Nie próbuj mnie ratować! - Rozdział 56

Na jednym razie się nie skończyło.

Chciałem, aby było inaczej, ale kiedy znowu wylądowaliśmy w jakimś obskurnym motelu, to nasze ciała zdecydowały za nas – przynajmniej taką wersję przyjąłem. Cassie nie narzekała, gdy całowałem ją długo i namiętnie. Może gdybym był innym typem faceta, to wystarczyłyby mi same pocałunki, ale zawsze chciałem więcej. I dostawałem więcej.

Nie spędzaliśmy wspólnie całych nocy, bo Cassie wolała spać w swoim łóżku. Nigdy jej nie zatrzymałem, chociaż jej zachowanie wydawało mi się dziwne. Inne kobiety wykorzystałyby okazję, ale nie ona. Dostała seks i to jej w zupełności wystarczało. Udawałem, że nie miałem z tym problemu, ale cały czas coś mi nie grało.

Sam nie byłem lepszy, bo interesowałem się tylko tymi sprawami, które wymagały wyjazdu i nocowania w motelach. Mój brat patrzył na mnie podejrzliwie, ale ignorowałem go, licząc, że odpuści temat. Jo bujała w obłokach i unikała Cassie. Żadna z dziewczyn nie chciała wyznać prawdy, ale podejrzewaliśmy z Samem, że musiało dojść do poważnej konfrontacji. Nie chcieliśmy się mieszać. Mnie to nawet było na rękę. Jo nie skupiała się na mojej relacji z Cassie, dlatego nie zasypywała mnie pytaniami.

Szybko zrozumiałem, że cholernie się myliłem.

– Co jest między tobą a Cassie? – zainteresowała się Jo, gdy piliśmy kawę w kuchni.

Postanowiłem udawać idiotę, który nie miał o niczym zielonego pojęcia.

– O co dokładnie pytasz?

– Polujecie razem.

– To coś dziwnego?

Jo wzruszyła ramionami, ale wcale nie zamierzała odpuścić.

– Cały czas jeździcie poza nasz stan – mruknęła, świdrując mnie wzrokiem. – Nie interesujesz się lokalnymi sprawami. Podsuwasz je Samowi albo mnie.

– I co z tego? – zapytałem, dalej udając idiotę.

– Cassie wraca z tych polowań dziwnie rozluźniona i uśmiechnięta.

Jej słowa mile połechtały moje ego. Robiłem, co mogłem, aby była zadowolona po seksie. Sam również byłem zadowolony, bo Cassie potrafiła się odwdzięczyć. Nasz seks był cholernie dobry. Tak dobry, że straciłem zainteresowanie kelnerkami z przydrożnych barów. Nie potrafiłem spojrzeć na inną kobietę, mając przy boku kogoś takiego jak Cassie. Zaspokajała mnie, więc dlaczego miałbym szukać kogoś innego?

– Chyba zaczynamy się dogadywać – powiedziałem, co było poniekąd prawdą. Sposób dogadywania się z pewnością nie spodobałby się Jo ani mojemu bratu, ale nikt miał się o tym nie dowiedzieć. – Powinnaś być zadowolona.

– Macie wspólny pokój, prawda?

Zmarszczyłem brwi.

– Zamiast owijać w bawełnę, powiedz wprost o co ci chodzi – burknąłem, odkładając kubek. – Dobrze wiesz, że nie lubię bawić się w takie bezsensowne odpytywanki.

– Moja relacja z Cassie jest skomplikowana – powiedziała niepewnie Jo. – Ale to nie znaczy, że nie interesuję się jej życiem. Nie chcę, aby była kolejną dziewczyną na twojej durnej liście.

– Już ci mówiłem, że jej tam nie wpisałem.

To była prawda. Nawet po naszym pierwszym seksie tego nie zrobiłem. Z nią po prostu było inaczej.

– To dlaczego mam wrażenie, że nie odrywasz od niej wzroku? – Przekrzywiła głowę i przyjrzała mi się uważnie. – Wchodzi do pomieszczenia, a ty od razu szukasz jej spojrzeniem. Ciągle jesteś blisko niej. Na polowania zabierasz tylko ją. Nocujecie w jednym pokoju.

