HARSH #37

Zamykam lodówkę jak tylko biorę z niej półmisek skrojonych owoców z przegródką na roztopioną czekoladę. Pomyślałam, że będziemy mogli zjeść jakąś małą przekąskę przy oglądaniu telewizji w sypialni Harry'go, do której właśnie zmierzam. Gdy jestem już w pomieszczeniu zauważam, że leży na łóżku i ma na sobie czarne dresy oraz w tym kolorze t-shirt. Zachęcająco poklepuje ręką miejsce blisko siebie. Odkładam na szafkę obok łóżka półmisek i kładę się na materacu. Kędzierzawy wyciąga swoją prawą rękę, którą mnie przytula, kiedy ja układam swój policzek na jego piersi. Cóż, trochę dziwne uczucie, ale fajne.
- Przepraszam.
Szepcze cicho i całuje mnie w czubek głowy.
- Ale nie masz za co mnie przepraszać.
- Za to, że na Ciebie nakrzyczałem. Temat mojej rodziny jest dla mnie dość trudny i nie należy do łatwych.
Jego dłoń zaciska się na moim boku. Kiwam głową niepewnie. Chciałabym go zapytać, ale nie wiem czy to będzie dobrze. No bo kurczę. On mówi mi o różnych rzeczach ze swojego życia, a ja jemu tak bardzo mało. Prawie nic. Może powinnam..
- W wieku 10 lat trafiłam do Domu Dziecka. Moja matka zostawiła mnie, a tata zginął w wypadku samochodowym. Nie pamiętam go. Jedyne co mi po nim pozostało to łańcuszek.
Harry przekręca się w moim kierunku. Delikatnie dotyka dłonią mojego policzka. Wzrok mam wpatrzony w złoty naszyjnik po moim ojcu, który chwilę później Harry chwyta między palce.  

- Harry -

Bawiąc się jej łańcuszkiem myślę o co mógłbym ją spytać. Z jednej strony nie chcę, aby się wystraszyła, bo to by znaczyło, że zamknęłaby się przede mną, kiedy sama zaczęła mi o sobie opowiadać, natomiast z drugiej mam wielką ochotę wyrzucić z siebie wszystko i żądać odpowiedzi.  
- Wiesz.. może nie miała wyjścia. Twoja mama i musiała postąpić tak osiem lat temu. Przykro mi tylko, że musiałaś na tym ucierpieć. Wytrwałaś i to jest wspaniałe.
Ujmuję jej podbródek dłonią. Jej oczy się świecą.
- Nie, Skarbie. Nie płacz, proszę. Już jest wszystko dobrze. Jesteś bezpieczna. Nikt nigdy Cię nie skrzywdzi. Obiecuję.
Brooklyn szlocha cicho i po chwili kiwa głową.
- Nie możesz mnie uchronić przed wszystkim.
- Ale mogę spróbować. Dla Ciebie.
Uśmiecha się lekko i chowa twarz w mojej koszulce. Kołyszę ją w ramionach. Ciszę wypełnia tylko deszcz za oknem, kiedy zdecydowałem się wyłączyć telewizor. Odganiam myśli o ojcu i matce. Nie chcę o nich myśleć. Nie teraz, a najlepiej w ogóle. Brooklyn uspakaja się, a ja jestem wdzięczny, bo nienawidzę widoku jej płaczącej czy smucącej się.

