MIND || jdb #24

TWENTY - FOUR

     Leniwie przetarłam swoje oczy i podparłam się na łokciach aby zorientować się gdzie jestem. Kiedy zobaczyłam znajomą kanapę oraz rozrzucone koszulki na podłodze przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Momentalnie znowu opadłam na materac i przymknęłam powieki. Najchętniej zostałabym tutaj i w ogóle nic nie robiła ale wiem, że nie mogę, ponieważ czeka mnie dzisiaj długi dzień. Usiadłam prosto i z podłogi wzięłam telefon aby sprawdzić, która godzina. Było ledwo po siódmej, a do pracy mam na ósmą trzydzieści tak więc mogę zrobić coś na śniadanie.  

     Wstałam i poprawiłam koszulkę, która była Felixa i, która była zdecydowanie na mnie za duża. Wsadziłam ją w luźne, koszykarskie spodenki i udałam się do kuchni. Mam nadzieje, że będzie miał coś do jedzenia. Prawie krzyknęłam ze szczęścia gdy otwierając lodówkę zobaczyłam tam wszystkie produkty potrzebne do zrobienia jajecznicy, bo na tym moje zdolności kulinarne się kończą. Wstawiłam wodę na kawę, a potem wyjęłam potrzebne składniki.

XXX

     - Pieprzona jajecznica - syknęłam, odkładając na bok patelnie. Szybko wsadziłam rękę pod zimną wodę i odetchnęłam. Dlaczego nawet tego nie umiem zrobić?

     - Nie ładnie przeklinać jedzenie, panno Presley - usłyszałam za sobą zaspany głos Felixa więc odwróciłam się w jego stronę zauważając, że ma na sobie dresy i nieład na głowie. Wchodząc do kuchni ziewał i drapał się po głowie.

     - Ty mi nie mów co jest dobre, a co nie - warknęłam, a on się roześmiał i podszedł bliżej aby zobaczyć, że spieprzyłam jajecznicę. Spojrzał na nie, a ja skrzyżowałam ramiona.

     - No co? - zapytałam naburmuszona.

     - Mogłem przecież zrobić śniadanie - powiedział, a ja wywróciłam oczami. - Doskonale wiem, że nie umiesz gotować - zaśmiał się, a ja usiadłam przy stole i napiłam się swojej herbaty.

     - Zrobiłam ci kawe - powiedziałam, patrząc w kubek.

     - Opowiesz mi jak wygląda sprawa z Bieberem? - zmienił temat, a ja spojrzałam na niego.

     - Teraz?

     - Nie, możemy porozmawiać na komisariacie albo gdzieś w kawiarni.

     - W takim razie zostaw to i jedziemy - dopiłam swoją herbatę i wstałam. Wsadziłam kubek do zlewu, a następnie uśmiechnęłam się do Felixa, który tylko wywrócił oczami.

     - Zmarnowałem trzy jajka - mruknął. Już chciałam powiedzieć coś niemiłego jednak tylko się uśmiechnęłam.

     - Pojedziemy jeszcze do mnie, okej? Muszę się ogarnąć, a tu nie mam swoich rzeczy! - krzyknęłam gdy wzięłam już moją sukienkę i szłam do łazienki. Felix coś powiedział, niezadowolony jednak zignorowałam to.

     Dziesięć minut później siedziałam w samochodzie i czekałam na Felixa, ponieważ zaczepiła go jakaś sąsiadka. Ja w tym czasie starałam się skontaktować z Ernestem, prawnikiem, który mam nadzieję, że nam pomoże. Jednak cały czas jego numer był niedostępny.

     - Co za wredna baba - to było pierwsze co powiedział Felix, gdy wsiadł do samochodu. - Spytała o to czy jesteś moją dziewczyną, rozumiesz to? - odpalił samochód, a ja spojrzałam na niego rozbawiona.

     - Wow, rozumiem twój bulwers - przyznałam, a on prychnął. - Więc co chcesz wiedzieć?

     - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że zaczęłaś prowadzić sprawę Biebera? - wypalił, jakby czekał aż wreszcie o to zapytam.

     - Ponieważ byłbyś zły i nie wiem dlaczego - wzruszyłam ramionami. - Chciałam zająć się tym sama, ale potem stwierdziłam, że sama nie dam rady. Dylan się dowiedział na tej imprezie i powiedział też, że ty zaczynasz coś podejrzewać.

     - Zacząłem się domyślać już gdy stałaś się taka nerwowa, a nie pytałem, bo nie czułem takiej potrzeby.

     - Jasne - prychnęłam. - Justin nie pamięta nic z dnia gdy zamordował swoją rodzinę. Był pod wpływem Xenox, leków na schizofrenię, które brała jego matka, a on o tym nie wiedział. Ostatnio też ktoś mu to dał, gdy miałam go przesłuchiwać.  

     - Jak? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami. - Przecież to się w ogóle nie trzyma. Czyli myślisz, że on nie zabił swojej rodziny?

     - Nic nie pamięta. Wiesz, że Lucas Blunt specjalnie dał się złapać aby dotrzeć do Justina? W jego aktach wyraźnie o tym pisało - Felix spojrzał na mnie robiąc wielkie oczy, a ja się zaśmiałam.

     - CO? - zapytał z niedowierzaniem.

     - To co usłyszałeś. Pokaże ci potem akta, ale nie mów nic nikomu, bo są u mnie jakby nielegalnie.

     - Wiesz, że teraz łamiesz prawo, nie? Jesteś w policji i powinnaś wiedzieć takie rzeczy.

     - I dlatego też nie chciałam ci tego mówić. Wiedziałam, że będziesz pieprzył takie gówna.

     - Pierdolę to. Jeśli Justin Bieber jest niewinny dowiedziemy prawdy.

     - A jeśli nie?

     - Jeśli mnie złapią powiem, że mnie zmusiliście - zaśmiał się, a ja uderzyłam głową o szybę.  

     W sumie w ogóle nie myślałam nad tym, że mogłabym mieć przez to jakieś kłopoty. Mam kopię akt, a oryginał jest w archiwum więc tyle, a to, że zajmuje się sprawą Justina to nie powinno to obchodzić kogoś innego tylko na przykład mnie.

     Zatrzymaliśmy się pod moim domem, a ja odpięłam pasy i spojrzałam na Felixa.

     - Zaczekasz?  

     - A będzie Molly? - wzruszyłam ramionami.

     - Prawdopodobnie.

     - Okej, idę - odpiął pasy, a ja się uśmiechnęłam i wyszłam. Przeszliśmy przez ulicę, a potem wpisałam kod do mojego bloku.

     - Nadal nie mogę pojąć tego, że mieszkasz z tak wkurwiającą osobą - powiedział gdy byliśmy już w windzie.

     - Rzadko bywam w domu i mam nadzieję, że ona się szybko wyniesie - przyznałam.

     - Wierzysz w to? - spojrzałam na niego, a następnie na jego czapkę.

     - Oczywiście. Mieszkanie jest moje i zawsze mogę wypowiedzieć jej umowę.

     - A co tam u twojej mamy?

     - Okej, rozmowa skończona - przerwałam mu oburzona. Oczywiście, że tata powiedział mu to i oczywiście, że teraz on mi nie da spokoju. Właśnie mi się przypomniało, że miałam do niej zadzwonić. Cholera. Ale zresztą ja nie mam jej już nic do powiedzenia.

     Drzwi windy się otwarły, a ja szybko ruszyłam do mojego mieszkania. Wyjęłam klucz z mojej torebki i gdy tylko otwarłam drzwi moje nogi zaatakowało zwierze Molly.

     - Za moment wracam - spojrzałam na przyjaciela, a on skinął i poszedł do salonu. Z kuchni wyłoniła się Molly. Powstrzymałam się od wywrócenia oczami i od powiedzenia czegoś niemiłego.

