Schowana za pniem, zastanawiałam się nad możliwościami. Nie miałam zamiaru wracać do samochodu i zawiadamiać Sama. Wiedziałam, że tego by ode mnie oczekiwano, ale czułam się winna zaistniałej sytuacji. Mogłam odpuścić Deanowi na czas polowania. Zazdrość okazała się zdradziecką suką. A ja, jak głupia idiotka, jej posłuchałam.
Przeładowałam broń i ruszyłam przed siebie, uważnie przysłuchując się ciszy, aby wyłapać najmniejszy szmer. Ostrożnie stąpałam po ściółce, unikając wystających konarów.
„W przypadku zagrożenia moja reakcja musi być natychmiastowa, inaczej podzielę los Deana" – powtarzałam sobie jak mantrę, próbując nie panikować. Znałam już wszystkie wspomnienia Chloe, więc nie powinnam odczuwać żadnego strachu, ale myśl, że Deanowi groziła śmierć z mojego powodu... Miałam jedynie nadzieję, że w sprawę nie był zamieszany nikt, kto chciał mojej głowy. Nie zamierzałam używać mocy medalionu, ale liczyłam się z różnymi scenariuszami. Jeśli tylko w taki sposób mogłabym uratować czyjeś życie, byłam zdolna poświęcić własne – nawet kosztem niepowodzenia planu Chloe.
Po kilkunastu długich minutach spędzonych w samotności i z głową pełną natrętnych myśli, dotarłam do opuszczonego domu. Z wyrwy w ścianie wydostawał się niewielki snop światła i padał wprost na zniszczoną werandę. Ktoś był w środku. Nie mogłam wejść od przodu, dlatego okrążyłam dom. Podeszłam ostrożnie do ściany i znalazłam okno. Brudna szyba zmusiła mnie do lekkiej gimnastyki. Po chwili znalazłam czystszy fragment i dostrzegłam sylwetkę Deana. Siedział z opuszczoną głową, przywiązany do krzesła.
Przeklęłam w duchu, bo najwyraźniej nie ocknął się jeszcze po uderzeniu. Byłam cholernie zła na siebie, że nie potrafiłam wcześniej utrzymać emocji na wodzy i pokłóciłam się z nim. Jakbym nie mogła zostawić tego na wieczór i pokłócić się z nim w pokoju.
Nagle usłyszałam cichy szelest za sobą. Odruchowo spłyciłam oddech i szybko oceniłam swoje szanse. Przypomniałam sobie o nożu w prawym bucie. Gdy chodziło o wilkołaki, takie rozwiązanie zawsze się sprawdzało w nietypowych przypadkach.
Serce waliło mi w piersi jak szalone. Policzyłam do trzech, upuściłam broń i sięgnęłam błyskawicznie po nóż, a potem odwróciłam się i wbiłam go na oślep w potwora. Szybko zorientowałam się, że trafiłam idealnie w jego pierś. Zanim umarł, zdążył jeszcze rozszarpać pazurami rękaw kurtki i zranić mnie w rękę. Syknęłam z bólu. Nie mogłam ocenić rany, bo liczył się czas. Nie miałam żadnej cholernej pewności, czy w sprawę był zamieszany jeden wilkołak czy może dwóch. Może faktycznie Liam miał przyjaciela.
Upewniłam się, że wilkołak nie żyje i wyciągnąłem nóż z jego piersi, a potem szybko wbiegłam do środka domu. Kucnęłam przed Deanem i zaczęłam do niego mówić. Nie reagował, więc ujęłam jego twarz w dłonie i dalej mówiłam. Powoli ogarniała mnie panika.
– Wyglądasz na zmartwioną – usłyszałam.
Miałam ochotę go udusić.
– Dałeś się złapać jak dziecko – odwarknęłam. Zacisnęłam usta i zabrałam się za przecinanie sznurów, którymi był przywiązany do krzesła. – Gdyby nie ja, stałbyś się posiłkiem wilkołaka. – Przecięłam ostatni sznur. – Sama nie wiem, po co cię ratowałam. Mogłeś poprosić o pomoc kelnereczkę, ale szczerze wątpię, aby była równie chętna uratować ci życie, co się rozebrać.
Nie czekałam na jego odpowiedź, tylko wstałam i wypadłam z domu jako pierwsza. Jeszcze kilka minut wcześniej wyrzucałam sobie kłótnię z Deanem, ale wystarczyło, że się odezwał i wszystko wróciło.
Głupia zazdrość.
