HARSH #67

Ściskam w objęciach poduszkę i przytulam do niej mocniej policzek układając się wygodniej na brzuchu. Naprawdę lubię zapach skoszonej trawy, ale nienawidzę, kiedy ktoś budzi mnie w trakcie jej koszenia. Ukrywam głowę pod poduszką, żeby jeszcze bardziej nic nie słyszeć i kiedy myślę, że mi się to udało to maszyna kosząca trawę jakby.. jest jeszcze głośniejsza niż chwilę temu. Warczę sfrustrowana i siadam po turecku na materacu z zaplecionymi na piersi dłońmi. Odgarniam włosy wydmuchując powietrze z ust ku górze. Gdybym powiedziała, że jestem zła to byłoby to z mojej strony duże niedopowiedzenie. I wcale nie przesadzam.

Po policzeniu do dziesięciu w myślach z zamkniętymi oczami uspokajam się i mimo wszystko uśmiecham na ładną pogodę za oknem. Wstaję z łóżka, obciągam podciągniętą do żeber koszulkę i idę do kuchni, aby wyjąć z lodówki sok pomarańczowy. Jest za pięć jedenasta, więc nawet nie mam się co łudzić, że Harry wejdzie magicznie do mieszkania, ponieważ to.. raczej niemożliwe, prawda? Jest od prawie dwóch godzin na siłowni i prawdę mówiąc nie wiem, o której wróci, bo w końcu jest właścicielem i tak jakby.. może wyjść sobie, kiedy będzie chciał. Komunikuję sobie w głowie, aby w najbliższym czasie napisać do niego z zapytaniem, o której wróci do domu, bo to najprostsza opcja. Wtedy przygotuję obiad.

Zanim zawiązuję włosy w koka i zabiorę się za sprzątanie postanawiam zadzwonić do Evy, aby spytać, co u niej i jak się czuje oraz czemu chciała, abym się z nią skontaktowała.

  - Cześć, Eva. Z tej strony Brooklyn. Chciałaś, abym zadzwoniła, więc.. dzwonię.

  - Cześć. Szczerze myślałam, że Harry zapomni Ci powiedzieć, że chcę się z Tobą skontaktować, ale fajnie, że jest inaczej. Posłuchaj.. Chciałabym się spytać jak się czujesz po wszystkim i chcę Ci od razu powiedzieć, abyś nie przejmowała się Megan i Step.

  - To miłe, że pytasz. Ze mną jest naprawdę dobrze. Wstyd mi, że uciekłam z restauracji.

  - Gdybym była na Twoim miejscu też bym tak zrobiła.. każdy by tak zrobił. Uwierz mi. Poza tym naprawdę nie masz się czego wstydzić. To nie Twoja wina, że Twoje życie było takie, a nie inne. Najważniejsze, że dziś jesteś cudowną, piękną i szczęśliwą dziewczyną. Posłuchaj.. może umówimy się na kawę? Zayn jest w pracy, a ja naprawdę się nudzę i nie mam, co robić.

  - W takim razie Harry jest razem z nim i tak jak Ty jestem sama, więc może wpadniesz i ponudzimy się razem? Co prawda muszę posprzątać, ale to nie zajmie dużo czasu.

  - Idealnie! Muszę się jeszcze wyszykować, więc wpadnę o trzynastej. Pasuje Ci?

Spojrzałam na zegarek. Zdążę ogarnąć mieszkanie i siebie w dwie godziny?

  - Okej. W takim razie do zobaczenia o trzynastej.

Gdy po pożegnaniu się rozłączamy szybko odkładam telefon i zabieram się za sprzątanie zaczynając od salonu i reszty pomieszczeń kończąc na kuchni, bo to z niej było wynoszonych najwięcej rzeczy i nie uśmiechałoby mi się, co chwila myć po dwie szklanki..

O godzinie trzynastej układam poduszki dekoracyjne na zaścielonym łóżku w sypialni mojej i Harry’ego. W mieszkaniu jest czysto i pachnie japońskim ogrodem, który znalazłam w schowku na rzeczy/przedmioty do sprzątania. Ktoś w ogóle spodziewałaby się, że Harry będzie miał coś takiego w swoim mieszkaniu? Cóż. Na pewno ja się nie spodziewałam.

Podczas szykowania się szczerze nie wiedziałam, co mam założyć i mogłam jedynie przypuszczać jak ubierze się Eva. Ja w każdym razie postawiłam na zwykłe, ciemne szorty i bordową bluzkę na ramiączka z białym napisem. Przy okazji zauważyłam, że kolor bordowy stał się moim ulubionym. Włosy ułożyłam w koka wypuszczając kilka cienkich kosmyków.

Na zewnątrz jest naprawdę ciepło, ale całe szczęście jest w mieszkaniu klimatyzacja. Mimo to chodzę boso, ponieważ nawet jest mi tak wygodniej. Gdy słyszę dzwonek idę, aby otworzyć i nikogo innego niż Evy się nie spodziewałam. Brunetka uśmiecha się szeroko i przytula mnie na przywitanie, a ja odsuwam się, aby ją przepuścić i zamknąć drzwi. Obie decydujemy się zająć salon. Przygotowujemy wspólnie przekąski, które ustawiamy na szklanym stoliku, a gdy wszystko jest gotowe to usadawiamy się w wygodnych pozycjach na kanapie. Pozwalam, aby Eva przejęła pilot i wybrała jakiś program dla naszej dwójki. Sięgam miskę żelek, którą najpierw proponuję brunetce, a gdy bierze kilka to układam naczynie w odpowiedniej pozycji na moim brzuchu. Dostrzegam, że Eva zrobiła tak samo z chipsami paprykowymi, a kiedy przegryza jednego mówi coś w stylu, że diety są głupie i nie dla niej, a poza tym zawsze może zacząć od jutra biorąc wypowiedziane ostatnie słowo w cudzysłów. Żelkę, którą chciałam zjeść zastyga mi w dłoni i pomiędzy zębami. W głowie przypomina mi się wczorajsza rozmowa z Harry’m o zdrowszym jedzeniu i od razu robi mi się głupio. Z drugiej strony powiedziałam, że od czasu do czasu.. Postanawiam pozwolić sobie na kilka, bo to nie cała paczka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam żelki i tęsknie za nimi.

  - Współczuję Ci, że jutro wracasz do szkoły, ale całe szczęście, że to ostatni rok, prawda?

  - Właściwie to lubię się uczyć. Czasami jak każdemu nie chce mi się wkuwać na jakiś sprawdzian, ale ogólnie jest dobrze, więc w sumie nie mam problemu z powrotem do szkoły. Gorzej z tym kogo tam zobaczę.. Nie z każdym trzeba się trzymać i go lubić, prawda?

Dodaję szybko mając nadzieję, że Eva nie wyczuje w tym niczego, czyli Ashley i Cassie.

