MIND || jdb #53

jeśli dotrwałeś aż tutaj to przeczytaj do s a m e g o końca.


FIFTY – THREE

- Myślisz, że uwierzył? - szepnęłam do Nicka, zerkając na Seana, który aktualnie szukał protokołu w bazie danych. Gdy mu Nicholas to powiedział wyglądał trochę tak jakby zaraz miał mieć zawał.

- Nie wiem – dodał cicho. - Ale chyba tak – wyprostowałam się, gdy Sean na nas spojrzał i uśmiechnął się.

- Cokolwiek Jamie chciał wziąć to mu się nie udało – stwierdził. - Wszystko mamy tutaj – wstał, a ja szturchnęłam Nicka w ramię i skinęłam na komputer.

- Czemu ja mam być pierwszy? - uniósł na mnie brwi, a ja wywróciłam oczami i westchnęłam, po czym nie odpowiadając mu nic zajęłam wcześniejsze miejsce Seana i zaczęłam czytać.

'' […] Wymienione wyżej dowody nie wskazują stuprocentowo na to, iż to Justin Bieber dokonał zabójstwa. Ślady krwi na jego rękach, osoby trzeciej, należały do Tobby'ego Collinsa, który tego samego dnia był widziany z Justinem Bieberem. Tobby Collins odmówił składania zeznań, więc tym samym bez możliwości przytoczenia innych świadków zdarzenia, Justin Bieber został uznany za winnego […] ''

'' Na rękach Justina Biebera nie było w ogóle śladów krwi jego rodziców, a krew rodzeństwa była tylko na jego spodniach, gdyż Justin Bieber klęczał w kałuży krwi, trzymając w rękach ciało swojej siostry – Holly. Na broni, która leżała obok Justina, po lewej stronie, nie było odcisków palców chłopaka, podobnie jak na innych narzędziach w domu rodziny. ''

''[…] Sekcja zwłok wykazała, iż rodzina Justina nie zginęła wskutek zastrzelenia; na ciele były rany kłute, który wskazywały na bezpośrednią przyczynę śmierci.

Narzędzia w domu rodziny nie znaleziono. […] ''

'' Na ciele jego rodzeństwa – Brandona oraz Holly Bieber były liczne rany kłute ciągnące się od szyi do brzucha, zaś rodzice Justina byli ranieni w głowę. Na ich ciele nie było odcisków palców syna. […] ''

'' Trzeciego syna – Nicholasa nie było tego dnia w domu, jednakże oficjalną wersją jest to, iż Nicholas Bieber także zginął dwudziestego drugiego maja. […] ''

Moje serce biło naprawdę mocno, a ja sama czułam się jakbym odkryła co najmniej zagadkę tego świata. To aż niemożliwe aby przed nami było rozwiązanie tego wszystkiego, a nikt inny w ciągu sześciu lat nie doszedł do tego momentu, aby to odnaleźć. Nie wiedziałam co powiedzieć; po prostu szok był naprawdę duży, a ogromny kamień spał mi z serca, ponieważ wiemy co tak naprawdę się tam wydarzyło.

- Wracamy dzisiaj do domu – oznajmił po chwilowym milczeniu Nicholas, a ja wypuściłam oddech i oparłam czoło o biurko.

- Możemy to wydrukować? - spytałam po chwili Seana, który natychmiast, także w szoku przytaknął.

- Wow, aż nie wiem co powiedzieć – wymamrotał.

- Mógłby wydrukować pan kilka kopii? - spojrzałam na niego.
- Oczywiście – uśmiechnął się.


XXX


- Najbliższy lot jest dopiero jutro od rana – powiedział Nick, gdy wychodziliśmy z posterunku. Wprawdzie pomoc Seana jest już niepotrzebna, ponieważ ma się skontaktować z sądem w Los Angeles i powtórzyć to, co powiedział nam oraz dodać, że my mamy protokół, który on nam osobiście wręczył.

- Cholera – mruknęłam. Na dworze robiło się już ciemno, a ludzi także było coraz mniej. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Bradley'a, który odebrał dosłownie po chwili.

