HARSH #36

Układam na półkach płyty i poprawiam niektórych miejsca. Do końca pracy została mi jeszcze niecała godzina i mam szczerą nadzieję, że minie jak najwolniej jest to możliwe. Jeszcze nie chcę wracać do mieszkania, do niego, bo wiem, że od razu na wejściu się pokłócimy, a nie mam na to ochoty. Tak dobrze się dogadywaliśmy i rozumieliśmy przez większy czas jak jeszcze nigdy. Przypatruję się okładce płyty Katy Perry. 'Może my nie potrafimy inaczej?' - pytam samą siebie w myślach i okładam płytę na jej miejsce. Słyszę męski głos, więc się odwracam.
- Ponownie się spotykamy.
- O, Cześć Jay.
Uśmiecham się na jego widok i lekko przytulam.  
- Hej. Nie mówiłaś, że pracujesz.
- Cóż, dziś dopiero zaczęłam.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam. Za ile kończysz? Może moglibyśmy wybrać się na kawę czy coś?
Zaczynam się zastanawiać. Prawdę mówiąc nie sądziłam, nie planowałam nigdzie wychodzić przez pogodę, która na moje i innych szczęście się zmieniła. Zapewne powinnam od razu po pracy wrócić, bo Harry.. 'No co Harry?' - podświadomość kpi ze mnie. W sumie ma ona racje. Nie jestem jego własnością. Nie muszę się mu podporządkowywać.  
- Z przyjemnością. Kończę za dwadzieścia minut.  
Odpowiadam z małym uśmiechem, który mu posyłam. Myślę, że podjęłam taką decyzję zważając również na fakt jak Harry potraktował mnie dzisiejszego dnia. I nadal nie wierzę w to co powiedział Brian'owi. Kręcę głową, żeby zagłuszyć jego słowa. Razem z Jay'em dochodzimy do wniosku, że poczeka na mnie kręcąc się po księgarni. Z początku myślę, że ten pomysł jest kiepski i szybko się tym znudzi, ale uśmiech jaki mi posyła i wypożyczenie przez niego dwóch książek, z którymi się udaje do kącika czytelniczego powoduje, że przystaję na pomysł. Ja natomiast jeszcze wracam do pracy.  

* * *

- Gotowa?
Zakładam jeszcze kurtkę. Emily spogląda na mnie i Jay'a, ale nic nie mówi. Uśmiecha się i stwierdza jedynie, że to był dobry dzień i, że się spotykamy jutro. Wspominałam w ogóle, że jest kierowniczką? Nie? No to już wiecie. Zanim opuszczamy sklep życzę jej miłego wieczoru. Drzwi zamykają się za nami, a ja przypominam sobie o Harry'm, który rano wspominał, że po mnie przyjdzie. Rozglądam się w poszukiwaniu jego auta. Na całe szczęście nigdzie go nie dostrzegam.
- Dokąd się wybieramy?
- To zależy czy jesteś głodna.
Nieśmiało kiwam głową potwierdzając.
- To dobrze, bo ja umieram.
Oboje zaczynamy się śmiać, a po chwili idziemy do chwalonej przez Jay'a budki z kebabem. Spieramy się o to kto zapłaci, ale kiedy chłopak podaje pieniądze, nie mam nic do gadania, więc kupuję nam po soku w ramach rekompensaty, co kwituje śmiechem. Okazuje się, że całkiem niedaleko jest miejscowy park, więc postanawiamy udać się tam. Po chwili wstępujemy i spacerujemy po jednej ze ścieżek parkowych.
- Umm.. Co u Twojej dziewczyny?
- Nie za wiele. Chyba kogoś poznała.
- Oh, bardzo mi przykro.
- Wiesz jeszcze nie jestem tego pewny. Nie długo mamy się spotkać, a ja chyba zrobię jej niespodziankę wcielając rade pewnej mądrej osoby. Co o Ty myślisz?
Mimo, że nie mówi o kogo chodzi to i tak wiem, że chodzi mu o mnie. Kiwam głową potakująco w odpowiedzi.
- A jak Twój chłopak?
- Umm.. Harry nie jest moim chłopakiem. Jesteśmy.. sama nie wiem. Po prostu się kolegujemy, przyjaźnimy.  
- Rozumiem. Chcę tylko żebyś na siebie uważała. Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać?
Przytakuję mu wdzięczna za to, ale i trochę zaskoczona. Jay nagle orientuje się, że nie mamy swoich numerów. Chichoczę widząc jego minę. Oboje wymieniamy się numerami. Podczas, gdy spacerujemy opowiadam mu o pracy w księgarni i ognisku po tym jak musiał pójść. Jay w zamian mówi, a raczej zwierza się na temat swojej dziewczyny. Kiedy go słucham robi mi się go naprawdę szkoda. Jak ona w ogóle mogła się przytulać do jego znajomego, kiedy on siedział obok niej? Nie potrafiłabym tak osobiście. Telefon wibruje w kieszeni spodni, więc sięgam po niego i nie jest zagadką dla mnie, że dzwoni Kędzierzawy. Przypadkowo sprawdzam godzinę i orientuję się, że jest grubo po dziewiętnastej. Nie przypuszczałam, że tyle czasu jestem z Jay'em i, że potrafię przez długi czas nie myśleć o Harry'm, pomijają małą wzmiankę o nim wcześniej.  
- Nie odbierzesz?
- Nie. Nie mam ochoty z nim rozmawiać.
- Nabroił? Wiesz, może się o Ciebie martwi.
Wzruszam lekko ramionami i ignoruję ponowne dzwonienie chowając telefon z powrotem. Proszę Jay'a, abyśmy o tym nie rozmawiali. Nie chcę psuć sobie i chłopakowi humoru przez niego. Wiem, że jak tylko przekroczę próg mieszkania to się pokłócimy, więc chcę skorzystać z tego, że mogę spędzić jak na razie miło czas. O Harr'ego będę martwić się.. później.

