Marta N. - cz. piętnasta

Nadszedł wieczór, pora kolacji i perspektywa kolejnej nocy, kiedy nocował u nas Tomek. Po kolacji Tomek jako gość korzystał z łazienki jako pierwszy, a po nim bliźniaczki. Mama i ja miałyśmy iść do łazienki na końcu. Przeglądałam zeszyty i sprawdzałam czy o czymś nie zapomniałam, bo przecież jutro czekała mnie szkoła, kiedy do mojego pokoiku wszedł Tomek. Z włosami w nieładzie po ich umyciu, tworzącymi przysłowiową szopę na głowie, wyglądał bosko z tym zawadiackim nieładem, będąc w podkoszulku i spodenkach. Przytulił się do mnie, wywołując we mnie eksplozję podniecenia swoją bliskością i bliżej nie określonymi zapachami; szamponu, mydła i chyba wody po goleniu. Pogłaskał mnie po moich drobnych piersiach, całując odkryte spojenie szyi i  barku. Poczułam gęsią skórkę, a przez moje ciało przebiegł dreszcz.  
- Rób tak dalej, a za chwilę przewrócę cię na wersalkę i zgwałcę - odezwałam się do niego dorośle, z uśmiechem na ustach i wywołując śmiech Tomka.
- A może o to mi chodziło? - powiedział rozbrajającym głosem, ciągle uśmiechając się.
W tym momencie strasznie żałowałam, że nie mogę tego zrobić, nie wiedząc o stanie mojej 'błony'. Odwróciłam się do niego i przywarłam całym ciałem. Poczułam jego 'instrument', jak bodzie mnie po udach. Przez ciało przebiegł ponowny dreszcz.
- Martuś, wyluzuj! Ja tylko żartowałem! - usłyszałam jego przytłumiony głos i odsunął się.
- Ty może żartowałeś, ale ja nie. To ty będziesz moim 'pierwszym', więc przygotuj się na to - powiedziałam, chociaż nie chciałam tego mówić, jeszcze nie teraz. Tomek popatrzył mi w oczy bardzo poważnym, prawie badawczym spojrzeniem.
- Marto, jeżeli chciałaś mnie tym przestraszyć, to wywołałaś wręcz coś przeciwnego. Z prawdziwą przyjemnością poczekam, kiedy będziesz gotowa - powiedział to jak najbardziej poważnym głosem, a mnie ze wzruszenia odebrało głos. Tomek coś czuje do mnie, bo przecież inaczej nie mówiłby w ten sposób - przebiegło mi przez myśl. Rysowała się przede mną ciekawa perspektywa. Żeby było ciekawiej, w pokoiku jak na zawołanie pojawiła się mama. Musiała szukać Tomka, a teraz uważnym spojrzeniem obrzuciła Tomka i a potem mnie. Chyba wyczuła, że pomiędzy Tomkiem a mną coś się dzieje. Usiadła na wersalce.
- Co, widzę, że wykorzystujesz obecność Tomka do końca. Dałabyś mu już spokój na dziś - powiedziała, ale bez złości, takim neutralnym głosem, widząc rozłożone zeszyty na biurku.
- Marysiu! Marta to zdolna i mądra dziewczyna, wystarczy ją naprowadzić lub powiedzieć jedno słowo wyjaśnienia i łapie w lot, o co chodzi. Będą z niej ludzie - podbudowywał mnie i mamę, aby była dumna ze mnie. Po chwili w pokoiku zrobił się tłok, bo bliźniaczki chciały powiedzieć nam, że łazienka wolna, czego nigdy dotychczas nie robiły, ale obecność Tomka musiała wyzwolić w nich dodatkowe pokłady kultury albo ciekawości. Tomek przeprosił nas i poszedł do łazienki prawdopodobnie za potrzebą, a mnie dalej zżerała ciekawość, jak przebiegła ich wspólna 'zabawa' z Tomkiem, ale przy mamie byłoby głupio je przepytywać, więc dałam sobie spokój i odpuściłam. Mama jednak zauważyła, że coś mnie dręczy i ma to coś wspólnego z bliźniaczkami, tym bardziej, że zauważyła, że siostry są nienaturalnie pobudzone i zainteresowane Tomkiem, wykazując przy tym wręcz zadowolenie i radość z jego pobytu w naszym domu, czego wcześniej nie wykazywały aż tak ostentacyjnie.
