MIND || jdb #36

THIRTY - SIX

     POV OLIVIA

     Pierwszym co usłyszałam dzisiaj rano był krzyk Felixa, że mam wstać i pośpieszyć się do pracy, ponieważ on za mnie nie pójdzie. Tak więc w biegu zjadłam śniadanie, ogarnęłam się, a następnie ubrałam i wyszłam z mieszkania.

     - Dziesięć minut - powiedział Felix, a ja westchnęłam i zapięłam pasy.

     - Tak wiem - powiedziałam. - Nie musisz mi tego wypominać. Czy swojej przyszłej kobiecie też będziesz gadał, że za długo siedziała w łazience, lub czy za długo się ubierała? - spytałam rozbawiona, a Felix prychnął i nie odpowiedział nic.

     - Przez ciebie mam tyle gównianej roboty na posterunku.

     - Bywa.

     - I przez ciebie muszę pisać te gówniane raporty.

     - Bywa - wzruszyłam ramionami. - Nie potrwa to długo także przebolejesz te kilka miesięcy.

     - Kilka miesięcy? - spojrzał na mnie.

     - Tata załatwił mi tam praktyki także - spojrzałam na niego znacząco. - No a poza tym nudno będzie tam bez ciebie - dodałam, wiedząc, że poprawię mu tym humor. On jedynie prychnął.

     - Chciałam być dobrą przyjaciółką.

     - Bez tego jesteś najlepsza.

XXX

     - Przyjadę po ciebie jak skończysz - powiedział, gdy już zatrzymaliśmy się pod więzieniem, a ja byłam gotowa do rozpoczęcia dnia. Odpięłam pasy i skinęłam potakująco.

     - Jasne i do zobaczenia - posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił i wyszłam z samochodku. Felix odjechał gdy znalazłam się przy stażniku, któremu musiałam pokazać przepustkę.

     - Za mną - powiedział chłodno i odwrócił się do mnie tyłem, a potem zaczął iść w zupełną inną stronę niż zawsze. - Dostałem polecenie aby zaprowadzić panią do pana Trenta.

     Zmarszczyłam brwi i zagryzłam wargę, a potem przypomniałam sobie o teczce, którą mi dał.

     - Okej - odpowiedziałam, rozglądając się. Szliśmy dróżką wyłożoną żwirem, a wokół nas nie było w ogóle zieleni tylko jakieś chwasty. Skrzywiłam się i pomyślałam przez chwilę, że gdyby mama to zobaczyła od razu by zaczęła krzyczeć, że to tak nie może być.

     Oh. Ciekawe co u niej.

     Mężczyzna pchnął drzwi, a ja idąc za nim rozlądałam się. Zauważyłam, że na ścianach wiszą różne zdjęcia i dyplomy, a nawet są jakieś puchary. Gdzie ja jestem?

     To w ogóle nie przypomniało więzienia tylko jakby pokój wyjęty z jakiegoś rodzinnego domu, więc tym bardziej byłam zdziwiona tym, że Trent może tu pracować.

     - Dziesięć lat temu gdy Justin miał czternasćie lat pamiętam, że oglądając z nim film opowiadał mi o dziewczynie, która dała mu kosza - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam Trenta jak szedł w moją stronę. - Możesz iść Morisson - skinął do pracownika za mną. Skrzyżowałam ramiona i zmrużyłam na niego oczy, czekając na to co ma mi do powiedzenia.

     Mam nadzieję, że nie rzucę się na niego, ani nic takiego.

     - Miała na imię Penny i była młodsza od Justina o rok. Zaprosił ją do wesołego miasteczka, jednak ona mu odmówiła, a Justin nie miał po tym żadnej dziewczyny.

     - Nie wiem dlaczego mi to mówisz - syknęłam, czując jak moje serce przyśpiesza. Chciałabym aby Justin tu był, ale z drugiej strony boję się co on mógłby mu zrobić.

     - Zaraz ci wyjaśnie. Zapraszam do mnie - uśmiechnął się.

     Czy to ten sam pieprzony Trent?

     Poszłam za nim do gabinetu, który wyglądał zupełnie inaczej niż ten, w którym byłam ostatnio. Naprzeciwko mnie było duże okno z widokiem na dziedziniec; a na półkach były rożne książki, a także zdjęcia. Trent zajął miejsce za biurkiem, a ja wciąż zdziwiona patrzyłam na niego.

     - Usiądź - wskazał dłonią na czarny fotel. Ruszyłam do przodu i chwilę potem już siedziałam, czekając na to co ma mi do powiedzenia.

     - Nie wiem od czego zacząć...

