HARSH #30

Cholera. Nie chcę jej okłamywać. Fakt, że zaczęła się przede mną otwierać, a ja miałbym ją okłamać jest niedobry. Brook spogląda na mnie niepewnie, a ja biję się z myślami. Nie wiem sam czy powinienem jej o tym opowiadać, bo już na samym początku byłem w szoku.  
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić, ale..
- To była moja siostra, Gemma.  
Jej usta formują się w literę 'o' w geście zaskoczenia.  
- Nie spodziewałem się, że ją tam zobaczę. Chciała się ze mną spotkać i pogadać. Postanowiłem więc, że odwiozę ją do domu i wtedy jej poświęcę trochę czasu.
- Więc to nie była żadna napalona na Ciebie fanka?
Uśmiecham się szeroko spoglądając na nią na dobór jej słów, które powodują, że rumieni się zacznie na policzkach. Kiwam głową przecząco w odpowiedzi. Nie mam jej w ogóle tego za złe, że tak pomyślała i nawet wiem dlaczego. Tylko głupek nie zorientowałby się, że chodzi o moją reputację, która jest jaka jest i cóż nie mam raczej na nią dużego wpływu.  
- Umm.. jaka ona jest?  
- Całkiem znośna. Tak jak Ty.
Brooklyn piszczy cicho i rzuca we mnie poduszką.  
- Wiesz, zawsze chciałam mieć brata albo siostrę. Ale cóż, nie mam i po prostu jestem ciekawa jak to jest.
- Chciałabyś ją poznać?
Nie wierzę, że ją o to pytam. Gemma jest strasznie wścibska, ale kochana. Chyba by się dogadały. Brooklyn zastanawia się przez chwilę i kiwa głową na znak zgody. Odwraca wzrok. Widzę, że jest zaskoczona, więc podążam za jej spojrzeniem. Jest kilka minut po drugiej. To był dość ciężki dzień. Podnoszę się na równe nogi i siadam obok niej.
- Mam dla Ciebie małą niespodziankę, ale będziesz musiała być cierpliwa, wiesz? Tylko kilka godzin, Skarbie.  
Jej policzki ponownie zalewa rumieniec. Palcem wskazującym rysuję na jej prawym ramieniu niewidoczne, delikatne kółka.  
- Jestem pewien, że Ci się spodoba.  
- Nienawidzę niespodzianek.  
- Więc będziesz musiała do nich przywyknąć, bo będzie ich naprawdę bardzo dużo, a zaczniemy już nie długo.
Brooklyn kręci głową rozbawiona na co się uśmiecham. Lubię widzieć ją uśmiechniętą albo słuchać jej śmiechu. W myślach pojawia mi się widok jej rozbawionej. Kuje mnie coś w sercu, kiedy sobie uświadamiam, że to nie ja siedziałem na miejscu tego chłopaka, ale cóż. Miał tylko tyle i więcej nie dostanie. Nie od Brooklyn. Brunetka odwraca się bardziej w moją stronę.  
- Myślałam o Lily i chciałabym się z nią spotkać.
- To Twoja koleżanka z Domu Dziecka, tak?
Kiwa głową. Jej uśmiech znacznie przygasł.  
- Masz z nią jakiś kontakt? Mógłbym Cię do niej zawieźć, jeśli tylko byś chciała. Wystarczyłoby, żebyś mi powiedziała.  
Ponownie kiwa głową przecząco. Myślę przez chwilę.
- W takim razie musisz mi zaufać i być cierpliwa.  
Brooklyn unosi głowę zdezorientowana i uśmiecha się. Jestem bardziej niż zaskoczony, kiedy wdrapuje się na moje kolana. Cholera. Nie spodziewałem się tego, ale też nie będę udawał, że mi się to nie podoba. Jej dłonie są na jej biodrach.
- Powiedz mi, proszę.
Udaję, że zamykam usta i wyrzucam kluczyk za siebie.
- Więc jak długo?
Pyta ponownie chcąc uzyskać jakąkolwiek wskazówkę, małą informacje. Uśmiecham się i kręcę głową. Nie powiem jej, bo sam jeszcze nie jestem pewien tego pomysłu, tego co chcę zrobić. Dostrzegam drobne zmniejszenie pomiędzy naszymi klatkami piersiowymi. Kiedy zaplata na swojej dłonie i wydyma dolną wargę zaczynam się cicho śmiać.  
- Możemy pójść na kompromis?
