HARSH #64

Po wejściu do domku dziadków Lily i znalezieniu się w kuchni zostaję od razu wyściskana przez starszą kobietę, czyli babcię Lily - Stephanie, która jest o kilkanaście centymetrów wyższa ode mnie, pomimo że chodzi lekko zgarbiona i jest lekko przy kości. Kilka minut później pojawia się dziadek - George, który również mocno mnie ściska na przywitanie. W powietrzu czuć naprawdę ciepło tego domu, co mnie nie dziwi, bo mieszkają w nim życzliwi i wspaniali ludzie. Stephanie, która stanowczo mi zakazała zwracać się do niej per pani, a babcia bądź po imieniu przygotowała tyle jedzenia, że od samego patrzenia odechciało mi się jeść, a poza tym wszystko wygląda tak smakowicie, że nie mam pojęcia od czego mam zacząć zważając, że jestem już trochę najedzona od wcześniejszego obiadu. Decyduję się, więc na samą sałatkę siedząc przy stole ze wszystkimi.

     - Kochanie, nie ma mowy, że puszczę Cię gdziekolwiek po zjedzeniu tylko sałatki. Weź sobie jeszcze kurczaka albo ciasta czekoladowego. Nie po to stałam przy garach przez cały dzień, żebyście teraz nie jedli. Poza tym jesteś za szczupła!

     - Naprawdę wszystko wygląda smakowicie, jednak przed przyjazdem naprawdę dużo zjadłam i więcej nie zmieszczę.

     - Nie ma wykrętów. Za dobrze znam te wymówki od Lily. Zapewne za chwilę pójdziecie do pokoju i najecie się słodyczy.

     - Stephanie, odpuść. Jeśli Brooklyn naprawdę zgłodnieje to przyjdzie i sobie coś weźmie. Nie zmuszaj i nie odstraszaj jej.

     - George! Ja już znam Twoje sztuczki. Chcesz, aby zostało więcej dla Ciebie Ty samolubie. Idź lepiej wyrzuć śmieci!

Próbuję ukryć wybuch śmiechu pijąc ciepłą herbatę z kubka.

     - Babciu, zabierzemy trochę jedzenia na górę, dobrze? Na pewno nic się nie zmarnuje. Daj trochę jedzenia Thomasowi.

- Powinien wrócić z pracy za godzinę to go zaproszę.

Stwierdza zadowolona na ten pomysł i wstaje od stołu, żeby zająć się zmywaniem naczyń, a dziadek wychodzi z kuchni, by spełnić rozkaz żony. Razem z Lily zabieramy trochę jedzenia i wiśniowy sok na górę do jej , który jest cudowny. Moje ciekawskie spojrzenie zostaje zauważone przez przyjaciółkę.

     - Thomas na moje piętnaste urodziny stwierdził, że jestem na tyle duża, że powinnam mieć remont pokoju. Babcia broniła się jak mogła, bo nie chciała zrywać swojej ukochanej podłogi i zakładać paneli ani zdzierać tapety ze ściany, gdy dowiedziała się jaki kolor chcę mieć. Na szczęście dziadek wziął sprawy we własne ręce i wyciągnął ją na cały dzień. Na targ, do sklepów i w odwiedziny do ich przyjaciół niedaleko mieszkających.

Stawiam talerz z ciastem oraz sok i siadam na czarnej pufie.

     - Dzięki znajomym Thomasa, którzy przyszli pomóc udało się zrobić podłogę i pomalować odpowiednio ściany. Wszystko to zajęło cały dzień tak, że babcia nie miała nic do gadania.

     - Przepraszam za pytanie, ale skoro Thomas jest Twoim pełnoletnim i zarabiającym kuzynem to dlaczego mieszkasz w Domu Dziecka? Jeśli nie chcesz nie musisz mi tego mówić..

     - Nie, w porządku. Po wypadku samolotu, w którym zginęli moi rodzice dziadkowie nie byli wstanie mnie wychować przez stan swojego zdrowia, a Thomas nie był wtedy pełnoletni, więc pozostał Dom Dziecka. Później on wyjechał za pracą do innego kraju i ułożył sobie tam życie. Chciał zarobić i wrócić. Właśnie tak się stało, kiedy miałam czternaście lat. Jako rodzina chciał mnie zabrać, ale ja nie chciałam z różnych względów. Jednym z nich byłaś Ty. Nie mogłam Cię tam zostawić samej, Brook. Stwierdziłam, że przeżyję cztery lata mając zabezpieczenie, że gdy stamtąd wyjdę to będę miała dokąd się udać i Ciebie..

Wzrusza ramionami jakby to była oczywista rzecz na świecie, a ja podchodzę do niej i siadam, żeby ją przytulić. Została ze mną i będę jej za to naprawdę wdzięczna do końca życia, bo gdyby nie ona to nie mam pojęcia jakbym tam wytrzymała..

     - Szkoda, że nie widziałaś miny babci, kiedy zobaczyła, że pokój jest odnowiony i wystarczy wnieść i poskładać meble.

Chichoczę cicho na wyobrażenie sobie jej przerażonej miny.

     - Dobra. Obie wiemy, że do tego tematu dojdzie, gdyż jest on nieunikniony, więc może po prostu opowiesz mi co i jak.