– Szybko ci poszło – zawołał za mną Dean.
Przewróciłam oczami, ale nie zwolniłam. Musiałam odnaleźć porzuconą broń. Znalazłam ją i ruszyłam przed siebie.
– Bo nie zadawałam durnych pytań, tylko po prostu go zabiłam – odkrzyknęłam.
– Mogłabyś poczekać?
Prychnęłam sfrustrowana i zatrzymałam się, a po chwili nawet odwróciłam, bo wróciły wyrzuty sumienia. Dean z pewnością był pokiereszowany, więc mogłam trochę odpuścić.
Spomiędzy drzew wyszedł Dean. Rozmasowywał tył głowy i lekko utykał na jedną nogę. Nie wiedziałam, czy był ranny, bo nie zdążyłam mu się przyjrzeć z powodu złości. Chciałam zapytać, ale wtedy usłyszeliśmy głosy. Obok mnie niespodziewanie pojawiło się dwóch łowców. Odruchowo wycelowałam w nich broń i odbezpieczyłam ją.
– Spokojnie – mruknął niższy, unosząc dłonie. – Łowczyni, tak?
– Caden? Lucas? – zapytał zaskoczony Dean. Podszedł do nas nieśpiesznym krokiem i przywitał się z mężczyznami. – Co wy tutaj robicie?
– Mógłbyś poprosić koleżankę, aby opuściła tę cholerną broń? – zapytał wyższy.
Przewróciłam oczami i zabezpieczyłam broń.
– Będę przy samochodzie – mruknęłam.
– Cassie! – warknął Dean. – Nie wiemy, czy to jeden...
– Jeden.
– Caden, do cholery! – Winchester był wkurzony. – Mógłbyś przez chwilę się przymknąć?
Skoro wyższy miał na imię Caden, ten niższy to z pewnością Lucas. Nie chciałam ich poznać. Łowcy nie znali lub nie pamiętali o Chloe Walters. Chciałam, aby tak właśnie pozostało. Miałam nadzieję, że Dean zrozumiał aluzję. Dla pewności obejrzałam się na niego przez ramię i nieznacznie pokręciłam głową. Chyba zrozumiał, bo skinął głową i odwrócił się w stronę kolegów.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc i ruszyłam w stronę samochodu. Zamrowiła mnie dłoń, w której trzymałam broń, więc zacisnęłam na niej mocniej palce. Po chwili to samo poczułam w drugiej dłoni. Zaniepokojona, zbliżyłam się do Impali i wrzuciłam broń do bagażnika, a potem uważnie przyjrzałam się dłoniom. Były czerwone i wyglądały jak... po oparzeniach.
Zmarszczyłam brwi, próbując sobie przypomnieć moment, w którym użyłam mocy, ale nawet nie połączyłam się z medalionem.
Syknęłam z bólu, gdy poczułam uderzenie wewnątrz głowy. Oparłam się dłońmi o dach samochodu i wzięłam głęboki wdech. Uderzenie powtórzyło się jeszcze dwa razy. Za każdym pieprzonym razem musiałam zacisnąć mocno zęby. Gniew zaczął się powoli tlić, ale hamowałam go, doskonale wiedząc, co się stanie, jeśli pozwolę mu działać.
„Tik–tak, Chloe" – usłyszałam po czwartym uderzeniu. Głos brzmiał znajomo, ale nie potrafiłam dopasować go do żadnej osoby.
„Oni wszyscy umrą. Jeden po drugim. Tak jak ci obiecałam, Chloe" – krzyknęła kobieta po piątym uderzeniu. Tym razem te słowa wydawały mi się znajome, bo już kiedyś je słyszałam. Nie musiałam sięgać do swojej pamięci, bo szóste uderzenie otworzyło wspomnienie.
Ciała upadały na podłogę – jeden po drugim. Zerknęłam na posadzkę, która była czerwona. Czerwona jak... krew. Moje serce przestało bić na ułamek sekundy, a gdy podniosłam głowę, zrozumiałam, że to koniec. Gorączkowo rozglądałam się w poszukiwaniu żywej duszy, ale nikogo nie znalazłam. Wszyscy leżeli na ziemi w ogromnej kałuży krwi. Chciałam krzyknąć, błagać o pomoc, ale głos ugrzązł mi w gardle. Mogłam tylko patrzeć na martwych ludzi. Byłam bezradna.
– Oni wszyscy umrą.
Zamarłam. Głos dochodził zza moich pleców, ale bałam się odwrócić.