- Zanim na mnie nakrzyczysz – zaczął zamiast przywitania, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co? - zaśmiałam się. - Nic mi już humoru nie popsuje, więc mógłbyś dać mi do telefonu Justina?

- Pewnie – parsknął. - Jak już kurwa mnie nie uderzy.

- Co zrobił? - czułam jak krew odpływa mi z twarzy.

- Dał mi w pysk, lepiej? - westchnął. - Ernest mu powiedział, że Molly nie żyje i nie wiem, ale myślę, że się wkurwił.

- Taa, typowe – mruknęłam. - Dasz mi go czy nie?

- Poczekaj chwilę – rzekł. Spojrzałam na Nicka, który szedł z uśmiechem na twarzy.

- To nie jest śmieszne – powiedziałam do niego. - Twój brat znowu urządza dramy.

- To w jego stylu – odpowiedział. - Ale powinnaś postawić się na jego miejscu. Byłabyś zła, gdyby nie powiedział ci, że jest w Kanadzie nie ze swoim przyjacielem, a z dziewczyną, prawda? Mógłby cię zdradzić.

- Nie – przerwałam mu. - Ufam mu i wiem, że nie zrobiłby tego.

- A ty okłamałaś to w tym, że jesteś z Molly, która nie żyje i nie powiedziałaś z kim jesteś.

- Dobra, kurwa – przerwałam mu. - Mogłeś to powiedzieć wcześniej, a nie teraz gdy jutro wracamy do domu.

- Okej, okej – zaśmiał się.

- Już – w słuchawce odezwał się Bradley.

- CO CI KURWA STRZELIŁO DO TEJ TWOJEJ GŁOWY, CO?! - wrzasnął do słuchawki, tak że musiałam na moment odsunąć od siebie telefon. Mogłam być pewna, że całe więzienie go usłyszało. - Mam nadzieję, że dobrze się wytłumaczysz.

- Nie jesteś moją matką – ostrzegłam go. - I uspokój się. Nic mi nie jest.

- Ja pierdole, Olivia – warknął do słuchawki. Byłam pewna, że teraz ciągnął za swoje włosy. - Nawet nie zaczynaj. Nie powiedziałaś mi, że ona została zabita ani to z kim tam do kurwy nędzy jesteś. A więc słucham.

- Nie wierzę – pokręciłam z dezaprobatą głową i usiadłam na ławce. Całe szczęście, że szliśmy przez park. Nicholas kiwnął na budkę z napojami naprzeciwko a ja skinęłam. Byłam wdzięczna, że zostawił mnie samą. - Nie chciałam cię bardziej martwić i wiesz, co? Nie udało mi się.

- No żeś teraz dojebała swoją inteligencją.

- Nie przeginaj, Bieber – wycedziłam przez zęby.

- Oh, teraz mówimy sobie po nazwisku, Presley?

- Boże Justin! Choć raz mnie posłuchaj, okej? Nie chciałam ci tego mówić przez pieprzony telefon, ale chyba muszę, bo inaczej się chyba nie da i nie wytrzymasz...

- Tak jeszcze siedem dni – prychnął.

- Jutro mamy samolot, więc jutro się zobaczymy.

- Co? - wychrypiał spokojnym głosem do słuchawki. - Wracasz jutro?

- Tak, Justin. Mamy wystarczające dowody.

- Oh, to dobrze – odetchnął. - Ale z kim tam jesteś?

- Kocham cię Justin, naprawdę, ale nie mogę ci tego powiedzieć, rozumiesz? Dowiesz się jutro.

- Dlaczego? - jęknął sfrustrowany do słuchawki.

- Ponieważ – przymknęłam powieki. - Dowiesz się jutro.

- Jesteś bezpieczna, prawda? - w jego głosie słyszałam troskę.

- Oczywiście, że tak, Justin. Nie martw się, ani nic. Pozdrów Blake'a – zaśmiałam się.

- Przegrałem w pokera i teraz tego idiotę musimy zabrać na naszą randkę – mruknął od niechcenia.

