HARSH #35

- Brooklyn -

Odwracam się na drugi bok i przyciskam mocniej pościel do klatki piersiowej. Patrzę spod półprzymkniętych powiek. Puste miejsce na drugiej stronie łóżka oznacza, że Harry już wstał i przez to zaczynam się zastanawiać czy wyszedł rano tak jak poprzedniego dnia czy jest może w którymś z pomieszczeń w mieszkaniu. Unoszę się na łokciu i dostrzegam zegarek, który wskazuje kilka minut po dziewiątej. Oddycham z ulgą na myśl, że nie spóźnię się pierwszego dnia do pracy. Rozciągam się na łóżku i postanawiam wstać. Po cichu wychodzę z pokoju i idę w kierunku kuchni połączonej z salonem. Harry stoi plecami do mnie przy blacie i przygotowuje śniadanie. Na palcach idę w jego stronę, a gdy jestem już blisko owijam dłonie wokół jego brzucha. Sama nie wiem czemu to robię.
  - Dzień dobry.  
Mówię i przytulam policzek do jego łopatki.  
  - Dzień dobry. Miałem właśnie Cię obudzić. Zaraz śniadanie będzie gotowe, więc możesz poczekać czy coś.
Odzywa się. Kiwam głową potakująco, ale on nie może tego zobaczyć. Nie mówię nic i po prostu stoję za nim przytulona. Chyba po prostu tego teraz potrzebuję. Tak mi się wydaję. Na wspomnienie wczorajszego wieczoru trochę dziwnie się czuję. W pewien sposób Harry ponownie mnie uratował. Nawet nie przypuszczałam, że to kiedykolwiek powróci. Wspomnienia, te wszystkie okropne wspomnienia z mojego dzieciństwa. Harry w miarę możliwości porusza się jak tylko może. Jestem teraz dla niego tak zwaną 'kulą u nogi', więc postanawiam odsunąć się od niego, by dać mu pełną swobodę ruchu, a sama zrobić.. Nie wiem. Mówiłam już, że czuję się dziwnie? Chyba tak.
  - Nie przeszkadzasz mi.
Informuje, kiedy rozplatam dłonie i robię krok w tył.  
  - Ja.. przepraszam.
Nie mam pojęcia czemu zaczynam łkać. To wszystko zaczyna mnie przytłaczać. Nie mam na nic kompletnie siły. Raz mi jest ciepło, a raz gorąco. Kędzierzawy odwraca się w moją stronę i przytula do swojego torsu. Jego dłonie pocieszająco pocierają moje ramiona. Zaczynam się zastanawiać co jest przyczyną mojego stanu, ale nic nie przychodzi mi.. Zaraz, chwilę. Jęczę cicho, kiedy już wiem co może być tego powodem. Zbliża mi się miesiączka i dlatego jestem taka marudna.
  - Już wszystko dobrze?  
Słyszę szept Harry'ego. Kiwam głową.
  - Pójdę pod prysznic.
  - W porządku. Nie spiesz się. Zawiozę Cię dziś do pracy, mam po drodze, a poza tym szykuje się na niezłą ulewę.  
Patrzę w kierunku okna. Chmury są zaciemnione i wieje wiatr. Jakoś to będę musiała przeżyć. Londyn jest znany z bardziej deszczowej pogody, więc i tak dobrze, że przez tak długi czas panowała piękna pogoda. Posyłam Harry'emu mały uśmiech, a on w odpowiedzi całuje mnie lekko w czołu i wraca do zajęcia przerwanego przeze mnie. Idę do łazienki jak tylko wybieram ciuchy na dzisiejszy dzień i zaszywam się w pomieszczeniu.  

