HARSH #58

Do domu wracamy około drugiej w nocy. Ten dzień i noc była naprawdę cudowna, jednak każdy ma swoje granice i czuję, iż jeśli za chwilę nie pójdę pod prysznic, a następnie do łóżka to będzie źle. Gdy tylko wsiadłam do auta nie założyłam szpilek, gdyż przez cały wieczór miałam je na sobie i nie chciałam, aby moje stopy cierpiały, a chłopak nie miał nic przeciwko, dlatego teraz właśnie niesie je w lewej dłoni, a prawa jest splątana z moją. Zdejmuję marynarkę bruneta, składam ją i układam na oparciu sofy, po czym znikam na górze w łazience. Zrzucam z siebie wszystko i gdy tylko woda ma przyjemną temperaturę wchodzę. Zbyt zmęczona postanawiam po prostu się umyć i jak najszybciej znaleźć się w łóżku, do którego wchodzę po około dwudziestu minutach później ubrana w dolną bieliznę i zwykłą koszulkę. W momencie, w którym przytulam policzek do poduszki Harry odkrywa pościel z drugiej strony i wsuwa się na łóżko. Jego ciało przysuwa się blisko mojego, a ramię obejmuje w geście bezpieczeństwa. Uśmiecham się sama do siebie. Mruczę na jego delikatne usta na moim policzku.

- Kocham Cię.

Mój uśmiech rośnie do gigantycznych rozmiarów, a serce bije tak szybko, że za chwilę wyskoczy. Jestem szczęśliwa.

- Kocham Cię.

Odpowiadam szeptem i zasypiam przytulona do jego ciała.



* * *



Następnego dnia, a właściwie kilka godzin później budzi mnie głośny deszcz. Robię kwaśną miną jakbym zjadła cytrynę, gdy dostrzegam widok za oknem. Leje jak z cebra, a jest godzina trzynasta. Harry'ego nie ma przy mnie, więc myślę, że może poszedł popracować. Chcę spać dalej, ale mój brzuch niemal mnie błaga, abym coś zjadła. Kiedy odrzucam pościel i siadam na brzegu materaca robi mi się strasznie zimno. Z szafki biorę granatową bluzę na ekspres i zwykłe, czarne leginsy. Nie mam jakoś ochoty zakładać stanika, więc niech zostaną tam gdzie ich miejsce. Robię szybkiego koka i wychodzę z pokoju, żeby po chwili zejść po schodach z bezgłośnym ziewaniem. Kieruję się do kuchni, aby zrobić sobie herbatę i kanapki, a przy okazji też Harry'mu, którego niespodziewanie spotykam w kuchni.

- Dzień dobry. Myślałam, że pracujesz czy coś..

Mówię mu to, kiedy całuje mnie w czoło na przywitanie i siada przy stole do laptopa. Słyszę, że coś się smaży. Widząc bekon na patelni mój brzuch się skręca z głodu. Uwielbiam bekon!

- Prawdę mówiąc to sam nie dawno wstałem. Nie miałem serca Cię budzić. Pomyślałem, więc że zrobię śniadanie dla nas i spędzimy ten dzień w łóżku. Na zewnątrz okropnie pada, a ja w takich warunkach nie dam Ci prowadzić samochodu.

- Oh, rozumiem. Właściwie to nawet się cieszę, że pada.

- Tak czy inaczej nie ominie Cię to. Poza tym myślałem, że ostatniego dnia moglibyśmy jeszcze coś zwiedzić, ale wygląda na to, że Glasgow ma nas dość i chce, abyśmy już pojechali.

Chichoczę rozbawiona jego słowami. Odwracam zrumieniony już bekon na drugą stronę. Harry informuje mnie, że idzie do toalety, a ja przygotowuje stół, żeby go nakryć. Przestawiam laptopa na stolik w salonie, z którego niespodziewanie wypada biała, mała koperta. Właściwie nie przejęłabym się tym, gdyby nie to, że jest to z policji. Moja ciekawość rośnie. Może go po prostu zapytam o ten list? Waham się przez dłuższą chwilę, a ostatecznie postanawiam otworzyć białą kopertę. Wezwanie na przesłuchanie? Po przeczytaniu patrzę na kartkę, a później na Harry'ego, który nie wygląda na ani trochę zachwyconego.