     - Myślałam, że coś ci się stało - zlustrowała mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi. - Byłaś gdzieś?

     - Tak - westchnęłam. - Nie mam czasu na te rozmowy. Spieszę się - szybko ją wyminęłam i otwarłam drzwi od swojego pokoju. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że wszystko na pierwszy rzut oka wygląda okej, ale gdy tylko mój wzrok padł na biurko wiedziałam, że ktoś tu był, ponieważ nigdy nie zostawiam otwartej klapy od laptopa. Szybko podeszłam do mojego łóżka i spod niego wyjęłam czarne pudełko. Otwarłam je i odetchnęłam z ulgą widząc, że wszystko jest na swoim miejscu. Postanowiłam zabrać to wszystko ze sobą, aby mieć pewność, że Molly tego nie znajdzie. Chwyciłam czarną torbę, w którą przy okazji schowałam ubrania, i upchnęłam w nią wszystkie papiery. Przebrałam się w czarne jeansy i czarną bluzę. Rozczesałam włosy i zrobiłam koka, a na koniec poprawiłam moje okulary i założyłam buty. Przewiesiłam torbę przez ramię i wsadziłam telefon do kieszeni. Zakluczyłam pokój i udałam się do salonu, gdzie siedział Felix i oglądał coś w telewizji.

     - Gdzie jest ta jędza? - warknęłam, ale zanim mi odpowiedział usłyszałam jej irytujący głos.

     - Szukałaś mnie? - odłożyłam torbę na bok i odwróciłam się w jej stronę. Stała z uśmieszkiem na twarzy, a ja nagle nabrałam ochoty aby ją uderzyć.

     - Po jaką cholere grzebałaś mi w pokoju? - zapytałam, a Molly skrzyżowała ramiona.

     - Szukałam bluzki.

     - Dobrze wiesz, że nigdy nie założę twoich ubrań i, że w ogóle nie dotykam tego, co twoje.

     - Mój błąd - zachichotała.

     - Jesteś taka tępa czy tylko udajesz? A może ta farba wżarła ci się w mózg i oprócz tego nic tam nie masz? - zapytałam. Oczy Molly pociemniały, a ona zrobiła krok w moją stronę, gotowa aby mnie uderzyć.

     - Powtórz to, co powiedziałaś.

     - Uszy się myje, a nie trze o wannę - dodałam. Molly mnie popchnęła i przysięgam, że byłam gotowa aby jej oddać, ale wtedy Felix złapał mnie za ramię.

     - Wychodzimy - rzekł poważnie.

     - Nie! Najpierw jej oddam! Niech ta jędza się nauczy!

     - A weź spieprzaj do swojej roboty - odpowiedziała.

     - I kto to mówi - prychnęłam. - Panna - Wskoczę - Każdemu - Do - Łóżka.

     - Okej dosyć! - krzyknął Felix. - Olivia wychodzimy.

     - Masz rację - przyznała Molly. - Lepiej weź tą bombę gdzieś indziej.

     - A ty się zamknij, bo nikt nie prosił cię o komentarz - warknął w jej stronę.

     Wzięłam torbę i mijąc ją, uderzyłam ją z barka tak, że prawie się przewróciła.

     - Ale ona jest wkurwiająca - powiedział Felix, gdy byliśmy już w windzie i jechaliśmy na dół. Odetchnęłam i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Cholera dobrze, że poszedłem z tobą, bo inaczej byście się pobiły.

     - I dobrze. Może by się czegoś nauczyła - prychnęłam. - Niepotrzebnie nas rozdzieliłeś.

     - Uwierz, że nie chciałbym wiedzieć ciebie jak bijesz się z Molly.

     Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni więc westchnęłam i wyjęłam go. Prawie się przewróciłam dostrzegając znajomy numer.

     Ernest.


xxx
Justin, a ty gdzie?????

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1822 słów i 9540 znaków, zaktualizowała 10 cze 2016.

Dodaj komentarz