HARSH #29

Rozdziały oficjalnie są co NIEDZIELE ;)  
Dziś dodałam tak 'o' dzień wcześniej.  

Mój uśmiech powoli znika, kiedy dostrzegam Harry'ego, który stoi na przeciwko mnie i Jay'a. Zauważam, że założył na siebie czarną, skórzaną kurtkę. Trochę się chłodno zrobiło, a jeszcze bardziej, kiedy widzę, że nie jest ani trochę zadowolony. Więc jest zły? Na mnie? Cóż, nie mówiłam, że gdzieś idę..
- Szukałem Cię.  
Odzywa się. Nie wiem co mam zrobić. Wstaję na równe nogi.
- Umm.. Musiałam po prostu ochłonąć. Poznaj Jay'a. Jay to Harry mój.. znajomy, z którym tu przyjechałam.  
Jay wita się i ściskają sobie dłonie. Harry obdarza go zimnym spojrzeniem, a ja modlę się po cichu w sobie, aby nie wybuchł i nie zaczął krzyczeć. Kędzierzawy opiekuńczo przytula mnie do swojego prawego boku i pyta czy Jay mnie nie zaczepia albo czy nie jest dla mnie nie miły. Szybko kręcę głową przecząco i mówię mu, że jest w porządku.  
- Miło było Cię poznać, Harry. Fajnie, że udało nam się spotkać i pogadać, Brooklyn. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz gdzieś wyskoczymy razem. Muszę już iść. Miłego wieczoru i do zobaczenia. Wielkie dzięki za dziś.
Cmoka mnie w policzek i odchodzi z telefonem przy uchu.  
- Wracamy już do domu?
Odsuwam się lekko od niego i uśmiecham delikatnie.  
- Więc ma na imię Jay? Kim on jest do cholery, Brooklyn? Teraz już rozumiem dlaczego tak nalegałaś, aby pojawić się na tym popieprzonym koncercie. Mogłem się domyślić.
Warczy, czym jestem zaskoczona. Jest taki wściekły.
- Ja..
- Co Ty? Odpowiedz do cholery! Umówiłaś się z nim tutaj i dlatego tak mnie prosiłaś, abyśmy tutaj przyjechali. Nie mogę uwierzyć, że dałem się wrobić w takie gówno. Jak idiota bronię Cię przed swoimi znajomymi, a teraz widzę, że się pomyliłem i nawet nie wiesz jak bardzo tego wszystkiego żałuje.  
Odwraca wzrok i patrzy gdzieś byle tylko nie na mnie. Wbijam wzrok w swoje dłonie. Stały się nagle interesujące. O co mu chodzi? Jak to bronił mnie przed swoimi znajomymi? Nic nie rozumiem. 'Daj spokój, Brooklyn. Nic takiego nie zrobiłaś' - mówi mi sumienie. 'Postaw się mu!' - jeżeli będę dłużej się nad tym zastanawiała to pewnie tego nie zrobię.  
- Broniłeś mnie? Mógłbyś mi to wyjaśnić?  
- Naprawdę chcesz to usłyszeć? Uwierz będąc na Twojej marnej pozycji, ja bym nie chciał, ale skoro chcesz wiedzieć to proszę bardzo. Po całej sytuacji ze Step, kiedy nie wiedziałem, że uciekłaś nawet nie wiem czemu reszta się zaczęła o Ciebie wypytywać. Gdzie się poznaliśmy i o inne pierdoły, ale to nie jest najgorsze. Dave..
- Powiedziałeś im prawdę?  
Moje dłonie zaczynają się pocić na samą myśl, że powiedział swoim znajomym o tym, że poznaliśmy się w Domu Dziecka, skąd pochodzę. Kędzierzawy spogląda na mnie i dostrzega moje zdenerwowanie. Jego spojrzenie na moment łagodnieje.
- Powiedziałem, że poznaliśmy się na jednym spotkaniu.
Oddycham z ulgą i kiwam głową. Jestem mu wdzięczna.
- Dave zaczął żartować, że postanowiłem sobie znaleźć jakąś łatwą laskę, bo nie mam już ochoty na wyrywanie co wieczór innej, a tak bym miał od razu jedyną do pieprzenia.  
Moje usta się otwierają szeroko. Nie mogę uwierzyć, że tak powiedział albo pomyślał. I jeszcze wszyscy to słyszeli..  
- To.. to nieprawda.  
- Wiesz, na początku Cię broniłem. Niemal go uderzyłem, a Dave jest jednym z moich dobrych kumpli i tylko to było mnie w stanie powstrzymać. Zauważyłem, że Cię nie ma, zniknęłaś tak szybko, że nawet nie zdążyłem się zorientować. Nikt Cię nie widział, nie rozpoznawał, kiedy zacząłem chodzić i pytać o Ciebie każdego, a kiedy już Cię znalazłem, zastałem Cię z tym chłopakiem, chichoczącą i rozbawioną.  
Chcę się wtrącić i powiedzieć mu, że ma na imię Jay, ale Harry kręci głową nie pozwalając mi na odezwanie się.  
- To nie jest najgorsze w tej całej popieprzonej sytuacji, a to, że kiedy pocałował Cię, Ty nawet nie zaprotestowałaś, nic, kompletnie. Żadnego 'nie'. Gdy ja chcę to zrobić, zachowujesz się tak, jakbyś miała zacząć krzyczeć i chęć uciec.  
Stoimy chwilę w ciszy. Harry nagle się cofa idąc w tył.
- Nie potrzebne mi to całe gówno.
Mówi. W końcu się odwraca i idzie przed siebie, a mnie znowu zostawia samą. Chcę zanim pobiec, wytłumaczyć wszystko, ale moje nogi nie chcą współpracować ze mną. Zamiast tego siadam na zimnym murku i układam podbródek na kolanach, które oplatam ramionami. Zaraz się popłaczę.
  
