MIND || jdb #52

FIFTY – TWO


- To jest naprawdę, naprawdę zły pomysł – zaczęłam cicho, patrząc na Nicka.

- Daj spokój – wywrócił oczami. - Idziesz czy nie? – zatrzymał się, dzięki czemu odwrócił się w moją stronę.

- Chcesz się włamać na posterunek policji – powiedziałam cicho. - Myślisz, że to jest normalne?

- Zależy jak na to patrzysz – stwierdził z uśmiechem. - Możesz zaczekać na mnie tutaj, a ja wejdę tam i wezmę to, co potrzebuje.

- Czyli? –  uniosłam brew.

- Potrzebujemy akt z dnia kiedy to się stało – odpowiedział, a ja westchnęłam. Nie odpowiedziałam, więc Nicholas ruszył do przodu, a ja znowu się przeklnęłam w myślach i dogoniłam go.

- Zrobimy to po mojemu – powiedziałam.

- Czyli? –  zaśmiał się.

- Legalnie – odpowiedziałam, patrząc na niego. Nicholas nic nie odpowiedział tylko udał teatralne westchnięcie, a potem weszliśmy do środka. Plan był prosty – zdobycie protokołu, aktu z dnia morderstwa rodziny Justina.

- Oh, oh – mruknął mi Nick na ucho. - Czy twój plan przewidział potężnego mężczyznę siedzącego za blatem? –  parsknął, a ja musiałam przyznać mu rację, ponieważ liczyłam na jakąś starszą kobietę, która bez problemu nas tam wpuści.

- Kurwa – mruknęłam. Było za późno na odwrót, ponieważ policjant nas zauważył, więc już nie było szansy aby się wycofać.

- Okej, chodźmy – powiedział Nick i położył dłonie na moich plecach. Mężczyzna cały czas patrzył na naszą dwójkę, a ja byłam cała spięta.

- Dzień dobry – zaczął niskim głosem. - O co chodzi?

- Witam. Przyszliśmy do pana z pilną sprawą – powiedział Nick.

- Słucham – oparł łokcie na blat i nachylił się w naszą stronę, mrużąc oczy. Przysięgam, że gdy tylko stąd wyjdę nakrzyczę na Nicka za pomysł, który na pewno będzie straszny.

- Chcemy znaleźć jednego człowieka – powiedział wreszcie. - Szukamy go od jakiegoś czasu i bardzo nam na tym zależy – jego oczy zaświeciły jakby czekał na coś takiego.

- To jest coś strasznego?

- No proszę pana – Nicholas prychnął i machnął lekceważąco ręką. - Nie chodzi o kosmitów.

- Cholera, czekałem na coś takiego, bo wciąż siedzę za biurkiem – odpowiedział i wziął klucze, które wisiały za nim. - Mulier zastąp mnie! - krzyknął do kogoś, kto siedział w pokoju obok i potem wskazał abyśmy poszli za nim. Zdziwiona spojrzałam na Nicka, który patrzył na mnie ze zwycięskim uśmiechem.

- O co wam konkretnie chodzi? Nagrania z kamer czy archiwum?

- Nagrania z kamer są tylko stąd prawda?  – zapytałam.

- Owszem. Jednak mamy też innych przestępców, którzy mieszkali tutaj, a są skazani gdzieś indziej – odpowiedział.

- To my się jeszcze zastanowimy – powiedział szybko Nick. Zeszliśmy na dół, gdzie były same drzwi i szliśmy w głąb korytarza.

- Przyznam wam się, że nie powinienem tego robić, ale w tym miasteczku się nic nie dzieje, więc czuję ten dreszczyk – mężczyzna zażartował.

Boże, gdybyś ty wiedział po co tutaj właściwie przyszliśmy to byś czuł ten dreszczyk chyba do końca swojego życia.

- Oto i archiwum – odkluczył nam drzwi, a potem zajrzał do środka. - Ile czasu potrzebujecie?

Spojrzeliśmy na siebie z Nicholasem.

- Pół godziny – odpowiedział.

- Zostawię wam klucz, a potem oddacie mi go jak będziecie wracać.

- Dziękujemy – odpowiedziałam z uśmiechem, biorąc je od niego. Posłał mi lekki uśmiech, a potem wrócił na górę, więc ja szybko weszłam do środka i zakluczyłam je. Było tu jak w bibliotece z tą różnicą, że nie było tutaj ludzi ani denerwującej bibliotekarki, tylko dużo półek z mnóstwem spraw. Unosił się tutaj zapach starych kartek papieru i kurzu.