* * *

Przygotowane przez Harry'ego tosty są pyszne. Uśmiecha się rozbawiony, gdy biorę kolejnego z talerza. Postanawiam, więc to zignorować. Jestem głodna. Potrafię jeść co chwilę, kiedy w grę wchodzą.. no wiecie. Te dni. Przytyję na bank. Upycham tę myśl głęboko w głowie i pytam Harry'ego o plany na dzisiaj, a następnie sięgam szklankę soku jabłkowego.
  - Na sam początek jadę do pracy. W czasie lunchu mogę po Ciebie przyjechać i gdzieś zabrać. Co Ty na to?
  - Pewnie. Zaraz, chwila. Ty pracujesz?
Marszczę brwi zaskoczona. Nigdy mi o tym nie mówił.
  - Tak, Skarbie. Dlaczego miałbym nie pracować? Nie należę do tej części osób, które mają pieniądze i postanawiają więcej nic nie robić i siedzieć bezsensu z tyłkiem na kanapie.
  - Oh, rozumiem. Czym się zajmujesz?
  - Zawsze taka spragniona informacji.
  - Wiesz, nie muszę tego akurat wiedzieć.
Odpowiadam urażona. Co jest złego w tym, że zapytałam go o to gdzie pracuje? To coś nielegalnego i dlatego nie chce, bym wiedziała o tym? Jeżeli tak to definitywnie nie chcę mieć z tym nic wspólnego i wolałabym, aby on też nie miał. W ogóle po co wplątywać się w kłopoty, których można uniknąć? Chyba tego nigdy nie zrozumiem, ale myślę, że może chodzić o no wiecie 'brudne pieniądze'. Wstaję i odstawiam swój talerz i szklankę do zlewu. Zegar wskazuje za dwadzieścia dziesiąta. Nie mam pojęcia czy Harry nadal mnie zawiezie do pracy. Po chwili jego dłonie wkradają się na moje biodra. Kurde. Jego ręka odsuwa moje włosy na drugi bok ramienia.  
  - Powiem Ci, jeśli mi obiecasz nie panikować.
Szepcze. Gryzę dolną wargę i kiwam potakująco głową.
  - Jestem trenerem boksu.
Oh, w ogóle się tego nie spodziewałam, ale to w końcu byłoby realne wyjaśnienie jego zadrapanych, pościeranych rąk, gdzie nie gdzie można było też zobaczyć niewielkie rany i zaschniętą krew. Odwracam się w jego uścisku. Nie wiem co powiedzieć.
  - Pierzesz innym ludziom tyłki?
  - Nie, Skarbie. A jesteś chętna?  
Unoszę wzrok na niego i spinam się.
  - Żartowałem, wiesz o tym, prawda? Nie mamy czasu za bardzo teraz. Oboje się spieszymy do pracy. Chodź.  
Kiwam głową w odpowiedzi na pytanie. Chłopak splata nasze dłonie. Zakładam na siebie skórzaną kurtkę. Oczywiście jest w moim rozmiarze. Harry podaje mi ją z szafy i zakłada swoją. Wracam jeszcze do pokoju po mój strój i torebkę. Oboje, gdy jesteśmy gotowi wychodzimy z mieszkania. Jedziemy windą na sam dół i jak tylko znajdujemy się obok auta wsiadamy do niego. Kiedy wyjeżdżamy z podziemnego parkingu delikatne krople deszczu trafiają o szybę.  
  - O której kończysz? Przyjadę po Ciebie.
  - Nie trzeba, naprawdę. Trafię do domu.
  - Nie wątpię w to. Więc o której?
Wzdycham cicho. Jest taki uparty. Kręcę głową.
  - Kończę o osiemnastej. Naprawdę nie..
  - Nie kłóć się ze mną, Brooklyn.
Postanawiam odpuścić, bo wiem, że to nie będzie miało sensu. Opieram się wygodnie o oparcie fotela. Moje myśli krążą koło pracy Harry'ego. Zastanawiam się czy naprawdę sprałby mój tyłek na kwaśne jabłko. Na pewno nie. Przecież tyle razy chciał to zrobić i nic z tego nie wyszło. A jeśli teraz ma na to ochotę? Nie, nie mogę myśleć w ten sposób. Harry mnie nie skrzywdzi. Czuję, wiem to. Uspokajam swoje myśli. Odpinam pas, kiedy Kędzierzawy parkuje przy krawężniku przed wejściem do księgarni. Jestem mu wdzięczna, bo nie zmoknę tak bardzo.  
  - Napisz mi sms, gdy będziesz chciała zjeść lunch.  
Kiwam głową w odpowiedzi i uśmiecham się. W momencie w którym łapię za klamkę, aby wyjść Harry łapie mnie za dłoń.
  - Nie pożegnasz się ze mną? Chodź tutaj.  
Rumienię się na policzkach. Cóż, myślałam, że on też w jakiś sposób jest zły, więc nie byłam przekonana czy on tego chce. Odwracam się w jego kierunku i cmokam go w usta. Mruczy niezadowolony na co chichoczę i wysiadam pośpiesznie, żeby przypadkiem mnie nie złapał. Wchodzę do księgarni. Witam się z Emily, która posyła mi szeroki uśmiech. Mam nadzieję, że się nie spóźniłam. Przebieram się w swojej przebieralni po tym jak dostałam do jednej z szafek klucz i zostawiam wszystkie niepotrzebne mi rzeczy w niej. Telefon postanawiam schować do kieszonki spodni. Chyba nie zauważy, prawda? Poza tym widziałam jak inni korzystali z telefonów. Trudno, będę musiała się jej zapytać o pozwolenie. Chcę mieć go blisko, ponieważ Harry może napisać albo zadzwonić. Wychodzę z pokoju dla pracowników i idę w kierunku Emily, która mówi, że gdy tylko będę potrzebowała telefonu mogę z niego skorzystać, jednak żebym tego nie nadużywała. Uśmiecham się do niej wdzięczna i pytam za co mam się teraz zabrać. Razem kierujemy się do nieznanego dla mnie przynajmniej pomieszczenia. Wskazuje mi kilka pudełek z nowo przybyłymi książkami, a następnie mi pokazuje, gdzie je mam ułożyć. Dość łatwe zadanie. Na sam początek przenoszę dwa pudełka i ustawiam je na sobie obok regału, a następnie idę za wskazówką Emily, która poradziła mi przetrzeć regał sprejem do drewna i wytrzeć ściereczką. I to właśnie robię. Później idzie już jak z górki, a ja zatracam się w tym wszystkim. Jestem naprawdę szczęśliwa.  