  - Pewnie, że nie. Najlepiej trzymać się z tymi, którzy chcą naprawdę Cię wspierać, a nie podkładać świnie. Właściwie to przez swoich rodziców nie za długo chodziłam do szkoły, ale jakąś z tego wiedzę mam i wiem, że w każdej klasie znajdzie się grupa luzaków, osób wyzywanych od kujonów, czego nie pojmuję, bo oni starają się o swoją przyszłość i chcą zostać kimś, więc to logiczne, że się dobrze uczą. Najgorsza kategoria to przeważnie dziewczyny, które udają, że wszystko wiedzą, ubierają się jak zdziry, myślą, że mogą wszystkimi i wszystkim rządzić, a dla zaliczenia testu lub lepszej oceny pokazują biust i robią inne rzeczy. Nienawidzę takich. Mam nadzieję, że akurat Ty nie masz z nimi do czynienia, tak?

Zamyślona jej słowami spoglądam w jej kierunku i odruchowo kiwam głową na nie.

  - Wspomniałaś, że przez rodziców za długo nie chodziłaś do szkoły.

  - Właściwie to skończyłam przedszkole, podstawówkę i gimnazjum, ale dalej już nie poszłam. Od dwunastego roku życia uczęszczam na różnego rodzaju konkursy piękności, a od dwóch lat jestem zawodową modelką. Pamiętam, że na początku mocno się temu sprzeciwiałam, bo wolałam wychodzić z koleżankami, podglądać i zakochiwać się w chłopakach ze starszego rocznika zamiast paradować w sukienkach, uczyć się chodzić na obcasach. Koniec końców postanowiłam w tym zostać i nie zaprzepaszczać wszystkiego, co wypracowałam, a modeling naprawdę jest dobry. Mogę nieźle zarobić na chociażby jednej sesji, a gdy wkręcam się do różnych kampanii jest jeszcze lepiej. Oczywiście jest również wiele minusów, ale szkoda gadać. Może kiedyś zabierzesz się ze mną na plan, co? Zobaczyłabyś, co i jak wszystko się dzieje. Gdyby coś to zapraszam. Będzie mi miło.

  - Jeśli tylko nie będzie problemu to z chęcią wpadłabym i podpatrzyła.

Eva mówi, że najbliższą sesje ma w środę, ale stwierdza, że to nic wielkiego, więc ostatecznie da mi znać telefonicznie, a ja nie mam nic przeciwko. Obie przerywamy pogaduchy i wpatrujemy się zaciekawione w ekran telewizora. W międzyczasie dostaję wiadomość od Lily co u mnie słychać i czy wiem, co jutro zakładam. Tym pytaniem nawet nie wie jak mi pomogła. Eva słysząc moje ciche cholera pod nosem pyta, co się stało, a ja spoglądam na nią przegryzając wargę w lekkim zdenerwowaniu, bo nie wiem, co mam jutro założyć. Mruży oczy jakby się zastanawiała, a po chwili unosi palec uśmiechając się szeroko jakby miała plan i prosi, abym zaprowadziła ją do swojej szafy. Schodzimy z łóżka i kierujemy się do dawnego pokoju i szafy wypełnionej ubraniami dla mnie przez Harry’ego. Mogę mieć tylko nadzieję, że coś znajdziemy. Brunetka przegląda wieszaki i półki, a mi mówi, abym usiadła, ponieważ za chwilę coś mi wybierze, a ja czuję, że spędzimy na tym naprawdę dużo czasu.

       *  *  *

Godzinę później po przymiarkach prawie całej szafy znajdujemy naprawdę cudowne połączenie w odcieniu szarej, skórzanej, ołówkowej spódnicy, czarnej bluzki na ramiączka i obcasach. Eva dodaje, że jutro rano może mi podrzucić i pożyczyć jakąś biżuterię do tego, ale wycofuję się z tego, ponieważ nie chcę przyciągać niczyjej uwagi, a przypuszczam, że już sam strój będzie powodem do spojrzenia innych. Na szczęście brunetka nie naciska, a ja cieszę się z tego jak i również ze stylizacji, bo nie muszę się nią już martwić.

Postanawiam przejrzeć listę z posiłkami dla Harry’ego i aby ustalić, co ma zaplanowane na obiad i resztę dnia. Gdy czytam Eva spogląda mi przez ramię i siada obok na kanapie.

  - Wiesz.. Właściwie to lubię oglądać walki i wiem, że Harry naprawdę ma do tego serce, więc nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć na ringu. Jak Ty się z tym czujesz?

  - Nienawidzę przemocy fizycznej ani psychicznej. Po co w ogóle ludzie siebie ranią? To niedorzeczne. Właściwie to byłam przeciwna, ale sama na pewno wiesz, że Harry jest strasznie uparty i jeśli już powiedział, że będzie walczył to moje prośby nic nie dadzą. Ostatecznie postanowiłam go wspierać, co nie zmienia faktu, że będę się za niego modlić.

  - Cóż.. biorąc pod uwagę dlaczego to robi to nikt z naszej grupy nie dziwi się, że taką podjął decyzję, a nie inną. Scott naprawdę sobie na to zasłużył. Harry na pewno mu pokaże gdzie jego miejsce.. Przepraszam, Brooklyn. Nie powinnam była mówić Ci cokolwiek..

Jej twarz wyraża minę w geście załamania, że powiedziała mi i przykrywa dłonią usta. Patrzę na nią w spokoju, a w głowie włącza się alarm, bo ona coś wie. Coś ważnego. To.. Nie wiem jak mam zareagować. To ja jestem jego dziewczyną, a dowiaduję się więcej od jego koleżanki niż od niego. W ogóle skąd ona tyle wie? Kim do cholery jest Scott i czemu sobie zasłużył?

  - Scott.. zdenerwował Harry’ego? Zrobił mu jakiś nieśmieszny żart i dlatego chce to załatwić na ringu? Eva.. Wiem, że wiesz więcej. Naprawdę czuję się teraz jak idiotka nic nie wiedząc, a Harry jest moim chłopakiem i wiedz, że to trochę niesprawiedliwe, że wiesz.. więcej. Cholera. Poza tym jeśli się coś zaczyna mówić to się kończy!

Czuję rodzącą się desperacje w moim głosie. Nikt nie chciałby być na moim miejscu, kiedy wszyscy dookoła wiedzą, że masz na materiale koszulki plamę na plecach, a Ty w niej chodzisz nic nie wiedząc.. Do walki jest miesiąc, a ja wiem jedynie, że Harry bije się z jakimś Scottem. Przypuszczam, że gdybym dzisiaj nie spotkała się z Evą, a ona nie zaczęłaby mówić to nie wiedziałabym nic jeszcze przez długi czas. Cholera. Ja dziś nic nie wiem. To frustrujące.

  - Przepraszam, Brook. Szczerze. Harry naprawdę nic Ci nie powiedział? Kompletnie nic?

  - Wychodzi na to, że on nigdy nic mi nie mówi. Woli zwierzyć się znajomym niż mi.

  - Nie myśl tak, Brooklyn. Na pewno miał zamiar Ci powiedzieć wszystko na temat tej sytuacji.. i walki. Pewnie więcej niż nam.. Po prostu chce znaleźć odpowiedni moment.

