MIND || jdb #30

THIRTY

     POV JUSTIN

     - Sto dziewięćdziesiąt osiem! - krzyknął Blake.

     - Kurwa zamknij się! - sapnąłem, czując jak całe moje ciało drży.

     - James zaraz padnie, Justin! Jeszcze dwie! - starałem się zignorować krzyk Blake'a gdy próbowałem zrobić te pieprzone dwieście pompek. Nie ćwiczyłem od dawna, więc teraz z irytującym głosem Blake'a było to jeszcze trudniejsze.

     - Dwieście! - wrzasnął, a ja opadłem na trawę, wykończony. Starałem się wyrównać oddech, cały czas słysząc Blake'a. - James przegrałeś! - zaśmiał się, a potem poklepał mnie po plecach. Usiadłem prosto, opierając się o ławkę i zdjąłem szarą bluzę. Było mi kurewsko gorąco. Wytarłem twarz, a potem chłopak podał mi butelkę wody.

     - Stary - zacząłem, zerkając na Jamesa, który leżał na plecach i ciężko oddychał. - Nieźle ci szło, ale zjebałeś - zaśmiałem się, a potem przybiłem z nim żółwika. James się uśmiechnął, a potem Blake usiadł obok mnie.

     - Co teraz robimy? - spytał. - W sensie Warsztaty Więzienne czy siłownia?

     - Jak na razie nic mi się nie chce. Możesz iść z Benem - spojrzałem na niego. Chwilę się zastanowił, aż wreszcie skinął i wstał.

     - Do potem! - pomachał mi i pobiegł w stronę Bena.

     - Co jest z tym dzieciakiem nie tak? - zapytał James. - W sensie on jest zawsze tak wkurwiająco szczęśliwy.

     - Taaa, też się zastanawiam - mruknąłem. - Myślę, że to przez to, że jest młody. Wiesz chodzi mi o to, że jest tu od niedawna i już myśli, że zleci z górki. Cóż wcale nie, ale dobrze, że nie popadł w depresję, czy coś - odpowiedziałem, szukając wzrokiem Blake'a. Rozmawiał razem z Benem oraz Nickiem, a ja się uśmiechnąłem widząc jak gestykuluje.

     - Jak Lucas?

     - Co, jak Lucas? - spojrzałem na niego, marszcząc brwi. Nikt nie wspominał o Lucasie od dnia, w którym został zamordowany. Gdy tylko słyszę jego imię czy nazwisko czuje się dziwnie. Gdybym tego dnia nie spierdolił rozmowy z nim to wszystko wyglądałoby inaczej.

     - No jak Lucas - James wzruszył ramionami i usiadł obok mnie. - Gdy się tu znalazł też się cieszył, a potem? Potem było z nim tylko gorzej - dodał.

     - Tak - mruknąłem i wstałem, zakładając bluzę. - Nie chcę o tym gadać - już miałem odejść, ale James mnie złapał za ramię, więc odwróciłem się w jego stronę.

     - Lepiej zacznij uważać - zaczął cicho. - Naprawdę cię lubię Bieber, ale to, co się ostatnio dzieje jest dość dziwne. Są tutaj ludzie, którzy chcą cię tutaj zatrzymać, a ja mówię ci to tylko dlatego, że cię lubię - powiedział cicho, a ja zmarszczyłem brwi. O czym on pierdoli?

     Rozejrzałem się po dziedzińcu i nikt w ogóle na nas nie patrzył; każdy był zajęty swoimi sprawami i rzeczami.

     - Co masz na myśli? - oblizałem wargi i skrzyżowałem ramiona.

     - Olivia Presley, tak? - uniósł brew, a moje serce szybciej zabiło. - Gdy się tu pojawi zapytaj w jakim towarzystwie się obraca - już chciał odejść, ale złapałem go za poły ubrania.

     - O czym ty, kurwa, gadasz? - warknąłem. - Jej w to nie mieszaj, jasne? - James się zaśmiał.

     - Już za późno - oznajmił. - Gdy tylko się przy tobie pojawiła, wydała już na siebie wyrok.

     - Jaki wyrok? - spytałem. Myślałem, że zaraz coś rozwalę przez to, o czym on mówi. Skąd by do cholery wiedział o Olivii?

     - Ludzie, który cię tu wsadzili - szepnął. - Chcą cię tu zatrzymać - puściłem go, a on odszedł, zostawiając mnie w kompletnym szoku. Myślałem, że coś rozpierdolę czy coś takiego, ale jedyne co robiłem to wpatrywałem się w oddalającą sylwetkę Jamesa. Skąd on wie te wszystkie rzeczy? Skąd wie o Olivii i skąd wie o mnie? Ja pierdole, muszę się tego dowiedzieć. Ponownie rozejrzałem się po dziedzińcu i gdy tylko mój wzrok padł na więziennego hakera, uśmiechnąłem się i udałem się w jego stronę.