- Dziewczyny, widzę, że od waszej 'zabawy' z Tomkiem jesteście niesamowicie zadowolone i w jego towarzystwie wprost tryskacie humorem i radością. Tak to na was wpłynęło, bo widać, że odżywacie w jego towarzystwie? - zapytała mama ze śmiechem, wyręczając mnie mimowolnie od przepytywania sióstr. Mówiła to jednak bardziej jak przyjaciółka a nie matka, bez cienia zazdrości czy złośliwej aluzji, więc Martyna uznała, że nie mają co ukrywać przed mamą, co robiły, będąc w towarzystwie z Tomkiem.  
- Mamo, nie wiem, co sugerujesz, czy o czym myślisz, ale przyznaję i myślę, że Sabina ma podobne zdanie, że owszem,  towarzystwo, flirt czy wspólna 'zabawa' z Tomkiem to możliwość spędzenia wolnego czasu na poziomie z wyższej półki. Pewnie gdyby nie nasze ograniczenia w tym zakresie, to dziś obie byłybyśmy kobietami - odpowiedziała mamie szczera do bólu Martyna, czym natychmiast ją zaintrygowała.
- Możesz powiedzieć jaśniej, co masz na myśli, mówiąc o waszych 'ograniczeniach'? - zwróciła się mama do Martyny.
- Mamo, po prostu nasze 'błony' wymagają chirurgicznego skalpela, bo żaden kutas nie jest w stanie im poradzić. Próbowałyśmy pozbyć się ich w sposób naturalny  i obie zemdlałyśmy z bólu, podobnie jak chłopaki, z którymi chciałyśmy to zrobić, a nasze 'błonki' pozostały nietknięte. Efektem tego jesteśmy 'dziewicami' bez facetów, bo nie chcemy narażać kolejnych chłopaków na podobne przykrości z naszego powodu, a siebie na ból - Martyna bez owijania w bawełnę, wyjaśniła mamie na czym polega ich problem.
- To czemu mi nic nie powiedziałyście? - zapytała mama z niejaką pretensją i rozżaleniem w głosie.  
- Mamo, jesteśmy twoimi córkami, ale dużymi już dziewuchami, bo i Marta też już nie jest dzieckiem i nie chciałyśmy ci przysparzać dodatkowych kłopotów. Halina obiecała nam zastąpić ciebie u ginekologa, ale teraz kiedy już wiesz wszystko, sama zdecyduj, czy to ty czy Halina będzie nam towarzyszyć przy wizycie u lekarza - odezwała się ciepło do mamy, w formie przeprosin czy usprawiedliwienia się, Martyna.  
- Dobrze, że to wyjaśniłyśmy! Moja pani ginekolog jest nie tylko cenionym specjalistą, ale również bardzo sympatycznym człowiekiem, więc umówię się z nią na wizytę z wami trzema, bo sądzę, że Marta też powinna zostać zbadana, aby nie przeżyć tego samego co wy - podsumowała mama spokojnie, pogodnym głosem i z uśmiechem, jak każda troskliwa matka.  
- Jeżeli będziecie chciały jeszcze o tym porozmawiać, to jutro po powrocie z pracy jestem do waszej dyspozycji - stwierdziła jeszcze mama, za co byłyśmy jej niesamowicie wdzięczne.
- Przypominam wam też, że jutro rozpoczyna się nowy tydzień, więc należałoby się odpowiednio wyspać, ale nie mówię tego, żeby was dyscyplinować - powiedziała mama na zakończenie naszej rozmowy, po wyczerpaniu poruszonych tematów wieczoru. Po chwili w pokoiku pojawił się ponownie Tomek, jak zwykle ze swoim charakterystycznym uśmiechem na ustach.