* * *

Uśmiecham się, kiedy słyszę jej śmiech spowodowany jakimś kabaretem w telewizji. Osobiście nie oglądam takiego rodzaju programów, ale jeśli Brooklyn chce to obejrzeć i jednocześnie to sprawi, że na jej twarzy zagości uśmiech to jestem skłonny przetrwać. Wyciągam dłoń, aby sięgnąć półmisek, który Brook przyniosła dla nas wcześniej i kładę go po swojej stronie ciała. Zamaczam truskawkę w czekoladzie i przysuwam w kierunku jej ust. Uśmiecha się lekko i gryzie kawałek owocu.
- Będziesz mnie karmił?
Pyta, kiedy podaję jej tym razem winogrono.
- Lubię widzieć jak jesz.
Przyznaję i przeżuwam drugą część winogrona. Uśmiecha się nieśmiało na moją odpowiedź. Prawdą jest, że uwielbiam ją widzieć jak je. Jest szczupła, nawet za szczupła, więc chcę się o nią zatroszczyć w tej kwestii i zresztą każdej innej również. Nie mogę wprost się powstrzymać przed niezaśmianiem się, kiedy dostrzegam, że się ubrudziła. Spogląda zaskoczona na mnie, a ja jedynie pokazuję na sobie kącik ust i brodę. Jej usta formują się w literkę 'o' i ponownie rumieni się na policzkach. Chwytam ją za dłoń, gdy chce zetrzeć krem.
- Zaczekaj.
Szepczę. Odstawiam półmisek i przybliżam się w jej kierunku. Brook spogląda na mnie niepewnie. Obejmuję jej twarz dłońmi i zlizuję z brody czekoladę. Chichocze na co się uśmiecham. Nie przerywam jednak i kieruję się w kierunku kącika jej ust, który całuję, a po chwili łączę nasze usta w czułym pocałunku.
- Czekolada i Ty. Idealnie.

