FIFTY
- Co?! - pisnęłam, patrząc znowu na samochód za nami. Nicholas nie odpowiedział tylko znacznie przyśpieszył, a ja usiadłam prosto i położyłam dłonie na fotelu. Zwinnie mijał samochody, które były na autostradzie, a ja byłam coraz bardziej przerażona prędkością z jaką się poruszał. Co jakiś czas zerkał w lusterko, jednakże myślę iż samochód wciąż siedzi nam na ogonie.
- Uspokój się – zaczął Nick. - Zaraz będziemy w Stratford i go zgubimy – uspokoił mnie, a ja odetchnęłam.
- Mam nadzieję – rzuciłam mu spojrzenie, a on zerknął na mnie.
- Nie patrz tak!
- A jak patrzę, hmm? - skrzyżowałam ramiona i uniosłam brew.
- Tak jakby to była moja wina.
- Ale to nie jest twoja wina, Nicholas – westchnęłam. - Po prostu to, że jakiś facet chce nas zabić to nic – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Chłopak się zaśmiał, a potem zwolnił.
- Co ty robisz? - spojrzałam na niego z niezrozumieniem. - Po jaką cholerę zwalniasz?
- Zobacz rejestrację – powiedział. Ponownie się odwróciłam i dzięki temu, że był blisko nas uśmiechnęłam się, a potem wyjęłam notatnik i spisałam numery. - Masz? - upewnił się.
- Tak – przytaknęłam, a potem Nicholas wjechał w jakąś uliczkę, przez co straciliśmy ogon. Odetchnęłam z ulgą.
- Nigdy nikt cię nie śledził? - zaśmiał się.
- Nah, nigdy nie miałam takiej okazji – parsknęłam, strzelając palcami. - Gdzie teraz jedziemy?
- Cóż, jestem w cholerę padnięty i wszystko co chcę to iść spać.
- Masz tu mieszkanie? - spytałam, a brat Justina przytaknął.
- Wow, fajnie – mruknęłam. Przez resztę drogi się nie odezwałam, ponieważ byłam skupiona na podziwianiu tego miasta. Było naprawdę piękne, jednak wciąż wolałam Los Angeles. Była słoneczna pogoda, więc na ulicach czy w parkach było dużo ludzi.
- Jest po dwunastej – ciszę przerwał chłopak. - Jesteś głodna?
- Trochę – przyznałam. - Ale najpierw wolę się ogarnąć.
- W takim razie zapraszam do mnie – posłał w moją stronę uśmiech.
- Składasz mi jakąś propozycję? - spytałam rozbawiona.
- Nie – odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.
*
Piętnaście minut później Nicholas zaparkował samochód naprzeciwko kamienicy. Odpiął pasy, więc ja zrobiłam to samo i wzięłam swój plecak. Oboje wyszliśmy z samochodu, a Nicholas go zakluczył, po czym wyjął klucze od mieszkania. Przeszliśmy przez ulicę, a on wpisał kod dzięki czemu drzwi się odblokowały, więc weszliśmy do środka.
- Jest tu winda? - zapytałam. - Na którym mieszkasz piętrze?
- Winda jest i mieszkam na szóstym – odpowiedział, a ja przytaknęłam i ruszyłam za nim.
- Masz wścibskich sąsiadów? - spytałam, patrząc na niego.
- Zależy o czym mówimy. Dziewczyna z mojego piętra wciąż liczy na coś więcej i może gdy cię zobaczy da mi spokój – uśmiechnął się do mnie.
- OH – powiedziałam głośno, aby Nicholas to wyraźnie usłyszał i tak było, ponieważ zaśmiał się.
Droga nie trwała długo, więc chwilę potem czekałam aż chłopak otworzy drzwi.
- Nick? - usłyszałam dziewczęcy głos zza moich pleców, więc ja i chłopak odwróciliśmy się w stronę brunetki.