* * *

Nie jestem pewna, która jest bądź może być godzina, kiedy kończę obsługiwać dziewczynę kupującą książkę i zeszyt. Nie bierze paragonu, więc wyrzucam go z innymi. Wyjmuję telefon na moment z tylnej kieszeni spodni i jestem zdziwiona, kiedy dostrzegam, że dochodzi piętnasta. Mam kilka nieodebranych połączeń i wiadomości. Oczywiście są one od Harry'ego. Emily mówi mi szeptem, bym zrobiła sobie przerwę, kiedy trzymam telefon przy prawym uchu. Unoszę kciuk w górę i idę w stronę pomieszczenia dla personelu. Harry nie odbiera telefonu. Może jest zajęty? Cóż, mieliśmy wybrać się na lunch, ale kompletnie zapomniałam. Straciłam poczucie czasu nad układaniem tych wszystkich książek, doradzaniu innym osobom czy obsługując na kasie. Dzwonię do niego jeszcze raz, ale bez skutku. Cicho wzdycham i myślę nad wyjściem do jakiegoś sklepu po może sok pomarańczowy i jakieś jedzenie  
  - Hej, Brook. Jakiś przystojniak do Ciebie.
Pati uśmiecha się i wychodzi z powrotem. Jej oczy błyszczą. To nie przypadkiem ten znak, że dziewczynie podoba się jakiś chłopak? Chyba. Nie jestem pewna. Wstaję i chowam telefon. Może to Jay? Nie, przecież on w ogóle nie wie, że tu pracuje. Zamykam za sobą drzwi i rozglądam się po sklepie. Pati jakby to wyczuwała. Skąd się wzięła w ogóle? Podchodzi do mnie i wskazuje palcem kasy. Harry stoi razem z jakimś mężczyzną. Oboje się śmieją. Cholera. I ja mam tam tak po prostu do nich podejść? 'Tak, właśnie tak. Brawo' - kpi moja podświadomość, więc mówię jej w myślach, aby się zamknęła i idę w ich stronę. Zanim podchodzę dostrzegam jeszcze książkę, która zaraz może spaść, więc skręcam w kierunku regału i ją poprawiam, a kiedy wychodzę Harry przygląda mi się i uśmiecha lekko.  
  - Cześć. Pomyślałem, że przeszkodzę Ci w pracy.  
Podchodzi bliżej mnie, oplata dłonią w talii i całuje w policzek. Zaplatam dłonie na piersi. Chłopak naprzeciwko uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Ma ogromne bicepsy. Niemal się go boję.
- Wybacz, że nie zadzwoniłam, aby umówić się na lunch.
- W porządku. Nic się nie stało. Poznaj Trevor'a. Pracujemy razem na siłowni. Emily powiedziała, że właśnie masz przerwę.
Witam się uściskiem z jego kolegą, który się uśmiecha.
  - Tak, zamierzałam wyskoczyć do sklepu.
  - Moglibyśmy pojechać już do domu.
Marudzi na co zaczynam się śmiać i klepię go w ramie.  
  - Naprawdę mi się tu podoba. Jeszcze trochę.
  - Hmm.. Mogę sprawić, że zmienisz zdanie.
Patrzę na niego. Wiem, że ma rację. Instynktownie wycofuję się w tył. Nie ma mowy. Nie zrobi mi tego.
  - Nie, jeszcze zostały trzy godziny. To mój pierwszy dzień w pracy i tego nie zniszczysz. Dobrze? Proszę.
Harry bije się z myślami, ale kiwa głową. Oddycham z ulgą na jego potwierdzenie i mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Harry proponuje, że może mnie zabrać na obiad, ale zamiast tego proszę go, aby kupił mi po prostu jakąś bułkę i sok, ponieważ nie chcę nigdzie wychodzić. Nim wychodzi razem z Trevor'em całuje mnie lekko w usta. Obserwuję go dopóki nie znika mi z oczu. Nagle obok mnie staje Pati.
  - To Twój chłopak czy wolne ciasteczko?
  - A który jest 'wolnym ciasteczkiem'?
  - Mam nadzieję, że ten w lokach. Przystojniak z niego, nie ma co. Mogłabym go schrupać, wiesz?
Kiedy spoglądam na nią jej oczy błyszczą. Znowu! Nie wiem co miałabym jej odpowiedzieć. Poprzedniego wieczoru oboje z Harry'm powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy dla siebie ważni, ale nie można nas nazwać 'chłopakiem i dziewczyną', prawda? Więc czym my tak w ogóle jesteśmy?

