HARSH #63

Siadam na łóżku i wyciskam z tubki na dłonie trochę balsamu o zapachu mango podczas, gdy Harry wychodzi w tej chwili z łazienki i gasi światło w pokoju pozostawiając małą, zapaloną lampkę na szafce nocnej po mojej stronie łóżka, choć bywa, że następnego dnia budzę się po przeciwnej stronie. Kędzierzawy odziany w czarne dresowe spodnie sięga telefon z komody i po chwili wchodzi do łóżka, a ja pocieram rękoma o siebie, aby wetrzeć dokładnie krem. Mam na sobie długi t-shirt i majtki.

     - Zastanawiam się czy przemyślałaś jutrzejszy dzień, bo skoro pracujesz to musimy się dostosować pod nią. Szkoda, że niedogadałaś się z Emily w inny dzień. O której kończysz?

Odkładam tubkę na szafkę i wsuwam się pod czarną pościel.

     - Kończę o szesnastej. Do czego zmierzasz, Harry?

     - Pomyślałem, że zjemy obiad, spakujesz to, co będziesz chciała i zawiozę Cię. Chyba, że będziesz chciała od razu..

     - Myślę, że pierwsze rozwiązanie będzie w porządku.

Odpowiadam sennie i przytulam policzek do poduszki. Słyszę jak brunet odkłada telefon i już po chwili gasi lampkę nocną. Przytula się do mnie obejmując ramieniem, a nasze nogi się ze sobą plączą. Pozwalam mu na to, ponieważ brakowało mi jego dotyku i lubię jego zapach ciała zmieszany z perfumami.

     - Mieliśmy wyjaśnić sobie wszystko, chciałem też Ci coś wyznać, pomimo że ten temat nie jest dla mnie wygodny..

Jego imię z moich ust wyszło prosząco. Naprawdę chcę spać.

     - ..to doszedłem do wniosku, że nie będę psuł jeszcze bardziej naszych humorów oraz wieczoru i porozmawiamy w niedzielę jak odbiorę Cię od Twojej przyjaciółki. W porządku?

Mruknęłam w odpowiedzi uzyskując chichot od Harry'ego. Nie wiem czemu, ale odwróciłam się w jego stronę i przytuliłam do niego wtulając twarz w jego nagą klatkę piersiową i oplatając nogą w pasie. Ostatnie, co pamiętam to pocałunek w czoło.



- Harry -



Budzę się czując przyjemny i delikatny dotyk na swoim lewym policzku. Bez cienia wątpliwości wiem, że to Brooklyn przez jej malutkie dłonie. Nie wiem, która jest godzina i niespecjalnie to mnie interesuje. Chcę z nią spędzić jak najwięcej czasu przed dzisiejszym rozstaniem. Zdaję sobie sprawę, że jest to głupie i może wam się wydać, że jestem samolubny, bo przecież przez całe pięć dni spędziliśmy dużo czasu razem, a ja panikuję jak ostatnia ciota, kiedy mam ją zostawić u przyjaciółki na jedną noc. Nie wincie mnie za to, ponieważ nic nie poradzę na to, że wariuję, gdy jej przy mnie nie ma. Nie chciałbym, aby stała jej się jakakolwiek krzywda. Z ust wydostaje mi się cichy pomruk, gdy bawi się moimi lokami. Zaciskam mocniej powieki, kiedy słyszę jej cichy szept mówiący będę tęsknić. W tej chwili leżę rozwalony na materacu na brzuchu, ale przyciągnięcie jednym ruchem drobnego ciała Brooklyn nie jest dla mnie problemem ani żadnym wysiłkiem. Jej noga niepewnie układa się tuż nad moimi pośladkami, a ciało napiera na mój prawy bok sylwetki. Obiecuję sobie postarać się i nie spieprzyć danego nam czasu, a spędzić go miło. Proszę ją cicho, aby nie przestawała mnie dotykać i bawić się moimi włosami, na co chichocze cicho.

     - Co będziesz robił, kiedy mnie nie będzie?

Szepnęła cicho pytająco. Spojrzałem na nią jednym okiem.

     - Jesteś przekonana, że chcesz wiedzieć? Nie chce, żeby dany nam czas został zmarnowany na niepotrzebną kłótnię.

Kiedy obiecała mi, że jest w porządku i mogę jej opowiedzieć o swoich planach na dziś westchnąłem niepewny jej decyzji.

     - Popołudniu jadę na spotkanie, aby ustalić wszystko, co do walki i podpisać ostatecznie umowę, a później na siłownię, by skonsultować nowy plan treningów i odżywianie z Zayn'em.

Wyraźnie poczułem jak spięła się na temat walki. Pomimo że skomentowała moje plany cichym w porządku to wiedziałem, że tak nie jest, a tym bardziej, gdy próbowała wydostać się z łóżka. Uniemożliwiłem jej to znajdując się nad nią i napierając na jej ciało swoim. Jestem pewien podziwu tego jak zaciekle ze mną walczyła chwilę temu, aby odsunąć się ode mnie.

     - Oboje nie chcemy się pokłócić. Obiecałem, że jutro Ci coś powie, wszystko sobie wyjaśnimy i mam zamiar dotrzymać tej obietnicy, ale teraz pozwól, że spędzimy miło i przyjemnie ten czas, który nam został. Co chciałabyś zjeść na śniadanie?

