HARSH #74 # 75 #76

[ 74 ]    

                - Harry -
Wybudzam się powoli ze snu. Oddycham spokojnie. Instynktownie szukam prawą ręką Brooklyn, aby móc ją do siebie przytulić i nacieszyć się jej przyjemnym i delikatnym ciałem zanim będziemy oboje musieli wstać i zmierzyć się z dzisiejszym dniem. Oczywiście pamiętam, że przed moim wyjściem do pracy muszę, a nawet powinienem porozmawiać z Gemmą o naszej nocnej kłótni, w której zareagowałem trochę za mocno, a ona powiedziała o kilka słów za dużo. Wpatruję się tępo w biały sufit. Odkąd matka od nas odeszła, a ojciec tak naprawdę nie był ojcem i nie zasługiwał na ten tytuł to ja ją uczyłem, wychowywałem i starałem się jak tylko mogłem. Czuję, że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych, ale wiem, że jest nieunikniona. Kręcę głową na boki i dłońmi przecieram twarz, aby odpędzić od siebie wszystkie myśli, ponieważ na tę chwilę nie chcę zagłębiać się w ten temat, a dopiero wtedy, gdy przekroczę próg sypialni. Wtedy nie będzie odwrotu i będę musiał się z tym zmierzyć.
Mrugam powiekami, aby moje oczy mogły przyzwyczaić się do jasnego światła, które wpada do pokoju. Spoglądam na bok i dostrzegam, że nie ma obok mnie brunetki, co potwierdza chłodne, białe prześcieradło, które chwile temu dotykałem. Sprawdzam godzinę, 6:50. Kurwa. Naprawdę? Dziesięć minut przed budzikiem, kiedy mogłem pospać? Nie wierzę. Z moich ust wydostaje się lekko rozdrażniony dźwięk, bo w końcu kto lubi budzić się przed budzikiem? Przyznaję, że gdyby Brooklyn nadal leżałaby obok mnie nie miałbym nic przeciwko. Z pewnością wykorzystałbym dobrze ten czas chociażby na to, aby ją podrażnić czy pocałować. Nie ukrywam, że moje ręce zapewne powędrowałyby po jej ciele i trochę ją obmacały, za co zapewne dostałbym po łapach za to, że ją zatrzymuję, gdy ona musi iść. Doskonale wiem, że tak czy inaczej podobałoby jej się.
Wyłączam budzik, który powinien włączyć się za dwie minuty. Podnoszę się i siadam na łóżku. Zaczynam się zastanawiać czy może dzisiaj nie zostać w domu i wziąć sobie wolne w pracy, bo naprawdę nie mam ochoty ani na nic siły. Zregenerowałbym siły na dzisiejszy wieczór, może nawet ugotował coś dla Brooklyn podczas jej pobytu w pracy. Kiedy biję się tak z myślami słyszę czyjeś śmiechy. Zdaje się, że Gemma również nie śpi. W myślach dziękuję Brooklyn, że się nią zajmuje. Spoglądam na zegarek stojący na szafce nocnej. 7:04. Zostało mi dokładnie pięćdziesiąt sześć minut, a nie jednak pięćdziesiąt pięć . Koniec końców decyduję się pójść do pracy, kiedy przypominam sobie, że razem z Zayn'em mamy właśnie dziś wybrać się obejrzeć lokal na kolejną siłownię.
Wstaję z łóżka i po zabraniu czystych ubrań idę do łazienki. Ściągam bieliznę i dresy od razu wszystko wrzucając do kosza na pranie, bo wiem, że jak moja dziewczyna zobaczy porozwalane rzeczy po podłodze to nie będzie zadowolona, więc wolę uniknąć niepotrzebnego jej gadania o tym, że jestem bałaganiarzem, a kosz jest blisko i...bla bla bla.
Kiedy stoję wewnątrz kabiny prysznicowej, moje ciało oblewa gorąca woda, a dłonie namydlają skórę nie myślę o niczym konkretnym, ale do czasu. Przypominam sobie rozmowę i zachowanie Brooklyn tuż przed tym jak mnie wykiwała i poszła spać. Po pierwsze nie mam zamiaru odpuścić jej wypowiadania przez nią zakazanych i niegrzecznych według niej słów. Z jednej strony trochę bawi mnie jej zakłopotanie w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale z drugiej strony to jak się krępuje, jej policzki czerwienieją mnie rozbraja. Po drugie muszę dowiedzieć się co wydarzyło się po tym jak wyszedłem z mieszkania. Nadal nie mogę uwierzyć, że moja nieśmiała dziewczyna leżała na łóżku i zaspakajała się. Nie mam pojęcia czy wybaczę sobie, że jej nie widziałem jak jej dłonie przesuwały się po jej ciepłej i miękkiej skórze, jak dotykała swojej piersi i pieściła swoją łechtaczkę oraz tego, że nie słyszałem jej cichych jęków i nie zobaczyłem jak doszła. Kurwa. Oczami wyobraźni widzę to z miejsca obserwatora i.. jestem podniecony. Mój kutas pręży się dumnie i zapewne tak jak ja myśli o wsunięciu się w ciepłe i ciasne miejsce. Fakt, że ja i Brook nie zbliżyliśmy się do siebie w najbardziej intymny sposób - mam tutaj na myśli seks - nie ułatwia sytuacji. Wiem, że ona jest gotowa i chce pójść dalej, zrobić ten krok. Chcę jej to dać, naprawdę. Istnieje tak właściwie tylko jeden - dla mnie - ważny powód, czyli jej dzieciństwo. Brooklyn może sobie twierdzić, że to nie ma znaczenia, ale to było kilka jak nie kilkanaście mocnych przeżyć, kiedy była małym i bezbronnym dzieckiem. Wiem, że minęły lata i może faktycznie w jakiś sposób to zaakceptowała, ale cholera.. nie wyobrażam sobie, że mógłbym ją skrzywdzić. Nie ją. Nie chcę podjąć decyzji mówiąc dobra, najwyżej.. bo obawiam się, że jej pożałuję. Zdaję sobie sprawę, że decyzja należy do Brooklyn i to od niej wszystko zależy. Wiem, że przyjdzie czas, w którym ona na mnie naciśnie, a ja dam jej czego chce i skończy się na słowach miałem rację. Wolę się mylić niż miałoby tak być. Chyba po prostu powinienem jej zaufać w tej kwestii.
Kiedy jestem już umyty, a mój penis się uspokoił po trudnych i ciężkich przemyśleniach wychodzę z kabiny. Wycieram krople wody ręcznikiem, a po tym przewiązuje sobie biały materiał na biodrach, natomiast drugi używam do włosów. W momencie, w którym przewieszam ręcznik słyszę pukanie do drzwi, a po chwili w środku pojawia się Brooklyn.
     - Wychodzisz? Chcę umyć zęby, a pierwszą łazienkę zajęła Gemma.
Kiwam powoli głową potakująco jednocześnie taksuje ją wzrokiem. Posyła mi uśmiech w odpowiedzi i wchodzi do pomieszczenia po czym staje na przeciwko umywalki tyłem do mnie. Moje oczy przesuwają się po jej szczupłej sylwetce. Ma na sobie białą bokserkę wsuniętą w ciemne dżinsy z wysokim stanem, w których jej tyłek wygląda rewelacyjnie. Oczywiście mój penis, który zdążył się uspokoić po wyobrażeniach spod prysznica powoli się budzi. Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze, kiedy unoszę wzrok. Brooklyn szczotkuje zęby, a ja zbliżam się do niej stawiąc małe kroki nie przerywając kontaktu wzrokowego naszych tęczówek.
     - Nie patrz tak na mnie.
Mówi po przepłukaniu ust i wraca do szczotkowania.
     - Mam nie patrzeć jak?
Ściskam jej biodro lewą ręką, prawą przesuwam włosy na drugi bok i nie patrząc już w jej zielone tęczówki odbijające się w lustrze zostawiam kilka delikatnych pocałunków na jej ciepłej skórze. Słyszę jak brunetka odkłada szczoteczkę do kubka. Czuję jak jej puls przyśpieszył.
     - Jakbyś chciał się do mnie dobrać. Nie obciągnę Ci, bo się śpieszę do pracy, więc musisz poradzić sobie sam. Poza tym umyłam już zęby.
Z ustami przy jej szyi uśmiecham się na jej pewny ton głosu i znaczenie dobranych słów, a kiedy podaje argument wybucham śmiechem.
     - To było niegrzeczne i bezczelne z Twojej strony, wiesz?
     - Naprawdę? I co z tym zrobisz, hmm? Dasz mi klapsa?
Kiedy patrzę w lustro Brooklyn spogląda na mnie z uniesioną brwią i widzę jak przegryza dolną wargę, a jej dłonie opierają się na krawędzi beżowego blatu. Gdzie podziała się moja nieśmiała dziewczynka?
     - Jeśli nadal będziesz tak niegrzeczna to myślę, że tak.
Brooklyn odwraca się w moim kierunku, jej dłonie chwytają mnie za policzki i staje na palcach, aby sięgnąć moich ust i złożyć na nich czuły pocałunek. Układam dłonie na blacie za Brooklyn powodując tym samym, że swoim ciałem przyciskam ją do siebie i doskonale może odczuć na swoim brzuchu moją erekcję i uświadomić sobie fakt jak cholernie mocno na mnie działa. Spomiędzy jej ust wydostaje się cichy jęk.. a ja powstrzymuje się od błagania jej, żeby mnie dotknęła.
     - Harry.. muszę iść.
     - Potrzebuję Cię.
Szepczę tuż koło jej ucha i przytulam do jej ciepłego policzka.
     - Brooklyn! Pożyczysz mi jakieś ciuchy na dzisiaj?
W jednej chwili brunetka spina się cała i delikatnie podskakuje jakby ktoś właśnie przyłapał nas, jednak po chwili uspakaja się, a ja uśmiecham się szeroko powstrzymując śmiech na jej reakcję.
     - Cholera. Zapomniałam jej zostawić coś na przebranie.
Próbuje mnie od siebie odsunąć i udaje jej się to. Całuje mnie szybko i nim zdążę ją złapać i powiedzieć, że odbije to sobie w niedługim czasie ona wychodzi z pomieszczenia zupełnie zapominając o mnie. Jedno jest pewne - nie wytrzymam do wieczora. Nie, kiedy przed oczami mam cały czas jej tyłek, czuję jej usta na swoich, a w powietrzu unosi się zapach jej ulubionych perfum, co przypomina mi o jej obecności. Chyba muszę wrócić pod prysznic i zwyczajnie sobie zwalić, bo nie mam zamiaru spędzić dnia będąc twardy. Będę cały czas sfrustrowany i zachowywał się dla innych jak kutas, więc to chyba najlepsze rozwiązanie.
Ubrany w granatowe dresy i białą koszulkę na krótki rękaw z dekoltem w ser wychodzę z sypialni i kieruje się w stronę kuchni, aby zjeść śniadanie albo wypić chociaż kawę, bo jest już 7:37. Orientuje się, że Brook musiała już wyjść, a ubrania dla mojej siostry leżą przygotowane. Gemma leży na kanapie z zamkniętymi oczami, na co mimowolnie się uśmiecham.
     - Nie udawaj, że śpisz. Musimy porozmawiać.
Szturcham jej ramię, po czym kieruje się w stronę części kuchennej, aby wstawić wodę na kawę. Słysząc ciche szuranie odwracam się przez ramię i dostrzegam Gemme siadającą na krześle barowym. Wiem, że nie mam zbyt dużo czasu, bo na ósmą muszę być w pracy, ale chcę sobie z nią wyjaśnić zaistniałą sytuację chociażby tak, żeby być pewnym, że między nami jest dobrze. Po wsypaniu kawy do kubka podchodzę w jej kierunku i staje na przeciwko. Dziewczyna spogląda na mnie raz, a potem opuszcza wzrok na swoją dłoń, którą rysuje jakieś niewidzialne wzory na czarnym blacie. Prawdę mówiąc irytuje mnie to i drażni, ale uspakajam się, bo w końcu mam zamiar się pogodzić, a nie sprawić, że pokłócimy się jeszcze bardziej i nasze relacje będą jeszcze gorsze.
     - Więc? Zamierzasz siedzieć cicho i mnie ignorować?
Gemma obdarza mnie spojrzeniem, które nie jest przyjazne. Odchyla się opierając o oparcie krzesła, zaplata dłonie na piersi i spogląda w stronę okna dając mi jasno do zrozumienia, że nie zacznie pierwsza i w sumie jest jej wszystko jedno. Zachowuje się jak rozkapryszone dziecko.
     - Co się z Tobą dzieje? Dlaczego się tak zachowujesz?
Gemma prycha i bez słowa kręci głową jakby nie dowierzała, a mnie ogarnia frustracja, bo nie mam pojęcia jak mam poradzić sobie z szesnastolatką. Oddycham głębiej, aby się uspokoić. Nie chcę i nie mam zamiaru prowadzić monologu, bo wiem, że to nie ma sensu - jednym uchem wpuści, a drugim wypuści moje słowa i to nie da żadnego efektu.
     - Zmieniłaś się i bardzo mi się to nie podoba.
Odchodzę w kierunku elektrycznego czajnika, aby zalać kubek.
     - Nie interesuje mnie, że Ci się to nie podoba.
Słyszę za sobą damski głos i nie mogę uwierzyć na znaczenie słów.  
     - Dla Twojej wiadomości Ty też się zmieniłeś. Odkąd zamieszkałeś w Londynie, gdzie ułożyłeś sobie zajebiście idealne życie całkowicie już o mnie zapomniałeś. Na rękę Ci było, że byłeś dorosły i mogłeś zrobić cokolwiek, a mnie zabrała matka. Tak było wygodniej dla Ciebie.
Kiwam głową na boki całkowicie zaskoczony jej słowami. Mam wrażenie, a nawet pewność, że Gemma chce się zwyczajnie na mnie wyżyć za zepsuty wieczór, co nie jest moją winą, bo to nie ja nie dawałem jej spokoju i suszyłem głowę tylko nasza matka.
     - Było mi wygodnie i na rękę? Ty sobie żartujesz? Codziennie do Ciebie pisałem czy wszystko jest w porządku to nawet nie raczyłaś mi odpisać. Dopiero po miesiącu odezwałaś się, że jest wszystko okej i ani słowem nie wspomniałaś, że u matki jest źle i mam Cię od niej zabrać. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie się o Ciebie martwiłem próbując poradzić sobie z ogarnięciem swojego życia, kiedy nie miałem nic prócz chrapiącego i nachlanego ojca na kanapie i dachu nad głową.
     - Zabrała mi telefon i zabroniła się z Tobą kontaktować! Więc niby jak? Poza tym trzeba było jej nie pozwalać mnie zabrać. Poradzilibyśmy sobie razem, ale nie, bo Ty zawsze wszystko wiesz lepiej!
     - Trzeba było zadzwonić z budki telefonicznej albo od kogoś obcego. Tak trudno było o tym pomyśleć? Zawsze chciałem dla Ciebie jak najlepiej. Wiem, że w tamtym momencie i Twoim zdaniem to nie było dobre i możesz się na mnie za to wściekać, ale według mnie to było najlepsze rozwiązanie, abyś z nią poszła. Wiedziałem, że tam będziesz miała lepiej niż ze mną i ojcem. Chciałem, żeby Twoje dzieciństwo było normalne i szczęśliwe. Kurwa, Gemma. Miałem tylko cholerne osiemnaście lat. Robiłem wszystko tak jak czułem, że będzie dobrze.
Gemma zaplata dłonie na piersi jakby broniła się i nie chciała w żaden sposób przyjąć moich wyjaśnień. Spoglądam w sufit, a później w okno, aby móc namyślić się nad słowami, które ona przyjmie do wiadomości.
     - Odkąd matka nas opuściła starałem się Ci pokazać, że bez niej damy radę, że ja dam radę w jakiś sposób zastąpić Ci ją i ojca, ale to było tak cholernie trudne, bo cały czas o nią pytałaś gdzie jest i czy do nas wróci. Przepłakałaś przez nią wiele nocy, a ja z każdym dniem wątpiłem, że poradzę sobie z tym wszystkim. Więc, kiedy ona wróciła i powiedziała, że chce nas zabrać, a ja w Twoich oczach zobaczyłem błysk, mimo że tak bardzo nas skrzywdziła to wiedziałem, że muszę Cię zmusić, żebyś z nią pojechała. Pamiętam, że nie chciałaś się beze mnie ruszyć, ale ona miała większe predyspozycje do tego, żeby Cię wychować jak należy, zapewnić lepszą przyszłość niż ja, dlatego to było dobre rozwiązanie i decyzja.
     - Do dziś mi nie wytłumaczyłeś dlaczego zostałeś sam z ojcem.
     - Wolałem zostać z nim niż prosić ją o jej miłość lub cokolwiek innego. Mój stosunek do niej nie zmienił się nawet o centymetr. Nienawidzę jej tak mocno jak znienawidziłem, gdy zwyczajnie spakowała się i wyszła do lepszego świata. Ty miałaś wtedy trzynaście lat, więc potrzebowałaś i nadal potrzebujesz matki.
Podchodzę do niej, opieram się o krawędź blatu i chwytam za jej ręce.
     - Chcę, żebyś pamiętała, że zawsze będę po Twojej stronie. Zawsze Ci pomogę jak tylko będę potrafił. Nigdy Cię nie odtrącę, jeśli zadzwonisz z jakimś problemem i nie zostanę Twoim wrogiem. Jeśli zajdzie potrzeba opieprzę Cię, ale tylko dlatego, abyś wyciągnęła wnioski i również dlatego, ponieważ chcę dla Ciebie jak najlepiej. Zrozumiałaś?
Pokiwała jedynie głową zgadzając się, a ja szturchnąłem jej ramie.
     - No weź.. nie dąsaj się już i przytul brata.
Gemma zaśmiała się i wyciągnęła ramiona przytulając mnie. Oczywiście odwzajemniłem gest ściskając ją i kołysząc delikatnie na boki. Poczułem jak rozluźnia się w moim uścisku tak jakby na nowo mi zaufała. Wtuliła się bardziej we mnie. Nie mam pojęcia ile czasu trwaliśmy w takiej pozycji, ale to Gemma odsunęła się pierwsza. Przeprosiła mnie za swoje słowa dzisiejszej nocy, a ja ją za swoje zachowanie. Oboje sobie wybaczyliśmy i jeszcze raz się przytuliliśmy. Nim udało jej się zniknąć z ubraniami mojej dziewczyny i z pola mojego widzenia odezwałem się.
     - Podwieźć Cię gdzieś czy chcesz zostać?
     - Byłabym Ci wdzięczna za podwózkę.
Uśmiechnęła się ostatni raz i zniknęła w łazience, a ja w końcu wyjąłem ponownie wibrujący telefon. Miałem kilka nieodebranych połączeń od Zayn'a oraz cztery wiadomości w tym trzy od niego o treści:
" Będziesz dzisiaj w pracy? "
" Co się stało? Daj znać czy żyjesz ;)"
" Do kurwy nędzy, jeśli znowu mnie wystawisz na
tym pieprzonym spotkaniu to urwę Ci kutasa "
Zaśmiałem się czytając ostatnią wiadomość i szybko odpisałem.
"Spóźnię się, opowiem Ci wszystko jak się zobaczymy.
A mojego kutasa zostaw w spokoju, debilu "
W odpowiedzi dostałem płaczącą ze śmiechu emotikonę i serduszko, co skomentowałem krótkim śmiechem i kiwnięciem głowy. Dobrze, że jest w dobrym nastroju to przynajmniej nie będzie mi robił wyrzutów, że się spóźniłem, a przynajmniej mam taką nadzieję. Mimowolnie spoglądam na zegarek, 8:18. Sądziłem, że dłużej zajęła mi rozmowa z Gemmą, ale zanim ona się wyszykuje to najbezpieczniej będzie nie zapeszać, że wyjdziemy z mieszkania w ciągu najbliższych dziesięciu minut. Zanim otworzyłem wiadomość od Brooklyn postanowiłem w końcu napić się mojej czarnej kawy, aby mieć energię na dzisiejszy poranek.
"Pamiętaj, żeby porozmawiać z Gemmą i bądź
spokojny. Daj znać jak poszło. Trzymam kciuki <3"
"Wszystko w porządku, więc rozluźnij kciuki, Skarbie <3"
Poczekałem parę chwil na odpowiedź, jednak brunetka nic nie odpisała, więc zapewne jest zajęta. Odłożyłem urządzenie na blat i poszedłem do sypialni, by móc spakować swoją torbę na siłownię. Zawsze w niej mam słuchawki, ręcznik i wodę. Ubrania na zmianę, gdybym potrzebował po prysznicu mam w swojej szafce, więc nie muszę dźwigać dodatkowego ciężaru. Odłożyłem torbę w przedpokoju i podszedłem do drzwi.
     - Gemma, wyłaź! Jestem spóźniony. Ileż można siedzieć w łazience?!
     - Długo! Jak będziesz mnie pośpieszał to będę siedzieć jeszcze dłużej.
Pokiwałem głową i jęknąłem sfrustrowany. Poszedłem do kuchni, aby dopić kawę. Zdążyłem przejrzeć całego instagrama, dodać post i wtedy w końcu wyszła Gemma. Uśmiechnęła się złośliwie i wytknęła język, po czym zaczęła ubierać kurtkę i buty, więc poszedłem w jej ślad już bez zbędnego kłócenia się czy droczenia, bo to spowoduje, że wyjdziemy z mieszkania jeszcze później i koniec końców naprawdę się spóźnię na to spotkanie, a wtedy mój kutas naprawdę już nie będzie bezpieczny. Wziąłem jeszcze portfel oraz kluczyki od samochodu i oboje wyszliśmy.