- Czy ja wtykam nos w Twoją korespondencję?

Kiwam głową przecząco, a on wyrywa mi kartkę oraz kopertę z rąk. Wkłada ją z powrotem i odkłada na regałową półkę.

- Nie chcesz mi powiedzieć, że za chwilę pokłócimy się o coś o czym sam powinieneś mi powiedzieć i wiesz o tym.

- Powinienem Ci powiedzieć? Nie jesteś moją matką, abym miał o tym mówić. Poza tym to nie są Twoje sprawy, więc nie wtrącaj się, zapomnij, że w ogóle to widziałaś i odpuść.

- Chyba się przesłyszałam.. Dostajesz wezwanie w sprawie pobicia i mówisz mi, abym odpuściła, a najlepiej zapomniała?

- Tak, dokładnie. To ja zostałem wezwany, a nie Ty.

- Kim jest osoba, która Cię wezwała? Co zrobiłeś?

Zaczerpuje głęboki oddech i po chwili cedzi przez zęby:

- Nie Twój zasrany interes. Przestań się w to wpierdalać, a teraz wychodzę, więc po prostu zajmij się samą sobą.

Stoję przez chwilę jakby wmurowana w ziemię. Harry zabiera kurtkę wściekłym ruchem, a później trzaskiem zamyka drzwi frontowe. Słyszę jak odjeżdża z podjazdu. Nie wierzę, że tak mnie potraktował, że potrafił tak się do mnie zwracać. Jakbym była jego kumplem, a nie dziewczyną. Nie zamierzałam mu się gdziekolwiek wpierdalać, a jednie pomóc. Prędzej czy później i tak dowiedziałabym się o tym wezwaniu na przesłuchanie, tak więc jaką mu zrobi różnicę dzisiaj czy za tydzień? Nawet nie wiem czy chcę wiedzieć w co się wpakował na tą chwilę. Mogę mieć teraz tylko nadzieję, że nie przyjdzie mu nic głupiego do głowy i wróci cały i zdrowy. Marszczę zdezorientowana brwi, kiedy do moich nozdrzy dostaje się zapach spalenizny. Pędzę do kuchni i wyłączam gaz. Cóż.. bekon został spalony wraz z dobrymi relacjami sprzed kilku minut między mną, a Harry'm.



* * *



W swojej walizce znajduję notes, w którym mam swoje różne zapiski od kilku ładnych lat. Jest już trochę zniszczony, ale to nic. Zazwyczaj są w nim pozapisywane sprawdziany czy też oceny, jednak na ostatniej stronie dostrzegam numer. Numer Grace. Zapisałam go sobie, gdybym musiała do niej zadzwonić w razie kłopotów. Obecnie jest godzina szesnasta, więc minęły trzy godziny odkąd Kędzierzawy wyszedł z domu. Martwię się o niego, lecz wierzę, że zachowa zdrowy rozsądek i wkrótce wróci, a wtedy porozmawiamy. Szczerze nie czuję się winna, jednak przyznaję się do tego, że nie powinnam była otwierać tego listu, ale kto na moim miejscu by nie otworzył? Chciałam dobrze i mam nadzieję, że on to dostrzeże. W każdym bądź razie teraz decyduję się zadzwonić do Grace z telefonu, który podarował mi Harry. Czekam dwa sygnały. Połączenie zostało odebrane, a ja rozpoznaję radosny i ciepły głos Grace.

- Cześć Grace. Z tej strony Brooklyn. Co u Ciebie?

Przez chwilę panuje cisza. Sprawdzam czy, aby połączenie nie zostało przerwane, ale wciąć trwa. Grace niemal krzyczy.

- Niewierze. Dziewczyno! Ty jeszcze żyjesz? Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz! Cholera jasna, Brooklyn. Gdzieś Ty się podziewała? Nie widziałam Cię za długo! Czekaj chwilę idę do pokoju Lily. Tak bardzo za Tobą tęskni, ja też.

Decyduję się skupić na jednym i najważniejszym wątku.

- Lily na czas wakacji miała przebywać u dziadków..