  - Może zgadnijmy kiedy on nastąpi.. Dzień przed walką, a może godzinę przed?

  - Nie bądź taka uszczypliwa i dla niego surowa. Odkąd Cię spotkał zmienił się prawie nie do poznania, a on jest typem faceta, który ma wszystko i wszystkich w dupie. Tobie jako jedynej udało się do niego dotrzeć. Jesteś jedyną dziewczyną dla której jest taki miły i stara się, aby Tobie było jak najlepiej, a to, że nie powiedział Ci o jednej rzeczy nie znaczy, że chciał ją przed Tobą zataić. Skąd masz pewność, że dziś o niej Ci nie powie, co? Nie masz jej, Brook.

Eva opiera się o oparcie kanapy i pije sok, a ja wparuję się w swoje dłonie zamyślona tym, co mi przed chwilą powiedziała. Po prostu.. jest mi przykro, że nie jestem osobą do której zechciałby przyjść i porozmawiać.. Ściskam dłonie i odpędzam cisnące się do oczu łzy. Słyszę ciche ruchy, a po chwili niespodziewanie Eva przytula mnie i mówi, abym się nie przejmowała. Dodaje, że zawsze mogę zapytać Harry’ego, a ja w myślach się śmieję. Zapytać Harry’ego? Po ostatniej rozmowie na temat walki postanawiam sobie odpuścić pytanie o nią. On nie był zły. Ani trochę. On był wściekły. Nie chcę doświadczać tego jeszcze raz.

       *  *  *

Emocje ze mnie uszły, jeśli mogę tak powiedzieć. Jestem bardziej spokojna, a przez czas spędzony z Evą zapomniałam o całej sprawie. Jak wiadomo do czasu, kiedy około godziny osiemnastej Eva dostaje wiadomość od Zayn’a, który pisze, że wpadnie do Harry’ego na chwilę i spóźni się na kolację. Eva śmieje się pokazując mi sms i mówi, że Zayn nie wie, że tutaj jest, więc zrobi mu niespodziankę. Uśmiecham się lekko. Kolacja Harry’ego stygnie, więc okej. Ja nie mam ochoty na jedzenie, a Eva sama stwierdziła, że jest tak najedzona, że nie zmieści już nic. Odwracam się w stronę okna, za którym pada mocno deszcz.

Dwadzieścia minut po osiemnastej do mieszkania wchodzi śmiejący się Zayn, którego widzimy jako pierwszego. Gdy odwraca się w naszym kierunku Eva od razu wstaje z kanapy i biegnie w jego kierunku krzycząc niespodzianka, a on ją łapie i okręca. Uśmiecham się na ten widok. Harry wymija ich i z torbą na ramieniu podchodzi w moim kierunku. Wita się cichym hej i całuje mój policzek, a następnie idzie do sypialni. Po chwili witam się z Zayn’em, który mówi Evie, aby się zbierała, ponieważ za chwilę wychodzą. Proponuję, aby zostali na wieczór, ale niestety nie mogą, więc nie wtrącam się. Zayn i Harry zaglądają do dawnego pokoju, a kiedy odnoszę półmiski do kuchni udaje mi się usłyszeć coś o zmianie wyglądu pokoju. Kolejna rzecz, o której mi nie mówi. Właściwie to nie musi. W końcu to jego mieszkanie. W ogóle nie musi mi nic mówić. Nie chcę już nic wiedzieć. Pragnę jedynie pójść spać.

Półgodziny później Eva i Zayn opuszczają mieszkanie, w którym jest cicho oprócz grającego cicho telewizora i kropli deszczu odbijających się od okien. Podczas, gdy dokańczam sprzątać w salonie Harry siada przy stole z nałożoną kolacją. Czuję się dziwnie. Kiedy idę w kierunku stolika, aby zabrać ostatnie dwa naczynia niespodziewanie zostaję złapana za nadgarstek, przyciągnięta, a następnie opleciona przez silne ramię w talii. Nawet nie orientuję się, kiedy sadza mnie na swoim lewym kolanie, a wolną ręką, czyli prawą odsuwa prawie pusty talerz na środek stołu. Siedzę nie mówiąc nic, ponieważ z jednej strony nie wiem, co mam powiedzieć, a z drugiej mam do niego żal. Jego usta składają pocałunek na mojej szyi.

  - Jesteś strasznie cicha. Coś się stało czy to dzień ciszy, o którym nic nie wiem?

  - Jest w ogóle taki dzień w kalendarzu? Sprawdź albo najlepiej zapytaj znajomych.

Jego ręka wsuwa się pod bordowy materiał koszulki, a gdy ściska moją lewą pierś patrzę na niego zaskoczonym spojrzeniem. Z ust ucieka mi jęk na nieprzyjemny gest.

  - Jesteś drażliwa. Zbliża Ci się miesiączka czy już ją dostałaś?

Spoglądam na swoje dłonie, a w myślach odpowiadam, aby się tym nie interesował, bo to nie jego sprawa. Przez to, co miałam mu powiedzieć, ale nie powiedziałam dostrzegam w tym trochę uszczypliwości, a w porównaniu do moich myśli sprzed kilkunastu minut, w których mówiłam, że nic nie chcę wiedzieć to zauważam, że pierwszy objaw miesiączki, czyli zmiana humorków już się pojawił, a ja zaczynam modlić się w myślach, aby to nie było jutro, a dziś, abym mogła to przeżyć w spokoju. Harry’ego dłoń chwyta mnie za podbródek.

  - Przepraszam, ale dzisiaj nie mam ochoty na zgadywanie, więc mogłabyś mi to ułatwić?

  - Tak jest najlepiej, prawda? Jeśli Ty chcesz coś wiedzieć to moim obowiązkiem jest powiedzenie Ci wszystkiego jak na spowiedzi, a jak ja coś chcę wiedzieć to się wkurzasz..

  - Czasami trzeba Cię zachęcić, abyś powiedziała coś, co chcesz powiedzieć.. Nigdy nie zmuszałem Cię do powiedzenia czegoś o sobie.. Okej, zdarzyło się raz i naprawdę było mi przykro w jaki sposób to zrobiłem. Myślałem, że mamy to już za sobą. Nie chcę się kłócić, Brooklyn. Jestem cholernie zmęczony i ostatnie o czym myślę to wkurzanie się na Ciebie..

W moim sercu rodzi się nadzieja, małe światełko w tunelu. Powiedział, że nie będzie się na mnie denerwował, więc.. muszę spytać. Takiej okazji mogę już nigdy nie mieć, prawda?

  - Kim jest Scott, z którym będziesz walczył na początku października?

Jestem spokojna, naprawdę. Moje pytanie było spokojnie wypowiedziane i równie spokojnie czekam na odpowiedź czując jak jego ciało się napina. Zaczynam żałować, że zapytałam.

  - Rozmawiałaś z Evą, prawda? Zmusiłaś ją do tego czy sama zaczęła Ci mówić?