Chcąc ją udobruchać i uspokoić całuję jej ciepłą szyję lekko i masuję udo, którym oplatam się w pasie. Wprawdzie nigdy nie byłem kucharzem gotującym wykwintne dania, ale mogę się postarać. Dla niej. Gdy jej dotykam dostrzegam jak jej ciało się relaksuje, a ja w myślach dziękuję, że rolety są zasunięte i słońce nie dostanie się do pomieszczenia, które pogrążone jest w dostatecznej ciemności dając nam trochę intymności. Zdaję sobie sprawę, że Brook należy do wstydliwych dziewczyn i woli bardziej ciemne klimaty, w których może bardziej się rozluźnić i dać ponieść emocją, więc tym bardziej jestem wdzięczny, za zasłonięte rolety. Jej dłonie przyciągają mnie stanowczym do siebie ruchem. Droczę się z nią pocierając swoimi nosem o jej, pomimo że wiem, że chce mnie pocałować. Ja też tego chcę, ponieważ nie smakowałem jej ust już zdecydowanie za długo, żeby móc wytrzymać choćby kolejną chwilę. Całuję delikatnie jej wargi delektując się nimi i jej dotykiem na swoich plecach czy ramionach. Podczas, gdy próbuję ją trochę obmacać Brook protestuje chcąc się wydostać ze śmiechem wydobywającym się z jej seksownych ust, które nie tak dawno temu dane było mi je pieprzyć i mam nadzieję, że pozwoli mi powtórzyć to, bo przysięgam, że jej wargi są cholernie gorące i ich sam widok powoduje skurczenie się moich bokserek do minimum.

     - Proszę przestań. Muszę przygotować się do pracy.

      - Wystarczy mi pięć minut, aby Twoje uda zadrżały.

Szepnąłem do jej ucha dotykając jej kobiecości. Jęknąłem.

     - Pomyliłem się. Wystarczy, że powiem Ci coś sprośnego, a Ty od razu robisz się mokra. Lubisz, gdy tak do Ciebie mówię.

Bardziej stwierdziłem niż zapytałem uwzględniając fakty. Moje czubki palców przejechały po koronkowym materiale bielizny.

     - Nie bój się ze mną rozmawiać i mówić, co chciałabyś albo co lubisz nawet jeśli chodzi o seks. Jeśli chcesz, żebym pieścił Twoją łechtaczkę lub dał klapsa w tą cholernie gorącą pupę to nie wstydź mi się tego powiedzieć albo zaproponować czegoś.

Pokiwała głową, a jej policzki zaróżowiły się znacznie.

     - Istnieje wiele sposobów, które chciałbym Ci pokazać, aby sprawić Ci przyjemność albo te, gdy kiedyś może pozwolisz mi posunąć się dalej, znacznie dalej. Nie chcę, abyś poczuła, że musisz robić to, co ja chcę, więc.. Zróbmy też coś po Twojemu może nie dzisiaj i teraz, ale w niedługim czasie, dobrze?

Gdy zaczęła potakiwać zaprotestowałem kiwając głową.

     - Nie. Żadnego potakiwania, kiwania głową na zgode lub nie. Nie pozbawiaj mnie słuchania Twojego pięknego głosu.

     - Umm.. Myślę, że to będzie jak najbardziej w porządku.

Jej delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy, a mój powiększył się do znaczących rozmiarów. Obserwowanie to jak moja ręka przejeżdża po jej ciepłej skórze od lewego żebra coraz niżej, a ona zaczyna się wiercić powoduje, że szaleje. Kciukiem lekko pocieram jej kobiecość. Mojej uwadze nie umyka to jak ściska w dłoniach prześcieradło po bokach swojego ciała, a gdy słyszę jej cichy jęk z odchyloną głową w tył to czuję jak twardnieję z każdą kolejną mijającą chwilą i muszę zacząć się kontrolować z oczywistych powodów. Nigdy nie chciałem ani nie zamierzam wymuszać na niej seksu. Czekanie doprowadza mnie trochę do szału biorąc pod uwagę, że minęło już kilka miesięcy, a ja do dziś nikogo nie pieprzyłem. Mimo to poczekam, gdyż uważam, że warto i nawet jeśli zdecyduje się spróbować za rok to ja to uszanuję. Chcę, by pewnego dnia przyszła i powiedziała mi, że chce to zrobić.. ze mną, że w takich momentach jak wczesny poranek będę mógł się w nią wsunąć i poczuć jej ciepło. Dotyk Brook na moim policzku wybudza mnie z myśli. Nawet się nie zorientowałem, kiedy zdołała się wydostać z łóżka. Cmoka mój policzek szybko i ucieka do łazienki, a ja opadam na materac z twarzą w jej kierunku dzięki czemu mogę podziwiać chociażby przez ułamek sekund jej tyłek. Uśmiecham się szeroko. Zdaję sobie sprawę, że teraz powinienem wstać i pójść przygotować śniadanie, lecz nie mam bladego pojęcia, co mógłbym zrobić. W końcu wstaję z łóżka i odsłaniam rolety dziękując za kolejny słoneczny dzień w Londynie. Idę do kuchni ubrany w bokserki i zwykłe dżinsy. Zaglądam do lodówki i pierwsze, co zauważam to jajka, więc zrobię naleśniki z owocami i sosami. Mam tylko nadzieję, że proporcje będą w porządku i wyjdzie smacznie.



* * *



Po około trzydziestu minutach wszystko jest gotowe, a Brook przychodzi ubrana w ciemne szorty z wysokim stanem i białą zwykłą bluzką włożoną w spodenki. Jest zupełnie boso, a jej włosy są lekko podkręcone na końcach. Uśmiecha się szeroko w moją stronę, by po chwili wyjąć z lodówki pomarańczowy sok, którego zapomniałem wystawić. W tym czasie poprawiam krok dżinsów, które zaczynają mnie uwierać widząc jej tyłek i nogi w tych szortach. Oboje siadamy przy stole obok siebie i nakładamy jedzenie. Spoglądam niepewnie na Brooklyn, gdy przeżuwa kawałek naleśnika z czekoladą i bananem.

      - Przyglądasz mi się tak jakbym się ubrudziła gdzieś czy wypatrujesz mojej reakcji? Co jest prawdopodobniejsze?

Uśmiecha się pod nosem odkrawając kawałek naleśnika.

      - Prawda jest taka, że uwielbiam na Ciebie patrzeć i nigdy się nie znudzę. Faktycznie jestem też ciekaw czy Ci smakuje.

      - Bez wahania mianowałabym Cię na swojego kucharza.

      - Miło mi to usłyszeć, ale nie przyzwyczajaj się, Riggs.