Patrzę niepewnie na Lily. Jej bezpośredniość mnie czasami tak rozbraja, a czasami powoduje, że jestem zawstydzona. Wiem, że prędzej czy później opowiedziałabym jej o wszystkim, więc skoro teraz mamy na to czas, to dlaczego nie? W przeciwnym razie ten temat będzie nad nami ciążył długo. Opadam plecami na materac i wpatruję się w różowy sufit zastanawiając się jak i od czego powinnam w ogóle zacząć. Wzdycham cicho.

     - Tego dnia, kiedy oficjalnie opuściłam Dom Dziecka jakoś.. za bardzo nie wiedziałam, co mam dalej ze sobą zrobić, gdyż pewien rodzaj planu, a nawet dwa nie wypaliły. Stwierdziłam, że o tak późnej godzinie nic nie zrobię ani niczego nie załatwię bez dowodu, więc postanowiłam, że przetrzymam do rana..

     - Zamiast wrócić i porozmawiać z Grace, aby pozwoliła Ci zatrzymać się jeszcze na jedną noc Ty postanowiłaś chodzić po ciemku i poczekać do rana? To było nieodpowiedzialne! Co ty sobie w ogóle myślałaś? Mogła stać Ci się krzywda!

     - Nie chciałam pomocy od nikogo, nawet od Grace. Zrozum mnie. Moja matka zawsze mówiła, że mam być twarda po tym jak tata umarł. Rozumiesz to? Jak dziewięcioletnie dziecko ma poradzić sobie po stracie rodzica i być silnym? Zresztą.. Tego wieczoru nie przeszło mi nawet przez myśl, by wrócić i prosić o pomoc, którą otrzymałam od jakiegoś chłopaka, która wcale nie była taka jakiej bym chciała. To minęło. Na szczęście.

Przymknęłam powieki, żeby uspokoić się i znaleźć sposób, aby opowiedzieć jej o tym wieczorze, ale nie mieć go w myślach.

     - Zaprowadził mnie w swoje miejsce, czyli ciemną alejkę pomiędzy budynkami. Okazało się, że nie jesteśmy sami. Było ich jeszcze dwóch. Jeden z nich miał na imię Mike. Przystawiał się do mnie, jeśli mogę to tak nazwać.. W tamtej chwili było mi wszystko jedno. Mogłam umrzeć, bo i tak nie widziałam dla siebie przyszłości. Jak mogłabym ją widzieć po tym, co było..

Usiadłam po turecku i wskazałam małą bliznę na policzku.

     - Wyglądała naprawdę okropnie tamtego wieczoru. Gdyby nie.. Harry nie wiem, co by ze mną było. Czy żyłabym..

     - Proszę, nie mów takich rzeczy, Brooklyn. Jesteś tu!

     - Tylko sama prawda, Lily. Znalazł mnie, zabrał do siebie i zaopiekował się mną nie oczekując niczego w zamian. Gdyby nie jego cholerna upartość i to, że się mną zainteresował tego dnia, gdy odwiedził ze znajomymi Dom Dziecka.. nie wiem.

Opadłam ponownie plecami na materac i westchnęłam.

     - Początek naszej znajomości nie był ciekawy nawet po tym jak mnie uratował. Kłóciliśmy i godziliśmy się. Załatwił mi pracę w księgarni, zabierał na koncerty, do swoich znajomych. Pokazał mi swój świat. Poczułam, że z nim jestem bezpieczna. Zawsze. Z czasem zaczęłam coś do niego czuć. Musiałabym być głupia, żeby nie zakochać się w chłopaku, który sprawił, że mój los całkowicie się odmienił, że w końcu przestał w moim życiu padać ten cholery deszcz i wyszło upragnione słońce..

Lily zaśmiała się cicho z mojego porównania. Ja również.

     - On naprawdę sprawił, że dziś mogę normalnie żyć.

     - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Nawet jeśli to Harry.

     - Daj mu szansę i poznaj go. Wiem, że może się wydawać z wyglądu, że jest zamknięty w sobie i niebezpiecznym typem, ale jeśli go poznasz to mam nadzieję, że dostrzeżesz jakie ma dobre serce. On naprawdę mnie kocha, a ja kocham jego.

     - Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Sama pamiętasz, co jeszcze kilka miesięcy o nim czytałaś i myślałaś, prawda? Chcę byś była szczęśliwa. Po prostu bądź ostrożna i tyle.

Pokiwałam głową zgadzając się, a Lily opadła obok mnie.

     - Jedno trzeba przyznać. Jest kurewsko seksowny.

Pisnęłam jej imię! Jeszcze niedawno miała go za dupka..

     - Jest cały Twój. Poza tym zdajesz sobie sprawę, że już we wtorek wracamy do szkoły? Mówiłaś mu o Ashley i Cassie?

     - Jakoś nie było do tego okazji.. Właściwie to nawet nie chcę. Może ten rok nie będzie taki zły? To ostatnia klasa.

     - Myślisz, że przez wakacje się zmieniły? Chociaż trochę?

     - Nie, ale Harry nauczył mnie jak wykonać prawy sierpowy.

     - Kim on jest do cholery, żeby uczyć Cię takich rzeczy, co?

Zaśmiałam się widząc jej wymalowane zaskoczenie na twarzy.

     - Jest trenerem boksu i trenerem personalnym.

     - Jak mogłam się tego nie domyślić widząc jego ogromne bicepsy, szerokie barki i wąskie biodra. Poza tym on jest serio strasznie wysoki. Biorąc pod uwagę wasze oba wzrosty jest to naprawdę wielka różnica, więc jak wy do cholery się całujecie? Bo całujecie się, prawda? A może nawet coś więcej?