* * *

Chichoczę głośno jednocześnie biegnąc razem z Jay'em do mieszkania. Harry'ego. W jednym momencie złapał nas deszcz i uznaliśmy, że najlepiej będzie się zbierać. Wpadamy do lobby cali przemoczeni i rozbawieni. Chłopak mówi, że spędził miło czas, na co przytakuję zgodnie. Chcę mu zaproponować, aby wszedł na górę, ale się waham. Harry nie byłby zadowolony, a pewnie wyrzuciłby go za drzwi, więc nie ryzykuję. Oddycham z ulgą, kiedy mówi, że własnie przyjechał po niego kolega, który był w pobliżu. Na koniec całuje mnie w policzek i wychodzi z budynku. Obserwuję go jak biegnie w kierunku auta, które się właśnie zatrzymało. Wsiada i już po chwili znika mi z oczu. Idę do jednej z wind i wchodzę do wolnej. Kiedy jadę na górę do mieszkania ogarnia mnie panika. Będzie bardzo zły? Drzwi się rozsuwają, a ja idę chyba najwolniej jak tylko mogę. W końcu staję przed drzwiami mieszkania. Cholera. 'Przypomnij sobie co zrobił' - podpowiada mi głos. Zaczynam się mocno nad tym zastanawiać i dochodzę do wniosku, że ma rację. Od razu się spinam. Nie powinien tak potraktować Brian'a. Kiedy wchodzę do mieszkania dostrzegam Harry'ego siedzącego na kanapie. Telewizor gra, ale wydaje mi się, że chyba go to nie interesuje. Przenosi wzrok na mnie, a ja od razu go odwracam i ściągam buty, kurtkę, którą odwieszam do szafy. Idę w stronę kuchni. Z jednej strony denerwuje mnie to, że nic nadal nie powiedział, ale z drugiej cieszę się, że nie mówi. Nie chcę się z nim kłócić. Kiedy odwracam się w kierunku szuflady po łyżkę do herbaty widzę go zmierzającego w moją stronę. Siada przy blacie, a ja zdaję sobie sprawę, że jednak nie będzie dobrze.
- Nie zamierzasz mi powiedzieć gdzie byłaś? Dwudziesta pierwsza dochodzi, a Ty tak po prostu sobie weszłaś.
- Po pierwsze byłam w pracy, a po drugie.. Czy ja mam nakaz do której konkretnie mam być poza mieszkaniem?
'Spokojnie, Brook. Poradzisz sobie' - mam nadzieje.
- Emily powiedziała, że wyszłaś równo o osiemnastej.
Warczy. Odwracam się gwałtownie w jego kierunku.
- Słucham? Dzwoniłeś do niej? Jak mogłeś!
- Tak, dzwoniłem do niej, bo Ty powinnaś być już dawno. Olałaś mnie, kiedy do Ciebie dzwoniłem, więc jakie inne miałem wyjście? Byłaś z nim, prawda? Z tym pieprzonym..
- Nie dokańczaj, Harry. Jay jest naprawdę w porządku.. i wiesz co? Tak, byłam z nim. Wolałam spędzić czas z nim niż z Tobą, bo przynajmniej on w przeciwieństwie do Ciebie się nie kłócić ze mną o byle co i mogę z nim naprawdę porozmawiać, nie zważając na to czy go to rozzłości czy nie. A teraz idę się przebrać, a Ty może się uspokoisz.  
Zabieram kubek herbaty. Harry przez całą moją wypowiedź zaciskał tylko pięści. Odwracam się w jego kierunku na chwile.
- To jak zachowałeś się w sklepie naprawdę mnie zraniło.  
Dodaję smutno i urywam nasz kontakt wzrokowy. Wchodzę do pokoju, ale tylko na moment. Zostawiam herbatę, aby się ostudziła i wybieram ciuchy, abym mogła się przebrać w nie po prysznicu. Zamykam drzwi do łazienki i jak tylko się rozbieram wchodzę pod prysznic. Mam dużą nadzieję, że on naprawdę się uspokoi i wszystko przemyśli. Nie mogę przecież ponosić winy za to, że poszłam z kolegą po pracy na spacer, prawda? 'Prawda!' - stwierdza głos w mojej głowie. Kręcę głową i już postanawiam o tym nie myśleć.