Mrużę nagle oczy i zaczynam się zastanawiać co jej chodzi po tej pięknej głowie. Brooklyn uśmiecha się szeroko, gdy widzi moje zainteresowanie, a po chwili udaje, że się zastanawia.
- Możesz coś zaproponować.
- To był Twój pomysł, Skarbie. Stawiaj warunki.
Mówię jej i uśmiecham się. Chcę, żeby sama wyszła z jakąś propozycją, bo gdybym ja coś zaproponował to są na to dwie możliwości: kiedy ja zaproponuję, ona może na nią przystać i nie poznam tego czego ona by chciała ode mnie, a chciałbym się tego dowiedzieć. Wykrzywiam usta w uśmiechu.
- Nie ma mowy. Za dobrze gotujesz i pieczesz. To byłoby dla Ciebie za proste. Musisz wymyślić coś innego.
Mówię jej, kiedy proponuje, że może coś dla mnie ugotować albo upiec. Szczerze mówią nie mam ulubionego ciasta ani żadnych innych tego typu rzeczy. Za często tego nie jadam, prawie w ogóle. Ale nie zgodziłem się dlatego. Po prostu jest w tym za dobra, abym mógł na to przystać.
- W ogóle nie próbujesz mi pomóc.
Dąsa się jak mała dziewczynka. Wygląda słodko.
- Umm.. chciałbyś się poprzytulać?
Marszczy czoło na dosłownie chwile, a później patrzy na mnie. Przechylam głowę w bok. Czy ja chciałbym się 'poprzytulać' z nią? Czuję lekkie skrępowanie tą propozycją i jestem nią z drugiej strony zaskoczony. Drapię się po karku zmieszany.
- Masz na myśli konkretne 'przytulanie'?
Na jej policzki wpełza duży rumieniec.
- Podchodzące trochę pod obściskiwanie się.
- Cóż, nigdy się z nikim nie obściskiwałem.
Przyznaję, a Brooklyn zaczyna się głośno śmiać.  
- Nie żartuj sobie. Przecież poznawałeś wiele dziewczyn i na pewno musiałeś chociaż z kilkoma się obściskiwać.  
Oblizuję górną wargę i kiwam głową przecząco.
- Zapewne masz na myśli te wszystkie dziewczyny, które zapraszałem do siebie po różnych imprezach. Cóż na pewno z żadną z nich się nie przytulałem ani nie obściskiwałem. To było coś w rodzaju: 'Zrób co masz zrobić i zniknij mi z oczu'.  
- Nawet ze Step tego nie robiłeś?
Szepcze. Widać, że jest więcej niż zaskoczona.
- Nie. Dziś pierwszy raz Ty mi to zaproponowałaś i mówiąc prawdę podoba mi się ten pomysł nawet bardzo, więc jeśli nadal utrzymujesz tę propozycję to potwierdzę, że wygrałaś i się dowiesz tego o co teraz negocjujesz całkiem dobrze.  
- A jeśli powiem 'nie'?
- Wtedy negocjacje zostaną zakończone, a z moich ust nic nie wyjdzie, tego czego chcesz się dowiedzieć.  
Brook wpatruje się w swoje dłonie i zaczyna się zastanawiać. Nawet nie zdaję sobie sprawy, że jestem na skraju modlitwy o to, aby się zgodziła, bo chciałbym się z nią poprzytulać, a jak wiadomo kojarzy się to z dotykaniem. Moje dłonie zaczynają mocno mnie świerzbieć, więc zaciskam je na swoich kolanach. Przedramiona muskają uda Brook, która nie zwraca większej uwagi nadal pogrążona w myślach.  
- Ale jest to transakcja jednorazowa? Zrobimy to tylko raz i do tego nie wrócimy, dobrze? I jest jeszcze coś.
Nie odpowiadam i czekam na to aż powie wszystko.
- Umm.. Jeśli będę chciała, abyś przestał bądź nie dotykał mnie w danym miejscu to mnie posłuchasz, prawda?
Pyta tak cicho, że niemal muszę wytężyć słuch by usłyszeć jej głos. Chwytam jej podbródek pomiędzy palec wskazujący, a kciuk i unoszę go do góry. Spogląda na mnie niepewnie.  
- Tak bardzo chciałbym się dowiedzieć co takiego stało się w Twoim życiu, że panicznie boisz się czyjegoś dotyku. Wiem, że nie jesteś gotowa, aby mi powiedzieć, ale to bardzo dużo by wyjaśniło. Cóż i dużą zagadką jest dla mnie to, że pomimo tego zaproponowałaś mi przytulanie.  