Co jeśli jej babci i dziadkowi stało się coś niedobrego? Jeśli tak to nigdy nie wybaczę sobie, że nie było mnie wtedy przy niej.

- I tak jest, ale dzisiaj wpadła, bo była w pobliżu i chciała z pokoju coś zabrać. Niesamowite masz wyczucie czasu. Tak w ogóle to, co słychać u was u Ciebie i Harry'ego? Ostatnio jak z nim rozmawiałam to mówił, że naprawdę wam się układa.

- Tak Ci powiedział? A kiedy ostatnio z nim rozmawiałaś?

- Dwa może trzy tygodnie temu. Wpadł po adres dziadków Lily. Porozmawialiśmy dosłownie kilka chwil i musiał uciekać, a ja wrócić do pracy. Chyba miał coś pilnego do załatwienia.

- Rozumiem. Właściwie to u nas wszystko.. dobrze.

Słyszę jak otwiera drzwi i po chwili mówi do Lily, że własnie ze mną rozmawia. Mimo, że to Grace trzyma komórkę muszę odsunąć swój od ucha na głośny krzyk Lily. Przecież żyję..

- Ty samolubna małpo! Dlaczego dopiero dzisiaj dzwonisz? Co u Ciebie słychać i w ogóle gdzie Ty się podziewasz?

- U mnie wszystko w porządku, serio. Po prostu znalazłam chwilę, aby zadzwonić. Przepraszam, że się nie odzywałam.

- Naprawdę nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiłam.. Każdego dnia czekałam na jakikolwiek odzew z Twojej strony. Już naprawdę myślałam, że.. że nigdy się nie zobaczymy.

W moich oczach formują się łzy. Łzy smutku i szczęścia.

- Muszę wracać do pracy. Porozmawiajcie sobie. Brooklyn mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Pozdrów Harry'ego.

- Zobaczymy się na rozpoczęciu roku i.. pozdrowię go.

Słyszę jak Grace wychodzi, a między mną, a Lily panuje cisza, która staje się bardziej dziwna, a ja zdaję sobie po chwili dla czego tak jest. Grace prosiła, abym pozdrowiła Harry'ego.

- Mieszkasz u Harry'ego? Mówimy o tym samym Harry'm, który jest dupkiem chcącym dobrać się do Ciebie, prawda?

Pomimo, że jesteśmy pokłóceni pojawia się odruch bronienia go. Choćbyśmy pokłócili się o nie wiem, co to zawsze będę po jego stronie. On już wiele razy stawał po mojej i mi pomagał.

- Lily.. To naprawdę nie tak jak Ci się wydaje. Harry jest..

- Dupkiem i flirciarzem. Wykorzystuje dziewczyny i nie liczy się z niczyimi uczuciami. Myślałam, że to wiesz. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego, Brooklyn. On nie jest Ciebie wart.

- On taki nie jest Lily. Gdybyś wiedziała ile dla mnie zrobił..

- Prędzej czy później wykorzysta Cię i kopnie w tyłek, a Ty zostaniesz sama ze złamanym sercem. Tego właśnie chcesz?

- Przestań proszę go obrażać. Gdyby nie on to naprawdę ze mną byłoby nie ciekawie. Wiele razy mnie uratował i wziął do siebie. Dał mi wszystko to czego nie dostałam od własnych rodziców od nikogo innego. Gdybyś naprawdę go poznała to zobaczyłabyś, że nie jest taki zły. Właściwie to w tą sobotę po południu miał mnie zawieźć do Ciebie. Chciałam Cię odwiedzić. Kiedy się o tym dowiedział zdobył adres Twoich dziadków..

- Okej, w porządku, ale to znaczy, że i tak jest dupkiem.

Westchnęłam cicho. Jak ją mam przekonać, że Harry.. właśnie wrócił do domu. Cholera jasna. Spokojnie, Brooklyn. Po prostu rozmawiasz przez telefon. Nie może być o to zły. No właśnie. Nie spodziewanie wchodzi do pokoju. Jego spojrzenie ląduje na mnie i dostrzega telefon przy moim uchu. Oddychaj..

- Więc będziesz w sobotę u dziadków? Może zjedlibyśmy wspólny obiad i zobaczyłabyś, że nie jest taki zły jak sądzisz.