- Moje miłe panie, ponieważ zmieniłem trochę skład chemiczny powietrza w łazience, to ta osoba, która będzie chciała z niej skorzystać, musi poczekać, aż powietrze w jakiejś mierze powróci do pierwotnego składu - oświadczył żartobliwie, rozbrajając i rozśmieszając nas wszystkie. I jak tu się na niego gniewać, kiedy wyjeżdża z takim tekstem? - przemknęło mi przez myśl i pewnie nie tylko mnie, bo widziałam wymianę wesołych spojrzeń bliźniaczek i mamy. Po jakimś czasie mama uznała, że wentylacja w łazience jest na tyle sprawna, że powietrze powinno być już znośne.
- To wy sobie możecie jeszcze pogawędzić, a my z Martą idziemy do łazienki - powiedziała mama i zagarnęła mnie ramieniem. Weszłyśmy do łazienki i mama szybko pozbyła się garderoby i bielizny, ja zrobiłam to samo i usiadłam na sedesie. Mama popatrzyła na mnie dziwnie i uśmiechnęła się zagadkowo.  
- Wiesz co Martuś, widziałam jak patrzyłaś na mnie, jak sikałam, teraz ja czuję to samo, kiedy ty sikasz, nie rozumiem, co jest grane? - odezwała się, nie spuszczając ze mnie oczu.
- Mamo, ja też nie wiem, bo przecież obie jesteśmy kobietami i mamy podobne 'sikadła', a jednak coś w tym jest, bo patrząc na ciebie, kiedy sikałaś, czułam jak mi cycki sztywnieją i mrowienie w okolicach cipki. A poza tym, podobasz mi się nie tylko jako mama, ale jako dojrzała, piękna kobieta, masz wszystko jak trzeba, a twoje cyce mnie po prostu powalają. Mam nadzieję, że ja też kiedyś będę tak samo jak ty ładna i moje cycki też urosną - powiedziałam, śmiejąc się. Podniosłam się z sedesu i podtarłam cipkę, widząc, że mama nie spuszcza ze mnie wzroku.
- A teraz mam chęć popieścić cię i dać ci porządny orgazm, chociaż przypuszczam, że Tomek pewnie nie odmówi sobie przyjemności, aby cię bzyknąć 'na dobranoc'. Wystarczy tylko poobserwować, jak na ciebie patrzy. Pewnie z żadną laską nie zaznał takiej przyjemności jak z tobą. Halina podoba mu się niewątpliwie, ale wie, że jest poza jego zasięgiem, ze mną i bliźniaczkami może się tylko pieścić, więc kochać może się tylko z tobą, a że obojgu wam to pasuje, więc pewnie dzisiaj też ci nie odpuści. Ale póki co, to jesteś moja - powiedziałam i władowałam się do mamy w wannie. A mama mając pewnie w głowie nasze poprzednie pieszczoty, na moje słowa aż się zarumieniła. Przyssałam się do jej cyców, obejmując ustami jednego i miętosząc ręką drugiego. Mama milczała, ale kiedy zajęłam się jej cyckami, zaczęła dyszeć i podrygiwać, kiedy dotknęłam szczególnie czułego punktu lub sprawiłam jej ekstra przyjemność. Objęłam ręką jej głowę i zaatakowałam jej usta ustami i językiem, całując ją mocno i dogłębnie. Podjęła wyzwanie i zaczęła mi się odwzajemniać, zasysając mój język i tocząc z nim pojedynek. Wolną rękę przesunęłam na cipkę mamy, wjeżdżając palcem w jej szparkę, a kciukiem 'szorując wzdłuż i w poprzek łechtaczki. Wiedząc już, jak pieścić jej szparkę palcami, dołączałam kolejne palce i kiedy umieściłam wszystkie cztery, wiercąc lub drażniąc mocnymi suwami wzdłuż i w poprzek szparki, drażniąc dość głęboko całe wejście szparki, łącznie z ujściem cewki moczowej, czułam, że mamie niewiele brakuje do 'szczytowania'. Dyszała, stękała i jęczała coraz głośniej, zalewając wprost moją rękę 'sokami' cipki. Na skutki nie musiałam długo czekać. Mama wiła się pod moją ręką, zaciskając na niej  mięśnie pochwy. Ponownie zeszłam ustami na jej cycki, ssąc, liżąc i podgryzając sutki, nie przestając przy tym 'pracować' drugą ręką, drażniąc i szorując palcami w jej  szparce. W pewnej chwili mama wrzasnęła i pochwyciła moją rękę, wsuwając ją sobie jak najgłębiej i znieruchomiała, zaciskając uda. Kiedy oprzytomniała, uśmiechnęła się do mnie.