– Wszyscy, rozumiesz? – warknęła nieznajoma kobieta. – Nikogo nie oszczędzę. Odebrałaś mi coś i zamierzam to odzyskać. Nie obchodzi mnie cena. Już za późno na negocjacje.
Ostrożnie nabrałam powietrza do płuc. Chciałam się odezwać, ale coś mnie powstrzymywało.
– A ty spłoniesz.
Otworzyłam szeroko oczy, bo sceneria niespodziewanie się zmieniła. Otaczały mnie płomienie i boleśnie smagały moją skórę. Rozejrzałam się nerwowo, ale nie znalazłam żadnej drogi ucieczki. Znajdowałam się w samym sercu ognia, który był coraz bliżej. Bezlitośnie palił wszystko, co znajdowało się na jego drodze. Chciałam krzyknąć, ale czułam jedynie nieprzyjemną suchość w gardle. Zaczęłam kaszleć. Dym szczypał mnie w oczy, więc je zamknęłam.
– To koniec – szepnęłam do siebie, a potem pochłonął mnie ogień.
Krzyknęłam. Krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam. Ból rozrywał każdą najdrobniejszą część mojego ciała. Nie czułam nic innego. Pragnęłam umrzeć.
Otworzyłam gwałtownie oczy i zaczerpnęłam głęboki oddech.
Wcześniej nie rozpoznałam ciał, a przy powtórce wspomnienia już widziałam, że na podłodze nie leżeli przypadkowi ludzie, tylko Dean, Sam, Jo, Bobby, Ketch, Mick, Caden, Lucas i z pewnością mnóstwo innych łowców.
Nie broniłam się, dlatego ponownie usłyszałam głos kobiety: „Twój czas dobiega końca, Chloe. Przygotuj się na śmierć".
Schowałam głowę między ramionami i zaczęłam dyszeć. Ktoś przedostał się przez barierę, którą stworzyła Dorothy. Wiedziałam, że wcześniej naruszyła ją Rowena, później Bobby, ale Ignis zadbała, żebym była bezpieczna od wewnątrz.
Naruszyła ją też jeszcze jedna osoba pod przykrywką pomocy.
Zacisnęłam zęby i powoli podniosłam głowę. Zmrużyłam oczy, gotowa połączyć się z medalionem. Nawet jeśli to nie była ona, ktoś musiał ponieść konsekwencje swojej bezmyślności. Nie byłam już bezbronną dziewczynką. Potrafiłam się bronić.
Moimi rodzicami byli Megan i Richard Walters.
Gniew przywołał moc, którą przyjęłam. Zerknęłam na palce, między którymi tańczył ogień. Uśmiechnęłam się pod nosem i skupiłam myśli na głosie kobiety, nawiązując kontakt z jej mocą. Głupia suka zostawiła po sobie ślad, po którym miałam zamiar ją namierzyć i dać nauczkę. Na początku puściłam malutki ognik, a w odpowiedzi usłyszałam: „Tylko na tyle cię stać, Chloe?". Rozluźniłam ciało i tym razem puściłam ogień, dokładnie ten sam ogień, który pochłaniał mnie we wspomnieniu. Nie ograniczyłam limitu mocy. Nie przejęłam się duszą, której praktycznie już nie miałam. Nic mnie nie obchodzi.
Pieprzona suka musiała zapłacić za wtargnięcie na moje terytorium.
Nie pozwoliłam jej się odwdzięczyć. Gwałtownie zerwałam kontakt i skupiłam się na barierze, przypominając sobie kilka run, który mogły tymczasowo zakleić dziurę.
Po wszystkim odetchnęłam głośno i ponownie schowałam głowę między ramionami. Popatrzyłam na swoje buty i zrozumiałam, że nie byłam w stanie uciec przed przeznaczeniem. Mogłam bronić się, uciekać, pomagać budować szkatułki, używać run, ale to wystarczało tylko na chwilę. Potrzebowałam rozwiązania na stałe.
Nagle już zrozumiałam.
Chloe miała plan. Plan, który miał wpędzić mnie do grobu, ale uratować innych.
Uratować Deana.
Zadrżałam.
Jednak musiałam szybko doprowadzić się do porządku, bo usłyszałam za sobą kroki. Nałożyłam maskę i udałam znudzoną, gdy Dean złapał mnie za łokieć i odwrócił. Przyjrzał się uważnie mojej twarzy, nie kryjąc złości.
– Caden i Lucas zajmą się zatarciem śladów. Byli w trakcie śledztwa, ale pokrzyżowaliśmy im plany. Na szczęście był tylko jeden zmiennokształtny, Liam. Przyjaciel nie istniał.