Mówię jej, gdy uśmiecha się w zabawny sposób i geście, że może oddać mi fartuch i władzę w kuchni. Uśmiecham się na jej odpowiedź. Niespodziewanie przysuwa się w moim kierunku i pociera kciukiem mój lewy kącik ust, który musiałem pewnie ubrudzić. Chwytam jej nadgarstek oplatając go bez problemy i przytrzymuję, po czym wsuwam jej kciuk do ust, by zlizać sos. Spogląda na mnie z lekko rozchylonymi ustami. Widzę to jak porusza się niepewnie na krześle, kiedy językiem oplatam jej palec i ssę go delikatnie. Ściśnięcie jej ud mówi mi wszystko, jednak nie ma zamiaru nic więcej robić. Za pół godziny Brook wraca do pracy u Emily i mimo że mógłbym się wstawić u niej za brunetkę, gdyby się spóźniła to jednak wiem, że Brook nie podzieli mojego pomysłu zabawienia się przed pracą, jednak nie wykluczam go. Wysuwa palec spomiędzy moich warg.

      - Smakujesz wspaniale w połączeniu z czekoladą.

Szepczę w jej stronę patrząc w jej piękne, zielone tęczówki. Nie umyka mojej uwadze jak jej policzki różowieją. Urocze..

      - Dziękuję za śniadanie, ale muszę się już zbierać.

Wstaje za nią, żeby ostawić brudne talerze na kuchenny blat.

      - Przyjadę po Ciebie o szesnastej. W porządku?

Staje na palcach, aby opleść moją szyję ramionami. Chwytam ją za pośladki i podnoszę w górę, by usadzić ją na kuchennym blacie. Potakuje głową w odpowiedzi. Pochylam się nad nią, a dłonią przesuwam po jej nagim udzie, gdy nasze usta łączą się w pocałunku. Ręką odgarniam jej kosmyki włosów. Po chwili chowam swoje dłonie pod jej koszulką psując trochę ułożenie i gilgocze ją po bokach. Brooklyn próbuje się wydostać, jednak skutecznie jej to uniemożliwiam przez kilka chwil. Słysząc oraz widząc ją szczęśliwą sam jestem bardzo szczęśliwy. Niedługo po naszych krótkich przytulankach brunetka przygotowuje się do pracy, a ja sprzątam resztę po skończonym posiłku. Kiedy ma zamiar wyjść zatrzymuję ją, aby pocałować ją w policzek i życzyć miłego dnia. Śmieję się, gdy mówi, abym go za bardzo nie zmarnował i wychodzi z mieszkania. Około piętnastu minut później jestem trochę zaskoczony słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Czyżby Brooklyn czegoś zapomniała? Nawet jeśli to nie czekałaby, ażbym jej otworzył tylko weszłaby zwyczajnie do środka. Zirytowany myślą, że to ktoś jak na przykład sąsiadka chcąca pożyczyć szklankę cukru idę w kierunku drzwi. Miałem nadzieję wrócić do przerwanego snu, ale ktoś skutecznie chce zmienić moje plany. Nie mam ochoty na towarzystwo.

      - Cześć, Kochanie. Jak pobyt w Glasgow? Tęskniłeś?

Step uśmiecha się ironicznie i zwyczajnie przepycha się obok mnie do wnętrza mieszkania wcześniej całuje mnie w policzek. Zaskoczony jej widokiem dopiero po fakcie odsuwam się w tył. Zamykam drzwi frontowe i idę do salonu, gdzie ją zastaję.

       - No proszę. Już zdążyłeś dobrać się do jej majtek?

Podążam za jej spojrzeniem i dostrzegam czarną, koronkową dolną część bielizny Brook. Kurewsko mocno powstrzymuję się przed pozwoleniem sobie na dopuszczenie wspomnień o mojej seksownej i nieśmiałej dziewczynie. Zamiast tego idę w stronę kanapy i chowam materiał do tylnej kieszeni swoich ciemnych dżinsów, a Step śmieje się tym denerwującym śmiechem.

      - Nie Twój interes, ale jeśli musisz już wiedzieć to nie mam zamiaru się spieszyć. Nie z Brooklyn. Dlaczego właściwie tutaj przyszłaś? Chcesz sprawdzić nasze życie seksualne czy co?

      - Właściwie to nasze życie seksualne jeszcze się na dobre nie zaczęło, ale możemy je kontynuować dalej. Poza tym nie rozśmieszaj mnie mówiąc, że chcesz poczekać. Założę się, że Twoje jaja są już nieźle spuchnięte. Ile jeszcze wytrzymasz? Tydzień, dwa czy miesiąc? Wiesz, że zawsze służę pomocą, a miłość Twojego życia nie musi o niczym się dowiadywać.

Idzie powolnym krokiem wypowiadając ostatnie słowa w moim kierunku. Zaplata dłonie za moją szyją, ale je strzepuje.

      - Będę szczęśliwy, jeżeli to ona zostanie ze mną na długo.

      - Oboje wiemy, że prędzej czy później coś spieprzysz, ona odejdzie od Ciebie, a Ty wrócisz do tego, co było.

      - Step.. Posłuchaj nie mam zamiaru wracać do tego, co było kiedyś, do tego, co było między mną i wszystkimi innymi dziewczynami, czyli na przykład Tobą. Zdajesz sobie sprawę, że ja nigdy do Ciebie nic nie poczułem i nie poczuję? Z Brook jestem naprawdę szczęśliwy i nie chcę tego spieprzyć.

Jej policzki szybko czerwienieją.. ze złości.

      - Nie wierzę Ci, że nic do mnie nie czujesz, rozumiesz? Nie wierzę i nie wiem, co jest takiego w tej ździrze, że ją..

      - Zważaj na słowa. W każdej chwili mogę Cię wyprosić.

       - Nie pojmuję tego, że taki ktoś jak Ty może spojrzeć, a co dopiero zakochać się w takim kimś.. To jakiś kolejny zakład z chłopakami? W każdym bądź razie ja.. poczekam. Zdaję sobie sprawę, że musisz się wyszumieć, wszystkiego posmakować i inne pierdoły, ale po pewnym czasie porozmawiamy o nas.  