Mimo, że nie wypowiadam imienia wiem, że Kędzierzawy wie, że teraz rozmawiam z kimś o nim. Zdejmuje z siebie czarną, skórzaną kurtkę i podwija rękawy czarnej koszulki do łokci, po czym siada w białym fotelu niedaleko i mnie obserwuje.

- Będę i oczywiście wpadaj. Nie ma problemu. Mam tylko nadzieję, że uszanujesz moją odmowę w sprawie obiadu.

- Pewnie. Nie mogę przecież Cię zmusić. Widzimy się w sobotę i.. fajnie, że udało nam się pogadać. Do zobaczenia.

- Poczekaj. Mam nadzieję, że zostaniesz na noc i może wtedy wyskoczymy do jakiegoś klubu czy coś? Chciałabyś?

- Do klubu? Właściwie to czemu nie. Ustalimy, co będziemy robić jak się zobaczymy. Pozdrów babcię i dziadka.

- Pewnie, pozdrowię. Do zobaczenia i uważaj na siebie.

Pożegnałyśmy się już ostatecznie. Dopiero teraz poczułam jak boli mnie ręka. Trzymałam telefon przy uchu dobre pół godziny jak nie więcej czasu, więc nic dziwnego, że zdrętwiała będąc w tej samej pozycji przez dłuższy czas rozmowy. Odkładam na łóżko telefon obok siebie i tak naprawdę nie wiem, co zrobić dalej. Cały czas czuję na sobie spojrzenie Harry'ego. W końcu nie wytrzymuję i spoglądam na niego również. Przypominając sobie słowa Lily, które obrażały Harry'ego robi mi się nie fajnie. Z jednej strony ją rozumiem, gdyż nie była przy mnie w tych chwilach, w których on mi pomagał i nie widziała tego jak.. nie mogła dostrzec jakie ma dobre serce mimo wszystko. Wstaję z łóżka i idę w jego stronę. Siadam okrakiem na jego kolanach okrytych czarnymi jeansami z nadzieją, że mnie nie odrzuci, a pozwoli się przytulić i po prostu mnie obejmie. Wtulam się w niego. Nosem trącam delikatnie jego ciepłą szyję i rozkoszuję się jego przyjemnym zapachem. Uśmiecham się odczuwając jego dotyk. To jak jego dłonie owinęły się wokół mnie.

Harry zaskakuje mnie, kiedy słyszę, że odezwał się pierwszy.

- Mówiąc odwiedziny nie miałem na myśli wyjścia do klubu w sobotni wieczór. Poza tym ktoś za mną nie przepada.

Westchnęłam cicho i odsunęłam się od niego. Zaczyna się.

- Przytulając się do Ciebie nie miałam na myśli rozpoczęcia kolejnej kłótni, więc możemy po prostu o tym nie mówić?

- A kiedy chcesz o tym porozmawiać. Jutro jest już piątek i wracamy do Londynu, a w sobotę chcesz do niej jechać. Więc kiedy? Nie zamierzam się kłócić tylko wyjaśnić ten wątek.

Miałam dużą nadzieję, że odpuści, że ostatnie chwile spędzimy miło, ale jeśli coś planujesz to miej na względzie taką osobę jak Harry. Chcę zejść z jego kolan i znaleźć się jak najdalej od niego, ale on nie pozwala mi na to i jestem jeszcze bliżej niego niż chwilę temu. Jeśli on chce wyjaśnień to ja też posłucham.

- Dobrze, porozmawiajmy, ale jeśli teraz to zaczniemy to Ty powiesz mi, co się stało, że dostałeś wezwanie. Inaczej nie ma ani tematu klubu ani wezwania na przesłuchanie.

Po postawieniu mu warunku w jakiś sposób jestem naprawdę z siebie dumna, że mu go postawiłam. Chcę szczerości.

- Myślisz, że jak jesteś moją dziewczyną to możesz tak po prostu stawiać mi warunki i kazać mówić o wszystkim?

- Sądzę, że tak właśnie będzie sprawiedliwie i nic więcej.

Wzruszyłam ramionami. Schodzę po chwili z jego kolan.