     - Może od tego dlaczego Justin siedzi w tym gównie? - przerwałam mu.

     - Spokojnie.

     - Jak mam być spokojna skoro on siedzi za coś, czego nie zrobił?

     - Dzięki temu wciąż żyje, więc słuchaj mnie do końca i mi nie przerywaj - syknął.

     - Będę mówiła co będę chciała, a tobie gówno do tego.

     - Chodzi o Justina, więc słuchaj.

     - Skoro chodzi o niego to dlaczego go tutaj nie ma? - skrzyżowałam ramiona i przechyliłam głowę w bok. Trent westchnął i przetarł twarz.

     - Jesteś irytująca.

     - Powiedz mi coś czego nie wiem.

     - Więc słuchaj...

     - Dlaczego nie ma tutaj Justina? Myślę, że on powinien być przy tej rozmowie.

     - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jak on by zareagował - zaśmiał się.

     - To trochę śmieszne, że chcesz powiedzieć to mi, a nie jemu.

     - Ponieważ ty mnie nie uderzysz.

     - A skąd wiesz?

     - Dobra tak gadać nie będziemy - wstał. - Idziemy do Biebera.

     - Wreszcie powiedziałeś coś normalnego - wywróciłam oczami i wstałam, wychodząc za nim z gabinetu. - Dlaczego to wygląda inaczej niż tam gdzie byłam ostatnio?

     - Nikt nie ma tu wstępu, oprócz mnie.

     Już nic nie odpowiedziałam tylko jak najszybciej chciałam znaleźć się przy Justinie i wreszcie dowiedzieć się prawdy, ponieważ mam nadzieję, że tym razem dowiemy się prawdy o tym co stało się sześć lat temu. Trent pchnął jakieś drzwi i dzięki temu znaleźliśmy się już na znanym mi terenie jakim był korytarz prowadzący do pokoju przesłuchań.

     - Zawiadomie Bradley'a aby go zaprowadził do pokoju numer sześć - oboje weszliśmy do środka, a ja podeszłam do mojej szafki aby wreszcie ubrać się w odpowiedni strój.

     - Sprawa Justina Biebera wznowiona! - usłyszałam głos prezenterki, więc odwróciłam się przodem do małego telewizora. - Trzy miesiące temu podaliśmy informacje jakoby proces mordercy ruszył, jednakże bez konkretnych dowódów i bez prawnika było to niemożliwe. Dwa dni temu do sądu wypłynął akt o ponownym rozpatrzeniu wyroku Justina Biebera! Tym razem to znany prawnik Ernest Eastwood został prawnikiem Biebera! Szykuje się prawdziwa rewolucja, ponieważ już szykują się strajki aby zatrzymać morderce w więzeniu!

     - Tak - westchnął Trent obok mnie, a ja się wzdrygnęłam i całe szczęście, że zdążyłam się już ubrać. - Dostaje mnóstwo listów i maili, aby Justin nie wychodził.

     - Rozumiem tych ludzi, ponieważ boją się Justina, że on mógłby zrobić coś jeszcze, ale oni znają tylko tą jego złą stronę.

     - Myślisz, że tą gadką spowodujesz, że ludzie od tak zmienią o nim zdanie? W ich oczach on jest mordercą, kimś kto powinien zgnić w więzieniu, albo trafić nawet na elektryczny fotel - stwierdził Trent, gdy wychodziliśmy już z pokoju. - Zrobią wszystko aby zatrzymać go w więzieniu.

     - Tylko, że to nic nie da, ponieważ to nie od nich zależy - powiedziałam. Trent nie odpowiedział tylko szliśmy dalej w ciszy, aż wreszcie zobaczyliśmy Bradley'a opartego o ściane. Widząc nas, podszedł do nas.

     - Justin jest już w środku - powiedział i widać było, że obecność Trenta go zdziwiła, jednak milaczał. Trent westchnął i na pewno jest cholernie nerwowy, no ale sam sobie to zrobił chowając tą tajemnicę przed Justinem.  

           Gdy tylko nacisnęliśmy klamkę i weszliśmy do środka, od razu usłyszałam Justina.

     - Ty pierdolony skurwielu! To przez ciebie tutaj jestem! - jestem pewna, że miło nie będzie.

xxx

w sumie nawet dużo dialogów jest.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1397 słów i 7305 znaków.

2 komentarze

 
  • anik123321

    mega fajne!!! :)

    27 cze 2016

  • livney

    @anik123321 o jeju dziękuje!

    27 cze 2016

  • Barbie

    Świetne

    26 cze 2016

  • livney

    @Barbie dziękuje :)

    26 cze 2016