- Gdzie jesteś? –  powiedziałam głośno. Nie widziałam nigdzie chłopaka i przez moment spanikowałam, ponieważ cholera było cicho.

- Tutaj – wychylił się zza regału, który był na końcu. Odetchnęłam z ulgą, a potem udałam się w jego stronę.

- Czego tak właściwie szukamy?

- Ten facet powiedział, że dostają też akta ze sprawami ludzi, którzy są skazani gdzieś indziej. Skoro mieszkaliśmy tutaj to jestem pewien, że mają oryginały wszystkiego, co wydarzyło się sześć lat temu.

- Teraz musimy tego tylko poszukać – westchnęłam, patrząc na półki.

- Szukaj daty dwa tysiące jedenaście.

- Jakbym nie wiedziała – prychnęłam, przez co Nicholas się zaśmiał.

Dość długo szukaliśmy kartonu ze sprawą Justina, ponieważ regałów z tą datą było aż pięć. Jednak wreszcie dzięki Nickowi udało nam się to znaleźć, więc teraz siedzieliśmy na podłodze wśród półek i szukaliśmy jakiś poszlak, czegokolwiek.

- Zastanawiam się – zaczął Nick, biorąc teczkę do ręki. - Jak to możliwe, że Justin nie pamięta tego, że mnie tam nie było i dlaczego media w ogóle wszyscy podali, że cała rodzina zginęła.

- Molly powiedziała to w ten sposób, że co by to było gdyby okazało się, że ty jednak żyjesz, a ciebie tam nie było – mruknęłam. - A właśnie – rzekłam znowu. - Gdzie ty wtedy byłeś?

- Pilnowałem Justina w klubie – przyznał. - W sumie Lucasa o to poprosiłem, ale dosłownie na moment straciłem go z oczu i stwierdziłem, że poszedł do domu.

- A potem?

- Bawiłem się dalej – wzruszył ramionami i po prostu przeglądał dalej kartki. - Zaś zadzwonił Eric i powiedział mi, że mam jak najszybciej do niego jechać.

- Powiedział ci – odezwałam się cicho.

- Tak. Nie wierzyłem w to, co mi powiedział. Prosto w twarz powiedział mi, że Justin zabił naszą rodzinę tylko dlatego, że Eric miał jakieś jebane interesy – prychnął. - Nie spodziewałem się tego po nim.

- Czekaj, skoro tak było to dlaczego nikt nie zauważył, że brakuje tam jednego ciała?

- Eric tam był i jako jedyny widział to wszystko, bo podobno to był tak straszny widok, że jeden ze świadków aż zemdlał przez to.

- Jeszcze raz – odłożyłam akta i oparłam się o półkę. Spojrzałam wprost na chłopaka. - Lucas widział Justina ostatniego tej nocy, a potem ty bawiłeś się dalej. Eric był jednym, który widział zwłoki rodziny i potwierdził to, że byłeś tam też ty. Potem po wszystkim zadzwonił do ciebie i powiedział ci, że Justin zabił swoich rodziców.

- Tak.

- Wciąż coś mi się nie zgadza – zaśmiałam się nerwowo. - Godzina o której Justin opuścił klub. Która to była?

- Właśnie – skinął Nicholas. - To było przed dziesiątą, a prawda jest taka, że Justin siedział tam co najmniej do północy.

- Musiał być strasznie napruty.

- I nie zdziwiłbym się gdyby coś jeszcze wciągał, albo coś takiego.

- Hmm, Justin wtedy odchodził sam z tego klubu?

- Tak. Gdyby było inaczej to Lucas by powiedział, że wyszedł z kimś.

- To jak wyglądało twoje życie po tym? Przecież ludzie by cię rozpoznali na ulicy czy coś takiego.

- Następnego dnia Eric wywiózł mnie z miasta do LA. Załatwił mi szkołę wojskową i się mnie pozbył. Zabronił mi szukać Justina i w ogóle.

- Gdyby Justin nie wziął tego dnia Xenoxu to było by inaczej, pamiętał by coś – jęknęłam.

- Co ty powiedziałaś?  Xenox? –  upewnił się.

- Tak?

- Na tej imprezie – zaczął. - Tego dnia nastolatkowie naćpali tym gównem prawie pięćdziesiąt osób z tym, że dziesięć z nich umarło od przedawkowania.

- CO. Dlaczego nikt o tym nie powiedział? Czy to... o mój Boże – złapałam się za włosy.

- To byłby koniec dla klubu – wyjaśnił. - Naprawdę gdyby nie Xenox Justin by coś pamiętał, wiedział, a to teraz wygląda, no cóż – dodał ciszej i wzruszył ramionami.

