Do Końca cz.19

Wiedziałam że tak będzie. Rano ciężko mi wstać z łóżka po cudownej nocy z Kacprem. Mus to mus. Zwlekłam się z łóżka, wzięłam bieliznę i poszłam do łazienki. Umyłam się i pomalowałam. Nawet wziął moje kosmetyki wczoraj. Kocham go za to. W bieliźnie poszłam do salonu, założyłam to co wczoraj kupiłam i poszłam zrobić sobie kawy. Dzisiaj się czuje lepiej o wiele lepiej. Mam nadzieje ze za kilka dni lekarz powie ze to jedynie anemia. Spojrzałam na zegarek gdy popijałam kawę 7:10. Boże musze wychodzić jak chce o tej godzinie wyjechać i dojechać za pól godziny. Dopiłam kawę a kubek włożyłam do zmywarki. Zastanawiałam się czy budzić Kacpra, ale jak zdecydowałam ze obudzę on już wychodził z łazienki. Nawet nie wiedziałam ze tam poszedł  
-Idę. Musze zaraz być w szkole. Jeszcze miesiąc i matura a potem laba.  
-Odwiozę Cię.  
-Mam samochód. Pojadę sama. -cmoknęłam go w usta. Wzrok skierował na moja zabandażowaną rękę i znowu zrobił się zły. -Ide.-powiedziałam i założyłam skórę.
-Dzwoń jakby cos się działo -pocałował mnie a ja wyszłam.  

W szkole jak to w szkole. Nudy ale i parę ciekawych informacji. Jedną była rozmowa moich kolegów na temat Kacpra. O tym że jak to powiedzieli "Następnego też rozwali" gdy zapytałam o co chodzi to się zmyli. Drugą ciekawą informację była ta że Agata zna lepiej Kacpra ode mnie. Świetnie. Dobre było w tym wszystkim to, ze dostałam dwie 4. Dzisiaj mieliśmy zastępstwo, zamiast historii która była ostatnia, to W-F z ojcem Kacpra. Ten obchodził się ze mną jak z jajkiem i pilnował czy za szybko nie biegnę lub co innego. Dziewczynom nie umknął fakt ze mam na ręce bandaż i pytali co się stało, wykręciłam się tym że przecięłam sobie wczoraj rękę i musiałam do lekarza jechać dlatego mnie wczoraj nie było. Uwierzyły. Wszystko było wyśmienicie do czasu aż gdy się nie schyliłam zawiązać mojego pomarańczowego buta i z nosa nie zaczęła lecieć mi krew.  
-Co się stało?-podbiegła do mnie Kornelia.
-Czasami tak mam. Wszystko ok.
-Proszę pana. Jagodzie leci krew z nosa. Mogę z nią pójść do pielęgniarki? -kiwnął głową zaniepokojony i zaczął wyciągać telefon. Wiedziałam ze zda pełny raport Kacprowi. Boże.  
Poszłyśmy do pielęgniarki a ta oczyściła mi nos. Po 15 minutach puściła mnie i z Kornelią wróciłyśmy na sale gdzie kończyła się lekcja. Wróciłyśmy wiec do szatni i się przebrałyśmy. Wiedziałam ze Kacper będzie czekał, a ja byłam na niego wściekła.

Gdy wyszłam ze szkoły pod nią czekał na mnie już Aleks i Kacper w dresach w których ćwiczył i szarej bluzie ale co mi się rzuciło w oczy to to ze ma bandaże białe na rękach, takie jak maja bokserzy gdy ćwiczą lub walczą. Gdy mnie zobaczył, podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał moja twarz w dłonie i zaczął oglądać mój nos i moja twarz  
-Jesteś blada. Miałaś dzwonić jak będzie się coś działo.  
-Oh przykro mi ze tego nie zrobiłam, ale mój ochroniarz zrobił to za mnie-powiedziałam z sarkazmem i odsunęłam głowę. Popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. -No i co się patrzysz. Zapomniałeś to zdjąć -pokazałam na ręce - I kurwa domyśliłam się ze walczysz, ale jeszcze nie wiem w jaki sposób. Chłopaki ze szkoły mnie nie zauważyli i podniecali się tym jak teraz też kogoś rozwalisz. -mówiłam cicho ale twardo
-Aleks odwiezie Cię do domu.  
-Nie jestem kaleka i sama mogę wrócić. Wracaj na ten swój trening bo widzę ze przyjechałeś prosto z niego.  
-Tak walczę. I tylko tyle możesz teraz wiedzieć. Okej ? Zadowolona.-mówił. Oh chciałam go pocałować ale byłam wściekła. Jego bluza była jeszcze mokra od potu. Kurwa. Na dodatek podniecam się jego bluzą, coraz gorzej ze mną. -Nie powiem Ci nic dopóki nie będę wiedział czy będę ojcem czy nie.  
-Dlaczego ?  
-Bo możesz się zdenerwować a to szkodzi dziecku. Chodź. Pokaże Ci jak ćwiczę. -powiedział
-Naprawdę ?  
-I tak już wiesz ze walczę. -złapał mnie za dłoń i wziął ode mnie kluczyki od samochodu które dal Aleksowi. Otworzył mi drzwi od swojego samochodu a ja wsiadłam. Obszedł go i zaraz tez wsiadł. Spojrzał na mnie po czym ruszył.  

