MIND || jdb #40

FORTY

     POV JUSTIN

     Miesiąc później:

     Myślałem, że już umarłem.

     Po prostu chyba nie ma najgorszego uczucia na świecie kiedy kogoś cholernie mocno kochasz, a druga połówka cierpi, a ty nie możesz nic z tym zrobić.

     Czymś jeszcze gorszym jest to, że kogoś kochasz, ta osoba cierpi, a ty nawet nie możesz przy niej być.

     Czy karma do mnie, kurwa, wróciła?

     Trzy rany zadane w brzuch, jedna w nogę i wstrząs mózgu, wykrwawiła się prawie na miejscu, a jej serce na jakiś czas stanęło. Jest w śpiączce od miesiąca i nikt nie wie czy się obudzi, mimo że lekarze dają jej pięćdziesiąt procent szans na przeżycie.

     Olivia się broniła. Została napadnięta w pokoju socjalnym, więc wszystko wskazuje na to, że to ktoś z pracowników. Musiała zadać kilka ciosów jednak nie było w ogóle śladów krwi, ani jego odcisków palców.

     Gdy tylko tego faceta dorwę, zabije go i nikt mnie kurwa przed tym nie powstrzyma.

     Minął dopiero miesiąc, a ja czuje się tak jakby minęło jakieś sto lat. Trochę tak jakby odebrano mi możliwość zobaczenia jej ten jeden ostatni raz i pożegnania się. Jednak wiem, że ona da radę i, że przeżyje.  

     Wzdrygnąłem się, gdy poczułem jak coś uderza w moje plecy, więc jak najszybciej odwróciłem się, zauważając jakiegoś młodego chłopaka, który szedł po piłkę. Chwyciłem ją w dłonie, przez co jeszcze bardziej przerażony, podszedł do mnie.

     - Twoja piłka? - spytałem, opierając się o ławkę. Chris i Simom, którzy siedzieli obok mnie wciąż byli pogrążeni w rozmowe. Chłopak przez chwilę nie odpowiedział. - Spytałem, kurwa, czy to twoja piłka - syknąłem.

     - T- tak - przytaknął.

     - Kto nią we mnie rzucił?

     - T- to był przypadek i ja nie widziałem, że ona... - zamarł, gdy zobaczył, że ja wstaję. Stanąłem naprzeciwko niego z łobuzerskim uśmiechem.

     - Następnym razem - szepnąłem, nachylając się nad nim. - Gdy zobaczę, że Logan traktuje cię jak jakąś zabawkę, podejdę do was i przyjebie mu, rozumiemy się? - przez chwilę nic nie powiedział, tylko zszokowany moimi słowami patrzył na mnie i wyglądał trochę tak jakby zaraz miał się rozpłakać.

     - Skąd wiesz?

     - Widzę jak cię bije, więc serio gdy jeszcze jeden raz zobaczę siniaka pod twoim okiem czy coś jeszcze innego, będę miał gdzieś izolatkę czy inne gówno. A teraz wracaj - podałem mu piłkę, za którą podziękował i pobiegł znowu do swoich przyjaciół. Westchnąłem i ponownie usiadłem obok Chrisa.

     - Od kiedy Bieber ma dobre serce - parsknął chłopak obok mnie.

     - Odkąd twoja dziewczyna cię wychujała i spierdoliła z twoim dzieckiem z kraju - odpowiedziałem, rozglądając się po dziecińcu szukając wzrokiem Blake'a. Zniknął mi na jakiś czas z oczu, a wiem, że tego dzieciaka trzeba pilnować, bo nie wiadomo kiedy wjebie się w jakieś gówno.

     I tym razem się także nie pomyliłem.

     Natychmiast wstałem z ławki i szybko podszedłem do Logana, który trzymał Blake'a za bluzę, a ten nie wiedział co zrobić. Popchnąłem chłopaka, a ten zaalarmowany tym, że ktoś mu przerywa, puścił mojego przyjaciela i spojrzał na mnie.

     - Za mało ostatnio ci najebałem? - warknąłem, patrząc na siniaka pod lewym okiem. Tydzień temu ta parszywa kreatura nie umiała trzymać języka za zębami i skończyło się na bójce i moim pobycie w izolatce. Nie żałuję.