- Harry -  

Jestem tak kurewsko wkurwiony, że muszę odejść od niej, bo inaczej jeszcze zrobiłbym jej coś, czego później bym żałował. Około pięciu minut później siedzę już w swoim samochodzie. Mija kolejne pięć, a ja nawet nie wiem co jeszcze tu robię. Powinienem był już być w drodze do swojego mieszkania, ale kiedy spoglądam na miejsce pasażera uświadamiam sobie, że kogoś brakuje i to mnie blokuje. Wzdycham głośno i pocieram dłonią twarz. Zegarek na moim nadgarstku wskazuje pierwszą w nocy. Muszę wstać za siedem godzin, aby przygotować się do zajęć na siłowni ze swoimi klientami, ale na razie nie chcę o tym myśleć. Moje myśli są pogrążone o myśleniu o Brooklyn i całym tym pieprzonym Jay'u. Skąd oni się znają? Może ten dzieciak też jest z Domu Dziecka, w którym ona przebywała? Nie wiem, ale fakt, że to on może ją tak po prostu pocałować mnie wkurwia. Nie mogę o tym tak myśleć, bo to powoduje, że mam wielką ochotę wybuchnąć. 'Pieprzyłeś ją już?' - słowa Tom'a pojawiają mi się w myślach i cała ta pieprzona sytuacja, kiedy o nią pytali. Nienawidzę się tłumaczyć. Nie powinno ich moje życie obchodzić, bo ja nie martwię się o ich ani trochę.  
- Znalazłeś Brooklyn?
- Ta, widziałem się z nią.
- Jak to '..widziałeś się z nią'? Nie chcesz mi powiedzieć, że gdzieś ją samą zostawiłeś, Harry.  
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Zayn.  
- Ty idioto! I pomyśleć, że ją jeszcze przekonywałem, że jesteś dobrym facetem. Nie mogę wprost w Ciebie uwierzyć. Sądziłem, że jeśli ją zabierasz, że ona u Ciebie mieszka to coś dla Ciebie znaczy, a Ty ją tak po prostu zostawiasz? Masz w ogóle pojęcie ile kręci się pijanych facetów? Na jej miejscu już dawno kopnąłbym Cię w dupę. Masz pięć głupich minut, żeby ją znaleźć, bo inaczej sam ją zacznę szukać.  
Zayn się rozłącza, a ja uderzam pięścią w kierownicę i rzucam telefon. Nie mogę uwierzyć się tak o nią martwi. Na pewno nie tak bardzo jak ja, pomimo, że tego nie widać, ale to prawda. Wręcz umieram na myśl co się z nią dzieje i czy jest wszystko dobrze. Zayn ma rację. Jestem idiotą, a Brooklyn już dawno powinna mnie zostawić. Przekręcam kluczyk w stacyjce i jadę w miejsce w jakim ją zostawiłem. Oddycham z wielką ulgą, kiedy ją dostrzegam siedzącą na betonowym murku, skuloną. Wysiadam z samochodu i idę w jej kierunku.  