* * *

Próbuję sięgnąć książkę z górnej półki. Tak myślałam, że to krzesło mi się przyda, ale oczywiście musiałam się uprzeć, że jednak nie i go nie wzięłam ze sobą, a za to teraz ponoszę karę. Niespodziewanie czyjaś ręka chwyta książkę. Spoglądam na Brian'a i uśmiecham z wdzięcznością.
  - Dzięki. Gdyby nie Ty, to męczyłabym się dalej.
  - Nie ma sprawy. Nigdy Cię tu nie widziałem.
  - To pewnie dlatego, że od dziś zaczęłam pracę.
Jest zawstydzony i na jego policzki wpełza róż. Uśmiecham się do niego i idę w stronę kasy. Idzie za mną i obserwuje jak obsługuję jakiegoś mężczyznę, którego przepraszam za to, iż musiał tyle czekać. Nieszczęsny, niski wzrost. Odpowiada mi uśmiechem. Życzę mu miłego dnia, a mężczyzna odchodzi.  
  - Wiesz w ramach zapoznania może.. moglibyśmy umówić się jutro na obiad albo dziś na kolację. Co Ty na to?
Już mam mu odpowiedzieć, kiedy słyszę chłodny głos.
  - Ona jest już zajęta, więc radziłbym odpuścić.
Brian odwraca się za siebie, aby spojrzeć na osobę za sobą i ja również to robię. Oczywiście, że to Harry. Brian unosi dłonie w geście obrony i dyskretnie uśmiecha się do mnie, po czym odchodzi.. gdzieś. Wzdycham cicho i kręcę głową.
  - Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś. On chciał się tylko spotkać. W końcu poznaję kogoś nowego, a Ty to psujesz.
  - On chce się tylko dobrać do Twoich majtek.  
Otwieram usta zszokowana. Nie, ja się chyba przesłyszałam. Jak on mógł to powiedzieć w ogóle? Kiedy odchodzę próbuje mnie zatrzymać łapiąc za przedramię, ale mu się wyrywam.
  - Zostaw mnie, Harry. Wracaj do domu.
Próbuję się jak najbardziej kontrolować, aby nie pokazać mu jak mnie to bardzo zabolało. Nie popłaczę się. Nie ma mowy. Odwracam się i idę pośpiesznie przed siebie.  
  - Brooklyn..
Woła za mną, ale ja się nie odwracam. Skręcam za jakiś regał i opieram się o niego. Nie sądziłam, że jest takim dupkiem.  
_______________
OD AUTORKI:  
{linki usunięte przez moderatora }

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2554 słów i 14073 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

6 komentarzy

 
  • ANITA

    Kocham to opowiadanie <3

    7 mar 2015

  • wolna

    wspaniałe:*

    6 mar 2015

  • kalafiorek

    Fajne ...   :hi:

    6 mar 2015

  • Niebieskooka

    ... - W następnym tygodniu, może piątek. Zobaczymy ;)

    6 mar 2015

  • ...

    Niesamowite,już się nie mogę doczekać kolejnej części,która na pewno  będzie tak niesamowita jak ta;).A właśnie, kiedy ją przewidujesz? ;)pozdrawiam,

    6 mar 2015

  • glam

    Cudowna niespodzianka po powrocie ze szkoły :D
    Super :*

    6 mar 2015