Nie próbuj mnie ratować! - Rozdział 55

Obudził mnie zapach jedzenia. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Na małym stoliku zauważyłam plastikowe tacki, z których unosiła się para. Zmrużyłam podejrzliwie oczy i popatrzyłam na Deana, siedzącego obok.

– Pomyślałem, że chciałabyś zjeść coś ciepłego przed powrotem – powiedział łagodnym tonem głosu. – Jeśli będziesz potrzebowała przerwy, to...

– Ogarnij się – warknęłam, odrzucając cienką kołdrę na bok. – Nic takiego się nie stało.

Dean odłożył plastikowy widelec na bok i westchnął ciężko.

– Nie wiem, jak mam się zachować. – Przetarł dłonią twarz. – Nigdy nie spałem z dziewicą.

Skrzywiłam się i skierowałam do łazienki. Nie miałam siły na taką rozmowę. Nie rozumiałam, dlaczego wziął na siebie odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w nocy. Nie zmusił mnie do niczego, nawet nie nakłaniał. Inicjatywa wyszła ode mnie! To ja musiałam go przekonywać. Inne kobiety z pewnością nie musiały tego robić. Trochę rozumiałam jego punkt widzenia, bo nie byłam przypadkową dziewczyną, tylko przyjaciółką Jo. Nie chciał mnie skrzywdzić, a był łamaczem damskich serc. Tylko że ja wiedziałam, na co się pisałam. Od razu postawiłam sprawę jasno. To miało być coś niezobowiązującego i było.

Spełnił moje oczekiwania, więc o co mu chodziło, do cholery?

Popatrzyłam w lustro i uśmiechnęłam się niewyraźnie do swojego odbicia. Szybko posmutniałam, bo przypomniałam sobie, że Chloe nikogo do siebie nie dopuszczała, a kontakt fizyczny mógł być przyjemny, o czym przekonałam się na własnej skórze.

Przymknęłam powieki i wróciłam wspomnieniami do nocy.

Jego usta i dłonie były dosłownie wszędzie. Ciężar jego ciała potęgował przyjemne doznania. Słyszałam niewyraźny szept, ale nie skupiałam się na nim. Całkowicie oddałam się Deanowi i pragnęłam być bliżej, chociaż nigdy nie byliśmy tak blisko jak wtedy. Nasze ciała pasowały do siebie. Łatwo przyszły im znalezienie wspólnego rytmu. Może momentami było ostrzej i boleśnie, ale pocałunki Deana z powodzeniem łagodziły najmniejszą niedogodność.

Wcześniej sądziłam, że seks z nim będzie bardziej przypominał pieprzenie się, ale było inaczej. Nie byłam pewna, dlaczego w tej bliskości było tyle czułości. Nie miałam prawie duszy, ale między naszymi ciałami przechodziły porozumiewawcze iskry.

Dean nie był sobą, co powinno mnie zaniepokoić. Zmiana w jego zachowaniu była wyczuwalna. Wiedziałam dokładnie, w którym momencie zaszła, bo zorientował się, że byłam dziewicą. Nie potrafiłam kontrolować wszystkich reakcji swojego ciała. Dobrze pamiętałam, co wtedy zrobił. Mocno mnie objął i pocałował – głęboko i czule.

Zachowywał się tak, jakby należał do mnie.

۞

W samochodzie panowała dziwna atmosfera. Próbowałam skupić się na czymkolwiek, ale podejrzliwe spojrzenia Deana wyprowadzały mnie z równowagi.

– Jeśli dalej będziesz się tak zachowywał, to Jo od razu zwęszy, że coś się stało i zacznie drążyć – zrugałam go.

– Właśnie dlatego wolę sypiać z nieznajomymi kelnerkami – burknął pod nosem. – Przynajmniej nie muszę potem dbać o ich uczucia.

Zamrugałam.

– Uczucia? Jakie uczucia, do cholery?

– Doskonale wiesz, o co mi chodzi – warknął, rzucając mi poirytowane spojrzenie.

Miał rację. Wiedziałam. Tylko nie rozumiałam, dlaczego robił z tego wielką sprawę.