* * *

Opierając się o miękkie wezgłowie siedzę na łóżku w swoim pokoju i czytam gazetę, a dokładniej mówiąc wywiad pewnej gwiazdy. Jak można ubezpieczyć sobie pośladki? Kręcę głową, biorę łyk herbaty i zagłębiam się w tekst. Próbuję nie zwracać uwagi, kiedy do pomieszczenia wchodzi Harry.  
- Przyszedłem.. pogadać i.. przeprosić.
Nie potrafię go do końca zignorować słysząc jego głos.
- Więc.. Przepraszam, że tak zareagowałem. Martwiłem się o Ciebie. Gdy nie odbierałaś moich telefonów myślałem, że coś Ci się stało i dlatego zadzwoniłem do Emily, bo pomyślałem, że może zostałaś czy coś innego może. Kiedy powiedziała, że Cię nie ma nie wiedziałem co mam zrobić i.. Mogłabyś odłożyć tę popiep.. gazetę. Właśnie próbuję Cię przeprosić, a raczej staram się to zrobić, kiedy Ty mnie ignorujesz.
Odkładam gazetę na bok, ale nie spoglądam w jego kierunku. Dlaczego mam wrażenie, że coś trzyma w dłoni? Nieważne.
- Wiesz.. Tak bardzo mi ulżyło, kiedy Cię zobaczyłem, że nic Ci się nie stało i.. przepraszam też za to co powiedziałem wcześniej. Odnośnie Twoich majtek.  
Spoglądam na niego. Posyła mi niepewny uśmiech. Podchodzi do łóżka i wyciąga w moją stronę bukiet kwiatów.
- Wybaczysz mi?  
Kiwam głową i przyjmuję bukiet. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony. Byłam pewna, że dalej się pokłócimy, a zamiast tego przynosi mi kwiaty i mnie przeprasza. Drapie się po kark, a ja wiem, że się denerwuje. Harry siada na łóżku nie daleko mnie i klepie swoje kolana w zaproszeniu. Podnoszę się niepewnie i wdrapuję na nie. Delikatnie ściskam jego koszulkę na ramionach, kiedy chowa swoją twarz w zagłębi mojej szyi i szepcze, że naprawdę się o mnie martwił.
- Ja też przepraszam. Za to co powiedziałam.
- Nie, miałaś rację. Postaram się to zmienić.
Posyłam mu mały uśmiech, który odwzajemnia.
- Moglibyśmy pójść coś zjeść. Co Ty na to?
- Najpierw chcę Cię pocałować, dobrze?
Szepcze. W odpowiedzi łączę nasze usta w czułym pocałunku. Tak się cieszę, że mamy to za sobą. Odsuwamy się od siebie w końcu, a ja wstaję z jego kolan. Harry splata nasze dłonie i oboje idziemy do kuchni. Chłopak proponuje, że mi pomoże w kolacji na co zaczynam się śmiać.  
- Hej! Co jest w tym takiego bardzo zabawnego?
- Nic. Nie pomyślałam, że będziesz chciał mi pomóc.
- Cóż, chcę. Jeśli tylko nie masz nic przeciwko temu.
Drapie się po karku. Posyłam mu szeroki uśmiech i mówię mu, że chciałam zrobić normalne, zwyczajne kanapki, ponieważ nie mam ochoty na gotowanie. Harry przystaje na ten pomysł i naprawdę mi pomaga. Podczas, kiedy on siedzi na krześle i kroi pomidora w plasterki ja stoję obok niego i smaruję chleb masłem. Kędzierzawy rozprasza mnie co chwile muśnięciami dłoni w różne części ciała. Gdy szczypie mój pośladek piszczę i podsuwam się od niego, co on kwituje śmiechem. Rzucam w niego plasterkiem ogórka. Z zaskoczenia rozchyla usta. Moje serce przyśpiesz. Kiedy widzę, że się podnosi przechodzę na przeciwko jego sylwetki. Pomiędzy nami jest blat.