                             - Brooklyn -

Nie mam pojęcia, któremu to już z kolei klientowi mówię ,,dziękujemy za zakupy i zapraszamy ponownie" uśmiechając się przy tym tak szeroko, że policzki mnie bolą. Tą formułkę mam już tak wykutą na pamięć i opanowaną, że boję się, że niedługo wpadnę w jakiś trans i będę tylko powtarzać te sześć słów. Oczywiście to niemożliwe, ale jednak się boję. Obsługuję ostatnie dwie osoby i wyrzucam do kosza niechciane przez ludzi paragony jednocześnie masując kąciki ust. Postanawiam wrócić do przerwanej przez Sophie czynności, czyli rozkładanie nowych książek na pułkach, kiedy upewniam się, że dziewczyna da sobie radę z resztą klientów i nie zadzwoni zaraz, aby przyjść pomóc jej obsługiwać znowu.
W czasie układania egzemplarzy nie myślę zbyt wiele. Może jedynie o tym, że jestem głodna, bolą mnie trochę nogi od ciągłego chodzenia i co najważniejsze, że do końca pracy została godzina. Naprawdę uwielbiam przychodzić i przebywać tu, móc czuć zapach nowiutkich książek po otworzeniu pudełka, w które są zapakowane czy też obserwować ludzi uśmiechających się lub robiących zatroskaną minę do przeczytanego tekstu w kąciku czytelniczym, jednak naprawdę dziś tylko czekam, aby wybiła 16:00, a ja pójdę do domu odpocząć. Marzę o ciepłej kąpieli.
Niespodziewane do moich myśli trafia Harry i fakt, że zapomniałam mu odpisać na sms'a, którego wysłał mi dziś rano. Naprawdę cieszę się, że udało mu się porozmawiać i dogadać z Gemmą, bo zdaję sobie sprawę, że jest dla Harry'ego bardzo ważna i nie przeżyłby, gdyby ich kontakt ucierpiał na dłuższy czas. Oczywiście moje myśli biegną dalej i już po chwili wspominam wczorajszy spędzony czas w wesołym miasteczku, wszystkie szalone karuzele, pyszną watę cukrową, wygraną Harry'ego, który zdobył dla mnie słodką, średniej wielkości pandę, wyznanie na które w końcu się zdobyłam i opowiedziałam brunetowi o niemiłych czasach w szkole. Fakt, że nie muszę już się martwić, że brunet wie i, że nikt go nie zaskoczy jakąkolwiek informacją w tym temacie powoduje, że jestem spokojniejsza i zdecydowanie lżej mi na sercu. Powrót do domu, rozmowa o balu zimowym, co przypomina mi, że powinnam poszukać jakieś sukienki na tą okazję, spalona pizza oraz czas spędzony w sypialni przerwany telefonem od Gemmy. Wszystkie te chwile..
     - Cześć.
Radosny głos przerywa moje myśli, a ja nim odpowiadam zdążam tylko zorientować się, że to Eva, która zamyka mnie w szczelnym uścisku.
     - Hej, co Ty tu robisz?
     - Spodziewałam się usłyszeć, że za mną tęskniłaś i super mnie zobaczyć, a Ty pytasz co ja tu robię? Jesteś niemożliwa, wiesz?
     - Przepraszam, po prostu tak dawno się nie widziałyśmy ani nie rozmawiałyśmy. Oczywiście, że tęskniłam za Tobą i miło Cię widzieć.
     - Jasne, nie wierzę Ci. To było wymuszone.
Eva zaplata dłonie na klatce piersiowej i odwraca brązowe tęczówki w taki sposób, żeby pokazać mi, że jest urażona moim zachowaniem i gdy mam ją już przeprosić i powiedzieć, że naprawdę się cieszę widząc ją tutaj ona nagle śmieje się, mówi, że sobie tylko ze mnie żartuje. Po chwili dodaje, że jest dziś po prostu w wyśmienitym nastroju.
     - Pomyślałam, że wpadnę i spróbuję Cię namówić na zakupy. Wiem, wiem. Jesteś zmęczona po pracy, którą zaraz kończysz, ale ja naprawdę potrzebuje wybrać się do centrum handlowego i przyjaciółki. Muszę coś znaleźć na wieczór do klubu, pogadać i zjeść trochę kalorycznego i niezdrowego jedzenia. Nie daj się prosić. Chyba, że chcesz to uklęknę.
Przetwarzam słowa brunetki w głowie i kiedy chcę jej zaproponować, abyśmy wskoczyły przed zakupami do mieszkania, abym mogła się przebrać i chociaż chwilę odpocząć ona zwyczajnie klęka na kolana i składa ręce jak do modlitwy, a do tego robi słodkie oczy dokładnie jak ten kot z filmu Shrek. Proszę ją aby wstała, gdy coraz większa liczba osób zaczyna przyglądać się naszej dwójce, jednak ona jest nie ugięta i dopiero wtedy, gdy mówię jej, że się zgadzam uśmiecha się szeroko i wstaje zadowolona na równe nogi. Dogadujemy się, że Eva poczeka na mnie w kąciku czytelniczym przeglądając czasopisma, a ja przez ostatnie dwadzieścia pięć minut pracy zajmę się swoimi  
obowiązkami.


                                        * * *

Przed wyjściem z mieszkania zostawiam kartkę Harry'emu z informacją, że wybrałam się z Evą na zakupy, aby nie martwił się na zapas. Po jeździe windą, przejściu przez lobby i wyjściu z budynku łapiemy żółtą taksówkę, którą dostajemy się pod centrum handlowe. W czasie podróży rozmawiamy na jakieś błahe i codzienne tematy. Po dłuższym zastanowieniu się dochodzę do wniosku, że powinnam poszukać czegoś również dla siebie na dzisiejszy wypad do klubu, bo w szafie, którą kiedyś zaopatrywał Harry ciuchami dla mnie obawiam się, że nie znajdę żadnej "klubowej"sukienki. Eva zapewnia mnie, że na pewno coś znajdziemy dla siebie i w tym samym momencie taksówkarz parkuje przy krawężniku oznajmiając nam, że nasza podróż dobiegła końca.
W centrum handlowym spędzamy ponad dwie godziny w poszukiwaniu sukienek na dzisiejszy wypad do klubu. W międzyczasie przeglądam kreacje, którą mogłabym potencjalnie kupić na bal zimowy w szkole, jednak nic nie wpada mi w oko. Może po powrocie do domu poszukam czegoś w internecie. Mam jeszcze sporo czasu. Nawet nie macie pojęcia jaka jestem szczęśliwa wiedząc, że Harry zgodził się pójść ze mną na bal, być moją osobą towarzyszącą. Sądziłam, że nie będzie tak naprawdę tematu, jeśli go zacznę, a zamiast tego on się zgodził. Mam nadzieję, że znajdę odpowiednią sukienkę i że ten wieczór będzie magiczny.
Brunetka podchodzi do mnie zrezygnowana i proponuje, abyśmy poszły na kawę, a po tym jeszcze czegoś poszukamy. Zgodziłam się posyłając jej pocieszający uśmiech i ruszyłyśmy w ustalonym kierunku.
Eva z jękiem frustracji opadła na fotel w kawiarni.
     - Jestem zawiedziona. Chyba będę musiała znaleźć spódniczkę.
     - Zbliża się sezon świąteczny, więc nic dziwnego, że nie ma zbyt dużego wyboru. Poza tym zawsze jest tak, że jak czegoś potrzebujesz i chcesz to kupić to nie możesz znaleźć, a jak nie szukasz to mogłabyś kupić dosłownie wszystko. Na pewno coś znajdziemy.
     - Łatwo Ci powiedzieć. Ty już masz.
     - Po prostu jestem mało wybredna.
Eva spogląda na mnie niedowierzająco, a ja dodaję pośpiesznie.
     - Będąc w domu dziecka nauczyłam się doceniać wiele rzeczy.
Brunetka kiwa głową, a na jej twarzy maluje się współczucie i troska.
     - Musiało być Ci ciężko.. Wspominałaś, że mieszkałaś tam od dziesiątego.. Przepraszam, nie powinnam. Po prostu jestem ciekawa.
     - W porządku, rozumiem. Cóż.. Mój tata, z którym miałam wspaniały kontakt zginął w wypadku samochodowym, gdy miałam dziesięć lat, a moja matka mnie nienawidziła, więc gdy tato odszedł.. zostawiła mnie.
Kiedy kończę mówić przestaję stukać wskazującym paznokciem o blat stołu i obserwować ten ruch. Spoglądam mimowolnie na Evę i posyłam jej lekki uśmiech, a ona odwzajemnia go jeszcze szerzej i chwytam mnie za rękę, którą ściska w swoich. Jej tęczówki wpatrują się w moje.
     - Twoja mama popełniła najgorszy możliwy w życiu błąd zostawiając Cię, bo wyrosłaś na naprawdę śliczną, mądrą i przede wszystkim silną, młodą kobietę. Mam nadzieję, że gdziekolwiek teraz jest żałuje tego i nie może spać po nocach. Powinna trafić do piekła, o ile tam już nie jest.
Eva zaśmiała się krótko, a ja bez słowa pokiwałam głową zgadzając się. Po chwili oparła się o krzesło i zaplotła dłonie na klatce piersiowej.
     - Nigdy nie zrozumiem matek, które zostawiają swoje dzieci. To czyste skurwysyństwo. Nie chcesz mieć dzieci? To nie uprawiaj seksu.
Kelner przynosi nasze zamówienie i życzy smacznego. Obie wymieniamy się po kawałku swoich ciast decydując, że oba są dobre, czyli sernik z truskawką i ciasto czekoladowe. Przez chwilę panuje cisza, w której zajmujemy się swoim jedzeniem, gdy niespodziewanie Eva odzywa się
     - Boże.. Ile ja bym dała, by zobaczyć jej minę, aby zobaczyła jaką ma, a raczej mogła mieć piękną córkę, która tak świetnie sobie radzi w życiu.
Prawie krztuszę się kawałkiem ciasta, co na szczęście kończy się dobrze.
     - Oddałabym wszystko, żeby jej nie spotkać. Ona dla mnie nie żyje.
Eva rozchyliła usta jakby miała zaprotestować, że nie powinnam aż tak jej dosadnie skreślać, jednak po chwili je zamyka i kiwa głową w geście, że mnie rozumie, chociaż ja nie do końca to czuję. Wiem, że moje słowa zabrzmiały dość brutalnie, ale taka jest prawda. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że brunetka zna prawdę, jednak nie całą, co jest istotne, bo jestem przekonana, że gdyby usłyszała to, co wyznałam Harry'emu byłaby tego samego zdania. W tej chwili nie mam zamiaru jej wyznawać więcej, gdyż nie jestem na to gotowa. Z wielkim trudem powiedziałam o tym Harry'emu, a co dopiero Evie, którą znam znacznie krócej i nie ufam jej tak jak brunetowi czy Lily. Nie zapominajmy, że Eva zna się ze Step, a ja nie mam gwarancji, że one już nigdy nie będą przyjaciółkami.
Postanawiam zaszufladkować ten temat gdzieś daleko w swojej głowie, dlatego proponuję Evie abyśmy poszły dalej szukać czegoś dla niej na dzisiejszy wieczór, kiedy dostrzegam, że obie skończyłyśmy jeść.


                                   * * *

Tuszuję rzęsy stojąc przed lustrem w pokoju, do którego wchodzi już niezliczoną przeze mnie ilość Harry. Zapewne za chwilę usłyszę, że już powinniśmy wychodzić, że nie mamy więcej czasu, że nie muszę robić tych wszystkich rzeczy, które właśnie robię, bo i tak pięknie wyglądam. Powie mi dosłownie wszystko, co sprawi, że wyjdziemy właśnie w tym momencie z mieszkania. Mija chwila ciszy, więc zerkam za siebie, aby upewnić się, że nadal tutaj jest. Kędzierzawy opiera się o framugę drzwi i bez słowa mnie obserwuje. Staram się nie czuć jego wzroku na sobie.
     - Już kończę i wychodzimy.
Posyłam mu uśmiech i wracam do przerwanej czynności.
     - Nie pójdziesz tak ubrana.
Głos, którym Harry odezwał się jest cichy i stanowczy. Z wrażenia ręka zastyga mi w górze ze szczoteczką do rzęs. Spoglądam w jego kierunku.
     - Słucham?
     - Przebierz się.
Marszczę brwi zdezorientowana. Robię krok od lustra i przyglądam się sobie, aby dostrzec mankamenty sukienki, jednak po kilku chwilach nie dostrzegam nic, co skłoniłoby mnie do przebrania się. Fakt, materiał nie należy do najdłuższych. Ma ramiączka, ładny dekolt i odkrywa kawałek pleców, a do tego jest w pięknym odcieniu szarości. Przyznaję, że sama przenigdy nie zwróciłabym na nią uwagi, ze względu na wycięcie czy jej długość, ale jak można się domyślić - Eva mnie namówiła. Na początku nie byłam pewna, ale kiedy ją przymierzyłam.. naprawdę poczułam się pięknie i dlatego zdecydowałam się ją wziąć. I nie była aż tak droga.
     - Jest brzydka?
     - Nie.
     - Źle wyglądam?
     - Nie.
     - Pogrubia mnie?
     - Kurwa, nie.
Harry zaciska pięść z frustracji i krzyżuje ręce na piersi. Zapewne nie spodziewał się takich pytań z mojej strony, ale cóż.. chciałabym znaleźć odpowiedź na jego prośbę przebrania się. Patrzę na niego wymownie oczekując rozsądnej, a przynajmniej w miarę logicznej odpowiedzi.
     - Stoi mi, rozumiesz? Jakim cudem mam wytrzymać te kilka godzin w klubie widząc Cię taką? Nie wspominając jak będziesz tańczyć.
Moje usta ułożyły się mimowolnie w literkę o z zaskoczenia, a wyprostowana sylwetka, którą chciałam pokazać mu pewność siebie nagle się zgarbiła psując moją postawę. Przełknęłam niepewnie ślinę zastanawiając się, co powinnam odpowiedzieć. Nie kontrolowanie mój wzrok przesuwa się przez jego tors okryty białą koszulką do wyraźnego wybrzuszenia ukrytego przez ciemny dżins. Harry wybucha śmiechem, a ja się peszę i szybko odwracam spojrzenie gdziekolwiek indziej, a w tym przypadku na zamknięty tusz w moich dłoniach. Niespodziewanie w szybkim tempie Kędzierzawy znajduje się naprzeciwko mnie.
     - Możesz dotknąć i sprawdzić, jeśli chcesz.
Mruczy uwodzicielsko i odgarnia mi zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
     - Nie, dzięki. Wierzę Ci na słowo, że tak jest.
Odwracam się w kierunku lustra, aby pomalować dolne rzęsy. Muszę jeszcze przeczesać szczoteczką brwi i poprawić lekko włosy, popsikać się perfumami i będziemy mogli wyjść z mieszkania, aby dostać się do klubu na dzisiejszą imprezę. Przy drugiej czynności zauważam, że Harry nie odszedł ani na milimetr, a wręcz przeciwnie. Gdy zauważył, że zyskał moją uwagę zbliżył się do mnie przytulając swój tors do moich pleców, a ręką odgarnął kosmyki włosów na jedną stronę. Zostawił kilka mokrych pocałunków na mojej szyi, po czym zbliżył usta do mojego ucha.
     - Zobaczymy czy wieczorem też będziesz wierzyć mi na słowo.
Zaśmiał się krótko w złowieszczym geście. Jego dłoń uderzyła mnie w pośladek. Jęknęłam cicho, a on bez słowa wyszedł z pomieszczenia.  