– Wolałbyś, żebym przyszła do ciebie po seksie z Ketchem?

Dean gwałtownie skręcił na pobocze i zatrzymał samochód, aż zarzuciło nas do przodu. Zgromiłam go wzrokiem i odgarnęłam włosy z twarzy.

– Zwariowałeś?! – naskoczyłam na niego. – Nie mogę nawet wymówić jego imienia, bo od razu ci odbija. Jesteś o niego zazdrosny?

– A mam powód?

– To był tylko seks – przypomniałam mu. – Niezobowiązujący, gdybyś zapomniał o tym małym szczególe – dodałam kąśliwie.

– Jestem twoim pierwszym facetem.

Przewróciłam oczami.

– Jesteś i co z tego? – Wzruszyłam ramionami. – Chciałam seksu i go dostałam.

– Od kiedy jesteś taką dziewczyną?

Parsknęłam śmiechem. Dean spochmurniał.

– Naprawdę zadałeś to pytanie? – zakpiłam. – Nie mogę pójść jednorazowo do łóżka z przystojnym facetem? To musi być od razu ten facet, z którym chcę spędzić resztę swojego życia?

Pokręcił głową.

– Wolałabyś George'a.

– Wolałabym – przyznałam szczerze. – Wiem, że traktowałby mnie dobrze, ale jestem w takim momencie swojego życia, że nie mogę być egoistką.

– Jestem twoją nagrodą pocieszenia.

– Nazywaj to jak chcesz – prychnęłam.

Westchnął ciężko i oparł łokieć o szybę. Wyglądał na zagubionego. Postawiłam go w niezręcznej sytuacji, ale zrobiłam to z prywatnych pobudek. Gdybym powiedziała prawdę, nie zgodziłby się na seks. Musiałabym wysłuchać kazania, które nie miałoby żadnego sensu.

– Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że nie jestem już dziewicą – rzuciłam z lekkim rozbawieniem.

Dean obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem, więc wywróciłam oczami.

– Przepraszam, jeśli nie byłem delikatny – powiedział cicho, uparcie wpatrując się w przednią szybę. – Ciężko się kontrolować w trakcie seksu.

Przygryzłam wargę i położyłam mu dłoń na udzie. Popatrzył na mnie z przyganą, ale nie przejęłam się tym.

– Czy wyglądałam na niezadowoloną?

Długo milczał, bo chyba naprawdę nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. Nie zamierzałam mu odpuścić, dlatego patrzyłam na niego wyczekująco.

– Nie – burknął.

– To w czym ty widzisz problem?

Zrzucił moją dłoń ze swojego uda i włączył silnik.

– Bo nie jesteś taką dziewczyną, Cassie – powiedział całkowicie poważnie. Na krótką chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały. – A ja nie jestem takim facetem.

Odwróciłam wzrok, bo mógł mieć rację, ale jej nie miał, bo nie posiadałam większej części duszy i moim życiem nie rządziły już emocje. O tym nie wiedział i liczyłam, że już nigdy się nie dowie.

۞

W bunkrze zastaliśmy Sama w głównej sali. Na krótką chwilę zamarłam, ale szybko doprowadziłam się do porządku. Nikt nie wiedział o tym, co wydarzyło się w motelu, dlatego uśmiechnęłam się nieznacznie do brata Deana.

– Cześć.

Uniósł wysoko brew.

– Jak sprawa?

– W porządku – odpowiedziałam, kładąc torbę na stole.

Zauważyłam, że Sam przeniósł spojrzenie na brata, więc stałam się czujna. Zerknęłam przez ramię na Deana i miałam ochotę go walnąć, bo tylko stał i milczał.

– Dean? – mruknął Sam. – Wszystko gra?

Popatrzyłam znacząco na Deana, ale udawał, że mnie nie zauważa. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego obróciłam głowę w stronę Sama i zaśmiałam się.

– Dał się złapać jak dziecko i nie potrafi znieść, że uratowała go dziewczyna. – Przewróciłam oczami. – Boczy się od wczoraj. Może za tydzień mu przejdzie.

Sam zaczął się śmiać, więc odetchnęłam z ulgą.