- Brooklyn -

Harry wychodzi z pokoju wcześniej powiadamiając mnie, iż za chwile przyjdzie, tylko coś przyniesie. Owoce i czekolada nam się nie skończyły, więc nie wiem po co poszedł i to powoduje, że zaczynam się denerwować z każdą kolejną sekundą. W końcu słyszę otwierające drzwi. Spoglądam na Harry'ego, gdy go widzę i dostrzegam, że w jednej dłoni trzyma kieliszki, a w drugiej ciemną butelkę. Czy on przyniósł wino?
- Próbowałaś kiedyś alkoholu?
Pyta stawiając naczynia na szafce nocnej. Oczywiście, że nie. Za kogo on mnie ma. Przysiada się obok mnie na łóżku, a ja w odpowiedzi kiwam głową, na co Harry uśmiecha się szeroko.
- Nie śmiej się ze mnie.
Proszę go szeptem i spuszczam wzrok na swoje dłonie. Mam świadomość, że różnię się nawet bardzo od dziewczyn jakie zna, które zapewne piły nie jeden rodzaj alkoholu, lecz to nie powód, aby nabijał się przez to ze mnie. Nigdy nie było okazji. To znaczy czasami po szkole udawało nam się z Lily i kilkoma innymi osobami kupić jakieś piwo czy coś, ale ja nigdy tego nie próbowałam, bo uważałam, że jest to złe i nie dobre.  
- Hej, spójrz na mnie.
Chłopak ujmuje mój podbródek i unosi go w górę.
- Nie śmieję się z Ciebie. Po prostu nie mogę uwierzyć, że przez osiemnaście lat potrafiłaś od tego uciec. Z drugiej strony mi to imponuje, wiesz? Uśmiechnij się do mnie.
Posyła mi uśmiech, który pozwala mi dostrzec śnieżnobiałe i jego idealne zęby. Odwzajemniam gest. Harry tłumaczy mi na spokojnie, że nie będzie mnie zmuszał, ale jeśli chcę to mogę spróbować. Powiedział też, że jest to dobre na rozluźnienie, kiedy ma się ciężki dzień. Porusza zabawnie brwiami dodając, że posiada jeszcze inne, wspaniałe sposoby, które mógłby mi pokazać. Mocno się rumienię na policzkach, kiedy orientuję się o jakie sposoby mu chodzi. Harry nalewa do jednego kieliszka trochę wina, dosłownie na kilka łyków. Wyciąga w moją stronę dłoń i jednocześnie unosi brew ku górze w niemym pytaniu, a ja nie mam pojęcia co powinnam zrobić. W końcu decyduję się i niepewnie chwytam kieliszek. Kędzierzawy przygląda się mi, gdy biorę pierwszy, nieduży łyk i smakuję trunku. Spoglądam oczami ku górze i oblizuję górną wargę.  
- Smakuje Ci? Mam jeszcze inne, gdybyś..
Przerywam mu uśmiechając się szeroko i mówię mu, że jest naprawdę dobre. Biorę jeszcze jeden łyk. Cholera. W ogóle nie spodziewałam się, że wino może być takie pyszne.  
- Cieszę się, że Ci smakuje.  
Harry unosi drugi wypełniony kieliszek.
- Wznieśmy toast za Twój pierwszy dzień w pracy.  
Proponuje, a ja w odpowiedzi stukam swoim kieliszkiem jego. Nim upija trunek posyła mi uśmiech. Harry uśmiecha się, ale ja wiem, że chce mu się śmiać z mojego powodu, gdy proszę go o więcej, gdy tylko wypiję przydzieloną porcję. Proszę go, aby nalał więcej ponownie, ale on twierdzi, że więcej mi nie naleje, gdyż jutro muszę iść do pracy i niema zamiaru mnie upijać, na co chichoczę. Odstawiam swój i jego kieliszek na szafkę obok łóżka. Kiedy wdrapuję się na jego kolana czuję jak szumi mi w głowie, ale to ignoruję. Alkohol w moim organizmie sprawia, że jestem bardziej śmielsza i.. podoba mi się to.  