Moje oczy zrobiły się ogromne. Szturchnęłam ją w ramię.

     - Nie ma mowy, że odpowiem na jakieś pytanie. Zapomnij.

     - Nie bądź taka wstydliwa, Brooklyn. Obie wiemy, że Harry nie jest święty i Ty też nie. Zarumieniłaś się po moim ostatnim i znaczącym pytaniu to musiało coś być, chociaż.. Czy on wie.. o tym co się wydarzyło? Nie było mnie z Tobą, więc..

     - Tak. Opowiedziałam mu o całej sytuacji. O matce i tacie też. Zareagował dość spokojnie biorąc pod uwagę poziom jego złości, który konkretnym powodem można szybko podnieść. Zaakceptował mnie, Lily. Razem z całym bagnem przeszłości, od którego uwolniłam się, mimo że zawsze gdzieś to będzie.

     - Jesteś tego warta, aby Cię akceptowano i kochano. Jesteś wspaniałą, mądrą i piękną dziewczyną o wielkim sercu. Uwierz mi, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Zapamiętaj.

W podziękowaniu za jej ciepłe słowa przytuliłam ją. A niedługo po tym rozkoszujemy się trzywarstwowym czekoladowym tortem przygotowanym przez babcię Lily. Oglądamy śmieszną komedię w telewizji, gdy zbliża się dwudziesta, a ja zdążyłam poznać Thomasa, który jest dobrze zadbanym mężczyzną o piwnych oczach i tatuażem w postaci imienia swojej przyszłej żony na przedramieniu. Nie mam pojęcia dlaczego do mojej głowy wpada pytanie czy Harry kiedykolwiek byłby zdolny do takiego.. poświęcenia. Czy byłabym warta, aby wytatuował na jakiejś części swojego ciała moje imię bądź coś związanego ze mną? Jeśli chodzi o mnie i tatuaże to podobają mi się i dobrze wyglądają chociażby na ciele bruneta. Sama chciałabym sobie coś wytatuować na nadgarstku, karku czy biodrze. Jest dużo możliwych miejsc. Myślę, że mogłabym wytatuować sobie coś związanego z Harry’m. Wiem, że to pamiątka na całe życie, ale prawda jest taka, że to on jest moim życiem. Po prostu.

     - Ziemia do Brook! W mieście otworzyli nowy klub o nazwie Venezia. Co Ty na to, abyśmy go odwiedziły? Drake, Juana i Kelly, czyli moi znajomi stąd również chcą się tam wybrać, a Thomas zaoferował, że może nas zawieźć, a później złapiemy taksówkę, jak będziemy wracać z imprezy. Co myślisz?

     - W porządku tylko.. Obiecałam Harry’mu, że dam mu..

      - Nie puści Cię samą na imprezę, prawda? Z jednej strony to słodkie, że tak się troszczy, a z drugiej masz osiemnaście lat, więc nie może Ci mówić, co.. Dobra! Napisz mu! Będziemy około dwudziestej trzeciej i przestać już na mnie tak patrzeć.

Wychodzi z pomieszczenia w niewiadomym celu. Postanawiam wykorzystać tą chwilę prywatności, aby chwycić telefon i dać znać Harry’mu o naszych wieczornych planach. Z jednej strony chcę mu o nich powiedzieć czy powiadomić, bo poza tym, że chcę spędzić z nim czas to wiem, że, gdy będzie obok mnie to wszystko będzie lepsze i będę czuć się bezpiecznie. Jednak z drugiej strony wiem, że to jest niezdrowe spędzać prawie cały czas w towarzystwie jednej osoby nawet jeśli dobrze się przy niej czujesz. Zdaję sobie sprawę, że powinnam odcinać się od Kędzierzawego, a on ode mnie, lecz nie wszystko jest proste. To tak jakbym osobie biorącej narkotyki powiedziała, że ma przestać to robić. Jasne, że to jest niewykonalne w krótkim czasie, ale nie niemożliwe, gdy danej osobie będzie naprawdę zależeć. Z zamyślenia odcięłam się od rzeczywistości, dlatego sprawdzam czy przypadkiem nie otrzymałam wiadomości.



Nie obiecuję, że będę na czas, ale postaram się. Muszę zebrać tą

całą bandę głupków i Evę. Do zobaczenia, Skarbie.



Nie mija nawet minuta, a dostaję kolejną wiadomość.



Ubierz dla mnie sukienkę xx



Zarumieniłam się lekko na przeczytaną wiadomość. Odpisałam zwykłe Do zobaczenia zawstydzona, a kiedy odłożyłam telefon na szafkę do pokoju weszła blondynka i poinformowała, że jej znajomi będą za ponad godzinę, więc tak czy inaczej musimy się streszczać, aby zdążyć. Po kolei bierzemy szybki prysznic. Oddaję suszarkę Lily, po wysuszeniu swoich włosów i siadam po turecku przed torbą, na której znajdują się dwie sukienki. Obie wydają mi się mało seksowne, a Lily jest tego samego zdania. Lily pokazuje mi swoje sukienki, a ja muszę przyznać, że są seksowne i odważne, więc wystarczy tylko wybrać.

     - Obiecuję, że zrobię z Ciebie porządną, niewinną, jednak też trochę niegrzeczną dziewczynę, jeśli mi pozwolisz. Żadnej tapety na twarzy i sukienki ździry. Chciałabyś spróbować?

     - Pewnie. Ufam Ci, więc sprawdźmy, co z tego wyjdzie.