- Martuś, załatwiłaś swoją mamę na cacy. Dajesz mi takie orgazmy, że już sama nie wiem, które z was jej lepsze w te klocki, ty czy Tomek? - powiedziała żartobliwie, przytulając mnie jak najdroższy skarb.  
- To teraz wypada mi, zrewanżować ci się za ten niesamowity orgazm, który mi dałaś - powiedziała i zaczęła podobnie jak ja od pocałunków, wdzierając się głęboko swoim językiem do moich ust, bo poczułam go prawie na migdałkach. Mama nie oszczędzała mnie, całując mnie do utraty tchu. Potem pochyliła się i objęła ustami jednego z moich cycków, a drugiego zaczęła miętosić delikatnie ręką. Podnieciła mnie na maksa, ale siebie również, bo czułam jak drży jej ręka. Przesunęłam rękę na jej cipkę, była mokra.  
- Martuś, jeżeli nie przestaniesz, to czuję, że ja znowu dojdę, szybciej od ciebie - usłyszałam, więc wzmocniłam pieszczoty jej cipki, odczuwając niesamowitą przyjemność z pieszczenia mamy. Obie dyszałyśmy jak parowozy, mama przesunęła więc rękę na moją cipkę, robiąc nożyce z palców, którymi zaczęła suwać wzdłuż i w poprzek mojej łechtaczki, a ja ponownie wjechałam paluchami do jej szparki, wiercąc i gmerając w niej coraz szybciej. Doszłyśmy prawie równocześnie, zaciskając swoje uda na naszych rękach.. Kiedy wróciłyśmy do realu, objęłyśmy się rękami, przytulając się i obcałowując w podziękowaniu za doznania, jakie sobie nawzajem zaserwowałyśmy.  
- Martuś, to jest niesamowite i trudne do wytłumaczenia. Czy z nami jest 'coś' nie tak? Matka z córką pieszczą się i dają sobie przyjemność jak dwie kochanki. A przecież nie miałam i nie mam jakiś szczególnych preferencji czy skłonności do kobiet, podejrzewam, że i ty również, bo zauważyłam, że to Tomek stał się twoim idolem, nie ukrywam, że mnie Tomek też interesuje, więc to nie to, a więc powstaje pytanie, dlaczego moja najmłodsza córka zachowuje się jak kochanka wobec swojej matki, a ta nie ma siły, ani chęci przeciwstawić się temu? - powiedziała mama, myjąc i ochlapując mnie wodą. Po odświeżeniu się, wyszłyśmy z wanny, umyłyśmy zęby, a potem założyłyśmy koszule nocne i razem jak najlepsze kumpelki opuściłyśmy łazienkę. Mama zobaczyła, że o czymś myślę i pewnie domyśliła się o czym.
- Ooo.. nie! Teraz pójdziesz grzecznie spać do siebie, a ja do siebie. Obie musimy się wyspać, a ty ze swoim temperamentem, pewnie nie dałabyś mi spokoju - powiedziała stanowczo, ale bez złości, ciepłym, pogodnym głosem. Jak nie, to nie - pomyślałam, bez żalu do mamy. Dałam mamie buziaka na dobranoc i poszłam grzecznie do swojego pokoju. Był pusty, więc bliźniaczki pewnie poszły do siebie, ale gdzie jest Tomek? - przebiegło mi przez myśl. Miał dwie, a nawet trzy możliwości. Wyglądało, że z jednej już zrezygnował, bo w moim pokoju go nie było. Drugą było spanie w pokoju Haliny, a trzecią spanie z mamą. Trochę korciło mnie sprawdzenie, gdzie w końcu wylądował, ale odpuściłam. Zasunęłam drzwi i rozłożyłam  wersalkę. Posłałam ją, a potem spakowałam się jeszcze do szkoły i położyłam się, zamierzając odpocząć po całym dniu. Po zabawie z mamą byłam zrelaksowana i miałam nadzieję, że szybko zasnę. Ale przeliczyłam się. Jeszcze dobrze nie przyłożyłam głowy do poduszki, kiedy usłyszałam, że ktoś przesuwa i otwiera drzwi.
