HARSH #41

Kiedy wchodzimy do pomieszczenia Kędzierzawy nie mówi nic i zaczyna się przebierać we wcześniejsze ciuchy. Przechadzam się oglądając przestrzeń, aby nie rozpraszać się widokiem. Nie wiem gdzie pojedziemy teraz, ale minęły dwie godziny i trochę zgłodniałam. Dobra. Nie 'zgłodniałam', a bardzo zgłodniałam.  
- Możecie wpaść wieczorem.  
Odwracam się słysząc Harry'ego. Dostrzegam go siedzącego na ławce. Jest pochylony. Jeden z łokci jest oparty o kolano, a druga ręka trzyma telefon. Dezorientują mnie trochę słowa, które wypowiada. Mam oczywiście świadomość, że powiedział je do rozmówcy, jednak to co powiedział mnie niepokoi.  
- Harry?
Chłopak spogląda na mnie i pokazuje dłonią, bym podeszła do niego. Zauważam idąc w jego stronę, że jest boso i nie zdążył założyć koszulki na górną część ciała. Na nogach nadal ma krótkie granatowe spodenki. Gdy jestem blisko obejmuje mnie dłonią w pasie, bym usiadła mu na kolanie. Kędzierzawy przez jeszcze kolejne dwie minuty rozmawia przez telefon, a kiedy kończy odkłada go na ławkę po swojej prawej stronie.  
- Umm.. Czy coś się stało?
- Nic takiego. Dzwonił Liam i pytał czy może wpaść razem z chłopakami dzisiaj wieczorem. Ma coś dla nas.  
Spoglądam na niego i marszczę brwi zdezorientowana.  
- Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi.
Mówi. Po chwili wzrusza ramieniem. Kiwam potakująco głową i opieram policzek o jego ramię. Siedzimy w ciszy, przerywana tylko naszymi oddechami. Harry po chwili odwraca się i pociera nosem o mój policzek. Odsuwa się lekko i odgarnia zabłąkany kosmyk włosów za moje ucho. Mówi, że gdy się przebierze to zabierze mnie na obiad. Potakuję i schodzę z jego kolan, aby dać mu możliwość ubrania się, co nie zajmuje mu dużo czasu. Po spakowaniu wszystkiego zapina torbę sportową i wyciąga w moją stronę dłoń. Splata nasze palce i wychodzimy. Harry zamyka za nami drzwi i idziemy korytarzem do wyjścia. Mija nas jakaś ruda, długonoga dziewczyna. Zatrzymuje się.
- Har..Harry? To naprawdę Ty?  
My również się zatrzymujemy. Brunet mierzy ją wzrokiem.  
- Zależy dla kogo. A Ty to..?
W ogóle nie jest nią zainteresowany, ale ona tego nie zauważa albo udaje, że tego nie dostrzega. Rumieni się na policzkach jakby sobie coś przypomniała. Spogląda na mnie, a później na niego. Robi krok w jego stronę powodując, że jest naprawdę blisko niego. Chyba chce coś powiedzieć i dlatego to zrobiła, aby para przechodząca obok jej nie usłyszała.  
- Miałeś się odezwać po tym jak kochaliśmy się w windzie po imprezie w 'Tigers'. Czekałam, ale nie zadzwoniłeś.
W jej głosie słychać, daje się wyczuć zawiedzenie, a ja próbuję wyrwać swoją dłoń z uścisku Harry'ego, który nie pozwala na to ściskając moją mocniej. Na szczęście udaje mi się to zrobić i odchodzę od nich. Byleby jak najdalej od niego.  

