THIRTY - TWO
POV OLIVIA
- Wstawaj lamusie - Felix potrząsnął moim ramieniem, a ja mruknęłam coś niezrozumiale i odwróciłam głowę w drugą stronę. - Dalej Olivia. Twój ojciec za chwilę przyjdzie.
- Nie chcę go widzieć - odpowiedziałam, siadając prosto i ziewając. Spojrzałam na niego mrużąc oczy, a chwilę potem założyłam okulary.
- To ty chyba zapomniałaś, co chciałaś mu powiedzieć! - powiedział głośno i uniósł w górę ręce, a ja wywróciłam oczami i naciągnęłam rękawy czarnej bluzy, ponieważ zrobiło mi się zimno. W ogóle w tym tygodniu albo padało, albo było pochmurno.
- Nie, nie zapomniałam, Felix - chwyciłam swój telefon, aby sprawdzić która godzina. Było kilka minut po piętnastej więc tata zaraz tu będzie. Mam nadzieję, że mama nie powiedziała mu nic o naszej rozmowie. A jeśli tak zrobiła - mało mnie to obchodzi.
- W takim razie ogarnij się jakoś, bo na policzku masz odbitą kartkę - wskazał palcem na mój lewy policzek, a ja przyłożyłam do niego rękę.
- Bardzo śmieszne - mruknęłam i znowu ziewnęłam. Naprawdę chciało mi się spać, bo w nocy w ogóle nie zmrużyłam oka.
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Powiedziałbym osiem, ale nie chcę cię dołować - zaśmiał się, a ja pokazałam mu środkowy palec. Irytuje mnie jego poczucie humoru w tej chwili. Gdy tata tutaj wejdzie, przysięgam, nie wiem jak zareaguje i to w tym wszystkim jest najgorsze. Wiem, że powinnam mu o tym powiedzieć i mu zaufać, a także liczę na to, iż te wiadomości zachowa dla siebie.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś tak kurewsko szczęśliwy - prychnęłam. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie drzwi od naszego gabinetu z impetem się otwarły i stanął w nich nikt inny niż Colin Presley.
No to zaczynamy.
- Mówiłaś tak szybko, że w ogóle nic nie zrozumiałem - powiedział, gdy tylko wszedł do środka, uprzednio zamykając za sobą drzwi. - Co się stało?
- Dobrze by było, jakbyś usiadł - odezwał się Felix ze swojego miejsca przy biurku.
- Ty się już zamknij, okej? - warknęłam w jego stronę, a on się tylko roześmiał.
- Więc - usiadł naprzeciwko mnie. - Co się stało? Mało mi powiedziałaś przez telefon.
- Ponieważ tak by było źle - odezwałam się. - W sumie nie wiem od czego zacząć - przyznałam, oblizując wargi. - Nie wiem co na to powiesz i...
- Jesteś razem z Felixem? - wypalił ojciec, a ja podobnie jak Felix, wybałuszyłam na niego oczy. Czy on tak serio?
- Wypraszam sobie! - krzyknął chłopak. - Nic nas nie łączy oprócz pracy!
- Boże tato - jęknęłam, chwytajac się za głowę i kładąc łokcie na biurko. - Skąd ten chory pomysł?
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Tak jakoś - spojrzałam na Felixa, który śmiał się, ale trzymał zaciśniętą pięść przy buzi.
- Mogę cię uspokoić, że tak nie jest i nigdy nie będzie.
- W takim razie o co chodzi? - wzięłam oddech i to jest to.
- Chodzi o sprawę Biebera - zaczęłam, ale tata uniósł dłoń.
- Co? O sprawę tego Biebera? Justina Biebera?
- Tak, tato - wywróciłam oczami. - O tego Justina Biebera.
- Mów dalej - zachęcił mnie ruchem dłoni.
- Tak więc, nie mów o tym nikomu, okej? Tylko ja, Felix i Dylan wiemy. Są dowody w sprawie Justina, ponieważ wiesz, że oficjalnie zamordował swoją rodzinę. Tak więc zaczęło się od zabójstwa Blunta, no a potem przesłuchiwałam go i tak dalej - machnęłam ręką. - Potem dostałam groźbę, no i Molly nigdzie nie ma, co jest dziwne i myślę, że to ma coś wspólnego z Justinem.