Zaciągam się powietrzem i uspokajam, żeby nie zrobić czegoś niewłaściwego jak złapać ją za ramię i wypierdolić z mojego cholernego salonu, bo nie życzę sobie takiego traktowania.

      - Czy Ty w ogóle mnie słuchałaś przed chwilą, dziewczyno? Powiedziałem wyraźnie, że między nami do niczego nie dojdzie i nigdy nie będziemy razem. Po prostu.. Poszukaj sobie kogoś kto Cię doceni, Step. Poukładaj swoje życie, ale beze mnie.

      - Dlaczego nawet nie chcesz dać nam szansy? W czym ona niby jest lepsza ode mnie, co? Nie rozumiem tego. Kiedy się poznawaliśmy byłam taka jak ona. Wiesz to, Harry. Myślałam, byłam pewna, że kręcą Cię bardziej niegrzeczne dziewczyny i postanowiłam coś w sobie zmienić, ale nawet to olałeś, a gdy pojawiła się ona nagle Cię owinęła wokół palca, więc? Czemu zasłużyła na szanse, którą moglibyśmy wykorzystać?

      - Nie wiem, Step. Tak wyszło i nic nie poradzę, nie zmienię. Nawet gdybym mógł to nie zrobiłbym tego, bo ją kocham.

Zła kręci głową i zakłada na swoje ramiona skórzany materiał kurtki. Idzie w kierunku drzwi frontowych. Jej imię z moich ust wychodzi w geście, aby się zatrzymała. Odwraca się.

      - Od czasu do czas możemy się spotkać. Oczywiście nie sami, a z resztą ekipy. Tylko tyle mogę Ci zaoferować.

          - Pieprzę tą Twoją śmieszną ofertę! Jesteś zwykłą świnią. Nie umiesz uszanować za cholerę czyiś, moich uczuć..

      - Szanować, a odwzajemniać to dwie różne sprawy.

      - Niech Cię diabli wezmą! Ciekawa jestem, co wydarzy się jak cała ekipa dowie się, że ta ździra jest sierotą, w której niby jesteś tak wielce zakochany. Prędzej czy później przyjdziesz do mnie i będziesz mnie błagał, żebym do Ciebie wróciła.

Trzaska drzwiami, a ja z jednej strony powstrzymuję się przed śmiechem, a z drugiej w jakiś sposób jest mi jej szkoda, ale kurwa. To nie moja wina, że zakochałem się nie w niej, a innej dziewczynie. Dlaczego tak trudno dziewczynom wytłumaczyć, że między nami nic nie będzie? Kiwam głową i macham ręką lekceważąco w kierunku Step, gdzie jeszcze przed chwilą była i idę do sypialni, aby rzucić się na łóżku i oddać się snu.



- Brooklyn -



Kiedy wchodzę do księgarni od razu dostrzegam pełno ludzi przechadzających się między regałami. Zważając na dzisiejszy dzień, czyli sobotę to nie jestem jakoś bardzo zaskoczona tym tłokiem. We wtorek jest rozpoczęcie roku szkolnego, więc to logiczne, że muszą się zaopatrzyć w odpowiednie przybory czy książki, zeszyty i inne ważne rzeczy. To mi przypomina, że nie mam nawet złamanego długopisu i będę w najbliższym czasie musiała coś z tym zrobić. Idę w kierunku szatni wymieniając z Pati uśmiech. Przebieram koszulkę na firmową, którą wkładam szorty i lekko poluzowuje. Zostawiam wszystkie swoje rzeczy i idę na sklep. Emily wita się ze mną przelotnie informując, że porozmawiamy po pracy, ponieważ teraz ma pełno roboty, a ja mam pójść pomóc Pati. Otwieram drugą kasę zyskując w kilka sekund kolejkę klientów, których zaczynam obsługiwać. Nawet nie mam chwili, aby móc napić się czegoś chłodnego. Na moje szczęście ratuje mnie Brian przynosząc schłodzoną, gazowaną wodę. Po dwóch godzinach ustępuje Sophie i zabieram się za wypakowywanie książek, gier planszowych oraz przyborów do szkoły. W międzyczasie pomagam różnym osobom znaleźć to czego nie mogą znaleźć albo radzę, co jest według mnie lepsze czy ciekawsze przełamując tym samym swoją nieśmiałość do nieznajomych jeszcze bardziej. Kiedy wracam do przerwanej czynności po raz.. któryś w końcu mogę wyrównać rząd płyt.

      - Czy mógłbym na moment pani przeszkodzić i poprosić o pomoc? W podziękowaniu zabieram do restauracji na zajebisty obiad bądź możemy się poprzytulać dziś w moim łóżku.

Cichy głos wpełza do mojego ucha, a duże dłonie wkradają się na moje biodra. Do nozdrzy dostaje mi się przyjemny zapach perfum, które dokładnie znam. Układam kolejne egzemplarze.

      - W każdym sklepie tak prosisz o pomoc pracownice?

Jego cichy chichot świadczy o jego rozbawieniu.

      - Tylko te wyjątkowe, a konkretniej to jedną, która jest moją dziewczyną, a w dodatku jest słodka, gdy próbuje ukryć, że wcale nie jest zazdrosna, choć widzę jaka jest prawda.

           - Tak to faktycznie zmienia postać rzeczy. Co robisz tutaj tak wcześnie? Mam ręce pełne roboty, więc uprzedzam, że nie wyciągniesz mnie na lunch i łóżka. Odpuść sobie od razu.

          - Maleńka, jest sześć minut po czwartej. Dzwoniłem kilka razy, kiedy czekałem na Ciebie w aucie, a że nie odbierałaś to postanowiłem Cię znaleźć. Właściwie to pomogła mi.. Sohpie? Chyba tak się nazywa. Przesympatyczna i miła dziewczyna.

Przed moimi oczami pojawił się jego nadgarstek z zapiętym na nim zegarkiem. W mojej pamięci najbardziej utkwiły te słowa, których użył, by mnie sprowokować. Wiem to. Głupi pomysł.