  - To nie ma znaczenia. Ważniejsze jest to, że wychodzę na kompletną idiotkę, bo wolisz rozmawiać ze swoimi znajomymi niż ze mną.. z własną dziewczyną, a o ile pamiętam to powiedzieliśmy sobie, że będziemy ze sobą szczerzy i będziemy rozmawiać.

  - Nie lubię się powtarzać, ale zrobię wyjątek. Co Ci powiedziała Eva?

  - Tylko to Cię interesuje co mi powiedziała? Nie uważasz, że teraz powinieneś mi wszystko wytłumaczyć? Kim jest cholerny Scott i co między wami zaszło, że będziecie się bić?

  - Nie będziemy się bić tylko walczyć i nie muszę nic Ci mówić, bo to moja cholerna sprawa, a moja dobra wola czy Ci powiem, bo to nie Ty wejdziesz na ten pieprzony ring.

Zsadza mnie z siebie stawiając obok i zabiera talerz do kuchni. Spogląda w moją stronę.

  - Eva powinna trzymać język za zębami i nie mówić Ci nawet cholernego imienia. A ona i reszta wie o wszystkim nie dlatego, że im “powiedziałem” tylko dlatego, że w tym czasie byli obecni w moim życiu. Widzieli i wiedzieli, co się dzieje. Ty tego nie wiesz, bo wtedy się nie znaliśmy, więc na przyszłość nie pieprz mi, że wolę z nimi rozmawiać niż z Tobą. Idę spać.

Obserwuję jak odwraca się i idzie w kierunku sypialni, której drzwi zamyka dość znacząco za sobą. Naprawdę myślałam, że nasza rozmowa zakończy się inaczej, że porozmawiamy, wyjaśnij mi, powie coś odnośnie walki, a ja go wysłucham i powiem, że zawsze będę po jego stronie. Zamiast tego zdenerwował się i po prostu sobie poszedł, a moglibyśmy naprawdę inaczej to rozwiązać i spędzić wieczór wspólnie. Cóż.. Nie zawsze w życiu jest dobrze.

Wzdycham cicho i spoglądam za okno. Jest pochmurnie i deszcz już nie pada. Muszę wyjść stąd. Nie wiem gdzie. Po prostu wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Idę do łazienki, aby się przebrać w czarne leginsy, zwykły t-shirt, sportowe buty i na wszelki wypadek zabieram czarną bluzę zapinaną na ekspres. Z blatu kuchennego chwytam telefon i słuchawki, a po tym wychodzę z mieszkania. Zamiast skorzystać z windy zbiegam schodami wcześniej mijając złośliwie uśmiechającą się Hanę. Zostawiam ją zaskoczoną moim zignorowaniem jej.

Przechodzę przez hol i nim wychodzę z budynku wkładam słuchawki w uszy i włączam muzykę. Kompletnie odłączam się od mijających ludzi i nie zwracam na nich uwagi. Biegnę chodnikiem ignorując wystawy sklepowe. Kiedy wbiegam do parku z chmur ponownie leci deszcz. Nie przejmuję się tym do momentu, gdy zdyszana siadam na ławce i pozwalam, aby krople deszczu wchłonęły się i zmoczyły mnie i ubranie. Oddycham głęboko i powstrzymuję cisnące się oraz niezrozumiane łzy, na które nic nie poradzę, ponieważ taka już jestem. Emocjonalna. Kiedy się denerwuję, coś mi nie wychodzi albo jestem bezradna to czuję rosnącą gulę w gardle, łzy cisną mi się do oczu i to jest mój koniec. Zazwyczaj tak jest.

Wiem też, że należę do osób ciekawskich. Czasami aż za bardzo i za dużo chcę wiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że powinnam uszanować decyzję Harry’ego i nie wyciągać od niego informacji, których nie chce mi udzielić. Równie dobrze ja też mogę mu nie mówić o różnych sytuacjach i tak będzie sprawiedliwie. Ja.. Po prostu się o niego martwię i tyle. Nie jestem żadnym szpiegiem, który wyda wszystkie jego sekrety prasie tylko zwykłym człowiekiem, który żyje z nim w jednym świecie i naprawdę potrafię go zrozumieć, ale jeśli on tego nie widzi i tego nie chce to już nie moja sprawa. Nie mam już zamiaru na niego naciskać.

Przebiegam drogą parkową, a gdy wychodzę z niego to idę w kierunku pasów i zatrzymuję się, aby poczekać na zielone światło. Idąc właściwą drogą, która zaprowadzi mnie do odpowiedniego budynku słucham nadal muzyki. W myślach przypominam sobie o kopercie, której nadal nie otworzyłam, a zobaczyłam ją od razu po wejściu do mieszkania po powrocie z Glasgow i od tej pory nie została przeze mnie ruszona. Postanawiam dziś sprawdzić, co się w niej znajduje. Przez bolące nogi od czterdziestopięciominutowego biegu nie odmawiam sobie skorzystania z windy. Wchodzę do mieszkania i zdejmuję buty, a następnie idę do kuchni i czekam aż zaparzy mi się herbata, która ostygnie, a ja w tym czasie wezmę prysznic. Opierając się o blat kuchenny i czekając na wrzątek nie słyszę nic oprócz gotującej się wody, co oznacza, że Harry śpi albo naprawdę jest cicho, chociaż druga opcja jest mało możliwa, bo widziałam na jego twarzy zmęczenie, więc zapewne śpi. Zalewam kubek i idę do łazienki.

       *  *  *

Półgodziny później stawiam na podstawce kubek z herbatą na stoliku, a sama siadam na kanapie po turecku i przykrywam się kocem. Biorę białą kopertę w dłonie i rozrywam ją uważając, aby nie zepsuć tego, co jest w środku. Wyjmuję białą kartkę i od razu szukam od kogo jest list, ponieważ na kopercie nie było nic. Żadnych inicjałów, imienia, daty. Nic.

Po przeczytaniu wpatruję się w kartkę kompletnie zszokowana i czytam treść jeszcze dwa razy. Nie wierzę, że skontaktował się ze mną adwokat i dobry przyjaciel mojego ojca, który prosi mnie o spotkanie. W liście zapewnia mnie, że go zna, a na koniec podaje numer prywatny do siebie oraz adres kancelarii. Odkładam kartkę, ale nadal ją trzymam i wpatruję się w czarny ekran telewizora, a w myślach próbuję sobie przypomnieć Victora, który odwiedzał nas, gdy jeszcze tata żył. Nie wyraźnie, ale chyba go kojarzę. Ma córkę w moim wieku. Gdy do nas przychodził zabierał ją ze sobą i czasami swoją żonę. To niesamowite, że się ze mną skontaktował. Mimo, że nie wiem w jakim celu mnie odnalazł cieszę się, bo bardzo go lubiłam. Robił najlepsze tosty na świecie. Chwytam telefon, by skontaktować się z nim i umówienia spotkania, ale gdy dostrzegam, że za pięć minut będzie dwudziesta druga to rezygnuję, ponieważ jest zbyt późna godzina. Postanawiam zadzwonić juro.