- Hej, Lucy – podrapał się po głowie. Dziewczyna spojrzała na mnie robiąc sukowatą minę i przybierając na twarz sztuczny uśmiech.
- Oh to Lucy – zaczął Nicholas, kładąc rękę na moje talii, a ja już wiedziałam co chce zrobić. - A to Olivia, moja dziewczyna – dodał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Miło mi – uśmiechnęłam się do niej. - Nick wiele mi o tobie opowiadał – dodałam i prawie zaczęłam się śmiać widząc jej minę. Dosłownie gdyby była taka możliwość już leżałabym martwa przez jej spojrzenie.
- Tak mi też – poprawiła swoje włosy i swoją uwagę skupiła na chłopaku. - Nie było cię tu długo.
- Taaa – zaczął i podrapał się po głowie. - Byłem przez ten czas u Olivii, bo wyprowadzam się.
- CO?! - zapytała głośno dziewczyna. - To znaczy – chrząknęła. - Cieszę się, że ułożyłeś sobie życie.
- Dziękujemy – chciałam wreszcie zakończyć tę rozmowę. - Miło było cię poznać – mruknęłam i wepchnęłam Nicka do mieszkania. Gdy tylko drzwi się zamknęły, parsknęłam śmiechem tak jak chłopak.
- Widziałaś jej minę? - spytał, nadal się śmiejąc. - To było jak ''o mój Boże, nie wierze ci suko''.
- Tak – przyłożyłam pięść do buzi. - Nie mów tego Justinowi – Nicholas uniósł kciuk do góry, a potem wskazał dłonią na mieszkanie.
- Zapraszam w moje skromne progi – powiedział piskliwym głosem, chcąc chyba udać Lucy, ale mu to niestety nie wyszło. Udałam się do salonu i musiałam stwierdzić, że miał tu czysto. Nie było walających się ubrań ani pudełek po jedzeniu, ale w sumie spodziewałam się tego. Jego mieszkanie było loftem, a ja absolutnie kocham tego typu mieszkania.
- Mam sypialnię do góry, pokaże ci.
- Nah, mogę spać na kanapie – wskazałam na nią.
- Co? - zaśmiał się. - Nie ma mowy, śpisz do góry.
- Ale nie chcę.
- Owszem, chcesz – podszedł bliżej, a ja wywróciłam oczami, ponieważ wiem, że jestem na przegranej pozycji.
- Dobra – powiedziałam jak naburmuszone dziecko i wzięłam swój plecak z podłogi. - Gdzie łazienka?
*
Pół godziny później wyszłam już odświeżona z łazienki i poszłam do chłopaka, który był na balkonie. Stał oparty o barierki i palił papierosa i wyglądał tak jakby nad czymś myślał. Wahałam się chwilę czy do niego podejść czy jednak nie, ale ostatecznie zrobiłam krok w przód.
- Nie wiedziałam, że palisz – zaczęłam, opierając się o drzwi balkonowe. Odwrócił się w moją stronę, a potem rzucił papierosa pod nogi i przydeptał go butem.
- W kryzysowych sytuacjach – wyjaśnił, a ja skrzyżowałam ramiona i czekałam na wyjaśnienia. Nicholas westchnął. - Nie wiem jak Justin zareaguje gdy mnie zobaczy – przez jego twarz przebiegł cień strachu, ale to szybko zniknęło. Nicholas, podobnie jak Justin, nie lubił okazywać uczuć.
- Też tego nie wiem – wzięłam oddech. - Ale nie myśl o najgorszym, okej? Pamiętaj, że wciąż jesteście braćmi.
- Co jeśli nie będzie chciał mnie znać? - mruknął, patrząc na mnie.
- Wątpię. Justin nie zostawia swoich. Może będzie na ciebie zły, a może będzie się cieszył tego nie wiemy, ale nie możesz myśleć, że cię znienawidzi.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Ponieważ znam Justina – uśmiechnęłam się. - Wiem jaki jest.