      - Sohpie Ci pomogła? Od pierwszego dnia wiedziałam, że nie będziemy koleżankami. Jest bardzo wredna i chamska.

      - Cóż.. ja mam zupełnie inne odczucia, co do jej osoby.

      - Wystarczy, że zobaczyłeś kawałek tyłka, a dziewczyna jest dla Ciebie w porządku? Znam ją dłużej od Ciebie, Harry.

Na wspomnienie jej za dużego dekoltu i pośladków odkrytych zdecydowanie za bardzo robi mi się jakoś nieprzyjemnie.

    - Nie sprowokujesz mnie, Brooklyn. Mogłaby mieć na sobie worek po kartoflach, a ja nie zmieniłbym zdania, bo pomogła mi tylko Ciebie znaleźć. Poza tym uważam, że Twój tyłek jest najseksowniejszy na całym świecie. Dotychczas to mój był na pierwszym miejscu. Odpuścimy sobie kłótnię o jej ubiorze.

Ściska dłonią mój prawy pośladek, kiedy idzie za mną prawie depcząc mi po piętach. Patrzę na niego zaskoczona.

          - Ustaliłyśmy z Emily, że przed skończeniem mojej zmiany porozmawiamy, więc.. Dasz mi dziesięć minut, proszę?

      - Nie ma problemu, Maleństwo. Czekam w samochodzie.

Całuje mnie delikatnie w usta. Uśmiecham się na uczucie jego ust na swoich. Obserwuję go do momentu, gdy znika mi z pola widzenia i dopóki nie czuję wypalającej dziury w moim lewym policzku. To Sophie. Nie mówcie mi, że to kolejna dziewczyna zaraz po Hanie, Step i reszcie. Zdaję sobie sprawę z wyglądu bruneta, ale żeby aż tak? Właśnie przypomina mi się sytuacja z Glasgow, gdy spacerowaliśmy zatłoczonym bulwarem, Harry miał na sobie czarne spodenki i japonki na stopach, a koszulkę przewieszoną przez ramię. Wtedy pełno nastolatek podziwiało go i zachwycało jego wyglądem, a nawet.. czterdziestolatki. To wcale nie jest zabawne. Odpuszczam ten temat i idę przebrać się do szatni, żeby Kędzierzawy nie musiał długo czekać.

      - Nie wierzę, że taki facet spojrzał na Ciebie.

Spohie wchodzi do szatni, gdy ja wygładzam koszulkę.

      - Cóż.. spojrzał, a Tobie nic do tego. Zrobiłaś sobie nadzieję po kilku wymienionych z nim słowach? Nie masz szans.

Wyraźnie zdenerwowała ją moja wypowiedź i stwierdzenie.

          - Od kilku słów się zaczęło i na pewno na tym nie skończy.

      - Muszę Cię rozczarować, bo on już ma dziewczynę, a ona właśnie stoi przed Tobą. Z grzeczności dodam, że wszyscy z pracy po kątach chodzą i śmieją się z Twojego ubioru, a raczej jego braku. Życzę miłego popołudnia i weekendu, Sohpie.

Nie mam w ogóle ochoty prowadzić tej rozmowy ani kłócić się z nią dlatego zabieram swoje rzeczy i idę do biura Emily.



* * *


Gdy już jedziemy asfaltową drogą w niewiadomym dla mnie kierunku między mną, a Harry'm jest cicho nie wspominając o hałasie na zewnątrz i muzyce lecącej z radia w aucie. Co jakiś czas czuję na sobie spojrzenie Harry'ego odkąd wsiadłam do samochodu. Z jednej strony jestem szczęśliwa, bo podpisałam umowę z Emily, dostałam bardzo solidną zapłatę za ten czas przepracowany wcześniej i dogadałyśmy się w pełni w związku z dniami, w których mogę pracować. Tak naprawdę to gdyby nie Harry to nie byłoby tak kolorowo. W końcu będziemy mogli porozmawiać o opłatach w związku z mieszkaniem, ale to już jutrzejszego dnia załatwimy. A z drugiej strony czuję się źle z powodu słów Sophie. Pomimo że postawiłam się jej i sprawę jasno to jej słowa cały czas są w mojej głowie „Nie wierzę, że taki facet spojrzał na Ciebie". Ściskam luźny materiał koszulki w dłoniach i wbijam paznokcie w wewnętrzną cześć ręki chcąc powstrzymać się przed wydostaniem łez, które formują się w moich oczach zamazują mi widoczność. Na szczęście coś mnie korci w prawej przegrodzie nosowej i powoduje, że kicham, a łzy wydostają się na zewnątrz. Wyciągam chusteczki z torebki, żeby wytrzeć oczy i nos. Harry obserwuje mnie uważnie, gdyż sygnalizacja świetlna wskazuje czerwone światło. Mam ochotę ją przekląć, bo dzięki niej patrzy cały czas na mnie i wiem, że teraz nie wykręcę się zwykłym jestem uczulona na pyłki czy coś w tym kierunku. Zaskakuje mnie, gdy przez dłuższy czas nie pyta o nic. Ręką masuje moje kolano dodając mi otuchy.

- Jeśli zechcesz to mi powiesz o co chodzi. Ostrzegam, że nie uwierzę w tanią historyjkę o uczuleniu, bo wiem, że na nic nie jesteś uczulona, więc rozważ powiedzenie mi prawdy.

     - Wiesz.. czasami przychodzi taki czas krótki bądź dłuższy, że Twoja pewność siebie zostaje.. poszarpana. Mniejsza o to. Musze się pozbierać przed spotkaniem z Lily i ogółem.

Dodaję szybko ostatnie zdanie i uspokajam oddech.

- Ktoś sprawił Ci przykrość? Powiedział kilka słów za dużo czy zbliżył się do Ciebie tak jakbyś tego nie chciała? Powiedz mi, Skarbie. Chodzi o tego debila Brian'a? Skopię mu cholerną dupę, jeśli powiesz mi, że coś Ci zrobił. Obiecuję Ci to.

     - Nie, Brian jest w porządku. Nie rób mu krzywdy.

     - Dobrze. Skoro nie on to kto i co zrobił, Brooklyn?