- Powinniśmy pójść już spać.
- Naprawdę chcesz iść spać?
Kpię. Nie interesuje mnie która jest godzina. Chcę, żeby zrobił coś.. żebyśmy poszli dalej niż tylko dotykanie w bezpiecznych miejscach i całowanie się. Nie wierzę, że chce, abyśmy poszli spać, kiedy może wykorzystać sytuację.  
- Nie chcesz dobrać się do moich majtek? Przelecieć jak wszystkie inne dziewczyny? Czekasz na magiczną chwilę?
Kompletnie nie kontroluję tego co mu mówię. Alkohol dodaje mi pewności siebie i dużo odwagi. Naprawdę go nie rozumiem. Dlaczego jeszcze tego nie zrobił? Czemu mnie nie pieprzył jak reszty? Czuję jak zaciska ręce na moich udach, gdy szepczę:
- Wiem, że tego chcesz.  
- Brooklyn, przestań.
Odszeptuje. Ignoruję jego prośbę i przeciągam materiał przez głowę, który rzucam za siebie. Odrzucam bransoletki na łóżko za niego. Chwytam jego twarz w dłonie i całuję. Początkowo chce mnie powstrzymać, ale ostatecznie poddaje się i oddaje pocałunek. Gdy sięgam do zapięcia stanika Harry chwyta moje nadgarstki i spogląda w moje oczy.  
- Nie.  
Mówi stanowczo. Wpatrujemy się w swoje oczy. 'Słucham?' - wychodzi z moich ust słowo pytająco, a po chwili kręcę głową zdezorientowana. Co on właśnie powiedział?
- Powiedziałem 'nie'.  
- Nie podobam Ci się?
Harry spogląda w moje oczy, ale nic nie mówi, nie odzywa się. Odwraca wzrok gdzieś indziej. Schyla się nie zdejmując mnie z kolan i podnosi koszulkę, którą chwilę temu rzuciłam, po czym mi ją podaje. Patrzę to na materiał to na niego. 'Naprawdę mu się nie podobam' - uświadamiam sobie w myślach. Schodzę z niego zażenowana i przeciągam koszulkę przez głowę.  
- Hej, dokąd idziesz?
Pyta mnie, kiedy idę w kierunku drzwi.
- Gdzieś, gdzie nie będziesz musiał na mnie patrzeć.
Jestem zbyt zraniona, żeby odpowiedzieć mu normalnie, ale z drugiej strony mówię szczerze. Skoro mu się nie podobam to nie chcę, żeby męczył go mój widok. Zamykam za sobą drzwi do jego pokoju i wchodzę do swojego, po czym kładę się na łóżku i okrywam szczelnie pościelą. Nastawiam alarm, gdy już wyjmuję telefon z torebki. Zastanawiam się przez kilka minut czy aby nie wyjść z domu wcześniej, aby go nie spotkać.. aby on nie spotkał mnie i nie musiał na mnie patrzeć. Ostatecznie decyduję się wstać normalnie, o dziewiątej i zachowywać jak najciszej tylko będę umiała, aby go tylko nie obudzić. Nie chcę myśleć o sytuacji sprzed kilku minut, bo powoduje, że chce mi się płakać, a nie chcę, aby usłyszał jak łkam, bo wiem, że to spowoduje, że przyszedłby tu, a tego nie chcę.  