- Masz akta Justina?
Wzięłam oddech.
- Ernest je ma. Jak miałam włamanie do mieszkania...
- Jak to miałaś włamanie do mieszkania?! - prawie krzyknął.
- Żyje to ważne - dodałam szybko. - Więc gdy ktoś włamał mi się do mieszkania szukał czegoś u mnie, ponieważ tylko mój pokój był w okropnym stanie. Ah, no i ktoś zabił zwierze Molly i wykrwawiające się zostawił u mnie na łóżku.
Tata milczał przez jakiś czas, a ja cholernie się bałam. Moje serce biło tak szybko, że bałam się, iż mi wyskoczy. Najgorsze jest czekanie, ponieważ nigdy nie wiesz co się może potem stać.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - mruknął po chwili, a ja wzruszyłam ramionami.
- Ponieważ - wzięłam oddech. - Nie wiedziałam jak zareagujesz i bałam się, że odsuniesz mnie od tego - tata się zaśmiał.
- Oczywiście, że wystraszyłem się gdy powiedziałaś, że ktoś ci groził, ale cholera nie jesteś teraz sama. Tak jak powiedziałaś, żyjesz i nic ci nie jest, a następnego razu nie będzie, bo będę tu ja, jasne? - spytał, a ja z uśmiechem skinęłam potakująco.
- Jasne.
XXX
Trzy dni później;
- To jest popierdolone!
- Już wiadomo, że Bieber się wkurwił - szepnął Felix, a ja się roześmiałam i spojrzałam na niego, ponieważ właśnie szliśmy na stołówkę. Czułam się naprawdę dobrze w stroju pracownika więzienia, a fakt, że miałam tu przez jakiś czas pracować powodował, że prawie skakałam z radości głównie dlatego, iż Justin tu jest. Tata doszedł do wnoisku, że tak będzie lepiej, ponieważ będę miała oko na Justina, a on w pewnym stopniu na mnie. Czułam lekkie zdenerwowanie, bo przecież wciąż jestem w miejscu gdzie są różni przestępcy. - Na pewno chcesz tam wejść? - zapytał.
- Pewnie - wzruszyłam ramionami, a Felix pchnął drzwi, dzięki czemu znalazłam się w środku.
- Zamknij kurwa ryj! - krzyknął Justin i dopiero wtedy zauważyłam jak siedzi na jakimś chłopaku i trzyma go za szyję. Kilkanaście osób stało tuż obok niego i z zainteresowaniem oglądało przedstawienie; inni po prostu spokojnie jedli. - Nikt ci chyba tak porządnie nigdy nie przyjebał? - warknął Justin, trzymając tego kogoś za pomarańczowy kombinezon. Miałam już ruszyć do nich, ale ręka Felixa mi to uniemożliwiła, więc to on do nich podszedł.
- Zamknąć się! - powiedział głośno przyjaciel, a potem złapał Justina za ramię.
- Zostaw mnie pojebańcu - zaczął się szarpać, a ja prawie się roześmiałam widząc to jaki on jest wkurzony. Miał napiętą szczękę i cholera, on mógłby uderzyć Felixa.
- Chyba nie wiesz do kogo mówisz, Bieber - syknął Felix, stawiając go do pionu. Podniósł głowę i gdy zauważył Felixa jego oczy się rozszerzyły. Potem swój wzrok przeniósł na mnie i chyba kompletnie oszalał. Chyba chciał do mnie podejsć, ale Felix nadal trzymał go za ramię.
- Wracasz do celi - powiedział i skinął na mnie. Chrząknęłam i ruszyłam w ich stronę, wyjmując kajdanki. Nie spojrzałam przez ten czas na Justina, ale czułam na sobie jego wzrok jak i innych.
- Kurwa, kim ona jest? - któryś z nich powiedział głośno, a moje serce szybciej zabiło gdy stanęłam jeszcze bliżej Justina. Czułam bijące od niego ciepło.