Moje imię z jego ust wychodzi ponaglająco. Odwracam wzrok.

     - Poradzę sobie, Harry. Obiecuję, że gdyby coś to powiem Ci, dobrze? Proszę, po prostu zostawmy ten temat, okej?

Nie chce mu się skarżyć. Pewnie muszę zaakceptować fakt, że dziewczyny, które brunet oczaruje swoim wyglądem nie będą pałały do mnie przyjaźnią i będą mówiły przeróżne rzeczy, a ja w jakiś sposób będę musiała się na nie uodpornić. Jedziemy dalej lekko zatłoczonymi ulicami Londynu. Zabieram Harry'ego dłoń z kolana i splatam nasze dłonie ciesząc się tą bliskością.



* * *



Po pysznym obiedzie jedziemy do mieszkania, żebym mogła zabrać najpotrzebniejsze rzeczy do Lily. Pakuję czystą bieliznę, koszulkę, dżinsy i kilka innych rzeczy w tym skórzaną kurtkę, gdyby było chłodno czy coś. Wychodzę z zapakowaną torbą do salonu. Harry wstaje z kanapy i idzie w moją stronę. Odbiera torbę odciążając mnie, za co jestem mu bardzo wdzięczna.

     - Gotowa? Wszystko, co potrzebujesz to spakowałaś?

Zapytał, a ja pokiwałam głową niepewna i rozejrzałam się po wnętrzu w geście upewnienia się. Po chwili informuję bruneta, że idę jeszcze do łazienki, a on, że poczeka na mnie w aucie, a przy okazji zabierze moją torbę. Znikam w łazience, a kiedy z niej wychodzę to orientuję się, że Kędzierzawego już nie ma. Wkładam dłonie do kieszeni szortów i patrzę dookoła siebie. Czuję się tak jakbym coś zostawiła, jakbym zamknęła kolejny rozdział w swoim życiu. Dość burzliwy, ciężki, ale przyjemny i najlepszy jaki mogłam przeżyć. Spoglądam przez przeszkloną ścianę. Serio nie mogę się doczekać, by zobaczyć Lily, która dała mi jakiś czas znać, że kupiła sobie telefon ostatnio i mogę do niej na ten numer pisać albo/i dzwonić. Na zewnątrz mimo kilku minut po osiemnastej słońce nadal grzeje i jest jasno. Trzeba nacieszyć się tą pogodą jak tylko się da. Idę w stronę koszyka, z którego biorę jabłko i komplet kluczy z haczyka, by zamknąć nimi drzwi frontowe. Windą zjeżdżam na podziemny parking i idę w kierunku stałego miejsca samochodu bruneta, do którego wsiadam. Niedługo po tym jak portier unosi szlaban jedziemy ulicami Londynu, a ja wybijam czubkami rytm na moim kolanie w rytm piosenki lecącej z radia. Właściwie to nie myślę o niczym konkretnym. Po prostu wpatruję się w widoki jakie mijamy. Niespodziewanie wpada do mojej głowy pewna myśl. Odwracam się w kierunku Harry'ego, gdy wyjeżdżamy z centrum miasta, gdzie jest ciszej i swobodniej na asfaltowej drodze. Harry patrzy na mnie. Przez okulary przeciwsłoneczne jakie ma na nosie, ponieważ dach auta został schowany to nie widzę jego tęczówek, ale majaczący się uśmiech na twarzy już tak. Ściskam jego rękę i szepczę ciche i szczere dziękuję.

     - Naprawdę nie masz mi za co dziękować, Maleńka.

     - Gdy rozmyślam o całym swoim życiu, co się wydarzyło i co mogło się jeszcze wydarzyć.. Naprawdę jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu pomimo naszych początków.

     - Nie rozmyślaj o tym, co było kiedyś. Liczy się to, co jest i będzie. Nic nie zmienisz w przeszłości. Mówiłem Ci to.

Całuje wierzchnią część mojej ręki i układa na swoim kolanie.

     - Staram się, naprawdę. Po prostu zdaję sobie sprawę, że gdyby nie Ty to nie miałabym nic. Pałętałabym się po mieście bez celu o ile byłabym nadal żywa. Dzięki Tobie odzyskałam siebie. Tą dziewczynę, którą byłam zanim.. no wiesz. Dałeś mi tyle od siebie i.. samego siebie. Schronienie, bezpieczeństwo, pracę.. swoją miłość. To naprawdę dużo, za dużo.

     - Jestem przekonany, że poradziłabyś sobie beze mnie, bo jesteś mądrą dziewczyną. Mówiłem, że chcę dać Ci wszystko, co sprawi na Twojej twarzy uśmiech, że będziesz szczęśliwa.

     - Tylko Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwa. Szczerze.

Uśmiecha się szeroko na moje słowa i ściska mocniej moją dłoń. Mkniemy asfaltową drogą. Słońce traci na swojej mocy ogrzewania coraz bardziej. Na GPS pokazuje się, że na miejsce dotrzemy w ciągu około dwudziestu pięciu minut. Podczas tego czasu rozmawiamy swobodnie na codzienne tematy. Po drodze zjeżdżamy do supermarketu, ponieważ Kędzierzawy stwierdził, że ma ochotę.. na mnie, a oprócz tego na orzeszki w mlecznej czekoladzie. Dodał, że jeśli Zayn się o tym dowie to go udusi.

     - Więc od teraz mam na Ciebie haka? Wychodzi na to, że będziesz musiał spełniać wszystkie moje zachcianki.

Posyła mi uśmiech ukazują białe, równe zęby z jednej strony z podtekstem, a z drugiej z udawanym niezadowoleniem. Oboje spacerujemy między alejkami, a brunet dodatkowo prowadzi lekko zapełniony wózek. Gdy myślę, że uda mi się ukryć przed nim zakup tamponów on znajduje się w tej samej alejce, co ja z higieną i innymi rzeczami. Przygląda mi się, kiedy wrzucam małego rozmiaru pudełko do wózka, wcześniej widząc produkt.

     - Kiedy zaczyna Ci się okres?