Lily klaszcze usatysfakcjonowana z szerokim uśmiechem i od razu zabiera się do pracy. Maluje mnie, a ja widzę tylko czego używa, ale nie jak to wygląda. Układa mi również włosy czego też nie widzę jak i wybieranej sukienki, ponieważ rozkazała mi zamknąć oczy i nie podglądać. Pełny efekt mogę podziwiać.. za chwilę. Stoję przed lustrem zasłoniętym ciałem Lily, która mówi mi, abym policzyła do trzech, a ona odsunie się i wtedy zobaczę. Odliczam szybko zacinając się przy wypowiedzeniu ostatniej liczby, gdyż nie wiem, co zrobię, gdy siebie zobaczę. Spodoba mi się? Przerażę się? Mówię trzy i rozchylam powieki, aby zobaczyć swoje odbicie w lustrze. Cholera. Kurwa. Nawet jeśli przeklęłam w myślach to i tak mam to gdzieś. Układam dłonie na biodrach okrytych bordowym materiałem i wygładzam ją na brzuchu. Ogółem sukienka jest dopasowana we wszystkich miejscach, wręcz opinająca. Od pasa w dół jest trochę luźniejsza, więc nie czuję się aż tak bardzo skrępowana. Makijaż jak i włosy są przecudowne. Stoję mocniej na czarnej . Przytulam szybko Lily i powstrzymuję głupie łzy.

     - Dziękuję. Dzięki Tobie czuję się taka piękna.

     - To tylko sukienka i dosłownie odrobina makijażu.

     - To nieistotne. To i tak dla mnie dużo znaczy.

Podczas, kiedy Lily zakręca sobie jedno z ostatnich pasemek włosów na lokówce mówi mi, że Harry'mu opadanie szczęka, kiedy tylko mnie zobaczy o ile mnie rozpozna. Uśmiecham się jedynie i pomagam jej z zapięciem przeklętego zamka bluzki bez ramiączek. Udaje mi się go zapiąć ostatecznie. Ponieważ jest już chłodna noc zgodnie z zegarkiem postanawiam założyć skórzaną kurtkę, która nie tylko będzie pasować, ale również ociepli górną część mojego ciała przed zimnym powietrzem. Dobieram również małą, czarną torebkę na dłuższym pasku ze złotymi elementami. Wpół do dwudziestej trzeciej zjawiają się Juana i Kelly, które jak później się okazuje są siostrami oraz Drake, który jest po prostu Drake'm. Po spędzeniu czasu na miłej rozmowie i nastrojeniu się na imprezę w postaci muzyki oraz wypiciu po jednym drinku wszyscy pakujemy się do auta Thomasa. Droga do klubu jest przyjemna. Odzywam się od czasu do czasu jeszcze trochę skrępowana nowymi osobami. Okazuje się, że Drake zna ochroniarzy przy bramkach, więc bez problemu oraz traceniu czasu zostajemy wpuszczeni. Na zewnątrz nigdzie nie dostrzegłam auta Kędzierzawego ani jego samego. Dostajemy na wieczór swój boks z ogromną narożną czarną kanapą oraz pięknym czarnym, szklanym stolikiem. Początkowo nasza pięcioosobowa grupa siedzi na kanapie i pije drinki. Dziś na otwarcie klubu jest specjalna oferta: pierwszy drink jest darmowy i jeśli zechcemy to możemy zapłacić sto złotych, a trzy kolejki drinków są dla nas. Oczywiście wszyscy są za, więc składamy się i tworzymy zamówienie. Poznajemy się z Drake'm i siostrami, którzy są w naszym wieku. Śmieję się po raz kolejny i łapię za brzuch na następną opowieść z ich dzieciństwa. Po godzinie, kiedy reszta nadal dobrze się bawi sprawdzam telefon. Wybiła północ i nie mam nieodebranego połączenia bądź nieprzeczytanej wiadomości. Martwię się, bo nie wiem czy Harry doszedł do wniosku, że dziś jednak już nie spotkamy się o czym mógł mi napisać czy może coś się.. Nie. Nie mogę tak myśleć. Na pewno zaraz spotkam się z Harry'm i spędzimy miło czas. Chowam telefon do torby, a dziewczyny wyciągają mnie na parkiet. Piję drugiego drinka zauważając, iż Drake gdzieś zniknął. Tańczę z Kelly, z którą najbardziej chyba i najlepiej się dogaduję. Ludzie napierają każdy na siebie jakąś częścią ciała, a mnie nie przeszkadza to, póki nikt nie narusza mojej przestrzeni intymnej. Po czterech piosenkach z Juaną idę do loży, żeby moment odpocząć i wypić po trzecim drinku. Alkohol płynie w mojej krwi i szumi mi trochę w głowie. Juana idzie zamówić następne drinki. Przychodzi Kelly, która siada blisko mnie. Z początku nic nie mówimy. Jej siostra przynosi napoje i odchodzi mówiąc, że kogoś poznała. Jest tak głośno, że nie słyszę Kelly, więc nachylam się. Pyta wprost do mojego ucha jak się bawię dotykając niewinnie i lekko mojego uda. W obecnym stanie nie przejmuję się tym. Odpowiadam, że jest naprawdę dobrze, a impreza jest świetna. Patrzy mi w oczy.

     - Jesteś taka seksowna. Kręcisz mnie, Brooklyn.