Pokiwałam głową.
– Możemy wracać – mruknęłam.
– Wszystko gra? – zapytał, marszcząc brwi. Wyglądał na zmartwionego. – Jesteś cholernie blada.
– Adrenalina powoli puszcza – odpowiedziałam wymijająco. – Spodziewałam się zastać cię w kawałkach, więc podziękuj Bogu, że wilkołak się ociągał. – Nie chciałam, żeby się o mnie martwił, dlatego postanowiłam wrócić do tematu Karen. – Kelnereczka mogłaby nie zdążyć.
Prychnął.
– Straciłem czujność – burknął, miażdżąc mnie spojrzeniem. – Przez ciebie. – Zrobił krok w moją stronę, więc oparłam się o samochód. – Chodzisz wkurzona od samego rana i za każdym razem, gdy cię pytałem, do cholery, dlaczego taka jesteś, milczałaś. Zapytam jeszcze raz i, kurwa, nie testuj więcej mojej cierpliwości.
Wytrzymałam jego spojrzenie, chociaż nasze twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko. Nie byłam pewna, czy chciałam kontynuować kłótnię. Głowę miałam zaprzątniętą czymś innym, chociaż pragnęłam skupić się na Deanie.
Postawiłam wszystko na jedną kartę.
– Byłam zazdrosna – wydusiłam z siebie.
Dean nie wyglądał na zaskoczonego. Myślałam, że podejmie temat, ale on niespodziewanie mnie pocałował. Na początku byłam bierna, bo próbowałam odnaleźć się w sytuacji. Trochę późno zadałam sobie pytanie, czego ja właściwie od niego chciałam. Skupiłam się na cieple jego ciała, dotyku i sposobie, w jaki mnie trzymał.
Chciałam tego.
Chciałam przez jedną noc należeć tylko do niego.
Złapałam za kołnierz jego kurtki i zaczęłam oddawać pocałunki. Serce wariowało, w głowie miałam pustkę, na której tak cholernie mi zależało.
Ciało Deana napierało na moje. Jego wargi były spragnione o wiele bardziej niż moje. Ciepło rozlało się po całym moim ciele, rozluźniając spięte mięśnie. Stanęłam na palcach, dzięki czemu mogłam objąć dłońmi twarz Deana i całować go z równym zaangażowaniem, co on mnie.
„Zabierz to ode mnie" – błagałam go w myślach.
Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, ale mogłam pozwolić mu oderwać mnie od rzeczywistości. Z pewnością nie zaaprobowałby tego sposobu, jednak nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
Zamierzałam zabrać wszystkie tajemnice do grobu, łącznie z tą, którą odkryłam całując Deana.
1 komentarz
NelaMotylek
Napiszę trochę z innej beczki. Wiesz, co dla mnie jest najsmutniejsze i najbardziej takie niesprawiedliwe? Właśnie czytam książkę polskiej autorki, która dość sporo napisała tych książek i albo ja trafiłam na takie dno, albo ona po prostu tak pisze. I taki autor ma już na swoim koncie mnóstwo książek, a Ty, która naprawdę piszesz ciekawie, wciągająco i mega emocjonalnie, masz tylko dwie. Nie wiem, jak ten świat publikacji jest zbudowany, na pewno nie jest łatwy, bo kiedyś wczytywałam się w ten temat, ale to jest takie niesprawiedliwe.
Historia Kostka i Leti, czy Szymona i Natalii powinna być zdecydowanie opublikowana. Tak samo to opowiadanie. Każda z tych historii powinna dostać szansę na szersze poznanie. I powinny trafić na moje regały 😁 Tak bardzo lubię do nich wracać, chociażby dzisiaj zerknęłam do pojedynczych rozdziałów 😉
Wracając do Chloe i Deana, to długo musiałam czekać na ten moment, ale warto było. To też lubię w Twoich historiach. Takie budowanie napięcia, że z każdym rozdziałem człowiek chce więcej 😍
P. S. Wciąż tu jestem i śledzę Twoje opowiadania 😉❤ i liczę, że jeszcze coś wydasz 😉❤
elorence
@NelaMotylek nie chcę się odnosić do polskich autorek, bo panuje dziwna "moda", że jeśli wypowiem się o jakiejkolwiek krytycznie, to z pewnością muszę zazdrościć. Dlatego nie wypowiem się wcale, bo nie biorę udziału w żadnym wyścigu szczurów. I nikomu nie zazdroszczę, a jeśli zazdroszczę (nieliczne przypadki) to najczęściej pozytywnie 😊 Ale doskonale rozumiem, o czym piszesz - niestety 🙁
Świat wydawniczy to naprawdę skomplikowana machina. Niekoniecznie podobają mi się zasady gry, dlatego wydałam tylko dwie książki. Na kolejne prawdopodobnie trzeba będzie poczekać dwa lata. Nie zamierzam znikać z internetu. Chcę wciąż tutaj być - dla siebie i dla Was ❤
Bardzo się cieszę, że lubisz wracać do tych historii ❤ Przyznam, że sama również wracam, bo po prostu mi również się one podobają 😊
Jeśli chodzi o Cassie i Deana to uwierz mi, ja również bardzo długo czekałam na ten moment 😁 Mam kilka rozdziałów napisanych do przodu i jest na co czekać! Zostały mi do napisania ostatnie rozdziały...