Patrzę na niego zaskoczona zadanym pytanie.

     - Nie wierzę, że tak swobodnie o to spytałeś.

     - Miałem zakryć rękoma twarz i spytać czy może wysłać Ci wiadomość? Daj spokój, Brook. Wiem coś o tym. Na przykład to, że kobiety mają wtedy swoje humorki i najlepiej ich wtedy nie drażnić albo też to, że może boleć Cię brzuch. Jestem tylko facetem, ale rozumiem to i pozostaje mi to zaakceptować.

     - Okej. Po prostu czuję się niekomfortowo rozmawiać o tym z Tobą pośród alejek w supermarkecie pełnym ludzi.

     - Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć, a teraz mogłabyś w końcu odpowiedzieć na moje pytanie. Kiedy?

Z zażenowania ukrywam twarz w dłoniach.

     - Dlaczego w ogóle Cię to interesuje, Harry?

Zostawia niedaleko naszej dwójki wózek i podchodzi w moim kierunku. Chwyta mnie za biodra i przyciska do regału.

      - Chcę móc z Tobą poświntuszyć dziś w klubie, gdy tam się dziś wybierzecie albo jutro. Umówiliśmy się, pamiętasz? Ty i ja w dużym łóżku przez całe popołudnie i wieczór razem.

Brakuje mi tchu, gdy przyciska mnie sowimi biodrami, a jego rosnące podniecenie dotyka mojego brzucha przez materiał koszulki. Jego usta zostawiają mokre pocałunki na mojej szyi.

     - W nowym tygodniu albo jeszcze w następnym.

Odpowiadam, a on mruczy usatysfakcjonowany.

     - W takim razie musimy wykorzystać ten czas póki Morze Czerwone nie wypłynie, prawda? Nie mogę się już doczekać.

Z jednej strony rozbawiła mnie jego nazwa na miesiączkę, a z drugiej sprawiła, że stałam się zawstydzona. Po wyłożeniu na taśmę wszystkiego i irytującego uśmiechu Harry'ego na widok pudełka z tamponami zaczyna się ze mną spierać przy kasie kto zapłaci za nasze wspólne zakup. W czasie naszej rozmowy w aucie wspominałam mu, że dostałam dzisiaj swoją pierwszą wypłatę, ale jego to nie obchodzi. Kasjerka jest zmieszana i nie wie czy ma wziąć moją gotówkę czy Kędzierzawego kartę kredytową, którą po chwili chłopak jej wciska w dłoń, a ona bierze ją, gdy klienci wzdychają zniecierpliwieni czekaniem na obsługę. Wracamy do auta i jedziemy dalej. Podaję orzeszki Harry'mu do ust, żeby się nie zdekoncentrował, choć wiem, że poradziłby sobie, ale jest zbyt leniwy i chce, abym go karmiła. Właściwie to nawet nie mam nic przeciwko temu. Pojawia się tabliczka z napisem Bromley, do którego własnie wjeżdżamy. Pozostało kilka minut do końca naszej podróży i dziwnie się z tym czuję, bo poznaliśmy się z Harry'm kilka miesięcy temu, a dokładniej to około 4 miesięcy i od tamtej pory byliśmy prawie nierozłączni, więc dziś trudno jest mi uwierzyć w to, że za kilka minut się rozdzielimy chociażby na jedną noc z własnej woli..

     - Zgaduję, że u niej nie byłaś i nie rozpoznasz domku?

     - Właściwie to mówiła, że jest cały z czerwonej cegły.

Rozglądam się, ale to na nic, bo Harry skręca w lewo. Kolejne minut mijają, a my nagle wjeżdżamy na nieznane podwórko. Widok, który opisywała mi Lily jest dokładnie taki sam jak ten, który mam przed sobą. Moje serce wali jak oszalałe, ponieważ nie wiem jak mam się zachować. Wziąć torbę i powiedzieć mu papa czy jak? Odpowiedź przychodzi sama, gdy Harry wysiada pierwszy i wyciąga moją torbę, więc podążam za nim i również wysiadam czekając na niego niedaleko. Bawię się dłońmi.

     - Obiecasz mi, że będziesz grzeczna i nie narozrabiasz?

Odstawił torbę niedaleko nas i chwycił moją twarz w dłonie.

     - Zobaczymy, co da się zrobić, więc niczego nie obiecuję.

     - Napisz mi wiadomość, jeśli gdzieś się wybierzecie, okej? Zabiorę też chłopaków i Evę. Spędzimy fajnie wieczór. Później odwiozę was tutaj i zobaczymy się następnego dnia.

Pokiwałam głową na znak zgody tego pomysłu. Moje ramiona oplotły jego szyję, gdy stanęłam na palcach, by go pocałować.

     - Kocham Cię.

     - Kocham Cię.

Odpowiadam zgodnie z prawdą i ponownie go całuję. Po chwili oboje słyszmy otwierane drzwi, pisk i znaczące chrząknięcie.

     - Postaraj się być miły dla niej.

     - Zawsze jestem miły, Maleńka.

     -  Mówię serio. Jest jedyną dziewczyną jaką znam, która się do Ciebie nie lepi razem z Emily. Chcę żebyście się polubili.

     - Czasami nie da się kogoś zmusić do niemożliwego.

Szepcze do mojego ucha. Na znaczenie jego słów zwyczajnie modlę się, żeby chociażby powiedzieli sobie głupie cześć. Gdy oboje stoimy odwróceni w stronę Lily ona idzie w naszą stronę z uśmiechem. Wychodzę jej naprzeciw, żeby móc ją przytulić i nacieszyć się jej bliskością. Naprawdę mam u Kędzierzawego dług wdzięczności. Gdy stoimy w naszym uścisku szepczę do jej ucha podobne słowa, które mówiłam Harry'emu, żeby była miła. Może w ten sposób oboje się postarają i nie będzie źle.

     - Okej.. Teraz mogę was sobie oficjalnie przedstawić.

