MIND || jdb #8

EIGHT  

     Bradley przez chwilę przyglądał się Justinowi, który nadal siedział wpatrzony w stolik, jakby widział tam coś naprawdę interesującego.

     - Skąd mam to wiedzieć? Jamie powiedział mi, że dostał coś na uspokojenie, więc nie pytałem - odpowiedział, a ja miałam ochotę się zaśmiać.

     - Czy myślisz, że tak zachowywała by się osoba, która dostała coś na uspokojenie? - zapytałam z sarkazmem. Bradley wzruszył ramionami. - Justin dostał Xenox, Bradley - oczy chłopaka się rozszerzyły, jakby nie dowierzał, że ja to naprawdę powiedziałam.

     - Xenox w więzieniach jest nielegalny - stwierdził oczywiste.

     - Powiedz to temu, kto mu to dał - syknęłam, po czym klasnęłam w dłonie. - Ale to nie koniec! - podeszłam do Justina i tak jak poprzednio podwinęłam jego bluzę, aby Bradley zobaczył jego plecy; a gdy to zrobił cofnął się o krok.

     - Co jest kurwa - powiedział, trzymając się za głowę. Upuściłam bluzę i usiadłam naprzeciwko niego.

     - Wiesz jak się nazywasz? - spytałam, zerkając na Bradleya. Wróciwszy wzrokiem do Justina czekałam na to, co powie.

     - Justin Bieber - mruknął po chwili ciszy, a potem spojrzał na mnie. Skinęłam głową i próbowałam dalej.

     - Ile masz lat?

     - Dwadzieścia cztery.

     - Dobrze. Co zrobiłeś, że jesteś w więzieniu? - myślałam, że on zaraz zacznie się awanturować, abym nie zadawała takich pytań, ale cóż - myliłam się.

     - Zamordowałem swoją rodzinę - w jego oczach pojawił się jakiś błysk, a po czerwonych białkach nie było już śladu. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na ochroniarza.

     - Stosowanie oraz używanie leku psychotropowego Xenox na schizofrenię jest nielegalne od dziesięciu lat po tym jak dwudziestu z więźniów dostało za dużą dawkę po czym zmarło. Wiesz, że mogłabym teraz zgłosić to odpowiednim ludziom i było by po więzieniu? Za użycie tego leku grozi zdegradowanie całej ochrony - mina Bradleya zrzedła jakby nie wiedział, że mówię prawdę. - A tym bardziej, że Justin dostał to celowo, nie chorując na schizofrenię.

     - Skąd wiesz, że nie ma schizofrenii? - zapytał, a ja otwarłam buzie w szoku.

     - Nie pytasz serio, prawda? - spytałam. - Nie będę gadała o nieistniejącym gównie. Teraz odprowadź Justina Biebera do celi - rozkazałam i wstałam. Bradley podszedł do niego, złapał za ramię, a ja ostatni raz spojrzałam na tego człowieka. - I jeszcze jedno - Bradley się zatrzymał, patrząc na mnie przez ramię. - Następnym razem gdy będę miała widzenie, bądź przesłuchanie z Justinem będę się kontaktowała tylko z tobą i nie chcę aby ktokolwiek inny o tym wiedział, okej?

     - Co masz przez to na myśli? - zapytał, oblizując wargi.
     Widziałam jak Justin ledwo stał i jedyne co chciałam to, to aby znalazł się już w celi.

     - Mam na myśli to, że ktoś mógłby dać mu to celowo, po tym jak przypalił mu plecy, aby Justin nie powiedział mi nic - odpowiedziałam, a Bradley przytaknął i wyszedł z Bieberem. Przetarłam twarz dłońmi i jedyne co chciałam to znaleźć się już w domu, ale przed tym muszę powiedzieć tacie, że niczego się nie dowiedziałam. Wychodząc na korytarz zobaczyłam Trenta jak tym swoim idiotycznym uśmiechem patrzył wprost na mnie. Wsadził teczkę, którą ma prawie zawsze przy sobie i podszedł do mnie.

     - I jak poszło przesłuchanie? - spytał z uśmiechem, na co ja wywróciłam oczami.

     - Sądzę, że takich informacji nie mogę panu udzielić - posłałam mu sztuczny, wymuszony uśmiech i chciałam go minąć, jednak on zrobił krok w lewo, tak jak ja.

     - Nalegam - powiedział. - Jestem zastępcą dyrektora i powinienem wiedzieć takie rzeczy.

     - A ja nalegam, żebyś dał mi spokój, bo twoje gówniane stanowisko jest najmniejszą rzeczą jaka mnie w tej chwili interesuje, a poza tym nie chciałbyś chyba, abym wyrzuciła na wierzch wszystkie brudny dotyczące tego miejsca, prawda?

     Trent poluzował krawat i sprawdził czy teczka jest na swoim miejscu. Co on tam trzyma?

     - Co masz na myśli?

     - Mam na myśli traktowanie innych więźniów jak nic niewarte szmaty - syknęłam i minęłam Trenta. Nie wiem, ale w nim było coś kurewsko dziwnego, a ja mam zamiar dowiedzieć się co on ukrywa. Jeśli coś takowego jest. Niemniej jednak chcę się dowiedzieć co on trzyma w tej teczce.

     Chwilę zajęło mi dostanie się do pomieszczenia, gdzie jest reszta, a gdy to się stało stałam się nerwowa przez fakt, że nie mogę pomóc Justinowi, nawet jeśli ostatnio był dla mnie niemiły, ale to co mu się stało nie było niczym dobrym, a nawet ja nie życzyłabym tego absolutnie nikomu. Wchodząc do środka zobaczyłam Felixa i Dylana, którzy cicho o czymś rozmawiali podobnie jak Jack i mój tata z tą różnicą, że oni przeglądali jakieś akta.

     - Dowiedzieliście się czegoś? - spytałam, a oni spojrzeli na mnie. Tak naprawdę chciałam na razie przemilczeć temat Justina ale wiem, że muszę im o tym powiedzieć.

     - Tak! - odezwał się Dylan. - Rozmawiałem z Jamie'm, który powiedział mi, że gdy kamery nie działały ochroniarze mieli jakieś spotkanie. Plus przerwa techniczna trwała piętnaście minut więc tyle by wystarczyło, aby przewieźć zwłoki Lucasa.

     - W takim razie trzeba przeszukać piętra, na których kamery były wyłączone.

     - Już to zrobiliśmy i kompletnie jest czysto. Nic, zero - powiedział Jack.

     - Czyli tak naprawdę nie wiemy nic - stwierdziłam, łapiąc się za głowę.

     - Dobra dosyć tego - tata machnął ręką i podszedł do mnie. - Jak przesłuchanie Biebera?

     - Nie doszło do skutku, ponieważ Justin Bieber dostał Xenox - powiedziałam, a ich miny zrzedły.

xxx
przepraszam za błędy, eh

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1066 słów i 5716 znaków, zaktualizowała 14 maj 2016.

1 komentarz

 
  • Użytkownik niezgodna

    <3  <3  <3  <3

    17 maj 2016