Opatrywaliśmy sobie wzajemnie rany. Cisza między nami była zupełnie inna niż rano. Trwała od momentu, w którym przestaliśmy się całować. Odkąd przekroczyliśmy próg pokoju obskurnego motelu, miałem ochotę wszystko powtórzyć. Świerzbiły mnie dłonie, myśli krążyły wokół Cassie, a moje ciało domagało się jej dotyku. Byliśmy daleko od bunkra, Sama, Jo i Bobby’ego. Rozsądek przegrał walkę z pożądaniem, bo nie wierzyłem w żadne uczucia. Cassie mi imponowała i podniecała. Nie dorabiałem sobie żadnej teorii, ale powstrzymywałem się przed głupimi decyzjami, a seks do nich niestety należał.
Szybki prysznic po polowaniu też w niczym nie pomógł.
Opatrywałem ranę na ręce Cassie. Zmiennokształtny zahaczył pazurami o obojczyk, więc musiała ściągnąć bluzkę i zsunąć ramiączko stanika. Udawałem, że ten widok nie robił na mnie najmniejszego wrażenia, chociaż tak naprawdę ciężej oddychałem. Przez chwilę miałem nawet ochotę ucałować zranione miejsce. Rana była głęboka, więc przyłożyłem ostrożnie opatrunek, ignorując grymas na twarzy dziewczyny.
– Już kończę – pocieszyłem ją.
Cassie wcześniej zajęła się moimi ranami. Nie zdążyłem włożyć koszulki i chyba nawet nie chciałem. Zmiennokształtny wbił mi pazury w ramiona i rozharatał skórę na żebrach, ale w porównaniu do rany dziewczyny, moje okazały się powierzchowne.
– Możesz się ubrać – mruknąłem, naklejając ostatni kawałek plastra, aby podtrzymał opatrunek.
Spodziewałem się usłyszeć jakąś ripostę, ale zamiast tego, Cassie położyła dłoń na moim policzku i pocałowała mnie krótko w ustach.
Zamrugałem.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałem, czując zbliżające się niebezpieczeństwo.
– Nic złego – odpowiedziała, ponownie sięgając wargami po moje usta, na co jej pozwoliłem. Całowaliśmy się powoli, zbyt powoli. – Jesteśmy dorośli.
– Cassie – jęknąłem, przerywając pocałunek.
– Nie musisz się o mnie martwić.
Zacisnąłem zęby i odwróciłem wzrok. Obiecałem sobie, że będę trzymał się od tej dziewczyny z daleka. Średnio mi to wychodziło.
– Nie chcę żadnej romantycznej relacji, Dean – powiedziała.
Naparła dłonią na mój policzek, więc niechętnie na nią spojrzałem.
– Potrzebuję tylko oderwać myśli od tego, co się dzieje.
Pragnąłem wstać i zwiększyć dystans, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Chciałem ją całować, być blisko i… Sam nie wiedziałem, czy wystarczyłby mi jeden numerek. Za bardzo ciągnęło mnie do tej dziewczyny.
– Nie patrzę na ciebie jak na kandydata na swojego chłopaka – zapewniła.
Oddychałem coraz ciężej, ale wciąż się nie odzywałem. Na szczęścia ona miała dużo do powiedzenia i miałem nadzieję, że usłyszę rzeczy, które powstrzymają mnie od podjęcia głupiej decyzji, której oboje będziemy żałowali.
– Ketch pewnie nie miałby nic przeciwko, aby zostać facetem na jedną noc, ale nie chcę kogoś, kto potraktuje seks ze mną jak coś zobowiązującego.
Przekląłem w myślach, bo zamiast mnie zniechęcać, postanowiła całkowicie zniszczyć moją samokontrolę.
– Chcę ciebie, Dean.
„Kurwa” – powtarzałem w głowie, zaciskając dłonie w pięści.
– Wiem, że muszę ci się choć trochę podobać, więc to nie będzie dla ciebie nic nieprzyjemnego.