Nie odpowiadam, ponieważ nawet nie mogę. Kelly przyciska usta do moich. Nawet gdybym mogła cokolwiek wydusić to nic nie powiedziałabym, ponieważ jestem zaskoczona jej gestem, a jeszcze bardziej tym, że odwzajemniam jej pocałunek. Jej usta są miękkie i smakują miętą oraz pomarańczą. Moje palce niewinnie muskają jej kolano. Przegryza moją dolną wargę i odsuwa się z szerokim uśmiechem. Jestem przekonana, że na trzeźwo od razu uciekłabym. Całuje lekko mój policzek, a jej dłoń przesuwa się kawałek za materiał sukienki na wewnętrzną stronę uda. Wykręcam się i odchylam w bok. Ręką zatrzymuje jej za nadgarstek. Jest zdezorientowana, dlatego szybko jej mówię, że muszę skorzystać z toalety. Od razu się uśmiecha, a ja wychodzę z boksu. Z trudnością dostaję do baru. Podczas tej drogi przez pewien czas powtarzałam sobie, że powinnam zamówić wodę i pozbierać się, lecz szybko zmieniłam zdanie i zamówiłam mojito, które piłam z Evą na urodzinach. Średniej wielkości szklanka zostaje opróżniona w dość szybkim tempie. Wiem, że do loży wrócić nie mogę, bo Kelly będzie chciała się do mnie dobrać, więc wybieram parkiet. Nie mija dużo czasu, kiedy niespodziewanie dołącza się Drake, z którym tańczy mi się naprawdę dobrze. Ktoś puka mnie w odkryte ramię, gdyż kurtkę zostawiłam w naszym boksie. Odwracam się za siebie i dostrzegam Lily, która uśmiecha się trochę dziwnie i mówi mi, że powinnam się opamiętać, wracać do loży i napić się wody.

     - Daj spokój. Nie bądź taka sztywna, Lily. Baw się!

Przekrzykuję muzykę w klubie i odwracam się, aby wrócić do tańca z Drake'm. Nawet nie mija chociażby dziesięć sekund, a jestem odwrócona. Lily łapie mnie za ramię, by przytrzymać w miejscu, żebym jej nie zignorowała i pokazuje mi coś, kogoś. Wyostrzam wzrok, aby dostrzec na górnym piętrze na balkonie postać ubraną całą na czarno. Harry? Zamykam powieki. Kręcę głową. Harry mnie olał. Nie ma go tu. Spoglądam w to samo miejsce, ale nikogo tam nie ma. Lily znika, więc postanawiam zignorować jej zaczepki. Zamiast Drake tańczę z przystojnym blondynem w szarej koszuli. Wprawdzie nie tańczy mi się tak dobrze jak z dziewczynami czy Drake'm, ale nie jest źle.

     - Dobrze się bawisz?

Przez moje ciało przechodzi znajomy dreszcz na schrypnięty, ale zimny ton głosu. Znam go. Nagle podchodzi Zayn i udaje mi się zrozumieć, że lepiej dla blondyna, kiedy odejdzie, jeśli chce w ogóle chodzić. Chłopak szybko znika, a ja odwracam się przełykając ślinę. Unoszę wzrok wyżej, gdyż nawet przez kilkucentymetrowe szpilki mój wzrok jest na poziomie jego szyi. Zielone tęczówki wpatrują się we mnie, a ja nie mogę nic poradzić na to, że go mocno do siebie przytulam, bo byłam pewna, że zwyczajnie mnie wystawił, jednak nie. Naprawdę tu jest. Stoi przede mną i pachnie cholernie nieziemsko.

     - Nie mogłam się Ciebie doczekać. Tęskniłam. Mocno.

     - Naprawdę? Chyba jednak nie skoro zdołałaś pocieszyć się kimś innym. Wiesz, że nienawidzę się Tobą dzielić.

Jego duże dłonie przyciągnęły mnie za biodra, a ja poczułam się źle. Przeniki pamięci przeszły mi przez myśl. Pocałunek z dziewczyną jest bardzo zły? Mam przerąbane, prawda? Czuję to. Mocniej ścisnęłam dłonie na jego ramionach.

     - Muszę Ci się przyznać do czegoś.. Pocałowałam kogoś.

Mówię mu i niepewnie spoglądam w jego tęczówki. Patrzy na mnie tak intensywnie, że to boli. Jego dłonie boleśnie wybijają mi się w biodra. Zanim zdążam powiedzieć mu, że to nie był mężczyzna, a Kelly jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku i ciągnie mnie zasłaniając mi jakąkolwiek widoczność swoimi szerokimi barkami i plecami ukrytymi pod materiałem czarnej koszuli. Wyplątujemy się z tłumu. Próbuje nadążyć za jego krokami, gdy wchodzimy na górę po schodach. Zatrzymuje się na chwilę, by powiedzieć coś mężczyźnie i idziemy dalej, by po chwili wejść do szklanego z przodu boksu, choć i tak nie widać z zewnątrz czegokolwiek i kogokolwiek. Zamyka za nami drzwi przekręcając klucz. Opieram dłonie na jego klatce piersiowej. Chcę, żeby mnie dotknął, pocałował. Cokolwiek. Pragnę go, ale on odsuwa mnie od siebie i prowadzi w kierunku przeszklonej ściany. Stąd jest idealny widok na bar i tańczących ludzi. Mimo alkoholu zaburzającego moje realne myślenie domyślam się, co robi Kędzierzawy, a po chwili, kiedy szepcze w cichszym pomieszczeniu niż przestrzeni tej na dole do mojego ucha to potwierdzają się moje przypuszczenia. Który? Odchodzi gdzieś, a ja rozglądam się w poszukiwaniu Kelly. Kręcę głową. Przecież nie zrobi krzywdy dziewczynie. Zaczynam chichotać.