Stoję przed nimi, gdy oni stoją na przeciwko siebie. Harry robi krok do przodu i zaskakuje mnie pozytywnie, kiedy wyciąga w kierunku Lily dłoń. Spoglądam teraz na nią i oddycham z ulgą, gdy odwzajemnia gest. Jest jednak dla nich nadzieja..

     - Przyjaciele mojej dziewczyny są moimi przyjaciółmi.

Uśmiecham się nieśmiało stojąc przytulona do jego boku.

     - Przyjaciółmi na pewno nie zostaniemy, ale zrozumiałam aluzję. W każdym bądź razie dziękuję, że ją tutaj przywiozłeś.

Posyłam jej znaczące spojrzenie, a Harry śmieje się.

     - Nie chcę zabierać wam więcej czasu. Mam nadzieję, że do zobaczenia wieczorem. Miło było mi Cię poznać, Lily.

      - Cokolwiek, co teraz powinnam powiedzieć, Harry.

Odpowiada idąc w stronę domu chyba wyczuwając, że pewnie teraz się pożegnamy czego nie chce widzieć. Odwracam się.

      - Cóż.. Wasze pierwsze spotkanie było dobre. Dziękuję.

     - Jest trochę pyskata, ale jak już mówiłem Twoi przyjaciele są moimi przyjaciółmi, jeśli oczywiście nie mają penisa..

     - Cokolwiek do czego teraz zmierzasz, Harry. Bezpiecznej drogi i do zobaczenia wieczorem, jeśli gdzieś się wybierzemy.

     - Tylko nie pijcie za dużo alkoholu. Masz słabą głową.

     - Dzięki wielkie. Za to Ty masz mocną. Jedź już sobie.

Chcąc go odepchnąć układam dłonie na jego klatce piersiowej i czuję wibrowanie jego piersi. Śmieje się! Ze mnie. Ugh. Kiedy chcę się od niego oddalić przytrzymuje mnie oplatając mnie w tali i całuje, ale ja nie odwzajemniam jego pocałunków. Cóż do momentu, gdy mu ulegam czując jego miękkie usta i powolne pocałunki. Obserwuję go jak idzie w kierunku samochodu i po chwili wyjeżdża z posesji. Macham mu ręką, a gdy znika mi z pola widzenia to orientuję się, że on naprawdę pojechał. Kręcę głową, aby nie załamać się i idę w kierunku wejścia po drodze orientując się, że torba jest już zapewne w środku. Wchodzę do domku czując ciepło. Teraz liczy się Lily i nasz czas.

_____________________
OD AUTORKI: Rozdział bez tej notki ma 5643 słów, więc to najdłuższy rozdział jaki napisałam dla HARSH. Mam nadzieję, że to docenicie. Postaram się pisać takiej długości notki. Poza tym co u was? Jak w szkole i ogółem? Ja jestem mega z siebie dumna za 3 z pracy klasowej z ciągów, naprawdę. W ogóle co to za niemiła niespodzianka i w kwietniu nie ma żadnego wolnego dnia w tygodniu od szkoły?! W każdym bądź razie mam nadzieję, że u was jest wszystko dobrze, a ja nie to głowa do góry - wszystko się wam uda. Grunt to myśleć pozytywnie. Do następnego rozdziału ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6837 słów i 37677 znaków.

13 komentarze

 
  • Użytkownik uo;pk99

    Nie mogę się doczekać kolejnej części.  :dancing:   :dancing:

    2 maj 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @uo;pk99 Ja również ;)
    Postaram się dodać niedługo.

    2 maj 2016

  • Użytkownik Pina

    Wow genialne opowiadanie. Juz kilka raz widziałam tytuł HARSH, wydawał mi się dziwny i nawet nie zaglądałam na jego zawartość. Teraz tego bardzo, ale to bardzo żałuję. Ubóstwiam to opowiadanie i dialogi i zachowanie. Uwielbiam sposób w jaki opisujesz relacje panujące miedzy Harrym a Brook. Już. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam :kiss:

    21 kwi 2016

  • Użytkownik mr

    Doceniamy!

    15 kwi 2016

  • Użytkownik Unami

    Boże to jest świetne! :)

    13 kwi 2016

  • Użytkownik Msjka

    Cudo :) wiem że jestem nie cierpliwa Ale muszę zapytać Kiedy następna?

    10 kwi 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @Msjka Najszybciej dowiesz się czegoś z mojego ask'a ;) Właściwie to sama nie wiem kiedy ;)

    10 kwi 2016

  • Użytkownik lejla

    @Niebieskooka a jak nazywa się twój ask? Podąża link? :)

    11 kwi 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @lejla ask.fm/harsh_fanfiction

    12 kwi 2016

  • Użytkownik ol00-l

    najdluzszy rozdzial  wow. nie moge sie doczekac co sie stanie  w klubie aww

    7 kwi 2016

  • Użytkownik a

    Warto czekać na Twoje opowiadania <3

    30 mar 2016

  • Użytkownik juliq07

    Gratuluję :* liczę, że naprawdę będą takie długie ;)

    30 mar 2016

  • Użytkownik Malutka

    Mega ;) Teraz czekać znów na kolejną trzeba :D

    30 mar 2016

  • Użytkownik niezapominajka13

    Super opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnej części

    30 mar 2016

  • Użytkownik Lilu

    cudowne! :)

    30 mar 2016

  • Użytkownik qawsedrftgyhujikolp

    Brawo ciągi, brawo Ty:p , który miałaś rząd?tez miałas takie głupie zadanie o teatrze?:D :) opowiadanie super

    30 mar 2016

  • Użytkownik Niebieskooka

    @qawsedrftgyhujikolp Zadanie o teatrze? Ciągi, czyli dział z matematyki ;)

    30 mar 2016

  • Użytkownik ...

    @Niebieskooka zadania o ilości krzeseł to najlepsza metoda by zdołować ucznia...

    30 mar 2016

  • Użytkownik ...

    @...  :P  :lol2:

    30 mar 2016

  • Użytkownik majli

    Gratuluję ci 3 z pracy klasowej. A wracając do opowiadania, to mam nadzieję, że pójdą do tego klubu. :devil:

    30 mar 2016