- Harry -

- Kotku, po pierwsze ja się nie kocham, a po drugie nie ma mowy, żebym Ci obiecał iż miałbym do Ciebie zadzwonić, bo nigdy tego nie robię. Teraz wybacz. Moja dziewczyna na mnie czeka i nigdy nie będę miał chęci, by się odezwać.
Nie czekam na jej odpowiedź, bo nie interesuje mnie ani ona ani to co chce powiedzieć dalej. Oddaję kartę recepcjonistce i pośpiesznie wychodzę z siłowni. Zaczynam się rozglądać na boki i dookoła siebie w poszukiwaniu drobnej sylwetki Brook. Że też musieliśmy dzisiaj natknąć się na tą laskę. Dostrzegam ją idącą pośpiesznie. Zaczynam za nią biec. Chcę jej wszystko wytłumaczyć. Wiem, że słowa jakie usłyszała ją zraniły, ale do cholery jasnej. Zmieniłem się. Zmieniłem się dla niej.  
- Nie uciekaj przede mną.  
Mówię jej, gdy udaje mi się ją złapać za ramię. Wyrywa mi się gwałtownie i staje na przeciwko mnie. Patrzy na mnie zła.
- Pozwól mi wytłumaczyć.  
- A co tu jest do tłumaczenia, Harry? Ile ich jeszcze jest na świecie, co? No powiedz. Dziesięć, dwadzieścia, sto? Mam już dość tego wszystkiego. Za każdym razem, gdy gdzieś razem wychodzimy zastanawiam się czy przypadkiem nie spotkamy dziewczyny, którą pieprzyłeś. Wiem, że to był Twój wybór jak żyłeś i może nadal chcesz to robić, a ja Ci przeszkadzam. Dla mnie ta sytuacja jest chora. Nie mogę żyć ze świadomością, że każdego dnia mogę natknąć się na Twoją byłą. Zmęczona już tym jestem. Rozumiesz? Nie chcę, nie mogę tak żyć.  
Wzrusza ramionami. Zaplata dłonie na piersi odwracając swój wzrok ode mnie. Jestem bezradny. Nie wiem co powiedzieć.  
- Skarbie, wiem, że jesteś zraniona..
- 'Zraniona'? Ty nie mówisz poważnie.  
Kręci głową z niedowierzania. Muszę coś zrobić.
- Chodziło mi o to, że słowa jakie usłyszałaś Cię zraniły i ja to naprawdę rozumiem, ale nie wmawiaj ani sobie ani mnie, że mi przeszkadzasz, bo to gówno prawda. Te dziewczyny mnie nie interesują. Mówiłem Ci już to. Nie mam wpływu na to gdzie i kiedy je możemy spotkać. Dzięki Tobie się zmieniłem. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim popierdolonym życiu. Brooklyn ja.. przepraszam. Naprawdę przepraszam.  
Ściągam torbę z mojego lewego ramienia i kładę ją na ziemie. Nie interesuje mnie ona, a dziewczyna, która stoi przede mną. Zbliżam się w jej kierunku. Nie patrzy na mnie ani nie reaguje, kiedy kładę dłonie na jej biodrach. Desperacko pragnę, aby coś powiedziała, żeby mnie pocieszyła, zapewniła.  
- Potrzebuję czasu, przestrzeni. Muszę pomyśleć.  
Nie spodziewałem się tego co usłyszę. Myślałem, że powie mi, że mi wybaczy, że.. Nie wiem. Chcę ją pocałować, przytulić.  
- Zostawiasz mnie? Odchodzisz ode mnie?  
Zaciskam dłonie na jej biodrach. W myślach błagam ją, żeby powiedziała, że żartuje, a ja nawet się zaśmieje. Przynajmniej miałbym pewność, że nie zrobi tego, co powiedziała mi przed chwilą. W ostatnim czasie naprawdę poczułem, że się do siebie zbliżyliśmy i nie mam na myśli tutaj tylko spraw związanych z seksem. Nigdy nie miałem tak z żadną inną dziewczyną. Nigdy nic takiego nie czułem. Sam nawet nie wiem co to. Pomijając.. kogoś, ale to nieważne. Ujmuję jej podbródek w dłonie. Chcę, żeby na mnie spojrzała. Patrzę w jej oczy. Muskam kciukiem jej dolną wargę. Muszę ją pocałować. Kiedy się pochylam w jej stronę, Brooklyn kręci głową i robi krok w tył.
- Nie, Harry. Nie chcę. Wracajmy już do mieszkania.
Prosi. Ponownie zaplata dłonie na piersi i odchodzi w kierunku mojego samochodu. Kurwa. Naprawdę nienawidzę, kiedy ktoś mi się sprzeciwia. Mam ochotę ją zmusić. Powstrzymuję się jednak. Jest na mnie zła. Nie chcę tego pogarszać. Poza tym Brooklyn nie należy do tej części dziewczyn, którą pieprzyłem. Nie należy do 'nic nie wartych', bo jest warta więcej niż mi się zdawało. Klikam 'otwórz' na małym pilocie, by mogła wsiąść do samochodu, gdy się orientuję, że właśnie stoi przed drzwiami od strony pasażera. Przynajmniej nie usiądzie z tyłu. Idę w jej kierunku. Zostawiam torbę na tylnych siedzeniach i siadam tuż obok niej. Mam naprawdę wielką ochotę jeszcze raz poruszyć ten temat, jednak racjonalna część mnie podpowiada mi, bym to zostawił. Muszę po prostu dać jej czas i przestrzeń. Chyba dam radę. Kurwa, ale ile ona potrzebuje tego czasu? Mogę jej wynająć willę, wyspę czego tylko będzie chciała i w przestrzeni jakiej potrzebuje tylko niech ode mnie nie odchodzi, bo wiem, że tego nie wytrzymam. Nie dam rady. Bez niej jestem nikim.  