                             - Harry -

Po wejściu do mieszkania Brooklyn upiera się, abyśmy otworzyli butelkę jej ulubionego wina jednocześnie zrzucając ze swoich stóp szpilki. Próbuję ją przekonać, że nie powinna już nic pić jednak przed wejściem do sypialni odwraca się w moją stronę i mówi, abym bez niego nawet nie próbował wejść do pokoju, co komentuje śmiechem. Wolałbym, aby dziś już nie piła, bo obawiam się o jej stan po obudzeniu. W głowie już słyszę jak próbuje mnie uciszyć, gdy będę robił cokolwiek - chociażby mrugał - a jej głowa będzie rozpadać się na najmniejsze kawałeczki. Wyobrażając sobie jutrzejszy poranek, a właściwie dzisiejszy, gdyż jest przed trzecią otwieram czerwony trunek za pomocą korkociągu.
Skoro księżniczka chce wina to je dostanie.
Wraz z butelką i jednym kieliszkiem, ponieważ ja nie zamierzam już pić zdając sobie sprawę, że ktoś musi chociaż w najmniejszym stopniu ogarniać naszą dwójkę zmierzam w stronę sypialni. W pomieszczeniu znajduję oczywiście Brooklyn, która leży na łóżku i nagle wybucha śmiechem, a ja zdezorientowany rozglądam się po pomieszczeniu, aby zlokalizować tą śmieszną rzecz. Spoglądam w stronę telewizora, na którym dostrzegam ogromną publiczność, a z głośników słychać oklaski. Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Jakim cudem po pracy, zakupach w centrum handlowym i imprezie ona ma jeszcze ochotę oglądać kabaret i pić wino zamiast położyć się spać? Ona jest naprawdę niesamowita i w dodatku cała moja - dodaję w myślach przesuwając wzrokiem po jej seksownej i szczupłej sylwetce ukrytej pod naprawdę piękną sukienką, która swoją drogą mogłaby już leżeć na podłodze.
Wierzcie mi lub nie, ale poranny orgazm wcale nie spowodował, że moje podniecenie zmalało. W jakimś stopniu i do pewnego momentu tak, ale od czasu, gdy zobaczyłem sukienkę, w której Brook poszła do klubu mój penis i ja nie mamy spokoju. Jak już wspomniałem wcześniej fakt, że między nami nie doszło do najintymniejszego aktu utrudnia mi rzucenie się na nią w tej chwili i zerżnięcie jej. Naprawdę nad tym ubolewam.
Przecież ona Cię chce, dupku. W czym widzisz problem?
Ignoruję mój drugi głos w głowie, bo on sam doskonale zna odpowiedź na to pytanie. Po nalaniu wina w kieliszek podaję go Brooklyn, a sam przechodzę na drugą stronę, aby położyć się na łóżku. Chwytam pilot i po prostu przełączam kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
     - Podobała Ci się impreza?
Zagaduję, aby móc nawiązać z nią kontakt.
     - Było super, naprawdę.
Spoglądam na nią wzorkiem mówiącym "ale? ".
     - Po prostu.. To głupie.
     - Nikomu nie powiem.
Zapewniam ją, co nie znaczy, że wezmę na poważnie to, co mi powie. W końcu jest trzecia w nocy, a ona dokańcza drugą lampkę wina, nie wspominając ile wpiła wcześniej. Zapewne usłyszę coś błahego i zabawnego, pośmiejemy się i nie będzie tematu. Brooklyn patrzy na mnie poważnie, a przynajmniej próbuje wyjść na poważną - co mnie bawi - i wyciąga w moją stronę rękę pokazując najmniejszy palec chcąc, aby to, co zostanie za chwilę wypowiedziane naprawdę zostanie tylko między nami. Powstrzymując się od uśmiechu, co oczywiście mi słabo wychodzi zaciskam palec na jej, aby zapieczętować tą obietnicę.
     - Sądzę, że Louis i Niall mają się ku sobie.
Słowa Brook nie docierają do mnie w pierwszej chwili. Prawie krztuszę się własną śliną, a po chwili spoglądam na nią i wpatruję się tęczówkami intensywnie, po czym zwyczajnie wybucham głośnym śmiechem.
     - Obiecałeś się nie śmiać! Przestań!
     - Obiecałem nikomu nie powiedzieć. Nic nie było o nieśmianiu się.
Udaje mi się powiedzieć i ponownie zaczynam się śmiać. Brooklyn przez chwile się dąsa, ale po chwili słyszę, że również się śmieje, co zapewne bardziej jest wywołane alkoholem niż moją reakcją. Jest też możliwość, że przemyślała to teraz i uznała to za absurdalne tak samo jak ja.
     - Ciekaw jestem czy to samo mi powiesz rano jak wytrzeźwiejesz.
Powiedziałem postanawiając w ogóle nie rozwijać tego tematu, bo uważam, że to absurd. Niall i Louis? Ponownie zaczynam się śmiać. To niemożliwe. Znamy się trzy lata, więc nie ma opcji, żebym nie zauważył czegoś między nimi, a co dopiero Brooklyn, która zna ich kilka miesięcy. Zapewne alkohol, zmęczenie i ekscytacja z dobrej zabawy zasłoniła jej oczy i zwyczajnie źle coś zobaczyła, a następnie zinterpretowała. Jestem pewny, że jak jej przypomnę tą jej rewelację to będzie jej głupio i uzna, że nigdy więcej nie będzie tyle piła, a po tym zacznie mnie błagać, abym nikomu nie mówił o tym i zachował to jedynie dla siebie.
W telewizji nie ma kompletnie nic, ale prawdę mówiąc spodziewałem się tego mając na uwadze godzinę, dlatego postanawiam przełączyć na kanał muzyczny. Po chwili okazuje się, że to był błąd z mojej strony. Brooklyn zrywa się z łóżka jakby dostała nowej energii i zaczyna tańczyć.
     - Hej, wracaj. Idziemy spać. Jesteś pijana.
     - Wcale, że nie jestem. Zaraz Ci udowodnię.
Odpyskowuje i pokazuje mi język. Patrzę jak stawia stopy miej więcej razem i z zamkniętymi oczami dotyka palcem wskazującym prawej, a po chwili lewej ręki swój grzbiet nosa, zamiast jego czubek. Kiedy myślę, że to koniec obserwuję dalej jej poczynania jak próbuje stanąć na jednej nodze, a gdy jej się to niby udaje pochyla się i wyciąga ramiona na boki.
     - Możesz mi powiedzieć co Ty wyprawiasz?
     - Przecież robię jaskółkę! Nie widzisz?
     - Skarbie, lecisz na wszystkie strony.
     - Po prostu mi zazdrościsz. Nie umiesz tak.
Staje dumnie wyprostowana ze skrzyżowanymi ramionami na piersi, a ja postanawiam odpuścić, aby się z nią nie kłócić szczególnie w jej stanie.
     - Tak, masz rację, Musisz mnie nauczyć.
Odpowiadam i przekręcam się na brzuch, aby móc sięgnąć swój telefon z szafki nocnej, który chwilę temu zawibrował. Spostrzegając ile ubyło alkoholu z butelki postanawiam już nie dać więcej go Brooklyn. Czytam wiadomość od Zayn'a, który pyta czy na pewno bezpiecznie dotarliśmy do mieszkania. W chwili, w której mu odpisuję czuję jak Brook przesuwa się na łóżku i siada na moich pośladkach, a dłonie układa tuż pod moimi łopatkami. Nie zwracam na nią dłuższej uwagi do momentu, kiedy czuję jak zaczyna się na mnie poruszać. Kończę pisać wiadomość i blokuję urządzenie jednym przyciskiem, po czym odkładam na szafkę.
     - Czy Ty właśnie inicjowałaś ujeżdżanie mojego tyłka?
Spoglądam na nią przez ramię i obserwuję jej reakcję.
     - Nie, tylko jestem podniecona i ocieram się o Ciebie.
Odpowiada cichym głosem, a ja uśmiecham się szeroko.
     - Naprawdę? Pokaż mi.
Przekręcam się na plecy uważając, aby Brooklyn nie straciła równowagi. Widzę jak przegryza dolną wargę, a po chwili schodzi z łóżka. Podpieram się na łokciach, żeby mieć lepszy widok na jej poczynania. Obserwuję jak w szybkim tempie ściąga dolną część bielizny jakbym miał tego nie zauważyć i wraca siadając na moich udach. Ponaglam ją wzrokiem i nie spuszczając z jej tęczówek swoich, kątem oka zauważam jak podciąga materiał sukienki tak, abym mógł zobaczyć i się osobiście przekonać.
     - Z tej odległości niewiele widać.
Odzywam się i jednocześnie dostrzegam, że mój głos jest cichszy i zdecydowanie bardziej schrypnięty od rodzącej się atmosfery i podniecenia budującego się we mnie. Brooklyn mając podniesioną sukienkę przesuwa się kawałek i teraz znajduje się na moich biodrach.
     - Nadal nic. Chodź jeszcze bliżej.
Zachęcam ją, a Brooklyn przewraca oczami czego nie komentuje, bo za bardzo jestem skupiony na niej i fakcie, że moje wargi i jej dosłownie za chwilę będą bliżej siebie, a przynajmniej mam taką nadzieję do chwili, gdy brunetka przesuwa się nieznacznie, bo zaledwie na mój brzuch.
     - Miałem na myśli tak blisko.
Przesuwam ją szybkim ruchem za biodra znacznie wyżej tak, że moje usta całują jej płatki. Z ust Brooklyn wydostaje się cichy pisk i nagle niespodziewanie odsuwa moją twarz, a materiał sukienki odcina mi upragniony widok oraz możliwość pocałowania jej. Sądziłem, że alkohol spowoduje, że dziewczyna będzie bardziej pewniejsza siebie, jednak pomyliłem się. Chyba nie wypiła na tyle dużo ile sądziłem, że wypiła.
     - O co chodzi?
     - Po prostu..
Zaczyna gestykulować rękoma coś czego kompletnie nie rozumiem.
     - Nie chcesz?
     - Chcę, tylko..
     - Tylko co?
Obserwuję ją, aby móc wyczytać z niej odpowiedź. Wzdycha cicho, unika mojego wzroku, a jej policzki są bardziej czerwone. Zwyczajnie domyślam się, że Brooklyn się wstydzi, co jest dla mnie kompletnie nie zrozumiane, bo w końcu będziemy robić to samo, ale w innej pozycji, która aż tak diametralnie nie różni się od tej, w której ją zaspakajam.
     - Ułóż kolana po bokach moich ramion.
Brunetka patrzy na mnie dużymi oczami z rozchylonymi lekko ustami.
     - Harry, naprawdę nie..
     - Nie powtórzę drugi raz.
W relacjach z Brooklyn dostrzegłem, że w odpowiednich momentach muszę być nie tylko zdecydowany, ale i stanowczy. Wiem, że może to brzmieć chłodno, ale nie znam innego sposobu na skłonienie Brooklyn do zrobienia czegoś, co sama chce zrobić, a zwyczajnie waha się przez zawstydzenie - jak w tej chwili. Słodkie prośby wydaje mi się, że nie poskutkowałyby tak jak oziębły ton wypowiadający odpowiednie słowa.
Brunetka przegryza dolną wargę, ale po chwili posłusznie układa kolana po obu stronach moich ramion będąc wyprostowana, co uniemożliwia mi dotknięcie czy pocałowanie jej ustami. Ten ruch, który wykonała potwierdził, że ona naprawdę tego chce, że do niczego jej nie zmuszam i może zaprotestować w każdym momencie lub po prostu zejść z łóżka.
     - Usiądź na mojej twarzy. Po prostu podciągnij sukienkę i przyciśnij swoje wargi do moich. Nie bój się, nie gryzę. Chyba, że chcesz.
Puszczam jej oczko i uśmiecham się cwaniacko. Policzki czerwienieją jej jeszcze bardziej, jeśli to możliwe. Sukienka zostaje podciągnięta. Jej kolana rozsuwają się bardziej, a jej cipka jest coraz bliżej moich ust. Gdy dzielą nas zaledwie milimetry niespodziewanie Brook podnosi się.
     - Nie..
     - Tak.
Warczę zniecierpliwiony. Nie daję jej chwili do zastanowienia się. Po prostu chwytam ją za biodra i przysuwam do swoich ust. Mimowolnie przymykam powieki, gdy moje usta zaczynają składać pocałunki na jej gładkich i miękkich wargach. Opuszkami palców przesuwam po jej ciepłej skórze bioder, talii, aby móc trafić do piersi, które ściskam nie zbyt delikatnie oburącz przez materiał sukienki i stanika. Unoszę powieki, aby móc ją obserwować. Odsuwam miseczki biustonosza i ściskam sutki, co Brooklyn komentuje seksownym jękiem.
     - Harry..
    - Spójrz na mnie.
Obdarowuje mnie spojrzeniem i obserwuje jak wysuwam język ze swoich ust i zatapiam go pomiędzy jej płatkami. Rozchyla usta, z których wydostaje się kolejny piękny jęk. Brook wplątuje palce w moje włosy i ciągnie za poszczególne pasma zdając sobie sprawę jak to cholernie mnie podnieca. Chwytam ją za pośladki, a ona czytając mi w myślach zaczyna powoli kołysać biodrami ocierając łechtaczkę o mój język.
     - Chcesz, żebym w Ciebie wszedł?
Brooklyn patrzy na mnie błyszczącymi tęczówkami mając delikatnie rozchylone powieki jakby nie wiedziała, co ma mi odpowiedzieć. Po chwili potakuje ochoczo głową, co komentuje szerokim uśmiechem.
     - To dobrze, ale jeszcze nie czas.
Jej odpowiedź w postaci przeciągłego i głośnego jęku biorę za frustrację i reakcję na mój pieszczący ją język. Pochyla się do przodu opierając na dłoniach tuż nad moją głową. Zaczyna się wiercić zmieniając pozycję jakby było jej nie wygodnie i nie ma pojęcia, co zrobić z dłońmi, które od czasu do czasu ściskają jej piersi czy ciągną za moje włosy. Dosłownie na chwilę odsuwam ją od siebie, by wyciągnąć ręce. Przysuwam ją do swoich ust ponownie, a dłonie rozprostowuje po bokach swojej głowy. Brooklyn korzysta z ułożenia moich dłoni i splata je ze swoimi.
     - Kocham Twoje usta.
Uśmiecham się na cichy pomruk i znaczenie słów Brooklyn.
     - Ale język jest lepszy.
Chichoczę cicho wprost w jej cipkę na ten komentarz. Brunetka prostuje się tak, że oboje patrzymy sobie w oczy. Uśmiecha się, jednak po chwili jej wyraz twarzy szybko się zmienia i maluje się na niej uwielbienie, gdy językiem pocieram jej łechtaczkę. Unoszę dłoń do jej ust i wsuwam w nie środkowy palec. Brooklyn chwyta mnie za nadgarstek i ssie palec, który chciałem, aby tylko nawilżyła. Przez jej ruchy ust oraz języka moja wyobraźnia szaleje i zamiast palca w jej wargach jest mój penis, który swoją drogą ma zdecydowanie za ciasno będąc okryty spodniami i bokserkami, dlatego wolną ręką odpinam guzik i rozpinam rozporek czarnych jeansów, które zsuwam ze swoich bioder, aby chociaż trochę sobie ulżyć. Mój kutas, który został uwolniony opada na brzuch, a ja oddycham głębiej, bo w końcu czuję się luźniej. Kurwa, jak dobrze.
     - Harry..
Brook szepcze niepewnie domyślając się, co mam zamiar zrobić, kiedy mój palec wyswobadza się z pomiędzy jej warg i kieruję rękę w dół. Mój wzrok dokładnie obserwuje jej twarz, kiedy przesuwam palcem po jej brzuchu, który zaczyna lekko falować, podbrzuszu i dalszych miejscach aż mój palec zatapia się w jej gorącym i mokrym wnętrzu. Nie daję jej dużo czasu na przyzwyczajenie się nim dokładam drugi palec.
     - Poruszaj się, Skarbie.
     - Chcę Cię pocałować.
Jęczy cicho, ale posłusznie porusza się w powolnym tempie zaciskając się raz po raz na moich palcach. Jej widok tak cholernie niewinnej i podnieconej doprowadza mnie do czystego szaleństwa, a mój penis coraz mocniej i bardziej domaga się większej uwagi niż do tej pory.
Składam ostatni pocałunek na wargach Brooklyn, po czym wysuwam się spomiędzy jej ud i przesuwam w kierunku wezgłowia. Przyciągam ją za biodra w swoim kierunku, ponieważ potrzebuję, żeby była blisko mnie. W momencie, w którym nasze wargi dzielą zaledwie milimetry czuję jak mała dłoń oplata mojego kutasa, a z ust wydostaje mi się gardłowy jęk.
     - Kochanie..
Kąciki jej ust powiększają się znacząco na moją reakcję, co w efekcie daje Brook jeszcze więcej pewności siebie w obecnej sytuacji. Nie umyka mojej uwadze i odczuciu, że jej dłoń porusza się znacznie śmielej w górę i w dół, uścisk również zrobił się mocniejszy i ciaśniejszy jakby już nie bała się, że może mi się to nie spodobać czy w jakiś sposób zranić. W przypływie emocji zaplatam lewą rękę za jej kark i przyciągam w swoją stronę, aby móc załączyć nasze usta w czułym pocałunku.
Brooklyn odsuwa się ode mnie, po czym przysiada na moich udach, a ja obserwuje jej kolejne ruchy z zaciekawieniem. Spogląda swoimi zielonymi tęczówkami prosto w moje jednocześnie posyłając mi szczery i delikatny uśmiech. W jednej chwili jej spojrzenie znika, a dłońmi chwyta krawędź sukienki, która zostaje ściągnięta i rzucona poza teren łóżka. Wypuszczam z ust nieświadomie wstrzymane powietrze, a dłonie ściskam w pięści, aby powstrzymać się przed rzuceniem się na nią. Mimowolnie przegryzam dolną wargę na widok, który mam przed sobą.
     - Chodź tutaj do mnie.
Odzywam się ochrypłym z podniecenia głosem. Mija dosłownie ułamek sekundy, a brunetka znajduje się blisko mnie. Obejmuje ją ramionami i zmieniam naszą pozycje tak, że teraz ona znajduje się pode mną.
     - Jesteś piękna.
Szepcze wprost do jej ucha, a po chwili ssę miękki płatek. Całuję ją w szyję, a ona drży delikatnie i reaguje cichym śmiechem, który zostaje przełamany jękiem, gdy dotykam bezpośrednio jej kobiecości.
     - I moja.
Zasysam ustami skórę na jej szyi tworząc malinkę i dla lepszego efektu gryzę zębami zaczerwienione i mokre miejsce. Czuję jak wbija krótkie paznokcie w moją skórę na lewym boku ciała. Powracam ustami do jej ust i łączę je, ale na krótko. Schodzę z łóżka, żeby pozbyć się koszulki, spodni i bokserek, które znajdują swoje miejsce na podłodze tuż obok ciuchów brunetki, do której wracam. Naciągam pościel na swoje plecy i przysiadam pomiędzy udami Brooklyn, której nogi zaplatam za swoimi plecami. Pochylam się w kierunku jej piersi, chcąc okazać im należytą uwagę, której wcześniej zabrakło. Ssę, zostawiam mokre ślady od pocałunków i gryzę prawy sutek, podczas gdy lewy skręcam w palcach. Brooklyn wierci się i jęczy moje imię, a dodatkowo czuję jej delikatnie kołyszące się biodra. Unoszę się i podpieram ciężar ciała na dłoniach. Spoglądam w kierunku naszych intymnych stref i.. to był błąd. Kurwa. Z ułożenia naszych ciał nie mogło wyjść inaczej i mój kutas leży twardy na zwieńczeniu ud mojej dziewczyny. Wygląda to tak cholernie seksownie i podniecająco, że chyba po prostu w nią wejdę. Znajdując cudem resztki samokontroli chwytam swojego penisa w prawą rękę i kieruje końcówkę na jej wzgórek, a następnie łechtaczkę przesuwając na przemian w te miejsca, aby zobaczyć jej reakcje na nowe odczucie.
     - Chcesz tego? Wystarczy, że przesunę się w dół i znajdę się w Tobie.
Obserwuje jej twarz jak wykrzywia się w przyjemności, gdy mój penis pieści jej łechtaczkę. Policzki ma mocno czerwone, oddech nierówny, a dłonie ściskają prześcieradło. Patrzy na mnie spod pół przymkniętych powiek mając przegryzioną dolną wargę. Kurwa, kurwa, kurwa.
     - Nie chciałabym mieć po obudzeniu się nikłych wspomnień tej nocy tak samo jak rano po Twojej walce. To tak jakby.. mój pierwszy raz.
Uśmiechnąłem się przypominając sobie, że jeszcze niedawno piła wino i wróciliśmy z imprezy, na której również lał się alkohol, dlatego jestem pełen zrozumienia, że chciałaby pamiętać każdą chwilę z pierwszego i prawdziwego intymnego momentu. W końcu jest dziewczyną. Nie dzisiaj to innym razem. Tak? To weź z łaski swojej teraz to wytłumacz swojemu twardemu kutasowi, że dzisiaj nie znajdzie się w ciepłej i ciasnej krainie. Kurwa. Cóż.. byłem przekonany, że jedynej rzeczy jakiej nie pamięta był jej koszmar przypominający dzieciństwo. Poza tym prawda jest też taka, że żadne z nas nie poruszyło żadnego tematu, co działo się przed walką pomiędzy nami czy innych wydarzeń z tamtego jak i następnego dnia.
     - Nikłych wspomnień? Nie pamiętasz kompletnie nic?
     - Harry.. Nie możesz tak.. dotykać mnie i prowadzić rozmowy oczekując, że będę skupiona na jednym i drugim. To krępujące.
Chwyciłem jej biodra i przytrzymałem w miejscu, kiedy zauważyłem, że chce odsunąć się, aby mój kutas jej nie rozpraszał. Przysunąłem twarz bliżej jej, aby usłyszała mój szept, ale też tak, aby widzieć jej reakcje.
     - Pamiętasz jaka byłaś niegrzeczna i jak droczyłaś się ze mną? Chociaż przyznaję, że najbardziej pamiętam jak prosiłaś mnie, abym Cię zerżnął.
Opada na poduszki przerywając własną walkę odsunięcia się ode mnie chociażby na centymetr zdając sobie sprawę, że jestem dla niej za silny, by to wygrać, a poza tym słowa, które usłyszała sprawiły, że teraz patrzy na mnie dużymi oczami, a jej usta są rozchylone jakby zapraszała mnie i chciała mnie nimi opleść lub może z zaskoczenia. Niestety, ale kurwa podejrzewam, że druga opcja jest bardziej prawdopodobniejsza.
     - Kłamiesz, nie powiedziałabym tak ani się nie zachowała.
     - A jaki miałbym w tym cel? Kochanie, nie ma się czego wstydzić. Najczęściej ludzie po alkoholu zdobywają się na odwagę i mówią to, czego wstydzą się powiedzieć na trzeźwo. Nie wiedziałaś o tym?
Chwytam ją za biodra i przysuwam w swoim kierunku, aby była blisko mnie tak jak jeszcze chwilę temu. Nachylam się i zaczynam składać mokre pocałunki na jej skórze tuż pod uchem. Zaplatam dłoń wokół jej tali, a czubki palców wbijam w jej miękką skórę na boku ciała. Z moich ust wydostaje się świst powietrza, a zaraz po nim przeciągły jęk, gdy czuję małą dłoń przesuwającą się w górę i w dół po moim penisie.
     - Kochanie.. muszę dojść. Dłużej nie wytrzymam.
Przysięgam, że kocham jej dotyk, czuć jej małe ręce badające fakturę i twardość mojego kutasa, bo w końcu wszystko, co związane z seksem i naszymi intymnymi strefami jest dla niej nowe i w pełni zrozumiałe jest to, że chce próbować, sprawdzać. Chcę jej to dać i doświadczać z nią wielu innych ciekawych rzeczy, ale teraz w tym momencie.. uważam, że to nie jest dobra chwila, bo naprawdę jestem cholernie boleśnie obolały i jeśli nadal będzie się mną bawić to po prostu nie wytrzymam. Z moich ust wydostaje się jęk, kiedy jej dłoń przestaje mnie dotykać, a po chwili czubkami palców wbija się w moje biodra. Pocałunkami przechodzi z mojego obojczyka do gardła, któremu poświęca zdecydowanie więcej uwagi. Jej wargi ssą, a po chwili zębami gryzie mój płatek ucha.
     - Brooklyn..
     - Poprosisz?
Jej szept zamienia się w cichy śmiech, a ciepły oddech owiewa moją skórę. Kurwa. Mam..poprosić? Tylko problem w tym, że ja nigdy nie prosiłem. To zawsze było w drugą stronę. One błagały mnie o szybki numerek, klapsa czy drinka w klubie. Zdaje sobie sprawę, że Brook droczy się ze mną, próbuję się przełamać i być odważniejsza, co bardzo mi się podoba i w cholerę podnieca. Obstawiam, że alkohol też robi robotę. Całuję jej pierś i wracam spojrzeniem do jej zielonych tęczówek.
     - Chcesz, żebym prosił, abyś mnie dotknęła?
Uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową na potwierdzenie.
     - Pamiętaj, że każdy kij ma dwa końce, Skarbie.
Puszczam jej oczko i pochylam się, aby pocałować jej ciepłe usta.


[ 75 ]

OSTRZEŻENIE: Rozdział czytasz na własną odpowiedzialność.  