- O mój Boże – parsknęłam śmiechem. - Będziesz miał komu kupować watę.

- Nic nie mów – warknął.

- To może przejażdżka w Domu Strachu?

- Jestem pewien, że ty się będziesz bała – powiedział pewny siebie.

- Nieprawda! - powiedziałam.

- Zobaczymy – mruknął. - Wiesz, że nie wierzę w to, że to w tym tygodniu się wszystko skończy? To jest niemożliwe.

- A jednak – rzekłam. - Będziesz tęsknił za przyjaciółmi?
- Może – mruknął.

- Na pewno – zaśmiałam się.

- Wcale nie!

- Justin wiem, że tak. Blake wychodzi trzy miesiące po tobie.

- Co? Skąd wiesz?

- Ma się wtyki ma się prąd.

- Jesteś tak kurewsko zabawna – prychnął. - Muszę kończyć.

- Pewnie, do jutra.

- Kocham cię – powiedział szybko, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ się rozłączył. Westchnęłam i wstałam, a potem podeszłam do Nicka, który patrzył w telefon.

- I? - uniósł na mnie wzrok. Wzruszyłam ramionami.

- Dobrze, tak myślę – odpowiedziałam. - Idziemy? Muszę się jeszcze spakować.

Nicholas przytaknął, a potem zaczęliśmy iść powoli w stronę domu.

- Jak tam przed spotkaniem z bratem? - spytałam, patrząc na niego.

- Szczerze? - zerknął na mnie. - Nie wiem czego się spodziewać.

- Tak – wywróciłam oczami. - Już to mówiłeś.

- Więc po co pytasz?

- Myślałam, że powiesz coś innego – zaśmiałam się.

- Kim jest Blake? Mówiłaś o nim.

- Ah, tak. Siedzi z Justinem w celi. Ma dziewiętnaście lat i nie panuje nad gniewem – westchnęłam. - Justin go naprawdę lubi.

- Justin kogoś lubi? - prychnął.

- Nie jesteś zabawny – pokręciłam z dezaprobatą głową.

- Muszę wskoczyć jeszcze do sklepu – zaczął, gdy staliśmy już pod domem. Wyjął klucze i mi je dał. - Za pięć minut jestem.

- Pewnie – uśmiechnęłam się do niego i przeszłam przez ulicę, a potem wpisałam kod, dzięki czemu weszłam do środka. Pokonałam piętra i na szczęście nikogo nie było, więc szybko otwarłam drzwi i zdjęłam buty.

A wtedy ktoś przycisnął mnie do ściany. Wystraszyłam się, a moje serce naprawdę mocno zabiło.
- Nie spodziewałem się – zaczął jakiś mężczyzna. - Że tak szybko się zorientujesz.

Zacisnęłam zęby i chciałam coś zrobić, ale miałam skrępowane ręce. Kurwa.

- Jesteś idiotą – prychnęłam i naprawdę modliłam się, aby Nicholas szybko przyszedł.

- Grzeczniej – syknął i pociągnął za moje włosy, a ja jęknęłam. - Trochę szacunku.

Zaśmiałam się, bo naprawdę myślałam, że trochę bardziej się postara, a nie, że włamie się do domu Nicholasa. Odwrócił mnie przodem do siebie i przyparł z całej siły do ściany. Był cholernie blisko, a mi się to nie podobało.

- Wiesz – zaczęłam. - Nie jestem zdziwiona, że widzę ciebie Tobias – dodałam. - Gdzie masz Jamie'ego? Bracia trzymają się przecież razem, prawda?

Przez twarz Tobiasa przebiegł cień zdziwienia, a ja się uśmiechnęłam.

- Skąd wiesz? Nikt o tym nie wiedział.

- Naprawdę myślałeś, że się nie dowiem? Ty i Jamie zabiliście rodzinę Justina, bo Eric miał z wami jakieś interesy. To ty zabiłeś Molly i to przez Jamie'ego byłam w śpiączce. Mówić dalej?

- Zamknij się – warknął.

