MIND || jdb #12

TWELVE

     - Okej - zaczęłam niepewnie. - Przyszłam tu w pewnej sprawie i serio mam nadzieję, że mi odpowiesz.

     - Zależy jaka to sprawa i o co chodzi - powiedział, krzyżując ramiona i opierając się o prycze.  

     - Dzień przed śmiercią Lucasa rozmawiałeś z nim, prawda?  

     - Skąd to wiesz?

     - Widziałam nagrania kamer - wyjaśniałam. - Dlaczego nie powiedziałeś, że znałeś Blunta?

     - Cóż głównym powodem było to, abym nie został zamieszany w jego zabójstwo.

     - Byłeś w izolatce - powiedziałam szybko. - Więc jakim sposobem mógłbyś go zabić?

     Justin wzruszył ramionami, a następnie oblizał wargi.

     - Był pokręcony i tyle - oznajmił. - Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego, a to, że podszedł do mnie mówiąc coś o jakimś gównie to totalnie zignorowałem chłopaka.

     - Lucas Blunt był świadkiem w twojej sprawie, Justin. Wiedziałeś to prawda? - zapytałam, a wyraz twarzy Justina się zmienił jakby nie wierzył, że to prawda.

     - Kłamiesz - stwierdził, zaciskając pięści; przełknęłam ślinę, bo co jeśli on mi coś zrobi?

     - Uh nie - wyjęłam z teczki akta Lucasa i podałam je Justinowi, nawet jeśli nie powinnam tego robić, ponieważ to było nielegalne. Spojrzał na mnie niepewnie, a gdy kiwnęłam na nie głową, chwycił je i przeczytał. Przegryzłam wnętrze policzka, a następnie rozejrzałam się po jego celi. Nie było tu nic specjalnego; wiem, że oni nie mogą trzymać tu zbyt dużo rzeczy. Na górnym łóżku złożone były inne więzienne ubrania, a w kącie stała prowizoryczna toaleta. Tuż obok mnie był mały stolik, na którym leżała kartka i długopis; na ścianie wisiał jakiś cytat.  

     - Co oznacza to, że - zaczął Justin, a ja podeszłam do niego, zauważając, że palcem wskazuje na zdanie, które zawierało imię i nazwisko Justina. - Tutaj jest moje imię i, że on chciał mi coś powiedzieć?

     - Chciałam się tego dowiedzieć od ciebie. Co Lucas powiedział ci tego dnia gdy złapał cię po Więziennych Warsztatach? - zerknęłam na niego i przez moment zbyt długo patrzyłam na niego z boku, ponieważ on nawet z tego profilu wyglądał bez zarzutu. Na jego ustach pojawił się mały uśmiech, a on czując, że patrze na niego, oblizał wargi. Okej nie ukrywam - Justin był przystojny i zapewne gdyby tu nie siedział każda dziewczyna by się do niego kleiła.

     - Gapisz się - powiedział zachrypniętym głosem i spojrzał na mnie.

     - Gapię się, ponieważ czekam na odpowiedź - powiedziałam zirytowana i wywróciłam oczami. Justin zastanowił się chwilę, po czym wzruszył ramionami.  

     - W sumie nie powiedział za dużo, bo odszedłem, ale jak już jesteś tak kurewsko ciekawa to mówił, że zna kogoś kto mnie stąd wyciągnie - prychnął.

     - Nie wierzysz w to? - spytałam głupio, a potem miałam ochotę uderzyć się w czoło. Justin się zaśmiał.

     - Zamordowałem swoją rodzinę - powiedział jakby mówił o pogodzie. - Nie sądzę abym opuścił to miejsce w najbliższym czasie.

     - Znałeś wcześniej Lucasa?  

     - Tak kurwa. Chodziliśmy razem na herbatkę - prychnął, ale potem się poprawił. - Nie, nie znałem wcześniej Lucasa, bo poznałem go tutaj.

     - Pamiętasz coś z tego dnia, gdy ich... - zrobiłam przerwę, patrząc na niego; usiadł tak, że ja teraz stałam nad nim. - Zabiłeś?

     - Nie. Nic z tego dnia nie pamiętam tak jakby to się nigdy nie stało, ale świadomość, że ja to naprawdę zrobiłem, ponieważ tu siedzę powoduje, że wierzę w to.

     - Nie pamiętasz nic z tego dnia? W ogóle nic? - spytałam z niedowierzaniem i stanęłam przed nim. Pokręcił przecząco głową.

     - Adwokaci na początku chcieli mnie stąd wydostać. W aktach pisze, że byłem w szoku, a zeznania nie były spójne. Nie było nawet wizji lokalnej - odpowiedział.

     - Jak tam twoje plecy? - zmieniłam temat. Od tego minęło trochę czasu, a Justin podniósł głowę; zmrużył na mnie swoje oczy, a ja przełknęłam ślinę. Ups.

     - Co? - spytał głupio. - Skąd wiesz, ze coś mam z plecami? - wstał i stanął na przeciwko mnie tak, że czułam bijące od niego ciepło.

     - Ponieważ w piątek gdy miałam cię przesłuchać, dostałeś Xenox, plus widziałam twoje plecy, które ktoś musiał przypalić. Więc serio Justin - wyjaśniłam, a on zmarszczył brwi.

     - Czekaj... co? - przeczesał swoje włosy. - Przesłuchiwałaś mnie?

     - No nie, ponieważ byłeś zbyt otumaniony - stwierdziłam. - Pytałam cię o podstawowe rzeczy, które wiedziałeś, a potem powiedziałam Bradley'owi aby cię zaprowadził do celi. Czemu pytasz? - przez chwilę był cicho jakby starał się coś zrozumieć, a ja nie wiedziałam o co chodzi.

     - Nie pamiętam tego - jęknął. - W ogóle tego nie pamiętam.

     A wtedy coś pojawiło mi się w głowie, ale nie chciałam tego mu jeszcze mówić.

     - IDĄ! - wzdrygnęłam się gdy usłyszałam wrzask mężczyzny, a potem to jak Justin przeklina.

     - Musisz iść, idzie ochrona - oznajmił szybko. - Mogłabyś coś dla mnie zrobić? - skinęłam, bo nie miałam serca patrzeć na to jaki on teraz jest zagubiony. - Następnym razem jak przyjdziesz przyniesiesz mi zeszyt i ołówek? - nie spodziewałam się tego pytania, ale przytaknęłam.

     - Jasne - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Uważaj na siebie, a ja postaram się to wyjaśnić.

     Wychodząc słyszałam jak mruczy ciche ''dziękuje'', a ja obiecuje, że dowiem się prawdy.


xxx

Ania ten rozdział jest dla Ciebie (:

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1049 słów i 5464 znaków, zaktualizowała 20 maj 2016.

1 komentarz

 
  • niezgodna

    Dziękuję:)

    23 maj 2016