- Niech Cię tylko złapię.
Ostrzega. Zdejmuje szybko warzywo ze swojego policzka, a ja zaczynam uciekać przed nim. Przez chwilę kręcimy się, gdy pomiędzy nami jest kanapa. Uciekam do pokoju, gdzie też się mijamy wokół biurka. Wybiegam z pomieszczenia. Skręcając za kanapę czuję jego rękę na swoim ramieniu, ale nie udaje mu się mnie złapać. Upadam jak najmniej boleśnie na podłogę. Można powiedzieć, że to część mojego małego planu.
- Skarbie, nic Ci się nie stało?
- Nie. Tylko się poślizgnęłam.
Mówię, ale dotykam kostki. Kuca obok mnie. Chce sprawdzić moją nogę, ale ja protestuję i mówię, że jest dobrze po czym się podnoszę. Chwilę stoję, a w momencie, w którym on się również podnosi uciekam za blat kuchenny. Jego zaskoczenie maluje się na twarzy. Opieram się przedramionami o blat.
- A więc to tak.
Uśmiecham się niewinnie w odpowiedzi.  
- Próbuj, Tom.
Mówię mu, a on przechyla głową w konsternacji. Posyłam mu wymowne spojrzenie i już wiem, że on wie, że chodzi mi o moją ulubioną bajkę z dzieciństwa. Uśmiecha się i idzie w moim kierunku, a ja się przygotowuję na ucieczkę. Kiedy on zmierza w moją stronę ja przechodzę dalej. Harry siada na krześle i zaczyna kończyć przerwaną czynność. Co?
- Jeśli Jerry będzie chciał jeść to po to sięgnie.  
Wyjaśnia na moje niezadane nagłos pytanie. Kurde, ma racje i nie wiem co teraz mam zrobić. Jerry był sprytną myszką, ale Tom też i potrafił zaatakować w najmniej odpowiedniej chwili dla Jerry'ego. Więc powinnam się poddać? Ale myszka nigdy tego nie zrobiła! Cholera. Ale zaraz, zaraz. Czasami dochodzili do porozumienia. Idę w kierunku Harry'ego i staję obok niego. Również chcę dokończyć to co zaczęłam wcześniej.
- Harry!
Piszczę i jednocześnie krzyczę, kiedy przewiesza mnie sobie przez ramię i idzie w kierunku czarnej kanapy. Nagle przekręca mnie tak, że siedzę mu na kolanach, a on na sofie. Zaczynam oddychać nierówno przez tak gwałtowny ruch z jego strony.
- I co ja mam z Tobą zrobić?
Pyta przypatrują mi się uważnie.  
- Możesz mnie pocałować.
Szepczę patrząc na jego usta.
- Mogę też przełożyć Cię przez kolano.
- A ja może Ci na to pozwolę.  
Mówię nie myśląc nad tym. Dotykam delikatnie jego policzka i masuję go. Chwyta moje oba nadgarstki i przenosi je za moje plecy, po czym się pochyla. Serce bije mocniej w mojej piersi. Ufam mu i wiem, że nie upadnę głową o podłogę. Przynajmniej mam taką nadzieję. Harry uśmiecha się lekko.
- Więc kręcą panią klapsy, panno Riggs?
- Możliwe, że tak. A pana, panie Styles?
- Myślę, że mogę coś wymyślić dla pani seksownego tyłka, panno Riggs. Pytanie czy pani tego chce czy pragnie.
Oblizuję wargi. Cholera jasna. Nie spodziewałam się tego.
- Nie zrobię nic na co się nie zgodzisz.
