jest dwudziesta pierwsza i nie zmieniaj tematu. Kiedy tylko na Ciebie spojrzałem byłaś blada jak ściana i nie wmówisz mi, że nikogo tam nie zobaczyłaś.

Westchnęłam i odwróciłam wzrok. Jeśli mu powiem, że to Cassie, będę musiała mu wytłumaczyć czemu wolałam zniknąć, a wtedy zacznie się temat, który już dawno powinnam poruszyć, czyli to jak Cassie wraz z Ashley przez dwa lata mnie dręczyły. Równie dobrze mogę go okłamać i powiedzieć, że zobaczyłam prawdopodobnie Step, a że nie chcę się z nią widzieć, bo jej nie cierpię to odeszłam. To zdecydowanie łatwiejsza wersja i godny zamiennik mojej prawdziwej prawdy. Jakkolwiek to brzmi.

     - Koleżanka z klasy, nikt ważny.

Postanawiam nie kłamać, ale też nie chcę ujawnić wszystkiego.

     - Jesteście pokłócone i dlatego nie chciałaś się przywitać?

     - Tak, dokładnie. Jakiś ty mądry. Skąd wiedziałeś, hmm..?

Próbuję się uśmiechnąć, aby rozluźnić atmosferę, ale nie wychodzi mi.

     - Nierównomiernie oddychasz, a Twoje dłonie drżą, wiesz?

Patrzę w dół na swoje ręce i dostrzegłam, że naprawdę drżą, a oddech rzeczywiście jest nierówny. Cholera. Przejrzał mnie i właśnie wytknął mi, że go okłamałam.

     - A wiesz, że nie zawsze musisz wszystko wiedzieć?

     - Właściwie masz rację, ale wiesz co? Zrób mi przysługę i następnym razem po prostu powiedz, że nie chcesz gadać o tym teraz zamiast zaczynać od kłamstwa.

Spojrzał na mnie ostatni raz po czym odwrócił wzrok i wyjął z kieszeni kurtki paczkę papierosów. W ostatnim czasie nie widziałam go z papierosem w ustach, dlatego postanowiłam nie zwracać mu uwagi tym bardziej, że już jesteśmy pokłóceni, a to, że teraz mogłabym wypowiedzieć się już po raz kolejny negatywnie na temat jego palenia mogłoby tylko pogorszyć całą sytuację, a nie chcę dolewać oliwy do ognia. Schowałam dłonie do kieszeni kurtki i również odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku. Zdaję sobie sprawę, że Harry ma rację i nie powinnam była zaczynać od kłamstwa, ale w tym przypadku nawet kłamstwo wydaje mi się lepsze od prawdy. Zwyczajnie boję się jego reakcji i z pewnością nie chcę z jego strony litości, dlatego też zwlekałam z wyjawieniem mu tej części mojego życia tak długo aż do dziś.. W końcu i tak będę musiała to z siebie wyrzucić i ogółem lepiej będzie, jeśli brunet dowie się wszystkiego ode mnie, a nie od jakiegoś nieznanego i fałszywego źródła.

     - Przez pierwsze dwa lata w liceum byłam.. gnębiona.

Wyznałam. Harry pokiwał głową jakby dał mi znać, że mnie słucha,

     - Powód był dosyć prosty, czyli nie akceptacja sieroty z domu dziecka, która nie ma pieniędzy na najnowsze ciuchy czy buty. Szczególnie dwie dziewczyny się na mnie uwzięły. Właśnie z jedną z nich nie chciałam się widzieć, ale powód jest zupełnie inny. Wracając.. robiły różne rzeczy. Chowały mi ubrania pod koniec zajęć i musiałam wracać w stroju sportowym, gdy padał deszcz. Suszyć mokre książki, kiedy wylewały mi do plecaka sok czy wodę. Podkładały nogę na korytarzu. Mówiły, że jestem nikim i nigdy w życiu nikt mnie nie zechce i do niczego nie dojdę. Nie było praktycznie dnia, żeby w jakiś sposób mi nie dokuczyły i za każdym razem było to w inny sposób. Z jednej strony chciałam to komuś zgłosić, aby ktoś zareagował, pomógł mi, ale z drugiej strony pomyślałam, że jeśli któryś z nauczycieli się dowie to one mogą dostać tylko karę w kozie bądź wystąpienie w jakiś akcjach pomocniczych czy charytatywnych, a ja miałabym spokój tylko na jakiś czas, a później wszystko by wróciło do normy z podwójną siłą, więc nie zrobiłam nic. Wiem, że gdyby nie Lily nie wytrzymałabym tego całego koszmaru. Ona jako jedyna wiedziała o wszystkim i bardzo chciała mi pomóc, ale jak już wspomniałam nie chciałabym, żeby ktoś z rady pedagogicznej się dowiedział, dlatego po prostu było jak było.