     Budzę się nagle ze snu. Marszczę czoło i ściskam powieki mocniej. Po chwili unoszę lekko głowę i spoglądam w ciemną przestrzeń sypialni. Instynktownie zaciskam ramię oplatające Brook, której oddech odbija się od mojej nagiej klatki piersiowej. Jest spokojny, cichy i równomierny. Szukam po omacku telefonu, aby dowiedzieć się, że jest kilka minut po piątej. Przecieram wolną ręką twarz i oddycham głębiej zastanawiając się dlaczego i w jakim celu się obudziłem. Odpowiedź dostaje niemal natychmiast - mój pęcherz jest pełny. Przeklinam w myślach, bo jest mi wygodnie i ciepło, a nagie ciało, które jest wtulone w mój bok każe mi zastanowić się czy na pewno nie wytrzymam do porannej godziny.
Koniec końców dochodzę do wniosku, że jeśli chcę jeszcze dziś zasnąć muszę pójść do toalety inaczej nie będę miał spokoju. Ręka Brooklyn mocniej zaciska się na mnie i mruczy coś jakby na znak protestu, kiedy próbuję jak najbardziej bezszelestnie i delikatnie bez budzenia jej wstać z łóżka. Nagle tak po prostu odsuwa się i przekręca na drugi bok. Mimo panującej ciemności nie umyka mojemu wzrokowi jej pierś, która unosi się głęboko i spokojnie. Uśmiecham się bezwiednie na ten widok. Ręce mnie świerzbią, ale mimo to powstrzymuje się od zaciśnięcia palców na jej różowym sutku. Wyrzucam przyjemny obraz z głowę i wstaję, żeby w końcu móc zrobić to, przez co zostałem niestety obudzony.
       - Wszystko w porządku?
Pomieszczenie wypełnia cichy głos Brook, który dociera do moich uszu w momencie, w którym znajduję paczkę papierosów i zapalniczkę. Zazwyczaj palę, gdy jestem zły, wkurwiony i potrzebuje rozluźnienia lub traktuję jako dodatek do alkoholu. Przyznaje, że przez wzgląd na Brook próbuję to rzucić w cholerę, gdyż zdaję sobie sprawę z jej negatywnego zdania na ten temat jednak niezupełnie i zawsze daje sobie z tym radę. Czasami odpuszczam dokładnie tak jak w tym momencie, ponieważ między nami jest naprawdę dobrze, a ja nie chce się kłócić. Wrzucam z powrotem wyciągnięte rzeczy do szuflady i zamykam ją. Odwracam się w kierunku łóżka, do którego zmierzam tuż po chwili.
       - Tak, w jak najlepszym.
Wtulam się w jej ciepłe plecy i obejmuje ramionami. Nosem dotykam jej delikatnej i wrażliwej szyi, a ona od razu reaguje cichym chichotem, który powoduje, że uśmiecham się szeroko w jej kark. Nie mam pojęcia ile mija czasu. Cisza, która nas otacza jest przyjemna i kojąca. Normalnie mój oddech zacząłby wyrównywać się i zwalniać, a ciało rozluźniłoby się do tego stopnia, że zwyczajnie bym zasnął, jednak chwilowe spięcie się ciała brunetki i prawie niesłyszalne krótkie i subtelne westchnięcie z jej ust powoduje, że skupiam się bardziej i nie odpływam do krainy snu.
       - O czym tak zawzięcie dyskutujesz w swojej pięknej główce?
       - Dlaczego? Ja.. po prostu tego nie pojmuje ani nie rozumiem.
Cichy szept Brooklyn jest dla mnie zupełnie słyszalny. Początkowo muszę się skupić, żeby pomyśleć o co jej chodzi. Nie wypowiada całego pytania na głos, więc zaczynam domyślać się, że chodzi jej o nasz intymny moment, który miał miejsce kilka godzin temu. Oddycham głębiej, a moja dłoń mimowolnie zaciska się na jej lewym biodrze.
       - Pytasz mnie dlaczego nie wykorzystałem po raz drugi okazji?
Jej milczenie jest dla mnie odpowiedzią, że strzeliłem w dziesiątkę. Przekręcam jej ciało tak, aby nasze twarze były naprzeciwko siebie, mimo że ona tego nie chce zapewne z powodu wstydu, który odczuwa. Chcę ją widzieć i mieć pewność, że mnie zrozumie, a poza tym temat jest zbyt ważny i nie powinien być moim zdaniem obgadywany w taki sposób. Podejrzewam, że właśnie w tym momencie przeklina samą siebie za to, że w ogóle zapytała, bo wie, że tak łatwo nie odpuszczę. Pomimo panującej ciemności nasze tęczówki odnajdują się.
       - Poważnie masz mnie za takiego dupka, że mógłbym wykorzystać Cię, gdy jesteś pijana albo kiedy sama mówisz, że nie chcesz?
Jej usta kilka razy otwierają się jakby chciała odpowiedzieć albo chociaż to skomentować, jednak po chwili jej wargi zamykają się i nie mówi nic. Kompletne zero. Wzdycham ciężko i przekręcam się na plecy, aby móc pomyśleć. Przymykam powieki i ściskam czubek nosa, aby się skupić.
       - Kurwa, Brooklyn. Kocham Cię i naprawdę mam do Ciebie na tyle dużo szacunku, żeby tego właśnie tak po prostu nie zrobić i to jeszcze bez Twojej zgody. Nie sądziłem, że aż tak nisko mnie cenisz. Kurwa..
Nie wierzę, że ona ma nadal jakiekolwiek wątpliwości w to, że jest dla mnie najważniejsza, że zrobiłbym dla niej absolutnie wszystko, żeby była szczęśliwa, czuła moje wsparcie i bezpieczeństwo. A najważniejsze, że nigdy bym jej nie skrzywdził ani celowo nie zranił fizycznie bądź psychicznie. Po tym wszystkim, co przeszliśmy.. Po prostu nie wiem, co mam albo co chociażby powinienem myśleć. W momencie, gdy postanawiam, że jednak muszę wstać i wyjść na balkon, żeby zapalić, aby ochłonąć i uspokoić się niespodziewanie Brooklyn chwyta mnie lekko za biceps, który puszcza, gdy posyłam jej chłodne spojrzenie.
       - Nie uważam Cię za dupka i naprawdę doceniam Twój szacunek wobec mnie, Harry. Nie wierzę, że uważasz, że takie mogę mieć zdanie na Twój temat. Zawdzięczam Ci dosłownie wszystko i jesteś dla mnie wszystkim.. Pamiętasz w ogóle, że były momenty, w których mówiłam Ci, że jestem gotowa to zrobić, a mimo to nie stało się zupełnie nic?
Zaskakuje mnie, że nie odsuwa się nawet na milimetr podczas, gdy ja przysuwam się do niej tak blisko, że widzę jej oczy i z takim chłodem, który powinien spowodować, że się wycofa chociaż o głupi centymetr.
       - Nie tylko dla Ciebie jest to trudne, Brooklyn. Uwierz mi. Każdego pieprzonego dnia zastanawiam się czy to ten właściwy, by uprawiać z Tobą seks. I za każdym razem powstrzymuje mnie ta sama i jedna myśl, czyli Twoje dzieciństwo. Mieliśmy o tym porozmawiać zanim zaczniemy ze sobą sypiać. Świta Ci coś w myślach czy raczej nie pamiętasz, a może nadal nie chcesz zaczynać tego tematu, chociaż.. Ups! Za późno.
Patrzy na mnie pustym wzrokiem i nie wykazuje żadnej emocji, a po chwili najnormalniej w świecie wychodzi z łóżka. Przekręcam się na prawy bok i podpieram głowę na dłoni. Gwiżdżę głośno na widok jej nagiego ciała. Nim wchodzi do łazienki odwraca się w moim kierunku zakrywając ramieniem piersi i pokazuje mi środkowy palec.
       - Pieprz się, Harry.
       - Oh, Kochanie. Przecież ja właśnie do tego zmierzam.
Znika za głośno zatrzaśniętymi drzwiami, a ja mimo że nie powinienem śmieję się sam nie wiem dlaczego. Zapewne ze zdenerwowania, które buzuje w moim ciele i aby jeszcze bardziej ją rozdrażnić. Pamiętam, że jeszcze dwadzieścia minut temu twierdziłem, że nie chcę się kłócić, bo naprawdę nie miałem najmniejszego zamiaru. Wyszło zupełnie inaczej niż miało, bo przyznaję, że w tej ostatniej kwestii byłem dupkiem i nie potrzebnie użyłem sarkazmu. Wiem, że to ją właśnie zabolało, mocno.
Ubrany w dresy wychodzę na balkon. Po odpaleniu papierosa zaciągam się mocno i wypuszczam dym w chłodne powietrze. Opieram łokcie na barierce i rozglądam się po nocnym mieście, które powoli zaczyna się budzić. Obserwuję samochody przejeżdżające od czasu do czasu, które znikają mi z pola widzenia po skręceniu w jakąś stronę lub uliczkę. Ktoś przechodzi przez pasy prowadząc psa udając się pewnie w stronę parku. Zaciągam się ponownie i wpatruję wzrok w niebo, które z każdą kolejną minutą będzie jaśnieć i odgoni panującą ciemność. Postanawiam wrócić do środka, bo na zewnątrz jest cholernie zimno, a poza tym uspokoiłem się na tyle, aby opuścić mój mały azyl. Marzę o tym, aby móc pójść spać.
Gdy zamykam drzwi balkonowe zauważam, że Brook siedzi na łóżku po turecku ze spuszczoną głową i bawi się palcami. Oczywiście nie umyka mojej uwadze, że założyła moją ulubioną bluzę z kapturem, którą ona sama lubi nosić i leginsy. Ciekawe czy założyła bieliznę.. Odganiam dalsze myśli, gdy brunetka spogląda prosto w moje tęczówki, a ja już wiem po jej spojrzeniu, którym mnie obdarzyła, że nie będzie łatwo.
       - No dalej, zapytaj mnie o co chcesz. Tylko najpierw się upewnij czy na pewno chcesz znać odpowiedź, abyś po tym nie zaczął mną gardzić i się mnie brzydzić, a Twoja miłość do mnie wypali się w mgnieniu oka.
       - Naprawdę chcesz rozegrać to w tak chłodny i brutalny sposób?
Opieram się o komodę i zaplatam dłonie na piersi. Zaskakuje mnie, gdy słyszę krótki i niemiły śmiech, który wydobywa się spomiędzy jej ust.
       - Lepiej przyjąć to na chłodno. Wybacz, że mile nie wspominam gwałtów i nie opowiem Ci jak przyjemnie było tego doświadczyć. Nie chcę włączać emocji, bo jeśli to zrobię to będzie źle. Po prostu.. Bardzo nie chcę do tego wracać, chcę to zostawić za sobą, bo uważam, że to przeszłość, a Ty chcesz i koniecznie potrzebujesz coś z tych cholernych wspomnień wiedzieć. Chcę mieć to za sobą, więc po prostu mnie spytaj.
Przez pierwszą chwilę po prostu ją obserwuję. Nie patrzy na mnie. Ma spuszczony wzrok. Jej zdenerwowanie jest aż nazbyt widoczne. Bawi się dłońmi, żeby ukryć ich drżenie. W tym momencie jestem chujem, bo to przeze mnie się tak czuje. Zdaję sobie sprawę, że ona w tej chwili jest tak kurewsko niepewna. Boi się tego pierwszego i następnego pytania. Tego czy jej odpowiedzi będą wystarczające na tyle, żeby już do nich nigdy nie wracać. Czy po wszystkim nasza relacja się nie rozpadnie, gdy dowiem się jaką krzywdę jej wyrządzili. Gdy wykonuje krok w jej stronę, aby móc podejść do niej, przytulić ją i powiedzieć, że niezależnie od tego, co mi wyjawi będę z nią i to nie spowoduje, że straci w moich oczach Brooklyn podnosi na mnie wzrok i unosi rękę powodując, że zatrzymuję się.
       - Proszę, nie zbliżaj się, Harry. Nie chcę czuć Twojej litości. Nie chcę, żebyś obiecywał mi, że mnie nie zostawisz niezależnie od tego, co Ci powiem. Nie chcę słyszeć, że Twoja miłość do mnie wcale nie wygaśnie. Nie chcę słyszeć, że to niczego nie zmienia, bo to nieprawda. Nie chcę tego wszystkiego, bo żadne z nas nie wie, co naprawdę będzie dalej.
Ból w jej głosie i spojrzeniu powoduje, że robi mi się tak kurewsko przykro. Ponownie opieram się o komodę. Kurwa. Kiedy miałem na myśli rozmowę na ten temat nie wyobrażałem sobie jej w taki sposób i o takiej porze, bo tak na marginesie dochodzi szósta. Dobrze, że dzisiaj jest niedziela i żadne z nas nie ma obowiązków, bo podejrzewam, że żadnemu z nas nie byłoby łatwo wrócić do rzeczywistości. Tak więc.. Miało być spokojnie, miałem ją mieć przy sobie, aby móc ją przytulić, gdy będzie tego potrzebować. Właściwie miało być tak jak za pierwszym razem, gdy wyjawiała mi z grubsza koszmar swojego dzieciństwa.
       - Nie zapytam Cię, Brook. Po prostu opowiedz mi, co uważasz..
       - ..co uważam, że powinieneś wiedzieć? Naprawdę, Harry?
       - Nie chcę wywierać presji pytaniami, okej? Po prostu umówmy się tak, że jeśli coś dla mnie będzie niejasne albo będę chciał wiedzieć więcej to zapytam, dobrze? Nie utrudniamy sobie sami tego, proszę.
Spuszcza wzrok na swoje dłonie i wzdycha cicho. Kiwa głową zgadzając się na moją propozycję. Zdaję sobie sprawę, że nie można tego ułatwić w żaden sposób, że nigdy nie będzie właściwego ani dobrego momentu, aby o tym porozmawiać, ale jeśli nie przejdziemy tego kroku powoli to ciężko będzie go przeskoczyć czy chociażby ominąć. Z początku będzie na pewno trudno, ale gdy tylko sobie wszystko wyjaśnimy i powiemy to uważam, że łatwiej będzie nam pójść dalej. Uważam, że spadnie jej duży kamień z serca, że komuś o tym powie. To, że będę wiedział spowoduje, że nie będzie już niczego czego będzie się przede mną wstydzić.
       - Od jakiegoś czasu do naszego mieszkania przychodził mężczyzna. Mówiłam Ci już, że myślałam wtedy, że moja mama z kimś się umawia, więc mi to nie przeszkadzało, bo sądziłam, że wszystko zacznie na nowo się układać w naszym życiu. Nawet się cieszyłam. Wyglądał na miłego i porządnego faceta. Tego dnia, w którym to się wydarzyło przyszedł jak zwykle. Przywitał się ze mną, dał nową lalkę i jakieś słodycze. Pamiętam dokładnie jak mama powiedziała, że zapomniała kupić wina do kolacji, więc wyjdzie do sklepu. Teraz z perspektywy czasu, żałuję, że nie byłam wystarczająco uparta i nie poszłam z nią albo za nią raczej, bo przecież wiadomo, żeby się nie zgodziła, wiedząc doskonale, co mnie czeka, bo w końcu sama to ukartowała. Bawiłam się w swoim pokoju, gdy przyszedł. Usiadł obok mnie. Z początku zachowywał się normalnie. Pytał czy chce, aby się ze mną pobawić, kiedy mamy nie ma, ale ja nie chciałam. Wiesz jak to jest, kiedy nie lubisz, gdy inni bawią się Twoimi zabawkami, bo w końcu są tylko Twoje i nikt inny nie może ich ruszać poza Tobą.
Uśmiechnąłem się mimowolnie na wspomnienie z dzieciństwa moje i Gemmy. Pamiętam jak denerwował mnie jej pluszowy miś i któregoś razu nie wytrzymałem i urwałem mu głowę albo to jak przychodziła do mojego pokoju i bez pytania dotykała moich ulubionych samochodów, o które tak bardzo dbałem, aby nic im się przypadkiem nie stało i żeby nikt ich nie dotykał. Awantur o to było w cholerę.. "Harry, bądź dobrym starszym bratem i daj pobawić się siostrze wyścigówką albo traktorem". Wyrywam się z przyjemnej myśli i wracam spojrzeniem do dziewczyny.
       - Przysięgam, że nie mam cholernego pojęcia w jaki sposób o tym Ci opowiedzieć. To po prostu się stało. Z początku nie zareagowałam, gdy poprawił mi kitkę, dotknął mojego policzka czy położył rękę na kolanie. Spytał czy nie jestem śpiąca, a gdy powiedziałam, że nie to powiedział, że jak pójdę spać to da mi prezent, bo nie chciał, żebym przeszkadzała jemu i mamie, gdy wróci do mieszkania. To była zwykła podpucha, a ja jak dziecko dałam się przekupić. Pomógł mi się przebrać w piżamę, a że była ciepła pora to spałam w majtkach i koszulce z motywem ulubionej bajki Pingwiny z Madagaskaru. Później poszliśmy razem do łazienki, aby umyć zęby, bo przecież grzeczne dzieci tak robią i wróciliśmy do mojego pokoju. Powiedział, że położy się obok mnie i coś poczyta, aby udało mi się zasnąć. Pamiętam, że leżałam na lewym boku. Głaskał moje włosy i mówił jaką jestem małą i piękną dziewczynką. Dasz wiarę, że nawet nie przeszło mi przez myśl gdzie jest mama, gdy nie było jej aż tyle czasu, a sklep nie był aż tak daleko? Dopiero o niej pomyślałam, gdy położył mi rękę na brzuchu i śpiewał jakąś słabą kołysankę, która wcale mnie nie usypiała. Odsunęłam się od niego, ale on się przysunął i tak ze dwa razy. Wtedy chyba go zdenerwowałam, bo już nie był taki miły. Objął mnie jednym ramieniem, abym mu się nie wydostała, a drugą rękę włożył mi w bieliznę. Wtedy powiedział, że już mu nigdzie nie ucieknę. Zaczęłam krzyczeć, aby mnie zostawił i wołać o pomoc, a kiedy wzywałam mamę zaczął się głośno śmiać i powiedział, że mama nie przyjdzie dopóki on do niej nie zadzwoni i nie powie jej, że już ze mną skończył. Przysięgam, wyrywałam się jak mogłam, ale to nie było możliwe do wygrania, bo był cięższy i silniejszy. Im dłużej z nim walczyłam tym dla niego było lepiej. Mój strach i walka z nim podniecała go. Gdy wepchnął mi swój język do buzi ugryzłam go i od razu pożałowałam, bo uderzył mnie dość mocno w policzek, ale to nic w porównaniu do uczucia jak próbował we mnie wejść. To było najgorsze. Ból przeszywał mnie dosłownie całą. Krzyk i płacz wzrósł, a on nie przejmował się niczym. Po prostu zatkał mi ręką usta, żeby nie było mnie słychać. Na moje szczęście poruszył się tylko kilka razy, ale w tamtym momencie dla mnie to była wieczność. Kiedy już doszedł wyszedł ze mnie i po prostu wstał. Zdjął gumkę, rzucił na podłogę i wyszedł w ogóle z mieszkania. Tyle go widziałam.
Brakuje mi pierdolonych słów na jej wyznanie. Przysięgam. Nie mam jebanego pojęcia jak mam zareagować. Opieram się o tą głupią komodę i nie wiem, co dalej. Mam ochotę krzyczeć na niesprawiedliwość tego świata, że takie rzeczy mają miejsce. Chcę podejść, przytulić ją mocno, okazać swoje wsparcie i powiedzieć, że jest tak kurewsko silną kobietą, że nawet pewnie sama nie zdaje sobie z tego sprawy, że już nigdy tego nie doświadczy i ręczę za to własnym życiem, że kocham ją tak cholernie mocno, że aż boli. Nie robię nic poza tym, że się tylko w nią wpatruję, gdy bawi się sznurkami od bluzy bądź swoimi dłońmi. Nie spojrzała na mnie ani razu odkąd zaczęła opowiadać, a ja zdaję sobie sprawę, że boi się spojrzeć i sprawdzić, co o tym myślę, a opowiedziała na razie tylko o jednym koszmarze. Właśnie w tym momencie orientuję się, że nie mam pojęcia ile ma takich popierdolnych koszmarów, które przeżyła. Kurwa..
       - Drugiego razu.. tak naprawdę nie pamiętam zbytnio. Wydaje mi się, że moja mama albo facet coś mi podali. Byłam odrętwiała, nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Wszystko widziałam jak przez mgłę. Tyle, co mogłam to odczuwać i słyszeć. W każdym razie było dokładnie tak samo okropnie i nieprzyjemnie jak za pierwszym. Trzeciego razu udało mi się uciec. Wspominałam Ci. Kiedy usłyszałam, że przyszedł następny facet wymknęłam się, gdy oni rozmawiali. Byłam cholernie przerażona i tak bardzo nie chciałam znowu tego przechodzić, że wolałam już gdzieś uciec, spać na dworze niż wrócić do domu i pozwolić na to kolejny raz. Następnego dnia matka mnie znalazła tylko dlatego, że kiedyś przez przypadek dowiedziała się o mojej kryjówce. To był jakiś niedokończony budynek mieszkalny w surowym stanie. Zlała mnie tak mocno, że przez tydzień nie mogłam siedzieć ani się ruszać, bo byłam tak obolała.
Nie wierzę i nie mam chociaż najmniejszego pojęcia jakim można być człowiekiem, takim tyranem dla własnego dziecka, które powinno być otoczone miłością, szczęściem i bezpieczeństwem. Kurwa.. ona miała zaledwie dziewięć lat i nie powinna mieć przenigdy takich doświadczeń. Moje złe wspomnienia są niczym dosłownie kroplą w morzu porównując do jej. Większość mojego dzieciństwa była dobra. Wszystko się zepsuło, gdy mama odeszła od ojca, bo on wtedy stał się swoją najgorszą wersją. Zaczął więcej pić, palić papierosy i używać innych zjebanych używek. Stracił pracę, a dom zamienił w miejsce do pijackich imprez ze swoimi kumplami. Nie było dnia, żebym nie usłyszał, że matka od niego odeszła ze względu na nas. Prawda jest taka, że odeszła, bo miała dość tego jak ją traktuje, że się stacza i używa wobec mnie i jej przemocy, bo Gemmy nigdy nie ruszył ze względu na to, że ją chroniliśmy oboje. Przyznaję, że matka próbowała go uratować na samym początku, jednak pojawienie się ojca Scott'a wszystko zniszczyło.. Pokiwałem głową, żeby odpędzić wspomnienia, by móc się w nich nie zatopić i skupić na Brooklyn, która po raz pierwszy od dłuższego czasu spogląda na mnie do momentu, w którym moje tęczówki trafiają na jej i wtedy spuszcza wzrok.
       - Jeśli masz już dość i nie możesz tego dłużej wysłuchiwać to..
       - Nie, spokojnie. Możesz kontynuować, jeśli oczywiście chcesz.
Z jednej strony chciałbym bardzo dowiedzieć się czego jeszcze nie wiem i nie usłyszałem. Z drugiej widząc ją smutną, przerażoną i wyczerpaną mam ochotę powiedzieć, że na dziś wystarczy i w końcu móc podejść do niej i przytulić ją mocno. Ciekawość zwycięża i nie mówię zupełnie nic. Nie wiem, kiedy nadejdzie kolejny moment, w którym opowiedziałaby resztę, więc może lepiej zrobić to od początku do końca. Patrząc na nią zastanawiam się nad jedną rzeczą. Z jej oczu nie popłynęła ani jedna łza na wspomnienia do których wraca. Fakt, unosiła głowę kilka razy w górę jakby chciała je odpędzić, nie chcąc pozwolić im uciec i udało jej się. Czy to oznacza, że Brook naprawdę zaczęła układać to sobie w najgłębszej i najniższej szufladzie, która nigdy już nie będzie otwarta?
       - Czwarty i ostatni raz był niczym w porównaniu do poprzednich, bo facet miał bzika na punkcie bicia. Nie było miejsca na moim ciele, które nie byłoby czerwone od uderzeń. W dodatku zakneblował mi usta, żeby nie było słychać moich wrzasków. Od czasu do czasu zatykał mi nos i mówił, że jestem małą i nieposłuszną suką, dlatego zasługuję na karę. Pamiętam, że z nich wszystkich wchodził we mnie najdłużej, ale nie skończył we mnie. Zanim wyjął knebel z moich ust powiedział, że chce w nich dojść i jeśli krzyknę albo go ugryzę to pożałuje i będzie przychodził, co wieczór i robił wszystko to samo. Nie wydałam z siebie najmniejszego pisku ani nie dotknęłam go zębami. Dławiłam się i myślałam już tylko o tym, żeby zwymiotować, aby go obrzydzić, ale on szybciej doszedł. Po tym rzucił mnie na podłogę całą obolałą jak szmatę, którą się wytarł i wyszedł mówiąc, że i tak wróci. Na moje szczęście nigdy więcej go nie spotkałam, ponieważ matka poznała kolejnego faceta, z którym uciekła pozostawiając mnie samą sobie w pustym mieszkaniu. Resztę już znasz. Gdyby Grace w tamtym czasie nie pracowała w mojej szkole i się mną nie zainteresowała to naprawdę nie wiem, co byłoby dalej.
W moich oczach pojawiają się łzy. Nie spodziewałem się, że gdzieś są i czyhają na to, aby znaleźć ujście, którego na szczęście nie znajdują, gdyż je odpędzam. Nie przypuszczałem po jej pierwszych doświadczeniach, że może być jeszcze gorzej. Ten skurwysyn, bo facetem ani mężczyzną nie można go nazwać powinien smażyć się w piekle. Zresztą jak każdy z nich, który ją tknął. Nie znajduję słów.. Odpycham się od komody i idę w jej kierunku, po czym siadam niedaleko niej zachowując lekki dystans. Za oknem panuje ciemność, a zegarek wskazuje kilka minut po szóstej.
       - Chodź tutaj do mnie.
W normalnych i zwykłych okolicznościach, gdy chciałbym ją przytulić po prostu zrobiłbym to nie pytając czy mogę lub czy ona tego chce. W tym momencie jest inaczej. Koszmar, który mi wyjawiła kilka minut temu jest na wierzchu, pomiędzy nami, który ona teraz ma w głowie na pierwszym miejscu. Gdybym sam ją przytulił mogłaby źle zareagować na dotyk, a tego bardzo bym nie chciał i nie zniósł, więc postanawiam dać jej wybór. Brooklyn spogląda na mnie niepewnie ukrywając dłonie w rękawach bluzy, a ja czekam cierpliwie z otwartymi ramionami. Obserwuję ją jak się waha, aż w końcu porusza się delikatnie i wdrapuje na moje kolana. Jej ramiona oplatają mnie szczelnie, a moje odwdzięczają się tak samo. Twarz wtula w moją szyję i wtedy pęka tama, a łzy znajdują ujście.
Kołyszę w delikatnym rytmie naszymi przytulonymi do siebie ciałami. Moje dłonie poruszają się delikatnie na skórze w kojący sposób pod materiałem bluzy chcąc pomóc uspokoić drżenie jej ciała i postrzępiony oddech. Nie wiem ile trwamy w tej pozycji, ile minęło czasu. Nie liczę go. Na pewno nie czuję już więcej potoku łez na swojej skórze, które wylała. Pozwala mi to sądzić, że zaczyna się uspokajać i wszystko zacznie wracać do normy. Obejmuje ją ciaśniej lewym ramieniem podczas, gdy prawą dłonią odgarniam delikatnie kosmyki jej włosów z prawego ucha.
       - Nigdy nie znajdę odpowiednich ani właściwych słów, aby opisać moje odczucia na to, co Cię kiedyś spotkało. Po prostu.. jest mi tak kurewsko przykro, Skarbie. To nie powinno się nigdy stać. Przysięgam, że już nikt Cię w taki sposób nie skrzywdzi i wiedz, że gdybym tylko spotkał któregokolwiek z tych sukinsynów to bym po prostu go zabił.
Jej ramiona zaciskają się jeszcze mocniej, a z pomiędzy ust wydostaje się pojedynczy szloch. Drżenie ciała wróciło jakby powstrzymywała się przed ponownym rozklejeniem się. Brooklyn porusza się delikatnie na moich kolanach poprawiając pozycję, w której siedzi. Postanawiam szeptać dalej uspakajającym, ale pewnym głosem do jej ucha.
       - Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną tymi wspomnieniami. Zdaję sobie sprawę jakie to musiało być dla Ciebie trudne. Teraz będzie nam obojgu łatwiej. Nie musisz się już przede mną wstydzić. Nie zamierzam Cię zostawić. Byłbym skończonym kretynem, gdybym pozwolił odejść tak pięknej i silnej dziewczynie, którą bez wątpienia jesteś.
Pozwalam wtopić się ciszy pomiędzy nas, aby dać czas Brooklyn do przetworzenia i zaakceptowania tych słów, które wypowiedziałem.
       - Spójrz na mnie.
       - Harry..
       - Kocham Cię.
Nasze tęczówki wtapiają się w siebie do momentu, gdy jej nie zasłaniają łzy. Kciukiem masuje jej wilgotny policzek, po czym delikatnie muskam swoimi ustami jej wargi, które są miękkie i mokre od łez. Brooklyn nie protestuje, nie spina się ani też nie odsuwa się nawet na milimetr, a zamiast tego oddaje pocałunek jeszcze mocniej wtulając się we mnie.
       - Nie jestem żadnym z tych facetów, Brooklyn. Wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę, ale potrzebuję aby to było jasne, że ja naprawdę Cię nie wykorzystam. Jeśli powiesz nie to ja naprawdę to zrozumiem i uszanuje. Wyjątek stanowi, gdy będziesz się ze mną droczyć, ale wtedy myślę, że oboje będziemy o tym widzieć i doskonale to odczuwać.
       - Przepraszam, Harry. Ja.. nie chciałam Cię zranić. Po prostu intymne wspomnienia z mężczyznami, jeśli mogę tak to w ogóle nazwać w mojej głowie zakodowały się jasno. Oni nie zwracali uwagi na to, że ja tego nie chciałam. Zwyczajnie mnie wykorzystywali, a ja nie mogłam nic zrobić.
Brooklyn odsuwa się ode mnie, a po chwili schodzi z moich kolan i siada po turecku na łóżku opierając się o wezgłowie łóżka. Spogląda na swoje dłonie. Dostrzegam, że zastanawia się nad dalszymi słowami dlatego nie odzywam się pozwalając jej zastanowić i skupić się w spokoju.
       - Pamiętam jak po pierwszym razie matka odcinała mnie bardzo od rzeczywistości i ludzi, że nie mogłam nawet znaleźć pomocy. Ona nie pracowała, więc miała na mnie oko cały czas, a gdy musiała już gdzieś wyjść to zamykała mnie na wszystkie możliwe zamki wcześniej mówiąc milion słów, do których nie chcę wracać. W skrócie straszyła mnie i tyle. Do szkoły nie chodziłam, bo mieliśmy wolne, a później tylko wymyślała kolejne usprawiedliwienia, że jestem przeziębiona, przewróciłam się na rowerze albo rolkach i mam złamaną nogę czy rękę lub inne pierdoły.
To chyba zrządzenie losu, że w jej jak i moim przypadku nasze matki nie spełniły swojej roli jak na rodzicielkę przystało. W dodatku jej ojciec nie żyje, a mój może i żyje gdzieś na świecie, ale dla mnie jest już martwy. To pojebane, że życie jest dla nas takie niesprawiedliwe. Wzdycham ciężko i pocieram zmęczoną twarz. Jest po siódmej, a na zewnątrz jest już jasno. Czy ja wspominałem, że dziś jest niedziela i kurewsko się z tego cieszę? To, że mogę teraz położyć się do łóżka i pójść spać, a nie szykować się do pracy jest cudowne. Wchodzę na łóżko i kładę na plecach zakładając lewą rękę za głowę, a lewą obejmuję Brooklyn, która wtula się w mój bok. Leżymy tak przez jakiś czas. Cisza jest przyjemna aż nagle coś wpada do mojej głowy o czym chciałbym porozmawiać z brunetką.
       - Chciałbym zrobić to naprawdę dobrze.
       - O czym Ty mówisz? Co masz na myśli?
Brooklyn przekręca się bardziej na brzuch. Układa dłoń na mojej piersi, a na niej podbródek. Patrzę w sufit, aby jej wzrok mnie nie rozproszył, bo chcę skupić się na myśli, którą mam w głowie. To interesujące, że nie muszę widzieć, żeby wiedzieć, że jej zielone tęczówki są wtopione we mnie i czeka cierpliwie zainteresowana na moją odpowiedź.
       - Chciałbym móc pokazać Ci jak powinien wyglądać pierwszy raz. Biorąc pod uwagę Twoje doświadczenie nie uważam, że najlepszym pomysłem byłoby zwyczajne rozebranie Cię, założenie prezerwatywy i wejście w Ciebie w klasycznej pozycji. To byłoby słabe i zbyt proste.
Mimo wypieków na twarzy ona nadal patrzy na mnie i czeka na dalszy ciąg wypowiedzi, który dla mnie skończył się wraz z moją myślą. Mam jednak świadomość, że nie za bardzo mnie rozumie, co mam na myśli.
       - Okej, w porządku. Na pewno nie powinniśmy planować, kiedy to zrobimy. To musi wyjść naturalnie. Myślę sobie, że najważniejszym aspektem będzie to, że nie możesz być pode mną tak jak w klasyce.
       - Sądziłam, że klasyczna pozycja będzie najwłaściwsza.
       - Chciałbym uniknąć sytuacji, w której moja samokontrola ucieknie gdzieś chociażby na chwilę i wtedy skrzywdzę Cię przyciskając za mocno biodrami czy całym ciałem do łóżka, a Ty poczujesz się jakbyś była w pułapce, a co najgorsze wspomnienia z dzieciństwa powrócą.
Jej usta uformowały się w literkę o, po tym jak szepnęła, że rozumie.
       - Kiedy poczujesz się bezpiecznie i będziesz pewna, że możesz być pode mną wtedy przejmę kontrolę i zakołyszę Twoim światem.
       - Jesteś przekonany, że będziesz w stanie to zrobić?
Wykrzywiłem usta w uśmiechu odpowiadając na jej uśmiech. Moje wargi rozchyliły się lekko, a uśmiech zniknął, gdy niespodziewanie poczułem jej dłoń jak przesunęła się po moim delikatnym wybrzuszeniu. Kurwa. Wystarczy, że koło mnie leży, czuję jej zapach i wpatruje się we mnie tymi hipnotyzującymi zielonymi tęczówkami, a jestem jej bez niczego.
       - Kocham Twoje przyrodzenie. Jest takie duże, gładkie i twarde.
Przymykam powieki i powstrzymuję się przed wybuchem śmiechu.
       - Nie nazywaj go w taki sposób. Po prostu kutas lub penis. Powtórz.
Dotykam kciukiem jej warg, a ona rozchyla je i całuje jego czubek.
       - Kutas. Penis. Penis. Kutas. Kutas. Penis. Zadowolony?
Nie powstrzymuję się i wybucham śmiechem, a Brook dołącza do mnie i chichocze słodko. Podciąga się wyżej tak, że nasze twarze dzieli niewiele centymetrów. Cieszę się, że atmosfera po tej trudnej rozmowie jest luźna, swobodna, a nawet żartobliwa. Nie umyka mojej uwadze jak jej wzrok wpatruje się w moje usta i jednocześnie przegryza dolną wargę.
       - Mam Ci wysłać zaproszenie na pocałunek czy zadowala Cię widok moich ust? Bo wiesz.. Nie żeby coś, ale mam oczy i widzę jak patrzysz.
Brooklyn przewraca oczami na mój komentarz i poruszanie brwiami.
       - Mógłbyś chociaż przez chwilę udawać, że jesteś miły. Próbuję stworzyć nastrój, atmosferę, a Ty jak zwykle zachowujesz się jak dupek.
       - Oh, Skarbie. Nie dąsaj się przypadkiem. Poza tym uważam, że nastrój i atmosfera jest tylko brakuje jednego. Twoich ust na moich.
Kiedy wytyka mi język zachowując się dziecinnie nie potrafię się nie uśmiechnąć, bo wygląda to przeuroczo. Cmokam jej usta wykonując pierwszy ruch i oddalam się. Ona mi oddaje i w taki sposób droczymy się do chwili, aż moje palce wplątują się w jej włosy przy jej kolejnym ruchu i przytrzymuję jej głowę i pogłębiam pocałunek. Mój uśmiech pogłębia się przez nasze złączone wargi na jej jęk protestu. Nasze ciała zachowują się instynktownie i niedługo później ciało brunetki przyciska się do mojego znajdując się na mnie. Przez dość długi czas całujemy się wolno i delikatnie, a później leżymy w kojącej ciszy wtuleni w siebie. Niespodziewanie Brooklyn układa czoło na moim i przymyka powieki.
        - Dziękuję za to, że mnie dziś wysłuchałeś, okazałeś zrozumienie i zostałeś pomimo tego. Naprawdę nie mam pojęcia jakbym poradziła sobie z utratą Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim, Harry. Kocham Cię.
Jej szept i znacznie słów powoduje, że moje serce porusza się delikatnie szybciej. Nasze tęczówki wpatrują się w siebie. Odgarniam zabłąkany za ucho kosmyk brązowych włosów i składam lekki pocałunek na jej czole.
       - Nie masz za co dziękować, Kochanie.
Gdy zauważam, że Brooklyn ma zamiar zaprotestować cmokam jej usta i przykładam palec wskazujący do jej warg, by zatrzymać lawinę jej słów.
       - Mamy za sobą kilkanaście ciężkich godzin, przespaliśmy niewiele, więc może chodźmy dalej spać? Sen dobrze nam zrobi. Jak wstaniemy to zjemy coś dobrego i pomyślimy jak spędzić resztę dnia, dobrze?
Brunetka oblizuje górną wargę w zastanowieniu i zdaję sobie sprawę, że robi to nieświadomie. Po chwili kiwa głową najwyraźniej zgadzając się z moją propozycją. Uśmiecha się, składa na moich ustach krótki, ale czuły pocałunek, po czym wtula twarz w moją szyję. Moje ramiona oplatają ją. Nasze oddechy z biegiem czasu uspakajają się i oboje zasypiamy.