- Pierdol się – splunęłam i tego pożałowałam, bo chwilę później uderzył mnie w twarz. Chciałam krzyknąć z bólu, ale przyłożył mi dłoń do buzi. Zrobiło mi się gorąco, a policzek zaczął mnie po prostu palić; kręciło mi się w głowie i myślałam, że zaraz zemdleje.

- Zapomniałaś o jednym – stwierdził z łobuzerskim uśmiechem. - Nie byliśmy sami.

Zmarszczyłam brwi i nie wiedziałam o czym on mówi. Zaśmiał się z mojej reakcji.

- A co ty myślałaś? Że to wszystko zrobiliśmy sami? Dylan chodź tu! - właśnie w tym momencie poczułam jak coś mnie rozrywa od środka. Kiedy zobaczyłam Dylana, tego samego Dylana, który ze mną pracował i który mnie prawie pocałował w moich oczach stanęły łzy.

- Nie – powiedziałam cicho i zaczęłam kręcić przecząco głową. - Nie! - krzyknęłam. Dylan nie powiedział nic tylko stanął obok Tobiasa, a ja naprawdę chciałam płakać i krzyczeć z bezradności. Może z jedynym bym sobie poradziła, ale z dwoma? I gdzie do diabła jest Nick? Czy to możliwe, że Jamie z nim jest?

- Dylan tak naprawdę nie wyjechał – zaczął tłumaczyć Tobias. - Po twoim nieszczęśliwym wypadku zrezygnował z pracy i przeszedł na naszą mroczną stronę – zaśmiał się Tobias.

- Ja... nie wierzę – powiedziałam wreszcie. - Dylan... ty nie...

- A właśnie, że tak – uderzył moją głową o ścianę, przez co wciągnęłam powietrze i zrobiło mi się słabo.

- Miał dosyć tego gówna, które zaczęłaś ty. Kurwa gdybym wiedział, że zabicie Lucasa tak wszystko zjebie to nie byłoby tego.

- A więc to ty – mruknęłam. - Czemu?

- Oh, odpowiedź jest prosta – rzekł. - Lucas wyszedł tego wieczoru za Justinem i śledził ich. Tobby się najebał i po wszystkim powiedział mu całą prawdę. Kurwa, idiota z niego, nie? - zaśmiał się szyderczo. Zerknęłam na Dylana i jedyne co robił to patrzył na Tobiasa i nie wyglądał tak, jakby już to słyszał. Myślał nad czymś.

- No ale kurwa, Lucas wpakował się do więzienia i musieliśmy zacząć pracę z Molly. Mówię ci, że bardziej wkurwiającej dziewczyny nie widziałem.

- Po co mi to mówisz, co? Gówno mnie to interesuje.

Tobias się zaśmiał i złapał za gardło.

- Zamknij się – szarpnęłam się. Serio niewygodnie mi się stało. Mógłby mnie związać czy coś.

- No i potem – ciągnął dalej. - Musiałem go zabić, ale ten kretyn zdążył już porozmawiać z Bieberem. A potem to cóż, wiesz – wzruszył ramionami i wyjął coś z kieszeni, a ja rozszerzyłam oczy widząc, że to jakiś szpikulec. - Przedtem się kurwa obroniłaś, ale teraz – przejechał mi tym gównem po szyi. - Już się nie wywiniesz – w jego oczach nie było nic normalnego, więc jedyne co mi przyszło na myśl to zrobienie czegoś, bo nawet jeśli umrę to nie w taki sposób. Oplułam go, a potem z całej siły kopnęłam go w krocze, a ten się przewrócił. Zanim zdążyłam otworzyć drzwi, krzyknęłam i się przewróciłam, bo poczułam coś co wbiło mi się w noge.

- Ty pieprzona suko – sapnął, trzymając się za bolące miejsce. Zwijał się z bólu, a moje serce biło tak cholernie szybko, bo przysięgam byłam cholernie spanikowana. - Zabij ją, Dylan.

Patrzyłam spanikowana na przyjaciela i naprawdę myślałam, że zemdleje z tego wszystkiego. Bolał mnie policzek, kręciło mi się w głowie, a z nogi wciąż sączyła mi się krew. Byłam bliska płaczu, gdy Dylan wyciągnął zza siebie broń, odbezpieczył ją i wycelował we mnie.