     - A tobie nie mało izolatki? Myślę, że pobiłeś poprzedni rekord Jamesa - parsknął śmiechem, a ja słysząc imię nieżyjącego już Jamesa, złapałem go za bluzę i przycisnąłem do ogrodzenia.

     - Nawet kurwa nie zaczynaj - syknąłem. - Nie masz żadnego pierdolonego prawa mówić cokolwiek o Jamesie.

     - Mogę mówić co mi się podoba - stwierdził, wyrywając mi się, ale na nic się to nie zdało, bo po prostu byłem od niego silniejszy.

     - Zamknij kurwa ryj. Możesz sobie szczekać na innym dziedzińcu, a nie tutaj.

     - Bo co mi zrobisz, co? - wyrwał mi się i stanął twarzą do mnie. - Zabijesz? Pobijesz? A może sam przedawkujesz pierdolone Xenox, bo twoja dziewczyna walczy o życie?

     Uderzyłem go. Gdy rozbrzmiały kolejne krzyki, Logan mi oddał przez co ja poleciałem na ziemię, a on usiadł na mnie okrakiem i zaczął okładać mnie pięściami po twarzy. To jednak nie trwało długo, bo przerwróciłem go i teraz ja zawisłem nad nim, uderzając go raz w szczękę, a drugi raz w prawe oko tak, żeby miał dwa siniaki do kompletu. Potem złapałem go za szyję i patrzyłem z pierdoloną satyswakcją jak nie może wziąć oddechu i jak zaczyna wierzgać nogami.

     - Mów co wiesz, bo za moment cię uduszę - syknąłem. Byłem tak bardzo wkurwiony na to wszystko i tak bardzo miałem tego dosyć, że sam najchętniej bym się powiesił i zakończył to wszystko, bo siła do walki mi już mijała i już nie miałem nikogo, to mógłby mnie podnosić po każdym upadku.

     - N- nic - zaczął z trudem. Poczułem jakieś ramiona, które starały się mnie z niego zdjać, ale to się nie udało.

     - Spierdalaj - warknąłem do tej osoby, a potem wróciłem wzrokiem do Logana. - Pytam ostatni raz. Skąd wiesz o Olivii i o Xenox? - chłopak zaczął kaszleć i robić się siny, a ja za cholerę nie chciałem tego przerwać. Gdzieś miałem ochroniarzy w tym momencie i gdzieś miałem to, że mógłbym trafić za to do izolatki.

     Izolatka to nic w porównaniu z tym co się dzieje w moim sercu.

     - Justin puść go - usłyszałem głos Blake'a tuż nad uchem i trochę poluźniłem uścisk. Przymknąłem powieki. - Chodźmy stąd zanim ktoś cię stąd weźmie.

     - Nie - wychrypiałem, czując jak cały opadam z sił. Zadrżałem, czując rękę przyjaciela na ramieniu, przez co puściłem jego szyję i wstałem, cały się trzęsąc. Myślałem, że zaraz się rozryczę z tej bezsilności i tego wszystkiego.

     - Jesteś takim chujem Logan - odezwał się jakiś więzień. - Szkoda, że cię bardziej nie pobił.

     

     ''- Zamknij się Bieber i rób co mówię - odpowiedział mi Bradley, na co ja wywróciłem oczami. Byłem kurewsko zły, sam nie wiedząc dokładnie na co.

Oh przepraszam, na otaczający mnie świat - więzienie.

     - O co znowu chodzi? Nie chcę z nikim rozmawiać - warknąłem, szarpiąc się.

     - Przykro mi, ale w tym przypadku masz gówno do gadania! - syknął Jamie.

Sram na twoje gówno, tak przy okazji.  

     - Mówiłem kurwa, że nie chcę z nikim gadać! - wykrzyknąłem w tym samym czasie, co otwarły się drzwi, a szarpiąc się wszedłem do środka.

     - Zamknij się Bieber - Jamie pchnął mnie na krzesło, a ja siadając spojrzałem na osobę, siedzącą przede mną. Była nią kobieta, która miała być może dwadzieścia kilka lat. Na jej nosie były okulary, a ona była przeciętna. Kim jest i co tutaj robi?''




✖✖✖

     Otwarłem oczy i starałem się złapać oddech. Chwilę leżałem, aż wreszcie usiadłem na łóżku i prawie krzyknąłem z przerażenia widząc Blake'a, który siedział po drugiej stronie.