     - Yo, Parker! - zawołałem z daleka. Jego pachołki odwróciły się w moją stronę, a widząc mnie od razu odeszli. Uśmiechnąłem się.

     - Bieber, jakże miło mi cię widzieć - zaczął z uśmiechem.

     - Mam sprawę - powiedziałem od razu. Ten dzieciak ma u mnie dług i lepiej żeby o tym, kurwa, nie zapomniał.

     - Słucham.

     - Potrzebuję informacji o James'ie - mruknąłem.

     - James Moretz, tak? - skinąłem.

     - A co zrobił? - zainteresował się, a ja się zaśmiałem.

     - Powiedzmy, że pierdoli o niczym.

     - Czyli gruba sprawa - wstał z ławki i stanął twarzą do mnie. - Do końca dnia dostaniesz papiery.

     - Naprawdę? Dzięki - mimo wszystko ucieszyłem się, bo to chyba jedyna dobra wiadomość w tym dniu. Parker skinął.

     - Mam nadzieję, że wyjdziesz wreszcie z tej puszki - powiedział szczerze.

     - Tak - zaśmiałem się. - Też mam taką nadzieję - przełknąłem ślinę, bo kurwa, nie wierzyłem, że te słowa kiedykolwiek wyjdą z moich ust. A jednak; nic nie jest takie, jakie by się chciało, aby było.

     X FLASHBACK X

     - Justin, uspokój się - usłyszałem głos Blake'a. - Zrobisz sobie krzywdę - głos mu zadrżał, a ja starałem się zignorować jego obecność.

     - Po prostu patrz czy nikt nie idzie, okej? - w dłonie chwyciłem białą koszulkę i położyłem się na łóżku. Spojrzałem na niego. Był przerażony. Westchnąłem i złapałem się za głowę. - Ja pierdole, Blake - syknąłem. - Nie zachowuj się jak jakieś dziecko, którym tutaj nie jesteś. Z czasem będziesz robił gorsze rzeczy, niż to, co ja chcę teraz zrobić.

     - Chcesz się poddusić Justin - powiedział twardo. - I ja się na to nie zgadzam, jasne? Gówno obchodził mnie w tym momencie policja, ale przysięgam, że zacznę krzyczeć jak tylko przyłożysz sobie koszulkę do szyi.

     - Wtedy będzie już po tobie - zmrużyłem na niego oczy. - Powiem, że mi pomagałeś i kurwa skończ pierdolić i patrz czy nikt nie idzie, rozumiesz czy nie? - warknąłem.

     Chłopak skinął wystraszony, a ja wywróciłem oczami. Robiłem to już kilka razy i wiem kiedy przestać, i kiedy mogę zemdleć. To nie jest nic strasznego, ale tak czy inaczej - to strasznie niebezpieczne i nie polecam tego nikomu. Robiąc to choć na chwilę przestaje myśleć o tym gównie, a tym bardziej teraz gdy Olivia ma mnie gdzieś.

     Usłyszałem krzyk Bena i jęknąłem po czym usiadłem.

     - No i kurwa nici z tego - mruknąłem i podszedłem do krat. Prawie moje oczy wyszły na wierzch gdy zauważyłem idącego w moją stronę Felixa. Czy ja mam, kurwa, jakieś omamy? Przetarłem oczy, a potem znowu spojrzałem w to miejsce i na pewno Felix tu idzie.

     - Zdziwiony, co nie, Bieber? - usłyszałem go z daleka, na co wywróciłem oczami.

     - A żebyś wiedział. Co ty tu robisz? - skrzyżowałem ramiona i zmarszczyłem brwi, zauważając jak Felix zaczekał gdy policjant odkluczał celę.

     - Blake odsuń się - spojrzałem na chłopaka, który z wyraźną ulgą, że z mojego planu nici, skinął potakująco i podszedł do pryczy, a w tym samym czasie Felix wyjął kajdanki.

     - Masz przesłuchanie - odezwał się Bradley.

     - Co? - spytałem.

     - W jakiej, kurwa, sprawie?

     - Książkę piszesz? - spytał głupio Felix, a ja się zaśmiałem.

     - Gdy tylko napisze, dla ciebie będzie specjalna dedykacja.

     - Skończ gadać głupoty tylko chodź - po dobroci odwróciłem się plecami do niego i pozwoliłem, aby spiął moje ręce.

     - A co z łańcuchami? - dodałem, gdy chwycił mnie za ręce i wyprowadził z celi.

     - Nie będą potrzebne - odpowiedział. - Muszę ci coś ważnego powiedzieć.



xxx

Jakieś pytania do bohaterów? Chętnie odpowiem (:

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1484 słów i 7586 znaków, zaktualizowała 10 cze 2016.

2 komentarze

 
  • Malutka

    czekam niecierpliwie na kolejną :P

    10 cze 2016

  • niezgodna

    Tak. napisałas już 31?

    10 cze 2016

  • livney

    @niezgodna to nie jest pytanie do bohaterów cri XD nah, dopiero piszę hahahaha

    10 cze 2016