                              - Brooklyn -

Z moich ust ulatuje pomruk protestu na budzące się ciało. Osobiście nie uważam, że jestem wyspana. Wiem to od razu bez zbędnej analizy. Leżę przez parę chwil w kompletnej ciszy do momentu, w którym zdaję sobie sprawę, że nie czuję bliskości Harry'ego, której mimo że dostałam sporo to nigdy nie będzie mi jej dość. Przyzwyczajam oczy do jasnego światła panującego w sypialni. Opieram głowę o wezgłowie łóżka i rozglądam się po pomieszczeniu zdając sobie sprawę, że Kędzierzawego naprawdę nie ma. W sumie to może nawet i lepiej. Mogę w spokoju przemyśleć to, co działo się między nami, o czym rozmawialiśmy i o naszych emocjach oraz reakcjach, które miały miejsce kilka godzin temu. W gwoli ścisłości dzisiaj jest niedziela, a zegarek wskazuje kilka minut po trzynastej.
Muszę przyznać, że ten kamień okropnych wspomnień i wstydu, który odczuwałam i który ciążył mi przez długi czas w końcu spadł. Poczułam ulgę, która powiększyła się, gdy Harry przyjął to. Nie powiedział mi, że mu to nie pasuje, że go obrzydzam, że mam się wynosić. Oczywiście nie miałam takich myśli na pierwszym miejscu, jednak przyznaję, że czyhały z tyłu głowy. Zamiast nich usłyszałam, że jest mu przykro, nie zamierza mnie zostawić i co najważniejsze - kocha mnie. Nie potrafię znaleźć słów na to jaka jestem wdzięczna spotykając go na swojej drodze, pomimo że doskonale pamiętam nasze burzliwe początki. Gdyby w którejś chwili on ze mnie zrezygnował.. nie byłoby mnie tutaj, ani nas. To jest oczywiste.
Wychodzę niechętnie spod ciepłej kołdry. W mieszkaniu makiem ktoś zasiał, bo jest cicho, więc podejrzewam, że Kędzierzawy wyszedł, ale dla pewności sprawdzam i po chwili jestem już pewna swego. Postanawiam sprawdzić telefon, ponieważ możliwe, że wysłał mi jakąś wiadomość.
Jestem u Zayn'a. Mamy kilka spraw biznesowych do
przegadania. Będę niedługo z powrotem. Tęsknię xx
Wysłał mi tą wiadomość kilkanaście minut temu, co oznacza, że pewnie przez najbliższą godzinę będę sama jak nie dłużej. Nie przeszkadza mi to, a poza tym rozumiem, że Harry ma swoje sprawy i musi o nie dbać. Będąc w salonie włączam muzykę w telewizorze, aby pozbyć się ciszy i zajmuję się rutynowymi porządkami w mieszkaniu. Myję naczynia, robię pranie, odkurzam każdy pokój i wykonuję jeszcze parę innych czynności. Później biorę prysznic, robię sobie herbatę i kanapki, które spożywam w spokoju. Minęła godzina i Harry'ego dalej nie ma, więc poświęcam czas na przygotowanie się do szkoły. Biorę dosłownie wszystkie potrzebne do przejrzenia notatki z polskiego, bo w końcu jutro mamy próbną maturę. Myśl, że powinnam mieć to już za sobą i teraz mogłabym poświęcić czas na czytanie czegoś bardziej przyjemniejszego powoduje, że na początku strasznie ociągam się i rozpraszam graniem w grę czy surfowaniem po portalach społecznościowych, aż w końcu mówię sobie stanowcze dość i zaczynam sobie wszystko przypominać, aby mieć to już tylko z głowy.


                      *     *    *

Czuję delikatne muskanie na policzku i to powoduje, że się budzę.
       - Hej. Już jestem. Wszystko w porządku, Skarbie?
Spoglądam spod na wpół zamkniętych i otwartych powiek na Harry'ego, który siedzi obok mnie na łóżku. Podciągam się do pozycji półsiedzącej opierając o wezgłowie i kiwam głową na boki, aby resztki snu odeszły.
       - Hej.. Tak, jest okej. Uczyłam się i musiałam zasnąć..
       - No dobrze. Mam dla Ciebie drobną niespodziankę, ale najpierw coś zjemy dobrego na mieście. Przygotuj się, bo niedługo wychodzimy.
       - Harry to naprawdę miłe z Twojej strony, ale choćbym bardzo mocno chciała się wyrwać to nie mogę. Muszę się pouczyć, a i tak już zmarnowałam nieświadomie godzinę. Poza tym nie jestem głodna.
       - Oferta jest ważna tylko dzisiaj i naprawdę nie wiem kiedy zdecyduję się zaproponować Ci to ponownie, więc lepiej wykorzystaj ją, Maleńka.
Wpatruję się w niego spod zmrużonych powiek, aby wybadać o co może chodzić, jednak Harry tylko uśmiecha się nie dając żadnej wskazówki. Rozglądam się po notatkach. Zanim usnęłam przerobiłam tak naprawdę większość materiału i zostało mi naprawdę niewiele, więc mogę zrobić sobie małą przerwę. Na powietrzu odświeżę sobie umysł i gdy ponownie zasiądę do nauki będzie mi się na pewno lepiej uczyć. Zbieram wszystko z łóżka i mówię Harry'emu, że będę gotowa za jakieś półgodziny.


                       *      *     *

Nie mam pojęcia jakim cudem udaje mi się przekonać Kędzierzawego, aby niespodzianka była pierwsza, a wybranie się do restauracji schodzi na drugie miejsce. Jedziemy już od kilkunastu minut w niewiadomy dla mnie kierunku. Pewne jest to, że wyjechaliśmy z centrum i znajdujemy się na obrzeżach miasta, gdzie ruch jest minimalny. Niespodziewanie auto zostaje zatrzymane, silnik przestaje pracować, a Harry odpina pas bezpieczeństwa i odwraca się do mnie z lekkim uśmiechem.
       - Pamiętasz jak w Glasgow zapytałem Cię czy chciałabyś nauczyć się jeździć? A więc odpinaj pas, bo zamieniamy się miejscami, Kochanie.
Wpatruję się w niego dużymi oczami mając rozchylone usta, na których składa krótki pocałunek. Zielone tęczówki patrzą dłuższą chwilę w moje i zaczyna się śmiać zapewne z miny, którą mam wypisaną na twarzy.
       - Nie zastanawiaj się ani tego nie analizuj, Brooklyn. I nie spraw, że ja też zaraz zacznę, bo naprawdę sam długo się do tego przekonywałem.
Śmieje się i nim udaje mi się wykrztusić cokolwiek on wysiada z pojazdu pozostawiając otwarte drzwi. Po chwili te z mojej strony otwiera. Łapię go szybko za nadgarstek, kiedy chce odpiąć mój pas bezpieczeństwa.
       - Poczekaj, zaraz, moment, chwileczkę. Czy Ty jesteś normalny?
       - Nie, ale kto w dzisiejszych czasach jest, Brooklyn? Posłuchaj, ja nie każę Ci dziś wycofywać, parkować czy robić mnóstwa innych trudnych rzeczy, które oczywiście z czasem się nauczysz. Po prostu przymierz się w fotelu kierowcy, ustaw sobie lusterka tak, abyś miała wszystko pod kontrolą, poprzyciskaj coś co może chciałaś sprawdzając tego funkcję.
Brakuje mi słów. Po prostu wpatruję się w niego kompletnie oniemiała. Owszem, pamiętam naszą rozmowę. Faktycznie przyznałam, że fajnie byłoby nauczyć się prowadzić samochód, ale miałam na myśli pójście na kurs i nauczenie się tego od fachowca, a nie od Harry'ego. Myślałam, że z nim mogłabym się podszkolić, ale już do egzaminów państwowych.
       - Naprawdę nie boisz się, że popsuję Ci tutaj cokolwiek?
       - Od włączenia kierunkowskazu czy użycia klaksonu nie popsujesz auta, Skarbie. Naprawdę musisz bardziej uwierzyć w siebie. Dosyć już gadania. Przejdźmy do czynów. Wysiądziesz sama czy mam Ci pomóc?
Staję na miękkich nogach nie będąc pewna tego pomysłu ani trochę. Fakt czuję dreszcz ekscytacji na nowe doświadczenie, jednak bardziej przeraża mnie to, że ja naprawdę mogę coś nieświadomie czy niecelowo popsuć, a tego najbardziej bym nie chciała. O mój Boże.. szepczę sama do siebie idąc powoli okrążając samochód. Wykonuję głębokie oddechy, aby uspokoić samą siebie i bijące mocno serce w piersi. Zanim wsiadam wpatruję się w czarną skórę, a później z jeszcze większym przerażeniem na kierownicę i skrzynię biegów. Mój wzrok trafia na zielone tęczówki bruneta, który obserwuje mnie uważnie z widocznym rozbawieniem.
       - Robimy to na Twoją odpowiedzialność, jasne?
       - Jeśli to już potwierdzę to w końcu wsiądziesz?
Pociera dłonią brodę i gryzie dolną wargę ewidentnie powstrzymując się przed wybuchem śmiechu z mojego powodu. Rozdrażniona jego uwagą i zachowaniem wsiadam do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi.
       - No, proszę i już po krzyku. Tak bardzo bolało?
Kiwam głową na boki. Dupek. Nie odpowiadam ani na niego nie patrzę. Obserwuję wszystko, co znajduje się dookoła mnie. Jakim cudem ludzie ogarniają to wszystko podczas jazdy? To raczej niemożliwe. Wyciągam nogi zauważając, że mam mnóstwo miejsca, a moje stopy nawet nie są blisko dotknięcia któregokolwiek z pedałów. Gdybym chciała do nich sięgnąć to musiałabym się tutaj chyba położyć. Serio, nie przesadzam.
       - Jestem od Ciebie o wiele większy i wyższy, Brooklyn. To normalne, że nie sięgasz tam gdzie potrzeba. Od tego jest regulacja fotela, aby się dopasować. Najlepiej będzie zacząć od dostosowania go do Ciebie.
Z każdą kolejną minutą czuję się lepiej. Mój entuzjazm jest większy, a strach się zmniejszył chociaż nadal go odczuwam, ale na pewno nie tak silnie jak na początku. Harry tłumaczy mi wszystko na spokojnie gdzie, co się znajduje i co powinnam nacisnąć, aby przysunąć fotel do przodu, aby poprawić jego oparcie, zagłówek czy wysokość. Ustawiamy lusterka boczne jak i wsteczne, abym widziała, co dzieje się za pojazdem. Później zostaję zapoznana czym jest skrzynia biegów. Pierwszy jest po prostu do ruszenia, a inne do jazdy, które trzeba przełączyć w zależności od danej prędkości. Ostatni jest wsteczny i mam nadzieję, że przez najbliższy czas nie będę musiała go używać. Po teorii przekręcam po wyraźnej instrukcji kluczyk w stacyjce. Silnik budzi się do życia, a mnie ogarnia prawdziwa ekscytacja, że to ja naprawdę tego dokonałam. Po prostu magia.
       - Pierwszy pedał od lewej to sprzęgło. Przyciskasz go za każdym razem, gdy zmieniasz bieg. Środkowy to hamulec, który naciskamy, gdy chcemy spowodować, że auto straci na prędkości i zacznie zwalniać lub całkowicie go zatrzymać, że będzie stać jak w tym momencie. Trzeci i już ostatni pedał to gaz. Naciskasz go, aby sprawić, że auto będzie jechać. I teraz tak. Lewa noga operuje tylko sprzęgło, a prawa hamulec i gaz. To logiczne, bo w końcu jedna z nich decyduje czy jedziesz czy hamujesz.
Kiwam głową słuchając uważnie. Brunet kładzie moją dłoń na drążku i pokazuje jeszcze gdzie jest luz. Tłumaczy mi, że jeśli będzie na nim to nic się nie dzieje i wszystko jest okej, ale jeśli będę miała wrzucony któryś z biegów i puszczę sprzęgło to auto zgaśnie. Po kolejnych kilku wstępnych informacjach brunet wyłącza cicho grające radio, abym mogła bardziej się skupić. Szczerze nawet nie zauważyłam, że w ogóle jest włączone.
       - Spróbujmy ruszyć, ale zanim to się stanie musisz zrobić jedną rzecz. Silnik pracuje, nie masz wrzuconego biegu ani nie przyciskasz hamulca, a my znajdujemy się na nierównej powierzchni. Auto jest niezmiennie cały czas w tym samym miejscu i nie zjeżdża. Masz może pomysł czemu?
Przypominam sobie jak kiedyś, gdy staliśmy w korku Harry powiedział, że nie chce mu się trzymać stopą hamulca i cieszy się, że jest coś takiego jak hamulec ręczny. Patrzę w jego stronę i próbuję go odblokować, lecz na próżno. Spoglądam na Harry'ego, aby poszukać pomocy. Przyłapuję go. Nie udaje mu się ukryć rozbawionego spojrzenia. Z całą pewnością dziś on bawi się najlepiej. Modlę się o to, aby nasza dzisiejsza lekcja nie skończyła się na tym, że będę zrezygnowana i nie pójdę na kurs.
       - Wyglądasz słodko, gdy zaczynasz się złościć.
Kciukiem masuje mój ciepły policzek, a ja choć nie chcę to poddaję się i wtulam w jego dłoń. Jego twarz zbliża się w moją stronę, a nasze usta muskają się lekko. Momentalnie zapominam, że byłam rozdrażniona. Po tej krótkiej czułości pokazuje mi jak opuścić hamulec ręczny. Wystarczy lekko pociągnąć do góry jednocześnie naciskając kciukiem przycisk. On właśnie w tym momencie udowadnia, że można to zrobić jedną ręką, a nie tak jak ja próbowałam chwilę temu obiema, co i tak mi nie pomogło. Dopiero teraz do mnie dochodzi dlaczego to dla niego jest zabawne. On już jest z tym obeznany, wie jak to działa i ma wszystko w najmniejszym palcu, więc gdy widzi mnie kompletnie świeżą to zwyczajnie bawi go to, co robię. Ciekawe czy zapomniał jak to z nim było na początku. Chociaż on jest facetem, a oni pewnie mają to we krwi, tacy się rodzą i już.
       - Skup się teraz, Kochanie. Jeśli chcesz ruszyć..
       - Jesteś naprawdę pewny, że powinnam ruszyć?
       - Tak, przestań się bać, Brooklyn. Jesteś tu ze mną i przysięgam, że nic nam się nie stanie i wrócimy cali i zdrowi. Tylko mnie słuchaj, okej?
Pokiwałam głową i udałam, że zamykam usta na kłódkę, a klucz został wyrzucony gdzieś w niewiadome miejsce. Harry zaczyna mi tłumaczyć jak spowodować, aby auto ruszyło. Po odblokowaniu hamulca ręcznego muszę wcisnąć sprzęgło, zacząć delikatnie je puszczać i jednocześnie dodawać gazu, żeby auto nie zgasło, bo wtedy ponownie trzeba będzie go odpalić. Pierwsze próby są fatalne, a ja zaczynam się frustrować i jest mi głupio. Brunet próbuje mi pomóc i pokazuje na własnych dłoniach jak powinna wyglądać moja praca stóp. Naprawdę się staram, próbuję to powtórzyć, jednak auto nie współpracuje. Zaczyna szarpać i znowu gaśnie. Harry ruchem ręki zatrzymuje mnie, gdy chcę go uruchomić.
       - Wsłuchaj się w pracę silnika. Jak usłyszysz, że cichnie i zaczyna drgać to nie puszczaj jeszcze sprzęgła, dodaj mu wtedy trochę więcej gazu. Wiem, że wydaje się to trudne, ale uwierz, że da się to opanować.
Wytężam słuch i skupiam całą swoją uwagę, aby sprawić, żeby pojazd w końcu płynnie ruszył. Uwagi wzięte sobie do serca owocują i po chwili z moich ust ulatuje pisk szczęście, gdy samochód powoli sunie do przodu. Harry komentuje moją reakcję śmiechem, ale nie zwracam na to uwagi.
       - Wciśnij sprzęgło i hamulec, by się zatrzymać i powtórz jeszcze raz.
Ćwiczę ruszanie przez następne kilka minut. Większość prób ruszam płynnie, ale nie brakuje też tego nie przyjemnego dźwięku, które auto wydaje, gdy po prostu gaśnie z mojej winy. Harry kładzie swoją rękę na mojej, która jest na drążku i pomaga wrzucić drugi bieg. Gdy jedziemy powoli prostą drogą słucham, gdy tłumaczy mi przy jakich prędkościach trzeba zmieniać biegi. Później prosi, abym zwalniała i znowu rozpędzała auto, co ma za zadanie nauczyć mnie używać skrzyni biegów. Brunet śmieje się, gdy otwarcie stwierdzam, że na pewno zapomnę o tym.
       - Nie uważam, żebyś zapomniała, bo jest to niemożliwe, ale jeśli jakimś cudem zapomnisz to auto na pewno tego nie zrobi. Gdy masz wrzucony za mały bieg, czyli załóżmy, że dwójkę tak jak w tej chwili i przyśpieszysz do 35-40 km/h to samochód zacznie pracować głośniej chcąc dać Ci znać, że potrzebuje wyższego biegu. W drugą stronę działa to tak samo, gdy masz zbyt małą prędkość, a bieg jest za wysoki.
Oh, to dobrze. Kiwam głową dając mu znać, że rozumiem.
       - Kobieto, na litość Boską. Błagam nie rób mu tak. Wciśnij sprzęgło.
Harry poprawia mój źle wrzucony bieg z dwójki na czwórkę, a potem prosi, abym zwolniła i jechała jednak spokojniej, bo w końcu to moja pierwsza lekcja. Kiwam głową na jego kłamstwo. To znaczy prawdą jest, że to moja pierwsza jazda, ale on nie kazał mi zwolnić z tego względu. On zwyczajnie boi się, że jednak mogłabym ponownie skrzywdzić jego czarne maleństwo, co zrobiłam naprawdę niechcący. Nie da się nauczyć czegokolwiek nie popełniając błędu. Metoda prób i błędów idealnie się do tego odnosi i pasuje. Przez czas, który jeżdżę nie było koło nas żywej duszy. Dosłownie żadnego pojazdu, aż nagle z naprzeciwka dostrzegam z oddali światła samochodu. Moje dłonie instynktownie zaciskają się na kierownicy. Spoglądam na ułamek sekundy w kierunku Kędzierzawego.
       - Spokojnie. Oboje się zmieścimy na tej drodze. Po prostu trzymaj się prawej krawędzi, ale z niej nie zjeżdżaj kontrolując to w lusterku.
Brunet asekuracyjnie delikatnie trzyma kierownice, żeby zareagować w razie gdyby coś. Auto zbliża się coraz bardziej w naszym kierunku tak jak my w jego, aż w jednej chwili mija nas tak zwyczajnie i znika. Z moich ust ucieka nieświadomie wstrzymywane powietrze, a serce powoli uspakaja się i nie bije już tak mocno w mojej piersi jak jeszcze kilka sekund temu.
       - Myślę, że to koniec. Wystarczająco dużo razy dziś przeżyłem zawał i więcej już nie dam rady. Zatrzymaj się, zaciągnij ręczny i zamieniamy się.
Patrzę na niego z otwartymi ustami. Nie wierzę, że to powiedział. Harry rozbawiony kiwa głową na boki, a jego uśmiech gaśnie, gdy ja faktycznie wykonuję jego prośbę, czyli zatrzymuję samochód, jednak zapominam o użyciu sprzęgła. Uśmiecham się najszerzej jak mogę w przepraszającym geście. Staram się nie zauważać jego zaciskającej się w pięść dłoni.
       - Brook!
       - Harry..
Kiwa głową, ale uśmiecha się wychodząc z pojazdu. Ja postanawiam nie dotykać już nic poza odpięciem swojego pasa bezpieczeństwa, aby nie popsuć nic bardziej i więcej, po czym również wysiadam z samochodu.
       - Kurwa. Jaka Ty jesteś mała..
Harry przeklina pod nosem jeszcze chwilę. Obserwuję z rozbawieniem jak próbuje zmieścić się w fotelu kierowcy. Poprawia dosłownie każde ustawienie: odległość, wysokość, oparcie i lusterka. Zajmuje to w sumie chwile. Później odpala auto i ruszamy. Obserwuję go z zaciekawieniem jak wszystko wykonuje z lekkością i bez zastanowienia się. Wygląda tak jakby był do tego stworzony, jakby urodził się w tym fotelu. Moje myśli przerywa dźwięk muzyki z radia, które brunet włączył. Mam nadzieję, że kiedyś będę chociażby w połowie tak wyluzowana i pewna siebie za kierownicą jak Harry jest teraz. Z nim czuję się bezpieczna i wiem, że nic się nam nie stanie. Rozluźniam się jeszcze bardziej w fotelu i wpatruję w widoki. Moje myśli zaczynają błądzić i wracać do naszej rozmowy, ale tej drugiej i o wiele przyjemniejszej części. Dopiero po niej zrozumiałam tak dokładnie, dlaczego Harry powstrzymuje się przed seksem ze mną. Boi się, że mnie skrzywdzi, że ponownie zamknę się w sobie nie pozwolę się przytulić, dotknąć czy pocałować, bo mój strach i wspomnienia wrócą i spowodują, że będą znowu na pierwszym miejscu. Fakt, że przemyślał to proponując rozwiązanie, powoduje, że robi mi się cieplej na sercu, bo to pokazuje, że jemu naprawdę zależy na mnie, na moich uczuciach, a nie tylko na tym, aby po prostu to zrobić. Na samą myśl, że wszystko mamy wyjaśnione i nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby uprawiać seks przechodzi mnie dreszcz. Wzdrygam się, gdy dłoń bruneta mnie dotyka. Chyba za bardzo odpłynęłam i skupiłam się na swoich myślach.
       - W porządku? Pytałem czy zjemy na mieście czy wolisz w domu?
       - Tak, jest wszystko dobrze. Obojętnie gdzie zjemy. Zdecyduj sam.
Harry patrzy na mnie kilka razy jakby chciał się upewnić, że naprawdę daje mu wolną rękę. Chwytam go za dłoń, którą ma na kolanie i posyłam mu kojący uśmiech. Mam wrażenie, że po dzisiejszych wydarzeniach stał się bardziej opiekuńczy w stosunku do mnie i jest jeszcze bardziej milszy niż się spodziewałam, że może być. W końcu nie zapominajmy, że jest to Harry. Gdy jesteśmy już w centrum zauważam, że na zewnątrz jest dosyć ciemno. Spoglądam na zegarek, aby dowiedzieć się, że jest kilka minut po osiemnastej. Brunet decyduje, że weźmie posiłki na wynos i zjemy w mieszkaniu, a do tego obejrzymy jakiś film w telewizji. Muszę przyznać, że to wprost idealne rozwiązanie i zakończenie tego burzliwego dnia. Tą myślą upajam się do chwili, kiedy przypominam sobie, że niestety, ale zostało mi jeszcze trochę materiału ze szkoły do przerobienia. Cholera.