- Wstawaj – rzekł powoli, a ja otwarłam usta. - Trzeba opatrzeć twoją nogę.

- Co kurwa? - syknął Tobias. - O czym ty pierdolisz?- zwrócił się do Dylana.

- Chyba nie myślałeś, że ja naprawdę jestem z wami – parsknął. - Wszystko mam nagrane i się z tego nie wywiniesz – odetchnęłam z ulgą, a potem powoli wstałam. Syknęłam widząc jak dużo krwi się wylało. Dylan podszedł do Tobiasa, który wciąż leżał na podłodze i nachylił się nad nim.

- Powodzenia w piekle – mruknął, a potem założył tłumik na broń.

- Co? Ogarnij się kurwa i... - zaczął się szarpać, ale to nic nie dało, bo chwilę później Dylan strzelił w jego klatkę piersiową. Wzdrygnęłam się i przełknęłam ślinę. Dylan przez chwilę patrzył na Tobiasa, a potem podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Chwyciłam ją i syknęłam.

- Kurwa, musimy iść po Nicka, Jamie z nim jest.

- Więc dalej – stwierdziłam i byłam gotowa aby otworzyć drzwi, ale Dylan mnie zatrzymał. - Co? - odwróciłam się do niego. Skinął na moją nogę.

Następnie Dylan znalazł jakieś bandaże w łazience i szybko udaliśmy się do Nicka.

- Miał iść do sklepu, czy coś – powiedziałam. Wciąż utykałam, a chłopak zaproponował mi nawet swoją pomoc, ale jej nie przyjęłam.

- Widzę – skinął na sklep, obok którego był jakiś zaułek, a ja miałam złe myśli.

- Czy ty myślisz, że... - zaczęłam.

- Niestety tak – mruknął. - Twój policzek – mruknął, pokazując na niego palcem, a ja wywróciłam oczami i poprawiłam swój plecak. Tak, wciąż go miałam.

- Nie obchodzi mnie to.

A wtedy jak gdyby nigdy nic Nicholas wyszedł z tego zaułku. Wstrzymałam oddech i po prostu przyśpieszyłam. Spojrzał na broń w swojej dłoni, a potem ją rzucił. Podniósł głowę i jego wzrok spoczął na naszej dwójce. W oczach miałam łzy, ponieważ jemu nic nie jest.

Utykając, podeszłam do niego i po prostu go przytuliłam. Rozpłakałam się i miałam to gdzieś. Miałam gdzieś ból, który wszędzie czułam. Objął mnie jeszcze mocniej.

- To już koniec – mruknął. - Wracamy do domu.



XXX

LUDZIE! WYJEŻDŻAM W SOBOTĘ W NOCY NA WAKACJE I NIE WIEM CZY JUTRO WSTAWIĘ ROZDZIAŁ.
JEŚLI TAK TO EPILOG BĘDZIE JAK WRÓCĘ CZYLI 31, NO CHYBA, ŻE COŚ NAPISZE.  
[ serio, omg, nie chcę jechać]  

mam nadzieję, że rozdział się podoba, bo jeszcze 1 i epilog i koniec omgg

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2968 słów i 16012 znaków, zaktualizowała 22 lip 2016.

2 komentarze

 
  • Malutka

    Jestem pod wrażeniem :)

    23 lip 2016

  • Barbie

    o nieeee :( To już koniec? Tak szybko :((( A CZY ZROBISZ PO TYM OPOWIADANIU KOLEJNE? W SENSIE ŻE ZNOWU Z JUSTINEM I OLIVIĄ ALE INNA FABUŁA?! <3 :*

    22 lip 2016

  • livney

    @Barbie jak na razie publikuję dwa inne opowiadania o Justinie I NA PEWNO TO JEST INNA FABUŁA TAKŻE ZAPRASZAM DO INNYCH HAHAHAHA

    22 lip 2016

  • Barbie

    @livney Uff ok :D xd

    23 lip 2016