- Dwa dni później -

Za chwilę przyjdą chłopaki razem z Evą i Megan. Odwołałem z nimi wcześniejsze spotkanie. Nie miałem w ogóle ochoty się z nimi widzieć i jeszcze ta sytuacja z Brooklyn. Przez ostatnie czterdzieści osiem godzin prawie nie rozmawialiśmy. Czasami tylko, kiedy prosiłem, aby coś zjadła albo prosiłem ją, aby coś zrobiła i tyle. Jestem wykończony. Miałem wziąć urlop, lecz z drugiej strony uświadomiłem sobie, że gdy zostanę to nie dam jej przestrzeni jakiej potrzebuje. Odwróciłem się słysząc ciche kroki. Brooklyn ma na sobie czarne leginsy i zwykłą granatową koszulę, a włosy upięte w koka. Wygląda pięknie.  
- Jak mam się zachować przy Twoich znajomych?
Spytała. Wcześniej poprosiłem ją, by wyszła do nas, gdy tylko przyjdą. Nie rozmawialiśmy o tym o co mnie zapytała. Patrzę na nią przez moment i kieruję wzrok po chwili na czarny ekran telewizora. Nie wiem co miałbym jej odpowiedzieć.
- Nie wiem. Jak tylko chcesz. Bądź sobą.  
Mówię jej po chwili. Pojawia mi się pomysł w głowie.
- Nie chcę tylko, żeby myśleli, że między nami jest coś nie tak, więc moglibyśmy zachowywać się normalnie.  
Prawda jest taka, że mam głęboko w dupie co sobie pomyślą. Jednak wiem, że gdy tutaj będą to wtedy będę miał możliwość jej dotknąć, poczuć przyjemny zapach ciała czy posadzić na kolanach, a nawet pocałować. Przez te cholerne dwa dni tylko ją widziałem i nic poza tym. Brakuje mi jej kurewsko mocno.
- Okej, w porządku. Daj znać jak przyjdą.  
- Myślałem, że posiedzisz ze mną czy coś.  
Spoglądam na nią. Brooklyn kiwa głową niepewnie i kieruje się w moją stronę. Przeważnie nie pozwalałem, by siadała obok, a na moich kolanach, jednak nie dzisiaj, nie teraz przynajmniej. Muszę poczekać. Brunetka podciąga kolana pod brodę siedząc na fotelu niedaleko mnie. Posyłam jej uśmiech.
- Będzie w porządku, jeśli wyjmę dla Ciebie wino?
- Harry.. Nie nabijaj się ze mnie. Już Ci mówiłam..
- Nie nabijam się z Ciebie. Po prostu jestem przekonany, iż przyniosą coś mocniejszego niż woda gazowana. Jeśli tylko to będziesz chciała pić to nie widzę żadnego problemu. Po prostu zapytałem. Chcę żebyś czuła się komfortowo.  
Wyjaśniam jej na spokojnie. Kiwa głową jakby się zgadzała i posyła mi lekki uśmiech. Gdy zamierzam jej powiedzieć, że za nią tęsknię i spytać czy już coś postanowiła słychać dzwonek drzwi. Idealne kurwa mają wyczucie czasu.
- Może powinnam się przebrać?
Pyta niepewnie. Spoglądam na nią.
- Jeśli tylko nie czujesz się w tym dobrze to w porządku. Wyglądasz pięknie. Jesteś w moim mieszkaniu, a oni nie mają nic do gadania. Mogłabyś chodzić nago, jeśli byś chciała.  
Wzruszam ramieniem i uśmiecham się szeroko, kiedy rumieni się znacznie. Jednocześnie uderza mnie w lewe ramię ściśniętą pięścią tak jak uczyłem ją dwa dni temu. Udaję, że zabolało to mnie i pocieram miejsce, w którym jej mała, lecz muszę przyznać silna i celna piąstka spotkała się z moim ramieniem. Cichy chichot wydostaje się z jej ust przez co się uśmiecham jeszcze bardziej, kiedy chwilę temu krzywiłem się teatralnie. Chwytam pomiędzy palce jej podbródek i kieruje go tak aby spojrzała w moje tęczówki, które mają dokładnie taki sam kolor jak jej. Uwielbiam to, kiedy się śmieje czy chichocze albo tak jak teraz się uśmiecha. Mam wielką ochotę ją pocałować, gdy przegryza dolną wargę w chwili, kiedy spoglądam na jej różowe, pełne i miękkie wargi. Kurwa. Prostuję się do pozycji pionowej i tępo patrzę w brązową powłokę frontowych drzwi, kiedy oboje słyszymy ponownie dzwonek. Brooklyn posyła mi spokojny, lecz lekko przestraszony uśmiech. Odwzajemniam go w geście pocieszenia. Idę w kierunku drzwi. Zepsuli mi taką idealną chwilę. Może teraz siedziałaby mi na kolanach z dłońmi w moich włosach i ciągnęłaby za niektóre pasma dodatkowo odwzajemniając moje pocałunki. Cholera. Zaraz im wszystkim wpierdolę i nie będę się żałował nikogo z nich.
- Czego do cholery?  
- Ciebie też miło widzieć.
Zayn wciska mi butelkę wódki i wchodzi w głąb mieszkania, a zanim reszta, czyli chłopaki razem z Evą i Megan.  
- Cześć, Brook. Co u Ciebie?
Zamykam drzwi za całą zgrają i idę w ich kierunku.
- Wszystko w porządku.
- Harry mówił, że pracujesz.
Posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie. Nie będzie jej cholera wypytywał. Nie ma mowy. Nie pozwolę na to.
- Tak. W księgarni.
- Dobra. Dajcie spokój. Przecież nie spotkaliśmy się tu po to, aby gadać o pracy, a żeby spędzić fajnie wieczór.  
Odzywa się Megan, kiedy siadam na podłokietniku fotela, na którym siedzi Brooklyn. Podnoszę się na widok wyjmujących przez Megan i Evę jedzenie. Chłopaki stawiają butelki różnego alkoholu na stół. Czuję na sobie rozpaczliwe spojrzenie Brook, gdy się oddalam. Wcześniej wspomniałem, że wyjmę dla niej wino, które polubiła. Jestem zaskoczony, ale szczęśliwy, kiedy wstaje z fotela ustępując mi miejsce. Kiedy siadam myślę, że zamknie się w którymś z pokoi, ale ona siada mi na kolanach niespodziewanie. Jest taka lekka, jak piórko. Uśmiecham się, kiedy widzę jak siłuje się z otwieraczem do wina. Spogląda na mnie smutno. Otwieram bez problemu butelkę, a gdy nalewam Eva piszczy za głośno i po chwili mówi, że uwielbiam to wino. Przewracam oczami to słysząc. Blondynka unosi się z kanapy i przynosi kieliszek do trunku dla siebie, który też napełniam. W głowie koduję sobie, aby kupić niedługo kilka butelek, bo chyba została już ostatnia, a zawsze może się przydać.  
- Podobno masz coś dla nas.  
Mówię do Liam'a. Chcę się dowiedzieć celu jego wizyty tutaj. W ostatnim czasie nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze. Nadal pamiętam, jak pokłóciliśmy się przy chłopakach przy Brooklyn zanim pojechaliśmy na koncert. Chwila, w której powiedział, że pieprzyłem połowę Londynu spowodowała, że w pierwszej chwili chciałem go uderzyć, ale chłopaki mnie powstrzymali, a Brook była przestraszona. Kiedy wyszli ochłonąłem i naprawdę się zastanowiłem nad swoim zachowaniem, życiem. Jak nigdy, bo zawsze mnie to nie obchodziło, ale tak zastanawiając się i dołączając do tego dziewczynę siedzącą mi w tym momencie na kolanach.. Doszedłem do wniosku, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, zachowaniem, a Brooklyn.. Była i nadal jest czymś stabilnym w moim życiu i muszę ją zatrzymać. Wiem to. Przy niej, dzięki niej jestem inny, lepszy. Wzdycham cicho i mimowolnie ściskam dłonią jej kolano. Odwraca się po chwili w moim kierunku i spogląda na mnie opuszczając kieliszek wina od swoich ust. Przez chwilę wpatrujemy się w swoje oczy.  
- Niedługo mam urodziny. Postanowiłem je wyprawić w domku na obrzeżach Londynu. Chciałem już was zaprosić ze względu na to, że jest tyle spraw do załatwienia, że mógłbym zapomnieć, aby was zaprosić. To chyba tyle.
No tak. Mogłem się tego domyślić, ale cóż..  
- Mam nadzieję, że wpadniecie i będzie się dobrze bawić.
- Dałeś zaproszenie jeszcze komuś?
- Na razie mam dwieście osób, ale to dopiero początek. I widzicie mógłbym naprawdę o was zapomnieć.
Brooklyn nieruchomieje na moich kolanach i niemal się krztusi winem, ale na szczęście kończy się to krótkim kaszlem.
- Początek?
Szepcze cicho, a Liam zaczyna się śmiać.
- Tak. To dopiero połowa.
Niepewnie kiwa głową. Wiem, że jest tym faktem przerażona, lecz do urodzin Liam'a został jeszcze ponad tydzień, więc na pewno uda mi się ją uspokoić i przekonać, aby ze mną tam pojechała. Jeśli naprawdę nie będzie tego chciała to myślę, że moglibyśmy zaprosić jego i Megan na kolację, dać prezent, złożyć życzenia i inne pierdoły. Z drugiej strony byłem tam, w sensie w domu Liam'a na obrzeżach Londynu. Chciałbym, aby Brooklyn tam ze mną pojechała i zobaczyła te piękne widoki. Nie wierzę, że pomyślałem 'piękne'. Pocieram dwoma palcami czoło. Wynająłbym nawet gdzieś domek. Wtedy spędzilibyśmy tam kilka dni na leniuchowaniu, odpoczynku, pływaniu i czymś innym nim Brooklyn wróciłaby do szkoły, aby skończyć ostatni rok w liceum. Muszę w ogóle z nią porozmawiać na temat jej dalszych planów. Słysząc jej chichot wywołany żartem Niall'a uśmiecham się lekko. Opiera się o mnie wyraźnie rozluźniona, co mnie cieszy. Całuję ją w policzek i sięgam ze stołu butelkę piwa. Nie przypuszczałem, iż tak spędzimy sobotni wieczór, bo myślałem, że będziemy się unikać. Tym bardziej się cieszę, że zadzwoniłem do Liam'a, aby wpadł dziś z resztą, więc nie będę narzekał, bo jest dobrze. Zwłaszcza, gdy obok jest ona.  