[ 76 ]

     Przekręcam klucz w drzwiach i z Harry'm wchodzimy do mieszkania. Podczas, gdy ja się rozbieram z kurtki i odstawiam buty do szafki brunet odkłada na stolik kawowy w salonie nasz posiłek. Naturalnie jak to mam w zwyczaju idę umyć dłonie i przy okazji korzystam z toalety. Później idę do sypialni, żeby móc przebrać się w coś luźnego, czyli czarne leginsy i zwykły, biały top na delikatnych, cienkich ramiączkach. Owijam górną część ciała brązowym kocem. Wprawdzie w mieszkaniu jest naprawdę ciepło, ale dopiero co wróciliśmy z chłodnego dworu, więc oczywiście musi minąć trochę czasu nim moje ciało się rozgrzeje, a ten przyjemny materiał mi tylko pomorze. Idę do salonu, aby poszukać czegoś wartego obejrzenia. Harry przeklina na samego siebie pod nosem kręcąc się po mieszkaniu szukając ładowarki aż w końcu poddaje się i pożycza moją.
W kablówce nie ma totalnie nic. Na pierwszych popularnych kanałach lecą właśnie wiadomości, ale nie dziwi mnie to, gdyż jest dziewiętnasta. Decyduję się włączyć aplikację Netflix'a ciesząc się, że jakiś czas temu zdecydowałam się wykupić abonament, bo właśnie w takich chwilach ratuje on życie, a poza tym jest tutaj taki różnorodny wybór filmów czy seriali, że każdy znajdzie coś dla siebie (lol, to nie jest reklama, haha).
     - Co to za romantyczne gówno, które włączyłaś?
Odwracam się do Harry'ego, który idzie w moim kierunku trzymając w ręku piwo. Patrzę na niego mając rozchylone usta. Nie wierzę, że ocenił film po pierwszych sekundach nie dając mu jednoprocentowej szansy.
     - Skąd niby wiesz, że to romantyczne gówno, hm?
Kędzierzawy z impetem rzuca się na kanapę i wyciąga nogi na stolik.
     - Czekaj, może zastanówmy się.. Idiotyczny tytuł?
     - A co niby takiego idiotycznego w nim jest, Harry?
     - Skorzystałabyś kiedykolwiek z budki do całowania?
Mrużę powieki i przyglądam mu się uważnie, aby wyczuć podstęp w tym pytaniu. Harry ze stoickim spokojem bierze łyk piwa i spogląda na mnie oczekując odpowiedzi, która momentalnie pojawia się w mojej głowie. W szybkim tempie pauzuję film, aby nic nie przegapić. Kąciki moich ust rozciągają się w uśmiechu, kiedy powoli zbliżam się w jego kierunku.
     - Jeśli tylko Ty byłbyś oferowaną osobą do pocałowania.
Cmokam delikatnie jego wargi i językiem powoli oblizują tą dolną.
     - Okej, okej.. Przekonałaś mnie. Obejrzymy, co tylko chcesz.
Objął dłonią mój kark, by przybliżyć mnie do siebie, ale się nie dałam.
     - Nawet jeśli jest to romantyczne gówno, którego nie lubisz?
Wyszeptałam pomiędzy nami będąc rozbawiona. Kędzierzawy powrócił wzrokiem z moich ust do moich tęczówek. Jego palce mocniej zacisnęły się na mojej skórze i tym razem udało mu się skłonić mnie do pocałunku pomiędzy którym wymruczał potwierdzenie. Podejrzewam, że gdyby je wypowiedział na głos jego ego by zmalało, a wizerunek nieustępliwego i twardego mężczyzny ucierpiałby, więc wybrał taki, a nie inny sposób.
     - Harry.. Mieliśmy coś zjeść i obejrzeć, pamiętasz jeszcze?
Zachichotałam, kiedy w odpowiedzi odburknął coś niezrozumiałego.
     - Pamiętam, ale.. wolałbym już przejść do deseru, wiesz?
Jego palec przesunął się po mojej ciepłej skórze szyi przechodząc przez dekolt i przejeżdżając przez środek piersi, którą po chwili złapał w dłoń i delikatnie ścisnął. Przegryzłam dolną wargę i przymknęłam powieki, by móc zatracić się w jego dotyku. Z moich ust wydostał się krótki i ledwie słyszalny jęk, gdy jego kciuk idealnie zakołysał się na moim sutku.
     - Mieliśmy się nie spieszyć i sprawić, żeby to wyszło spontanicznie.
Wyszeptałam cicho sama nie będąc pewna czy chcę to przerywać. Jego dłoń zastygła w bezruchu, a po chwili powoli odsunęła się całkowicie od mojego ciała. Brunet odchylił głowę i potarł zamknięte powieki, po czym znowu zabrał łyk ze szklanej butelki. Po krótkiej i niezręcznej minucie w ciszy jego zielone tęczówki spojrzały prosto w moje, a lewą dłoń ścisnął moją leżącą na kolanie. Zawahał się, odetchnął głębiej i zaczął mówić.
     - Przepraszam.. Po prostu jesteś tak bardzo niewiarygodnie delikatna, niewinna i cholernie seksowna, że nie potrafię utrzymać przy sobie rąk. To jest silniejsze od mnie. Kurwa. Jeszcze raz przepraszam, Skarbie.
Brunet machnął ręką, gdy oboje usłyszeliśmy dźwięk jego telefonu.
     - Nic nie szkodzi, naprawdę. Moglibyśmy po prostu przejść dalej?
Uśmiechnęłam się nieśmiało, a na policzki wyskoczył rumieniec, kiedy Harry zaśmiał się głośno z mojego skrępowania, gdy jawnie i w żałosny sposób spróbowałam zmienić temat. Serio myślałaś, że jest aż tak głupi, żeby się nie zorientował? Nie. Po prostu uznałam, że jest na tyle mądry, aby nie robić z tego czegoś wielkiego. Przestaje się śmiać, a ja podaję mu odpakowane jedzenie, które zabrał na wynos. Z ulgą stwierdzam, że jedzenie nie wystygło i jest ciepłe. Mój brzuch wykonuje fikołka na widok posiłku, który jest drugim tego dnia. Po chwili decyduję włączyć film i zatracam się w historii głównych bohaterów, którymi są Elle, Noah i Lee.  


                                *      *     *

     - Harry.. mogłabym Cię o coś spytać?
Zagaduję, gdy na ekranie pojawia się minutowa reklama (których nie ma, ale musiałam zmienić rzeczywistość, aby mieli szanse pogadać).
     - Wiesz.. w sensie.. Co dzieje się ze Scott'em?
W pierwszej chwili nie spogląda na mnie. Dopiero po chwili odwraca się powoli, a na jego twarzy maluje się niezrozumienie i zdenerwowanie. W tym momencie, czyli za późno zaczynam żałować, że nie ugryzłam się w język i zaczęłam temat, bo to może spowodować, że ten wieczór zamieni się w bardzo nieprzyjemny. Zrobiłam to na własne cholerne życzenie.
     - Dlaczego interesuje Cię co z nim się dzieje?
     - To nie tak, że się interesuje. Po prostu zastanawiam się jak jego losy potoczyły się. Minął już ponad miesiąc od waszej walki. Wspomniałeś, że ma szanse zdobyć tytuł mistrza w wadze półciężkiej, ale przegrał z Tobą, więc.. To oznacza, że stracił ją, tą szansę, którą miał, prawda?
     - Eh, Brooklyn.. Szczerze naprawdę gówno mnie interesuje jego los, życie i co teraz w nim robi. Zresztą nigdy się nim nie przejmowałem, więc Ty tym bardziej nie powinnaś, ale tak. Masz rację. Stracił szansę. Kilka dni później po naszej walce jego następna została odwołana.
Harry wrócił wzrokiem do ekranu telefonu, a ja tylko pokiwałam głową w geście zrozumienia. W tej chwili kompletnie się wyłączam. Przestaje istnieć i interesować mnie cokolwiek. Zostaję tylko ja i moje poplątane myśli. Tak jak wspomniałam minął ponad miesiąc od walki Harry'ego ze Scott'em i od momentu, w którym wróciliśmy do domu żadne z nas nie poruszało tematu tego, co zadziało się pomiędzy nami w pokoju przed walką. Wiem, że on doskonale zdaje sobie sprawę dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej.. Nie opowiedziałam mu też o koszmarze, którego z początku naprawdę nie pamiętałam, ale gdy alkohol przestał działać, a ja uruchomiłam szare komórki, wspomnienia wróciły i wtedy wszystko stało się jasne. Zaciskam mocno powieki, aby się skupić i móc wymazać to z głowy. Mija kilka sekund nim czuję jak miejsce obok mnie ugina się od ciężaru bruneta. Jego ramiona oplatają mnie i czuję się bezpieczna.
     - Wszystko w porządku?
Jego usta składają delikatny i czuły pocałunek na mojej skroni.
     - Przepraszam, Harry.
     - Hej, nie masz za co mnie przepraszać. Masz prawo mnie zapytać, a to że odpowiadam jak ostatni dupek to już moja wina. To ja przepraszam.
Przyciąga mnie bliżej do swojego ciała, a ja wtulam się w niego.
     - Nie to miałam na myśli. Rozumiem, że jest kilka tematów, które są dla Ciebie ciężkie i powodują, że się denerwujesz. Przepraszam za moje zachowanie przed.. najważniejszym wydarzeniem w Twoim życiu, który zniszczyłam. Tak naprawdę gdyby Zayn nie wtrąciłby się pomiędzy nas popełniłabym największy w życiu błąd odchodząc od Ciebie na zawsze.
Nasze tęczówki odnajdują się. Na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech, a następnie odgarnia mój kosmyk brązowych włosów za ucho.
     - Myślisz, że naprawdę pozwoliłbym Ci odejść, że nie szukałbym Cię? Tak, pamiętam co Ci obiecałem. W tej kwestii nie dotrzymałbym słowa. Brooklyn.. w naszym przypadku nie ma czegoś takiego jak koniec albo odejście na zawsze. Musielibyśmy się nawzajem wykończyć, żebyśmy przestali razem istnieć. Nigdy żaden facet nie będzie Cię miał. Tylko ja.
Niespodziewanie łączy nasze usta w głębokim i mocnym pocałunku. Uśmiecha się do mnie cwaniacko spod półprzymkniętych powiek.
     - Mówiłeś.. Byłeś wtedy taki zły, ale opanowany i pewny siebie..
     - Skarbie, ja nie byłem zły tylko wściekły i wkurwiony, bo przyznaję, że w tamtej chwili mnie tak cholernie mocno zawiodłaś. Ten jeden raz, gdy potrzebowałem Cię najbardziej, liczyłem na Ciebie.. Ty po prostu mnie zostawiłaś. Wiem, że się przestraszyłaś. Ten skurwiel nie miał prawa się do Ciebie zbliżyć, nie uchroniłem Cię przed tym i za to przepraszam, ale fakt, że zwątpiłaś, że jesteś przy mnie bezpieczna.. To zabolało, mocno.
     - Nie możesz przeprosić za coś nad czym nie miałeś kontroli. W sensie kto spodziewałby się, że wejdzie za mną do damskiej łazienki? Nikt.
Odpowiedziałam myśląc nad tym, co chcę powiedzieć dalej, a palce Harry'ego zaczęły bawić się moim naszyjnikiem w kształcie słońca.
     - Zapytałam Cię o niego, bo uważam to za dziwne, wiesz? W sensie on jakby mi groził, nastraszył mnie, że mnie skrzywdzi, bo jestem dla Ciebie ważniejsza niż seks, który uprawiałeś z przypadkowymi dziewczynami. W dodatku przegrał, stracił dla siebie na pewno ważną szansę, na którą czekał, czyli pojawił się kolejny powód na liście, aby skrzywdzić Ciebie bądź inną, ważną dla Ciebie osobę z Twojego otoczenia. Sądzę, że fakt iż wasi rodzice się związali można uznać za kolejny powód do zniszczenia.
     - Nasi rodzice są dorośli i mają tak naprawdę prawo robić co chcą i to nie powinno wpływać na relacje między mną, a nim. Przecież żadne z nas ich do siebie nie ciągnęło. To pojebane, Brooklyn. Co do reszty.. Nie mam wyrzutów sumienia, że wygrałem. Ktoś musiał, a on zwyczajnie okazał się być słabszym przeciwnikiem dla mnie. Mógł trenować ciężej.
Pomiędzy nami zapanowała cisza. Oboje odczuliśmy, że potrzebujemy znaleźć się w innym ułożeniu. Wkrótce ułożyliśmy się na łyżeczkę. Koc, który przyniosłam wcześniej teraz nas szczelnie okrywa. Ramię bruneta oplotło mnie mocno w talii, abym nie czuła, że spadnę z kanapy.
     - Wiesz.. pamiętam jaką poczułem niewyobrażalną ulgę, kiedy sędzia podniósł moją rękę dając znać, że wygrałem. Cholernie ciężki kamień, który dźwigałem tak długi czas, który symbolizował moją winę.. spadł. W końcu kurwa spadł. W końcu poczułem tą pieprzoną ulgę na sercu.
Ściszyłam odbiornik, kiedy usłyszałam za sobą jego spokojny głos.
     - Tłumaczyłam Ci, że to nie była Twoja wina, Kochanie.
     - Jak się do mnie zwróciłaś? Nie usłyszałem, powtórz.
Na moje policzki wkradł się rumieniec. Zachichotałam, kiedy jego broda otarła się o moją wrażliwą szyję, a usta znaczyły małe całusy na skórze.
     - Jasne. Przecież Ty masz doskonały słuch, więc jakim..
Niespodziewanie nagle przerywam. Z moich ust wydobywa się głośny i niekontrolowany śmiech, gdy jego dłonie docierają do miejsc na moim ciele i mnie gilgoczą. Kędzierzawy ostrzega, że nie przestanie dopóki nie powtórzę tego słowa, którego niby nie usłyszał. Wprawdzie całkiem nie dawno korzystałam z toalety, ale nagle czuję, że mój pęcherz zrobił się po prostu pełny i jeśli on nie przestanie to zwyczajnie posikam się ze śmiechu. W szybkim tempie decyduję się wybrać bezpieczniejszą opcję.
     - Dobrze już dobrze! Przestań, Harry! Powtórzę tylko odpuść!
Przekręca mnie bez problemu w swoim kierunku tak, że leżę na plecach i oboje mamy na siebie lepszy widok. Dyszę cicho i oddycham głęboko z szerokim uśmiechem na twarzy. Zielone tęczówki wpatrują się we mnie.
     - No więc? Czekam. Jeśli tylko mnie wykiwałaś..
Wyginam plecy w łuk, gdy czuję jak jego dłonie szykują się do ataku.
     - Nie, nie wykiwałam Cię! Proszę, nie! Kochanie..
     - Aww.. Musisz częściej tak się do mnie zwracać, wiesz? Wprawdzie nie powinienem Ci tego mówić, ale cholera. Jeśli tylko byś czegoś ode mnie potrzebowała, poprosiła i tak się zwróciła.. dostałabyś to od razu.
Przekręciłam się całkowicie w stronę Harry'ego i zbliżyłam do jego ciała najbardziej jak tylko było to możliwe. Dodatkowo oplotłam jego biodro prawą nogą. Nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów od siebie.
     - Naprawdę? Dostanę to od ręki i pewnie bez dwóch zdań?
Ułożyłam wewnętrzną stronę dłoni na jego brzuchu od razu odczuwając jak jego mięśnie napięły się w odpowiedzi na mój dotyk. Przesuwam ręką powoli w dół obserwując jego reakcję. Docieram do przyjemnego wybrzuszenia spodni. Przerywam nasz kontakt wzrokowy. Z jego ust wydostaje się ciche westchnienie, gdy zaczynam składać pocałunki na jego ciepłej szyi. Chwyta mnie za kark i odsuwa tak, że ponownie na siebie patrzymy. Dostrzegam, że jego tęczówki lekko pociemniały.
     - Przysięgam, Brooklyn.. Zrobiłaś się niegrzeczna. Kręci mnie to, ale proszę jeśli nie masz zamiaru sprawić, że skończę to nawet nie zaczynaj.
Ściska mój lewy pośladek, a ja niewinnie przegryzam dolną wargę.
     - Myślałam, że mam Twoje pozwolenie odnośnie doświadczania czy testowania różnych rzeczy, jeśli chodzi o seks. Czyżby coś się zmieniło?
Harry reaguje śmiechem, który zamienia się w długi i seksowny jęk, gdy moja dłoń niewinnie, aczkolwiek z odpowiednim naciskiem porusza się po czarnym materiale spodni opinającym jego krocze. Uśmiecham się.
     - A więc chcesz to w taki sposób rozegrać, tak?
     - A czy gramy w planszówkę, by coś rozgrywać?
     - Bardzo zabawne, Skarbie. Jeszcze niedawno sama powiedziałaś, że chcesz, aby to wyszło spontanicznie i nie będziemy się spieszyć, a mimo to prowokujesz mnie do tego, że przestanę być grzeczny i trzymać ręce przy sobie. Szybko zmieniłaś.. zdanie? Nie mieliśmy też obejrzeć filmu?
     - Niby nagle zaczyna interesować Cię to romantyczne gówno?
     - Zdecydowanie Ty mnie interesujesz, ale nie zmieniaj tematu. Nie ładnie tak wybierać sobie wygodnej kwestii i na nią odpowiadać, wiesz?
     - O-o odezwał się ten, co zawsze odpowiada na każdą kwestię.
Odchylam się za bardzo górną częścią ciała od niego, co powoduje, że prawie spadam z kanapy, ale na szczęście ramię Harry'ego nie pozwala mi spaść i przyciąga mnie do siebie jednym i szybkim ruchem tak blisko siebie, że nasze twarze dzieli niewiele. Urywam nasz kontakt wzrokowy, aby spojrzeć na jego usta tak jak on zrobił to przed chwilą. Trąca mnie nosem o mój nos, co powoduje, że zaczynam chichotać, a on uśmiecha się lekko. Wtulam się bardziej w jego ciało. Kiedy decyduję się wykonać pierwsza krok i go pocałować odzywa się jego komórka, ale tym razem nie ignoruje dźwięku jak wcześniej. Od razu sprawdza kto próbuje się z nim skontaktować. Obserwuję go i czekam na dalszy rozwój sytuacji.
     - Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Nie wspomniałem nic wcześniej, bo nie miałem potwierdzenia, że Jerry znajdzie dzisiaj dla nas czas, a właściwie dla Ciebie. Jednak napisał, że możemy wpaść. Do póki nie dojedziemy na miejsce nic Ci nie powiem, więc o nic nie pytaj.
Zastygam z lekko rozchylonymi ustami i uniesionym palcem w górę.
     - Nawet żadnej najmniejszej wskazówki?
     - Nie, ponieważ gdy powiem Ci cokolwiek wtedy się zorientujesz, więc nie zastanawiaj się już. Rusz ten śliczny tyłek, bo za chwilę wychodzimy.
Cmoka moje usta, a później podnosi się i wstaje z kanapy, a ja zyskując więcej miejsca przesuwam się i układam w bardziej luźniejszej pozycji. Zaczynam zastanawiać się nad tym, co on przygotował. Skontaktował się ze swoim znajomym dla mnie, ale po co? W jakim celu? Gdy nic nie przychodzi mi do głowy zastanawiam się czy kiedykolwiek wspominał imię Jerry.. Moment. Muszę uruchomić szare komórki i się skupić.
     - Nie mamy czasu, więc nawet nie myśl, że sobie poleżysz. Daję Ci dziesięć minut, Kochanie. Najwyżej zabiorę Cię taką jak jesteś teraz.
No i tym o to akcentem sprawił, że od razu podniosłam się z miękkiego i wygodnego miejsca, bo nie ma możliwości, że wyjdę gdzieś ubrana tak jak teraz i w dodatku rozczochrana. Idę najpierw do sypialni, aby zabrać dżinsy i coś na górną część ciała. Później udaję się do łazienki, aby móc przygotować się do wyjścia. Wprawdzie lubię niespodzianki Harry'ego i naprawdę doceniam, że tak o mnie dba, ale mam nadzieję, że niedługo będziemy z powrotem, ponieważ chciałam dokończyć naukę, muszę się jeszcze umyć i może wypiłabym herbatę.. Zanim wychodzimy wyłączam telewizor i zapamiętuję, żeby obejrzeć ten film, bo właściwie pamiętam tylko sam początek, a później wszystko się.. posypało, że tak ujmę.
     - Jesteś gotowa? Możemy wychodzić?
     - Nie jestem, ale możemy już wyjść.
     - Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi.
Przymykam powieki i uśmiecham się lekko, kiedy całuje mnie w czoło. Harry oczywiście jeszcze wraca się po klucze do auta i gdy upewniony, że wszystko ma w końcu wychodzimy z ciepłego mieszkania kierując się do windy. Harry splata nasze palce i czuję, że tym gestem chce dodać mi odwagi, ale też stara się sprawić, abym nie zamartwiała się na zapas czy stresowała. Zaczerpuję świeżego powietrza po wyjściu z budynku. Mija kilka chwil nim wyjeżdżamy z parkingu na ulice Londynu. Staram się nie myśleć, ale to trudne. Próbuję skupić się na cichej muzyce płynącej z odtwarzacza, wystawach sklepowych czy ludziach przechadzających się po chodniku. Nie działa, a jeśli już to dosłownie na moment. Decyduję się dokończyć to, co chciałam powiedzieć już wcześniej Harry'emu.
     - Pamiętasz tą noc, gdy śnił mi się koszmar? Po imprezie dla Ciebie?
Wyczułam, że Harry spojrzał na mnie, ale ja tego nie odwzajemniłam, więc złapał mnie za rękę dając znać, że pamięta to i słucha mnie.
     - Powiedziałeś mi rano, że krzyczałam i wołałam mamę. Nie jestem wstanie przypomnieć go sobie całkowicie, ale pamiętam, że to nie było nic przyjemnego. Śnił mi się jeden z.. gwałtów. Z tą różnicą, że w nim już jestem dorosła, ale nadal bronię się jak małe dziecko. Nie wiem czemu.
     - Oh, Skarbie.. Czy kiedykolwiek śniło Ci się coś podobnego?
     - Miewałam takie sny w dzieciństwie, ale one pokazywały mi to, co już przeżyłam bez żadnych dodatków. Nie rozumiem czemu i po co wróciły.
     - Jesteś pewna, że nie chcesz się udać z tym do psychologa?
     - Już kiedyś mnie pytałeś i moja odpowiedź się nie zmieniła.
     - Więc nie jestem wstanie przekonać Cię w żaden sposób? Brooklyn.. nikt nie będzie Cię oceniał. Możemy poszukać kogoś naprawdę..
     - Nie. Przestań, Harry. To stało się tylko raz i nie wróci, okej?
     - A jaką masz niby na to gwarancję? Kto Ci ją daje, Brooklyn?
Oblizałam dolną wargę i westchnęłam cicho. Kędzierzawy zmienił bieg, a ja wykorzystałam chwilę i zabrałam rękę. Pomiędzy nami zapanowała cisza nie biorąc oczywiście pod uwagi radia. Nie mówię nic, bo w sumie nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Naprawdę nie uważam, że pójście do psychologa jest koniecznością. Minęły lata i okej.. sen wrócił jeden i jedyny raz. Pewnie nie mam gwarancji, ale.. Po prostu nie chcę do tego wracać, nie chcę już nikomu o tym opowiadać. Chcę, żeby to zwyczajnie zniknęło z mojej głowy. Tylko o to proszę choć wiem, że szanse na to, że to wyparuje jest zerowe. Odchyliłam się w fotelu i odetchnęłam głębiej. To był głupi pomysł, aby zacząć ten temat. Mój dobry humor się popsuł i nie mam ochoty na nic. Najchętniej wróciłabym się teraz do mieszkania, zakopałabym się pod pościelą i nie wychodziła z łóżka przez trzy dni.
     - Po wyjściu ze szpitala Jenny nie udało się, nie zdążyła porozmawiać z psychologiem ani nawet do niego pójść. Po prostu kurwa nie zdążyła.
Po usłyszeniu cichego głosu Harry'ego zamieram nie spodziewając się w ogóle takiego wyznania. Teraz dopiero nie wiem, co mam powiedzieć.
     - Ufam Ci, Brooklyn. Niestety, ale nikt nawet sama Ty nie dasz mi tej gwarancji.. pieprzonej gwarancji, że gdy będzie naprawdę źle to zgłosisz się tam, gdzie trzeba, aby Ci pomogli, bo ja najnormalniej w świecie boję się, że nie dam rady Ci pomóc, a opcja wykopania Ci dołku nie wchodzi w grę, rozumiesz? Nie masz prawa mnie kurwa zostawiać. Po prostu nie masz, a przynajmniej dopóki mam na to jakikolwiek cholerny wpływ.
W moich oczach pojawiają się łzy. Wzdrygam się, kiedy niespodziewanie uderza pięścią w kierownice. Żadne z nas nie mówi nic. Harry staje na czerwony świetle, a ja nie myślę, co robię. Zwyczajnie odpinam pas bezpieczeństwa i z lekkim trudem, ale pomyślnie siadam na jego udach i wtulam się w niego. Łzy znajdują ujście i cicho szlocham w ciepłą szyję poruszona dogłębnie tym wyznaniem. Jego ramiona oplatają mnie tak mocno, że odczuwam ból, ale nie dbam o to. Nie wiem ile mija czasu, ale samochody za nami zaczynają trąbić, co znaczy, że zapewne światło jest zielone i powinniśmy jechać, jednak żadne z nas to nie obchodzi, bo ten moment jest dla nas zbyt ważny. Przecieram powieki, aby mieć zdolność widzenia i odchylam się lekko, żeby móc spojrzeć w zielone tęczówki.
     - Przysięgam, że jeśli kiedykolwiek sen powróci to poproszę o pomoc, okej? Zrobię to dla Ciebie i pójdę do psychologa, więc nie szykuj łopaty do kopania, dobrze? Nie będzie Ci potrzebna. Zaufaj mi, Harry. Proszę..
Z jego ust wydobywa się krótki śmiech, ale ten jest zupełnie inny od tych, które znam. Jakiś obcy. Dopiero, kiedy słyszę jak pociąga nosem orientuję się, że z jego oczu wyleciało kilka łez. Po chwili kiwa głową zgadzając się na moją propozycję, na co oddycham z wyraźną ulgą.
     - Kocham Cię.
Szepczę cicho gotowa złożyć na jego ustach pocałunek, jednak głośne pukanie w szybę skutecznie powstrzymuje mnie od tego. Harry naciska przycisk i po chwili wita się z nami.. policjant. O-o cholera.
     - Wie Pan, że nie można tu stać? Blokuje Pan ruch.
     - Tak, wiemy. Już odjeżdżamy. Bardzo przepraszam.
Odzywam się pierwsza czując jak ciało Harry'ego się spina i zdaję sobie sprawę, że jego słowa mogłyby pogorszyć naszą i tak już złą sytuację, a poza tym to moja wina, bo to ja spowodowałam, że nie ruszył siadając mu na kolonach. Policjant nie mówi nic tylko rozgląda się, patrzy na nas i wydaje mi się, że zaraz powie, abyśmy zjechali na pobocze, aby mógł wlepić mandat Harry'emu. Jeszcze tego by nam właśnie brakowało.
     - Żeby to było ostatni raz. Zmykajcie stąd dzieciaki.
Mówi po czym tak po prostu odchodzi. Zaskoczona dopiero po chwili krzyczę podziękowania nie mając pewności czy usłyszał. Harry zasuwa z powrotem szybę. Gdy chcę zejść z jego ud zatrzymuje mnie blisko siebie.
     - Harry to nie najlepsza chwila. Dostaniesz zaraz mandat.
     - Mandat jest tego wart. Mógł przecież poczekać chwilę dłużej. Nic by nikomu się nie stało, a ja miałbym szansę odpowiedzieć. Kocham Cię.
Całuje mnie delikatnie w usta, a ja bez problemu odwzajemniam ten gest. Gdy przesiadam się na swoje miejsce z ulgą orientuje się, że w tym momencie światło zmienia się na pomarańczowe i sekundę później na zielone. Wszyscy ruszają zgodnie i nikt nie trąbi ani nie blokuje ruchu.  