- Marta, śpisz już? - usłyszałam cichy głos Martyny.  
- Jeszcze nie, ale mam taki zamiar - odpowiedziałam równie cicho.
- A mogę jeszcze chwilę z tobą porozmawiać? - usłyszałam ponowne pytanie Martyny, stojącej tuż obok wersalki.
- Pewnie! Jak już jesteś, to chodź! - odpowiedziałam i przesunęłam się, robiąc jej miejsce.
Martyna usiadła, a potem wsunęła się pod kołdrę, kładąc się koło mnie.
- Martuś, chyba zdenerwowałyśmy Tomka, bo wydaje mi się, że liczył na to, że go zaprosimy do siebie i nie doczekał się. Kiedy wy obie z mamą poszłyście do łazienki, to gadaliśmy dużo i o niczym. Tomek opowiedział kilka dowcipów, trochę pośmialiśmy się i naraz Sabina wyjechała z tekstem, że jest zmęczona i chce iść spać, po czym dała buziaka Tomkowi i wyszła. Mnie głupio się zrobiło i zobaczyłam, że Tomek zrobił się jakiś nieswój. A ja zamiast próbować mu wyjaśnić, że Sabina już tak ma i kiedy czuje się zmęczona, to tego nie ukrywa, też mu pojechałam, że jutro nowy dzień tygodnia, więc faktycznie pora iść spać, aby dobrze wypocząć. Tomek popatrzył na mnie, jakby mnie nie znał i nie mając wyjścia, przyznał mi rację, mucknął mnie w policzek, a potem mruknął; - 'to dobranoc' i wyszedł z pokoju.
- I gdzie poszedł? - zapytałam, bo rzeczywiście nie wyglądało to dobrze.
- Chyba do pokoju Haliny, ale nie jestem pewna - odparła Martyna.
- I teraz pewnie chcesz, żebym to ja jakoś załagodziła sytuację i wyjaśniła Tomkowi, dlaczego nie chcecie iść na całość w kontaktach z nim, bo pewnie w skrytości ducha na to liczył, wiedząc, że Halina jest wierna Piotrkowi. A może poszedł do mamy, bo wie przecież, że mama za nim przepada i póki co, to korzysta chętnie z możliwości kochania się z nim, wiedząc, że żadna z nas nie jest o nią zazdrosna? - podsunęłam Martynie najlepszą możliwość czy ewentualne rozwiązanie zaistniałego problemu.
- Być może, ale nie będę tego sprawdzać. Martuś, jesteś mądrą dziewczyną i chyba najlepiej nadajesz się do tego, aby wyjaśnić i rozwiązać ten problem. Szkoda byłoby, gdyby Tomek zraził się do nas i przestał nas odwiedzać. A zauważyłyśmy obie z Sabiną, że ma do ciebie słabość i tylko ty ze swoją śmiałością czy bezpośredniością potrafisz to wykorzystać - Martyna umiejętnie mnie podbudowywała i chciała, abym podjęła to wyzwanie, bo obie z Sabiną zdawały sobie sprawę, że ma to dla mnie dużo większe znaczenie niż dla nich, tym bardziej, że już kilkakrotnie wyrwało mi się mimowolne wyznanie, że kocham Tomka, tak wobec nich, jak i wobec samego zainteresowanego.    