- To nie fair, że Twoje zasady Ciebie również nie tyczą.

Mówię mu szczerze. Skoro on ma prawo czegoś dowiedzieć się ode mnie to ja również mam prawo dowiedzieć się czegoś od niego tym bardziej, że chodzi o coś naprawdę poważnego. Nie wychodzę z pomieszczenia, bo nie chcę żeby pomyślał, że uciekam, że ta rozmowa jest skończona, bo ona dopiero się zaczyna, a ja modlę się o jak najwięcej cierpliwości do niego i po prostu kładę się na łóżku na plecach. Przymykam powieki.

- Pobiłem John'a, bo to on ukradł Twój naszyjnik. Nie chciał go grzecznie zwrócić i zaczęliśmy się szarpać. Złamałem mu nos i prawą rękę. Nic wielkiego, a on poskarżył się policji.

- Wiesz.. Czasami mam wrażenie, że sposób rozmowy na rozwiązanie konfliktu nie występuje w Twoim życiu. Wszystko załatwiasz pięściami, a to nie jest odpowiedni sposób na to.

- Miałem tam tak po prostu stać i czekać, aż mi go odda? Uwierz mi, ludzie pokroju John'a nie nadają się do rozmowy.

- Więc mam czuć się wyróżniona, że właśnie nie łamiesz mi nosa bądź ręki? Dziękuję, jestem Ci naprawdę wdzięczna.

Czując uginający się materac pod wpływem ciężaru uniosłam powieki i dostrzegłam, że brunet usadawia się nade mną.

- Naprawdę? Chciałaś mnie sprowokować czy rozbawić, bo jeśli to drugie to ten żart w ogóle Ci się nie udał, Riggs.

Jego ręce chwytają za moje nadgarstki i układa je po bokach mojej głowy. Delikatny uśmiech na jego twarzy powoduje, że sama się uśmiecham lekko. Udaje mi się wydostać lewą nogę, którą oplatam go w pasie. Opiera się na łokciach i przybliża.

- Wiesz, że nigdy nie mógłbym podnieść na Ciebie ręki.

Pokiwałam głową w geście zgody. Sama nie wiem czemu mu powiedziałam to, co powiedziałam, ale to już nie istotne.

- Chciałam Ci tylko uświadomić, że kiedy jest problem Ty już szykujesz dłonie i wtedy nie widzisz zupełnie niczego

- I chyba ponownie będę musiał ich użyć, kiedy jakiś facet przystawi się do Ciebie w sobotni wieczór, bo będziesz na tyle grzeczną i odpowiedzialną dziewczynką, że zadzwonisz albo wyślesz mi wiadomość do jakiego klubu się wybierzecie.

- Nawet na to nie licz. Nie zepsujesz mi imprezy.

Tak naprawdę to nie wiem czy gdzieś pójdziemy, jednak niech sobie nie myśli, że może zawsze robić to czego on chce.

- A kto mówi o psuciu imprezy? Po prostu będziesz miała osobistego ochroniarza i to zupełnie za darmo. Ewentualnie za drobnego całusa, ale to nie zmieni, że mnie tam nie będzie.

- Nie jestem Twoją własnością, którą możesz pilnować.

- Własnością nie. Jesteś moją dziewczyną, którą kocham i nie zamierzam pozwolić, abyś szlajała się w sobotni wieczór z koleżanką po klubach i narażała się na niebezpieczeństwo. Nie będę się wtrącał, jeśli oczywiście nie zajdzie taka potrzeba. Ty spędzisz miło czas, a ja będę spokojny. To sprawiedliwe.

- A od kiedy stosujesz zasadę sprawiedliwości, co?

- Od momentu, gdy zastosowałaś ją przeciwko mnie. Więc albo będziesz grzeczna albo nie spotkasz się z koleżanką.

- Spotkam się z Lily. I miała rację, że jesteś dupkiem.

- Twoim dupkiem, który się o Ciebie cholernie martwi.

Mimo, że próbuję coś wskórać Harry cały czas jest spokojny i chyba nawet go to bawi. Czuję frustrację. Odwracam głowę w bok, kiedy przysuwa się, żeby mnie pocałować. Najwyraźniej nie przejmuje się tym i całuje mój lewy policzek, a ja orientuję się o co mu chodzi. Jest miły, bo chce ode mnie czułości.

