MIND || jdb #4

FOUR

     Piętnaście minut później;

     Pokój do przesłuchań, w którym się znajdowałam - wyróżniał się. W każdym kącie znajdowały się kamery, a jeden z ochroniarzy chciał wręczyć mi gaz pieprzowy, za broń, którą musiałam z przyczyn bezpieczeństwa oddać. Tak więc w kieszeni miałam gaz i czekałam cierpliwie na Justina Biebera. Nie bałam się - byłam podekscytowana tym, że zaraz go zobaczę, a nawet przesłucham. Dostałam od Jack'a wyraźne wskazówki tego, o co mam spytać tak więc myślę, że źle nie będzie. Za lustrem weneckim stał Felix, Dylan i Jack; odmówiłam obecności policjanta, a nawet zapytałam o podsłuch jednakże takowego tutaj nie było. Stukałam paznokciami o blat zastanawiając się, co on zrobił, że poszedł do izolatki. Wiem, że idzie się tam nawet za najmniejsze rzeczy bądź bójki, ale w tym przypadku obstawiam to drugie.

     Głośny huk otwieranych się drzwi wyrwał mnie z moich myśli, a ja podnosząc głowę zobaczyłam go, wchodzącego w asyście czterech ochroniarzy do środka.

     - Mówiłem kurwa, że nie chcę z nikim gadać! - krzyknął wściekły, a potem zaczął się szarpać.

     - Zamknij się Bieber - odpowiedział policjant. - Masz do pogadania.

Siadając na krześle, spojrzał na mnie.

Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że poczułam się zastraszana.

Okej dlaczego on się nie odzywa? Myślałam, że będzie miał pytania; zacznie krzyczeć, awanturować się, a nie on siedzi cicho.

     - Uh... wiesz dlaczego tutaj jestem - zaczęłam pierwsza, patrząc na niego. Nie wykonał żadnego ruchu bądź gestu - nadal siedział nonszalancko oparty o krzesło, mając spięte kajdankami ręce.

     - I tak nic ci nie powiem - jego zachrypnięty głos sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki, a ja prawie spadłam z krzesła. Okej, co ze mną nie tak?

     - Jest mi niezmiernie przykro, ale w tym przypadku musisz ze mną współpracować - odpowiedziałam pewna siebie, widząc jak Justin przewraca na mnie oczami.

     - Nie możesz mnie do niczego zmusić - odparł całkowicie spokojnie, a ja zaczęłam myśleć, czy oni podali mu jakieś prochy na uspokojenie.

     - Nie chcę nic sugerować, ani nic takiego jednak są tutaj strażnicy, których mogę wezwać, a oni się z tobą cackać nie będą - doskonale wiedziałam, że za lustrem obserwowali mnie zarówno Felix, Dylan i Jack, ale również policjanci.

     - Kim tak w ogóle jesteś? Jakąś studentką czy psychologiem? - przechylił głowę w bok, oblizując wargi.

     - Wydaje mi się, że to ja jestem od zadawania pytań, więc naprawdę dobrze by było, jakbyś zaczął coś mówić - syknęłam zła. Trent dał mi pół godziny i ja muszę coś z niego wyciągnąć, odnośnie zabójstwa Lucasa Blunta.

     - Przecież my cały czas konwersujemy - zaśmiał się, a ja zagryzłam wargi.

     - Myślę, że jest inaczej.

     - Ile masz lat? - zdziwił mnie tym pytaniem, jednak Jack mówił mi, że mamy nie podawać żadnych informacji o sobie.

     - Nie powinno cię to interesować, Bieber - syknęłam. - Albo zaczniesz mówić, albo załatwię ci dodatkowe wakacje w izolatce - byłam z siebie naprawdę dumna, gdy wypowiedziałam te słowa. Justin uderzył dłońmi o blat, a ja wiedziałam, że w tym momencie wygrałam.

     - Nie zrobisz tego - syknął, patrząc w moje oczy, a ja jedynie się łobuzersko uśmiechnęłam.

     - Ja nie, jednak mogę wydać takie polecenie, a mi się wydaje, że oni z przyjemnością by to zrobili - skrzyżowałam ramiona, unosząc brwi. Wtedy oczy Justina Biebera jakby błysnęły, a następnie szelmowski uśmiech pojawił się na jego twarzy.

     - Okej - odpowiedział, oblizując wargi. Już chciałam zapytać o Blunta, ale on się znowu odezwał; - Nie bałaś się tutaj przyjść?

Prawie się zaśmiałam.

     - Uwierz mi, że tam - skinęłam głową na lustro weneckie. - Jest więcej ochrony niż myślisz, a ja jestem pod ciągłą ochroną. Okej może nie było jakoś dużo ochrony, ale cóż.

     - Mógłbym cię skrzywdzić - szepnął. Był wyraźnie czymś rozbawiony. Nachylił się znowu do mnie. - Patrzyłbym jak cierpisz.

Okej, krzyczę wewnętrznie.

Moje serce zaczęło szybko bić, a ja przełknęłam ślinę.

     - A potem żywiłbym się twoim bólem - dodał głośno

     - Jesteś popieprzony - splunęłam

     - Nah, wolę określenie człowiek z wyobraźnią - zaśmiał się szyderczo.

     - Kim był dla ciebie Lucas Blunt? - zapytałam. Chciałam to skończyć jak najszybciej, nawet jeśli się niczego nie dowiem. Justin zmarszczył brwi, a jego wzrok zaczął błądzić po pomieszczeniu.

     - Kto? - zapytał. - Nie znałem nikogo takiego.

Okej, co?

     - Jak to nie? - już chciałam powiedzieć, że on był świadkiem w jego sprawie, ale coś mnie powstrzymało. Jeszcze nie teraz. Justin wzruszył ramionami, a ja oblizałam wargi, nie wiedząc co powiedzieć. Wow, nie spodziewałam się tego.

Ale już się nie odezwałam, a on o nic nie pytał. Oboje siedzieliśmy wpatrując się w siebie, wśród miliarda kłębiących się myśli. Niestety żadna z nich nie mówiła nic o tym co zrodziło się właśnie w tym momencie.  

     Tego dziwnego wieczoru w więzieniu w Los Angeles.

xxx
okej czekałam na ich spotkanie, cri

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 978 słów i 5195 znaków.

1 komentarz

 
  • niezgodna

    Cudowne.

    4 maj 2016