MIND || jdb #37

THIRTY – SEVEN

     Zacisnęłam usta i spojrzałam na Trenta jak drżącą dłonią przetarł swoją twarz, a potem poluzował krawat. Wzdrygnął się gdy Justin wstał i powoli podszedł do nas, ponieważ miał łańcuchy oraz kajdanki tak, więc Bradley zadbał aby Trent wrócił w jednym kawałku.

     - Co ten pierdolony skrzat tu, kurwa, robi? - syknął patrząc na mnie, a ja zerknęłam na mężczyznę obok mnie.

     - Chce ci wszystko wyjaśnić.

     - To, że przez niego znalazłem się w tym gównie? No kurwa gratuluje! - klasnął w dłonie i zaczął wyczekująco patrzeć na Trenta. - Jak mam do ciebie mówić? Wujek Eric? - zaszydził.

     - P - posłuchaj mn... - nie dokończył, ponieważ mimo tego, że Justin miał kajdanki i tak przyparł Trenta do ściany tak, że jego nogi zawisły kilka centymetrów nad podłogą. Szybko podeszłam do nich i położyłam dłoń na ramieniu Justina.

     - Puść go - odezwałam się, ale on nie zareagował.

     - Słucham - zaczął. - Powiedz mi, kurwa wszystko.

     - Najpierw go puść, słyszysz? - powiedziałam głośniej, a Justin mimo to zrobił krok w tył i spojrzał na Trenta / Erica takim wzrokiem jakby chciał go zabić.

     W sumie to chciał.

     - Usiądź - skinęłam do Justina, ponieważ wiedziałam, że mimo wszystko mnie posłucha i to zrobi. Chwilę potem zajął mniejsce i czekał aż jego wujek / nie wujek zrobi to samo; jednak on cały czas stał.

     - Zajmiesz wreszcie to pierdolone miejsce czy nie? - syknął.

     Trent ruszył do przodu i usiadł prosto jak struna tuż naprzeciwko Justina. Chłopak rzucił mi krótkie spojrzenie, a ja już wiedziałam, że straszenie Trenta / Erica sprawia mu tak dużo radości.

     - Słucham wujku - zaczał, oblizując wargi i kładąc zaciśniętę ręce na stół. - Zabiłem swoją rodzinę czy nie?

     Właśnie w tym momencie zrozumiałam, że teraz być może dowiemy się wszystkiego i to wydaje się tak bardzo niemożliwe, że przez ten cały czas człowiek, który znał prawdę był tutaj i nie powiedział ani słowa Justinowi.

     - A jak myślisz? - wreszcie się odezwał. - Zabiłeś ich czy nie?

     Justin milczał i patrzył w jakiś punkt na ścianie, a ja przełknęłam ślinę, bo pomimo wszystko czułam się tak, że moje serce miałoby za moment wyskoczyć z nerwów.

     - Nie wiem - wzruszył ramionami, a ja podeszłam do Justina i zajęłam miejsce obok niego. - Przez te wszyskie lata myślałem, że tak, aż zacząłem się w ostatnim czasie zastanawiać czy to zrobiłem czy nie.  

     - Zabiłeś ich, Justin - powiedział, a ja poczułam jak moje serce zwalnia, a Justin wciąga ze świstem powietrze. Myślę, że poczuł się zawiedziony, ponieważ w głębi serca myślał, iż ich jednak nie zabił. Jego ramiona opadły, a on chwycił mnie za dłoń.

     Spojrzałam na Trenta / Erica / kogokolwiek jak z bólem na niego patrzył.

     - Tego dnia gdy mieliśmy do załatwienia te sprawy, o których Brandon nie wiedział, faktycznie doszło do skutku. Ale oni chcieli więcej, więc zacząłeś się kłócić tak, że jednego z nich pobiłeś - zaczął opowiadać. - Wkurzyli się, ale wreszcie odciągnąłem cię od nich i poszliśmy do mnie. Krzyczałem na ciebie mówiąc, że miałeś tego nie robić, ale ty miałeś moje słowa gdzieś. Potem reszte dnia spędziłeś u mnie i koło dziewiętnastej wyszłeś. Wybiegłem za tobą, a ty szłeś w przeciwną stronę niż swój dom. A potem po dziesiątej zadzwonili z policji i dowiedziałem się, że ich zabiłeś - zakończył. Myślałam, że zaraz się rozryczę i poproszę go aby wyszedł, abym ja została sama z Justinem. Nie wyobrażam sobie tego jak on się teraz czuje.

     - K - kim był Lucas? - odezwał się cicho, drążącym głosem. Jego głowa była spuszczona, a on cały czas trzymał mnie za rękę.

     - Lucas widział cię tego dnia po raz ostatni w klubie, do którego przyszedłeś i się upiłeś - westchnął. - Widział jak jakiś dwóch typów po ciebie przychodzi, a ty wyszłeś z nimi ledwo stojąc na nogach.