     - Naprawdę nie jestem w nastroju do pieprzonych żartów.

Jego lodowaty ton zazwyczaj powoduje, że kulę się w sobie i błagam w myślach, żeby się uspokoił, ale nie dziś. Uśmiecham się szeroko. Mam nad nim przewagę. Pokazuję palcem, aby zbliżył się do mnie, gdy opieram się plecami o szklaną ścianę. Idzie w moim kierunku, a gdy jest blisko chwytam go za górny materiał koszuli, żeby przyciągnąć go do siebie. Jego dłonie są ukryte w kieszeniach czarnych dżinsów, więc mnie nie dotyka.

     - Był naprawdę bardzo uprzejmy w stosunku do mnie. Jest przystojnym brunetem o piwnych oczach i świetną sylwetką.

Jego ramiona napinają się w czarnym materiale koszuli.

     - Chciał postawić mi nawet drinka i do siebie zabrać.

Nie pozwalam mu się odsunąć od siebie i szepczę dalej.

     - Jest znajomym Lily. A wiesz jak ma na imię? Kelly.

Uśmiecham się z prowadzonej gry. Jego dłonie opierają się po bokach mojej głowy na szkle. Gryzę wargę, by nie śmiać się.

     - Nie chcesz mi kurwa powiedzieć, że to była dziewczyna?

     - Owszem. To była dziewczyna. Myślałeś o kimś innym?

Oczywiście, że miał na myśli faceta. Jakżeby inaczej.

     - Przysięgam, że jestem na granicy wybuchnięcia.

Chichoczę cicho nie umiejąc już powstrzymać się od śmiechu i delikatnie dotykam jego policzków obserwując jak cholernie stara się wyrównać oddech i uspokoić się. Wiem, że kamień spadł mu z serca, gdyż pocałunek w dodatku niespodziewany i niewinny z dziewczyną można wybaczyć, a przynajmniej jakoś spróbować. Ja nie wiem, co zrobiłabym, gdyby powiedziałby mi, że pocałował faceta. Jedno jest pewne. Byłabym cholernie szczęśliwa, że był to mężczyzna, a nie jakaś dziewczyna.

     - Nawet nie spodziewałam się, że Kelly woli dziewczyny.

Przyznałam na głos przed samą sobą i przed brunetem.

     - Akceptujesz to? Ten pocałunek był nie spodziewany, bo nagle jej usta znalazły się na moich. Wiem, że mogłam..

     - Kurewsko ciesze się, że była to ona. Nie wytrzymałbym, gdybyś powiedziała, że jakiś idiota posmakował Twoich ust.

Uśmiecham się delikatnie, gdy na mnie spogląda.

     - I nie powiem, że to akceptuję i pozwalam Ci całować dziewczyny, ale wolę, żeby to były one niż jakikolwiek facet.

     - W porządku. Postaram się, ale nie obiecuję, że nie będzie następnego razu, więc.. Moglibyśmy już o tym nie rozmawiać? Proszę? Jesteśmy w końcu w klubie. Powinniśmy się bawić!

     - Chcesz się zabawić? Dobrze się składa, bo ja również, ale najpierw pozwól mi Cię zobaczyć. Przysięgam, że zrobiłem się cholernie twardy na widok tej sukienki, która tak idealnie opina Twoje seksowne kształty. Jesteś piękna nawet bez niej.

Szepcze do mojego ucha kilka ostatnich słów. Rumienię się. Robi trzy kroki w tył, aby dać mi przestrzeń do okręcenia się i zaprezentowania. Cieszę się, że pozwoliłam Lily zrobić ze mną te wszystkie rzeczy dzięki którym czuję się wspaniale.

     - Jestem szczęściarzem. Nie mam pojęcia jak zasłużyłem na najpiękniejszą i najseksowniejszą dziewczyną na świecie.

Znacząco rumienie się na jego wypowiedziane słowa.

     - Ja też nie mam pojęcia jakim cudem sobie zasłużyłam na takiego wspaniałego i przystojnego chłopaka na świecie.

     - Zapomniałaś dodać najseksowniejszego na świecie.

Posyła mi piękny uśmiech ukazujący śnieżnobiałe, równe zęby, po czym opiera czoło o moje. Dotykam palcami jego odkrytą prawą pierś przez mniejszą ilość zapiętych górnych guzików i przesuwam palcem po małym tatuażu w kształcie rytmu bicia serca. Jego drżący oddech odbija się od mojego policzka.

     - Chciałabym zrobić sobie tatuaż.

Wyznałam przypominając wcześniejsze przemyślenia.

     - Naprawdę? Co takiego i gdzie?

Zawahałam się przed odpowiedzią i przegryzłam wargę.

     - Na biodrze. Pierwszą literę Twojego imienia.

Zabrałam jego prawą rękę i ułożyłam w dokładnym miejscu, w którym chcę tatuaż. Idealnie odczuwam opuszki jego palców pieszczących wskazane miejsce okryte bordowym materiałem.

     - Dlaczego pierwszą literę mojego imienia?