- Ale nie wiesz jak zareaguje – także się uśmiechnął.
- Właśnie – powiedziałam zrezygnowana.
- Mówiłaś, że jesteś głodna – zmienił temat i minął mnie, wchodząc z powrotem do mieszkania. Odwróciłam się w jego stronę. - Wezmę prysznic i możemy iść coś zjeść.
- Jestem za – powiedziałam i zajęłam miejsce na kanapie, po czym włączyłam telewizje.
Dziesięć minut później Nicholas wyszedł z łazienki. Miał na sobie czarne jeansy i biały t – shirt spod którego, oczywiście, było widać jego mięśnie. Wyłączyłam telewizor i wzięłam swój plecak. Nick spojrzał na mnie krytycznie.
- Co? - zapytałam.
- Co ty w nim nosisz?
- Tata mnie nauczył, że zawsze powinnam mieć przy sobie broń – wzruszyłam ramionami i założyłam go.
- Czyli? Masz tam broń?
- Paralizator – parsknęłam. - Po prostu, noszę przy sobie zawsze to, dzięki czemu przeżyje czy coś takiego. Możemy iść?
- Tak pewnie – powiedział szybko.
*
- Naprawdę tutaj spędzałeś czas z Justinem? - zapytałam z niedowierzaniem, patrząc na boisko przede mną. - I z Brandonem?
- Tak – chłopak się zaśmiał i objął mnie ramieniem. - Graliśmy w koszykówkę. Czasami w hokeja, a on wciąż nosił koszulkę z szóstką.
- Masz jeszcze tę koszulkę? - spytałam, patrząc na niego. Ponownie ruszyliśmy w stronę pizzerii.
- Tak, a co?
- Myślę, że Justin się ucieszy, gdy mu ją dasz – przyznałam z uśmiechem. - Pamiętam jak do niego przyszłam i w ogóle zaczął mówić swoje złote myśli, aż powiedział, że chcę swoją koszulkę z szóstką, w której grał w hokeja.
- Tak – przyznał Nick. - Przez całą podstawówkę i liceum zawsze grał z szóstką.
- Czemu akurat ta cyfra?
- Naprawdę o tym rozmawiamy? - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.
- Chyba – przyznałam. Zatrzymaliśmy się przed restauracją, a Nick spojrzał na mnie i ruszył do środka, więc ja udałam się za nim. Zajął miejsce pod ścianą, dzięki czemu będziemy mogli spokojnie rozmawiać.
- Co ci zamówić? - zapytał, biorąc menu do ręki, bo zauważył że wyciągam telefon.
- Kurczaka, cokolwiek. Muszę zadzwonić do Felixa – przyznałam, bo z tym idiotą od kilkudziesięciu godzin nie miałam w ogóle kontaktu.
- Okej – powiedział Nick, gdy wybrałam już numer przyjaciela. Chwilę czekałam, aż wreszcie szczęśliwy Felix wydarł się do telefonu.
- Ja pierdole! Mówiłaś prawdę! Naprawdę jesteś z bratem Justina?!
- Felix... - zaczęłam niechętnie. - Ogarnij swoje hormony i posłuchaj mnie, okej?
- Jak wygląda? Jest taki jak Justin? Tak samo wkurwiający?
- Felix do cholery! - warknęłam na przyjaciela, a ten wymamrotał przeprosiny. - Posłuchaj mnie, okej?
- Tak – spojrzałam na rozbawionego Nicholasa, który przyglądał mi się z uśmiechem zza karty dań. Zmrużyłam na niego oczy i poprawiłam okulary.
- Słuchaj mnie, ponieważ nie będę mówiła dwa razy. Wiesz, że Molly nie żyje?
- Co? - zapytał z niedowierzaniem. - Tobie nic nie jest?
- Nah, jestem w Stratford z Nicholasem – odpowiedziałam. - Myślimy, że to Tobby ją zabił, bo to wszystko zaplanował z Molly, a gdy stwierdził, że mu już nie będzie potrzebna to ją zabił.