* * *

Dzisiejszy dzień nie jest taki ponury jak wczoraj. Świeci słońce i niemal czuję jaki będzie dziś upał. Kiedy już jestem umyta i ubrana decyduję się związać włosy w koński ogon. Pierwszy w życiu raz zrobiłam coś ze swoimi włosami, w znaczeniu, że je upięłam i przyznaję, że podoba mi się to jak wyglądam w nich. Kończąc wychodzę z pomieszczenia i przypominam sobie, aby zachować się jak najciszej, aby Harry się nie obudził, ponieważ nie jetem gotowa na spotkanie z nim. Jest mi cholernie głupio za wczorajszy wieczór. Kto by pomyślał, że kilka lampek wina spowoduje, że będę taka śmiała, że zaproponuję mu coś tak odważnego. Wracam myślami do wczorajszego dnia, by sobie przypomnieć coś więcej. 'Czy ja zaproponowałam mu seks?' - myślę i zaczynam się zastanawiać i dochodzę do wniosku, że pewnie tak to odebrał. Wzdycham cicho. Przygotowując sobie śniadanie próbuję nie ubrudzić, nie poplamić beżowej koszuli, którą pokochałam. Zaczerpuję gwałtownie oddech. Moje oczy się powiększają, kiedy czuję za sobą Harry'ego przytulającego swój nagi, ciepły tors do moich pleców. Dłonie układa na moich bokach i delikatnie przejeżdża nimi po moich biodrach i udach, po czym wkłada je do kieszeni dżinsowych szortów.  
- Dzień dobry.
Szepcze. Odpowiadam mu tym samym. Jest na mnie zły? Nie potrafię tego wyczuć, określić i to mnie dezorientuje.
- Mógłbym zadzwonić do Emily i poprosić ją, abyś przyszła dzisiaj godzinę później. Zjedlibyśmy wspólnie śniadanie.  
Proponuje. Zaczynam dokańczać przygotowywać kanapki.
- To nie będzie konieczne. Muszę już iść.
Mówię i wiem, że on rozumie, że chce, aby mnie puścił, ale on ani drgnie nawet o milimetr. Całuje mnie w kark. Cholera.
- Związałaś włosy. Podoba mi się.
Zimny dreszcz przechodzi przez moje ciało. Nie mówi prawdy i to mnie bardzo boli. Nie podobam mu się, więc tak samo jest w przypadku związanych włosów. To niczego nie zmienia.  
- Nie uciekniesz od tego. Na razie pozwolę Ci się ukryć, ale gdy wrócisz z pracy będziemy musieli porozmawiać.  
Wypowiadając każde jedno słowo patrzy mi głęboko w oczy, po tym jak odwrócił mnie w swoim kierunku. Kiwam niepewnie głową. Wiem, że muszę go przeprosić za wczorajszy wieczór. Chłopak układa swoje dłonie na blacie po bokach mojego ciała wiążąc mnie. Pochyla się w moim kierunku. Delikatnie dotyka ustami moich, które stykają się ze sobą. Całujemy się wolno. Nie spieszymy się i to powoduje, że jest to wyjątkowe. Harry ujmuje moją twarz w dłonie, ale nie przyśpiesza tylko pogłębia pocałunek. Nie przerywając nakierowuje moje dłonie na swoje biodra, które łapię. Pieszczę opuszkami palców jego gładką i ciepłą, nagą skórę. Przykładam płasko dłonie do jego twardego brzucha. Odsuwamy się i patrzymy w swoje oczy.
- Chcę, żeby coś było jasne. Nie chcę się z Tobą pieprzyć.
Mówi mi. Mam wrażenie, że się przesłyszałam. Zaprotestował wczoraj, więc wiedziałam o tym, ale z drugiej strony czuję się inaczej niż wczorajszego wieczoru. Nie ma we mnie alkoholu i tą wiadomość jest mi trudniej przyjąć do siebie niż kilkanaście godzin temu. Próbuję zapobiec wydostaniu się z moich oczu łez i sobie tłumaczyć, że nie jestem dla niego odpowiednia, że on mnie nie chce, że mu się nie podobam. Może kiedyś w co wątpię. Biorę drżący oddech mając pochyloną głowę w dół.
- Hej, spójrz na mnie. To nie tak. Skarbie..
'Bądź silna, Brooklyn' - powtarzam sobie, gdyż wiem, że jeśli na niego spojrzę to zapewne się rozpłaczę. W myślach mówię sobie, że w każdej chwili mogę odejść od niego i wyjść. Zaraz i tak muszę wychodzić do pracy i szczerze mówiąc nie mam na to ochoty. Mogłabym zwinąć się na łóżku i płakać. Z drugiej strony wiem, że Harry byłby temu przeciwny. Musze od niego odpocząć. Kręcę głową. Nie, nie muszę. Nie dałabym sobie bez niego rady. Przypominam sobie jego słowa, by wrócić.
- Chcę się z Tobą kochać. Nie 'pieprzyć'.  
Otwieram usta mocno zaskoczona i wpatruję się tępo w niego z niedowierzaniem w oczach. Czy on przed chwilą powiedział, że.. że chce się ze mną kochać? Harry uśmiecha się do mnie i jednocześnie odgarnia kosmyk włosów za moje lewe ucho.  
- Jeśli tylko będziesz tego chciała.
Jego schrypnięty, cichy szept wpełza do mojego ucha przez co przymykam powieki. Składa lekki pocałunek tuż pod moim uchem. Jęczę z przyjemności i na myśl, że znalazł moje czułe miejsce. Uśmiecham się na myśl, że ja jego też znalazłam tuż pod lewą łopatką, ale nie zamierza tego wykorzystywać jak on przeciwko mnie. A przynajmniej nie w tej chwili. Jego słowa spowodowały, że mój humor się poprawił.
- Nie myśl o tym więcej. Zostaw swoje myśli na później. Nadal chcę wieczorem porozmawiać, dobrze?  
Kiwam głową i posyłam mu uśmiech. Wpijam się w jego usta przez co Harry chichocze na mój ruch. Oplatam dłońmi jego kark przyciągając go bliżej siebie. Jego prawa rękę pieści moje nagie udo, którym oplata się w pasie. Wyczuwając, że jest mi trudno utrzymać równowagę utrzymując się na jednej stopie przez jego wysoki wzrost obejmuje mnie wolną dłonią w talii i nie przestaje całować. Moje serce bije szybko w piersi. Jego usta są wręcz idealne, takie miękkie. Harry jęczy cicho.
- Chodź, zabiorę Cię do pracy nim zedrę z Ciebie ubrania i zaprowadzę do łóżka, co jest kuszącą opcją.  
Chichoczę na jego wyznanie, a jednocześnie czuję, że chcę, żeby to zrobił, żeby zmienił zdanie. Teraz. Przynajmniej tak mi się wydaje. Harry z trudem odrywa się ode mnie, od moich ust i informuje, że się przebierze i możemy jechać. Nim wychodzi całuje mnie jeszcze raz i jeszcze, aż do chwili, gdy go odsyłam do pokoju. Wiem, że jeśli bym tego nie zrobiła to on nigdy by nie poszedł się przygotować, a ja nie trafiłabym do pracy, a do jego łóżka. Rumienię się na policzkach na tą myśl.  