– Naprawdę, Dean? Dałeś się złapać zmiennokształtnemu?

– Tak – burknął. – Bo mnie zaskoczył.

Czułam na plecach jego spojrzenie, dlatego zerknęłam na niego. Dean patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie rozumiałam jego zachowania.

– Zaraz mi się oberwie, że publicznie rozmawiam o jego porażkach – powiedziałam z lekkim rozbawieniem. – Lepiej pójdę do siebie, zanim postanowi odgryźć mi głowę.

Sam pokręcił głową, wciąż się śmiejąc.

Poszłam szybko do swojej kwatery, bo musiałam odetchnąć. Myślałam, że Dean potrafił udawać, ale najwyraźniej cholernie się myliłam.

۞

Usłyszałam ciche pukanie, a po chwili w moim pokoju pojawiła się Jo. Zaskoczona, podniosłam się z łóżka. Przyjaciółka miała dziwny wyraz twarzy, więc od razu założyłam najgorsze.

– Coś się stało? – zapytałam.

Jo wykręcała sobie palce.

– Chciałam z tobą pogadać.

– O czym?

Na kilka sekund spojrzała na sufit, a potem wróciła spojrzeniem do mnie.

– Chciałam cię przeprosić za swoje ostatnie zachowanie. Długo... milczałam.

Skrzyżowałam ramiona na piersi.

– Rozumiem – skłamałam.

– Nie kłam, Cassie.

Westchnęłam ciężko.

– No dobrze. Prawda jest taka, że w ogóle nie rozumiem twojego zachowania.

– Poznałam inną Cassie i bardzo ciężko mi... – Wcisnęła dłonie do tylnych kieszeni jeansów. – Nie jesteś nią. Bardziej przypominasz Chloe, co w niczym nie pomaga. Wiem, że to nie jest żadne usprawiedliwienie mojego zachowania, ale potrzebowałam czasu.

Pokiwałam głową, bo nie wiedziałam, co miałam na to powiedzieć. Moje myśli uciekały w stronę w stronę nieznajomej kobiety, prawdopodobnie wiedźmy, która wtargnęła do mojego umysłu i postanowiła spróbować mnie nastraszyć.

– Przez ostatnie tygodnie byłam beznadziejną przyjaciółką i jeśli uważasz, że nie interesowałam się twoim życiem, to jesteś w błędzie. – Uśmiechnęła się blado. – Wypytywałam Sama o różne rzeczy.

– Mogłam się tego domyślić.

– Nie czuję się z tym dobrze, bo przyjaciółki powinny mówić sobie o wszystkim, prawda?

Czego ona oczekiwała? Potwierdzenia? I tak musiałabym ją okłamać, bo nie wiedziała o wielu rzeczach. Gdyby poznała całą prawdę, mój seks z Deanem okazałby się jej najmniejszym zmartwieniem.

– Do czego zmierzasz?

– Nie przepadam za Chloe.

Nie miałam praktycznie całej duszy, ale jej słowa i tak mnie zabolały.

– Dobrze wiedzieć – mruknęłam kąśliwie.

– Cassie...

– Jeśli ktokolwiek z was myśli, że dobrze mi w tym ciele ze świadomością, że nigdy nie istniała żadna Cassie, to jesteście w pieprzonym błędzie – powiedziałam ostro. – Nie lubię wracać do wspomnień do Chloe. Nie lubię przeżywać tego, co ona. Nie lubię też taka być. Nie chcę taka być.

I nie chciałam umierać, co postanowiłam przemilczeć.

– Przepraszam, Cassie – szepnęła Jo, robiąc krok w moją stronę. – Postaram się coś zrobić z moją niechęcią.

– Jasne – mruknęłam bez przekonania.

– Cassie...

– Powiedziałaś wystarczająco dużo – przerwałam jej.

Westchnęła, a jej ramiona opadły. Wyglądała na smutną. Nie wiedziałam, gdzie podziała się twarda Harvelle, która niczego się nie bała i wszystkiemu stawiała czoła.

– Wiem, że byłaś z Deanem na polowaniu.

Napięłam się, gotowa na strzelaninę pytań.