O czym ona mówiła, do diabła? Uważała, że chociaż przez chwilę mogłem rozważać seks z nią jak coś nieprzyjemnego? Wiedziałem, że byłaby zadowolona. Sam byłbym zadowolony. Nie, więcej. Byłbym wniebowzięty, kurwa.
– Jo mnie zabije – wykrztusiłem.
– Jo nie musi wiedzieć. – Przygryzła wargę. – Nikt nie musi.
W mojej głowie panował chaos, nad którym nie byłem w stanie zapanować. Wyobraziłem sobie Cassie w ramionach Ketcha i zrozumiałem, że nie poradziłbym sobie z tym. Nie poradziłbym sobie również z widokiem każdego innego faceta na jego miejscu.
– Pieprzyć to – warknąłem i pocałowałem ją.
Wyrzuciłem z głowy wszystkie wyrzuty sumienia, postanawiając postawić wszystko na jedną kartę. Pragnęliśmy siebie oboje. To nie były jednostronne. Byliśmy dorośli. I Cassie miała rację – nikt nie musiał się o tym dowiedzieć.
Wciągnąłem ją na swoje kolana i pogłębiłem pocałunki, starając się nie dotykać miejsca rany. Miałem zamiar sprawić, że całkowicie zapomni o bólu, choćbym miał ją całować całą pieprzoną noc. Bo mieliśmy tylko tę noc. Nic więcej.
Pomyślałem o tym, że ruszyła na pomoc, gdy zostałem porwany przez zmiennokształtnego. Nie zamierzała tracić czasu i dzwonić po wsparcie. Ruszyła za mną. I uratowała mnie.
Przyjąłbym każde tłumaczenie, które usprawiedliwiłoby moją decyzję.
۞
Przez moją głowę przeszło tornado. Byłem jednocześnie wkurwiony i spełniony. Wciąż leżałem na Cassie, której błogi wyraz twarz mile łechtał moje ego. Nie potrafiłem jednak się z tego cieszyć, bo zostałem okłamany. Kłamstwo było poważnym oskarżeniem, ale ten brak szczerości zabolał mnie równie mocno.
Cassie uniosła powieki i uśmiechnęła się do mnie. Spoważniała, gdy nasze spojrzenia się spotkały.
– Dean? – zapytała zaniepokojona.
– Nie mówiłaś, że…
Nie pozwoliła mi dokończyć, bo naprężyła się i pocałowała mnie, udając, że wszystko było w porządku. Wcale nie było, do diabła.
– To nic takiego – szepnęła.
Miałem zupełnie inne zdanie.
– Powinnaś wybrać kogoś lepszego – powiedziałem, chociaż wypowiedzenie takich słów przyszło mi z trudem.
– Ketch nie pieprzyłby takich głupot.
Warknąłem, a ona zamknęła mi usta pocałunkiem. Całowaliśmy się dłuższą chwilę. Gdyby nie była dziewicą, to z pewnością nakłoniłbym ją do powtórki. Byłem wciąż wkurwiony, chociaż trochę mniej, bo jej cudowne wargi i język sprawnie odwracały moją uwagę od wszystkiego.
– Dobranoc, Dean – wyszeptała prosto w moje usta.
Chciałem ją pocałować, ale Cassie wymknęła się z moich objęć. Z jękiem opadłem na łóżko. Obróciłem głowę i patrzyłem, jak wkładała na siebie koszulkę i majtki, a potem zakopywała się w pościeli.
Czułem się dziwnie.
Każda kobieta po nocy ze mną spała w moim łóżku, ale nie ona. Naprawdę zależało jej na niezobowiązującym seksie, chociaż nie była taką dziewczyną. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby po swoim pierwszym razie chciała się poprzytulać. To na pewno było dla niej wielkie przeżycie, ale zachowywała się tak, jakby nic nadzwyczajnego się nie stało.
Nie rozumiałem jej, ani tym bardziej tego, dlaczego spośród wszystkich facetów wybrała właśnie mnie.
Dodaj komentarz