MIND || jdb #49

MIND || jdb #49FORTY – NINE

- Daleko jeszcze? Jedziemy już jakiś czas – powiedziałam wreszcie i spojrzałam na Nicka.

- Myślałaś, że Stratford jest blisko? Jeszcze jakaś godzina – odpowiedział, a ja jęknęłam i uderzyłam głową o szybę. Nicholas się zaśmiał; wywróciłam oczami i wyjęłam telefon z plecaka. Godzinę temu dzwoniłam do Bradleya, ale nie mógł rozmawiać, ponieważ był jakiś alarm w więzieniu, a on mnie uspokoił, że to nie Justin.

- Dzwonisz do Bradleya? - spytał, a ja skinęłam.

- Tak. Muszę porozmawiać z Justinem. Wciąż źle się czuje z tym, że muszę go okłamać – spojrzałam z wyrzutem na chłopaka. Ten się tylko zaśmiał i przyśpieszył, patrząc we wsteczne lusterko.

- Powiedziałaś, że to dla jego dobra – oznajmił. - Więc wciśnij mu ten kit i po sprawie.

- Jesteś wredny dla brata.

- Wrzucił mnie do jeziora, także – zaśmiał się, a ja rozchyliłam usta. On w takiej chwili nawet żartuje?

- Okej – westchnęłam. - Kiedy tylko będziemy już w LA powiem, że to twoja wina – dodałam i wybrałam numer chłopaka. Nicholas coś mamrotał pod nosem, ale już go zignorowałam.

Czekałam chwilę, aż Bradley odbierze.

- Nareszcie! - krzyknął. - Już myślałem, że coś ci się stało. Molly nie żyje?

- Tak – mruknęłam niechętnie.

- To z kim ty tam jesteś? - przerwał mi, a ja wywróciłam oczami.

- Właśnie chce ci to powiedzieć, a ty mi przerywasz – westchnęłam. - Masz czas czy coś?

- Jestem na przerwie.

- Okej będę mówiła szybko.

- Ale tak abym zrozumiał – ponownie westchnęłam już zdenerwowana.

- Zanim mi przerwiesz czy się rozłączysz po prostu mnie posłuchaj – nastąpiła cisza, więc mówiłam dalej: - Molly została zamordowana przez Tobby'iego, a ja jadę do Stratford z bratem Justina, Nicholasem – powiedziałam. Przymknęłam powieki i czekałam na to, co powie; czy mnie wyśmieje, czy wręcz przeciwnie.

- Whoah – mruknął. - Tego się nie spodziewałem. A tobie nic nie jest?

- Nie. Jestem cała i zdrowa – zaśmiałam się. - Jest tam gdzieś Justin? Chcę z nim porozmawiać.

- Tak. Justin... on – zawachał się. - spędza czas w Warsztatach Więziennych i robi jakieś gówna.

- Czemu? Czy coś się stało? - spytałam i miałam naprawdę nadzieję, że Justin po prostu tam poszedł.

- Z tego co wiem, sąd odrzucił wniosek o sprawę Justina – odpowiedziałm, a ja wciągnęłam powietrze i uderzyłam głową o zagłówek.

- Kurwa – przeklnęłam, ciągnąc się za włosy.

- Co się stało? - spytał Nicholas.

- Sąd odrzucił wniosek twojego brata – powiedziałam do Nicka. - Chcę rozmawiać z Justinem.

- Ale nie mogę tam wejść od tak! - uniósł się.

- Wymyśl coś! Pracujesz w więzieniu także rusz głową.

- Dobra – odezwał się jak naburmuszone dziecko. - Zaraz oddzwonię – rozłączył się.

- Jak to? - od razu zapytał Nick.

- Być może dowody, które Ernest dał były zbyt słabe aby coś z tym zrobić, albo po prostu ludzie się bali – wzruszyłam ramionami. - Mam nadzieję, że coś nam się uda znaleźć czy dowiedzieć, bo Justin tak nie może skończyć.

- Jeśli coś się nie uda, zostaje ucieczka z więzienia – powiedział, a ja przerażona spojrzałam na niego. Zaśmiał się i spojrzał na mnie. - Nie oglądałaś nigdy ''Skazanego na śmierć''?

- Jasne, że oglądałam, ale to był serial i to wszystko było wyreżyseorwane – powiedziałam dostanie, podkreślając ostatnie słowo.

- Innym się udaje, to dlaczego nam miałoby się nie udać?

- Ty już tak nie myśl do przodu, bo ci nie wychodzi – parsknęłam. Telefon w mojej dłoni zaczął dzownić, więc szybko go odebrałam.

- Hej kochanie – wychrypiał Justin do słuchawki, a mi jakiś kamień spadł z serca.

- Cześć – przywitałam się. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł mi się na usta.

- Wszystko okej? Da się wytrzymać z Molly? - spytał, śmiejąc się, mnie coś właśnie zabolało. Justinowi nikt nie powiedział i nie wiem czy to dobrze, czy źle.

- Tak – skłamałam. Czułam się źle kłamiąc Justina w takiej sprawie, ale naprawdę to było lepsze rozwiązanie niż wszelkie pytania. Chciałam też, aby nie dowiedział się i to ode mnie przez telefon, że jego brat żyje. Powinni to załatwić między sobą, tak będzie chyba najlepiej.