Dziękuję, że wciąż tu zaglądasz ❤
NelaMotylek
@elorence specjalnie nie napisałam nazwiska autorki, żeby przypadkiem ktoś faktycznie się nie przyczepił, ale jestem czytelniczką i mam swoje zdanie, i mam wiele porównań, bo książek o miłości przeczytałam masę i jest wiele, do których chętnie wracam, ale niestety są też takie, na które żałuję, że straciłam czas. Taka prawda. Przykre jest też to, że nie można się swobodnie wypowiadać w pewnych kwestiach, bo zaraz zazdrościsz. Przynajmniej się rozumiemy 😉
Właśnie, z powodu tych zasad gry sama obawiam się z wyjściem na zewnątrz z moimi książkami, więc póki co czekają na moją odwagę 😉 chociaż mam już kilka osób, które mnie do tego zachęcają(oczywiście po przeczytaniu😁).
Cieszę się, że nie znikasz. Chyba nie wiesz jak bardzo lubię czytać Twoje historie. Uwielbiam autorów, którzy potrafią doprowadzić mnie do takich emocji jak głośny śmiech, przyśpieszone bicie serca, czy w końcu płacz ❤
Wierzę, że czekałaś na ten moment. Ja tak czasami mam, że kiedy piszę książkę, to próbuję pisać jednak chronologicznie, ale bywa i tak, że dana scena tak mi siedzi w głowie, że no po prostu muszę ją spisać, bo oszaleję 😁
Oj czekam na dalsze losy z niecierpliwością, ale dla mnie i tak najważniejsze jest to, że wróciłaś do tej historii 😊
Kiedy spodoba mi się styl pisania danego pisarza, pozostaję wierna i tylko zbieram na półce kolejne ich książki. W ogóle marzy mi się taka biblioteka jak w "Pięknej i Bestii" 😍😁❤
elorence
@NelaMotylek najważniejsze, żebyś czuła się gotowa na wydanie pierwszej książki, bo przy kolejnych jest już łatwiej 😊 I nigdy nie zgadzaj się na rzeczy, które Ci się nie spodobają. Masz prawo być wybredna i nie zgadzać się na niektóre warunki. Dobrze, że ludzie Cię zachęcają, ale decyzja zawsze będzie należała do Ciebie. Jeśli kochasz swoje historie i nie masz większego problemu z przyjęciem krytyki, to myślę, że jesteś gotowa 😊
Ja nie potrafię pisać środkowych scen 😂 Wkurzam się na siebie i motywuję, aby pisać dalej i wreszcie dojść do tej wymarzonej sceny. Nienawidzę zaczynać nowych książek i uważam, że początek jest najtrudniejszy do napisania, bo to właśnie on nadaje kierunek całej historii.
I mega się cieszę, że jesteś moją Czytelniczką ❤❤❤
Będę trzymała mocno kciuki! I koniecznie daj znać, jeśli zdecydujesz się na wydanie lub na publikowanie w internecie ❤
NelaMotylek
@elorence dziękuję Ci bardzo za rady ❤
Ja też próbuję pisać w ciągłości i też się wkurzam, ale czasami to jest po prostu silniejsze ode mnie i się poddaję temu 😁 Tak, początek zdecydowanie jest najtrudniejszy, ale ja mam też problem z pisaniem szczęśliwych scen, wtedy, kiedy się wszystko układa. Tak dziwnie mam 🤷♀️
Dziękuję za kciuki i pewnie, że dam znać. Z samej ciekawości, jakie byłyby Twoje odczucia po ich przeczytaniu 😊❤