Miałam jeszcze milion innych pytań, ale nie chciałam już o to pytać; po prostu zajrzałam do wnętrza kartonu i wyjęłam zdjęcia. Potrzebujemy fotografii, które pokażą to, jak naprawdę wyglądał dom w dzień morderstwa.

- Tutaj nic nie ma, jakby ktoś celowo stąd to zabrał – powiedział wreszcie zrezygnowany Nicholas i wrzucił kartki do kartonu.

- To samo jest w więzieniu w LA – westchnęłam. - To wygląda tak jakby ktoś celowo utrudniał nam to wszystko i nie pozwalał abyśmy poznali prawdę – dodałam, układając wszystko w środku. Nicholas mi pomógł, a potem położyliśmy karton na swoim miejscu. - Hej, a co jeśli to był Jamie? - oparłam się o regał i skrzyżowałam ramiona, a potem spojrzałam na brata Justina.

- Rozwiń to – poprosił.

- Skoro on nas śledził to może tutaj też był, ponieważ wiedział, że przyjedziemy tu.

Nicholas zamyślił się na chwilę, a potem się uśmiechnął.

- Nagrania.

- Proszę pana! – krzyknął Nick, gdy byliśmy już przy mężczyźnie. Zerwał się na równe nogi i był gotowy aby wyjąć swoją broń. - Potrzebujemy zobaczyć nagrania kamer – i to wystarczyło, ponieważ potem policjant zaprowadził nas do pokoju, w którym odtworzyliśmy nagranie z dnia wczorajszego.

- Sprawdź te od tygodnia – powiedziałam, przysuwając się bliżej.

- Kogo szukamy? – Sean, ponieważ tak się przedstawił, zatarł ręce.

- Policjanta – mruknął Nick, przewijając materiał. - Wysoki, brunet...

- Tatuaż na ręce – dodałam wzruszając ramionami, a Nick spojrzał na mnie, unosząc brwi. - No co? Pracowałam z nim – dodałam. - I nie patrz tak.

- Ma na imię Jamie – Nick spojrzał na Seana, a ten się zamyślił.

- Myślę, że wiem o kim mówicie – kiwnął głową. - Tak był tutaj. Pokazał swoją odznakę i powiedział, że potrzebuje dowodów do jakieś sprawy, ale nie powiedział po co – wzruszył ramionami. - Pytałem go, bo przecież chciałem pomóc. Znam to miasto jak nikt inny, jednak on sprawiał wrażenie zdenerwowanego.

- Zna pan to miasto? –  z zainteresowaniem spojrzałam na niego. Sean kiwnął głową i przysunął sobie do nas krzesło, siadając tuż naprzeciwko mnie. - Słyszał pan na pewno o Justinie Bieberze – Sean wciągnął powietrze, a potem złapał się za serce.

- Dlaczego o nim mówisz?– spytał, robiąc wielkie oczy. Zerknęłam na Nicka, ale on wciąż sprawdzał nagrania, więc myślę, iż dał mi wolną rękę.

- Ponieważ Jamie właśnie po to tutaj przyszedł. Jest prowadzona sprawa Justina, bo być może jest niewinny. Był pan tego dnia, sześć lat temu, dwudziestego drugiego maja na miejscu zbrodni?

- Pamiętam to jakby to było wczoraj! –  tym razem to Nicholas usiadł przodem do Seana i także czekał na dalszą część historii.

Ten człowiek spadł nam jak z nieba, przysięgam.

- Zostaliśmy wezwani, bo była jakaś awantura, więc czym prędzej tam pojechaliśmy. Ja i kilku innych policjantów, bo akurat byliśmy na patrolu. Musieliśmy przecież wejść do środka, ale Eric powiedział, że nie możemy, bo to było morderstwo. Nie mogłem uwierzyć, że to rodzina Bieberów! Pamiętam jak Nicholas razem z Justinem, gdy byli mali spędzali czas na placu zabaw, a tu się dowiaduje, że Justin ich zabił! To było aż niemożliwe, bo widziałem go dziesięć minut temu z Tobbym, jak kompletnie pijani szli na boisko. Oczywiście dałem im upomnienie, ale Tobby szybko poszedł i był naprawdę zdenerwoany. Jak to możliwe, że w dziesięć minut w takim stanie pokonałby kilometr?

- Zgaduję, że Tobby był trzeźwy.