Odetchnęłam głębiej i wzruszyłam ramionami. Spojrzałam w ciemne niebo.

      - Zapewne pamiętasz jak odwiedziłeś mnie w szpitalu?

     - Nie byłaś tam na kontrolnych badaniach, mam rację?

     - Tego dnia czułam się naprawdę okropnie, podle. Nie miałam już siły. W końcu trwało to już prawie dwa lata. Nie miałam w ogóle ochoty żyć. Moje parametry życiowe się pogorszyły i dlatego tam wylądowałam. W głębi duszy chciałam, żeby ze mną było tak źle, żebym zwyczajnie zniknęła. Nikt by się nie przejął, nawet nie zauważył, więc było mi wszystko jedno. W szpitalu stwierdzili, że jestem osłabiona i powinnam o siebie bardziej zadbać i mnie wypisali. W szkole w sumie nic się nie zmieniło. Czasami miałam spokój, a czasami bywały dni, że lepiej nawet tego nie wspominać. To dlatego nie chciałam, żebyś jechał ze mną na rozpoczęcie. Bałam się, że zrobią mi jakiś głupi, żenujący żart, a Ty wszystkiego się dowiesz i będziesz się mnie wstydził. Nie chciałam również byś przyjmował propozycji dyrektora, aby być nauczycielem w-fu u nas w szkole. Wtedy też mogłoby być niekolorowo. Wszystko unormowało się teraz we wrześniu. Cassie przestała mnie dręczyć. Zaczęła stawać po mojej stronie, broniła mnie i ostrzegała przed głupimi pomysłami jej już byłej przyjaciółki. Wydaje mi się, że zrozumiała, że robiła źle i postanowiła to naprawić. Naprawdę się stara. Teraz kolegujemy się. Czasami pogadamy, zjemy na stołówce czy odrobimy wspólnie pracę domową i to tyle. Cieszę się, że ten etap mam za sobą. Oddzieliłam go grubą kreską i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

     - A dlaczego nie chciałaś, żeby Cię dziś zobaczyła?

     - Kiedy pisaliśmy do siebie byłam razem z Cassie i Lily na stołówce. Uśmiechałam się do telefonu i nie zwracałam na nich uwagi, a one to dostrzegły. Lily wspomniała Twoje imię, a Cassie to podchwyciła i w ten sposób dowiedziała się, że w moim życiu ktoś jest. Gdyby nas dziś zobaczyła to podeszłaby i od razu zasypała pytaniami, a ja nie mam na to ochoty.

Harry usiadł bliżej mnie i kolejny raz tego samego dnia przytulił mnie do siebie. Oparłam się wygodnie o jego klatkę piersiową i oplotłam dłońmi.

     - Proszę, nie rozmawiajmy już na ten temat, a przynajmniej nie dzisiaj. Naprawdę chciałabym, aby to zostało za mną, więc nie drążmy tematu, dobrze? Poza tym bardzo chciałabym spędzić ten wieczór z Tobą w przyjemnej atmosferze, a nie w napiętej i bez żadnej kłótni i niemiłych wspomnień.

Harry'ego dłoń ścisnęła moją prawą, a jego usta musnęły mój policzek.

     - W porządku, Maleńka. Chcę, żebyś tylko wiedziała, że jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że mam taką piękną i silną dziewczynę. Szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej, wiesz? Mógłbym Ci pomóc. Gdyby coś się zmieniło to zawsze możesz do mnie przyjść. I zapamiętaj jedną rzecz.

Odsunęłam się delikatnie od Harry'ego, aby móc spojrzeć w jego zielone tęczówki.