- Myślisz, że jak będziesz miły to dobierzesz się do mnie?

- Nie muszę być miły, by móc się do Ciebie dobrać. Widzę po prostu jak Twoje ciało na mnie reaguje i podoba mi się to.

Jego usta zasysają skórę na mojej szyi. Jęczę cichutko.

- Poza tym wiem, że chcesz, abym się do Ciebie dobrał.

- Nie, to.. nieprawda. Chcę, żebyś mnie teraz wypuścił.

Uśmiecha się cwaniacko na moje słowa. Jego usta bezgłośnie wypowiadają nieprawda pytająco i już po chwili jego jedna z rąk przytrzymuje moje oba nadgarstki, abym mu nie uciekła, a druga sprawnie pozbywa się czarnego materiału leginsów oraz dolnej bielizny. Odrzuca ciuchy, a ja szybko łączę nogi razem z zawstydzenia i potrzeby zakrycia podniecenia. Moje policzki są gorące, a Harry uśmiecha się szeroko w geście zwycięstwa.

- A więc teraz się wstydzimy, tak? O ile dobrze pamiętam to jeszcze przed chwilą byłaś bardzo pewna siebie, wiesz?

Kiedy nie odpowiadam posyła mi zadowolony uśmiech.

- Chcesz, żebym udowodnił Ci, że mnie pragniesz?

- Nie, bo.. chciałabym czegoś więcej. Rozumiesz?

Spoglądam w jego tęczówki, a on przybliża się do mnie.

- Chciałabyś mnie tak jak to najbardziej możliwe, prawda? Wiedz, że ja naprawdę tego pragnę, ale miej świadomość, że mogę poczekać tyle ile będziesz potrzebowała czasu. Wiem, co przeszłaś i nie chcę, abyś w jakikolwiek sposób poczuła, że to powróci. Jeśli naprawdę tego chcesz to nie ma problemu. Z przyjemnością pokażę Ci, że seks jest zajebiście przyjemny, a przy okazji można spalić naprawdę dużo kalorii. Zastanów się po prostu, nie zmuszaj się i wtedy mi powiesz, dobrze?

Pokiwałam głową w geście zrozumienia i odpowiedzi, po czym uśmiechnęłam się lekko w jego kierunku. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę z Harry'm rozmawiać o seksie. Z jednej strony to krępujące, bo on jest bardzo doświadczony w tym, a z drugiej sądzę, że jest to temat jak każdy inny i zależy od podejście innych do niego. Harry proponuje zrobienie kolacji.

- Właściwie to trochę jestem głodna, więc co byś zjadł?

- Nie mam wygórowanych oczekiwań. Może jajecznica?

Moje policzki czerwienieją, kiedy zbyt zamyślona czy są jajka na danie zaproponowane przez Kędzierzawego, on tak jakby nigdy nic zakłada mi dolną bieliznę, a już po chwili leginsy.

- Czasami przy Tobie czuję się strasznie zawstydzona.

Wyznaję mu szczerze. Widzę jak uśmiecha się pod nosem.

- Czyżby? Więc czemu teraz czujesz się zawstydzona?

- No nie wiem.. Może dlatego, że właśnie mnie ubrałeś?

Unoszę pupę na jego cichą prośbę. Spogląda mi w oczy.

- Powiedz mi jaka jest różnica pomiędzy rozbieraniem, a ubieraniem, bo gdy sama poprosiłaś mnie o rozpięcie sukni to nie było problemu, a wstydzisz się, gdy zakładam Ci bieliznę?

Patrzy na mnie rozbawiony i cmoka mnie słodko w brodę.

- Poza tym to nie tak, że wcześniej Cię nie widziałem.

Kiedy jest tak blisko mnie po prostu całuję go lekko w usta.

- Dobrze, więc co z tą jajecznicą? Może zjemy w łóżku i obejrzymy coś w telewizji, albo posiedzimy przy kominku?

- Zrobimy jak będziesz chciała. Ważne, że będziesz blisko mnie. I zapomniałem Ci powiedzieć, że wyjeżdżamy już dziś w nocy. Sprawdzałem pogodę na jutro chcąc coś zaplanować, ale ma znowu padać, więc nie ma sensu siedzieć tu dalej.