- Brooklyn -

Nie mogę uwierzyć, kiedy po godzinie spędzonej w naprawdę miłej atmosferze mieszkanie Harry'ego zostaje wypełnione dla mnie nieznanymi osobami. Tylko niektórymi. Na przykład Dave albo chłopak, którego imienia nie znam. Pamiętam, że podpalał papierosa.. Step, którą też gdzieś widziałam. Harry tłumaczył mi, że nie miał z tym nic wspólnego, a ja mu uwierzyłam, bo widziałam jak był wściekły. Muszę w ogóle wyjść z tej łazienki. Nie mogę spędzić tu całej noc. Po kilku minutach wychodzę zostawiając wcześniej w szkatułce naszyjnik po tacie na półce obok lustra. Nie chcę, by coś mu się stało. Mogłabym zgubić go, a tutaj na pewno jest bezpieczny. Idę w kierunku kuchni mijając całujące się pary. Inni tańczą przy włączonej muzyce. Kilku chłopaków siedzi na czarnej kanapie i gra w jakąś grą na Playstation. Gdzie jest Harry? Kiedy mam zawrócić udaje mi się usłyszeć jego śmiech. Stoi oparty o blat kuchenny. Ma jedną rękę schowaną w kieszeń czarnych dżinsów, a w drugiej trzyma czerwony, plastikowy kubek. Zapewne znajduje się w nim alkohol. Mam tylko nadzieję, że się nie upije. Myślałam, że po wyjściu jego znajomych, których jeszcze niedawno było tak mało porozmawiamy o sytuacji sprzed wczoraj, ale teraz to nie odpowiednim moment. Wysoka, długonoga z pięknymi blond włosami dziewczyna pochyla się w jego stronę i szepcze mu coś. Harry komentuje to śmiechem i również jej coś mówi na ucho. Po chwili rozgląda się, a ja mam ochotę uciec. Udaje mi się jednak w porę ukryć za oddzielając nas teraz ścianką. Oddycham głęboko. A podoba się zmienił..
- Hej. Wszystko dobrze?
Podchodzi do mnie Zayn. Kiwam głową.
- Chodź, dołącz do nas.
Zachęca i posyła mi uśmiech. Oplata mnie dłonią i zaprowadza do salonu. Wcześniej grający na konsoli chłopcy już nie grają, a ekran telewizora jest czarny. Siadam obok Evy.  
- Napijesz się czegoś z nami?
- Może soczku z pomarańczy?
Kpi różowowłosa dziewczyna, Step. Cholera. Na nie których twarzach pojawia się drwiący uśmiech. Sięgam niedaleko nas stojącą butelkę tego dobrego wina, siadam w kółku pomiędzy Zayn'em, a Evą i upijam duży łyk w momencie, kiedy Step robi to samo tylko, że ona pije wódkę.  
- No, no. Jestem pod wrażeniem.
- Oh. Czy to komplement?
- Na pewno nie taki, który wyszedł z ust Harry'ego, gdy się pieprzyliśmy. Tak poza tym, to kim Ty w ogóle jesteś?
- Step, nawet nie zaczynaj.
Ostrzega ją niespodziewanie Eva. Posyłam jej lekki uśmiech, a Step wydaje jej się nie słuchać i kontynuuje.  
- Jesteś taka naiwna..  
- Na pewno nie tak jak Ty.
Słychać chóralne wciągnięcie powietrza przez usta.  
- Myślisz, że jak kręcisz się koło Harry'ego to jesteś kimś ważnym? Mylisz się i powiem Ci więcej. Jesteś dla niego nikim. Kiedy tylko wsadzi w Ciebie fiuta przestaniesz być kimkolwiek dla niego, tak jak ta blondynką, z którą teraz jest w swojej sypialni. W ogóle widziałaś, kiedyś penisa?
- To co każdego wieczoru masz w ustach?
Wszyscy wokół nas wybuchają śmiechem, a ja upijam kilka dużych łyków wina. Jeśli mam się zmierzyć ze Step to będę go dużo potrzebować. Dzięki niemu jestem odważna, pewna siebie, a w głowie pojawiają mi się niespodziewane słowa.  
- Ja przynajmniej nie jestem suką i zgorzkniałą dziewicą, która nigdy nie widziała na oczy w życiu penisa.  
Rozchylam zszokowana usta. Szybko je zamykam.  
- Dość tego, Step. Przesadziłaś.
- Oh, naprawdę? Nie sądzę i naprawdę mi nie przykro, że nie ma Twojego bohatera, by mógł Cię uratować.
Nim Zayn ją karci, ona wstaje i burczy coś w rodzaju 'Odpuść, idę do łazienki'. Znika, a Eva mówi, że jest ze mnie dumna, że jej się postawiłam i dodaje, że nikt nigdy tego tak nie zrobił. W odpowiedzi posyłam jej lekki uśmiech i z bijącym sercem w piersi wstaję na równe nogi i odwracam niepewnie. Step miała racje. Nie wierzę, że tak w ogóle pomyślałam. Cóż.. Harry'ego nigdzie niema, a długonoga blondyna również zniknęła.