                                *      *     *

     - Jesteśmy na miejscu.
Brunet odzywa się, kiedy parkuje samochód. Nie wiem, w której chwili przestałam obserwować wszystko i szukać wskazówki. Teraz rozglądam się dookoła szukając jakiegoś znaku, ale poza stojącymi autami i barem nie ma nic. Szczerze to nie czuję się spokojna będąc w takiej okolicy.
     - Jesteś pewien, że to tutaj?
Pytam, a brunet moje pytanie komentuje wesołym śmiechem.
     - Tak, jestem pewny. Chodź.
Wyciąga kluczyk ze stacyjki i wysiada z samochodu. Siedzę jeszcze przez chwilę aż w końcu podążam w jego ślady. Kędzierzawy wyciąga w moją stronę rękę, a ja chętnie z niej korzystam i splatam nasze palce ze sobą, a następnie ruszamy w kierunku dużych, drewnianych drzwi. Zaraz od wejścia słychać spokojną i cichą muzykę, co jest dla mnie zaskoczeniem. W powietrzu unosi się dym papierosowy. Rozglądam się dookoła na boki i dostrzegam, że przy stolikach siedzą praktycznie sami faceci. Gdzieś Ty mnie zabrał? Moja ręka niekontrolowanie mocniej ściska jego rękę.
     - Siema, Harry. Dawno Cię nie było. Co Cię sprowadza?
Spoglądam na średniego wzrostu kelnera, który uśmiecha się do nas zza baru czyszcząc szmatką szklankę. Podchodzimy bliżej w jego kierunku.
     - Cześć, Paul. Jerry u siebie? Byliśmy na dziś umówieni.
     - Przyszedł jakąś godzinę temu i nie widziałem, żeby wychodził. Jesteś tutaj dla siebie czy chcesz troszkę zgorszyć tą grzeczną dziewczynę?
Zgorszyć? Że co? Kiwam głową na boki i spoglądam raz na jednego, a za chwilę na drugiego, aby zorientować się o co chodzi. Brunet reaguje śmiechem na jego pytanie, a po chwili oplata mnie ramieniem w talii.
     - Zgorszyć nie jest dobrym określeniem. Powiedziałbym coś więcej, ale Brooklyn jeszcze nie wie, co ją czeka, więc pozwól, że się ulotnimy.
Mężczyzna gwiżdże i zaczyna się śmiać, a mnie dopada lekki stres. Gdy dostrzegam schody w dół zatrzymuję się w miejscu nie chcąc iść dalej.
     - Nie podoba mi się to, Harry. Przeraża mnie ta niespodzianka. Mam wrażenie, że zaprowadzasz mnie na jakieś tortury, że to nie będzie nic przyjemnego. Możemy sobie odpuścić i wracać z powrotem, proszę?
     - Hej.. Spokojnie, Skarbie. Nie zabieram Cię na żadne tortury ani nic podobnego. Obiecuję Ci, że na dole wszystko się wyjaśni. Zaufaj mi.
Harry wpatruje się we mnie czekając na moją decyzję. Mój rozluźniony wcześniej uścisk dłoni zacieśnia się ponownie i daję mu tym odpowiedź. Uśmiecha się, a po chwili schodzimy po kilku ciemnych stopniach w dół, a następnie skręcamy w lewo. Idziemy jasnym korytarzem do samego końca. Nim wchodzimy do środka Harry staje za mną i zakrywa mi oczy dłonią. Słyszę jak otwierają się drzwi, a później jego szept mówi mi, że mogę iść powoli. Oddycham głęboko, myślę raz kozie śmierć i ruszam pewnym krokiem przed siebie choć wewnątrz cała się trzęsę.
     - Mam nadzieję, że niespodzianka będzie udana. Spójrz, Maleńka.
Pierwsze co widzę po uniesieniu w górę powiek jest mężczyzna siedzący na obrotowym stołku. Ma burzę loków i ogromnie długą, ciemną brodę, a w dodatku jest ubrany w jasne dżinsy i fioletową bluzę. Uśmiecha się delikatnie w moim kierunku, co odwzajemniam automatycznie, jednak po chwili mój uśmiech niknie, gdy zaczynam się rozglądać na boki. On miał rację. Tutaj wszystko staje się jasne. Nie wierzę, że zabrał mnie do tatuażysty, który właśnie w tej chwili zmierza w naszym kierunku.
     - Twierdząc po reakcji dziś będziemy tatuować Ciebie? Jestem Jerry.
Uśmiecha się szeroko i wyciąga rękę, którą ściskam. Następnie wita się z Harry'm jak starzy znajomi. Po prośbie Harry'ego Jerry zostawia nas samych udając się na zaplecze swojego studia. Niespodziewanie brunet staje przede mną, a ja chowam dłonie w kieszeniach kurtki i ponownie rozglądam się po pomieszczeniu nie wiedząc, co mam o tym myśleć.
     - Grosik za Twoje myśli?
     - Na pewno tylko grosik?
Uśmiecham się i patrzę w zielone tęczówki, które się we mnie wpatrują.
     - Posłuchaj.. Do niczego Cię nie zmuszam, a tym bardziej Jerry. To jest tylko Twoja decyzja czy nadal chciałabyś sobie coś wytatuować.
     - Nie coś. Od początku chciałam pierwszą literę Twojego imienia.
Powiedziałam cichym głosem. Harry przymknął powieki i mocniej wtulił się w moją dłoń, gdy pomasowałam delikatnie jego lewy policzek. Nagle chwyta mnie za nadgarstek i oplata razem z drugą dłonią za swój kark, a jego ręce chwytają mnie w talii i przyciągają bliżej siebie. Wtulam się w niego, a on opiera swój podbródek na czubku mojej głowy.
     - Brooklyn.. Doceniam to, ale nie jesteś mi nic winna, rozumiesz? Nie rób tego, jeśli ma to wyglądać jak.. zapłata. Nie chcę czegoś takiego.
Jakby oparzona momentalnie odchylam się, żeby na niego spojrzeć.
     - Żartujesz? To nie jest żadna zapłata, Harry. Fakt, nie zamierzam Cię okłamywać, że to w jakimś stopniu będzie symbolizować to, że jestem Ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie dotychczas zrobiłeś i nadal robisz, ale prawdziwy powód jest inny. Chcę tego, ponieważ osobiście jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu, wiesz? Dzięki Tobie zaczęłam po prostu żyć, po tak wielu latach lania deszczu zobaczyłam upragnione słońce. Gdyby nie Ty to nie wiem jak moje życie by się potoczyło i nawet nie zamierzam się nad tym zastanawiać, bo z góry wiem, że byłoby.. do niczego. Jesteś moim aniołem w ciele i charakterze diabła. Tak poza tym uważam, że jak na pierwszy raz dobrze zrobić mały i symboliczny tatuaż niż od razu z grubej rury zaczynać od jakiś ogromnych rozmiarów.
     - Ogromnych rozmiarów? A więc nawiązujesz do mojego kutasa?
Wybucham śmiechem, a na moich policzkach pojawiają się wypieki.
     - Hej, nie wstydź się. Przecież doskonale znasz to słowo tak jak jego.
Nie dane jest mi to skomentować, gdyż pojawia się obok nas Jerry.
     - Wybaczcie, ale niedługo mam następnego klienta i tylko ze względu na Ciebie Harry wcisnąłem was w naprawdę małą lukę czasową. Wiecie co chcecie, jaki ma być wzór? Byłbym wdzięczny gdybyśmy już zaczęli.
Spoglądam na Kędzierzawego i nasze tęczówki wpatrują się w siebie z intensywnością jakbyśmy przekazywali swoją pewność tego kroku.
     - Tak, jestem pewna, że chcę tatuaż. Masz może jakiś katalog?
Siadam na czarnej, skórzanej kanapie, a Harry tuż obok mnie i wspólnie przeglądamy propozycję Jerry'ego. W między czasie przekazuję mu swój pomysł, co chciałabym sobie wytatuować. Jerry przekartkowuje album i pokazuje mi inne propozycje, ale szczerze nic mi się nie podoba. Żaden z nich nie sprawia, iż moje źrenice rozszerzyłyby się, serce biłoby mocniej, a ja położyłabym palec obok tego właściwego i powiedziałabym to ten chcę. Tatuażysta znika, a ja przeglądam jeszcze raz te same wzory, aby się przekonać, jednak moja reakcja się nie zmienia, gdy widzę je znowu.
     - Okej, skoro tamte nie.. to co powiedziałabyś na coś takiego?
Jerry ponownie przychodzi do nas. Zanim mi go pokazuje wspomina, że dopiero, co go naszkicował, więc jest nowy i prawdopodobieństwo, że ktoś miałby taki sam jest małe. Przed moimi oczami ukazuje się mała, piękna i delikatna literka H. Druga z pionowych kresek jest dłuższa, gdyż łączy się ze słodkim serduszkiem. Wyobrażam sobie jakby to faktycznie była literka z tym, że do niej jest przyczepiony balonik w kształcie serca. Całość wygląda idealnie. I tak, moje źrenice się rozszerzyły, serce zabiło mocniej i zamiast wskazywać pokiwałam na znak, że to jest to, co chcę.
     - Masz już pewne miejsce, gdzie chciałabyś, żeby się znalazł?
Bez zastanowienia wskazałam lewą stronę, tuż nad kością biodrową.
     - Dobrze, zapraszam na fotel. Usiądź sobie wygodnie, nie stresuj się ani nie przejmuj i zaraz zaczniemy tylko sobie wszystko przygotuję.
Jerry wychodzi na zaplecze. Ściągam kurtkę, do rękawa chowam szalik i wszystko zostawiam na kanapie. Naciągam rękawy koszulki na ręce i idę powoli w stronę szarego fotela, który stoi w rogu pomieszczenia. Brunet podąża za mną i staje tuż obok mnie. Posyła mi uspakajający uśmiech.
     - Będzie bolało? Chociaż Ty masz wiele tatuaży, więc może nie..
     - Nie każde miejsce na tatuaż jest dobre. W jednym boli mniej, a już w drugim bardziej. Dużo też zależy od osoby, w jakim stopniu jest odporna na ból. Sporo wytrzymuje na spokojnie, ale było kilka takich wyjątków, że osoby mdlały. Z własnego doświadczenia Ci powiem, że im więcej ich zrobiłem tym bardziej uodporniłem się na to. Wszystko będzie dobrze.
Całuje mnie w czubek głowy w pocieszającym geście. Jerry wraca. Siada na obrotowym stołku, na którym siedział, gdy zobaczyłam go pierwszy raz. Przysuwa się w moją stronę. Z szuflad obok wyjmuje wszystko, co mu potrzebne. Patrzy na mnie, uśmiecha się szeroko i nagle leżę prosto, gdy wyregulował fotel. Oboje śmieją się widząc reakcję na mojej twarzy. Harry przesuwa się i po chwili siada po mojej prawej stronie na krześle.
     - No dobrze, Skarbie. Podnieś koszulkę i pokaż dokładnie gdzie.
Unoszę lekko koszulkę. Odpinam guzik i przesuwam rozporek w dół, po czym przesuwam materiał również w dół i pokazuję palcem, gdzie chcę, by pojawił się czarny tusz. Niespodziewanie czuję dotyk Harry'ego, który poprawia materiał spodni tak, że nie widać mojej koronkowej bielizny. Jerry'emu nie umyka to i po prostu zaczyna się śmiać, a ja się rumienię.
     - Harry, spokojnie. Widziałem już damską bieliznę i obiecuję nie zjeść Twojej dziewczyny. Może lepiej jak poczekasz na górze przy barze?
     - Nie ma opcji, że zostawię ją na pastwę Twojego losu, Jerry. Nie bądź chujem i bądź delikatny. To jej pierwszy tatuaż i chcę przy tym być.
Kędzierzawy spogląda na mnie i pyta mnie wzrokowo czy to dla mnie w porządku, że zostanie. Nie wyobrażam sobie, że miałoby go zabraknąć.
     - Chcę, żebyś ze mną został. Tylko bądź grzeczny i nie przeszkadzaj.
Odwzajemniam jego szeroki uśmiech. Jerry zaczyna wykonywać swoją pracę. Z początku mam problem z jego dotykiem, jednak staram się nie dawać po sobie tego poznać. Myślę o tym, że to znajomy Harry'ego, a on sam jest obok mnie i nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Na szczęście to pomaga. Jerry odkaża kawałek mojej skóry jakimś zimnym płynem. Fakt, że niczego nie widzę, a czuję potęguje, że skupiam się bardziej na tym. Później przykłada coś do mojej skóry. Ciekawa podnoszę głowę, by zobaczyć. To kalka ze wzorem tatuażu, którą dokładnie odbija i odkłada. Używa innego preparatu niż przed chwilą i aplikuje na moją skórę. Jerry tłumaczy, że jest to spray powodujący, że tatuaż nie będzie rozmazywał się od przecierania. Zostaje ostatni i najważniejszy krok. Nie mija wiele, gdy słyszę maszynkę do tatuażu. Nie jest głośna, ale też nie jest na tyle cicha, żeby nie dało się jej usłyszeć. Zdecydowanie przyćmiła grającą w tle muzykę. Harry splata nasze palce, a po chwili czuję miękkie wargi na grzbiecie dłoni, co powoduje mój uśmiech, który w sekundę znika, kiedy czuję pierwsze ukucie. Maszynka cichnie, a Jerry spogląda mi w oczy.
     - I jak?
     - Kurwa..
Szepczę przeciągle, a oni równocześnie wybuchają głośnym śmiechem.
     - To jak, Brooklyn? Kontynuujemy zabawę czy zostawiamy malutką, czarną kropkę, którą spokojnie możesz uznać za uroczy pieprzyk?
     - Zdecydowanie kontynuujemy. Nie chcę mieć czarnej, małej kropki.
     - Jak sobie życzysz. Powiedz, jeśli chciałabyś chwilę przerwy, okej?
Pokiwałam głową, a kiedy poczułam kolejne ukucia ścisnęłam mocniej dłoń Harry'ego wbijając paznokcie w skórę jego ręki, którą nie wydawał się w tym momencie przejmować. Leżąc na fotelu zaczęłam z całych sił skupiać się na czymś innym. Przyznaję, że nie przemyślałam miejsca na tatuaż pod kątem bólu, bo tatuowanie tuż obok kości jest.. bolesne. Nie wiem ile tak leżę, ale z każdą kolejną minutą przyzwyczajam się do ukuć, więc, kiedy Jerry oznajmia, że skończył jestem zaskoczona, ale też czuję ulgę. Podpieram się na łokciach, aby zobaczyć efekt, ale niestety on już zdążył przykryć tatuaż jakąś białą pianką. Nie mam pojęcia w jakim celu.
     - Nim nałożę Ci zabezpieczanie zobacz sobie w lustrze jak wygląda.
Zanim wstaje wyciera preparat jednorazowym ręcznikiem, a następnie podchodzę w kierunku wiszącego na ścianie lustra. Najpierw spoglądam na siebie myśląc, że to niemożliwe, że mam tatuaż. Przejeżdżam powoli wzrokiem w dół, ale rozpraszam się, kiedy czuję za sobą Harry'ego, który nade mną góruje i ledwie mieści się pod względem wysokości w lustrze. Chichoczę cicho i w końcu spoglądam w upragnione miejsce na ciele.
     - Podoba Ci się?
     - Bardzo.. Piękny.
Wtulam się plecami w jego tors, gdy oplata mnie ramionami w talii.
     - Jest idealny.
Uśmiecham się szeroko szczęśliwa czując jego wargi na moim policzku. Ten magiczny moment zostaje nam przerwany przez Jerry'ego, który zaprasza mnie z powrotem na fotel, aby móc założyć mi zabezpieczenie. Niechętnie odchodzę od lustra. Na koniec tłumaczy mi jak mam o niego dbać i jak go pielęgnować. W razie jakichkolwiek pytań mogę się zgłosić lub spytać eksperta wskazując na Kędzierzawego. Wkrótce wychodzimy ze studia jak i z baru. Cały czas uśmiecham się podekscytowana.
     - Fajnie, że nie zrezygnowałaś z niespodzianki zanim ją zobaczyłaś, że tatuaż Ci się podoba i sprawiłem uśmiech na Twojej twarzy.
Zaplatam dłonie za jego kark i lekko podskakuje. Harry chwyta mnie za pośladki, a ja owijam dokładniej swoje nogi wokół jego wąskich bioder. Nachylam się i składam na jego miękkich wargach czuły pocałunek.
     - Bardzo Ci dziękuję. Teraz już zawsze będziesz blisko mnie.
Szepczę i uśmiecham się. Kędzierzawy ponownie zamyka moje usta w pocałunku. Powoli opuszcza mnie na stabilny grunt. Przechodzimy w kierunku pojazdu. Harry uruchamia silnik, włącza odtwarzacz, z którego zaczyna lecieć muzyka i naciska kilka innych przycisków, następnie po chwili wycofuje i kierujemy się w drogę powrotną do mieszkania.
     - Niewiele wcześniej zjedliśmy, więc jedziemy coś zjeść?
Spoglądam na zegarek i dostrzegam, że jest dwudziesta pierwsza.
     - Chciałabym, ale miałam jeszcze dokończyć się uczyć na jutro. Mało mi zostało, więc może ja się z tym szybko uporam, a Ty zrobisz nam coś do jedzenia w domu? Pamiętasz jak na początku naszej znajomości nakarmiłeś mnie tostami z serem i szynką? Zjadłabym je znowu, bo były najlepsze. Takie przepyszne! I herbatę jeszcze jakbyś zrobił.. z cytryną..
     - Były najlepsze i takie przepyszne, tak? Czy Ty nie bierzesz mnie pod włos, Kochanie? Ktoś tu próbuje owinąć mnie sobie wokół paluszka.
Odwracam się w jego kierunku udając zaskoczoną jego słowami.
    - Próbuję? Zrobiłam już to dawno nim się zorientowałeś, Harry.
Widzę jak powstrzymuje się przed uśmiechem gryząc dolną wargę.
     - Kurwa, przysięgam. Mam taką ochotę Cię teraz wziąć i zerżnąć. Jak nie przestaniesz się przemądrzać to nie zapanuję nad sobą, a biorąc pod uwagę, że cały dzień się ze mną droczysz to nie pozostanę długo miły.
     - Nie jestem przedmiotem, który możesz sobie tak o wziąć, Harry.
     - I znowu wybierasz sobie wygodną kwestię. Dlaczego to robisz? Boisz się, co mogę z Tobą zrobić? Obiecałem Ci, że będę delikatny i zamierzam dotrzymać słowa. Jestem cierpliwy. Poczekam na to zielone światełko, które mi dasz pozwalając Cię wziąć tak, jak ja tego będę sobie życzył.
Cała zawstydzona już w połowie jego wypowiedzi odwracam wzrok. Nie orientuję się przez to, kiedy zbliża się do mnie. Dopiero, gdy odczuwam na swojej skórze jego ciepły oddech tuż przy swoim lewym uchu.
     - Przysięgam, że pokochasz to i będziesz błagała o więcej. Wyobraź sobie tylko jak wchodzę w Ciebie płynnymi ruchami, zmieniając tempo i siłę pchnięć. Moje usta składające pocałunki na Twoim ciele prowadzące do Twoich czułych miejsc. Jak będziesz zaciskać się na moim kutasie, który doprowadzi Cię do orgazmu. Mam kontynuować dalej, Kotku?
Cichy i schrypnięty głos wpełzający do mojego ucha powoduje, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka i robi mi się potwornie gorąco, a to, że w aucie jest ciepło nie ma żadnego znaczenia. Mimowolnie ściskam uda mocniej, co nie umyka uwadze Harry'ego. Śmieje się cwaniacko w geście zwycięstwa. Jego dłoń przesuwa się niebezpiecznie z mojego kolana kierując się ku górze po udzie. Chwytam go mocno za nadgarstek powstrzymując bruneta przed dotknięciem mnie w intymnym miejscu.
     - No dalej. Rozłóż nogi i pokaż jaka jesteś mokra, Skarbie.
     - Nie zaczynaj, jeśli nie masz zamiaru sprawić, że skończę.
Szepczę wykorzystując jego wcześniejsze słowa przeciwko niemu. To nie fair. Jakim niby cudem mam być grzeczna, gdy on sam mnie prowokuje? Harry komentuje moją wypowiedź śmiechem, po czym ściska moje udo.
     - Oh, no tak. Przecież sama możesz.. skończyć, nieprawdaż? Nie myśl, że zapomniałem, ale na Twoje szczęście wrócimy do tego tematu, kiedy indziej. Dziś postaram się Ci już nie dokuczać, więc bądź grzeczna, a ja w zamian zrobię Ci tą pyszną kolacje, a później zabiorę Cię do łóżka.. spać.
Cmoka mnie przelotnie w usta, a kiedy na niego spoglądam puszcza mi oczko. Przysięgam, że on jest niemożliwy, jednak to powoduje, że moja miłość, którą go darzę tylko rośnie. Usadawiam się wygodniej w fotelu i przymykam powieki wsłuchując się w lecące popularne utwory z radia.  