* * *

Harry wkrótce wraca do kuchni mając na sobie ciemne dżinsy i granatową koszulkę, a na ramieniu czarną torbę sportową.
- Gotowa?
Pyta uśmiechając się. Łapie jabłko z miski na owoce.  
- Gotowa.
Potwierdzam, kiedy tylko chowam swoje śniadanie do torebki. Oboje z Harry'm wychodzimy z mieszkania, które zamyka na klucz i idziemy w stronę windy. Modlę się, abyśmy nie spotkali Hany. Jest największym trollem, jakiego poznałam. I jeszcze Cassie i Ashley, o których zapomniałam, ale nieważne.  
- Jedziesz na siłownię?
Pytam, kiedy wyjeżdżamy z parkingu nawiązując do torby na siedzeniu za nami. Harry zmienia bieg i spogląda na mnie.  
- Tak. Jadę sprać kilka tyłków.
Uśmiecha się szeroko, a ja uderzam go w ramię.
- Wiesz.. Mógłbyś sprać i mój.
Mówię i puszczam mu oczko. Jest zaskoczony.
- Zrobiła się pani niegrzeczna, panno Riggs.
Rozbawienie słychać w jego głosie i nutkę uznania. Posyłam mu uśmiech i myślę przez chwilę jak sprostować swoje słowa. Jest trenerem boksu i myślałam.. Cholera. Może nie powinnam wyjaśniać? Z drugiej strony chciałabym tego. Pocieram swoje dłonie, które zaczęły się pocić z małego zdenerwowania.
- Nie o to mi chodziło, a przynajmniej nie teraz. Jesteś trenerem boksu i pomyślałam, że może mógłbyś mi pokazać kilka umm.. chwytów, sztuczek czy coś w tym rodzaju.  
Harry marszczy brwi, a kiedy kończę mówić orientuję się, że dotarliśmy na miejsce, jednak on nadal nic nie powiedział. Jego zaciśnięte pięści na kierownicy mówią mi, że nie jest dobrze.
__________________
OD AUTORKI: Następny za tydzień. Udanego weekendu
i do następnego rozdziału.
Ps. Wiem, że w głębi duszy czekacie na ich pierwsze, takie
poważne zbliżenie i postanowiłam wam zdradzić, że jest ono
bardzo, ale to bardzo blisko nas, także.. Wyczekujcie ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3308 słów i 18184 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

8 komentarzy

 
  • lola

    Wspaniałe ! świetnie się czyta :)   <3

    15 mar 2015

  • ANITA

    Koooooocchhhhamm <3

    15 mar 2015

  • glam

    Po prostu nie mogę uwierzyć ( jeśli dobrze zrozumiałam ) , że oni będą się kochać :) <3

    15 mar 2015

  • Hemmings

    Blaaaaggggggaaaaammmmm dodaj wcześniej część plissssssssss <3 <3

    14 mar 2015

  • ...

    Czekamy wszyscy na kolejną, i mam nadzieję że szybciej dodasz;)jak zawsze super,pozdrawiam,;)

    14 mar 2015

  • Kamila3

    Super ! Bardzo podoba mi się to opowiadanie choć prawie nigdy nie komentuję pod kolejnymi odcinkami :D

    14 mar 2015

  • Niebieskooka

    'glam' - Dlaczego nie możesz uwierzyć? ;)
    Zobaczymy, kiedy dodam ;)

    14 mar 2015

  • glam

    Nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałam ;)  
    Mam nadzieje, że dodasz kolejną część wcześniej niż za tydzień w niedzielę  :)

    14 mar 2015