- Brooklyn -

Czuję jak ktoś mnie obejmuje. Zaczynam się wyrywać, ale spokojny głos, który znam mnie uspokaja i poddaję się. Harry. Wrócił po mnie. Niesie mnie w kierunku samochodu, sadza na miejscu pasażera. Chwilę później siedzi tuż obok mnie i rusza.  
- Wracamy do domu.
Zaczesuje mi kosmyk włosów za ucho i skupia się na drodze.  
- Harry, ja.. To wszystko nie tak było.  
Odzywam się cichym głosem. Chcę mu to wyjaśnić.
- Porozmawiamy jak dojedziemy na miejsce.
Odpowiada. Kiwam głowę w geście zrozumienia. Na miejsce. W porządku. Może być na miejscu. Chyba nawet to i lepiej, bo przynajmniej oboje będziemy mieli pewność, że obojgu nam nic się nie stanie. Ulica jest strasznie ruchliwa dzisiejszej nocy. Harry spogląda na mnie, kiedy czekamy pomiędzy autami na zmianę światła z czerwonego na zielony.  
- Zimno Ci?
Nawet nie wiedziałam, że się trzęsę dopóki Harry sam mi tego nie uświadomił. Zdejmuje z siebie czarny materiał i wyciąga w moją stronę. Spoglądam na niego zaskoczona i biorę od niego kurtkę niepewnie. Kędzierzawy rusza, a ja wkładam ubranie. Jest na mnie o wiele za duża, ale przynajmniej mogę się nią otulić i jest taka ciepła i pachnie nim. Posyłam mu uśmiech, a Harry go odwzajemnia. Mam rozumieć, że nie jest już taki zły na mnie jak wcześniej? Jeśli tak, to wspaniale, a jeśli nie to już mam przechlapane. Nie wiem czy sobie z nim poradzę.  
- Jesteśmy na miejscu.
Informuje, kiedy parkuje samochód na swoim miejscu i gasi silnik. Moje serce przyśpiesza z małego zdenerwowania. Harry odpina pas, więc robię to co on i oboje w tym samym czasie wysiadamy z auta, który wydaje z siebie dźwięk, gdy Harry go zamyka pilocikiem. Idziemy do windy. Kędzierzawy wciska na panelu cyfry i jedziemy na piętro do jego mieszkania. Chętnie przysuwam się do jego boku, gdy unosi ramię, aby mnie nim objąć. Jeżeli to oznacza, że za kilka minut nie będę mogła go dotknąć ani przytulić to wolę teraz z tego skorzystać. Tym bardziej, że sam to zaproponował. Jego ciało jest takie ciepłe mimo, że ma na sobie tylko cienką koszulkę. Oboje słyszymy piknięcie windy, z której wychodzimy na cichy korytarz. Kiedy jesteśmy przed drzwiami Harry odwraca się w moją stronę i opuszcza moje dłonie po bokach mojego ciała i wkłada swoje do kieszeni kurtki. Znajduje kluczyki, którymi otwiera drzwi. Sama nie wiem czemu, ale spoglądam w lewo. Ktoś wychodzi z mieszkania. To znaczy jakiś mężczyzna, a za nim wychodzi Hana w szlafroku. Oczywiście. Patrzy w naszą stronę i posyła mi wściekłe spojrzenie, kiedy zauważa, że mam na sobie jego kurtkę. W sensie Harry'ego. Posyłam jej miły uśmiech i oboje wchodzimy do mieszkania. Moja pewność siebie, którą miałam została momentalnie za drzwiami.  
- Nie denerwuj się tak.  
Szepcze do mojego ucha stojąc za mną, a za chwilę wymija mnie i idzie w kierunku kuchni. Tak, nie będę się denerwować. W mieszkaniu jest o wiele cieplej, więc zdejmuję czarną kurtkę i odwieszam ją do szafy na wieszak. Idę niepewnie w kierunku kanapy i siadam na niej. Kędzierzawy krząta się po kuchni, a ja wykorzystuję dany mi czas na to, aby się uspokoić. A więc co mam mu powiedzieć? 'Prawdę, powiedz mu prawdę i niech się odczepi' - krzyczy jakiś głos w mojej głowie. Czuję jakby chciał mnie wesprzeć. To głupie. Kręcę lekko głową. Zgadzam się z tym, aby powiedzieć mu prawdę. Harry siada w fotelu.
- Więc..
- Zaczekaj. Nie chcę, żebyś czuła nacisk z mojego strony iż musisz mi to wyjaśnić. Chcę żebyś sama tego chciała. Jeśli nie, w porządku. Dam sobie z tym radę. Nie chcę żebyś się tak denerwowała, bo nie ma takiej potrzeby.  
Jego głos jest taki spokojny, co mnie samą uspokaja.
- Dobrze, więc chcę Ci to wytłumaczyć. Nie chcę, żebyś o mnie źle myślał, gdybym powiedziała, że Ci tego nie powiem.
- Wiesz, zastanawiam się czy przed chwilą mnie słuchałaś.
Rumienię się na policzkach jakby mnie na czymś przyłapał.
- Oczywiście, że tak. Więc, po tym jak potraktowałeś Step musiałam iść, przejść się gdziekolwiek. Wiedziałam, że mi nie pozwolisz pójść samej. Kiedy byłeś zbyt zajęty, ja po prostu odeszłam. Później spotkałam Jay'a, zupełnie przypadkiem. Zauważył mnie i podszedł. Przywitał się, pogadaliśmy i później pojawiłeś się Ty.  
Słucha mnie spokojnie i uważnie, za co jestem mu wdzięczna. Jego telefon nam przerywa. Wyciąga go z kieszeni i ignoruje połączenie, odkłada urządzenie po czym spogląda na mnie.
- To Twój kolega z Domu Dziecka?
- Umm.. nie. Poznaliśmy się przypadkiem.  
Kędzierzawy unosi brew do góry w niemym pytaniu.
- To było w dniu, w którym zabrałeś mnie na kolację, a ja później wysiadłam z Twojego samochodu. I to wcale nie było tak, że nie protestowałam, kiedy mnie pocałował.
Bawię się swoimi dłońmi, a Harry swoje zaciska w pięść.
- Nie zdążyłam zareagować, bo on już poszedł.