     - Nigdy nie będę się Ciebie wstydził. Nigdy, rozumiesz?

W moich oczach pojawiły się łzy, ale mimo to uśmiechnęłam się. Nim przytuliłam się do Harry'ego zauważyłam szeroki uśmiech, którym mnie obdarzył w geście, aby poprawić mi humor i abym już się nie przejmowała. Wtuliłam się w granatowy i miękki materiał bluzy, którą brunet ma pod kurtką. Do moich nozdrzy dostał się przyjemny zapach Harry'ego pomieszany z jego perfumami, które są cudowne. Odetchnęłam spokojnie i uśmiechnęłam się sama do siebie. Naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem na niego zasłużyłam.



                         *         *        *

Po wyjściu z gondoli podziękowałam starszemu mężczyźnie, który otworzył dla naszej dwójki drzwiczki i razem z Harry'm poszliśmy zjeść, ponieważ jeszcze nie mieliśmy okazji czegoś przekąsić. Oboje zdecydowaliśmy, że mamy ochotę na naleśniki, które są serwowane w jednej z wielu budek gastronomicznych. Kolejka była dosyć spora, a to był dla nas znak, że ludziom smakuje tutejsze jedzenie i warto jest poczekać na swoją porcję. Cudem znaleźliśmy wolny stolik, kiedy już otrzymaliśmy swoje jedzenie. Rozejrzałam się dookoła. Mam wrażenie, że ludzi jest więcej, a jest wpół do dwudziestej trzeciej. Wraz z Harry'm zjedliśmy swoje naleśniki przy zwykłej rozmowie dotyczącej dalszych planów na ten wieczór. Jak dla mnie moglibyśmy wracać już do mieszkania, położyć się do łóżka i.. nie chodzi mi tutaj o spanie. Spojrzałam na Harry'ego, a on uśmiechnął się cwaniacko jakby doskonale wiedział o czym pomyślałam i oblizał swoje wargi z sosu klonowego.

     - Wszystko w swoim czasie.

Mrugnął i uśmiechnął się szeroko, a ja odetchnęłam głębiej. Nie jestem pewna czy wytrzymam. W końcu od naszego ostatniego zbliżenia minęło trochę czasu, a moje ciało jest spragnione jego dotyku. Harry spojrzał na mnie, po czym spytał czy jestem gotowa iść, na co pokiwałam szybko głową, a on skitował mój gest śmiechem. Gdy idziemy drogą powrotną trzymamy się za ręce. Muszę przyznać, że jestem podekscytowana. Myśl, że wracamy już do domu, zostaniemy sami w cichym, ciepłym mieszkaniu i na samą myśl, co będziemy robić powoduje, że z mojej twarzy nie znika uśmiech nawet na chwilę.

     - Harry..

Szepnęłam przystając nagle w miejscu. Moje oczy rozszerzyły się na widok małej, uroczej pandy misia siedzącej na półce wśród innych pluszowych zabawek. Mój wzrok skierował się w kierunku Harry'ego, który spojrzał najpierw na wystawę, a następnie na mnie.

     - Chciałabyś, abym coś dla Ciebie wygrał?

     - A mógłbyś? Chciałabym tamtą pandę.

Wskazałam palcem niekulturalnie, co w tej chwili mnie nie obchodzi. Ta panda musi być moja. Harry ruszył w kierunku stoiska, a ja zaraz za nim. Wyciągnął z kieszeni banknot i podał go sprzedawcy, a w zamian otrzymał trzy piłki.

     - Jeśli trafi pan trzy razy w środek tarczy może pan wybrać misia z trzeciej półki, jeśli dwa razy z drugiej półki, a jeśli raz to z pierwszej. Powodzenia.