     - Ponieważ zawdzięczam Ci tak wiele.. Poza tym jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu, w którym w końcu pojawiło się słońce po tym okropnym deszczu.. Po prostu chcę i tyle. Nie oczekuję ani nie chce, byś poczuł, że Ty też musisz wytatuować coś dla mnie. Będziesz ze mną wtedy, prawda?

Spytałam nagle przestraszona, kiedy wyobraziłam sobie siebie siedzącą w czarnym fotelu w pomieszczeniu z pełną inspiracją na tatuaż i łysego mężczyznę w skórzanej kamizelce.

     - Oczywiście. Nie pozwoliłbym Ci być wtedy samej. Jednak zdaję sobie sprawę, że jesteś pod wpływem alkoholu, dlatego pozwolisz, że wrócimy do tego tematu później. Chcesz zejść na dół, napić się czegoś, potańczyć i może przywitać z Evą?

     - Chcę, żebyś mnie w końcu pocałował i dotknął.

Uśmiecha się zwycięsko. Zdaję sobie sprawę, że zabrzmiałam trochę zdesperowanym tonem, a on nic sobie z tego nie robi. Postanawiam więc przejąć inicjatywę i zaplatam dłonie za jego kark, by przyciągnąć go bliżej swoich ust. Łączę nasze wargi w delikatnym pocałunku. Całkowicie zatracam się w przyjemnym doznaniu. Odchylam głowę w bok dając większy dostęp ustom Harry'ego do mojej szyi. Jego dłoń masuje moje odkryte udo. Podciągam materiał bordowej sukienki do bioder i kieruję rękę Harry'ego na moje wilgotne miejsce intymne. Robi dwa kroki w tył i przygląda się mnie. Jego opuszki palców przesuwają się po koronkowym materiale bielizny i słyszę kilka przekleństw, które wydobywają się spomiędzy jego ust. Sukienka przesuwa się wyżej, gdy Harry podnosi mnie i zaprowadza w wiadomym tylko dla siebie kierunku. Po chwili opadam na czarne, szklane i zimne biurko, a pomiędzy rozsuniętymi udami staje Harry.

      - Nie mogę się doczekać, gdy się do Ciebie dobiorę.

Szepcze w moje usta. Mój oddech staje się bardziej nierówny. Przymykam powieki czując jego magiczny dotyk. Chcąc czuć jego nagą skórę odpinam guziki aż do ostatniego i zsuwam ją z jego ramion cieszą się widokiem i bliskością. Harry ponownie łączy nasze usta w pocałunku. Prostuję się, aby swoją klatką piersiową dotykać jego. Wplątuje dłonie w miękkie, brązowe loki. Szpilki które zsuwam ze stóp opadają na podłogę tworząc trochę hałasu. Oddycham nierówno, gdy czuję jak dłoń bruneta idealnie mnie objęła tak, że kciuk pieści dokładnie łechtaczkę. Unoszę biodra, by pomóc Harry'mu w zdjęciu dolnej bielizny. Łapie mnie za nadgarstek, a mój prawy kciuk zostaje ukryty i zassany przez miękkie wargi bruneta. Gdy po chwili wypuszcza kciuk i kieruje moją rękę w dół moje serce przyśpiesza.

     - Spokojnie, Kochanie. Obiecuję, że nie będzie bolało.

Kiwam niepewnie głową. Nagle czuję się dziwnie czując swój własny dotyk w intymnym miejscu. To takie niespodziewane.

     - Delikatne i koliste ruchy, a kiedy poczujesz ten znajomy uścisk możesz zwiększyć tarcie i szybkość. Dalej, Maleńka.

Przymykam powieki oddając się doznaniom i aby skupić się na delikatnych, kolistych ruchach. Nic nie poradzę, że wyobrażam sobie zamiast mojej ręki pomiędzy nagimi udami dłoń bruneta. Jego palce są magiczne, długie i trochę szorstkie, lecz wciąż delikatne. Z ust wydostaje mi się jęk na przyjemne ukucie.

      - Gdybyś tylko mogła zobaczyć siebie jak ja Cię widzę.

Moje serce bije coraz szybciej. Usta Harry'ego całują mnie tuż pod uchem. Odgarnia kosmyk włosów i patrzy mi w oczy.

     - Nie zrobimy nic, czego byśmy nie robili wcześniej.

Kiwam głową patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek. Moje ruchy zaczynają być niedokładne. Dane tempo ruchów palców zwiększyła się znacząco. Czuję to z każdą chwilą coraz bardziej. Brunet bez oderwania warg od mojej szczęki odsuwa moją dłoń, by zassać mokry kciuk. Kręcę biodrami odczuwając i wyobrażając sobie jego język i te gesty w niższych partiach.

     - Chcesz, bym wziął Cię ustami i językiem? Może palcami? Mam to zrobić szybko i mocno czy wolno i delikatnie, Skarbie?

     - Klęknij na kolana i weź mnie ustami. Delikatnie.

Mam ogromną nadzieję, że mój władczy głos taki był, a nie taki jakbym była zdesperowaną dziewczynką, która nie dostała ulubionego lizaka. Harry uśmiecha się i gwałtownie przysuwa mnie za biodra do siebie. Odgarniam brązowe włosy na plecy i zaciskam dłonie w pięści, gdy bezceremonialnie dotyka mnie i wpatruje intensywnym spojrzeniem, pod którym się kulę.

     - Nie martwisz się, że nie spodziewanie ktoś wejdzie?

     - Zamknąłeś drzwi i możesz również się pośpieszyć.