- Harry -

'I miał pieprzone kurwa szczęście, że poszedł' - dopowiadam w myślach. Brooklyn podciąga kolana pod brodę i obejmuje je ramionami. Układa podbródek na kolanach i spogląda na mnie. W głębi duszy cieszę się, że mi wszystko powiedziała.  
- Mogę Cię o coś spytać?
- Pewnie. Co Cię trapi?
Kiedy zadaje mi pytanie nie patrzy na mnie.
- Kim była dziewczyna, którą przytulałeś po koncercie, a później ją gdzieś zabrałeś, bo jak przyjechałeś do nas to jej już z Tobą nie było. Ja.. jestem tylko ciekawa.  
Kurwa mać. Ona mnie o to nie pyta, prawda? Cholera jasna.  
________________
Oficjalną stronę z tym opowiadaniem znajdziecie u mnie na profilu. Jak mijają wam ferie? Cóż, mnie do niczego. Dość mocno się przeziębiłam i nie dobrze mi z tym. Zresztą nieważne. Nie zapomnijcie napisać co myślicie o rozdziale. Wiecie przecież jakie to dla mnie ważne. Trzymajcie się ciepło <3

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2398 słów i 13085 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

3 komentarze

 
  • ...

    Skoro dzisiaj jest opowiadanie, to jutro też bedzie,prawda?, bo przecież dodajesz w niedziele;).Nie żartuje, .A opowiadanie, jest świetne,czekam z utęsknieniem na kolejne, nawet nie wiesz ile razy tu wchodziłam z nadzieją że już dodałas;)pozdrawiam, wracaj do zdrówka, miłego pisania, hej;)

    7 lut 2015

  • glam

    Czekam na więcej  :*

    7 lut 2015

  • wolna

    Hej:) kochana zdrówka życzę. Też jestem chora:(.
    Opowiadanko świetne:* zresztą wiesz:p

    7 lut 2015