- Zamknij się kleszczu - odpowiedział mu Justin.
- Odwróć się - poprosiłam, a gdy to zrobił zapięłam mu kajdanki i ruszyłam z nim do wyjścia, ignorując innych. Dopiero gdy wyszliśmy odechnęłam, a Justin odwrócił się w moją stronę z poważną miną.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Zaczęłam pracę - odpowiedziałam. - Chodź, musimy iść.
- Pierdolisz - dodał w szoku. - Czemu?
- Nie cieszysz się? - posłałam mu uśmiech. - Będę bliżej siebie - zaśmiałam się, a Justin oblizał wargi i zmierzył mnie od góry do dołu.
- Cholera wyglądasz naprawdę dobrze, ale wciąż Olivia, to nie jest miejsce dla ciebie.
- Daj spokój, Justin - wywróciłam oczami. - Poradzę sobie, okej? Tata załatwił mi tu pracę na czas twojej sprawy.
- Wow, powiedziałaś mu? - ponownie zaczęliśmy iść.
- Uznałam, że tak będzie lepiej.
- Cieszę się, że cię widzę - posłał mi uśmiech przez ramię.
Chciałam mu powiedzieć o groźbach, ale nie chciałam jeszcze bardziej go denerwować. Nie chcę też aby się obwiniał.
- Co to była za akcja na stołówce?
- Loretz mnie wkurzył tyle - wzruszył ramionami, ale wiem, że to nie wszystko, ponieważ zacisnął pięści. - Ale wszystko okej - zaśmiał się. - Ernest był u mnie wczoraj i powiedział, że wysłał wniosek o ponowne rozpatrzenie mojej sprawy z uwzględnieniem zebranych dowodów.
- Naprawdę? - spytałam. - Nie powiedział mi o tym.
- Yeah, kazałem mu tobie nie mówić.
- Co? Dlaczego? - wpisałam kod do Oddziału Justina, i gdy weszliśmy do środka rozejrzałam się. Było cicho, ponieważ oprócz naszej dwójki nikogo nie było. Justin ruszył w stronę schodów, a ja wciąż trzymałam go za ręce. Justin mi nie odpowiedział, przez co ja westchnęłam.
- Cela szósta.
- Hej, chciałeś też koszulkę z tą liczbą - zauważyłam.
- Gdy byłem młodszy grałem w hokeja, a to jest moja szczęśliwa liczba - mogłam wyczuć, że się uśmiecha. Także wpisałam kod, gdy znaleźliśmy się przy celi, a potem weszłam z Justinem do środka. Zdjęłam mu kajdanki i już miałam je schować gdy chłopak przywarł do mnie ustami. To było dla mnie prawdziwe zaskoczenie, więc przez chwilę nie odwzajemniłam pocałunku, jednak ogarnęłam się i także go odwzajemniłam. Justin położył dłonie na moich policzkach, a to był totalnie czuły gest, a następnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze i spojrzał w moje oczy. Jego były teraz totalnie wesołe i szczęśliwe.
- Tęskniłem za tym - uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam.
- Też za tym tęskniłam - przyznałam.
- Tylko za tym? - zmarszczył brwi.
- Nie - pokręciłam przecząco głową. - Najbardziej tęskniłam za tobą.
Justin już miał mnie ponownie pocałować, ale wtedy usłyszeliśmy alarm, który był dosłownie słyszalny wszędzie, a potem przez Oddział przebieli ochroniarze krzycząc KOD CZERWONY. Spojrzałam na Justina, który też wiedział co się stało i jedyne co zrobił to przyciągnął mnie do siebie, przez co mogłam poczuć szybsze bicie jego serca.
Kod czerwony oznacza, że ktoś w więzieniu popełnił samobójstwo.
xxx
aaaaa wreszcie dodałam!!!
2 komentarze
nataliaa2349
Się porobiło.
livney
@nataliaa2349 wlasnie hahahaha
niezgodna
Nie lubię się powtarzać więc tego nie zrobię.
livney
@niezgodna w sensie??
niezgodna
@livney musiałabym znów napisać że cudowne opowiadanie.
livney
@niezgodna oh okej hahaha