MIND || jdb #46

FORTY - SIX

     23;34

     Uderzyłam głową o ścianę i przymknęłam powieki, zauważając która jest godzina i jak długo jeszcze do świtu.  Chyba tu zwariuję.

     - Działa telewizor? - spojrzałam na Molly, która właśnie wyszła z łazienki. Nie mam pojęcia co ona tak długo tam robiła, bo tam był tylko rozwalony prysznic, toaleta i zlew. Jednakże ona wyglądała jakby właśnie wyszła z pieprzonego spa.

     - Nie - odpowiedziała i podążyłam za nią wzrokiem, aż do momentu jak rzuciła się na swoje łóżko. - Nie jest ci zimno? - spytałam, patrząc na jej piżamę, ponieważ miała krótkie spodenki  cropp top, podczas gdy ja miałam dresowe spodnie t-shirt, a na to bluzę i skarpetki i wciąż było mi cholernie zimno.

     - Nie - przeciągnęła i wyłożyła się na łóżku jak rozgwiazda, sięgając paczkę żelków i biorąc garść. - Jest mi gorąco - spojrzała na mnie i poruszyła sugestywnie brwiami, na co ja wywróciłam oczami i wyprostowałam nogi. Przez chwilę między nami panowała cisza, którą zagłuszały tylko szmery paczki od żelków i głośne mlaskanie Molly.

     Chcę iść już spać, ale nie mogę zasnąć gdy ona nie śpi.

     Lepszym rozwiązaniem wydaje mi się już spacerowanie po tym motelu i nie spotkanie tego chłopaka z dołu, który mnie przeraził. W innym przypadku gdybym spotkała go może na ulicy to pomyślałabym, że jest miłym chłopakiem z sąsiedztwa, ale cholera ten jego przeszywający mnie wzrok jakby dokładnie wiedział kim jestem sprawiał, że dosłownie krzyczałam wewnętrznie.

     W sumie podobnie było z Justinem; też mnie dosyć na początku przerażał, ale potem zmieniłam zdanie i on nie jest taki zły, więc może tego chłopaka też oceniłam pochopnie?

     Nah, powiedział mi, że rozładował mu się akumulator, a na parkingu nie ma żadnego samochodu, więc chyba jego jest motocykl.

     - O czym myślisz? - wzdrygnęłam się, słysząc Molly, która usiadła tuż naprzeciwko mnie. Zgięłam nogi i poprawiłam okulary, bo cholernie nie chciałam aby ona tu siedziała tak blisko mnie.

     - O niczym - odpowiedziałam, a ona się roześmiała, jednak zanim coś powiedziała mój telefon zaczął wibrować w dłoni, więc spojrzałam na wyświetlacz i prawie krzyknęłam ze szczęścia widząc, że to sms od Bradley'a.

     BRADLEY: Justin już wie i jest kurewsko wściekły, a ja cię już namierzyłem, więc się nie martw.

     JA: I co dalej????

     BRADLEY: Zachowuj się normalnie, a ja skontaktuje się jakoś z Felixem no i uważaj na siebie.

     - Wiesz - zaczęła Molly, a ja podniosłam na nią swój wzrok i zablokowałam telefon. W dziwny sposób się do mnie uśmiechała. - Zawsze zastanawiałam się - urwała i przejechała palcem po swojej szyi, co wyglądało trochę jakby była wampirem i chciała wyssać komuś krew.

     Na przykład mi. Ale Molly nie jest pierdolonym wampirem, a ja nie mam swojego Edwarda ze ''Zmierzchu''.

     - ... Czy Justin jest dobry w łóżku - zakończyła, a ja w szoku otwarłam usta i prawie co nie umarłam na zawał.

     - Tak cóż - wzruszyłam ramionami i wzięłam batona, po czym go otwarłam i byłam gotowa aby go zjeść, ale znowu Molly zaczęła coś gadać.

     - Czasami tak się zastanawiałam - wstała. - Czy ja cię w ogóle lubiłam.

     - Nie mam ochoty tego słuchać, więc wybacz mi, ale idę spać - warknęłam, odłożyłam twixa i przykryłam się kołdrą. Molly coś mruknęła, aż wreszcie sama zgasiła lampkę.

     Mam nadzieję, że ta noc minie w spokoju.

     No ale, tak się oczywiście nie stało. Być może dwie godziny później telefon Molly zaczął dzwonić i już miałam jej o tym powiedzieć, jednak ona zdążyła go odebrać.

     - Musisz dzwonić teraz? - syknęła cicho do swojego rozmówcy. Usiadła chyba na łóżku, ponieważ ono zaskrzypiało. - Taa jest tutaj - otwarłam swoje oczy czego na szczęście nie zauważyła, bo leżałam plecami do niej. - Nic jej nie mówiłam, a ty tym bardziej siedź cicho, bo inaczej ja jej coś zrobie, a nie ty.