Gdy zatrzymaliśmy się 10 minut później pod halą treningową Kacper powiedział do mnie.  
-Nie pytaj nikogo o to jak i z kim walczę. Nie pytaj po co ćwiczę. Nie poruszaj tego tematu. Powiem Ci wszytko po wynikach. Możesz to dla mnie zrobić? -pytając ciągle muskał palcami mój policzek.  
-Dobrze. O nic nie pytam.  
-A teraz pocałuj mnie -uwielbiałam jak mi to mówił. Przybliżyłam się i go pocałowałam.  
Weszliśmy na hale i wzrok wszystkich został skierowany na mnie. Nienawidzę być w centrum uwagi. Kacper mocniej ścisnął moją dłoń i zaprowadził mnie na ławkę. Usiadłam a on obok mnie.  
-Dlaczego każdy się na mnie patrzy ? -zapytałam cicho.  
-Bo wiedzą co Ci się wczoraj stało i nie sadzili ze Cię tutaj przyprowadzę. Nie bój się. Tutaj jesteś bezpieczna. Tutaj do walk trenuję tylko ja, oni dopiero się uczą.  
-Wkurza mnie to że mówisz "walk" a ja nie wiem o co tak naprawdę chodzi.  
-Po wynikach. Musze iść. Trener już przyszedł-powiedział a ja spojrzałam na mężczyznę na pewno po 40 jak nie dalej który wszedł na salę. Kiwnęłam głową, pocałował mnie jeszcze, wstał i poszedł do trenera. Pokazał coś na mnie, trener się odwrócił i zaczął iść w moja stronę. Kacper się uśmiechnął i zaczął walić w worek.  
-Witaj kruszynko. Mam na imię Darek. -podał mi rękę
-Jagoda -uścisnął ją i usiadł obok mnie.  
-Kacper do mnie wczoraj dzwonił. Nie martw się zapłacą za to. -spojrzał na moją rękę.  
-Nie trzeba. Nie chce żeby Kacper miał kłopoty. -powiedziałam.  
-Rozumiem ze Ci nie powiedział dalej o co chodzi z tymi walkami? -pokręciłam przecząco głową -Boi się kruszynko że jak jesteś w ciąży to się bardzo zdenerwujesz i coś Ci się może stać a Przede wszystkim dziecku.  
-To na pewno Anemia. Przecież to nie może być takie straszne że aż tak bardzo się zdenerwuję.  
-Zależy jak to odbierzesz. Tak naprawdę nie chciał Ci mówić o tym w ogóle, ale naciskałaś. Ale to dobrze, lepiej jak wiesz. Spójrz jaki jest skupiony -spojrzałam na Kacpra który walił q ten worek raz za razem z coraz większą siłą.  
-Dobra! Teraz na gruszkę!-krzyknął. Kacper przytaknął i podszedł i zaczął walić z taką siłą i szybkością że byłam pod wrażeniem. -Ciągle wygrywa. Wali tak mocno że polowa przeciwników po prostu przegrywa przez nokaut.
-Może mi trener tylko powiedzieć ile on już walczy ? -zapytałam  
-2 lata. Ale ćwiczy około 5.  
-w takim razie ukrywał to przede mną prawie półtora miesiąca. Nieważne w sumie. Gdzie jest łazienka ? -zapytałam.  
-Jak wyjdziesz to damska po lewej drugie drzwi będzie napisane.  
-Dziękuję. -wzięłam torebkę i kurtkę i poszłam do łazienki. Czy muszę się tak wściekać ? Może nie chciał mnie martwić nie mówiąc ze walczy. To po co uczył w szkole. I założę się że jego ojciec kłamał z tym ze go utrzymują. Wzięłam papier i wydmuchałam nos, ale zamiast kataru to na papierze była krew. Może po prostu pójdę po ten pierdolony test ciążowy i go zrobię żeby mieć jasność!? Dlaczego ja tego wcześniej nie zrobiłam. Wyszłam szybko z łazienki i poszłam do pobliskiej apteki. Zakupiłam dwa testy ciążowe i schowałam do torebki. Miałam szczęście że apteka była 3 minuty drogi od hali. Wróciłam do łazienki i zrobiłam dwa testy. Poczekałam 3 minuty które były dla mnie wiecznością i spojrzałam na nie. Schowałam je do torebki i wróciłam na salę. Podeszłam do Kacpra który jak mnie zobaczył przerwał ćwiczenia.

Emi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1472 słów i 7822 znaków.

6 komentarzy

 
  • Emi

    Za chwilę dodam kolejną.  
    Pozdrawiam  
    Em

    26 maj 2015

  • ala12345

    Kiedy kolejna cześć ?  <3

    25 maj 2015

  • kamila12535

    W takim momencie kończyc pisz szybko kolejna część  Proszę super :):):)

    25 maj 2015

  • Karolina97

    w  takim momencie konczyc... :< !

    25 maj 2015

  • ****

    Swietne. następne please. ;)

    25 maj 2015

  • mysza

    W takim momencie?! <3 czekam na dalej :*

    25 maj 2015