* * *

Dobra. Po prostu tam wejdę i będzie co będzie. Wolę się nie zadręczać. Jeśli go zobaczę w dwuznacznej sytuacji to sobie obiecuję, że poszukam dla siebie jakiegoś kąta i się od niego wyprowadzę. Tym razem mówię naprawdę poważnie, serio. Z przypływu emocji naciskam metalową klamkę w dół. Stawiam kilka niepewnych kroków w głąb i dostrzegam go leżącego na łóżku. Jest sam i kompletnie ubrany. Nie spodziewałam się.
- Nie rozumiesz słowa 'spierdalaj'?
Warczy nagle, przez co przechodzi mnie zimny dreszcz. Jest na mnie zły? Ale dlaczego? Kiwam głową. Nie wiem. Wycofuję się z pokoju. Nie chcę być z nim, gdy jest wściekły. Zresztą on sam mnie nie chce, więc.. Kiedy chwytam klamkę, by wyjść i zamknąć za sobą drzwi słyszę jego głos.
- Brook? Nie wiedziałem, że To Ty. Przepraszam.
Nieruchomieję w miejscu, kiedy prosi mnie, abym podeszła do niego. Zamykam drzwi i odwracam się w jego kierunku. Harry już nie leży na łóżku. Siedzi i wyciąga w moją stronę dłoń. Idę niepewnie w jego stronę. Wciąga mnie na swoje kolana.  
- Przepraszam Cię. Myślałem, że to znowu ta wkurzająca panna. Powtarzałem jej, żeby tu nie wchodziła i nieświadomie wyładowałem się na Tobie. Jest mi przykro.  
- Mówisz o tej pięknej blondynce w niebieskiej sukience?
- Skąd wiesz, że mówię właśnie o niej?
Kręcę się na jego kolanach. Mogłam nic nie mówić.
- Ja.. widziałam was, to jak się śmialiście i..
- Nigdy się z nią nie widziałem i między nami do niczego nie doszło. Wierzysz mi, prawda? Powiedz coś, proszę.
Nie wiem co mam powiedzieć, a Harry kontynuuje.  
- Otwarcie zaproponowała mi seks, ale.. Jestem tu teraz z Tobą, więc nie mogłem tego zrobić. Kazałem jej spier..
Przymykam mu ręką usta i kiwam przecząco głową. Nie chcę słyszeć z jego ust takich słów, nie w przypadku dziewczyny i nie ważne jakiej. Chociaż. Chciała.. no wiecie. Uprawiać z nim seks, więc może jej się należało? Wzdycham cicho. To marny powód, by ją tak obrażać. Bawię się swoimi palcami.
- W porządku.
Wzruszam obojętnie ramionami.
- Nie jesteś zła? Po ostatnim..
- Doszłam do wniosku, że nie możemy kontrolować tego, gdzie i kiedy je spotkamy albo dziewczyny chcące się z Tobą.. Sam wiesz. To nie Twoja ani ich wina, że jesteś taki.. umm.. przystojny, więc nie mogę być zła..
'..A zazdrosna' - dopowiada głos w mojej głowie, lecz ja tego nie mówię na wypowiadam na głos. Kędzierzawy uśmiecha się szeroko i odgarnia kosmyk włosów za moje ucho. 'Interesuje mnie czy tylko Ty tego będziesz chciała' - szepcze spokojnie do mojego ucha. Rumienię się na policzkach momentalnie, bo wiem do czego nawiązuje. Wplatam dłonie w jego włosy.  
- Moglibyśmy powtórzyć tą sytuację, kiedy..
Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, żeby mu powiedzieć, że chciałabym jeszcze raz, doświadczyć tego nieziemskiego uczucia. Harry uśmiecha się szeroko. Cholera jasna. On wie o co mi chodzi. Czuję to, widzę w jego spojrzeniu.
- Nie przerywaj sobie, Skarbie. Kontynuuj, naprawdę.
Zachęca. Jego ręka pieszcząca moje udo mnie rozprasza, ale nie daję po sobie tego poznać. Wiem, że on chce usłyszeć te.. wszystkie słowa z moich ust. Jestem zbyt skrępowana, by je wypowiedzieć. Ściskam czarny materiał na jego barkach.  