- Aż sam się zdziwiłem – parsknął. - On i jego ojciec to niezłe ziółko – pokręcił z dezaprobatą głową i mówił dalej. - Kiedy go wyprowadzili z domu, było już mnóstwo telewizji, gazety, a ja nie wiedziałem skąd oni się wzięli i kto ich powiadomił. Załamywałem ręce widząc jak wyprowadzają Justina skutego kajdankami. On płakał, krzyczał, trząsł się i mówił rzeczy, które w ogóle nie miały sensu. A potem po prostu wsiadł do radiowozu – dodał. - Mieliśmy wejść i zabezpieczyć dom i ogólnie wykonać procedury, ale Eric zabronił nam tam wchodzić.

- A... a przesłuchanie? – spytał Nick, a jego głos zadrżał. Byłam w szoku i nie wiedziałam co mam jeszcze dodać do tego wszystkiego czy jak to skomentować. To brzmiało tak irracjonalnie i miałam wrażenie, że właśnie rozmawiamy o fabule jakiegoś filmu akcji.

- Na przesłuchaniu nie dowiedzieliśmy się nic – stwierdził krótko. - Nie powiedział dlaczego ich zabił i jaki był motyw. To wszystko brzmiało tak jakby on tego w ogóle nie zrobił, ale go zamknęli, bo jako jedyny tam był.

- Powiedział pan komuś swoje podejrzenia?  – zapytał brat Justina.

- Oczywiście, ale wyśmiali mnie – zaśmiał się. - Dziwne było to, że nie pokazali nigdzie ciała Nicholasa – zamyślił się. - Wyjaśnili to w ten sposób, że zostali pochowani w rodzinnym grobowcu.

- Czyli nie było pogrzebu? - upewniłam się.

- A gdzieżby – stwierdził. Spojrzałam porozumiewawczo na Nicka, który wyglądał na skupionego i zamyślonego. Wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć.

- Dlaczego o to w ogóle pytacie?

- Jestem w ciągłym kontakcie z Justinem i także nie wierzę w jego winę, poza tym za dużo czasu na wyjaśnienia tego wszystkiego – westchnęłam. - Jamie mógłby zabrać jakieś akta Justina z archiwum i nie wiem, są gdzieś kopie tego?

- Wszystko mamy w komputerze – powiedział szybko. - Mój Boże, nie spodziewałbym się czegoś takiego! To jak całe moje życie właśnie w tym momencie się uzupełnia! To jak jakiś film akcji!

- Tak, tak – mruknął Nicholas. - Byłby pan w stanie powtórzyć to wszystko w sądzie? W Los Angeles? - dodał, a Sean spojrzał na niego otwierając usta w szoku. Złapał za swoją odznakę, a potem na kaburę w której trzymał broń.

- To mój obowiązek, oczywiście – oznajmił. - Zrobię to, co do mnie należy.

Nasza trójka wstała i wyszła z pomieszczenia, bo jak chwilę wcześniej Nick powiedział na nagraniach nic nie ma.

- A i jeszcze jedno – złapał Seana za ramię, a ten spojrzał na niego. - To ja jestem bratem Justina, Nicholas.


XXX

łapcie rozdział, a ja lecę pisać kolejny xx chyba jeszcze 2 i epilog, jak wszystko dobrze pójdzie.
mogę prosić o komentarze? Jestem ciekawa, co sądzicie o tym rozdziale!

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2587 słów i 14164 znaków.

5 komentarzy

 
  • Ewcia:D

    Super! Wszystko się wyjaśni! A jeszcze mam pytanie... Nie pamiętam, czy mówiłaś co to znaczy, ale co znaczy MIND i jdb? ;)

    21 lip 2016

  • livney

    @Ewcia:D MIND - justin drew bieber w sumie to pisalam to z przyzwyczajenia aby inni wiedzieli o kim to jest, no ale chyba nie wyszlo hahahaaha

    22 lip 2016

  • motylanoga93

    Zarabiste :-)

    21 lip 2016

  • livney

    @motylanoga93 dziękuje :)

    21 lip 2016

  • Barbie

    Genialne <3

    20 lip 2016

  • nataliaa2349

    Boże, no rzeczywiście jak w jakimś filmie akcji O.o Zajebiste *.*

    20 lip 2016

  • livney

    @nataliaa2349 aw dziękuje  <3

    20 lip 2016

  • Karolina12

    Wow cudne ❤❤ prosze nie kącz tego opowiadania

    20 lip 2016

  • livney

    @KontoUsunięteina12 dziękuje  <3  niestety hahahha MIND powoli się kończy, co nie oznacza, że kończę z pisaniem, ponieważ mam mnóstwo pomysłów na inne opowiadania! :)

    20 lip 2016