Czytam jeszcze raz list i popijam ciepłą herbatę. Kiedy ziewam zdaję sobie sprawę, że jestem naprawdę zmęczona i to odpowiednia pora, aby pójść spać, bo w końcu jutro wracam do szkoły. Siedzę na kanpie uświadamiając sobie, że jest mały problem, ponieważ od naszej sprzeczki z Harry’m - żeby nie nazwać tego kłótnią - nie odzywaliśmy się do siebie, więc nie wiem jaki ma humor i czy w ogóle chce, abym się koło niego położyła/zasnęła. Dochodzę do wniosku, że minęło za mało czasu, abyśmy oboje odetchnęli, dlatego postanawiam spać dziś na naprawdę wygodnej kanapie. Dawny pokój, w którym mogłabym spać źle mi się kojarzy, bo spałam tam z dwóch powodów: gdy pierwszy raz mnie tutaj zabrał i nie miałam do niego wystarczającego zaufania i dlatego, bo się kłóciliśmy, więc wolę kanapę.

Zanim zasypiam zamykam drzwi frontowe, nastawiam w telefonie budzik na siódmą rano, żeby mieć wystarczająco czasu na śniadanie, przygotowanie siebie i dotarcie do szkoły.

       - Harry -

Kiedy zaczynam wybudzać się ze snu zaczynam się buntować na myśl, że za chwilę będę musiał wstać i przygotować się do pracy, bo naprawdę nie mam na nic dziś ochoty. Leżąc na brzuchu z zamkniętymi oczami przesuwam lewą ręką po lewej części łóżka znajdując jedynie chłodne prześcieradło. Podnoszę się na łokciach i szukam prawą dłonią telefonu pod białą poduszką. W międzyczasie zauważam, że w pokoju jest kompletnie ciemno, a rolety wcale nie są zasunięte. Mrużę powieki na jasny ekran wyświetlacza. Jest kilka minut po drugiej w nocy. Chowam z powrotem telefon i pocieram twarz dłońmi. Nie zasnę bez niej. Wiem to. Wcześniej byłem padnięty i to było oczywiste, że od razu pójdę spać, ale teraz nie mając jej przy sobie mogę jedynie sobie poleżeć i pomarzyć o śnie do samego rana. Kurwa.

Wstaję z łóżka i zakładam na nogi czarne dresy. Czuję, że w mieszkaniu jest chłodniej, a to wszystko przez klimatyzację, która teraz nie jest potrzebna, gdy za oknem jest mżawka.

Wychodzę z pokoju, aby zajrzeć do drugiego pokoju, a gdy jej nie ma moje serce zaczyna szybciej pracować. Pamiętam dokładnie, że światło w łazience się nie paliło, a łóżko jest idealnie zaścielone jakby nikt tu nigdy nie spał. Nerwowo pocieram dłonie, bo za cholerę nie mam pojęcia, co powinienem teraz zrobić. Gdybym się nie zdenerwował wszystko odkąd wróciłem z pracy wyglądałoby zupełnie inaczej, a dokładniej od momentu, gdy zapytała mnie o Scotta. Nawet nie chce mi się dowiadywać czemu Eva jej powiedziała coś, co naprawdę chciałem powiedzieć jej sam. Wyszło jak wyszło, a ja nie mogę cofnąć czasu.

Stojąc na korytarzu słyszę ciche ruchy, a moja nadzieja odżywa i idę w kierunku kanapy w salonie. Uspokajam się widząc ją śpiącą tutaj na brzuchu z dłońmi oplatającymi poduszkę, a jej ciało jest nieszczelnie pozakrywane kocem. Z obawy, że gdybym ją podniósł, a ona by się obudziła i nie wiem jak zareagowała postanawiam przynieść pościel z sypialni. Rozkładam kołdrę i wsuwam się na kanapę przesuwając jej ciało chcąc, by nie spadła i czuła się bezpiecznie. Osobiście cieszę się takim rozmiarem kanapy, który pozwala mi czuć ją naprawę blisko swojego ciała. Brooklyn mruczy nie wyraźnie i przekręca się w moim kierunku nadal leżąc na brzuchu. Przez zmrużone powieki spogląda na mnie i zamyka je wzdychając cicho. Nasze nogi plączą się ze sobą, a ja dzięki temu zauważam, że jej nogi nie są niczym okryte, co oznacza, że ma na sobie jedynie koszulkę i zapewne tylko dolną część bielizny, co mi naprawdę odpowiada. Układam się wygodniej przysuwając jeszcze bliżej jej ciepłego ciała.

  - Scott jest moim przyrodnim bratem i skończonym skurwysynem, którego nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek spotkała ani miała cokolwiek z nim wspólnego.

Wyznaję szeptem będąc śmiertelnie poważny, a mój wzrok wypala się w jej twarzy, by znaleźć jakąkolwiek oznakę, że mnie słyszała. Spogląda na mnie spokojnie nic nie mówiąc.

  - To, co zrobił nie powinno spotkać żadnej dziewczyny, rozumiesz? Nawet pokroju Step. Mogłaby być wkurwiająca, upierdliwa, ale nigdy nie zasłużyłaby sobie na to, żeby jakikolwiek facet ją uderzył tak, że wylądowałaby w szpitalu i wykorzystał robiąc nagie zdjęcia.

Moja ręka wybija niespokojny rytm na poduszce. Brooklyn zaskakuje mnie, kiedy ją chwyta i ściska nadal nic nie mówiąc. Pozwala mi się wygadać i jestem jej za to wdzięczny.

  - Nie jestem typem faceta o dużym sercu, który gdy widzi krzywdę innych od razu wszystkim pomaga, Brooklyn. Normalnie miałabym to w dupie, przejęłoby mnie to i nic więcej, ale.. nie mógłbym i nie mogę zostawić tego, bo to była moja dziewczyna.

Wspomnienia o Jenny zalewają moją głowę. Zaczynam się denerwować. Przekręcam się na plecy, a Brook na lewy bok dzięki czemu oboje się mieścimy na kanapie. Zostaje kawałek miejsce, gdy jej ciało przytula się do mojego boku dzięki czemu czuję się jakoś lepiej.

  - Dlaczego mówisz o niej jak o byłej dziewczynie? Nie mów, jeśli..

  - Tydzień po wyjściu ze szpitala Jenny popełnia samobójstwo.

Wyduszam z siebie nie będąc wstanie dalej trzymać tego w sobie.

  - Po wszystkim, co przeżyła było obojgu nam ciężko. Ona, bo tego doświadczyła, a ja dlatego, bo jej nie uratowałem. Wolałem iść schlać się do baru po kłótni z nią niż znaleźć ją i porozmawiać. Gdybym ją poszukał.. byłoby inaczej. Nikt by jej nie skrzywdził i dziś by żyła.

Złe emocje zaczynają mną targać i jestem mocniej zdenerwowany na wspomnienia. W oczach mam cholerne łzy, które nie chcą zniknąć. Podnoszę się, aby usiąść na kanapie.