- Nie każ mi tego mówić, proszę.
Szepcze w jego szyję zawstydzona. Kędzierzawy chwyta mój podbródek palcami i kieruje tak, abym na niego spojrzała, a ja natychmiastowo go całuję, aby powstrzymać potok jego słów spomiędzy ust. Wiem, że powiedziałby mi coś niegrzecznego, a ja spaliłabym się ze wstydu. Palcami dotykam delikatnie jego policzków. Oddaje pocałunek powoli, sprawia, że pragnę tego coraz bardziej. Jego dłonie wkradają się pod moją koszulkę i piszczą przyjemnie boki ciała. Poruszam biodrami niespokojnie przez co Harry jęczy w moje usta i gryzie dolną wargę.
- Skarbie, musisz przestać.  
Chwyta moje biodra dłońmi i zatrzymuje w miejscu.  
- Ja.. Zrobiłam coś nie tak?
Pytam niepewnie. Dlaczego w ogóle przerwał?
- Nie, po prostu za bardzo mnie nakręcasz i nie chcę, żeby to zaszło za daleko. Nie w tak szybkim tempie, dobrze?
Marszczę brwi zdezorientowana, ale kiwam niepewnie głową. Harry całuje mnie ponownie czym powoduje, że na nowo się zatracam w naszym pocałunku. Ściąga moją dłoń z jego karku i splata ze swoją. Moment później przykłada moją płasko do swojej klatki piersiowej, a swoją obejmuje mój nadgarstek i kieruje pomału w dół. Chcę ją oderwać i wplątać w jego włosy, ale mi na to nie pozwala. Nie przejmuję się tym i wpijam się mocniej w jego usta. Potrzebuję go. Naprawdę go potrzebuję. Pragnę. Odrywam się od niego gwałtownie i głośno piszczę co zostaje zagłuszone głośną muzyką z salonu, kiedy moja ręka dotyka jego wybrzuszenia w czarnych spodniach. Harry patrzy na mnie uważnie mając delikatnie rozchylone usta przez które właśnie oddycha. Jego czoło styka się z moim.
- To właśnie mi robisz.  
Szepcze. Teraz rozumiem co powiedział wcześniej.
- Czy Ty chciałbyś, żebym..  
- Cśś.. Skarbie. Nie teraz.  
Całuje mnie ponownie. Jeśli on się nie przejmuje to i ja tego postanawiam nie robić, a przynajmniej na jakiś czas. Przecież mężczyźni również mają swoje potrzeby, prawda? Harry'ego głos powoduje, że wybudzam się z dalszych myśli.
- Powróćmy do Twojej propozycji. Co Ty na to?
Przypominam sobie jak jeszcze dziesięć minut temu mówiłam mu, że chciałabym powtórzyć sytuację sprzed kilku dniu. Chcę coś powiedzieć, ale sama nie wiem co to miałoby być. Dłonią przejeżdża po moim prawym udzie i wkrada się pod koszulę. Odsuwa czarny materiał leginsów z mojego biodra i dotyka go opuszkami palców nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego.  
- Chcesz, żebym zaopiekował się tym miejscem?
Nawet się nie orientuję, kiedy jego dłoń znajduje się na moim miejscu intymnym. Zaczerpuję gwałtownie powietrze i kiwam głową potakująco. 'Tak, chcę' - odpowiadam w myślach. Harry posyła mi szeroki uśmiech, który nagle znika. Wpatruje się za moją osobą. Odwracam się w tamtym kierunku. 'Naprawdę?'. Na twarzy rośnie mi grymas, kiedy w progu widzę Step.  
_________________
OD AUTORKI: [Rozdział nie jest sprawdzony]
Mam nadzieję, że rozdział się podoba
Czekam na wasze opinie i do następnego.. ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4891 słów i 27030 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik ala1123