- Martyno, nie powiem ci teraz, że załatwię to z Tomkiem tak, jak oczekujesz, ale spróbuję. Nie po to prosiłyśmy go, aby nam pomógł w nauce i on na to zgodził się, żeby teraz to przekreślić i pozwolić mu wycofać się z tego. Ale coś za coś. Czy zgadzasz się, żeby dla uwiarygodnienia całej sprawy, ujawnić mu, co was ogranicza w kontaktach z chłopakami i jakie już macie za sobą związane z tym bolesne doświadczenia? - zapytałam Martynę bardzo poważnym tonem.
- Martuś, jeżeli uznasz, że będzie to potrzebne, aby Tomek zrozumiał, dlaczego nie mogłyśmy i nie otwarłyśmy się przed nim, możesz mu powiedzieć o naszym problemie - odpowiedziała Martyna, dostrajając się do mnie.
- A teraz nie chciałabyś pobawić się moimi cyckami? - zapytała, rozpinając guziki bluzki od piżamy i sięgając do moich małych cycków. Nie miałam wielkiej chęci na zabawę z siostrą, po dość intensywnej zabawie z mamą, ale nie chciałam zrażać Martyny, która mogła różnie zrozumieć moją odmowę, a widać było, że ma 'parcie' na pieszczoty. Kiedy zaczęła mocniej pieścić moje cycki, zaskoczyłam i zaczęłam odczuwać coraz większe podniecenie.
- Jeżeli mam pieścić twoje cycki, to chcę je nie tylko czuć ale i widzieć - to mówiąc zaświeciłam lampkę nocną, stojącą na biurku obok wersalki. Objęłam ustami jeden z jej sutków, ssąc i wirując językiem wokół niego, a ręką pieściłam drugi z cycków, smylając palcami wokół brodawek i pocierając sterczący, sztywny sutek. Ujęła moją rękę i kilkakrotnie pogładziła się nią po podbrzuszu, a potem wsunęła ją w spodenki piżamy, wciskając moje palce w swój wilgotny srom. Czułam, że nakręca się coraz bardziej, bo zaczęła dyszeć i pojękiwać. Kilkakrotnie przesunęłam palcami po szczelinie, rozgarniając palcami wewnętrzne wargi i wyczułam, jak nabrzmiewa jej główka łechtaczki.  
- Mam cię popieścić ręką czy wylizać ci cipkę? - zapytałam retorycznie, czując jak mocno reaguje na moją rękę.
- Wiesz co, masz takie zwinne palce, że wolę, jak pieścisz mnie ręką - oświadczyła, coraz mocniej nakręcając się.
- Martynko, może pójdę do łazienki umyć ręce, abym ci nie wprowadziła jakiegoś świństwa do szparki? - zaproponowałam, bo co prawda myłam ręce, będąc w łazience, ale ostrożności nigdy nie jest za wiele.
- Przecież myłaś ręce, ale jak chcesz, to dla pewności daj mi tę rękę do buzi, oczyszczę ci ją śliną. Obie z Sabiną też tak robiłyśmy - to mówiąc, wysunęła moją rękę z piżamy i wsadziła ją sobie do ust, oblizując po kolei palce.  
- Nawet niezły smak mają te moje 'soki' - stwierdziła, po wyczyszczeniu swoją śliną mojej ręki i wsunęła ją sobie ponownie w piżamę, dociskając do swojej cipki. Rozgarnęłam wargi i kciukiem zaczęłam drażnić łechtaczkę, a w szparkę wsunęłam dwa palce, szorując nimi wzdłuż i w poprzek górnej ścianki pochwy' Ustami i językiem zaczęłam ponownie pieścić jej cycki. Musiało to spasować Martynie, bo zaczęła wydawać z siebie chrapliwe dźwięki.