     - Ja pierdole, co ty robisz? - krzyknąłem prawie szeptem, ponieważ nie chciałem obudzić całego oddziału. Ziewnął i przetarł swoje oczy.

     - Pilnuje cię - odpowiedział.

     - Po cholerę? - zdzwiłem się. Już dawno wyrosłem z niań i innego gówna, więc on nie musi tego robić.

     - Abyś nic sobie nie zrobił - odpowiedział, a ja otwarłem buzię w szoku i nie wiedziałem co powiedzieć.

     - Dlaczego? Myślisz, że coś sobie zrobię?

     - Tak. Nie chcę oglądać cię w takim stanie, rozumiesz? Niedługo zaczyna się drugi miesiąc, a ja zaczynam tęsknić za tamtym wesołym, sarkastycznyn i pewnym siebie Justinem, którym byłeś gdy z Olivią wszystko było dobrze - wziął oddech, a ja czułem gulę w gardle. - Boję się, że któregoś dnia obudzę się i zobaczę cię martwego.

     - Nie zabije się, Blake - oświadczyłem poważnie. - Za dużo przeszłem i się nie poddam, rozumiesz? - starałem się uwierzyć w te słowa, tak aby Blake też w nie uwierzył i chyba mi się udało, ponieważ skinął głową. - Każdy czasami ma ciężkie chwile i nie wie co ma z sobą zrobić i komu się wygadać, ale wiesz co? - przełknąłem ślinę, uśmiechając się lekko. - Mam ciebie, bracie.

     - Olivia z tego wyjdzie, wiem to.

     - Taa, ja też to wiem.

     - Naprawdę, a nie kłamiesz?

     - Jak mógłbym kłamać w takiej sprawie - prychnąłem, opierając plecy o ścianę. Blake zrobił to samo, siadając bliżej mnie. - Wiesz dlaczego?

     - Nie, czemu? - dopytał, a ja oparłem głowę o ścianę, przymknąłem powieki i lekko się uśmiechnąłem, czując się trochę lepiej.

     - Bo oboje mamy ogień, którym rozpalimy piekło.

''- Myślisz, że po tym wszystkim dam ci odejść?

     - Zachowujesz się tak jakby to wszystko, coś dla ciebie znaczyło.

     - A co jeśli to, coś znaczy?

     - Wtedy będziesz miał problem.''



''- Wiesz, że nienawidzę się przytulać? - wyszeptała po chwili.

     - Dlaczego? - przyciągnąłem ją bliżej siebie.

     - Może to dlatego, że nie mam zaufania do ludzi.

     - A mi ufasz? - w moim gardle pojawiła się gula, bojąc się co ona może powiedzieć.

     - Oczywiście - przyznała, a ja odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się.'



     Wtedy już wiedziałem, że to z nią chcę spędzić resztę mojego życia.


XXX
omg! dziękuje za 11 komentarzy pod poprzednim rozdziałem! w ogóle to już 40 rozdział i jak to szybko zleciało, jeju.

spędźcie te wakacje jak najlepiej! [ kij z tym, że mamy już 4 lipca, a ja powinnam to powiedzieć już na początku jak się zaczęły, cri ]

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1851 słów i 9570 znaków, zaktualizowała 4 lip 2016.

6 komentarzy

 
  • Hutqoi

    Boskie:-D

    4 lip 2016

  • anik123321

    swietne!! :)

    4 lip 2016

  • livney

    @anik123321 aw dziekuje!

    4 lip 2016

  • Lili797

    Cudowne, tak bardzo szkoda mi Olivii.

    4 lip 2016

  • livney

    @Lili797 mi tez :((

    4 lip 2016

  • ????

    Super :D Mam nadzieję że Olivia się obudzi :)

    4 lip 2016

  • livney

    @???? ja tez hahahahaha

    4 lip 2016

  • niezgodna

    Piękne. płacze. smutne było. piękne. te wakacje i tak nie będą dobre.

    4 lip 2016

  • livney

    @niezgodna cri nie ma powodow zeby plakac lol

    4 lip 2016

  • Barbie

    To jest cudowny rozdział, ale zrób tak żeby Olivia się wybudziła, a nie żeby umarła ok?

    4 lip 2016

  • livney

    @Barbie nie wiem czy sie obudzi eh :(

    4 lip 2016