Ostrzega spokojnym głosem. Kiwam niepewnie głową.
- Ja.. pomyślałam, że opowiem Ci o..
Przerywam, gdy słyszę telefon Harry'ego. Ma wprost wyczucie czasu, wręcz idealne. Jak zawsze. Harry puszcza moje dłonie i przytrzymuje mnie dłonią w talii, po czym wyciąga urządzenie z kieszeni. Patrzę na niego zdezorientowana jego słowami.
- Skąd masz mój numer?
Cholera. Nie mówcie mi, że to jego była. Chłopak prosi mnie cicho, abym zeszła z jego kolan, co wykonuję bez słowa, a on wstaje od razu i podchodzi do okna. Jest zestresowany.
- Co? Chcesz mnie odwiedzić? Nie ma mowy.
O kogo może chodzić? Kim jest ta osoba? Nie powinnam się zadręczać. Idę do kuchni, ale za chwilę staję w pół kroku.
- Nie, Gemma. Nie chcę rozmawiać z matką. Odezwę się do Ciebie. Daj mi trochę czasu, dobrze? Cześć.
Bez słowa Harry rzuca telefon o podłogę. Jest wściekły. Wiem to. Ale dlaczego nie chciał rozmawiać ze swoją mamą? Cóż, on nigdy nie opowiadał, nie wspominał o rodzinie. Wiem tylko tyle, że ma siostrę - Gemmę, ale to tyle. Niepewnie idę w jego kierunku. Staję na przeciwko niego.
- Wszystko dobrze? Musisz się uspokoić.
- Przestań. Nie mam ochoty rozmawiać.
- Chcę Ci tylko pomóc. Tak jak Ty mnie.
Patrzy na mnie, ale nic nie mówi. Kiwa głową na mnie. Wyciąga w moją stronę dłoń, którą chwytam. Przyciąga mnie do siebie i przytula. Jego serce z każdą chwilą się uspakaja tak samo jak oddech. Jego cichy szept mówi mi, że chciałby się położyć do łóżka, ze mną. Kiwam głową i odszeptuję 'tak'. Proponuję mu wcześniej coś zjeść, a następnie możemy się przebrać i pójść się położyć i po prostu poleżeć bądź coś innego. Przystaje na moją propozycje. Jest strasznie cichy, ale nie mówię mu tego. Kończymy robić kanapki, które spożywamy przy stole z ciepłą herbatą w kubkach i cichym deszczem na zewnątrz.
____________________
OD AUTORKI: Wszystkiego Najlepszego Kochane  
z okazji Dnia Kobiet ;) Mam nadzieję, że rozdział
się podoba. Czekam na wasze opinie, które coś wam  
jakoś cienko idą. Cóż, zobaczymy. Wierzę w was.
Niedługo ujawnię wam tajemnice na temat bloga ;)
Pozdrawiam, Mała ♥

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3051 słów i 16749 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik karolinka 223

    superowo :) :)

    18 mar 2015

  • Użytkownik monia2211

    super rozdział nie mogę się już doczekać niedzieli i kolejnej części opowiadania ciekawe co się wydarzyło z jego matką, że nie chce z nią gadać? no nic dzięki za życzenia z okazji dnia kobiet i wzajemnie i czekam z niecierpliwością do niedzieli i kolejnego rozdziału

    10 mar 2015

  • Użytkownik karolcia :)

    Super !!! Bardzo mi się podoba cudowne opowiadanie . :)

    9 mar 2015

  • Użytkownik steffcia

    opiszę to krótko i zwięźle : **** :)

    8 mar 2015

  • Użytkownik ...

    Super,czekamy na kolejne;)pozdrawiam;)

    8 mar 2015