– Jesteś zazdrosna? – rzuciłem rozbawiony, chcąc rozładować atmosferę.

– A wiesz, co jest najbardziej podejrzane? – zapytała.

Zacisnąłem zęby, bo zrozumiałem, że miałem przerąbane.

– Nie kłócicie się. – Zmrużyła oczy, jakby wiedziała, że trafiła w sedno. – Odkąd wróciliście z pierwszego polowania, nie słyszałam ani jednej waszej kłótni.

Przekląłem w duchu, bo miała cholerną rację. Przestaliśmy się kłócić, bo dawaliśmy upust negatywnym emocjom podczas seksu. Nawet jeśli jedno wyprowadziło z równowagi drugie, to zawsze godziliśmy się w łóżku. Wystarczyło, że było trochę ostrzej i odpuszczaliśmy.

– Mamy ważniejsze rzeczy na głowie – mruknąłem znudzony. – Polowania nie są łatwe, tym bardziej jeśli oboje lubimy mieć rację.

– Jeśli zapytam wprost, obiecujesz, że powiesz prawdę?

– A to nie jest sprawa między mną a Cassie?

– Nie jest, jeśli moja przyjaciółka nie jest sobą.

Zgrzytnąłem zębami.

– Dlatego ze sobą nie rozmawiacie?

Jo zbladła i spuściła wzrok na stół. Kubek w jej dłoniach zadrżał.

– Nie zmieniaj...

– Nie zmieniam – przerwałem jej. – Trudno nie zauważyć, że nie rozmawiacie ze sobą od kilku tygodni. Nie przebywacie nawet w tych samych pomieszczeniach.

– Co chcesz usłyszeć? – zapytała chłodno. – Mam problem i próbuję sobie z nim poradzić.

– Co to za problem?

Jo prychnęła.

– Dlaczego stajesz w jej obronie?

– Dlaczego sądzisz, że to robię? – odbiłem piłeczkę. – Tylko pytam. Nie stanąłem jeszcze po żadnej stronie, bo nawet nie wiem, o co się pokłóciliście.

– Nie pokłóciłyśmy się – zaprzeczyła machinalnie. – Nie lubię Chloe.

Zmarszczyłem brwi.

– Co Cassie ma z tym wspólnego?

Jo ponownie prychnęła.

– Cassie nie istnieje. Nigdy nie istniała – wyrzuciła z siebie i brzmiała na... rozczarowaną. – Mieszkamy pod jednym dachem z Chloe i to jest dla mnie problem.

Zamrugałem, bo nie spodziewałem się czegoś takiego.

– Moment – mruknąłem zaskoczony. – Chcesz mi powiedzieć, że nie akceptujesz Cassie?

– Nie akceptuję Chloe – poprawiła mnie. – A Cassie jest teraz Chloe.

– Cassie to Cassie – warknąłem. – Przeszła przez piekło.

– Widzisz? – Machnęła dłonią w moją stronę. – Stajesz w jej obronie – syknęła. – Dlaczego to robisz?

– Bo sam byłem w piekle. – Obrzuciłem Jo lodowatym spojrzeniem. – Nigdy tam nie byłaś, więc nie masz pojęcia, jak to jest. Cassie dowiedziała się o sobie strasznych rzeczy. Torturowano ją we własnej głowie. Zmuszano do płonięcia. A na koniec ktoś wybudził moc medalionu, który nie jest głupią błyskotką tylko morderczą bronią.

– Podoba ci się taka, prawda? – zapytała z wyrzutem.

Nie rozumiałem, o co chodziło tej dziewczynie. Nie poznawałem jej.

– Jo, co się z tobą dzieje?

W jej niebieskich oczach dostrzegłem łzy.

– Odebrano mi przyjaciółkę.

– Mówisz tak, jakby nie żyła – warknąłem.

– Wszystko było w porządku, a potem pojawiła się Rowena i zaczęła jej grzebać w głowie. Drugi w kolejności był Bobby!

– Jo, to było nieuniknione. Jeśli nie oni, zrobiłby to ktoś inny. Cassie bardzo długo się ukrywała, a żaden plan nie jest idealny.

Pokręciła energicznie głową.

– Przez tyle lat było spokojnie!