  - Jenny była o rok młodsza ode mnie. Między nami zaiskrzyło, gdy miałem osiemnaście lat.. jakiś czas po przeprowadzce do Londynu. Uznałem ją za kolejną dziewczynę do zabawy, ale wyszło inaczej. Nie żałuję tego. Znajomości z nią i prawie dwóch lat spędzonych razem.

Patrzę przez ramię jak Brook wierci się chwilę i siada przytulając się do moich pleców.

  - Przyszedłem do niej w dzień, w którym skończyłem dwadzieścia lat, aby spędzić z nią czas, bo wiedziałem, że po tym wszystkim moje wsparcie jest dla niej ważne, a z resztą znajomych mogę spotkać się kiedy indziej. Otworzyła mi drzwi jej mama. Kompletnie zapłakana i mówiła coś o karetce. Wbiegłem jak najszybciej po schodach do jej pokoju, ale jej tam nie znalazłem, więc postanowiłem zajrzeć do łazienki. Jej ojciec trzymał jej głowę na swoich kolanach. Jej całe ciało było w kałuży krwi. Nie mogłem w to uwierzyć.

Nie powstrzymuje już łez. Mam je gdzieś. Chce już skończyć te cholerne tortury.

  - Nie oddychała, puls był niewyczuwalny, a zatrzymany krwotok przez jakiś materiał coraz mocniej przeciekał krwią. W tym momencie wiedziałem i czułem, że jej rodzice również. Ona już wtedy nie żyła, ale dzwoniąc po pogotowie żyli nadzieją, że ona żyje i ją uratują. Kiedy przyjechała karetka nie było kogo ratować. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło.

Ukrywam twarz pomiędzy szyją, a ramieniem Brooklyn, gdy zmieniła swoją pozycję i usiadła na moich kolanach, co kompletnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Po prostu nienawidzę okazywać komukolwiek słabości. Jej dłonie chwytają mnie za policzki. Ściskam mocno powieki nie chcąc jej pokazać jak mocno we mnie to siedzi i powoduje, że chcę ryczeć. Naprawdę ryczeć. Mimo moich zamkniętych oczu ona wyciera moje mokre policzki swoimi kciukami i przytula mnie do siebie nic nie mówiąc, pokazując, że jest ze mną.

  - Obiecałem sobie, że nie zostawię tego wszystkiego tak po prostu. Zdaję sobie sprawę, że.. powinienem znaleźć się obok Jenny, bo jej nie pomogłem, ale dopóki ten skurwysyn żyje.. nigdzie się nie wybieram. Mogę zabić go na tym ringu i wtedy będę spał spokojniej.

  - Mylisz się, Harry. Odebranie komuś życia nie zagwarantuje Ci spokojnego snu. Będzie Cię to męczyć. Z czasem zaczniesz inaczej na to patrzeć i dojdziesz do wniosku, że mogłeś zrobić coś innego niż pozbawiać go życia. Zdaję sobie sprawę, że on na to zasługuje, ale.. to nie przywróci życia Jenny, rozumiesz? Nie możesz brać odpowiedzialności za jej śmierć, za to co ją spotkało. Nawet gdybyś tamtego wieczoru poszukał jej i wszystko byłoby dobrze to Scott prędzej czy później by ją znalazł i doświadczyłaby tego wszystkiego w innym czasie.

  - To nie zmienia faktu, że teraz pozwolę mu spać spokojnie. On musi ponieść konsekwencja za wszystko, co jej zrobił. Nie uchronisz go od tego, Brooklyn.

  - Nie mam zamiaru go bronić ani przekonywać Ciebie, żebyś nie walczył, bo wiem, że i tak zrobisz po swojemu, a ja.. zamierzam Cię wspierać w Twoich wyborach. Po prostu nie chcę, żebyś Ty w jakiś sposób oberwał chcąc pokazać mu gdzie jest jego miejsce.

Kiwam głową rozumiejąc, co do mnie mówi. Zdaję sobie sprawę, że jeśli powiedziałbym jej to wszystko od razu to byłoby lepiej i nie byłoby kłótni, które były naprawdę niepotrzebne.

  - Przepraszam za moją uszczypliwość i ogółem za wszystko, co powiedziałam wcześniej. Naprawdę jest mi głupio i przykro. Po prostu, kiedy powiedziałeś, że nie będziesz się denerwował to chciałam to.. wykorzystać i wiedzieć cokolwiek. I proszę nie bądź zły na Evę. Ona myślała, że wiem, ale było inaczej. Dziękuję, że wyjaśniłeś mi więcej niż bym chciała.

  - Nie powinnaś mnie przepraszać. To naturalne, że chciałaś wiedzieć. To ja nieodpowiednio zareagowałem, a przecież sam zapewniłem, że się nie zdenerwuję. Chyba myślałem, że zapytasz o coś zupełnie innego. Przepraszam. Szczerze.

Moje dłonie obejmują jej talię, aby unieść ją i przysunąć bliżej. Chcę ją pocałować.

  - Jeśli powiem Ci, że chciałabym Ci zadać ostatnie pytanie to zgodzisz się?

  - Pozwolę Ci nawet zadać więcej niż jedno pod warunkiem, że zakończymy ten temat dzisiaj aż do terminu rozpoczęcia walki i pozwolisz mi Cię w końcu pocałować.

Słysząc jej cichy chichot uśmiecham się lekko i całuję jej policzek.

  - Powiedziałeś, że Scott jest Twoim bratem przyrodnim.. Skąd wiesz?

  - Któregoś razu moja mama, gdy przyjechała, żeby zobaczyć, co u mnie i Gemmy wspomniała coś, że facet, z którym się związała ma syna i nazywa się Scott. Pokazywała zdjęcia Gemmie, a ona później mi, bo stwierdziła, że jest przystojny. W tamtym momencie nie miałem nic przeciwko, co o nim myśli, bo szczerze nie obchodziło mnie, że mam brata przyrodniego i traktowałem go.. jakby go nie było. Gdy przeprowadziłem się do Londynu poznałem go na siłowni. Niby byliśmy znajomymi, ale nic więcej. Z czasem ja poznałem Jenny i tak czas mijał. Na całe szczęście ten skurwiel nie mieszkał i nadal nie mieszka z ojcem, moją matką i Gemmą, bo gdyby tak było to Gemma od razu mieszkałaby u mnie. Gdyby spadł jej chociaż jeden włos z głowy przez niego to od razu by nie żył.

Brooklyn kiwa głową porozumiewawczo, a ja pragnę zapomnieć o wszystkim, ponieważ nie chcę moim humorem czy zdenerwowaniem zniszczyć tego wieczoru, a właściwie nocy. Dopiero teraz się orientuję, że jest trzecia w nocy, a Brooklyn za kilka godzin musi wstać, aby się przygotować na rozpoczęcie roku. Mogłem poczekać do rana i z nią o tym porozmawiać, a nie budzić ją w środku nocy. Zaskakuje mnie, kiedy mówi, że nic się nie stało jakby czytała mi w myślach. Jej dłonie chwytają za moje oba nadgarstki, które kieruje na swoje biodra i całuje mnie delikatnie w usta, a ja odwzajemniam gest, bo naprawdę tęskniłem za jej ustami.