Uśmiecha się ze świadomością przegranej słownej walki. Klęka na kolana i przyciąga moje biodra tak, że moja pupa znajduje się na krawędzi. Drżę, a z ust ucieka mi drobny jęk na uczucie ust bruneta w odpowiednim miejscu. Dezorientuje się, gdy nie czuję jego bliskości. Po chwili nakieruje mnie, żebym położyła się plecami na biurku. Pochyla się nade mną. Kciukiem masuje mój policzek oraz dolną wargę. Jego ciało napiera na moje, gdy splótł nasze dłonie i ułożył je tuż nad moją głową. Brakuje mi tchu, a serce zaraz wyskoczy mi z piersi, gdy czuję twardą męskość, która prowokuje mnie ocierając się o moje miejsce intymne i podbrzusze, a przez szorstki, czarny dżins doznania są silniejsze. Wiercę się lekko pod jego ciałem szukając tarcia. Przytrzymuje moje nadgarstki lewą ręką. Drugą masuje moje udo od wewnątrz, by po chwili dotknąć kciukiem łechtaczki.

     - Powinniśmy rozładować mały kłębek nerwów? Chcesz?

Kiwam szybko głową niezdolna mówić, gdy mnie dotyka.. tam.

     - A może powinienem go zostawić? Co myślisz, Skarbie?

Jestem podniecona i będę wstanie błagać, by mnie dotknął.

     - Nie ma mowy, że teraz mnie zostawisz, Harry. Nie, kiedy najbardziej Cię potrzebuję i jestem cholernie blisko.

Kąciki jego ust rozciągając się w szerokim uśmiechu. Całuje mnie delikatnie w usta. Jego dłonie zaciskają się mocniej, gdy czuję, że chcę dotknąć go. Przysięgam, że jeżeli nie pozwoli mi dość to dojdę sama bez jego pomocy oraz pozwolenia. Zielone tęczówki wpatrują się w moje, gdy opuszkami palców dotyka mojego podbrzusza, gdzie wszystkie doznania kumulują się.

     - Jesteś blisko? Chcesz dojść?

     - Tak. Proszę, dotknij mnie.

     - Zmuś mnie, Kochanie.

Jęczę cicho w niezadowoleniu. Dupek.

     - Nienawidzę Cię. Puść mnie.

     - Desperacja to najgorsze uczucie.

Szepcze tuż przy moich ustach i składa na nich pocałunek.

     - Zobaczmy w takim razie kto jest bardziej zdesperowany.

     - Oh, Skarbie. Nie zaczynaj czegoś, czego nie skończysz.

     - Jestem pewna, że skończę. Nie tylko Ty umiesz grać.

Mówię spokojnie. Na potwierdzenie słów wsuwam prawą nogę pomiędzy jego żałując, że zdjęłam szpilki. Zaczerpuje drążący oddech ściskając mocno powieki, gdy moja łydka ociera się o jego męskość. Niewinna Brook potrafi być niegrzeczna.

_________________

OD AUTORKI: Mam jeszcze napisany fragment z perspektywy Harry'ego, który trzeba dalej rozwinąć i w sumie zrobiłabym to i dodała do tej notki, ale jest już naprawdę długa, a rozdziału nie było ponad miesiąc, więc postanowiłam zakończyć w tym miejscu i w końcu coś opublikować. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Mam nadzieję, że jednak wam się podoba. Do następnego ;)

+ Jeśli są tutaj maturzyści to mam nadzieję, że napisaliście wszystko jak najlepiej i zdacie wszystkie egzaminy. Nie wierzę, że mnie to czeka za rok, ale cóż.. Miłego dnia ;)

++ Dziękuję za wyświetlenia przy notkach i 48 obserwatorów ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6189 słów i 34714 znaków.

9 komentarzy

 
  • ❤czarnadama❤

    Jak pisanie się udaje?? ( bo udaje się??)

    27 maj 2016

  • Niebieskooka

    @❤czarnadama❤ Rozdział będzie dziś bądź w niedzielę ;)

    28 maj 2016

  • Ewcia:D

    Autorko! Jak Ci idzie pisanie? Pomysł jest? :) nie moge się doczekać ;)

    24 maj 2016

  • Niebieskooka

    @Ewcia:D Spokojnie, pisze się ;)

    25 maj 2016

  • Ewcia:D

    @Niebieskooka świetnie :)

    25 maj 2016

  • muszka15$

    Cudooo!!!!! Kiedy będzie następna ?? :)

    7 maj 2016

  • Niebieskooka

    @muszka15$ Jak napiszę to dodam.

    7 maj 2016

  • Vinyl3

    Jest naprawde wspaniale :kiss:  :bravo:

    6 maj 2016

  • an

    rewelacja jak zawsze

    5 maj 2016

  • Ewcia:D

    Super, że dodałaś ;) czekałam na moje ulubione opowiadanie i jest! Dzięki i czekam na ciąg dalszy ;)

    5 maj 2016

  • ala1123

    Nie wieze ze nam to zrobilas i tak po prostu skonczylas w takim momencie :( To jest po prostu zajebiste, cudowne, najlepsze :D Mam ogromna nadzieje, że następna będzie szybciej ;)

    5 maj 2016

  • Malutka

    Cudo! Kolejna część świetna i nie mogę się doczekać kolejnej :) Tylko dlaczego akurat przerwano w tym momencie ? :(

    5 maj 2016

  • niezapominajka13

    Czekam na kolejną część. Bardzo fajnie piszesz.

    5 maj 2016