– Prędzej czy później prawda wyszłaby na jaw – upierałem się. – Może powinnaś pojechać na kilka dni do Zajazdu?

Jo parsknęła histerycznym śmiechem.

– Wysyłasz mnie do matki? – zadrwiła.

– Nie. Uważam, że potrzebujesz dystansu.

– Nabrałam go.

– Najwidoczniej za mało – mruknąłem uszczypliwie.

– Pieprz się, Dean – warknęła i wyszła z kuchni.

To było głupie posunięcie. Mogłem się przymknąć, ale nie potrafiłem słuchać takich bzdur o Cassie. Nie wybrała sobie takiego życia. Ktoś zdecydował za nią. A jej najlepsza przyjaciółka, zamiast to zrozumieć, postanowiła grać urażoną, co absolutnie nie miało żadnego sensu.

Przeczesałem dłonią włosy i wypiłem zimną kawę.

Miałem nadzieję, że pomimo złości Jo zrozumie i pojedzie do matki. Zignorowałem cholerny głos w kącie mojej głowy, który szeptał, że zrobiłem to specjalnie, aby pozbyć się jej z bunkra. Nie tknąłby Cassie w bunkrze. Jeśli zbliżylibyśmy się do siebie w miejscu, gdzie mógł nas nakryć każdy, to nasza tajemnica mogłaby wyjść na jaw.

۞

W motelu było kurewsko zimno. Nie mogliśmy się ogrzać pod prysznicem, bo nie było ciepłej wody. Byłem wściekły na siebie, że wybrałem coś tak chujowego, ale było zbyt późno na krążenie po mieście i szukanie wolnych miejsc w innych motelach. Miałem wrażenie, że to była forma nauczki.

Na szczęście istniał przyjemny sposób na rozgrzanie się, który wykorzystałem z premedytacją. Cassie nie narzekała, gdy bez zbędnych słów zaciągnąłem ją do łóżka. Całowaliśmy się i pieściliśmy dłużej niż zawsze. Zachowywałem się jak stęskniony idiota, chociaż nie minęło dużo czasu od naszego ostatniego razu. Gdy dochodziła, czułem cholerną satysfakcję i dziękowałem ogrzewaniu, które wysiadło.

To był najlepszy seks jaki mieliśmy.

Po wszystkim długo się całowaliśmy. Opierałem ciężar swojego ciała na przedramionach, ale i tak czułem pod sobą drobne ciało Cassie. Zapragnąłem powtórki, ale ona szybko ostudziła moje zapędy.

– Dobranoc, Dean.

Znowu to samo.

Chciała uciec z moich ramion, ale przeniosłem usta na jej obojczyk. Po ranie została cienka blizna, więc ją wycałowałem.

Cassie jęknęła cicho, wplatając palce w moje włosy.

– Zostań ze mną – wyszeptałem.

– Dean...

– Będzie nam cieplej – próbowałem dalej.

Popatrzyłem na nią i zauważyłem panikę w jej oczach.

Bała się spać ze mną w jednym łóżku?

– Chodzi o ciepło, nic więcej – zapewniłem.

Przygryzła wargę i pokiwała głową.

Pocałowałem ją, ale nie odwzajemniła pocałunku. Zdusiłem w sobie gorycz i zsunąłem się z niej, odruchowo otaczając ramieniem. Popatrzyła na mnie dziwnie, ale po krótkiej chwili konsternacji położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Przymknąłem powieki i przyciągnąłem ją bliżej, cały czas powtarzając sobie w głowie, że chodziło o ogrzanie siebie nawzajem – nic więcej.

Starałem się nie myśleć o dziewczynie w moich ramionach, ale nie potrafiłem zasnąć. W głowie kotłowało mi się tysiące myśli, a wśród nich jedna: „Co się stanie, gdy Cassie zapragnie uprawiać seks z kimś innym?". Wyobraziłem sobie ją w ramionach Ketcha i to było dla mnie zbyt wiele.

Ściągnąłem brwi i bezgłośnie przekląłem.

Szybko się uspokoiłem, bo przecież nienawidziłem tego dupka. I to właśnie w tym tkwił mój największy problem, bo do Cassie nie czułem nic.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i fantasy, użyła 1817 słów i 10337 znaków.

Dodaj komentarz