  - Jeśli chcesz to możemy położyć się na łóżku w sypialni.

Odrywam się od jej ust, aby spojrzeć w jej oczy. Kiwa głową przegryzając dolną wargę, a ten gest nie umyka mojemu wzrokowi. Całuję jej usta jeszcze raz i wstaję na równe nogi. Odwracam się w jej kierunku wyciągając w jej stronę dłoń, a ona siedząc po turecku wyciąga obie dłonie w jasnym dla mnie komunikacie. Uśmiecham się nim odwracam, by przysiąść na brzegu kanapy i pozwalam jej usiąść na swoich plecach na tak zwanego barana. Jedną ręką oplata mnie za szyję, a drugą zabiera pościel. Nie mogę przestać się uśmiechać idąc do sypialni i sam nie wiem dlaczego szczerzę się jak idiota. Na pewno ma to coś wspólnego z jej ustami na moim karku i szyi, ale wiem, że to nie wszystko.  

Bosą stopą trącam drzwi sypialni, aby się zamknęły i po chwili staję tyłem do łóżka, aby Brooklyn mogła zejść bezpiecznie. Niedługo po tym kładę się na materacu obok niej. Nie przeszkadza mi, kiedy w końcu wtula się w moje ciało po chwili wiercenia się w znalezieniu dobrej pozycji. Jej ciepły oddech drażni moją skórę na klatce piersiowej, a dokładniej sutek.

  - Przestań.

  - Wybacz.

Odpowiada skruszona, a ja wybaczam jej bez zbędnego zastanawiania się. Nie mija dużo czasu, gdy czuje jej opuszki palców na moim torsie, które obrysowują kontury tatuaży. Wzdycham cicho, a ona szybko odsuwa rękę jakby przestraszyła się mojej reakcji.

  - Nie przeszkadza mi to.

Szepczę z zamkniętymi powiekami, aby zachęcić ją do kontynuowania, bo jej dotyk powoduje, że się rozluźniam. Jej dłoń ponownie wraca, a kiedy przechodzi z tatuażu do tatuażu w myślach mówię sobie, który to. Nie spodziewanie przypominają mi się słowa Brooklyn, która powiedziała, że chciałaby sobie zrobić tatuaż, a ja pamiętam dokładnie co. Wtedy niesamowicie się ucieszyłem, ale mój entuzjazm zmalał, gdy przypomniałem sobie, że była pod wpływem alkoholu i prawdopodobnie powiedziała tylko tak, bo chciała.

  - Pamiętasz jak mi powiedziałaś, co chciałabyś sobie wytatuować?

  - Pierwszą literę Twojego imienia na biodrze. Pamiętam i nadal chcę.

  - A jeśli Ci powiem, że wybieram się w czwartek do studia tatuaży?

Z zamkniętymi powiekami wyczuwam jej wzrok na swojej twarzy. Spoglądam na nią, aby wybadać i zobaczyć jej reakcję czy po tym, co jej powiedziałem nadal chce to zrobić.

  - Mogłabym go zrobić nawet dziś, ale muszę poczekać do następnej wypłaty.

Gryzę się w odpowiedniej chwili w język. Chciałem powiedzieć, że nie musi się tym w ogóle przejmować, bo właściwie pierwszy tatuaż jest darmowy z dobrymi znajomościami i mogłaby go sobie spokojnie zrobić, ale wiem jak zareaguje, bo zdaję sobie sprawę, że nie podoba jej się fakt, że wydaję na nią pieniądze. Dlatego zrobię jej niespodziankę w czwartek. Jeśli nadal będzie przekonana zrobić sobie tatuaż to go zrobi, a jeśli nie to popatrzy, bo sam chciałbym sobie coś wytatuować i odświeżyć jeden tatuaż. Cholernie dawno nie byłem u Ashton’a.

Spokojny oddech Brooklyn uświadamia mi, że zasnęła, dlatego postanawiam pójść w jej ślady. Przez chwilę próbuję wyobrazić sobie tatuażu na jej czystej skórze, co jest trudne. Wierzę, że Ashton wykona dobrą robotę, a ja teraz na pewno zasnę mając ją przy sobie.

_________________________________________

Cześć ;) Co myślicie o rozdziale 67? Mnie się podoba.

#1 Myślę, że z trzema rozdziałami na miesiąc się zagalopowałam i jak na razie zmniejszam do dwóch na miesiąc. DO ODWOŁANIA.

#2 Pisząc perspektywę Harry’ego miałam naprawdę łzy w oczach. Nie wiem, co się ze mną stało, ale to było silniejsze ode mnie.

#3 Liczę na wasze gwiazdki/serduszka oraz komentarze, co pokaże mi, że jesteście tutaj i mogę pisać spokojnie kolejny rozdział z nadzieją, że ktoś na niego czeka.

#4 Hashtag połączenia imion Harry’ego i Brooklyn to...HARLYN!

Do następnego. Życzę miłej i udanej niedzieli ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7175 słów i 39512 znaków, zaktualizowała 19 cze 2016.

20 komentarze

 
  • no

    Ileż można czekać? Masakra po prostu

    10 sie 2016

  • Niebieskooka

    @no Zluzuj z tonu, a jeśli tak bardzo męczy Cię czekanie to mam rozwiązanie: nie czekaj.

    10 sie 2016

  • julkak

    Nie wiem od czego mam zacząć. Może od początku. Wiele osób polecało mi to opowiadanie, ale jakoś nie wiem czemu broniłam się przed tym. Kilka dni temu strasznie mi się nudziło i postanowiłam przeczytać to słynne HARSH. I to była najlepsza decyzja jaką kiedykolwiek podjełam. To opowiadanie jest świetne! Naprawde! Już od samego początku nie mogłam się oderwać od niego i czytałam nawet w nocy. Nie ma się do czego przyczepić, po prostu jest idealne. Pisząc, robisz to tak magicznie ze czasem myślę, że to niemożliwe, żeby ktoś kiedykolwiek mnie tak oczarował opowiadaniem jak właśnie ty to zrobiłaś. Zazdroszczę ci tej magii pisania i oddawania uczuć. Chciałabym ci podziękować, przede wszystkim, ża to opowiadanie, które dane mi było przeczytać. Jestem pod dużym wrażeniem jak i również chciałabym ci podziękować za to ze przypomniałaś mi to jak w gimnazjum podkochiwałam się w Harrym. Boże, już z niecierpliwością czekam na kolejną część i nie mogę się doczekać dalszych losów Brook i Kędzierzawego. Chciałabym jeszcze dopisać że jeszcze raz dziękuję! <3

    7 sie 2016

  • Dzena

    Hey żyjesz jeszcze???