- Martuś, o jak dobrze, oo.., mocniej i szybciej ruszaj paluchami, ooo… - poganiała i podpowiadała mi, co mam robić. Wejście do szparki rozluźniło się trochę, więc dołożyłam trzeci palec suwając nimi dość szybko i zapuszczając się coraz głębiej. Musiało ją to nieźle rajcować, bo pochwyciła moją rękę, wzmacniając docisk i suwając coraz szybciej, co rusz dotykając moimi palcami 'błony', która ją tak denerwowała, posykując z bólu, kiedy docisnęła do niej zbyt mocno moje palce. A ona szorowała się nimi coraz bardziej, przełamując mój opór, kiedy 'hamowałam' przed błoną, nie chcąc jej sprawiać bólu. Wobec tego zluzowałam rękę, pozwalając jej ruszać nią tak jak chce. Jej cipka, jej ból - pomyślałam wtedy. A Martyna, niesamowicie nabuzowana, nie zważała już na nic, uznając moją rękę i palce za 'przedmiot' sprawiający jej wiele rozkoszy. Jeszcze nie kojarzyłam, co chce zrobić? Wraz ze wzrostem podniecenia uderzała się moimi palcami w błonę jak taranem, posykując z bólu i wzmacniając wzdłużne ruchy ręki. W pewnej chwili wycofała moją rękę, a następnie pchnęła ją w głąb swojej cipki z dużą siłą. Poczułam tylko, jak moje palce uderzają z dużą siłą w tę jej miękką 'zaporę' i coś 'chrupnęło' A Martyna zawyła z bólu, zwierając mocno uda i mięśnie pochwy, unieruchamiając moją dłoń wewnątrz swojej cipki. Wystraszyłam się nie na żarty. Próbowałam poruszać palcami i wysunąć dłoń, ale trzymała ją w swojej ręce jak w kleszczach. Trochę trwało, nim poczułam, jak zwalnia ucisk ud, a następnie poluźnia chwyt swojej ręki.  
- Martuś, chyba przebiłam twoimi paluchami tę cholerną błonę, ale boję się, czy nie pokrwawię twojej pościeli - usłyszałam. Przekręciła się całkowicie na wznak i podniosła kolana w górę.  
- Spróbuj poruszać palcami w głąb mojej cipki, czy ta błona jest czy jej nie ma? - poprosiła. Zrobiłam jak powiedziała, poruszałam palcami i lekko wsunęłam je w głąb, ponownie sprawdzając. Nie wyczuwałam już 'błony' i nic nie przegradzało jej pochwy.  
- Martyna, nic nie czuję, a wsunęłam palce dość głęboko - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- A co z bólem, nie boli cię tam, jak poruszam palcami? - zapytałam, bo przecież sama mówiła, co przeżywały obie z Sabiną, kiedy próbowały się tych nieszczęsnych błon pozbyć.
- Trochę odczuwam lekkie pieczenie czy ból, ale właściwie jest to nic w porównaniu z tym, co czułam, kiedy ten chłopak próbował dokonać tego swoim kutasem - stwierdziła Martyna.
- Teraz Martuś musimy zobaczyć, jak dużo krwi zebrało się tam? Ja podniosę w górę rąbek od piżamy, a ty powoli próbuj wysunąć rękę i trzymaj ją nad moim ciałem - instruowała mnie Martyna. Powoli zaczęłam wysuwać dłoń z nad jej cipki. W świetle lampy zobaczyłyśmy czerwień krwi na moich palcach, ale było tego bardzo niewiele. Nic z nich nie kapało, więc podniosłam rękę wyżej.  
- Wygląda na to, że nie ma żadnego krwotoku - oświadczyłam, zadowolona, że tak to się skończyło.
- Właśnie widzę to samo, co oznacza, że operacja pozbycia się błony, zakończyła się prawdopodobnie pełnym sukcesem - uśmiechnęła się Martyna, tak jakby nie czuła bólu.
- To teraz idź do łazienki i przynieś mi mój ręcznik, ten mniejszy, brązowy, do dolnych partii ciała oraz różowe majtki i podpaskę - poprosiła. Kiwnęłam głową, że wiem, który ręcznik i które majtki. Podniosłam się i poszłam do łazienki, umyłam sobie rękę, a potem wzięłam ręcznik, majtki, podpaskę oraz na wszelki wypadek trochę papieru toaletowego i wróciłam do Martyny. Podniosła w górę nogi, a ja ściągnęłam z niej spodnie od piżamy, a potem przyłożyła do cipki trochę papieru i przekręciła się w stronę pokoju, siadając.  