Po słowach sprzedawcy, który posłał nam przyjazny uśmiech od razu spojrzałam na stoisko. Panda znajduje się na drugiej półce, a to oznacza, że aby ją wygrać Harry musiałby trafić w tarczę dwa razy. Moje serce przyśpieszyło, kiedy wykonał pierwszy rzut i trafił idealnie w środek. W myślach błagam, aby rzucił jeszcze raz tak samo. Drugi rzut okazał się być nie szczęśliwy ani dla mnie ani dla Harry'ego. Została ostatnia szansa. Za nami ustawiło się kilka osób, a kiedy spojrzałam w bok zauważyłam, że jakaś dziewczyna wskazuje palcem na moją pandę. Nim zdążyłam powiedzieć Harry'mu, aby się postarał i dopingować go on rzucił piłką, która trafiła dokładnie tam gdzie chciałam, w sam środek. Zapiszczałam jak mała dziewczynka i szybko się uspokoiłam. Sprzedawca zaśmiał się, a po chwili spytał, którego pluszaka chcę, a ja bez zastanowienie wybrałam pandę, którą od razu do siebie przytuliłam, kiedy tylko mężczyzna mi ją podał. Kiedy odeszliśmy razem z Harry'm od stoiska przytuliłam go mocno.

     - Dziękuję.

     - Proszę bardzo.

Harry uśmiechnął się szeroko odwzajemniając mój uśmiech, a po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Brunet objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do jego boku, kiedy ruszyliśmy w kierunku samochodu, by wrócić do mieszkania. Dzisiejszy dzień był naprawdę cudowny i cieszę się, że Harry zabrał mnie do wesołego miasteczka, bo nie tylko mogliśmy się wyśmiać, wyszaleć i wybawić jak małe dzieci, ale też oboje rozluźniliśmy się i przykre chwile oraz sytuacje z poprzednich dni poszły w niepamięć. Spojrzałam w kierunku bruneta i złożyłam na jego szyi pojedynczego całusa, a on w odpowiedzi uśmiechnął się. Mam nadzieję, że pozostaniemy w tym stanie na długo i będzie już dobrze.

__________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Czekam na waszą opinię ;)  

Przepraszam, że nie dotrzymam obietnicy, czyli zakończę HARSH do końca tego roku. Nie chciałabym nagle tak zostawiać opowiadania, a mam jeszcze kilka pomysłów także.. ;)  

Tak w ogóle to, co u was słychać? ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 10641 słów i 58275 znaków.

7 komentarzy

 
  • *--*

    Czy jest szansa że coś dodasz?

    18 wrz 2018

  • Monik2104

    Super piszesz, czyta sie lekko i losy bohaterów naprawdę wciąga.

    15 maj 2018

  • Mysterious

    Świetne :) nie kończ tego opowiadanie proszę <3 !

    31 gru 2017

  • Ewcia:D

    Wspaniałe! Super, że dodałaś kolejną część, tego mi brakowało :) Cieszę się, że to jeszcze nie koniec i masz jeszcze trochę pomysłów, bo będę mogła dalej czytać to wspaniałe opowiadanie. Jesteś jedną z niewielu autorek, które naprawdę potrafią się wczuć w bohaterów i idealnie przedstawić ich uczucia :) Niestety, muszę wytknąć kilka drobnych błędów typu "półgodziny", musisz bardziej zwracać uwagę na takie szczegóły, chociaż mimo to opowiadanie nie traci na swojej wartości. U mnie w sumie stabilnie, koniec półrocza, robię prawo jazdy, może uda mi się zdać za pierwszym razem :) Czekam na kolejną część i weeeny życzę <3

    31 gru 2017

  • Niebieskooka

    @Ewcia:D Dziękuję bardzo i powodzenia z prawem jazdy - ja sama niedawno zadawałam i udało się za drugim ;) Wszystkiego dobrego na Nowy Rok ;)

    1 sty 2018

  • Jug

    Opowiadania fajnie jednak widać ze bardzo inspirujesz sie książka after :)

    28 gru 2017

  • Niebieskooka

    @Jug Naprawdę? W którym momencie? Poza tym książki tego typu będą do siebie podobne i nikt na to nie ma wpływu ;)

    30 gru 2017

  • ???

    Zastanawia mnie skoro wszystko dzieje się w Londynie, to jakim cudem oni tam piszą matury i to jeszcze z polskiego XD

    28 gru 2017

  • Niebieskooka

    @??? Takim, że jest to tylko opowiadanie oraz wytwór mojej wyobraźni i mogę pisać o czym chcę ;)

    30 gru 2017

  • Nat.

    Dziękuje :)

    26 gru 2017