     Wiedziałam, kurwa, że coś jest nie tak i się nie pomyliłam.

     - Za ile będziesz? - spytała, a ja zmarszczyłam brwi. - Nie będę czekała żadną godzine - dodała. Gdyby chodziło o tego chłopaka z dołu to chyba on by za godzinę nie przyszedł, prawda? Więc wychodzi na to, że jest ktoś jeszcze. - Dobra, okej - warknęła i się rozłączyła. Odczekałam chwilę; w sumie to ja starałam się uspokoić moje, cholernie szybko, bijące serce. Gdy tylko zaczęło bić normalnie, zacisnęłam zęby i usiadłam prosto, w stronę Molly. Gdy tylko zobaczyła, że nie śpie pisnęła i wypuściła telefon z dłoni. Szybko założyłam okulary i wstałam.

     - Ty wredna zawistna... - zaczęłam, podchodząc bliżej niej. Chwilę potem na ustach Molly pojawił się ten pieprzony uśmiech, który bym już teraz jej zdarła, ale przecież muszę się czegoś dowiedzieć od tej wywłoki.

     - A co ty myślałaś? - parsknęła. - Że od tak staniemy się najlepszymi przyjaciółkami?

     - Oczywiście, że nie - odpowiedziałam. - Wciąż jesteś tak samo wkurwiająca jak zawsze - posłałam jej sztuczny uśmiech i zobaczyłam jak ona się ledwo powstrzymuje od tego aby mnie nie uderzyć, albo czegoś wykrzyczeć. - Byłam głupia, że ci zaufałam, ale cóż, bywa - wzruszyłam ramionami.

     - Miłość pcha nas do różnych rzeczy, czyż nie? - zmrużyła swoje oczy.

     - Prawda - odpowiedziałam. - Jeśli chodzi o Justina to mogę zrobić wszystko.

     - Tak - zaśmiała się i oblizała wargi. - Wydałaś na siebie pieprzony wyrok. Nie ma żadnego świadka, nie ma żadnego informatora, nic kurwa nie ma! - powiedziała głośno. - Justin zniszczył mi życie, a ja to samo zrobie jemu - dodała, a ja w jej oczach zobaczyłam łzy i nic z tego co ona mówi nie rozumiałam. Jak on mógł jej zniszczyć życie, skoro on jej w ogóle nie zna?

     - O czym ty gadasz? - spytałam zdziwiona. Chciałam się dowiedzieć jak najwięcej, ale też byłam ciekawa o co w tym chodzi, bo być może to właśnie Molly wie najwięcej, a być może wszystko.

     - Justin przyjaźnił się z Lucasem, a że ja byłam jego siostrą także często go widywałam - zaczęła. - Zakochałam się w nim, ale jak widzisz coś się nie udało - zaśmiała się ponuro. - Powiedziałam mu, że go kocham, a on mnie wyśmiał. Powiedziałam to Lucasowi, a on mnie przecież przed nim ostrzegał i mówił jak traktuje inne dziewczyny.

     - Wciąż nie rozumiem - przerwałam jej tą żałosną próbę żalenia się.

     - Bo mi przerwałaś - syknęła.

     - Boże Molly! Minęło prawie dziesięć lat, a ty wciąż to drążysz? Justin się zmienił, siedzi w więzieniu, a ty wciąż żyjesz tym, że się w nim nieszczęśliwie zakochałaś?! - krzyknęłam. Nie obchodziło mnie to, co Molly czuła do Justina, bo przecież on dał jej do zrozumienia, że nic między nimi nie będzie, a ona wciąż swoje. Żyje w swoim nieszczęśliwym i złamanym świecie.

     - Kochałam go, wiesz? - zapłakała. - Wiedziałam jaki on jest i jakie miał problemy; on przecież nigdy nie był grzecznym chłopcem. Tego dnia gdy Justin włamał się na teren prywatny razem z Brandonem, prawie umarłam, bo nie wiedziałam co się z nim dzieje i wiesz co? - na jej ustach pojawił się znowu ten szyderczy uśmiech. - To Tobby, to wszystko zrobił Tobby, który się we mnie zakochał i zrobiłby dla mnie wszystko! To jego krew była także na ciele jego siostry, a ja na to wszystko patrzyłam i wiesz co? Nie jest mi ich szkoda. Jego rodziców, Brandona i Holly.

     - Coś ci się pomyliło, albo jesteś źle doinformowana - przerwałam jej. - Trójka rodzeństwa, jak już.

     Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Czy ona mówiła prawdę? Jeśli tak ona ma naprawdę coś z głową, bo przez tyle lat siedziała cicho i nic nikomu nie powiedziała. I to wszystko dlatego, że Justin ją odrzucił.

     Trzeba być naprawdę pojebanym.

     - Nie słyszałaś mnie? - podeszła bliżej. - Brandon i Holly, jego brata Nicholasa tam nie było.

     - Co? - spytałam z niedowierzaniem. - W aktach pisało, że...

     - A co miałoby w nich pisać? Wiesz co by to było gdyby wyszło jak jaw, że nie było tam Nicholasa? Justin i jego brat byliby podejrzani, a tak cała wina spadła na niego.

     - To gdzie jest jego brat?

     - A skąd mam to, kurwa, wiedzieć?! - krzyknęła. - Nie obchodzi mnie to i ciebie też nie powinno, bo zaraz i tak będzie po tobie.

     - Pieprzysz. Całkiem oszalałaś, a to, że Justin cię nie kocha powoduje, że tracisz zmysły.

     - Wcale nie.

     - Właśnie, że tak. Zawsze byłaś słaba i zawsze taka będziesz - splunęłam. - Nie będziesz miała nigdy przy sobie kogoś, kto cię pokocha, a ja będę szczęśliwa, bo będę miała Justina.

     - Zamknij się kurwa mać! - wrzasnęła i to było słyszalne wszędzie, po czym rzuciła się na mnie. Jęknęłam, uderzając plecami o podłogę, a chwilę potem Molly pociągnęła mnie za włosy.

     - Taka lafirynda jak ty nie będzie mnie do cholery biła - wycedziłam chwilę potem i uderzyłam ją z kolana w plecy, tak że spadła obok mnie. Usiadłam na niej i złapałam za ręce, po czym umieściłam je po bokach jej głowy.

     - Imię i nazwisko Tobby'iego - warknęłam. Molly zaśmiała się szyderczo po czym pokręciła przecząco głową. - Gadaj! - wrzasnęłam jej w twarz. - Znam różne metody tortur, więc lepiej jak zaczniesz coś mówić, bo skończysz gorzej niż z podbitym okiem.

     - Lucas był idiotą. Tak bardzo Justin był dla niego ważnym przyjacielem i tak bardzo nie chciał aby to Justin skończył w więzieniu, więc zrobił wszystko aby mu pomóc, a Justin co? Powie, że go nie pamięta, a potem okazuje się, że mój brat nie żyje - jej oczy ponownie się zaszkliły. - Mówiłam mu żeby tego nie robił, a Justin co zrobił? Powiedział, że go kurwa, nie pamięta! Człowieka, który się dla niego poświęcił, i który zginął za niego!

     - Uspokój się! To Tobby był winny śmierci twojego brata.

     - Nieprawda - splunęła. - Tobby by tego nie zrobił.

     - Podaj jego imię i nazwisko.

     - Nie.

     Złapałam ją za szyję i lekko ją ścisnęłam, a jej oczy się rozszerzyły.

     - Nie boję się tego skurwiela i ciebie też się nie boję - wycedziłam. - Powiedz jak on ma na imię.

     Molly zacisnęła usta w wąską linię i przymknęła powieki, po czym zaczęła szybko kręcić przecząco głową.

     - Justin zapłaci za to, co mi zrobił.

     - Ty naprawdę jesteś pojebana - stwierdziłam patrząc na nią z obrzydzeniem. - Ta toksyczna miłość wżarła ci się kompetnie w mózg.

     - Mam nadzieję, że on zrani cię tak jak zranił mnie, a może i bardziej.

     - Już mnie zranił, ale wiesz co? Róża jest piękna, a też kłuje - posłałam jej szeroki uśmiech i byłam gotwa aby chwycić telefon, jednak chwilę potem drzwi od pokoju z imptem się otwarły i do środka wszedł chłopak, którego zobaczyłam na dole. Spojrzał na mnie, a potem na Molly.

     - Nie mamy czasu - zaczął i chwycił torbę, która leżała u mnie na łóżku. - Spieprzamy stąd.

     - Chwila co? - poluzowałam uścisk na szyi Molly. - Kim ty jesteś?

     - Tobby tu jest, a jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swojego chłopaka to się pośpiesz. Jestem Nick.


XXX
wreszcie dodałam ten rozdział, cri. Byłby już ostatno, ale świętowałam zwycięstwo Francji. A co będzie dzisiaj, omg, trzymam kciuki za nich!

ale się porobiło, lol. Molly się nieszczęśliwie zakochała, szkoda mi jej, znam ten ból :(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2299 słów i 11459 znaków.

1 komentarz

 
  • xd

    Super opowiadanie czekam na dalsze nosi tez jestem za Francja

    10 lip 2016