    Ugh... Właśnie wszystko przeczytalam i nie wierzę że nie ma kolejnego rozdziału :) To opowiadanie jest obłędne ;) Co prawda że względu na podział pierwszych rozdziałów czytałam na blogu to wolę komentować tutaj :D Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału; )

    4 kwi 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @ala1123 Uprzadzam, że rozdziałów obecnie jest 63 :)

    4 kwi 2016

  • Użytkownik glam

    Po prostu świetne :) Ps. Osobiście wolę komentować twoje opowiadanie tutaj niż na blogu ;) Czekam na więcej :*

    6 kwi 2015

  • Użytkownik ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Podoba mi się to opowiadanie :)
    Cały czas śledzę losy Harrego i Brook.

    6 kwi 2015

  • Użytkownik Anka621

    Pewnie Step będzie chciała się do nich przyłączyć :D
    Może być niezły trójkącik  :devil: O ile się nie pozabijają na wzajem :)

    6 kwi 2015

  • Użytkownik wolna

    ♥♥♥:)

    5 kwi 2015

  • Użytkownik Orianne

    Buu ;c Jak można przerwać w takim momencie? Jak ja dotrwam do kolejnego rozdziału? ;/

    5 kwi 2015

  • Użytkownik :)

    Fantastyczne, najlepsze.. kocham <3

    5 kwi 2015

  • Użytkownik Ginger

    Genialne. Czekam na kolejną część :)

    5 kwi 2015