Brooklyn wierci się niekomfortowo na moich kolanach.
- Sama nie wiem czemu. Tak po prostu wyszło. Wiesz.. myślę, że jest lepiej. Kiedy po raz pierwszy złapałeś mnie za rękę miałam ochotę uciec, a teraz.. siedzę Ci na kolanach.
Uśmiecham się. Wydaje mi się, jakby dopiero się zorientowała iż siedzi na moich nogach, a nie obok na kanapie.  
- Przepraszam, ja..
- Nie mów mi, że przepraszam mnie za to, że siedzisz mi na kolanach, bo wybuchnę śmiechem. To nic takiego.  
Mówię jej, a ona kiwa głową potakująco.  
- Powinniśmy iść spać. Dochodzi prawie trzecia.  
- Dobrze, ale pozwól mi, że jeszcze odpowiem na Twoje wcześniejsze pytanie. Więc, jeśli zgodzisz się przystać na swój pomysł to mogę Ci obiecać, że jeśli będziesz chciała skończyć to przestanę i nie dotknę Cię tak jakbyś tego nie chciała i w tym miejscu, na które się nie zgodzisz. Słowo harcerza.  
- Byłeś harcerzem?
Pyta zaskoczona. Na jej usta wpływa mały uśmiech.
- Tylko przez dwa miesiące. Boże nie mogę uwierzyć, że Ci to powiedziałem. To takie żenujące. Nigdy więcej.
Szepczę pod nosem i opieram swój kark o zagłówek kanapy. Brooklyn ma rację. Powinniśmy iść spać. Nie potrzeba mi na pewno tak dużo snu jak jej. Chciałbym chociaż na trochę się zdrzemnąć. Kiedy otwieram powieki mój wzrok trafia na nią. Nasze twarze dzieli kilka centymetrów.  
- Jestem głodna.  
Wyznaje szeptem zawstydzona. Zaczynam się śmiać.  
- A nie przypadkiem śpiąca?  
Kręci przecząco głową, a ja prostuję się i wstaję razem z nią. Zaskoczona szybko oplata mnie nogami w pasie i dłońmi za kark. Kieruję się w stronę kuchni, która jest połączona razem z salonem i sadzam ją na blacie na przeciwko lodówki do której podchodzę i co chwile wskazuje jej produkty, po czym się odwracam. Brook kiwa głową przez pierwsze trzy rzeczy jakie jej wskazuje do momentu, kiedy decyduje się na płatki z mlekiem. Podaję jej miskę i płatki, a mleko grzeje w mikrofali. Siadam na przeciwko jej i obserwuję jak je. Jest tak szczupła, że niemal cieszy mnie widok ją jedzącej.  
- Chcesz trochę?
Wyciąga do mnie łyżkę, a ja protestują kręcąc głowa. Kończy posiłek i odnosi do zlewu miskę i łyżkę. W ogóle jak można jeść płatki małą łyżką? Wiem, że każdy ma swoje upodobania, ale kurczę. Jeśli Brooklyn taka forma odpowiada to mnie to nie przeszkadza. Po prostu wyglądało to trochę zabawnie lecz nic jej o tym nie mówię. Odwraca się w moją stronę. Wyciągam dłoń w jej kierunku by podeszła bliżej. Staje przede mną, a ja schodzę i sadzam ją na swoim miejscu. Widzę, że jest lekko zdezorientowana całą sytuacją. Pochylam się ku jej twarzy i trącam czubkiem nosa delikatnie jej ciepłą szyję.
- Śpij dzisiaj w moim łóżku, ze mną.  
____________________
Co sądzicie? ;)
Nie wiem co mi się stało, że tak szybko dodaję kolejny rozdział.
Hmm.. chyba to dobrze, prawda?
Chciałabym, aby każdy kto czyta tę historię dał znać w komentarzu ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1902 słów i 10357 znaków, zaktualizowała 23 lut 2016.

5 komentarzy

 
  • Nata;*

    Każdy się ze mną zgodzi, że kolejna część musi być jak najszybciej;)pozdrawiam;)

    10 lut 2015

  • fafarafa

    O boże jake te opowiadanie jest super.Nie mogę doczekać się nowego rozdziału

    10 lut 2015

  • ANITA

    Pisz dalej i częściej :)

    10 lut 2015

  • glam

    Ciesze się, że pojawiła się nowa część  :D :)

    10 lut 2015

  • anonimka

    ****... Kiedy kolejny? Jak najszybciej mozesz pisz

    10 lut 2015