     - Dlaczego chciał się ze mną skontaktować?

     - Zna osobę, dzięki której masz alibi na ten czas gdy ich zabiłeś.

     - Przed chwilą kurwa powiedziałeś, że ich zabiłem, a teraz pierdolisz coś o alibi? Masz jakieś zaniki pamięci czy coś? - syknął, podnosząc głowę.

     - To, że ich zabiłeś pisze w aktach i jest wystawione dla opinii publicznej, Justin - powiedział.

     - W takim razie jeszcze raz - westchnął. - Zabiłem moją matkę, ojca i rodzeństwo?

     Zapanowała chwila ciszy, podczas której patrzyłam raz na Justina, a raz na Trenta i aż się bałam, co on zaraz powie. Powietrze między nami można by przecinać nożem, gdyby była taka możliwość.

     - Jesteś niewinny, Justin. Nie zabiłeś swojej rodziny sześć lat temu dwudziestego drugiego maja o dwudziestej drugiej czterdzieści jeden - oświadczył, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca. Odetchnęłam z ulgą i myślę, że zaraz się rozbeczę.

     - Mason, ten od handlu narkotykami miał syna, który tego dnia przyszedł po ciebie do klubu, zabrał do siebie i dał ci Xenox, które znalazł u ciebie w domu. Byłeś pijany i nie wiedziałeś co się przecież dzieje i także przez to nie pamiętasz tego dnia.

     - Jak miał na imię jego syn? - spytałam.

     - Cały czas wołał na niego Tobby, tyle wiem - wzruszył ramionami. - Był brunetem i w ogóle nie wiem co się z nim teraz stało. Wiem, że Mason siedzi w więzieniu od pięciu lat za rozprowadzanie nielegalnie narkotyków i handel żywym towarem.

     - Czy ten Tobby zabił Lucasa, ponieważ chciał powiedzieć prawdę?

     - Nie wiem kto go zabił. Nie ma w ogóle dowodów - odpowiedział. - Cały czas nad tym pracuję - dodał Trent.

     - Dlaczego... - zaczął Justin i odkrząknął. - Dlaczego przez tyle lat siedziałeś cicho?

     Trent milczał.

     - Odpowiedz kurwa!

     - Tobby się ostatnio odezwał i powiedział, że zabije cię gdy powiem ci prawdę, a Olivia - tutaj skinął na mnie przez co się wystraszyłam. - Będzie cierpieć przez ciebie i przez Lucasa.

     Moje serce się zapadło, a ja przełknęłam ślinę, ponieważ tego się nie spodziewałam. Przerażona spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie, a w jego oczach nie było nic. Jak to on chce zabić Justina?

     - Skąd wiesz?

     - Zdemolował mi mieszkanie i zabił mi psa.

     - On był też u mnie - powiedziałam wreszcie. - I być może to także on porwał Molly, ponieważ ona była siostrą Lucasa.

     To śmieszne jak życie potrafi się zmienić, bo kilka dni wcześniej możesz być człowiekiem, który traktuje życie jak zabawę, lub możesz martwić się każdą najmniejszą rzeczą. Możesz też cieszyć się z otaczającego cię świata tak jak tylko potrafisz i możesz powodować uśmiech na twarzach innych.

     Jestem też ja. Od tego dnia moje życie kompletnie się zmieniło, a ja nie byłam na to gotowa, jednak mam Justina i wiesz co? Gdybym miała wybór między kolorową częścią życia bez niego i niebezpieczne życie z nim to bez wahania wybrałabym życie z Justinem.

     Ponieważ go kocham.


xxx

idk jakiś dziwny mi wyszedł i w ogóle miał być dłuższy, ale stwierdziłam, że i tak dużo wiadomości w nim jestXD no i w ogóle co ten Tobby robi omg

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1373 słów i 7192 znaków, zaktualizowała 27 cze 2016.

3 komentarze

 
  • Malutka

    Super i kiedy kolejna ? hmm :)

    28 cze 2016

  • livney

    @Malutka być może jeszcze w tym tygodniu.

    28 cze 2016

  • Malutka

    @livney  nie każ długo czekać ..

    28 cze 2016

  • livney

    @Malutka tak szczerze to nawet nie zaczęłam tego rozdziału, więc serio nie wiem kiedy będzie.

    28 cze 2016

  • Malutka

    @livney  zabić xD hehe

    28 cze 2016

  • livney

    @Malutka w sumie mogłabym go zacząć pisać, ale aktualnie piszę love me tender i cóż (:

    28 cze 2016

  • niezgodna

    rozdarło mi serce. gratuluje

    27 cze 2016

  • livney

    @niezgodna co czemu

    27 cze 2016

  • anik123321

    ten tobajas to pewnie jest ten tobby który chce zabic justina!!! omg świetne!!!

    27 cze 2016

  • livney

    @anik123321 Jezu dziewczyno jak na to wpadłaś, krzycze

    27 cze 2016