- Jak uciekłaś?
- Wpadłam na Nicka w tym motelu i nie wiedziałam, że to on, a gdy Molly zaczęła pieprzyć głupoty wiedziałam, że coś jest nie tak.
- A skąd Nick wiedział, że tam będziecie? - zapytał i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie spytałam go jeszcze o to. Westchnęłam i przeczesałam swoje włosy, a potem spojrzałam na niego jak rozmawiał z kelnerką.
- Nie wiem. Nie pytałam jeszcze – przyznałam zgodnie z prawdą.
- Jak to nie? Od tak mu uwierzyłaś, że to jego brat?
- Powiedział mi wiarygodną bajeczkę to mu uwierzyłam, Felix, a poza tym gdyby chciał mnie zabić już by to dawno zrobił.
- Masz może rację – westchnął i byłam pewna, że właśnie przeczesał swoje włosy. - Gdzie teraz jesteście?
- Na obiedzie i właśnie mam do ciebie prośbę – zaczęłam, a Nick podał mi kartkę z numerami. - Jesteś gdzieś przy bazie danych?
- Moment – mruknął. Oparłam się o krzesełko i słyszałam w tle różne dźwięki, krzyki i rozmowy, ale zignorowałam to i czekałam cierpliwie. - Okej, już.
- Sprawdzisz numery rejestracyjne.
- Czemu?
- Zanim tu przyjechaliśmy ktoś nas śledził, więc Felix bez żadnych pytań – poprosiłam, wzdychając.
- Jasne, mów – ponaglił mnie, a ja mu je podyktowałam. Czekałam chwilę, aż wreszcie on się znowu odezwał.
- Coś mi się tu nie zgadza – mruknął tajemniczo Felix.
- Co masz na myśli? - mój głos zadrżał, czym zwróciłam uwagę Nicholasa.
- Samochód jest zarejestrowany na Jamie'iego – powiedział.
- Czekaj, co? - spytałam trochę głośno. - Tego Jamie'ego z więzienia?
- Tak. Jego zdjęcie i wszystkie dane na to wskazują – powiedział.
- A czy Jamie był dzisiaj w pracy? - zapytałam.
- Nie wiem. Olivia, co się dzieje?
- Nie wiem, Felix – jęknęłam. - Zadzwonię do ciebie, ale teraz muszę porozmawiać z Bradley'em – zanim coś dodał, rozłączyłam się i wybrałam numer Brada.
- Co jest? - spytał Nicholas.
- Samochód jest Jamie'ego, który pracuje w więzieniu w którym siedzi Justin – wyjaśniłam, a oczy Nicka się rozszerzyły, więc był tak samo niespokojny jak ja. Czułam jak moje serce mi wali, ponieważ nie wiem czego się mogę spodziewać.
- O, hej – przywitał się Bradley.
- Krótka piłka – zaczęłam, patrząc na Nicholasa, który patrzył na mnie i także czekał na coś więcej. - Był dzisiaj Jamie w pracy? - zapanowała krótka cisza, a ja modliłam się aby on był faktycznie w pracy.
- Oh, nie – szybko zaprzeczył, a ja poczułam jak jakiś kamień nachodzi mi na serce, a w gardle tworzy się gula. - Od tygodnia jest na zwolnieniu – dodał.
zostaw komentarz, albo coś
XXX
rozdział byłby dłuższy, ale stwierdziłam, że jednak nie. Myślę, że jeszcze jakieś 4 rozdziały + epilog.
piękny Chris aka Jake w mediach :(
BTW. DLACZEGO TEN 50 ROZDZIAŁ SKOJARZYŁ MI SIĘ Z GREY'EM?XDD
4 komentarze
Malutka
CUDO i po prostu standardowo nic dodać, nic ująć hehe
lolcia10
????????????
Karolina12
Cudne ❤ czekam na następną część ????
Hutqoi
Super:-)