    5 sie 2016

  • Ewcia:D

    Autorko! Jak tam pisanie? Znajdujesz chociaż trochę czasu na nie? Aż rymuję :D mam nadzieję, że w tym nawale obowiązków wciąż pamiętasz o nas! My o tym opowiadaniu pamiętamy i na niego czekamy :D na prawdę rymuję hahaha ;) nie mogę się doczekać kolejnych części, mam nadzieję, że za niedługo się pojawią ;)

    26 lip 2016

  • Niebieskooka

    @Ewcia:D Rozdział pisze się cały czas i naprawdę się staram, a rymowanki są super ;)

    26 lip 2016

  • Ewcia:D

    @Niebieskooka to świetnie ;)

    26 lip 2016

  • ❤czarnadama❤

    Kiedy następna część??  :redface:

    23 lip 2016

  • ala1123

    Kiedy następna część 4

    22 lip 2016

  • ansik

    Genialne :)

    14 lip 2016

  • Barbie

    Kiedy dodasz kolejną część bo miały być dwie na miesiąc <3

    13 lip 2016

  • Niebieskooka

    @Barbie Na razie nie mam czasu pisać, ale postaram się dodać niedługo ;)

    13 lip 2016

  • mr

    ????

    15 lip 2016

  • zakochana<3

    Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części ?

    10 lip 2016

  • Niebieskooka

    @zakochana<3 W niedalekiej przyszłości zapewne.

    11 lip 2016

  • an

    Kiedy kolejna część? Twoje opowiadanie jest boskie  <3

    6 lip 2016

  • niezgodna

    Przeczytałam całość. Jestem pod wrażeniem, naprawdę. Gratuluję talentu. Pokochałam to opowiadanie. Genialne jest.

    2 lip 2016

  • Malineczka2208

    <3 Rewelka <3

    30 cze 2016

  • buusia14;

    Wzruszyłam się czytając rozdzial. czekamy na kolejne czesci z HARLYN  :jem:

    26 cze 2016

  • Lovcia

    Super. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną część. Love<3

    22 cze 2016

  • ziuta

    Przeczytałam całe opowiadanie, więc mój komentarz odnosi się do całości. Piszesz nierówno, czasem chyba zamieszczasz w ogóle bez korekty, bo jest masakrycznie: literówki, orty i gramatyka. Są przecież programy korektorskie. Zaintrygowały mnie twoje dialogi, które piszesz z wykorzystaniem zaimków osobowych: ty, tobie, ci, cię itd. z wielkiej litery. Taką formę stosuje się w korespondencji, ma na celu oddanie szacunku, grzeczności dla odbiorcy, choć trudno dopatrywać się takowych np. w pismach urzędowych. Proza literacka to nie jest miejsce, chyba że np. SMS, E- mail w piśmie, ale nie w dialogu. Zresztą jak sama wiesz, dialogi są często nośnikiem wulgaru i przemocy, więc gdzie tu szacun. Piszesz dla młodych czytelników i oni nie zwracają uwagi na takie pierdoły, ale mogą przejąć tę manierę. Ogólnie tekst ciekawy, chociaż według mnie taki związek(adhd i płaczka, oboje pokaleczeni) w naturze będzie zawsze błędny, wiem, wiem, fanfik. Był taki moment kiedy straciłaś zapał, teraz jakby z nowymi siłami i tego ci życzę. Pozdrawiam :D

    21 cze 2016

  • Niebieskooka

    @ziuta #1 Bardzo się cieszę, że dotrwałaś przez całe opowiadanie do końca.
    #2 Początkowe rozdziały nie są idealne. Powiedziałabym, że nawet nie są dobre, a w miarę okej. Co do błędów - wiem, że tam są i mam w planach je poprawić. Nie jestem idealna i czasami się zdarza mi popełnić błąd. Poza tym programy korektorskie nic nie dadzą, kiedy nie podkreśli się słowo dobrze napisane, ale którego nie chciałabym tam akurat zamieścić.
    #3 Wiem, że zaimki osobowe powinno pisać się z małej litery, ale tak mi jest wygodniej i uwierz mi, że minęło naprawdę dużo czasu (lata) odkąd zaczęłam to stosować i przyzwyczaiłam się do tego, więc teraz nie mogę sobie tak po prostu przestać pisać z dużej litery tych zaimków.
    #4 Gdzie widzisz w opowiadaniu, że któryś z bohaterów ma ADHD? Wybacz, ale pisząc to opowiadanie nie założyłam, że któregoś z "aktorów" obdarzę tą "chorobą/przypadłością" (nie chcę oczywiście nikogo urazić pisząc, że to choroba, więc jeśli kogoś uraziłam to przepraszam).
    "..płaczka, oboje pokaleczeni..":
    płaczka - zapewne chodzi Ci o Brooklyn. Wybacz, że po takim dzieciństwie, którym wam opisałam - mam w planach na pewno coś jeszcze do tego dorzucić (czyt. wspomnienia z dzieciństwa, które zapewne będą przeznaczone nie dla osób niżej niż +16) - od razu od pierwszych rozdziałów bądź po kilku nie napisałam, że 'oh.. ale fajnie mi w życiu. w ogóle jestem taka szczęśliwa'. Dla mnie to byłoby absurdalne, chociaż jedni wychodzą z tego lepiej, ale w przypadku głównej bohaterki tak nie wyszło. Odkąd poznała Harry'go dużo się zmieniło w jej zachowaniu i na pewno jeszcze wiele zmieni, bo chcę, żeby "wyrosła" na silną, młodą kobietę.  
    '..,oboje pokaleczeni" - zabrakło mi słów, żeby to wyjaśnić. Pokaleczeni, bo? Bo w ich życiu nie opisałam wszystkiego szczęśliwie? Bo mają problemy jak każdy z nas? Nie rozumiem tego, ale przyjmuję Twoją opinię.
    Dodam tylko do tego odnośnika, że taki był mój zamysł na to opowiadanie, że oboje nie będą idealni i chciałam i nadal chcę pokazać, że miłość, wsparcie drugiej osoby może naprawdę dużo pomóc i można wyjść na prostą.  
    #5 Dziękuję za komentarz, który oczywiście przyjmuję do siebie. Mam nadzieję, że mimo błędów - nie tylko tych ortograficznych - pozostaniesz ze mną i HARSH. Ja ze swojej strony mogę dodać, że początkowe rozdziały zostaną poprawione, a błędy postaram się zminimalizować, chociaż uważam, że dużo ich nie ma w dalszych rozdziałach.  
    Pozdrawiam, trzymaj się ; )

    21 cze 2016

  • Loffe

    Genialne jak zawsze... pisz więcej <3, bo uwielbiam to opowiadanie <3 <3

    21 cze 2016

  • Ewcia:D

    Super! Harry i Brook idealnie do siebie pasują! Gdybyś miała wątpliwość, czy dodawać nową część, czy nie, to dodaj, bo ja zawsze czekam na to cudowne opowiadanie ;)

    20 cze 2016

  • an

    to jest niesamowite. chce więcej jak zwykle

    19 cze 2016

  • zaczarowana87

    Matko.. Popłakałam się  :sad: ta część jest niesamowita :) Dziękuję <3

    19 cze 2016

  • Malutka

    Wzruszyłam się czytając końcówkę tego rozdziału i jestem pod wrażeniem jak potrafisz mnie zaskoczyć co jest ciężkie hehe :) Czekam na kolejną :)

    19 cze 2016