– Tak, byłam.

– I jak? Wszystko poszło dobrze?

Zauważyłam w jej oczach zaniepokojenie, więc prawdopodobnie naprawdę się o mnie martwiła. Nawet jeśli publicznie prawie przyznała, że nie jest już moją przyjaciółką, bo nie przepadała za Chloe, którą byłam.

– Wilkołak złapał Deana i musiałam go ratować, ale wszystko dobrze się skończyło.

– Zmiennokształtny – poprawiła mnie Jo.

Przewróciłam oczami.

– Boże, co wy macie z tym poprawianiem – jęknęłam.

– Dean dobrze się zachowywał?

Zacisnęłam usta, z czego zdałam sobie sprawę zbyt późno. Rysy twarzy Jo automatycznie się wyostrzyły.

– Znowu był dupkiem?

Pokręciłam głową.

– Mieliśmy parę sprzeczek odnośnie sprawy, ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia.

– Podobno spotkaliście Cadena i Lucasa.

Uniosłam wysoko brwi.

– Nie wyglądali na plotkarzy – powiedziałam ostrożnie.

– Zadzwonili do Sama, bo chcieli się dowiedzieć, kim jest łowczyni, z którą poluje sławny Dean Winchester. – Uśmiechnęła się z rozbawieniem. – Zazwyczaj jest widywany z bratem lub ze mną, więc twoja obecność przy jego boku wzbudziła zainteresowanie.

– Co Sam im powiedział? – spytałam nerwowo.

– Nie martw się. Nic nie wspomniał o Chloe Walters. Jesteś Cassandrą Winwood i lepiej będzie, jeśli inni łowcy będą cię tak nazywać.

Wypuściłam powietrze z płuc.

– To dobrze – mruknęłam. – Uciekłam im, bo bałam się pytań. Dałam znać Deanowi, żeby o mnie nie wspominał.

– I nie wspomniał, chociaż... – Przygryzła wargę i przyjrzała mi się uważnie. – Caden powiedział, że byłaś bardzo wkurzona. A Lucas stwierdził, że Dean był... rozproszony. Podobno zawzięcie się o coś kłóciliście.

– Dean miał pretensje, że zabiłam wilkołaka i nie zadałam mu żadnych pytań.

Jo ściągnęła brwi.

– Zaatakował cię?

– Tak, więc działałam w samoobronie. Nie miałam też pewności, czy był tylko jeden wilkołak, a Dean był nieprzytomny i przywiązany do krzesła w jakimś opuszczonym domu. Działałam instynktownie.

Popatrzyłam na Jo i zauważyłam rozczarowanie malujące się na jej twarzy.

– Zachowałaś się jak łowczyni.

– Nie wyglądasz na zadowoloną – prychnęłam, ale szybko się zreflektowałam, bo wiedziałam, że znowu musiałybyśmy poruszyć temat Chloe. – Nieważne. Przecież już o tym rozmawiałyśmy.

– Jeśli chcesz, na kolejne polowanie możemy wybrać się wspólnie.

Nie chciałam żadnej litości, dlatego pokręciłam głową.

– Chyba lepiej będzie, jeśli będę polowała z Winchesterami. Będzie mniej niezręcznie.

Jo wyglądała na zranioną, czego nawet nie próbowała ukrywać.

– Rozumiem. – Pokiwała głową. – Pójdę już.

Była już przy drzwiach, gdy powiedziałam:

– Dziękuję za szczerość.

Spojrzała na mnie przez ramię i uśmiechnęła się.

– Może kiedyś będę w stanie polubić Chloe – szepnęła z nadzieją.

– Może.

– I zapamiętaj, że nie ma wilkołaków. – Uniosła kącik ust. – Polujemy na zmiennokształtnych.

– Może kiedyś będę w stanie to zapamiętać – powiedziałam.

Jo na krótką chwilę zamarła, potem spuściła głowę i wyszła.

Użyłam tych słów z premedytacją, dobrze wiedząc, że nigdy tego nie zapamiętam – tak jak Jo nigdy nie polubi Chloe.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użyła 2350 słów i 13925 znaków.

Dodaj komentarz