MIND || jdb #18

EIGHTEEN
     Tydzień później;

     Próbowałam skupić się na swojej pracy, ale to mi totalnie nie wychodziło, ponieważ Felix postanowił zadzwonić właśnie do swojej matki, której nie widział od pół roku. Naprawdę irytującą rzeczą było słuchanie ich, a w zasadzie tego, co mówi do swojej matki Felix. To było trochę smutne, że jego matka tak bardzo go wspiera w tym co robi i zawsze służy mu dobrą radą, nie to co u mnie. Czy moja także nie może pojąć tej rzeczy, iż nie chcę robić w życiu tego, co ona mi każe?

     - Mamo muszę kończyć, Olivia mnie woła - podniosłam głowę z nad papierków i zmróżyłam na niego oczy. Felix roześmiał się. - Tak pozdrowię ją - dodał, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. - Pa! - rozłączył się i położył dłonie na moim biurku. - Moja mama cię pozdrawia - powiedział.

     - Dziękuje - przyznałam z uśmiechem. Chłopak odwzajemnił go, a potem sam zajął miejsce przy swoim biurku. Nienawidziłam takich dni, gdy nie było nic do robienia tylko siedzenie i zajmowanie się mało ważnymi rzeczami.  

     - Hej pamiętasz, że jutro jest impreza? - zapytał Felix po chwili, a ja westchnęłam, ponieważ nie mam ochoty brać w tym udziału.

     - Pamiętam - mruknęłam, zerkając na zegar wiszący nad drzwiami. Jeszcze pół godziny i wracam do domu. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać, bo nie marzy mi się powrót do mieszkania, w którym będzie Molly.

     - I mam nadzieję, że będziesz, bo inaczej z kim będę obgadywał innych? - zapytał to takim głosem, jakby od tego conajmniej zależało jego życie. Wywróciłam oczami i spojrzałam na niego, bo on patrzył na mnie.

     - Wow to jest naprawdę straszne - skomentowałam. - Jak ja będę żyła z tą świadomością? - udałam smutek, a Felix westchnął zirytowany.

     - Okej - zaczął. - Co się stało?

     - Dlaczego coś miałoby się stać? - uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

     - Ponieważ mam oczy - stwierdził.

     - I mózg, serce oraz inne organy.

     - Cholera nie mówię o tym! - uniósł ręce w górę. - Jesteś jak taki cień! Co się dzieje? Jesteś chora? Masz te swoje męczące dni?

     - Nie - warknęłam zła. - Nie masz pojęcia to siedź cicho.

     - Tylko spytałem! - zawołał

     - Tylko odpowiedziałam! - podniosłam trochę głos. Felix wstał i wychodząc nie spuszczał ze mnie wzroku. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, schowałam twarz w dłonie; tak naprawdę ten tydzień był kurewsko dziwny, bo od tygodnia nie widziałam Justina. Nie wiem co u niego, czy się jakoś trzyma i czy żyje.

     Ale on postanowił - nie chce mojej pomocy, a ja muszę się z tym pogodzić.

     Prawie krzyknęłam gdy chwilę potem mój telefon zaczął dzwonić. Jęknęłam zirytowana przez fakt, że ktoś właśnie w takim momencie właśnie do mnie dzwoni. Zaczęłam szukać telefonu wśród formularzy i akt, które należały do Blunta. Mimo, że sprawa została zamknięta dla mnie jest inaczej. Gdy tylko go znalazłam i przeczytałam, kto do mnie dzwoni moje serce dosłownie przyśpieszyło. Przełknęłam ślinę i przejechałam kciukiem po ekranie, a potem przyłożyłam telefon do ucha.

     - Coś ty powiedziała mamie, co?! - krzyknął ojciec, a ja się skrzywiłam i odsunęłam na moment telefon od ucha.  

     - Czy ona potrzebuje adwokata? - spytałam głupio

     - Nawet nie zaczynaj, Olivia - ostrzegł na co ja się zaśmiałam.

     - Myślę, że ona już ci dała swoją wersję, więc po co dzwonisz do mnie? - wstałam i chwyciłam swoją torebkę, ponieważ wiem, że dzisiaj już nic nie zrobie.

     - Co ty jej powiedziałaś? - spytał już spokojnie.

     - Znowu miała jakieś problemy, że robię to, co robię, więc ja jej wygarnęłam to, co siedziało mi na sercu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Założyłam torebkę i wyszłam z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Muszę się jeszcze pożegnać z resztą.

     - Tyle? - tata westchnął.

     - Liczyłeś na jakieś rękoczyny? - zapytałam rozbawiona, ale słysząc ciszę z jego strony, ogarnęłam się. - Przepraszam.

     - Chcę tylko aby między wami było okej. Jest w końcu twoją matką, a ty jej córką.

     - Ale nie jej wymarzoną córką - poprawiłam tatę, skręcając w prawy korytarz do pomieszczenia socjalnego. Mogłam sobie wyobrazić jak na pewno chodzi w kółko, trzymając się za głowę, gdziekolwiek był.

     - Oboje cię kochamy, okej? - spytał retorycznie, a ja prawie parsknęłam śmiechem. - Nie ważne co będziesz robiła my zawsze będziemy po twojej stronie - zakończył, a ja zatrzymałam się i przymknęłam powieki. Cholera, dlaczego tak trudno mi w to uwierzyć?

     - Chyba nie prosisz mnie o to, abym ją przeprosiła - oznajmiłam chwilę potem.

     - Nie Olivia - odpowiedział. - Dzwonię dlatego aby powiedzieć ci, że cię kocham i nie ważne co powie mama ona też cię kocha - dodał, a ja uśmiechnęłam się.

     Chciałam powiedzieć, że też go kocham, że nie chcę go stracić, bo jest najlepszym ojcem na świecie i to głównie dzięki niemu jestem tym, kim jestem.

     - Dziękuje - przyznałam, widząc jak Dylan do mnie macha. - Muszę kończyć. Do zobaczenia.

     - Tak - przyznał. - Muszę załatwić kilka spraw, ale myślę, że jutro przyjadę na posterunek - rozłączył się, a ja schowałam telefon i podeszłam do przyjaciela. Uśmiechnęłam się do niego, chcąc ukryć to jak jestem zmęczona.  

  I właśnie w tej chwili zastanawiam się, co robi Justin choć wiem, że nie powinnam.  

xxx
jeśli przeczytałaś / eś zostaw komentarz (:

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1069 słów i 5488 znaków, zaktualizowała 10 cze 2016.

1 komentarz

 
  • niezgodna

    super,,,,,,,, :rotfl:

    31 maj 2016

  • livney

    @niezgodna przeciez wiem, cri

    31 maj 2016