- Wracamy tak jak przejechaliśmy czy Twoim autem?

- Cała reszta wróciła do Londynu tuż po urodzinach Liam'a, więc myślę, że osiem godzin jazdy nie będzie takie złe.

Pokiwałam głową. Szczerze będzie mi go szkoda. Prowadzić auto przez osiem godzin, gdzie cały czas musisz być skupiony i przygotowany na ewentualne przykre okoliczności nie będzie łatwe, a męczące. Jednak Kędzierzawy zapewnia, że zrobimy na pewno postój, cóż.. Chcę wstać, aby pójść do kuchni, ale Harry nie wypuszcza mnie przez dobre, przyjemne pięć minut, w których całuje mnie, a ja nie mam mu tego za złe. Sprawia, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie.

__________________

OD AUTORKI: Tak jak obiecałam dodaję rozdział. Dziś mijają dokładnie dwa lata odkąd napisałam pierwszą notkę dla HARSH. To naprawdę niesamowite, że tak długo jest już to opowiadanie, że wy jesteście ze mną.

Pokażcie mi, że wam zależy na HARSH. To dla mnie ważne.

Poza tym, co u was słychać? Mam nadzieję, że wszystko dobrze, a przynajmniej lepiej niż u mnie. Skręciłam sobie prawą kostkę, którą mam w szynie i naprawdę nie jest to fajne uczucie, gdy się chodzi. Oczywiście nie dostrzegam samych negatywnych stron tego zdarzenia, bo na przykład pozytywem jest to, że będę miała więcej czasu dla HARSH ;)

Ktoś jutro z was będzie wolontariuszem w WOŚP, którym miałam być, ale niestety nie mogę? Jeśli tak to mam nadzieję, że pogoda będzie wam sprzyjać i zbierzecie dużo pieniędzy ;)  

W razie jakichkolwiek pytań odsyłam was na: ask

PS. Harry i Brooklyn wyznali sobie miłość. O kurde! W końcu!

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4147 słów i 22402 znaków, zaktualizowała 22 lut 2016.

4 komentarze

 
  • Użytkownik OlaUnicorn

    Ja byłam na WOŚP'ie i cholernie zmarzłam :D Rozdział świetny ;) Życzę szybkiego powrotu do "formy" :) Czekam z niecierpliwością na next ! <3

    10 sty 2016

  • Użytkownik Wiki1212

    Świetne :* Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) Czekam z niecierpliwością na kolejną część, która mam nadzieję, pojawi się niedługo :D

    10 sty 2016

  • Użytkownik ANITA

    Ja leze w szpitalu... Czekam z niecierpliwością na kolejna część i zapewniam ze nie tylko ja :)

    9 sty 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @ANITA Dużo zdrówka :)

    9 sty 2016

  • Użytkownik ANITA

    @Niebieskooka dziękuję i wzajemnie :)

    9 sty 2016

  • Użytkownik Mysterious

    Życzę, abyś jak najszybciej ponownie stanęła mocno na obie nogi. Cieszę się, że opowiadanie znowu się pojawiło, bo już zaczęłam je czytać od nowa :) I jak zwykle jest wspaniałe. Powiedz mi kiedy mam spodziewać się kolejnej części ???  I jeszcze raz życzę zdrowia !

    9 sty 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @Mysterious Naprawdę nie wiem kiedy, ale będę dawała znać na oficjalnej stronie HARSH  (link w profilu). Na pewno mogę zdradzić, że rozdział już jest trochę napisany. Dziękuję i pozdrawiam ;)

    9 sty 2016

  • Użytkownik Mysterious

    @Niebieskooka Więc czekam z niecierpliwością. Jako, że też jestem na swój sposób uziemiona to chętnie po czytam :D

    9 sty 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @Mysterious Mam nadzieje, że to "uziemienie" jest mniej uciążliwe niż moje ;)

    9 sty 2016

  • Użytkownik Mysterious

    @Niebieskooka Chyba jednak nie...

    9 sty 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @Mysterious Więc o co chodzi? ;)

    9 sty 2016