MIND || jdb #6

SIX

     POV OLIVIA

     
- Proces Justina Biebera ruszył! Cztery dni temu do Sądu Rejonowego wpłynął
anonimowy donos odnośnie morderstwa, którego Justin dokonał sześć lat temu. Przypomnijmy, że z zimną krwią zamordował swoich rodziców oraz trojkę rodzeństwa. Morderca został skazany na dożywocie z możliwym zwolnieniem po dwudziestu pięciu latach odbycia kary w najpilniej strzeżonym więzieniu w Los Angeles.

     - Więc - zaczął mój tata, wyłączając telewizor. Przestąpiłam z nogi na nogę i zagryzłam  wargę. Jezus jeszcze brakuje mi tego, aby odsunął mnie od sprawy. Zaczęło się niewinnie - Szef Policji, a zarazem mój ojciec, zaprosił mnie do siebie. Zapytał o sprawę morderstwa, a potem włączył wiadomości. I tak - na każdym kanale mówią o sprawie Biebera, a Colin stwierdził, że to jest niesamowicie dla mnie ważne.

     Nie, nie jest.

     - Tak naprawdę powinienem cię porządnie ochrzanić za to, że wzięłaś tę sprawę, ale prawda jest taka, że to ja kazałem Jack'owi cię zabrać - oznajmił spokojnie, a ja wiem, że to nie wróży nic dobrego. Czekam, aż wybuchnie. - Jednak nie zrobię tego.

     Czy ja się właśnie, przepraszam bardzo, przesłyszałam?!

     - Zaczekaj - przerwałam mu, unosząc w górę dwie ręce. - O co ci teraz chodzi? W sensie kazałeś mi tu przyjść dlatego, że prowadzę sprawę, w którą zamieszany jest Justin Bieber? Czy chodzi ci o to, że jestem twoją córką i inne te pierdoły?

     - Nie po prostu chciałem ci dać moje błogosławieństwo - prychnął, a ja wywróciłam oczami. - Chciałem ci tylko powiedzieć tyle, że ta sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż myślisz. Owszem jako Szef Policji także się tym interesuje i jedyne o co mi chodzi to, to abyś uważała.

     - Okej to tyle? - skrzyżowałam ramiona. Wow, poszło lepiej niż się spodziewałam.

     - Tak możesz iść - skinął na drzwi, po czym ponownie oparł się o fotel i kompletnie mnie zignorował.

     Tak czy inaczej Felix będzie cholernie zdziwiony, gdy mu to opowiem.

     xxx

     - Naprawdę nic nie masz? - jęknęłam, łapiąc się za głowę. Jestem właśnie u Riley'a, aby dowiedzieć się czy znalazł jakiekolwiek ślady. Jeśli nic takiego nie będzie - stoimy w miejscu, a to oznacza, że sprawa zostanie zamknięta.

     - Kompletnie nic - mruknął. - Nie ma odcisków na szyi. Nie jest znany również kształt narzędzia, którym został dźgnięty.

Spojrzałam na Felixa, który siedział przy ścianie i patrzył na nas uśmiechając się. Gdy powiedziałam mu, że tata na mnie nie nakrzyczał ani nic stał się nad wyraz spokojny. Jest to zdecydowanie dziwne jak na niego, ale nie narzekam tak długo jak on nie zrzędzi.

     - Okej w takim razie pozostaje nam dowiedzieć się z jakiego miejsca został przywieziony, a jeśli to nic nie da sprawdzimy monitoring. Jednak najpierw porozmawiamy z tym, kto go znalazł.

     - A jeśli to nie pomoże? - zapytał Felix

     - Wtedy przesłucham każdego więźnia, który miał z nim na pieńku ewentualnie wyciągnę prawdę od Biebera - oznajmiłam. Byłam naprawdę zdeterminowana, aby dowiedzieć się prawdy, ale też, aby rozwiązać swoje pierwsze śledztwo.

     - Okej - Felix wstał i spojrzał na swój zegarek. - Myślę, dosyć na dzisiaj. Jest po dwunastej.

     - Już? - zdziwił się Riley. - Cholera szybko.

     Wyszłam na korytarz, wyciągając telefon, ponieważ dostałam smsa od Dylana.

Dylan; Kamery były wyłączone na dwóch piętrach, więc nic nie ma.

Ja; Czy kamery nie powinny być włączone zawsze? Co się stało, że było inaczej?

Dylan; Prawdopodobnie jakieś problemy techniczne. Tak przynajmniej mówił Trent, ale myślę, że to nieprawda.  

Ja; Okej dzięki. Mam wrażenie, że to jakaś większa sprawa, a nie tylko coś nic nie znaczącego.

     Okej teraz to ja nie wiem nic. Nie dowiem się nic z monitoringu, bo jak się okazało nastały jakieś problemy techniczne, a to byłby jeden z głównych dowodów aby się czegokolwiek dowiedzieć. Cholera teraz jestem pewna, że to nie jest zwykłe morderstwo Lucasa Blunta, ale też zamieszany w to mógłby być jakiś policjant. Kamery w więzieniu, a tym bardziej w najpilniej strzeżonym więzieniu w Los Angeles nigdy nie powinny być wyłączane, a tym bardziej wszystkie na dwóch piętrach.  

     Okej. W takim razie gdzie byli wtedy wszyscy policjanci?  

     - Zbieramy się? - usłyszałam głos Felixa, więc odwróciłam się w jego stronę, przytakując. Ruszyliśmy do tylnego wyjścia, a ja cały czas w głowie miałam myśl, że to co się stało nie było przypadkiem. - Wszystko okej? - zapytał Felix, a ja patrząc na niego, zmarszczyłam brwi.

     - Kamery na dwóch piętrach były wyłączone, więc Dylan i ja sądzimy, że to było zaplanowane - wyrzuciłam z siebie. Felix przytrzymał dla mnie drzwi, po czym on także wyszedł.

     - A gdzie byli policjanci? - spytał także zdziwiony. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc co dodać, bo przecież ja też nie miałam pojęcia. - Jeśli tak to wygląda to naprawdę mam wrażenie, że to jedno wielkie gówno - stwierdził, a ja mimo wszystko, się zaśmiałam, zgadzając się z nim.

     - Zgadzam się. Jutro musimy jechać do więzienia i dowiedzieć się jak najwięcej - odpowiedziałam. Felix zgodził się i oboje ruszyliśmy do samochodu, ponieważ mój partner jeszcze jedzie do nas, aby pogadać o czymś z ojcem.

     - A jeśli to nic nie da?

     - Myślę, że wtedy jedyną osobą, która nam pomoże będzie Justin Bieber.  


xxx
jeśli przeczytałaś / eś zostaw komentarz (:

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1035 słów i 5518 znaków.

Dodaj komentarz