- Cieszę się – powiedział. Brzmiał normalnie, jakby w ogóle nie przejmował się tym, iż jego sprawa już nie istnieje. Wiem też, że na zewnątrz udaje twardego, ale w środku się rozpada. - Przyszedł Ernest i powiedział, że sąd nie przyjął wniosku – prychnął. - W sumie spodziewałem się tego, ale kurwa, miałem jakąś nadzieję.

- Przykro mi – powiedziałam cicho.
- Nie chcę litości – oznajmił. - Wiem, że ludzie nie chcą abym wyszedł. Chcą żebym tu zgnił.

- Boją się. Mają do tego prawo – powiedziałam. - A ty się tym nie przejmuj.

- Nah nie przejmuje się – zaśmiał się. - Spędzam czas z Blake'iem, chłopakami i robię różne rzeczy w Warsztatach. Nie wdaję się w bójki i w ogóle odkąd wyjechałaś nie byłem w izolatce – dodał dumnie, a ja się zaśmiałam.

- Naprawdę? Cieszę się – zatrzymaliśmy się na jakimś poboczu, a brat Justina zaczął szukać czegoś w schowku. Zmarszczyłam brwi, gdy wyjął notes i długopis.

- Olivia? Wszystko okej? Gdzie w ogóle jesteście? - ciszę przerwał Justin.

- Uh, jestem z Molly w autobusie – powiedziałam wreszcie. Nick nabazgrał coś na kartce, a ja to szybko przeczytałam. ''Powiedz mu, że zostajemy jeszcze do czwartku''.

- To jeszcze dłużej! - krzyknęłam szeptem.

- Będziemy mieć więcej czasu! Znajdziemy dowody!

- Tak, ciekawe jakie! Zabijesz Tobby'iego?

- Może – odpowiedział z uśmiechem, a ja wywróciłam oczami. Nie chciałam zostawiać dłużej w Kanadzie i być jeszcze dłużej dalej od Justina, ale chyba tak trzeba.

- Co się tam dzieje? Przeszkadzam wam? - odezwał się Justin.

- Nie – wychrypiałam. - Po prostu... - myślałam, że zaraz się rozryczę. - Zostajemy do czwartku.

- To... - Justinowi zadrżał głos. - Dwa tygodnie – dodał ciszej.

- Wiem, ale chcemy znaleźć dowody, okej? Jeśli twoja sprawa się rozwaliła tutaj na pewno nam się uda. Chcemy znaleźć dowody, bo to może pomóc - to było właśnie kłamstwo, które wymyślił jego kochany brat.

Panowała cisza. Ani ja ani Justin nie mówiliśmy nic. Nicholas włączył się do jazdy, a te minuty ciągnęły się naprawdę długo. Bałam się tego, co Justin powie.

- Nie chcę – jęknęłam płaczliwym tonem. - Nie chcę być tak daleko od ciebie, wiesz? Chcę cię wreszcie zobaczyć i przytulić, pocałować, a tak to... - móg głos zadrżał, a w oczach pojawiły się łzy.

- Hej, hej – powiedział Justin. - Dam radę i ty też, racja? To nic.

- Na pewno?

- Oczywiście. Uważaj na siebie i po prostu bądź ostrożna.

- Będę. I ty też nie wdawaj się w bójki czy coś – powiedziałam, a Justin się zaśmiał.

- Kocham cię – przyznał, a moje serce szybciej zabiło.

- Kocham cię – dodałam. Chwilę się znowu nie odzywaliśmy, aż wreszcie Justin się rozłączył. Telefon opadł na moje nogi, a ja starałam się wyrównać oodech; szybko mrugałam, aby niechciane łzy nie spłynęły mi po policzkach.

- Zadowolony? - powiedziałam wreszcie.

- Tak – odpowiedział cicho i znowu spojrzał we wsteczne lusterko. Przyśpieszył i wyminął samochód, a potem znowu spojrzał w lusterko.

- Kurwa mać – przeklnął.

- Co się dzieje? - zapytałam, patrząc na niego. Zerknął na mnie, a potem wrócił wzrokiem na drogę.

- Widzisz ten czarny samochód? - odwóciłam się i dostrzegłam, że czarne BMW za nami jedzie, ale niestety nie widziałam kto siedzi w środku. Szyby były przyciemniane.

- Tak, a co? - usiadłam prosto i przełknęłam ślinę.

- To, że ten samochód od dawna za nami jedzie.

- Chwila.. chcesz mi powiedzieć, że...

- Tak, Olivia – przerwał mi. - Ktoś nas właśnie śledzi.


XXX

dodałam załącznik, ponieważ tak wyobrażam sobie brata Justina. [ naprawdę, naprawdę kocham tego aktora. ]

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1505 słów i 8202 znaków, zaktualizowała 16 lip 2016.

2 komentarze

 
  • Ewcia:D

    Nicholas jest super ;) jak z resztą całe to opowiadanie ;)

    16 lip 2016

  • Malineczka2208

    :)  Dobre :)

    16 lip 2016

  • livney

    @Malineczka2208 aw dziekuje :)

    16 lip 2016