- Dziwne to i ciekawe, ale naprawdę prawie nic mnie nie boli - stwierdziła i wstała, trzymając papier przy cipce.  
- Chodź Martuś, idziemy do łazienki, zobaczymy, co tam się dzieje? - powiedziała i ruszyła w stronę łazienki, a ja za nią z ręcznikiem i majtkami. Martyna weszła do wanny i kucnęła. Odjęła papier od cipki i z zadowoleniem stwierdziła, że na papierze pojawiło się tylko kilka kropel ciemnej krwi. Puściła wodę i zaczęła podmywać się, opłukując krocze. Potem dokładnie umyła ręce, polizała palce i wsunęła powoli palec w szparkę, sunąc nim coraz głębiej i tylko lekko posykując, kiedy poczuła lekki ból. Jakby nie dowierzając, że pozbyła się błony i to w tak niespodziewany sposób, wyjęła palec, a potem wsunęła dwa, starając się sięgnąć jak najgłębiej. Wyjęła je i dokładnie obejrzała, Na jednym był tylko czerwony ślad.  
- Martuś, zrobiłyśmy to! Ani śladu tej francy - stwierdziła zadowolona, wyrażając się o znienawidzonej 'błonie' ze złośliwą satysfakcją.
- To teraz przygotuj się, że czeka cię jeszcze jeden podobny zabieg, bo przypuszczam, że Sabina ci nie podaruje i też pewnie poprosi cię o podobną 'przysługę' - stwierdziła ze śmiechem, ale i ze wzruszeniem w głosie.  
- Przecież ty też możesz spróbować i zrobić jej to w formie przysługi, bo jest z tobą znacznie bliżej niż ze mną? - powiedziałam, bo nie bardzo uśmiechało mi się to, aby przeżywać coś podobnego jeszcze raz z Sabiną.
- Martuś, ja mam znacznie większą dłoń od ciebie, poza tym Sabina podobnie jak ja, znacznie bardziej podnieca się, kiedy pieścisz ją ty, a nie ja. Zresztą sama widziałaś, jak gmerałyśmy sobie w cipkach i wcale nas to nie ruszało, a kiedy włączyłaś się ty, dałaś nam piękne orgazmy - chwaliła i podbudowywała mnie Martyna.
- Przecież ja wcale nie miałam zamiaru wykorzystywać ciebie, do pozbycia się błony, nawet o tym nie myślałam. Kiedy zaczęłaś gmerać mi w cipce i podniecać, w pewnym momencie dotknęłaś mnie w jakieś czułe miejsce i dostałam takiej 'chcicy', że chciałam poczuć twoje paluchy głęboko, wyobrażając je sobie jako kutasa. Wtedy właśnie chwyciłam twoją rękę i wbijałam ją w siebie, mimo, że bolało. Nie myślałam przy tym, żeby się przebić przez tę pieprzoną błonę, ale żeby poczuć cię jak najgłębiej w sobie - wyjaśniła mi, co czuła, kiedy doszło do przebicia 'błony'. Nie powiem, byłam zadowolona, ba, wręcz było mi miło, że przysłużyłam się Martynie i pomogłam jej pozbyć się problemu, bo stała mi się bardzo bliska jako siostra i jako przyjaciółka. Pomyślałam też bardziej przychylnie o Sabinie, ponieważ  Martyna w jakimś sensie przekonała mnie, że przecież też jest moją siostrą i przyjaciółką, o czym mnie w naszej rozmowie sama zapewniała. Martyna była wręcz pewna, że Sabina, kiedy dowie się, w jaki sposób ona uwolniła się od 'ograniczenia' w kontaktach z chłopakami, być może zwróci się do mnie o pomoc, chociaż znając wrodzony sceptycyzm Sabiny, nie byłam tego tak bardzo pewna. ...cdn…

1 komentarz

 
  • Użytkownik Robert72

    Wydaje mi się że zima zaczeła się Tobie podobać bardzo dobry odcinek opowiadnia , dla mnie super. Pozdrawiam

    25 lut 2018