                 *      *     *

Jestem już na końcówce materiału, kiedy Harry wchodzi do sypialni.
     - Skarbie, mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale wychodzę spotkać się z chłopakami. Chciałbym Cię naprawdę zabrać, ale jest już późno, a jutro masz szkołę. Będę dosłownie za godzinę może dwie. W porządku?
Podchodzi w moim kierunku i tak zwyczajnie całuje mnie w usta.
     - Pewnie, nie mam nic przeciwko. Leć i baw się dobrze.
     - Tak jak obiecałem kolacja czeka w kuchni. Kocham Cię.
Szepcze ostatnie dwa słowa, ponowie całuje mnie delikatnie, po czym wychodzi z sypialni. Chwilę później słyszę jak drzwi frontowe otwierają się i zamykają. Przejeżdżam wzrokiem po kilku ostatnich zapiskach, a potem wszystko odkładam na swoje miejsce. Idę do kuchni. Zabieram z blatu mały talerz z tostami i parujący kubek. Podczas jedzenia oglądam telewizję. Układam się wygodniej na kanapie, gdy kończę posiłek, żeby wszystko się dobrze ułożyło. Ogólnie wiem, że pewnie zaraz pójdę spać i nie powinnam jeść o tej porze, bo będzie mojemu żołądkowi trudniej to znieść, ale kurczę. Byłam naprawdę głodna. Kiedy spoglądam na ekran orientuję się, że prowadzący program rozrywkowy zapowiada reklamę i chwilę później widzę przeceny różnego rodzaju produktów popularnego supermarketu. Zastanawiam się, co mam ze sobą zrobić. Powstrzymuję się przed wstaniem, kiedy w telewizji pojawia się.. świąteczna reklama ozdób. Serio? Jest dopiero połowa listopada i rozumiem wiele, ale że nie mogli poczekać choć jeszcze tygodnia? Kiwam głową z niedowierzania i niezrozumienia ludzkiej głupoty. Kolorowe bombki znikają. Zastanawia mnie jak to będzie w te święta. Do momentu, gdy mój tato żył święta w domu były magiczne, szczęśliwe i spokojne. Oczywiście w domu dziecka był również cudowny klimat, ale to nie było to, czego doświadczyłam za czasów dzieciństwa. Pamiętam, że każdego roku bez wyjątku wracałam do tych wspomnień, a w szczególności w wigilijny wieczór. Jak wiadomo już od kilku miesięcy nie mieszkam w Ferries. To oznacza, że tegoroczne święta spędzę pierwszy raz w towarzystwie.. Harry'ego? Właściwie to nie rozmawialiśmy nic na ten temat. Tak naprawdę to nie mam pojęcia czy nie wybierze się na wigilię do dziadków albo mamy, jeśli oczywiście do tego czasu zdążą się pogodzić do tego stopnia, by przeżyć ten magiczny czas wspólnie. Naprawdę chciałabym, aby ich relacja polepszyła się.
Idę do łazienki postanawiając wykorzystać czas reklamy, aby oczyścić twarz i nałożyć sobie maseczkę. W końcu i tak będę siedziała na tyłku i nic nie robiła poza oglądaniem programu. Staram się nie dopuszczać do siebie następnych myśli, ale nie wychodzi mi to. Moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz, kiedy do mojej głowy przebija się pytanie czy na pewno Harry będzie chciał spędzić święta ze mną. Wprawdzie jesteśmy razem, więc to raczej naturalne, lecz nie wiem tego na pewno. Osobiście nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy spędzili ten czas we dwójkę lub u jego dziadków. Fakt, że nie znam jego zdania w tej kwestii powoduje, że czuję się źle. Wizja spędzenia tego magicznego czasu samemu.. boli. To byłyby moje pierwsze święta od kilku lat w towarzystwie ukochanej osoby, dzięki której czuję się szczęśliwa. Wpatruję się w swoje odbicie w lustrze. Wyobrażenie naszych wygłupów podczas ubierania zielonego drzewka powoduje, że robi mi się cieplej i lżej na sercu. Kręcę głową na boki, żeby odpędzić resztę myśli, ponieważ nie chcę tego analizować ani zamartwiać się na przyszłość. Po prostu muszę zapytać Harry'ego czy on w ogóle sam zastanawiał się nad tym, co, jak i czy razem zrobimy.
Wracam do salonu i orientuję się, że reklama minęła i program leci dalej. W międzyczasie przeglądam portale społecznościowe, a w szczególności ulubioną aplikację, którą jest Instagram. Uśmiecham się widząc relację chłopaków - znajomych Harry'ego - którzy dobrze się bawią. Wybucham śmiechem, gdy oglądam jak Zayn siłuje się na rękę z Niall'em, któremu pomaga Louis. Fajnie, że dobrze się bawią i miło spędzają czas w swoim towarzystwie. Przesuwam palcem i niespodziewanie dostrzegam relację Harry'ego, który dodał moje zdjęcie. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zrobił mi dziś zdjęcie w aucie. W sumie kiedy miałabym to zrobić skoro w tamtej chwili przysnęłam na parę minut? Fotografia jest urocza, więc nie złoszczę się. Spontanicznie postanawiam przejrzeć profil Harry'ego, bo w sumie nie pamiętam, kiedy robiłam to ostatnim razem. Wprawdzie niewiele ma zdjęć. Widzę kilka wspólnych z chłopakami za czasów, kiedy byli sławni i koncertowali, parę ala-artystycznych jak trzyma w dłoniach papierosa czy alkohol. Są również zdjęcia, na których widok przegryzam dolną wargę i robi mi się gorąco. Przejeżdżam opuszkiem palca po jego nagim torsie, a tak naprawdę po ekranie telefonu. Rozchylam wargi w zaskoczeniu, gdy dostrzegam również tutaj siebie. Cały kadr skupia się na mnie. Zakrywam dłońmi oczy i uśmiecham się szeroko. Z ciekawości wchodzą w zdjęcie, aby zobaczyć, że dodał je jakieś dwa tygodnie temu. No tak, przypominam sobie jak chodził cały czas za mną i denerwował na przykład robiąc zdjęcia, kiedy ja wyglądałam mega niekorzystanie.
"Kocham jej uśmiech, który jest najpiękniejszą
rzeczą, jaką widzę tuż po obudzeniu się"
Brzmi podpis pod zdjęciem. O cholera. To słodkie. Przeglądam jeszcze raz wszystkie zdjęcia i prawie już naciskam strzałkę, żeby wyjść z tego, gdy dostrzegam dwa zdjęcia. Jedno jest z imprezy. Nie zrozumcie mnie źle. Jest ładne, ale znajduje się na nim Step. Wiem, że to był czas, kiedy oboje się nie znaliśmy, ale jednak powoduje, że moja ręka zaciska się w pięść, a usta układają w wąską linijkę. A co do drugiej fotografii.. Moja mina diametralnie się zmienia. Sama nie wiem, co czuję i mam myśleć, gdy widzę intymny dla mnie kadr ze mną w roli głównej. Zdjęcie jest z góry wykonane. Śpię na prawym boku, moje włosy są ładnie ułożone na poduszce, co przez chwilę sprawia, że zastanawiam się czy to w ogóle możliwe, aby same się tak ułożyły, ale mniejsza o to. Patrzę na niższą część zdjęcia, na której widać kawałki mojej piersi, która na szczęście jest zakryta choć trochę ramieniem. Moje plecy od góry do połowy są nagie, a resztę na szczęście przykrywa biała pościel. Szczerze to nigdy nie spodziewałabym się, że doda gdziekolwiek takie zdjęcie. Zrobił, okej. Po prostu zatkało mnie. Gdy tak mu się przyglądam i analizuję to stwierdzam, że spokojnie można uznać je za artystyczne. Z ciekawością spoglądam na podpis i widnieje tam tylko jedno słowo "Moja". Brakuje mi słów, żeby opisać, co teraz czuję. W moich oczach pojawiają się łzy, a gdy pocieram powieki orientuję się za późno, że mam maseczkę, którą powinnam zdjąć już parę ładnych minut temu. Cholera jasna..
Kiedy jestem już umyta oczywiście dbając o to, aby w żaden sposób nie zalać tatuażu zdejmuję zabezpieczenie. Sięgam po specjalny płyn, który dostałam od Jerry'ego i przemywam lekko dziwnie ciepły kawałek skóry palcem. Ogólnie sam tatuaż trochę boli. Na pewno w najbliższym czasie będę odczuwać, że coś tutaj mam, ale to nie jest na tyle bolesne, by tego nie przeżyć. Przyznaję, że pierwsze mycie nie jest przyjemne. Delikatnie osuszam tatuaż, a następnie smaruję kremem, który też otrzymałam od tatuażysty do jego pielęgnacji. Zakładam bieliznę i koszulkę Harry'ego, w której zamierzam spać. Fakt, to nic nowego. Robię po sobie porządek w łazience i wychodzę gasząc światło. Kładę się na materacu i dopiero wtedy dopada mnie zmęczenie. Zegarek uświadamia mi, że od wyjścia Harry'ego minęły ponad trzy godziny - teraz jest pierwsza. Powstrzymuję się od tego, aby do niego zadzwonić. Nie chcę, żeby sobie myślał, że go kontroluję. Po prostu pewnie dobrze się bawią i zapewne odpuści sobie pójście do pracy pierwszy raz od cholera wie kiedy. Postanawiam mu wysłać wiadomość, którą próbuję skleić przez kilka dobrych minut.
"Mam nadzieję, że miło spędzasz czas. Daj znać o której wrócisz
chociaż pewnie ja będę już spała, więc to bez sensu. Kocham Cię"
Wysyłam i postanawiam nastawić sobie alarm. Czuję, że to będzie ciężki poniedziałek. Dobrze, że mam tylko sześć lekcji z czego na trzech będę i tak pisać próbną maturę. Wyrzucam z głowy fakt, że powinnam mieć ją z głowy już w piątek. Ciekawa jestem w ogóle jak Lily zareaguje na tatuaż. Już widzę jak rozchyla szeroko usta, które przykryje dłonią, wytrzeszczy oczy i nie będzie wiedziała, co powiedzieć. Po prostu ją zatka. Zacznie się przyglądać, pewnie dotknie sprawdzając czy jej nie oszukuję, spojrzy mi w oczy i wyda swoją opinię, że albo jest zajebisty albo że zgłupiałam, a wtedy zacznie się litania, wiele niekończących się pytań, na które nie wiem czy będę w pełni gotowa odpowiedzieć. Może lepiej wstrzymać się z ujawnieniem jej tego? Zastanawiam się przez parę minut, aż temat po prostu wypada mi z głowy, kiedy przeglądam internet. Nie rozumiem w sumie czemu nie odłożyłam jeszcze telefonu i nie poszłam spać. Pewnie ma to związek z Harry'm, który nie odpisał mi kompletnie nic na mojego sms'a wysłanego czterdzieści minut temu ani też nie zadzwonił. Czy się martwię? Trochę tak. Czy mi to przeszkadza? Delikatnie. Nie wiem.. Po prostu mam złe przeczucia, że coś się stanie albo już się stało. Nie chcę tego do siebie dopuszczać, okej? Ale to jest jakby.. silniejsze. Odkładam komórkę, przykrywam się szczelnie pościelą i zamykam powieki, by móc spróbować zasnąć choć to niedorzeczne, bo kładąc się czułam potężne zmęczenie dzisiejszym dniem. Tak więc powinnam usnąć bez trudu.


                                    *       *     *

Pierdolę to - mówię sobie sfrustrowana w myślach, kiedy po przespaniu półtorej godziny nie mogę zasnąć od kolejnej mijającej godziny, w której tylko przewracałam się z boku na bok niezliczoną ilość powtórzeń. Tak, na plecach też próbowałam, lecz bez jakiegokolwiek rezultatu. Zegarek wybija sobie 4:30, a mi nie jest do śmiechu w ogóle. Sprawdzam kolejny raz powiadomienia w telefonie chociaż to debilne, bo gdybym dostała cokolwiek to bym usłyszała przez włączone dźwięki w przeciwieństwie do osoby, która w ogóle nie daje znaku życia. Tak jak sobie wyszedł tak nie wrócił po godzinie - dwóch. Pisałam do Harry'ego podczas któregoś z moich przewrotów na łóżku, ale zero odzewu. A może jakbym do niego zadzwoniła i zobaczyłby cudem, że dzwonię o takiej porze to odebrałby, uspokoiłby mnie, że jest wszystko okej i przeprasza, że nie dawał znaku wtedy ja w końcu zasnęłabym spokojnie? Dobra, wyluzuj Brooklyn. Myśl racjonalnie i nie popadaj w zbędną panikę. Przez myśl przechodzi mi, by zadzwonić do Evy, bo mogłaby coś wiedzieć, ale wymazuję ten pomysł. Nie będę do niej dzwonić o tej godzinie. Piszę ostatni raz do bruneta.
"Harry, rozumiem, że dobrze się bawisz, ale mógłbyś z łaski swojej
dać jakikolwiek znak, że żyjesz? Nawet głupią kropkę mi wyślij.
Pomijam już fakt, że miałeś wrócić kilka godzin temu. Martwię się."
Klikam wyślij i rzucam telefon obok siebie. Wpatruję się w biały sufit przez kilka minut aż odczuwam, że zaczyna mnie boleć pęcherz, więc z niechęcią wstania spod ciepłej kołdry wstaję, zakładam kapcie i idę do łazienki. Sfrustrowana nieodzywaniem się Harry'ego, poszarpaną nocą z braku dłuższego snu złoszczę się nawet na zupełnie niczemu niewinne jasne światło, które razi mnie w oczy. Gdy wracam do sypialni i układam wygodnie na materacu dostrzegam migającą kropkę w rogu ekranu i to powoduje, że moje serce bije mocniej. Od razu chwytam urządzenie, aby sprawdzić co napisał. Wcale nie jest mi przykro. To była tylko metafora, Harry! - krzyczę w myślach, kiedy widzę wysłaną od niego wiadomość, w której jest kropka, którą tak chciałam zobaczyć. Odkładam telefon pod poduszkę i odwracam się na drugi bok. Nie.. po prostu nie. Idę spać.


                                    *      *     *

Dzwoni budzik, który wyłączam po chwili. Jestem wyczerpana tą nocą. Nie mam w ogóle ochoty wstawać. Przekręcam się na plecy i leżę przez parę minut, a później wstaję i robię wszystko na autopilocie. Nie myślę kompletnie nic. Po prostu robię wszystko, aby się wyszykować do szkoły na dzisiejszy dzień. Idę do łazienki, aby doprowadzić do porządku swoją twarz. W szczególności podpuchnięte oczy, z których wyleciało kilka łez samoistnie. Potem przebieram się w czarne dżinsy i cienki biały golf. Idę do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. W między czasie, gdy czekam aż zagrzeje się woda na herbatę sprawdzam czy na pewno mam wszystko, czego będę potrzebować na dzisiejsze zajęcia i wracam z powrotem. W tle leci cicho muzyka, którą puściłam nie chcąc czuć się samotnie i żeby nie słyszeć własnych myśli, ale to nie zdaje rezultatu. Piję tylko herbatę wpatrując się w zewnętrzne widoki za oknem. Nie mam jakoś apetytu. I wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewam słyszę jak drzwi frontowe się otwierają. Krzyżuję spojrzenia z Harry'm, posyłam mu lekki uśmiech i po prostu odwracam się ignorując go tak, jak on mnie przez całą dzisiejszą noc zwalczając w sobie pokusę pobiegnięcia do niego i przytulenia się.  
     - Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Martwiłam się.
Odzywam się choć to nie było planowane. Nie chciałam być pierwszą, która zacznie temat. Wolałabym po prostu poczekać na rozwój sytuacji.
     - Przepraszam, Brook. Po prostu za bardzo odpłynąłem.
Podchodzi powoli w moim kierunku, zabiera mi z ręki kubek i upija kilka łyków, po czym krzywi się na gorzką ciecz i oddaje mi z powrotem.
     - I naprawdę nie dało rady napisać kilku słów, że będziesz później, jest wszystko w porządku, żebym się nie martwiła czy czegoś w tym stylu?
     - Nie podnoś na mnie głosu. Wystarczająco rozwala mi łeb.
Zatyka mnie tymi słowami. Wpatruję się w niego przez chwilę, potakuję i wstaję z krzesła. Chwyta mnie za ramię i odwraca w swoim kierunku.
     - Proszę.. nie zachowuj się jak rozkapryszona dziewczynka, której gdy coś zaczyna nie pasować to sobie wstaje i po prostu wychodzi, okej?
Wyrywam się z jego uścisku i odwracam, ale nie ruszam. Niemal olewam jego słowa czując od niego alkohol i to, że chce mnie sprowokować do kłótni, ale gdy przebiega mi cała okropna noc przed oczami.. nie mogę.
     - Dla Twojej wiadomości przez Ciebie nie przespałam całej nocy, bo martwiłam się o Ciebie. Pierwszy raz tak zniknąłeś nie dając znaku życia i nagle przychodzisz i próbujesz zwalić winę na mnie jakbym to ja była winna, że nie napisałeś i piłeś alkohol. To niby ja jestem rozkapryszoną dziewczynką? I nie wychodzę bo mi coś nie pasuje tylko idę do szkoły.
Zdumiona jego szybkim refleksem w tym stanie ponownie i tym razem pomyślnie oddalam się od niego nawet na niego nie patrząc. Zabieram swoje rzeczy, ubieram się i wychodzę z mieszkania. Nie sądziłam, że gdy wróci okaże się być takim dupkiem. Jest mi tak cholernie przykro. Nie myśl o tym, nie myśl o tym. Cholera jasna. Nie płacz. Nie płacz. Jesteś silna. Wiem, że może i przesadzam, ale najzwyczajniej w świecie sprawił mi przykrość swoim zachowaniem najbardziej po powrocie. Wolałabym już jakby powiedział "wybacz" i poszedł się położyć spać niż słuchać jak na mnie naskakuje, mimo że ja nic nie zrobiłam. A może właśnie w tym leży problem? Nic nie zrobiłam.. Ale niby co do cholery miałam zrobić? Wprosić się i pójść trzymać go za rączkę? Przecież Harry ma swój rozum. Jest dorosły i potrafi decydować. Nie potrzebuje niańki. Dlaczego ja nie umiem odpuścić i po prostu przestać o tym myśleć? Bo go kochasz i Ci na nim zależy. Muszę się skupić na sobie. Chcę tylko przeżyć ten dzień, przetrwać maturę i wrócić położyć się spać, bo dzień, mimo że dopiero się zaczął ja chciałabym, aby w tej chwili się skończył. Nawet nie wiecie jaka byłabym wdzięczna. Wkładam do uszu słuchawki, żeby odgrodzić się od miejskiego hałasu i kontynuuję drogę na przystanek autobusowy.
__________________________________________
Polecam obserwować HARSH przez Wattpada ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 30114 słów i 165902 znaków. Tagi: #harrystyles #harsh #miłość #onedirection

Dodaj komentarz